Dooobra, nie ma to tamto, wrzucam zanim się rozmyślę. Oczywiście miała to być część trzecia i ostatnia, noale zanim skończę miną pewnie wieki (i chyba i tak już minęły), więc wrzucam jej fragment numer uno, coby nie zapomnieć, że powinnam poniższe opo kiedyś dokończyć x).
Dziękuję za komentarze! :")
3. Upolować (cz. I)
Mimo wszystko Sasuke Uchiha nie
był cierpliwym człowiekiem. Chociaż, to właściwie było zależne od danej
sytuacji. W końcu, był shinobi. Pieklenie dobrym shinobi, trzeba zaznaczyć, i
podczas niektórych misji wykazywał się nie lada opanowaniem. Jednak jeżeli chodzi o kwestie bardziej...
życiowe, Sasuke wykazywał się pewnym brakiem tejże cechy.
Naruto jęknął głucho, kiedy jego
plecy boleśnie uderzyły o konar drzewa. W niebieskich tęczówkach pojawiło się
zaskoczenie, które zaraz zostało zastąpione iskierkami złości. Zaraz potem pięść
Uzumakiego wystartowała w kierunku Uchihowego nosa. Jednak tym razem Sasuke nie
dał się zaskoczyć i skutecznie zablokował cios. Wyraz mściwej satysfakcji
zagościł na jego twarzy, kiedy to nachylał się nad bezradnym Naruto.
Wczesnym rankiem wyruszyli z
Konohy i aktualnie zbliżali się do granic kraju. To właśnie ten moment Sasuke
wybrał na rozstrzygnięcie wszystkich niedomówień między nimi.
– Więc? – zapytał, czujnie
wpatrując się w twarz partnera.
– Co? – odpowiedział Naruto
butnie. Jednak po chwili wrogiego wpatrywania się w twarz Sasuke spuścił wzrok,
wbijając go w ziemię.
– Mieliśmy porozmawiać –
zaznaczył Sasuke dobitnym tonem. Widząc jednak, że jego towarzysz najwyraźniej
nie ma ochoty na udzielenie jakiejkolwiek odpowiedzi, kontynuował:
– Obserwowałem cię uważnie od
dłuższego czasu.
– Nie dało się nie zauważyć –
parsknął Uzumaki.
Oczy Uchihy zwęziły się
niebezpiecznie. Sapnął gniewnie pod nosem i stanowczym gestem chwycił Naruto za
podbródek zmuszając, aby blondyn na niego spojrzał.
– Co się z tobą... – przerwał
gwałtownie. Niebieskie tęczówki błyszczały gamą emocji. Sasuke zmarszczył brwi.
Uporczywa myśl, ta sama, która
zakołatała mu w głowie, podczas obserwowania Naruto w restauracji,
uderzyła go ze zdwojoną siłą. Czy to możliwe, że Uzumaki po prostu się w nim...
– Nie – stwierdził, z niejakim
rozbawieniem. – Naruto, ty...
– Nie chciałem tego, okej? –
przerwał mu Uzumaki głosem tylko nieco głośniejszym od szeptu.
Uchiha zamarł. Nie. To nie możliwe.
Naruto odepchnął lekko Sasuke od siebie,
zmuszając go tym samym, żeby go puścił. Jednak nie uciekał. Właściwie nie
zrobił nic, poza opatuleniem się rękoma i skuleniem ramion, jakby w geście
poddania. Oczy jednak, pełne niepewności, wciąż były wbite w twarz Uchihy.
– Ja... – zaczął Uzumaki po
chwili, biorąc wcześniej ciężki oddech. – Walczyłem z tym. Nie chciałem. To
przecież byłby tylko problem. Ale mimo wszystko, po prostu, stało się i nie
miałem na to wpływu, rozumiesz? – mówił, a z każdym słowem jego głos stawał się
coraz cichszy. – I z dnia na dzień... jest coraz gorzej Sasuke. Próbowałem się
od ciebie odizolować, ale i tak... – odchrząknął. Jego spojrzenie stało się
jeszcze bardziej bezradne. – I tak o
tobie myślałem – dokończył szeptem.
Sasuke stał, jakby sparaliżowany
jego słowami. Nie wiedział, jak powinien zareagować. Setki myśli przewijały się
przez jego głowę, w czego efekcie nie był w stanie jakkolwiek zareagować. I
najwyraźniej zwlekał za długo ze swoim ruchem, bo nagle Naruto, najwyraźniej
zawiedzony zachowaniem Sasuke, znowu
przypominał to przerażone zwierzątko, które właśnie szykuje się do ucieczki.
Delikatne cofnięcie stopy, przygryzienie wargi i czujny wzrok dyskretnie
poszukujący dogodnej drogi ewakuacyjnej.
– Nie chciałem – powtórzył
Naruto przez ściśnięte gardło. Jednak zanim zdołał wykonać chociażby jeden krok
mający na celu oddalenie się od Uchihy, kunai z wybuchającą notką zawisł na
drzewie tuż nad jego głową.
Sasuke zaklął. Chwycił
Uzumakiego za uniform i pociągnął w dół, tak, że obaj niezgrabnie wylądowali na
ziemi.
– Jesteś cały? – zapytał Uchiha,
uaktywniając sharingan i uważnym
spojrzeniem lustrując okolicę.
– Tak – doszedł do jego uszu
nieco rozedrgany głos Naruto. Sasuke zerknął na niego przelotnie. Uzumaki wziął
głębszy oddech.– Spadamy stąd – rzucił, już pewnym głosem.
***
Grupa przeciwników zaatakowała
ich chwilę po akcji z wybuchającą notką. Była to zgraja pięciu, czy też sześciu
nie za bardzo doświadczonych shinobi wioski dźwięku, których Naruto zgrabnie
powalił rasenganem .
Przy jednym z nich, tym, który
wydawał się być najbardziej przytomny ze wszystkich, Sasuke przyklęknął i
złapał go za poły uniformowej kamizelki. Mocnym szarpnięciem zmusił
nieznajomego shinobi, aby na niego spojrzał.
– Co kombinuje Orochimaru? –
warknął, a w jego wolnej ręce błysnął kunai, który niemalże natychmiast znalazł
się pod szyją wrogiego ninja. Mężczyzna beznamiętnym spojrzeniem zmierzył
ostrze. Zanim odpowiedział, na jego twarzy pojawił się krzywy grymas. – Gadaj!
W ramach odpowiedzi mężczyzna
zaśmiał się chrapliwie.
– Naprawdę sądziłeś, że ci
odpowie? – zapytał Naruto, który w międzyczasie cofnął pieczęć przywołującą
klony, które wcześniej wysłał na zwiady. – Zwiążmy ich. Musisz coś zobaczyć.
W głosie blondyna Sasuke słyszał
powagę, o którą nigdy by go nie podejrzewał.
***
Sasuke leżał płasko na ziemi,
dyskretnie wyglądając za małego nasypu ziemi i uważnym spojrzeniem
prześlizgiwał po grupach wrogich shinobi. Był ich... cały ogrom. Jakim cudem
Orochimaru zdołał zebrać taką potęgę ludzi?
– Sojusze z pomniejszymi
wioskami – odpowiedział sam sobie pod nosem, obserwując znaki na opaskach
niektórych mężczyzn.
– Yhm. – Do jego uszu doszedł
przytłumiony głos Naruto. Sasuke zerknął na towarzysza, który, tuż obok,
również przylegał płasko do podłoża i obserwował sytuacje. To... było
fascynujące.
"To" czyli kolejna
przyjęta przez Naruto postura, dzięki której mężczyzna nie ujawniał światu
swoich prawdziwych emocji. Z zewnątrz Uzumaki wyglądał na całkowicie
opanowanego. Profesjonalistę, który właśnie idealnie spełnia powierzoną mu
przez Hokagę misję. Sasuke nie miał
sposobności przyglądać mu się za długo.
Ponownie zostali zaatakowani.
***
Było źle. Sasuke z sekundy na
sekundę zdawał sobie coraz bardziej sprawę z tego, że ich pozycja w tej walce
była przegrana. I to wcale nie chodziło o umiejętności. Co to, to nie. Po
prostu przeciwnik miał znaczną przewagę liczebną i to powoli skutkowało tym, że
Uchiha i Uzumaki coraz bardziej opadali z sił.
Chociaż... nie. Nie chodziło o
to, że ich była tylko dwójka, a wrogów cała masa. Po prostu... oboje nie
potrafili skupić się na walce. Sasuke nie wiedział, co takiego chodziło po
głowie Naruto, ale on sam dosyć często spoglądał podczas walki nerwowo na
blondyna. Był rozproszony. Przez wcześniejszą rozmowę nie potrafił myśleć
racjonalnie i przez to aktualne odbywana walka nie szła mu najlepiej. I
najwyraźniej Uzumaki miał podobny problem, bo wcale nie wyglądał na mniej
zmęczonego niż Uchiha. Że też od razu się nie ulotnili, tylko bohatersko
postanowili skopać wpierw kilka tyłków... Teraz, kiedy powoli opadali z sił,
wizja szybkiego zdezerterowania zdawała się być coraz mniej możliwa do wykonania.
Sasuke zdawał sobie sprawę z tego, że jeżeli
zaraz czegoś nie wykombinują, to ich misja może mieć skutki tragiczne. Dysząc
ciężko rozejrzał się uważnym spojrzeniem wokół siebie. Byli otoczeni. Tuż za
jego plecami, obrócony twarzą do wrogich shinobi stał Naruto. W tej sytuacji Sasuke
nie był w stanie określić, czy Uzumakiemu nic nie jest. Wśród tylu przeciwników
łatwo było oberwać czymś ostrym, a Sasuke miał wrażenie, że oddech jego kompana
był bardziej nierówny niż powinien. I najwyraźniej coś mu rzęziło w płucach.
Kakashi po prostu by im łby
pourywał, gdyby wiedział, że przez sprawy osobiste zgarniają właśnie łomot
życia. A Tsunade i Sakura zapewniłyby mu odpowiedni doping.
Trzeba stąd spadać, pomyślał Sasuke. A Naruto najwyraźniej wpadł na
ten sam pomysł, bo chwilę później doskoczył do niego, chwycił pod pachę i przez
zaciśnięte zęby wysyczał jakąś formułkę. Zniknęli.
***
Sasuke syknął, kiedy wpadł na
skalną ścianę. Zaraz jednak oparł się o nią ciężko, próbując wyrównać oddech. Naruto
przeniósł ich do jakiejś nieznanej mu jaskini jedną ze swoich dziwacznych
technik.
– Starość – sarknął, próbując na
coś zwalić swój żałosny stan.
– Ta... Tak... – padła cicha
odpowiedź ze strony Uzumakiego, który stał nieopodal zgięty w pół, jedną ręką
przyciskał do swojego boku, zaś drugą podpierał się skał. Zapadła chwilowa
cisza, w której każdy z nich próbował poukładać swoje myśli.
Sasuke w końcu zaczerpnął więcej
powietrza i wypuścił je powoli. Zerknął na swojego kompana. I coś w postawie
Naruto wyraźnie zaalarmowało Uchihe.
– W porządku? – zapytał z lekkim
niepokojem. On sam poczuł się znacznie lepiej, kiedy w końcu dezaktywował
sharingana i nie musiał martwić się tym, że ktoś go zaraz spróbuje
przedziurawić kunaiem w kilku dosyć istotnych miejscach.
Uzumaki nie odpowiedział. Ale
nawet pomimo dzielącej ich odległości Sasuke wyraźnie widział, że mężczyzna
drży.
– Naruto? – Uchiha odczuwał
coraz większy niepokój. Oderwał się od ściany, jednak zanim wykonał chociażby
dwa kroki w kierunku Uzumakiego, ten jęknął i padł na ziemię. – NARUTO!