poniedziałek, 22 maja 2017

Na granicy fiksacji




Lecimy nie śpimy xD.
Betowała  AKARI ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥.



XVII

W pierwszej chwili myśli nie nadążyły za wzrokiem. Dotarło do niego tylko, kto wszedł do pomieszczenia i poczuł lekką radość połączoną z niepewnością. Dopiero po sekundzie czy dwóch ta niepewność wzięła górę, zamieniając się w trwogę. Bo mózg w pełni przetworzył obraz, który Naruto miał przed sobą.
Sakura. Piękna Sakura.
Z twarzą naznaczoną fioletowym, napuchniętym siniakiem pod lewym okiem, wokół którego skóra wygląda na poparzoną. Czerwona, szpetna plama pokryta krwistymi pęcherzami zajmowała sporą część niegdyś nieskazitelnie bladej skóry.
Czas jakby zwolnił, dłużył w sekundach wypełnionych dudnieniem w uszach, zagłuszającym wszystkie inne dźwięki. W ciągu tych kilku sekund Naruto czuł się sparaliżowany, niezdolny do wypowiedzenia żadnego słowa czy wykonania jakiegokolwiek gestu. Przez chwilę tylko siedział, patrzył i nie rozumiał. Po prostu gapił się na postać przyjaciółki, która coś mówiła i jakby nieświadomie uniosła dłoń, żeby dotknąć obrażeń na swojej twarzy.
Pytanie “Co się stało?” zadudniło w jego głowie. Zsunął się ze szpitalnej kozetki, na której dotychczas siedział i stanął na nogach, wciąż nie odrywając spojrzenia od dziewczyny. Dlaczego Haruno wyglądała tak, a nie inaczej?
I nagle…
Pamiętał.
Pamiętał cios jaki zadał przyjaciółce. Pamiętał, że zanim go zadał wstrzymał pięść tuż nad twarzą dziewczyny, słysząc nawołującego jego imię Sasuke. Pamiętał, jak uniósł spojrzenie, żeby wbić je w oczy Uchihy. Pamiętał tą przedłużającą się ciszę i wszystkie emocje jakie nim targały. A potem... a potem jego własne usta wygięły się w demonicznym lisim uśmiechu, żeby w końcu odwrócić oczy od Sasuke i zadać sparaliżowanej strachem Sakurze paskudny cios prosto w twarz. Jeden. Drugi…
… Trzeci. Pamiętał, jak kolejnych nie zdołał już zadać, bo sam został zaatakowany przez jednego z obecnych w barze shinobi, przez co był zmuszony odskoczyć od swojej ofiary. Pamiętał krótką walkę, podczas której ludziom udało się go wyciągnąć z budynku. Pamiętał, że oberwał kilkukrotnie shurikenami, jednak nie zwracał uwagi na krwawe zranienia, gdyż te błyskawicznie się goiły pod wpływem lisiej chakry. Pamiętał jeszcze wściekle czerwone oczy Sasuke, w których wirowały czarne łezki Sharingana, kiedy udało mu się w końcu przyszpilić demona do ziemi.
Jak przez mgłę. Ale już pamiętał.
— Co? — wydukał przytłoczony przerażającymi wspomnieniami.
— Możesz już iść. — Głos Tsunade zabrzmiał wyjątkowo donośnie, sprawiając, że czas wrócił na swoje miejsce.
— Ale…
— Sasuke zapewne na ciebie czeka.
Nie wiedział czy kobieta próbowała mu pomóc, dając możliwość wyjścia z sytuacji bez rozmowy, za którą i tak nie wiedział jak się zabrać, czy po prostu chciała jak najszybciej się go pozbyć. W każdym razie: z możliwości skorzystał.
— Tak — mruknął, wbijając wzrok w podłogę. Ruszył w kierunku wyjścia, a kiedy mijał Sakurę powiedział ciche “przepraszam”. Nieprzyjemne myśli huczały mu w głowie i nachalnie uświadamiały mu, że to przez niego. Że to jego wina.
Jakby, kurwa, nie wiedział!
Dziura w jego wspomnieniach wypełniła się, sprawiając, że po prostu się załamał. Bo przecież… był potworem. Głupią, lisią bestią zadającą ból i siejącą zniszczenie. Raniącą tych, których przecież kochał… Wyrzuty sumienia dotknęły go boleśnie i zupełnie nie miał pojęcia co powinien począć.
Szybkim krokiem przemierzał korytarze budynku, żeby zaraz z niego wyjść. Wreszcie stanął na ulicy, oddychając głęboko. Nie wiedział co robić. Nie wiedział co myśleć. Nie… nie…
Kurwa. Kurwa…
Zacisnął powieki, czując zdradliwe pieczenie w kącikach oczu. Gdy je uchylił dotarło do niego, że stoi na ruchliwej ulicy i ludzie się na niego patrzą. Z obrzydzeniem. Strachem. Pogardą.
Znowu. Znowu.
Niektórzy tylko rzucali szybkie spojrzenie i oddalali się, wbijając wzrok w ziemię. Niektórzy otwarcie przystawali i patrzyli na niego wrogo. Tu i ówdzie dało się słyszeć nieprzychylne szepty. Tu znowu ktoś wskazywał na niego bezczelnie palcem, komentując osobie obok coś z nieprzyjemnym wyrazem twarzy.
Znowu…
… był potworem w ich oczach. Tak samo jak w swoich własnych.
Te spojrzenia, te zachowania bolały. Mimo że w tej chwili uważał, że jak najbardziej na to wszystko zasługuje, to nie chciał już tego doświadczać. Był cholernie zmęczony, tak kurewsko mocno zmęczony tym wszystkim…
Wzdrygnął się gwałtownie, kiedy czyjaś dłoń wylądowała na jego ramieniu.
Obrócił się i wlepił oczy prosto w pozbawione jakiegokolwiek wyrazu tęczówki Uchihy. W jego własnych musiała się odbijać teraz tylko i wyłącznie rezygnacja.
— Zabierz mnie — powiedział cicho. — Zabierz mnie do domu.
Sasuke w milczeniu skinął głową.

***

Dotarli do mieszkania. Uzumaki cały czas był pogrążony w jakimś dziwnym letargu w którym starał się nie myśleć o całej sytuacji, o tym co spotkało Sakurę i o tym, że to jego wina. Po prostu… nie czuć, odsunąć obraz twarzy przyjaciółki naznaczonej zranieniami. Chociaż jeszcze przez chwilę nie myśleć o przytłaczającym poczuciu winy.
Został usadzony w kuchni i tępo wpatrywał się przed siebie. Nie wiedział ile trwało zanim na blacie stołu, tuż przed nim, wylądował kubek po brzegi wypełniony ciemną substancją. Przez chwilę wgapiał się w niego bez słowa, zanim podniósł spojrzenie na mężczyznę, który usiadł po drugiej stronie stołu i najwyraźniej cały czas przypatrywał mu się uważnie.
— W porządku? — zapytał w końcu Sasuke. W jego głosie dało się słyszeć pewnego rodzaju rezerwę. Jakby nie do końca wiedział czy powinien się w ogóle odzywać. Co z niezrozumiałych dla Naruto względów wywołało w nim gniew.
— Nie — odparł z nagłą złością. — Nic nie jest w porządku! — wrzasnął, podrywając się gwałtownie, jednocześnie uderzając otwartymi dłońmi o blat stołu, przez co niefortunnie zahaczył o podaną mu przed chwilą kawę. Kubek przewrócił się, a ciepła ciecz rozlała się po powierzchni, ale żaden z nich nie zwrócił na to większej uwagi. — Chyba że w porządku jest to, że Sakura przeze mnie cierpiała, i że, psia mać, ludzie ZNOWU mają mnie za potwora! Nie, żebym im się kurwa dziwił po przedstawieniu jakie odwaliłem w barze! Ale spoko! Wszystko jest super, naprawdę!
W pomieszczeniu zaległa cisza, w której Sasuke przyglądał mu się ze spokojem.
— Ja nie mam — rzekł, wprawiając Naruto w lekką konsternację.
— Hę?
— Nie mam cię za potwora — wyjaśnił.
— To miło, naprawdę — sarknął. — Jednak, jakbyś nie zauważył…
— Mam nadzieję, że ty też.
— Huh?
— Że ty również się za takowego nie uważasz. I zdajesz sobie sprawę z tego, że to co przydarzyło się Sakurze to nie była twoja wina.
Przez chwilę Naruto tylko na niego patrzył. Nagły wybuch złości poszedł w zapomnienie, zastąpiony zdziwieniem i zmieszaniem. Patrzył z rozdziawionymi ustami i z rękoma wciąż opartymi na blacie upaplanym kawą.
Nie jego wina?
Nie?

Jak nie jego? Przecież… Gdyby… gdyby tylko potrafił, gdyby umiał kontrolować lisa... Gdyby już od początku przykładał się do tej kwestii, gdyby tak ochoczo nie korzystał z jego mocy, kiedy była mu ofiarowywana....
Sapnął, jednocześnie odwracając wzrok. Nie był w stanie dłużej patrzeć w te ciemne oczyska, tak spokojne w sytuacji, kiedy jego nerwy szalały, napięte do granic możliwości. Och, przecież wiedział jaka była prawda! Pamiętał co się stało!I żadne słowa, nawet te wypowiedziane przez Sasuke, nie mogły zmienić okrutnej prawdy, że BYŁ winny. Że był demo…
Ciepła dłoń owinęła się wokół jego własnej, sprawiając, że kołacząca po głowie myśl wyparowała gwałtownie, urwana w połowie słowa. Znowu spojrzał w te ciemne oczy, teraz patrzące na niego z powagą. I pewnego rodzaju ciepłem.
— Ty. Nie jesteś zły — stwierdził Sasuke, jednocześnie wstając ze swojego miejsca, ale wciąż nie przerywając dotyku. — Nie zapominaj o tym — powiedział cicho, nachylając się nad stołem, żeby krótko musnąć jego usta. I to właściwie wystarczyło, żeby ponure spostrzeżenia czmychnęły ze świadomości.
Mruknął cicho, zanim ich wargi złączyły się w kolejnym, intensywniejszym pocałunku i pozwolił sobie ponownie na oderwanie od tematu lisa oraz wrogości mieszkańców wioski. W takich chwilach jak ta, naprawdę łatwo było mu wierzyć, że jakoś wszystko się ułoży i nie potrzebuje akceptacji innych, żeby jakoś to było.
Byleby… byleby zawsze miał przy sobie Sasuke.
I naprawdę nie chciał wiedzieć, co by było, gdyby mężczyzna go nie wspierał. Zaraz wszystkie myśli uciekły z głowy, bo przecież Sasuke go dotykał.

***

Tego dnia kochali się po raz pierwszy.
Oddali się rosnącemu pożądaniu, zatracając w chaotycznych ruchach, dotykając się wzajemnie coraz śmielej, chociaż wciąż nieco niezdarnie. W całym tym zajściu nie było miejsca na wstyd czy nieśmiałość. Za to dominowała ciekawość i palące pragnienie osiągnięcia spełnienia, z jednoczesną myślą, żeby jak najbardziej przedłużyć chwilę zbliżenia.
Kochali się po raz pierwszy. I było inaczej niż w sennych wizjach, bo zupełnie tak jak z pocałunkiem: realniej, prawdziwej . I przez to zdecydowanie lepiej. Bo jakby instynktownie, podobnie jak podczas wspólnych misji, potrafili trafnie odczytać swoje myśli i działać w taki sposób, żeby sprawić partnerowi więcej przyjemności. Chociaż Naruto tak niekoniecznie łapał, dlaczego to akurat on znalazł się na dole i teraz to jego bolał tyłek. Nie, żeby podczas samego aktu jakoś szczególnie go to nurtowało, bo wszystko działo się dosyć szybko i było w jakiś sposób… po prostu naturalne.
Zbliżało się popołudnie, minęło dopiero kilka godzin od spotkania Sakury u Tsunade. Wraz z Sasuke leżał na rozłożonych w jego tymczasowym pokoju futonach i rozmyślał, wspominając to, czego niedawno były świadkiem ściany pomieszczenia. Obaj wciąż byli nadzy, okryci jedynie cienkim kocem. Naruto, z głową opartą o ramię Sasuke, ułożył się bokiem do drugiego mężczyzny, tak, że jego oczy były na wysokości szyi Uchihy. Zgiętym kolanem lekko dotykał uda Sasuke, a palcami dłoni gładził bladą skórę jego klatki piersiowej. Bo mógł. Bez krępacji, za obopólną zgodą mógł po prostu dotykać delikatnie skóry, czuć ciepło drugiego ciała i wdychać swobodnie jego zapach. I robił to, z błogim, leniwym uśmiechem na twarzy i głową wypełnioną wspomnieniami tego, jak szalenie przyjemnie mieć Sasuke w sobie. Jak cudownie było odpowiadać jękami na jego pieszczoty, jak niezwykłym doznaniem było czuć jego dłoń zaciskającą się na penisie, słyszeć nierówny oddech przy uchu i czuć jego ciepło na karku. Jak…
Natarczywe pukanie do drzwi wyrwało Naruto z rozmyślań. Niechętnie oderwał się od drugiego ciała, żeby usiąść. Spojrzał na mężczyznę z lekkim zdezorientowaniem.
— Spodziewamy się kogoś?

***

Kiedy Sasuke poszedł otworzyć (po wstaniu i wciągnięciu na siebie pierwszych lepszych ubrań), Naruto skorzystał z okazji i się nieco ogarnął. Tak więc w kuchni pojawił się po kilku minutach, w których zdążył wziąć szybki prysznic i przyodziać koszulkę i dresowe spodnie. Samego Uchihe minął w przejściu do pomieszczenia.
— Kto to był?
Mężczyzna odpowiedział mu jedynie lekkim skinieniem w kierunku wejścia. Z zaciekawieniem więc Naruto wlazł do kuchni, żeby zobaczyć ich gościa. I z automatu nieco go przytkało.
Bo w kuchni siedziała Sakura. Jej twarz wciąż znaczyły te same obrażenia, które ujrzał w gabinecie Tsunade. Dziewczyna nie odrywając od niego spojrzenia wstała powoli. Jej mina wyraźnie świadczyła o tym, że nie jest zbyt zadowolona.
— Miałeś na mnie poczekać — sapnęła, mierząc go gniewnym spojrzeniem.
— Miałem? — wydukał. Nie za bardzo wiedział, czego powinien się spodziewać.
— A no. Tak myślałam, że mnie nie słuchasz — westchnęła i zaraz jej oblicze złagodniało. — Wszystko z tobą w porządku? Jak się czujesz? Tsunade wspominała, że udało wam się poskromić lisa. Nic ci nie jest?
Naruto zamrugał, wyraźnie zdziwiony.
— Co? — zapytał, dumając nad abstrakcyjnością sytuacji w jakiej się znalazł.
— Co: co. Pytam się. Czy wszystko okej?
— Ale — zaśmiał się nerwowo, niekoniecznie wiedząc jak odbierać zachowanie dziewczyny. Bo przecież po tym co jej zrobił… po tym jak zadał jej ból… To nie miało prawa tak wyglądać! — Nie sądzisz, że to ja powinienem zadawać takie pytania?
— Hę? — Sakura spojrzała na niego ze zdziwieniem. Zaraz w jej oczach pojawiło się zrozumienie, a ręka jakby bezwiednie uniosła się do oparzeń na twarzy. — Ach, to. Nic takiego — wzruszyła ramionami. — Zaraz nie będzie śladu. Obrażenia zadane przez lisa goją się nieco dłużej z tego co zauważyłam. Zresztą, uwierz na słowo, że jeszcze nie tak dawno wyglądałam zdecydowanie gorzej — machnęła dłonią, bagatelizując temat. — Powiesz mi co z tobą? Fizycznie z tego co widzę wszystko gra? Mam nadzieję, że nie przejmujesz się mieszkańcami, co? Zachowują się jak kretyni — sapnęła. — Jakby to była twoja wina, a nie dziewięcioogoniastego. Zresztą, chrzanić ich, odpowiesz mi nareszcie jak się czujesz i czy wszystko okej?
— Gorzej? — Naruto ciężko przełknął ślinę. Chwilowe rozluźnienie błyskawicznie minęło. Jak to: gorzej? Nie mógł, czy też po prostu nie chciał sobie nawet tego wyobrażać. Bo to przecież znaczyło, że on… że lis… zranił ją mocniej, bardziej niż pamiętał. Że zadane ciosy miały jeszcze gorsze konsekwencje. A przecież już teraz, widząc aktualne obrażenia na twarzy dziewczyny, czuł się źle i jedyne na czym się skupiał to to, jak bardzo dziewięcioogoniasty sobie na niej poużywał.
To jego wina. Jego cholerna wina, że przyjaciółka ucierpiała w potyczce z demonem!
— A no, pół twarzy napuchnięte — odpowiedziała i uśmiechnęła się.
Naruto nie rozumiał. Jak mogła w takiej sytuacji zachowywać się tak... tak… beztrosko? Patrzył na nią i z każdą sekundą czuł coraz większe poczucie winy zmieszane z konsternacją.
— Skrzywdziłem cię — wydukał w końcu, nie potrafiąc myśleć o niczym innym. Przymknął na chwilę powieki, żeby zaraz znowu spojrzeć na przyjaciółkę z bezradnością wypisaną na twarzy.
— Co?
— Skrzywdziłem — powtórzył uparcie. — Pozwoliłem, żeby ten rudy popapraniec cię dopadł i… i… — głos odmówił mu posłuszeństwa. W gardle czuł nieprzyjemny uścisk niepozwalający wypowiedzieć kolejnych słów. Pokręcił więc tylko głową, wbijając spojrzenie w podłogę.
Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza. Cisza w której Naruto starał się oddychać miarowo, mając nadzieję, że to w jakiś pokręcony sposób pozwoli mu pozbierać myśli, ułożyć w głowie słowa przeprosin, które tak bardzo chciał teraz powiedzieć, ale był na tyle skonfudowany całą tą sytuacją, na tyle przytłoczony własnymi wyrzutami sumienia, że po prostu nie potrafił. Niesprecyzowane hasła huczały mu w głowie, krzycząc, że zawalił, że to wszystko przez niego, że…
Wzdrygnął się, czując na ramieniu dotyk ciepłej dłoni.
W zasięgu jego wzroku pojawiły się buty Sakury. Nie miał odwagi podnieść głowy.
— Hej?
— Przepraszam — mruknął w końcu, sam dokładnie nie wiedząc do czego się odnosi. Do samego ciosu? Do tego, że ma w sobie demona? Do tego, że w ogóle śmie stąpać po tym samym ziemskim padole co normalni ludzie?
— Przepraszasz? — W głosie Sakury pojawiło się wyraźne zdziwienie. — Za co niby? Jak już to przepraszać powinien Kyuubi, ale jakoś nie sądzę, żebyśmy kiedykolwiek doczekali tego wydarzenia.
— Ale…
— Naruto. Spójrz na mnie.
Przez sekundę czy dwie wciąż kontemplował ich obuwie. W końcu jednak spojrzał na dziewczynę. Ta przez chwilę wpatrywała się w niego uważnie, zanim na jej obliczu ponownie pojawił się uśmiech. Podniosła drugą dłoń i lekko pstryknęła go palcami w nos.
— Przestań się martwić — nakazała łagodnie. — Nawet nie waż się za cokolwiek obwiniać. To, że mieszkańcy wioski mają jakiś spaczony pogląd na wybryki demona, nie znaczy, że masz brać do siebie ich opinie.
— Ale…
— Słuchaj — przerwała mu. — To ja tu jestem ponoć ofiarą lisich zabaw, więc jak mówię, że wszystko jest okej, to okej. Masz. Się. Nie. Obwiniać. Jasne?
— Jasne — przytaknął po chwili i nawet zdobył się na lekkie wygięcie warg. I chyba… chyba naprawdę zaczynał odczuwać ulgę, że Sakura zareagowała na całą sytuację tak, a nie inaczej. Prawdę mówiąc niewiele to pomagało chociażby na branie częściowej odpowiedzialności na siebie za dopuszczenie do tego wszystkiego to jednak… chyba było mu trochę lżej po słowach Sakury.
— No i super. — Dziewczyna wyszczerzyła się jeszcze szerzej — To idziemy na jakąś dobrą szamę. Tylko Sasuke się ogarnie. Swoją drogą, coście takiego robili, że wymaga to aż takiego ogarniania po fakcie, co?
W odpowiedzi Naruto zaczerwienił się efektownie. Cóż…
— Trening?
— Aha — przytaknął błyskawicznie, mając nadzieję, że dziewczyna nie będzie drążyć tematu. Zaraz dotarło do niego, co wcześniej powiedziała przyjaciółka. — Czekaj. Szamać? GDZIE?

***


Z początku Naruto do wspólnego wyjścia podchodził niechętnie. Bo przecież jasnym było, że znowu zarobi niezliczoną ilość nienawistnych spojrzeń. Dosyć szybko okazało się, że nie za bardzo miał czego się obawiać, bo Sakura, niczym obrońca, odpowiadała wszystkim równie krzywymi minami i warczała co chwilę teksty w stylu “i co się gapisz?” nie bacząc na to, do kogo się zwraca. Największym hitem było sapnięcie do jednego z dzieciaków czegoś w stylu “chcesz to pokażę ci jakim JA potrafię być potworem”, co skutecznie skłoniło szczyla do błyskawicznej dezercji.
Tak więc, mimo dziwnych spojrzeń, Naruto paradoksalnie czuł się szczęśliwy widząc, że przyjaciółka wciąż jest po jego stronie i nie straszne jej są mamrotania mieszkańców. Którym, swoją drogą, pokazanie się razem z Haruno na ulicach Konohy, musiało nieco dać do myślenia.
Do wspólnego obiadu dołączyło po drodzę jeszcze kilku znajomych. Więc tak, Naruto zobaczył jasno, że wciąż ma wsparcie niektórych ludzi, co znacznie poprawiło mu nastrój i pozwoliło nie obwiniać się za wydarzenia mające związek z lisem. Nagle po prostu wszystko było… dobrze. Po prostu dobrze i tak, jakby mogło być przez cały czas.
Jednak, siedząc wśród przyjaciół, zajadając się świeżo podanymi daniami, miał niejasne przeczucie, że to “dobrze” nie potrwa zbyt długo.

***

Mimo obaw dni mijały spokojnie.
Przyjemnie było pogrążyć się w rutynie codzienności, bez złośliwych podszeptów lisa. Przyjemnie wrócić do wykonywania misji (chociaż i tak tylko tych w pobliżu Konohy i zawsze w towarzystwie Uchihy). Przyjemnie było spotykać się wieczorami ze znajomymi i nawet dosyć przyjemne było zachowanie mieszkańców wioski, którzy po prostu wzięli się na sposób i ignorowali obecność Naruto.
A najprzyjemniejsze było bycie z Sasuke. I to chyba właśnie dzięki niemu samo zachowanie innych ludzi latało Naruto koło nosa, bo po co miał próbować zyskać ich przychylną antencję, skoro miał uwagę Uchihy?
Fascynującym dla Naruto było to, jak bardzo naturalnie czuł się w roli partnera Sasuke. Jak normalnym wydawało się być z nim, jak bez trudu przychodziło mu inicjowanie zbliżeń, których nigdy nie miał dosyć. Zupełnie jakby nie mógł się nacieszyć możliwością kolejnych pieszczot, pocałunków zazwyczaj kończących się po prostu seksem. Cudownie było odkrywać gdzie i jak dotknąć drugiego mężczyznę, żeby sprawić mu przyjemność. Cudownie było wykorzystywać tę wiedzę. I równie cudownie było dawać się dotykać, reagować na pieszczoty i bez krępacji odkrywać się przed drugim człowiekiem.
Cudownie, cudownie, tak bardzo cudownie. Na tyle cudownie, że Naruto całkowicie zapomniał już o swoim niejasnym przeczuciu, że coś się niedługo spartoli. Los postanowił mu o nim przypomnieć.

***

Wrócili właśnie z prostej, jednak wyjątkowo upierdliwej misji. Właściwie byłaby spoko, gdyby nie po prostu samopoczucie Uzumakiego, które było dosyć parchate. Przez tępy ból głowy, który dręczył go od rana, nie był w stanie na niczym się porządnie skupić i już od samego wyjścia z domu Sasuke, marzył o tym, żeby na powrót zamknąć się w czterech ścianach i przespać cały ten cholerny dzień. Jak na złość misja się przeciągnęła, więc i do mieszkania wrócili obaj późnym wieczorem.
— Bożeee — stęknął, opadając na krzesło w kuchni, zaraz po bezładnym ściągnięciu kamizelki od uniformu i bezceremonialnym zrzuceniu jej na podłogę. — Niech ten dzień się już skończy! — zamarudził, przecierając twarz dłońmi. Naprawdę, ostatnie kilkanaście godzin było przeokropne. Miał tylko nadzieję, że jeżeli faktycznie niedługo się położy to rano wstanie jakiś bardziej rześki. W każdym razie, szybkie ogarnięcie się i uderzenie w kimę wydawało się być genialnym planem. — Chyba idę… — zaczął i zaraz przerwał, kiedy ręce Sasuke wylądowały na jego ramionach. — Huh? — sapnął, lekko zaskoczony, a zaraz mruknął z przyjemności, kiedy dłonie mężczyzny mocniej zacisnęły się, a palce zaczęły wykonywać okrężne ruchy w delikatnym masażu. — O tak — westchnął, momentalnie się rozluźniając, mimo że wciąż głowa pulsowała upierdliwym bólem.
Za sobą usłyszał cichy śmiech.
Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza, w trakcie której Sasuke kontynuował podjętą niedawno czynność, sprawiając, że Naruto z sekundy na sekundę czuł się lepiej. Dlatego też Uzumaki w końcu położył swoją dłoń na jego, tym gestem zakańczając masaż i zaraz poderwał się z krzesła, żeby stanąć tuż przed Uchihą.
Kąciki jego ust wygięły się lekko ku górze, zanim (bez najmniejszej krępacji) wplótł palce w ciemne kosmyki i przyciągnął jego twarz do swojej, żeby chwycić ustami jego dolną wargę i lekko possać. W odpowiedzi usłyszał ciche westchnięcie, na które sam się jeszcze szerzej uśmiechnął.
Uwielbiał te chwile. Po prostu wielbił momenty, w których dzięki swoim działaniom był świadkiem takich drobnych reakcji. Przeznaczonych tylko i wyłącznie dla niego.
Zaraz Sasuke przejął inicjatywę przez co Naruto odpłynął. Mimo tego, że to nie był ich pierwszy tego rodzaju pocałunek, Uzumaki wciąż reagował tak samo: zatapiał się w rosnącym podnieceniu, zapominając po prostu o całym świecie. Bo w takich chwilach ważny był Sasuke, tylko Sasuke. Jego usta pokrywające wargi Uzumakiego, jego dłonie, chaotycznie błądzące po ciele, przyciągające go bliżej ciepłego ciała. Jego gorący język, bez krępacji smyrający jego własny. I to dziwnie ciepłe uczucie w podbrzuszu, towarzyszące mu zawsze, kiedy drugi mężczyzna go dotykał.
Przyjemnie, przyjemnie, tak bardzo…
Przyjemnie.
Iskierka niepokoju zatliła się w głowie Naruto, zaraz zduszona kolejnym pocałunkiem.
Pragniesz.
Pragnę.
Przyjemnie. Pragniesz.
Och, tak. Pomyślał dosyć nieprzytomnie, kiedy usta Sasuke znowu zdominowały jego wargi. Dłonie mężczyzny zaczęły majstrować przy jego koszulce, żeby zaraz wkraść się pod materiał i dotknąć nagiej skóry. O tak. Westchnął. Otaktaktak.
Taaak.
Pragniesz.

Chwycił gwałtownie Uchihe za ramiona i odsunął go od siebie z przerażeniem uświadamiając sobie co się dzieje. Boże… Boże, nie…
Pragniesz?
Rubaszny śmiech głuchym echem rozniósł się po jego głowie, sprawiając, że męczący go ból głowy nasilił się znacznie.
— Naruto? — W głosie Sasuke pojawiło się zaniepokojenie. — Co jest?
— Ja… — zaczął, mrugając zawzięcie. Przed oczami pojawiły mu się upierdliwe mroczki. Ból nasilił się, tak samo jak złośliwy śmiech.
Pragniesz.
— Hej? Naruto?
— Lis — jęknął, czując narastającą rozpacz. — Lis się obudził!

***

15 komentarzy:

  1. O tak, tak, TAK!
    Myślałam, że nigdy się nie doczekam!
    Wgl, mówiłam Ci, że Cię kocham? I Twój styl pisania? Bo jest świetny, naprawdę genialny. Potrafisz w kilku prostych zdaniach opisać atmosferę i uczucia bohaterów. Przy tym piszesz bardzo lekko, a zwroty, których raczej nie używa się w książkach, brzmią u Ciebie jakby tam było ich miejsce i niczym innym nie można było ich zastąpić.
    Bardzo podobała mi się sytuacja z Sakurą. Zachowanie jej i Naruto. To było po prostu takie... Właściwie. Nie wiem jak inaczej to określić. Ich reakcje były tak naturalne i zgodne z ich charakterami. Już nie mówię o tym jak pięknie opisałaś uczucia targające Naruto, bo w pewnym sensie rozwodziłam się nad tym wyżej.
    Fajnie też, że nie opisałaś pierwszego razu Sasuke i Naruto. To co napisałaś było wystarczające. Inaczej trochę popsułoby to panującą atmosferę. A przynajmniej w moim odczuciu.
    Ach, jestem ciekawa co teraz zrobisz z lisem. Dalej chodzi mi po głowie ta legenda i jak ona się ma do Naruto.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
    Weny i czasu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeej <3. Wuchta miłych słów! <3 Dziękujęęęę ~~~ <3 <3 <3. Cieszę się, że moje radosna pisanina się podoba :').
      Co do kolejnej części, cóż, pisze się. Jednak dopadło mnie bezżycie internetowe nad czym ubolewam xD. W każdym razie, nie wiem ile czasu mi zajmie doczłapanie się do końca tego opowiadania, ale póki dycham jest nadzieja, że takowy nastanie! xD
      Dziękuję za komentarz! Uradował mnie mocno <3.

      Usuń
  2. Hej :)

    Zobaczyłam, że publikujesz na tym blogu, więc postanowiłam spróbować.
    Chciałam zapytać, czy zamierzasz wrócić do pisania bloga "Słońce mego nieba" i historii "Meisei"?

    Znalazłam to opowiadanie, chyba przedwczoraj... to z resztą nie ważne :) Chodzi o to że bardzo mi się spodobało, wreszcie znalazłam na Bloggerze jakieś porządnie napisane opowiadanie z sensem i trzymającą się mniej więcej kupy fabułą(swoją przygodę z ff zaczęłam właśnie na Bloggerze, przeczytałam tu naprawdę wiele opowiadań i mogę śmiało stwierdzić że tak dobrze napisane opowiadanie czytałam chyba tylko raz).

    Co prawda trochę się zawiodłam że w ostatnich rozdziałach wątek "związku"(sama nie wiem jak określić ich relację) Kakuzu i Hidana został całkowicie pominięty, tak naprawdę to właśnie ta para skłoniła mnie do przeczytania "Meisei", ale mam nadzieję, że jeśli zdecydujesz się wrócić do tego opowiadania Kuzu i Hidan będą się pojawiali częściej :)

    I to jest właśnie podstawowe pytanie, czy zamierzasz wrócić?
    Nie zamierzam ci oczywiście truć nad głową, że masz pisać kolejne rozdziały, bo ja tak chcę i już, nie musisz się o to martwić :)
    Było by jednak fajnie, gdybyś przemyślała całą sprawę i zdecydowała się na wielki powrót :D

    Tak czy inaczej, życzę dużo weny i czekam na twoją odpowiedź :) i przepraszam, że komentarz nie jest odnośnie posta ^^"

    Pozdrawiam LsA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ten komć do kogo się odnosi właściwie? xD

      Usuń
  3. SAKURCIA!! :D Tak czułam, że będzie spoko! Serio serio. Bardzo podobała mi się jej reakcja, zachowała się jak prawdziwa przyjaciółka. Nie dość, że nie obwiniła go za swoją krzywdę, to jeszcze starała podtrzymać się Naruto na duchu. Pięknie!
    I bardzo, ale to bardzo zgadzam się z powyższym komentarzem Nakurishi ^^ Całościowo, ale akurat tu przede wszystkim chodzi mi o to, że nie opisałaś tego pierwszego razu Naruto i Sasuke. Doceniam ten zabieg. To było zacne, Irdu :D
    Też czekam na następny rozdział Fiksacji lub czegokolwiek innego xD
    Alys

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TAK. SAKURA-FUNFEL JEST SUPER! Zawsze propsowałam, kiedy ta dziołcha była jednak normalna w ficzkach, a nie jakaś taka dzika x).
      Dziękuję za komcia! I cieszę się, że wciąż czytasz to opo, nawet jeżeli strasznie się opierdzielam z pisaniem xD. Chętnie bym się poprawiła w tej kwestii, aleno, chyba nie mam takiej możliwości za bardzo aktualnie xD.
      Ściskam!

      Usuń
    2. IRDUUUU! TY żyjesz!! :D No miesiąc Ci zajęło odpisanie, lol :D Hm, hmmm... Jak Ci można pomóc w kwestii poprawienia się z częstotliwością pisania? ^^ No bo ja to tak zaglądam tu co jakiś czas, zawsze z nadzieją :D Także tego. Też ściskam!
      Alys

      Usuń
    3. Jesuu, wieeeem. D: Wuchta czasu. D: Miałam nieco popaprane kilka ostatnich tygodni [*]. A żeby mi pomóc to trza założyć firmę i mnie zatrudnić na jakimś bezstresowym stanowisku xD. Nocóż... pracuję nad tym, żeby poprawić sobie jakość życia, bo z obecnym stanem słabo mi do pisania xD. Ale miło, że zaglądasz <3. Naprawdę doceniam ;'). I no, żeby nie było: nie rzuciłam lisa w cholerę xD. Jeszcze zamiaruję skończyć to opo!

      Usuń
  4. Zabieram się za pisanie komentarza. Twój blog znalazłam w jakichś linkach, dodałam do zakładek i zapomniałam. Teraz robiłam porządek i weszłam z ciekawości. I widzę, że jest na bieżąco.
    Przeczytałam wszystko. Główne opowiadanie podoba mi się. Ale od razu powiem, jestem po lekturze Sasunaru Hiden, gdzie dziewczyny BARDZO trzymają kanon i wprowadziły chyba wszystkie postacie z anime, więc moja opinia może być trochę niesprawiedliwa.
    Właśnie tego mi tu brakuje. Kanonu i postaci pobocznych. Podoba mi się jak wykreowałaś Sasuke, ale Naruto jest zupełnie inny. Co mnie dziwi, że trzyma się z daleka od znajomych na początku. Ciągle demon i demon i to trochę przytłacza, wprowadza strasznie ciężki klimat. Naruto nie zachowuje się jak Naruto. Co do postaci pobocznych. Pojawiła się kilka razy Sakura i dziwi mnie że się tak zmieniła. Nie biega za Uchihą? Jakoś to do niej nie podobne, żeby trzymał się z boku. Mam nadzieję, że nie wyjdzie z tego jakiś dramat. A i zabrakło mi jednak opisu seksu. Nie jakiegoś pornograficznego, ale jakiegokolwiek. Takie przerzucenie.
    Z innych opowiadań podoba mi się to jak kradli sobie dzwoneczki. Reszta, mimo że bardzo fajna, to jednak w ogóle nie widziałam w bohaterach Sasuke i Naruto. Po prostu opowiadania o dwóch bohaterach, którzy wyglądają jak oni i mają tak na imię.

    Angelika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie do tego komcia mam mieszane uczucia xD.
      Jedyne co mi się nasuwa to odpowiedź w stylu "NO WSZYSTKIM SIĘ NIE PRZYPASUJE" xD. Znaczy, nowidzisz, Tobie się na przykład akurat szekszy w tej części nie podobały, innym jednak tak x). Co do kanonu, nigdy jakoś szczególnie się nie umiałam go trzymać, może dlatego, że jednak z oglądania/czytania serii w pewnej chwili spasowałam, więc po prostu go za bardzo nie znam xD. Opcio miało być nieco ciężkawe, lisie herce są właściwie jego głównym tematem, więc to, że jest cały czas demon, demon to akurat chyba wpisywało się w mój plan xD.
      W każdym razie, mimo wszystko jakieś tam rzeczy Ci się podobały, co mnie cieszy :). Za komentarz dziękuję bardzo, pozdrawiam!

      Usuń
  5. Ten blog jeszcze w ogóle działa? Bo te rozdziały są raz na długi czas, a teraz już nawet właścicielka w ogóle nie odp jak wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wspaniały rozdział, dobrze, że jest Sasuke, te jego słowa dały wsparcie Naruto, no i czemu to Naruto ba dole, cieszę się, że Sakura nie obwinia Naruto za to co się stało, jak i miło, że ma nadal wiele osób, które wspierają... a końcówka... och Kyuu się przebudził
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń