niedziela, 17 września 2017

Na granicy fiksacji

No elo :"D. W ślimaczym trybie, ale lis zakutalizowany! 
Betowała Akari! :*

XIX


Naruto otworzył gwałtownie oczy, kurczowo łapiąc powietrze. Czuł jakby dopiero co wybudził się z koszmaru — i było w tym wiele prawdy, bo przecież krzywe akcje lisa można było spokojnie nazwać koszmarem. Co gorsze, dziejącym się w realnym świecie, a nie tylko w sennych marach.
Jego serce dudniło nieregularnie, oddech nie chciał się wyrównać i jakby nie do końca zdawał sobie jeszcze sprawę z tego, gdzie się znajduje. Dopiero po kilku sekundach dotarły do niego pojedyncze informacje.
Szpital. Był w szpitalu. Byli właściwie: on, leżący na kozetce i Sasuke, którego twarz znajdowała się tuż nad nim. Przez chwilę Uzumaki widział jeszcze wirujące łezki sharingana, zanim barwa oczu Uchihy powróciła do zwyczajowej czerni.
Zamrugał. Zdziwiony i zdezorientowany.
Obolały.
Szpital.
Sasuke.
Bezpiecznie.
Odetchnął nerwowo i powoli docierała do niego myśl, że, Boże, skończyło się. Ta niemożność zareagowania. Bezsilność. To przerażenie to… to wszystko.
Ale wciąż bolało.
Znaczy, nie tak jak wcześniej. Było zdecydowanie lepiej. Zdecydowanie jaśniej, bo, och, kontaktował ze światem zewnętrznym. To była miła odmiana. Po prawdzie nie wiedział ile czasu trwał lisi atak, ile czasu był nieprzytomny, a ile zwijał się z bólu, ale miał wrażenie, że trochę czasu minęło.
— Cóż… — mruknął w końcu, po kolejnym głębszym oddechu. Syknął podczas podciągania się do siadu, kiedy zerknął na jedną ze swoich rąk. — Oj — powiedział bez sensu, widząc, że jest zaczerwieniona i pokryta pęcherzami poparzeń.
Jednak zamiast na poparzeniach skupił się na czymś innym. Jego głos był… dziwny. Bardziej zachrypnięty. Zupełnie jakby wrzeszczał, krzyczał długie godziny, zdzierając sobie struny głosowe. I… psia mać, nie zdziwiłby się, gdy faktycznie taka sytuacja miała miejsce.
Kurwa. Bolało.
— Chwila — mruknęła Tsunade, wpychając się przed Sasuke, który w międzyczasie się odsunął, jednak wciąż stał blisko Uzumakiego, przypatrując mu się bez słowa. Mamrocząc pod nosem kobieta spowiła swoje ręce zieloną chakrą i zabrała się za leczenie jego obrażeń, co lekko szczypało, ale dawało konkretną ulgę. Ból powoli zmniejszał się, znikał.
Podczas zabiegów Tsunade w pomieszczeniu panowała cisza. Naruto niekoniecznie wiedział jak ją przerwać. Bo… co miał powiedzieć? Że przekichane? Że nie wie co robić? Że to było… straszne? Mimo wielu stoczonych walk, mimo niezliczonych obrażeń jeszcze nigdy, ale to przenigdy nie czuł takiego bólu i przerażenia?
Co to da?
Wzdrygnął się mimowolnie na wspomnienie ostatnich wydarzeń. Zamknął oczy, przygryzając wargę.
Źle, było cholernie źle i… i…
Co teraz?
Co?
Ile czasu spokoju mają, zanim lis znowu się obudzi? Ile, zanim znowu nie rozpęta podobnego piekła? I czy on sam wytrzyma kolejny atak? Czy jest w ogóle w stanie? Czy ktokolwiek by był? Czy…
Ach, kurwa.
Kurwa, kurwa, kurwa…
Było źle, źle, cholernie źle. A miał wrażenie, że mimo wszystko, mimo tego, że naprawdę cierpiał i był wręcz kurewsko przerażony, to lisa było stać na jeszcze więcej. Na jeszcze gorsze ataki, na zadanie większej ilości cierpienia i…
— Naruto? — W cichym głosie Tsunade pojawiło się wahanie. Kobieta najwyraźniej sama nie wiedziała jak ugryźć całą sytuację. I Uzumaki zupełnie się temu nie dziwił. Bo przecież… przegrywali. Z kretesem przegrywali z lisimi gierkami, bo zupełnie żadne z nich nie było w stanie w jakiś ogarnięty sposób zapobiec atakowi i… i…
Kurwa.
Kurwa mać.
Kurwa, kurwa, kurwa…
Zaciskając powieki myślał gorączkowo, ni jak nie potrafiąc znaleźć żadnego wyjścia z tej popapranej sytuacji. Wiedząc, że nikt inny również go nie znajduje. Czuł się jakby przegrywali. Jakby już przegrali, bo ostatni popis lisiego szaleństwa nie pozwalał widzieć przyszłości w jaśniejszych barwach.
Co teraz? Co?
Co robić? Czy w ogóle ktoś mógł cokolwiek zdziałać?
Setki pytań brzęczały mu w głowie. Czuł, że zaraz dostanie jakiegoś cholernego ataku paniki. A przecież panikowanie nic by nie dało, zwłaszcza, że w głowie pojawiła się nieśmiała myśl, że przecież… jest coś. Jest jedna rzecz, którą mógł zrobić, żeby chociaż na jakiś czas powstrzymać demona. Ta jedna rzecz o której kompletnie zapomniał, która zupełnie wyleciała mu z głowy, kiedy lis zaatakował.
Ma możliwość, żeby stłamsić tę złowrogą moc.
Kiedy po raz kolejny uchylił powieki w jego oczach błyszczała determinacja.
Jeszcze nie przegrali. Jeszcze lis nie osiągnął swojego celu. I póki Naruto dycha, ryży popapraniec może sobie pomarzyć, że uda mu się uwolnić. Jeszcze. Nie. Przegrali. Nawet jeżeli ostatni atak wstrząsnął nimi wszystkimi, nawet jeżeli mogłoby się wydawać, że demon przechyla szalę zwycięstwa na swoją stronę.
Nie przegrali.
I nie przegrają.
Przy następnym ataku Naruto będzie gotowy. Będzie wiedział co robić. Będzie mógł zareagować i jeżeli faktycznie sytuacja będzie tego wymagała, to, cholera jasna, uczyni to. Nawet jeżeli będzie to tylko tymczasowe rozwiązanie, to przynajmniej da czas Tsunade i Sasuke na znalezienie sposobu na ujarzmienie demonicznej chakry. Nie pozwoli na to, żeby Kyuubi przejął jego ciało, nie pozwoli, żeby demon się odrodził, aby móc siać spustoszenie.
Nie pozwoli, aby jeszcze kiedyś demon go tak sponiewierał, nie pozwoli, aby znowu zaistniała sytuacja, kiedy ujrzy strach w oczach Sasuke.
Nie pozwoli.

***

Przytłaczające było widzieć bezradność na twarzy Tsunade, która bardzo dobrze wiedziała, że jej próby powstrzymania lisa lekami nie zdawały się na nic. Przytłaczające mimo wszystko było to, że zezwoliła udać im się z powrotem do mieszkania Sasuke, bo to oznaczało, że w szpitalu nie ma nic, ani nikogo, kto mógłby powstrzymać kolejny lisi atak. Że wciąż jedynym co jeszcze może powstrzymać demona jest Sharingan.
I to przytłoczenie było kolejnym powodem dla którego Naruto umocnił się w swoim postanowieniu, że nie dopuści ponownie do takiej sytuacji. Zwłaszcza, że Uzumaki czuł w stosunku do kobiety niewyobrażalną wręcz wdzięczność za pokłady zaufania i wsparcia, jakie mu okazywała. Miał dziwne wrażenie, że gdyby trafił na czas panowania innego przywódcy to już dawno zostałaby pogoniony z wioski albo zamknięty w jakiś miało przyjemnych czterech ścianach, gdzie banda medycznych ninja miałoby frajdę z przeprowadzania na nim dzikich badań, niekoniecznie mających na celu poprawę jego jakości życia.
W każdym razie, dopiero w mieszkaniu Sasuke dotarło do niego, że sam Uchiha jest niezwykle cichy, nawet jak na siebie. Oprócz niemrawych pomruków przytakiwania nie wypowiedział ani jednego słowa, a Naruto uświadomił sobie ten fakt, podczas ściągania butów w korytarzu.
I mimo tego nie przerwał ciszy, jaka między nimi panowała. Wbił oczy w drugiego mężczyznę i wciąż się nie odzywał, bo właściwie niekoniecznie wiedział co takiego powinien powiedzieć. A coś powinien.
Tylko co?
Przez chwilę obaj stali nieruchomo. Przez chwilę spojrzenie Sasuke było chłodne i nieprzenikliwe. Naruto ni jak nie potrafił odgadnąć, co też gra w tej ciemnej łepetynie. Przez chwilę panowała między nimi cisza, mimo że w jego głowie właśnie brzęczały setki pytań.
Ciszę w końcu przerwało ciche westchnięcie Sasuke. Jego oblicze wyraźnie złagodniało, aby zaraz pojawiła się na nim swojego rodzaju zaciętość. Na więcej obserwacji Uzumaki nie miał sposobności, bo jak Uchiha stał kawałek od niego, tak nagle znalazł się tuż przy nim, chwycił za przedramiona i… och… pocałował go.
Naruto mruknał, nieco zaskoczony, zanim zmrużył powieki, pozwalając swoim myślom skupić się na tym dotyku. Pozwalając sobie zapomnieć o wszystkich pytaniach, jakie jeszcze niedawno go dręczyły, o wszystkich negatywnych myślach, o lisie i całej tej popapranej sytuacji, w jakiej się wszyscy przez tego ryżego potwora znaleźli. Pozwalając sobie sądzić, że przez jakiś czas jeszcze nic się nie stanie, że demon uśpiony sharinganem nie zareaguje i nie ponowi jeszcze swoich ataków.
Bo Sasuke go dotykał.
Tak łatwo udawało się zapominać o wszystkim, kiedy mężczyzna był blisko, mimo że nie powinien… zdecydowanie nie powinien oddawać się takim przyjemnościom kiedy… kiedy…
Westchnął, nie będąc w stanie dokończyć myśli.
Sasuke go dotykał. Ciepłe usta mężczyzny napierały na jego własne wargi, gorący język wślizgnął się do jego ust, bez krępacji. Ręce z ramion przeniosły się na biodra, przyciągając go bliżej, mocniej, aby zaraz otoczyć go w mocnym uścisku, niepozwalającym się odsunąć ani o milimetr. Nie, żeby Naruto miał na to jakąkolwiek ochotę, bo jego własne ręce też zawędrowały na ciało Sasuke, zaplatając się na karku Uchihy.
— Sas… — sapnął, kiedy mężczyzna oderwał na chwilę od niego usta. Zaraz znowu jednak do niego przywarł, w kolejnym mocnym pocałunku, na który Uzumaki zareagował cichym stęknięciem.
Dawał się całować i oddawał pocałunki. Dawał się dotykać i sam również dotykał. Oddawał się całkowicie, napawając bliskością tego konkretnego człowieka, pragnąc by dotyk jego ust trwał jak najdłużej, a jednocześnie domagając się czegoś… czegoś… więcej.
Kolejne sapnięcie wyrwało się z jego ust, kiedy Sasuke przestał całować jego wargi, przenosząc usta najpierw na jego żuchwę, a następnie liżąc szyję, zanim w wybranym miejscu przycisnął do niej wargi.
— Sasuk… — mruknął półprzytomnie, nieświadomie bardziej eksponując fragment skóry, na której właśnie skupił się Uchiha. Zaraz zaśmiał się mimowolnie, kiedy ciepły oddech połaskotał go w szyję. — Sasuke? — zapytał cicho, kiedy zimny nos przytknął się do jego skóry. Mężczyzna przestał go całować. Teraz tylko wciskał nos w znalezione przez siebie zgłębienie, a jego przyśpieszony oddech powoli się wyrównywał. Jego własny po chwili również się uspokoił. Serce wracało do prawidłowego rytmu, a myśli zaczynały stawać się jakby bardziej klarowne.
Trwali przez chwilę w ciasnym uścisku. Bez słowa.
Aż w końcu Sasuke uniósł głowę i spojrzał prosto w niebieskie tęczówki z determinacją i zaciętością.
— Nigdy więcej — wyszeptał w końcu, przytykając czoło do jego czoła. Przenosząc ręce z pasa Naruto na jego włosy, gdzie palce mężczyzny wplątały się w blond kosmyki. Naruto wpatrywał się w jego oczy jak zahipnotyzowany, nie będąc w stanie, nie chcąc nawet, odwrócić spojrzenia. — Nigdy więcej… — jego głos był cichy, aczkolwiek stanowczy. — Nie proś mnie. Nie o to. Po prostu nie.
I mimo że Sasuke w słowach nie sprecyzował o co dokładnie Naruto miałby nie prosić, to Uzumaki wiedział o co chodzi. Po ostatnich wydarzeniach, kiedy ujrzał strach w tych ciemnych oczach, zrozumiał, że Sasuke nie będzie zdolny go zabić, nawet jeżeli to miałoby być jedyne, co mogliby zrobić, aby powstrzymać lisa. Z jednej strony się temu nie dziwił, bo przecież on sam, gdyby sytuacja była odwrotna, gdyby to Uchiha wymagał od niego skończenia jego życia to przecież… jak mógłby? Nawet jeżeli byłoby to jedynym rozwiązaniem? Nie potrafiłby. Nawet nie chciał sobie wyobrażać, że znajduje się w sytuacji, w której musiałby rozważać takie działania. Więc… skoro on sam nie umiałby dokonać takiego czynu, to jakim prawem wymagał go od Uchihy?
Byli shinobi. Powinni robić wszystko dla dobra wioski, nawet jeżeli tym wszystkim było zabicie towarzysza. Byli shinobi. A jednak kiedy w grę wchodziły uczucia wypełnianie powinności nie przychodziło tak łatwo jak powinno.
Naruto nie odpowiedział na wypowiedziane przez mężczyznę słowa, a jego milczenie Sasuke najwyraźniej wziął za swojego rodzaju zgodę. Westchnął, kiedy głowa Sasuke ponownie ulokowała się na jego ramieniu. Ręce samoistnie zacisnęły się mocniej na plecach drugiego mężczyzny.
Stali, w ciszy.
Z dala od problemów, z dala od wszelkiej wrogości, od niełatwych decyzji. Z dala od wszystkiego. W tej chwili byli tylko oni dwaj, w małym, ciasnym korytarzu, otoczeni milczeniem i swoim wzajemnym ciepłem.
— Sasuke, ja… — Naruto chciał coś powiedzieć tknięty nagłym nastrojem całej tej sytuacji. Coś, co pasowałoby do tej chwili, w której świat dla nich nie istniał. Coś, co ewidentnie byłoby na miejscu właśnie w tym momencie. — Ja… — zająknął się, bo zupełnie… nie miał pojęcia jakich słów użyć. — Ja… ci… — odetchnął, milknąc na chwilę. Coś… coś… co? — Cieszę się, że jesteś. — Dokończył, spychając w głąb świadomości myśl, że to niezupełnie to, co powinno paść, mimo że nawet nie miał najmniejszego pojęcia, jakie inne słowa miałyby wyjść z jego ust.

***

Tego dnia nie było pytań.
Tego dnia, chociaż jeszcze przez te kilka godzin, nie było pytań, nie było świata, nie było zwariowanego lisa, ani jego dzikich planów. Nie było problemów i negatywnych emocji. Nie było nic, oprócz ich dwójki, ciasno objętej na futonie, leżącej bez słowa.
Dopiero w brzasku kolejnego poranka, kiedy myśli jako tako ustabilizowały się w głowie, Naruto chciał poznać odpowiedzi na kilka istotnych kwestii. Mimo że niechętnie powracał wspomnieniami do lisich szachrajstw, to były rzeczy które musiał wiedzieć.
Obudził się wcześnie, wysunął z oplatających go kończyn i udał się do kuchni, gdzie w zamyśleniu przygotował dwie kawy. Siedział przy blacie, wpatrując się w ciemny napój, kiedy Sasuke również zawitał do pomieszczenia i bez słowa usiadł po drugiej stronie stołu.
Przez chwilę siedzieli, tylko delektując się poranną kawą. Myślami Naruto był przy wydarzeniach z wczoraj. Przy ostatnim ataku lisa i tym co się działo. Nie, żeby jego wspomnienia były jakoś szczególnie wyraźne — chyba że bólu, chociaż te akurat bardzo usilnie starał się zepchnąć na inny plan — ale kilka kwestii wyraźnie go nurtowało.
Bo pomijając jego własną niezdolność zareagowania na lisi atak (której swoją drogą kompletnie w tej chwili nie rozumiał) dlaczego Sasuke zwlekał tak długo z użyciem sharingana? Dlaczego Tsunade, z tego co Uzumaki pamiętał, wręcz zabroniła mężczyźnie używania swojej mocy? Dlaczego próbowała — raczej nieskutecznie — używać innych metod, skoro oczy Uchihy potrafiły uciszyć lisa?
— Dlaczego? — wypowiedział w końcu na głos, dopiero po pytającym spojrzeniu Sasuke odkrywając, że nie rozwinął pytania. — Dlaczego nie użyłeś sharingana?
Uchiha milczał przez chwilę, a po jego minie nie dało się wywnioskować niczego. Mimo tego Naruto widział, po prostu widział, jak trybiki dzwonią w głowie mężczyzny, kiedy najwyraźniej usiłuje znaleźć sposób, żeby wymigać się od odpowiedzi. Dlaczego? Co było powodem, że nie chciał mu wyjawić prawdy?
— Co masz…
— Och, nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi — sapnął. — Dlaczego nie użyłeś go, zanim lis nie rozszalał się na dobre?
— To nie jest istotne.
— Nie? — parsknął bez wesołości. — Skoro nie, to możesz mi powiedzieć chyba?
Mężczyzna odpowiedział mu milczeniem. Przez dłuższą chwilę Naruto wbijał w niego ponaglający wzrok.
— W porządku — skapitulował w końcu. Przecież próby wyduszenia jakichkolwiek informacji od Uchihy były bezcelowe, kiedy ten postanowił nabierać wody w usta. — Ale i tak się w końcu dowiem — skwitował, sięgając zaraz po swoją kawę, spod przymrużonych powiek obserwując drugiego mężczyznę.
Sasuke nie zareagował.
A Naruto nawet nie podejrzewał, że bardzo szybko okaże się, że ma racje z tym swoim dowiadywaniem się.