wtorek, 29 października 2013

Upolować lisa

Dooobra, nie ma to tamto, wrzucam zanim się rozmyślę. Oczywiście miała to być część trzecia i ostatnia, noale zanim skończę miną pewnie wieki (i chyba i tak już minęły), więc wrzucam jej fragment numer uno, coby nie zapomnieć, że powinnam poniższe opo kiedyś dokończyć x). 
Dziękuję za komentarze! :") 

3. Upolować (cz. I) 

                Mimo wszystko Sasuke Uchiha nie był cierpliwym człowiekiem. Chociaż, to właściwie było zależne od danej sytuacji. W końcu, był shinobi. Pieklenie dobrym shinobi, trzeba zaznaczyć, i podczas niektórych misji wykazywał się nie lada opanowaniem.  Jednak jeżeli chodzi o kwestie bardziej... życiowe, Sasuke wykazywał się pewnym brakiem tejże cechy.
                Naruto jęknął głucho, kiedy jego plecy boleśnie uderzyły o konar drzewa. W niebieskich tęczówkach pojawiło się zaskoczenie, które zaraz zostało zastąpione iskierkami złości. Zaraz potem pięść Uzumakiego wystartowała w kierunku Uchihowego nosa. Jednak tym razem Sasuke nie dał się zaskoczyć i skutecznie zablokował cios. Wyraz mściwej satysfakcji zagościł na jego twarzy, kiedy to nachylał się nad bezradnym Naruto.
                Wczesnym rankiem wyruszyli z Konohy i aktualnie zbliżali się do granic kraju. To właśnie ten moment Sasuke wybrał na rozstrzygnięcie wszystkich niedomówień między nimi.
                – Więc? – zapytał, czujnie wpatrując się w twarz partnera.
                – Co? – odpowiedział Naruto butnie. Jednak po chwili wrogiego wpatrywania się w twarz Sasuke spuścił wzrok, wbijając go w ziemię.
                – Mieliśmy porozmawiać – zaznaczył Sasuke dobitnym tonem. Widząc jednak, że jego towarzysz najwyraźniej nie ma ochoty na udzielenie jakiejkolwiek odpowiedzi, kontynuował:
                – Obserwowałem cię uważnie od dłuższego czasu.
                – Nie dało się nie zauważyć – parsknął Uzumaki.
                Oczy Uchihy zwęziły się niebezpiecznie. Sapnął gniewnie pod nosem i stanowczym gestem chwycił Naruto za podbródek zmuszając, aby blondyn na niego spojrzał.
                – Co się z tobą... – przerwał gwałtownie. Niebieskie tęczówki błyszczały gamą emocji. Sasuke zmarszczył brwi. Uporczywa myśl, ta sama, która  zakołatała mu w głowie, podczas obserwowania Naruto w restauracji, uderzyła go ze zdwojoną siłą. Czy to możliwe, że Uzumaki po prostu się w nim...
                – Nie – stwierdził, z niejakim rozbawieniem. – Naruto, ty...
                – Nie chciałem tego, okej? – przerwał mu Uzumaki głosem tylko nieco głośniejszym od szeptu.
                Uchiha zamarł. Nie. To nie możliwe. 
                 Naruto odepchnął lekko Sasuke od siebie, zmuszając go tym samym, żeby go puścił. Jednak nie uciekał. Właściwie nie zrobił nic, poza opatuleniem się rękoma i skuleniem ramion, jakby w geście poddania. Oczy jednak, pełne niepewności, wciąż były wbite w twarz Uchihy.
                – Ja... – zaczął Uzumaki po chwili, biorąc wcześniej ciężki oddech. – Walczyłem z tym. Nie chciałem. To przecież byłby tylko problem. Ale mimo wszystko, po prostu, stało się i nie miałem na to wpływu, rozumiesz? – mówił, a z każdym słowem jego głos stawał się coraz cichszy. – I z dnia na dzień... jest coraz gorzej Sasuke. Próbowałem się od ciebie odizolować, ale i tak... – odchrząknął. Jego spojrzenie stało się jeszcze bardziej bezradne.  – I tak o tobie myślałem – dokończył szeptem.
                Sasuke stał, jakby sparaliżowany jego słowami. Nie wiedział, jak powinien zareagować. Setki myśli przewijały się przez jego głowę, w czego efekcie nie był w stanie jakkolwiek zareagować. I najwyraźniej zwlekał za długo ze swoim ruchem, bo nagle Naruto, najwyraźniej zawiedzony zachowaniem Sasuke,  znowu przypominał to przerażone zwierzątko, które właśnie szykuje się do ucieczki. Delikatne cofnięcie stopy, przygryzienie wargi i czujny wzrok dyskretnie poszukujący dogodnej drogi ewakuacyjnej.
                – Nie chciałem – powtórzył Naruto przez ściśnięte gardło. Jednak zanim zdołał wykonać chociażby jeden krok mający na celu oddalenie się od Uchihy, kunai z wybuchającą notką zawisł na drzewie tuż nad jego głową.
                Sasuke zaklął. Chwycił Uzumakiego za uniform i pociągnął w dół, tak, że obaj niezgrabnie wylądowali na ziemi.
                – Jesteś cały? – zapytał Uchiha, uaktywniając sharingan i uważnym  spojrzeniem lustrując okolicę.
                – Tak – doszedł do jego uszu nieco rozedrgany głos Naruto. Sasuke zerknął na niego przelotnie. Uzumaki wziął głębszy oddech.– Spadamy stąd – rzucił, już pewnym głosem.

***

                Grupa przeciwników zaatakowała ich chwilę po akcji z wybuchającą notką. Była to zgraja pięciu, czy też sześciu nie za bardzo doświadczonych shinobi wioski dźwięku, których Naruto zgrabnie powalił rasenganem .
                Przy jednym z nich, tym, który wydawał się być najbardziej przytomny ze wszystkich, Sasuke przyklęknął i złapał go za poły uniformowej kamizelki. Mocnym szarpnięciem zmusił nieznajomego shinobi, aby na niego spojrzał.
                – Co kombinuje Orochimaru? – warknął, a w jego wolnej ręce błysnął kunai, który niemalże natychmiast znalazł się pod szyją wrogiego ninja. Mężczyzna beznamiętnym spojrzeniem zmierzył ostrze. Zanim odpowiedział, na jego twarzy pojawił się krzywy grymas. – Gadaj!
                W ramach odpowiedzi mężczyzna zaśmiał się chrapliwie.
                – Naprawdę sądziłeś, że ci odpowie? – zapytał Naruto, który w międzyczasie cofnął pieczęć przywołującą klony, które wcześniej wysłał na zwiady. – Zwiążmy ich. Musisz coś zobaczyć.
                W głosie blondyna Sasuke słyszał powagę, o którą nigdy by go nie podejrzewał.

***

                Sasuke leżał płasko na ziemi, dyskretnie wyglądając za małego nasypu ziemi i uważnym spojrzeniem prześlizgiwał po grupach wrogich shinobi. Był ich... cały ogrom. Jakim cudem Orochimaru zdołał zebrać taką potęgę ludzi?
                – Sojusze z pomniejszymi wioskami – odpowiedział sam sobie pod nosem, obserwując znaki na opaskach niektórych mężczyzn.
                – Yhm. – Do jego uszu doszedł przytłumiony głos Naruto. Sasuke zerknął na towarzysza, który, tuż obok, również przylegał płasko do podłoża i obserwował sytuacje. To... było fascynujące.
                "To" czyli kolejna przyjęta przez Naruto postura, dzięki której mężczyzna nie ujawniał światu swoich prawdziwych emocji. Z zewnątrz Uzumaki wyglądał na całkowicie opanowanego. Profesjonalistę, który właśnie idealnie spełnia powierzoną mu przez Hokagę misję.  Sasuke nie miał sposobności przyglądać mu się za długo.
                Ponownie zostali zaatakowani. 
               
***

                Było źle. Sasuke z sekundy na sekundę zdawał sobie coraz bardziej sprawę z tego, że ich pozycja w tej walce była przegrana. I to wcale nie chodziło o umiejętności. Co to, to nie. Po prostu przeciwnik miał znaczną przewagę liczebną i to powoli skutkowało tym, że Uchiha i Uzumaki coraz bardziej opadali z sił.
                Chociaż... nie. Nie chodziło o to, że ich była tylko dwójka, a wrogów cała masa. Po prostu... oboje nie potrafili skupić się na walce. Sasuke nie wiedział, co takiego chodziło po głowie Naruto, ale on sam dosyć często spoglądał podczas walki nerwowo na blondyna. Był rozproszony. Przez wcześniejszą rozmowę nie potrafił myśleć racjonalnie i przez to aktualne odbywana walka nie szła mu najlepiej. I najwyraźniej Uzumaki miał podobny problem, bo wcale nie wyglądał na mniej zmęczonego niż Uchiha. Że też od razu się nie ulotnili, tylko bohatersko postanowili skopać wpierw kilka tyłków... Teraz, kiedy powoli opadali z sił, wizja szybkiego zdezerterowania zdawała się być coraz  mniej możliwa do wykonania.
                 Sasuke zdawał sobie sprawę z tego, że jeżeli zaraz czegoś nie wykombinują, to ich misja może mieć skutki tragiczne. Dysząc ciężko rozejrzał się uważnym spojrzeniem wokół siebie. Byli otoczeni. Tuż za jego plecami, obrócony twarzą do wrogich shinobi stał Naruto. W tej sytuacji Sasuke nie był w stanie określić, czy Uzumakiemu nic nie jest. Wśród tylu przeciwników łatwo było oberwać czymś ostrym, a Sasuke miał wrażenie, że oddech jego kompana był bardziej nierówny niż powinien. I najwyraźniej coś mu rzęziło w płucach.
                Kakashi po prostu by im łby pourywał, gdyby wiedział, że przez sprawy osobiste zgarniają właśnie łomot życia. A Tsunade i Sakura zapewniłyby mu odpowiedni doping.
                Trzeba stąd spadać, pomyślał Sasuke. A Naruto najwyraźniej wpadł na ten sam pomysł, bo chwilę później doskoczył do niego, chwycił pod pachę i przez zaciśnięte zęby wysyczał jakąś formułkę. Zniknęli.  

***

                Sasuke syknął, kiedy wpadł na skalną ścianę. Zaraz jednak oparł się o nią ciężko, próbując wyrównać oddech. Naruto przeniósł ich do jakiejś nieznanej mu jaskini jedną ze swoich dziwacznych technik.
                – Starość – sarknął, próbując na coś zwalić swój żałosny stan.
                – Ta... Tak... – padła cicha odpowiedź ze strony Uzumakiego, który stał nieopodal zgięty w pół, jedną ręką przyciskał do swojego boku, zaś drugą podpierał się skał. Zapadła chwilowa cisza, w której każdy z nich próbował poukładać swoje myśli.
                Sasuke w końcu zaczerpnął więcej powietrza i wypuścił je powoli. Zerknął na swojego kompana. I coś w postawie Naruto wyraźnie zaalarmowało Uchihe.
                – W porządku? – zapytał z lekkim niepokojem. On sam poczuł się znacznie lepiej, kiedy w końcu dezaktywował sharingana i nie musiał martwić się tym, że ktoś go zaraz spróbuje przedziurawić kunaiem w kilku dosyć istotnych miejscach.
                Uzumaki nie odpowiedział. Ale nawet pomimo dzielącej ich odległości Sasuke wyraźnie widział, że mężczyzna drży.
                – Naruto? – Uchiha odczuwał coraz większy niepokój. Oderwał się od ściany, jednak zanim wykonał chociażby dwa kroki w kierunku Uzumakiego, ten jęknął i padł na ziemię. – NARUTO!





sobota, 12 października 2013

W ten jeden dzień

Tytuł: W ten jeden dzień
Ostrzeżenie: Uwaga, pojawia się przekleństwo! xD
Uwagi: Tekst powstał w ramach forumowego eventu jesiennego. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO NARUTO
Betowały:  Ski i Pico :"D Dziękuję :D.

Dziękuję za komentarze pod wcześniejszymi postami :3
No, to tyle. Zapraszam do czytania :"D.

   Naruto był osobą, która potrafiła stosunkowo łatwo otwarcie mówić o swoich uczuciach i która zazwyczaj nie maskowała swoich emocji. O tym wiedzieli wszyscy. Tak samo jak o tym, że ze swoim partnerem związał się na zasadzie „przeciwieństwa się przyciągają”. Bo Sasuke Uchiha, w przeciwieństwie do swojego chłopaka był skryty i dosyć ciężko było rozszyfrować, co akurat ma na myśli. Jednak ich związek trwał w najlepsze już długie miesiące i nic nie wskazywało na to, że miałby się rozpaść.  Nawet, jeżeli czasami z ich mieszkania dochodziły odgłosy kłótni i trzask tłukących się naczyń.
   O tak, Naruto potrafił doprowadzić Sasuke do szewskiej pasji. Zresztą tak samo, jak Uchiha jego. Jednak to były tylko drobne urozmaicenia ich nieco pokręconego związku.
   Uzumaki kochał swojego chłopaka. Za poranne pobudki, kiedy to Sasuke niemalże siłą zwlekał go z łóżka, aby po chwili przygotować im wspólne śniadanie. Za wszystkie dogryzki, podczas których na twarzy Uchihy pojawiał się ten szczególny cyniczny wyraz twarzy. Za spontaniczne całusy, za to, że mógł mu ufać w każdej kwestii i za wszelkie inne drobnostki, których doświadczał będąc z Sasuke. I miał pewność, że czarnowłosy, skryty mężczyzna również go kocha. No… przynajmniej zazwyczaj miał pewność.
   I właśnie to „zazwyczaj” strasznie uczepiło się Uzumakiego dnia dziewiątego października. Bo oto wtedy, jak to w związkach bywa, dopadły go pewnego rodzaju wątpliwości. Jak to Naruto miał w zwyczaju, bardzo szybko spróbował je rozwiązać. A z racji tego, że właśnie leżał na kanapie przed telewizorem wciśnięty w ramiona Sasuke, to miał do tego odpowiednią sposobność.
   - Sasuke? – zaczął przymilnym tonem, nie odrywając wzroku od ekranu.
   - Hm?
   - Kochasz mnie? – zapytał Uzumaki swobodnym tonem.
   Poczuł jak Uchiha spina się momentalnie. Zawsze tak było. Naruto już w sumie nie raz zadawał Sasuke to pytanie i nigdy nie uzyskał twierdzącej odpowiedzi. Negatywnej w sumie też nie. Zazwyczaj był zbywany poprzez zmianę tematu, lub po prostu jakieś wyjątkowo kreatywne wyzwisko.
   - Co cię tak wzięło, młocie? – Dotarło do uszu Uzumakiego po dłuższej chwili milczenia. Naruto powstrzymał się od cichego westchnięcia. Czy to tak trudno powiedzieć te cholerne „tak”? Przecież nie wymagał cudów.
   Życie z Sasuke nauczyło go pewnych kwestii. Chociażby tego, że czasami swojego chłopaka musiał w odpowiedni sposób zmotywować. I taką motywację, i w sumie okazję do wyznań, Naruto miał zamiar mu stworzyć.
   - Mam jutro urodziny…
   - Co ty nie powiesz? Może i bym o tym zapomniał, gdybyś nie przypominał o jutrzejszym dniu średnio raz dziennie. Od miesiąca. – W tonie Sasuke dało się słyszeć lekkie rozdrażnienie.
   - Widzisz, jaki jestem wspaniałomyślny? Dbam o twoje interesy. Nie chciałbyś przecież sprawić mi przykrości, zapominając o moim święcie, nie? To by się mogło skończyć długim brakiem seksu.
   - Z nas dwóch, to akurat ty cechujesz się pewnym niewyżyciem…
   - Szczegóły. – Naruto wzruszył ramionami. – Wracając jednak do tematu, jutro są moje urodziny i wiem co bym chciał dostać najbardziej na świecie, wiesz?
   - Nie. Jeszcze tydzień temu był to samochód. Przedwczoraj marzyłeś o nowym komputerze. A dzisiaj rano prosiłeś o wycieczkę do Hiszpanii. Prosiłbym cię nawet, żebyś się zdecydował, ale i tak nas nie stać aktualnie na żadną z tych rzeczy.
   - Sasukeee – jęknął Naruto, wyciągając ręce nad głowę, tylko po to, żeby po chwili umieścić je na ramionach Uchihi i opleść nimi jego kark. – To takie materialne wszystko jest! A ja chcę coś innego, coś specjalnego! Coś, co nic nie kosztuje w sumie! Znaczy, gratisowo oczywiście, bo ten samochód to w sumie nie jest taki…
   - Nie. Nie kupię ci samochodu.
   - Dlaczego?
   - Bo nie mamy pieniędzy. Zresztą, nie masz prawka.
   - No i? Przecież ty byś mnie wszędzie woził -  stwierdził Naruto, okręcając się do Sasuke przodem, tak, że nogami oplótł chłopaka w pasie, a podbródek oparł na jego ramieniu. – A podobno seks w samochodzie jest…
   Sasuke prychnął wyraźnie rozbawiony, przerywając tym samym jego wypowiedź. Jego ręce zaczęły delikatnie głaskać plecy Uzumakiego.
   - Mówiłem, jesteś niewyżyty.
   - Oj tam. Sasuke?
   - Co?
   Naruto odsunął się, tak, żeby swobodnie móc patrzeć prosto w twarz Uchihy. Zagryzł niepewnie wargę. Jego ręce przesunęły się na ramiona Sasuke i delikatnie zacisnęły się na nich.
   - Chcężebyśpowiedziałżemniekochasz – wypalił w końcu, nie odrywając spojrzenia od oczu Sasuke. – Jutro.
   - Co? – Z twarzy Uchihy zniknęła wszelka wesołość. A Naruto wziął większy wdech i powtórzył:
   - Chciałbym, abyś jutro w ramach mojego prezentu urodzinowego powiedział mi, że mnie kochasz – powiedział powoli, próbując ukryć lekkie drganie głosu. Jakoś to życzenie powodowało, że lekko się denerwował. Najprawdopodobniej dlatego, że nie miał najmniejszego pojęcia, co zrobi Sasuke.
   A Sasuke po prostu nie odpowiedział. Z jego spojrzenia nie dało się nic wyczytać. Tylko lekkim zaciśnięciem ust dał po sobie poznać, że usłyszał to, co powiedział Naruto. A Uzumaki poczuł, jak ogarnia go przygnębienie.
   Właściwie sam nie wiedział dlaczego. Przecież to było jasne, że Sasuke nie zareaguje, tak jakby chciał tego Naruto. Tylko, że to co się działo teraz… bolało. Sekundy mijały. Uzumaki w końcu odwrócił twarz. Poczuł, że jakby chociaż jeszcze przez chwilę wpatrywał się w oczy Sasuke, to mógłby się poryczeć. Jak typowa baba.
   - Okej – odchrząknął w końcu. Puścił Sasuke i starając się na niego nie patrzeć, wstał i stanął obok. – Rozumiem.
   - Nie, Naruto…
   - W porządku. – Uzumaki uśmiechnął się w jego kierunku z przymusem. Jednak spojrzeniem wciąż omijał jego twarz. – Tylko teraz… pobędę trochę sam? Okej? – Nie czekając na odpowiedź, ruszył do sypialni.

***

   Dręczony ponurymi myślami zasnął i obudził się dopiero nad ranem. Nie wiedział nawet, czy Sasuke położył się spać przy nim na noc, gdyż druga połowa łóżka była nienagannie zasłana, a samego bruneta Naruto nie dostrzegł w pomieszczeniu.
   Wstał z łóżka i, nie będąc jeszcze do końca rozbudzonym, podreptał do salonu.
   - Sasuke? – zawołał, nie widząc bruneta w drugim pomieszczeniu. Odpowiedziała mu cisza. Jego nastrój momentalnie stał się jeszcze gorszy, niż dzień wcześniej. Rad nie rad, poszedł się ogarnąć do łazienki, mając nadzieje, że w międzyczasie Uchiha wróci do mieszkania.

***

   Do południa czas spędził na bezmyślnym wgapianiu się w telewizor. Nie miał najmniejszej ochoty na świętowanie swoich urodzin, a dodatkowo cały czas dręczyły go sprzeczne uczucia. Bo niby dobra, rozumiał, że Sasuke krępowało mówienie o tym, co czuje. Jasna sprawa, spoko. Ale, do cholery, byli ze sobą ponad rok! To chyba świadczy o tym, że łączy ich coś więcej niż łóżko! Na pewno. Chyba… Przecież chciał tylko usłyszeć dwa cholerne słowa! Czy to takie trudne je powiedzieć?
   Naruto sam nie wiedział co myśleć. Potrzebował oświadczenia, że tak, Sasuke go kocha. Może to i głupie. Może faktycznie wymagał za dużo. Może… a może ich związek po prostu nie miał sensu?
   Dźwięk przekręcanych w drzwiach kluczy wyrwał go z rozmyślań. Jednak nie ruszył się z kanapy. Wciąż wpatrywał się w ekran. I czekał.
   Po krótkiej chwili Sasuke stanął tuż obok niego.
   - Hej – rzucił cichym głosem. Gdyby nie to, że to Uchiha, Naruto określiłby ten ton jako „skruszony”.
   - Cześć – odpowiedział krótko, wciąż na niego nie patrząc. Czuł na sobie wzrok drugiego mężczyzny, ale właściwie sam nie wiedział, co miałby więcej powiedzieć.
   - Mam dla ciebie prezent. – Dotarło do uszu Naruto. W końcu rzucił Sasuke krótkie spojrzenie. W jego ręce zostało wciśnięte pudełeczko wielkości paczki zapałek obwiązane czerwoną kokardką. Zaraz potem Uchiha nachylił się i delikatnie musnął ustami jego policzek. – Wszystkiego najlepszego.
   Naruto patrzył na niego, kiedy ten się odsunął. Twarz Sasuke nie wyrażała żadnych emocji. Za to w oczach Uzumakiego pojawiły się małe iskierki złości. To on cały dzień się zamartwiał, rozmyślał, a Uchiha miał zamiar po prostu olać ich wczorajszą rozmowę? O nie.
   - I co? – warknął w końcu, widząc, że ze strony swojego chłopaka nie może liczyć na dalszą rozmowę. – To wszystko? Nie było cię pół dnia i teraz niby czego oczekujesz? Z radości, że o mnie pamiętasz mam się posikać ze szczęścia? Rozumiem, że nie masz mi nic do powiedzenia?
   - Naruto…
   - Jeżeli kolejne twoje słowa nie będą nawiązywać do wczorajszej rozmowy, to sobie odpuść – syknął, powracając spojrzeniem do ekranu telewizora. Był zły. Bardzo zły. Jednak Sasuke, nawet jeżeli to zauważył, to nic z tym nie zrobił. Z jego strony Uzumaki usłyszał tylko ciężkie westchnięcie.
   - Okej – parsknął Uzumaki. – Jak chcesz. Dziękuję bardzo za prezent. Dziękuję w sumie za wszystko. Już spełniłeś swój obowiązek na dzisiaj, jesteś wolny.
   - Co? Naruto, o co ci chodzi?
   - O nic, Sasuke – sapnął. Wciąż wpatrywał się w migający obraz. – Po prostu się zastanawiam, czy to w ogóle ma jakiś sens.
   - To, znaczy co?
   - Nasz związek. Nie ufasz mi, a ja…
   - Czekaj, co? – Uchiha przerwał mu ostrym tonem. – Coś ty znowu sobie ubzdurał? Zresztą, nieważne – warknął. – Myśl sobie co chcesz. Idę się przejść. – I ruszył w kierunku wyjścia. Po chwili Naruto usłyszał trzask drzwi. Wzdrygnął się mimowolnie.
   To nie była typowa kłótnia. Nie tak powinna się skończyć. Fakt, często skakali sobie do gardeł, ale dosyć szybko dochodzili do porozumienia. A teraz… Co to właściwie miało znaczyć? Przecież to on, nie Sasuke, powinien być teraz wściekły! Przecież to Sasuke zachowywał się jak palant! To Sasuke miał wyraźne opory przed powiedzeniem…
   Naruto opuścił wzrok na trzymane pudełko. Tknęły go lekkie wyrzuty sumienia.
   Niepewnie uchylił wieczko pudełka. I sapnął nieco zaskoczony. W środku znajdował się pendrive. W kształcie żaby. Żeby podpiąć go pod komputer, należało rozdziawić jej gumowy pyszczek. Chwycił przedmiot w dwa palce i przyjrzał mu się bliżej. Był… uroczy. Ale…
   Zerwał się nagle z kanapy. I pobiegł do sypialni po laptopa.

***

   Jak się spodziewał, na pendrive znajdował się plik. Plik z nagraniem. Kliknął w niego dwa razy. Obraz odtwarzacza do filmów po chwili rozciągnął się na cały ekran. Sapnął zaskoczony, kiedy na nim ujrzał Sasuke, który wpatrywał się prosto w niego.
   - Cześć – rozległo się z komputerowych głośników. – Jest dziesiąty października, więc: wszystkiego najlepszego. To tak na dobry początek. – Naruto tymczasem kompletnie zbaraniał. Co ten prezent miał znaczyć? – Teraz, w ramach wyjaśnień. – Sasuke odetchnął głęboko. Było widać, że szykuję się na powiedzenie czegoś, co wcale łatwo mu nie przychodzi. – Wiesz jaki jestem. W końcu, mieszkamy razem dosyć długo. – Postać z ekranku uśmiechnęła się delikatnie. – Wiesz, że… Nie jestem typem osoby, która łatwo nawiązuje kontakt z ludźmi. Wiesz, że czasami dosyć ciężko jest się ze mną dogadać. Wiesz, że ciężko jest mi mówić o pewnych rzeczach. Ale jesteś ze mną. Widzisz, mam za sobą parę nieudanych związków. Z tobą jest inaczej. Ja przede wszystkim… ufam ci, Naruto. – Sasuke przeczesał ręką włosy. Nawet na nagraniu dało się dostrzec, że był zakłopotany. – I nie chciałbym stracić tego, co jest między nami. Nie chciałbym stracić CIEBIE – zaznaczył dobitnie, uśmiechając się niepewnie. – Dlatego… Po wczorajszej rozmowie przemyślałem kilka rzeczy. Wiem, że to tylko nagranie, ale może chociaż tak uda mi się trochę załagodzić sytuację. Zresztą, w ten jeden dzień zasługujesz, żebym ci to powiedział. – Naruto wstrzymał oddech. – Kocham cię, młotku. 
   Nagranie zastopowało się. Naruto błyskawicznie przewinął je o kilka sekund.
    - Kocham cię, młotku.
   Ponownie.
   - Kocham cię. – Zatrzymał film.
   - Ożeszkurwa! – wrzasnął. W kolejnej sekundzie już wybiegał z mieszkania.

***

   Naruto biegł. Nie zważając na to, że najprawdopodobniej zaraz wychrzani się przez rozwiązane sznurówki, w ekstremalnym tempie pokonywał schody, przeskakując po dwa stopnie. Wypadł z klatki schodowej i zatrzymał się nagle.
   Nie miał najmniejszego pojęcia, gdzie mógł poleźć Sasuke. W każdym razie, nie mógł odejść daleko. Raczej.
   Myśli szaleńczo gnały po głowie Uzumakiego, podczas gdy niecierpliwie stał w miejscu, nie wiedząc, co powinien teraz zrobić. Uchiha go kochał. Jasna cholera. Nagrał mu wyznanie miłosne! Jeszcze większa jasna cholera! A on mu zarzucił brak zaufania, warczał na niego. A Sasuke go kochał. Powiedział mu to. W nagraniu. POWIEDZIAŁ!
   - Naruto?
   Uzumaki obrócił się na pięcie. Przy blokowej ścianie, tuż przy klatce schodowej stał Sasuke. I patrzył na niego ze zdziwieniem.
   - O Boże – jęknął Uzumaki z wyraźną ulgą i już po chwili wtulał się w swojego chłopaka, niemalże dusząc go w uścisku. – Przepraszam! – zawył nieco nazbyt głośno. – Tak bardzo przepraszam. Byłem chamem i prostakiem, a ty… Boże, Sasuke! Przecież to nagranie… O Boże, przepraszam! – powtórzył nieskładnie, wciskając nos w szyję Uchihy. – Jestem idiotą.
   - Jesteś – potwierdził Sasuke.
   Uzumaki zawahał się i lekko poluźnił uścisk. Jednocześnie był niezmiernie szczęśliwy, a z drugiej strony miał straszne wyrzuty sumienia.
   - Bałem się, okej? Przepraszam…
   - Ja też.
   Naruto zamrugał. Oderwał się od Uchihy, żeby móc mu spojrzeć w twarz. Jak zwykle nie dało się z niej nic wyczytać. Chociaż... jeżeli by się dobrze przyjrzeć, to w oczach mężczyzny dało się dostrzec coś na kształt ulgi. I zadowolenia.
   - Że co? – zapytał zdziwiony.
   - Przepraszam. Mimo wszystko, trochę cię rozumiem. Ale teraz, wracajmy do domu, dobra? Sąsiedzi robią sobie z nas widowisko.
   Naruto uśmiechnął się promiennie. Chwycił Sasuke za rękę, aby następnie pociągnąć go w kierunku ich mieszkania. To z pewnością będą niezapomniane urodziny.

środa, 24 lipca 2013

Drobnostki, czyli wszystko we właściwym czasie

Dawno się nic nie działo, więc, żeby nieco rozruszać bloga, wrzucam to cóś. Dziękuję za komentarze, lofciam  < 3 I zapraszam do czytania. 

Tytuł: Drobnostki, czyli wszystko we właściwym czasie 
Długość: miniatura
Gatunek: romans, obyczaj
Beta: Pico :"D Dziękuję!  
Ostrzeżenia: Wrzucone na odpowiedzialność Pico (hłehueheheh xD), przez którą to fik ten (utrapienie me osobiste) jest wystawiane dla większej publiki. I specjalnie dla wspaniałej pani bety: "mogą się jeszcze pojawić herezje interpunkcyjne, bo Pico jest ograniczona intelektualnie", lof < 3



***

– Zrywam z tobą.
Sasuke postukał niecierpliwie palcami w blat stołu. Właśnie znajdował się wraz z Naruto w ich ulubionej kawiarence, w której serwowano najlepszą kawę na świecie. A uśmiechając się ładnie do kelnerki, można było dostać czekoladowa ciasteczka, co Uzumaki skwapliwie wykorzystywał.
 – Nie rozumiem – powiedział po chwili, wgapiając się w towarzysza nieco beznamiętnym spojrzeniem. – Dlaczego? Wydawało mi się, że nasz układ jest dla ciebie korzystny.
 Naruto posłał mu wrogie spojrzenie.
 – Czy ty w ogóle słyszysz co mówisz? Układ? Korzystny? Sasuke, mówimy o związku. Naszym związku, tak dla ścisłości. Najwyraźniej nie istniejącym. Widzisz, jestem facetem, który potrzebuje nieco uczucia, a nie chorego układu. Odrobiny emocji, spontanicznych wyznań. Boże, człowieku, jakiegokolwiek dowodu, że coś do mnie czujesz, a nie traktujesz jak przedmiot do zaspokajania swoich seksualnych potrzeb. – Naruto zamilkł na chwilę. Jego głos załamał się lekko, jednak po chwili przemówił ponownie pewnym tonem  – Wiesz, właściwie sam siebie podziwiam, że aż tyle wytrzymałem. Nie wiem, może miałem nadzieję, że się zmienisz, że...
 – Seks ci nie odpowiada?
 Do uszu Uchihy dobiegło zniecierpliwione westchnięcie.
 – Nie wiem, czy to kwestia wychowania, charakteru, czy cholera wie czego, ale jesteś strasznym dupkiem, wiesz? Ale po co ja ci to mówię, taki bezuczuciowy burak jak ty i tak oleje moje słowa. – Nie czekając na odpowiedź, Naruto wstał. – Żegnaj, Sasuke. Mimo wszystko, było miło.  Ale ja nie potrafię żyć w taki sposób.
 Tak Sasuke został sam. Wyciągnął telefon, z którego po chwili wykasował notatkę o jutrzejszym spotkaniu z Naruto. Cóż... Bywa.

***

Jego związek z Naruto trwał dwa lata. I był wygodny. Chłopak, jeżeli chodziło o pewne sprawy, nie wymagał wiele. Jeżeli Sasuke zastanowiłby się bardziej nad tą kwestią, stwierdziłby w końcu, że właściwie to Naruto nie wymagał od niego... Niczego. Po prostu wystarczało mu, że od czasu, do czasu Uchiha był przy nim. A przy trybie pracy wziętego programisty, było to dla Sasuke bardzo korzystne. W końcu, nie raz zdarzało się, że z biura do domu wracał o abstrakcyjnych porach, czy też, przy większych projektach  wychodził o świcie. A o dziwo, Naruto zawsze czekał na niego ze śniadaniem, czy też kolacją. Czasami nawet podrzucał mu babeczki w porze lunchu. Właściwie, to Naruto dosyć często podrzucał mu różnego rodzaju wypieki. I jak już było wspomniane wcześniej, nie wymagał niczego w zamian.
 Sasuke spojrzał z lekkim rozdrażnieniem na wymalowaną blondynkę, z którą spotykał się od tygodnia. Nawet nie był pewien, czy dobrze pamięta jej imię. Ino? A zresztą, czy to ważne?
 – I wiesz, moja mama chciałaby cię w końcu poznać... – paplała radośnie kobieta, gładząc go delikatnie po ramieniu. Siedziała stanowczo zbyt blisko. Sasuke zmarszczył brwi.
 – Poznać? – zapytał w końcu, przerywając jej monolog. – Mam dziwne wrażenie, że oczekujesz ode mnie pewnego rodzaju zobowiązań, na które stanowczo nie mam zamiaru się zgodzić.
Kolację w restauracji skończyli w bardzo niemiłej atmosferze. W dodatku, wino, które wcześniej zamówił dziewczynie, wylądowało na jego koszuli. Co jest do cholery z tymi ludźmi nie tak, zastanawiał się Sasuke, ścierając pośpiesznie plamę. Tydzień to przecież zdecydowanie za wcześnie, żeby poznawać czyichś rodziców! Zwłaszcza, że on nigdy nie miał zamiaru pozwalać sobie na aż takie zobowiązania!
Naruto nigdy... Nagle zaprzestał pocierania chusteczką. Właśnie, Naruto nigdy niczego nie wymagał.  Naruto po prostu był.
Dlaczego w ogóle o nim myślę? Zastanowił się przez chwilę, po czym potrząsnął gwałtownie głową. Niejasno krążyło mu w myślach, że Ino miała niebieskie oczy.

***

 – Rzucił cię?
 – Yhm – mruknął, mieszając łyżeczką w kawie. Zerknął na swojego, z braku laku można nazwać, przyjaciela. Czy też, jedyną osobą, która z niezrozumiałych dla niego względów, zadawała się z nim jeszcze. – Wiesz, Shikamaru, nie chciałbym za bardzo rozwijać tego tematu...
 – Kiedy?
 – Miesiąc temu.
 Nara gwizdnął cicho pod nosem.
 – No, i tak się nieźle trzymał.
 Sasuke spojrzał na niego nieprzychylnie znad filiżanki kawy.
 – Czyli, że co? Naruto biedny, a ja ten zły? Jak już mówiłem, to on ze mną zerwał. Niby sobie na to zasłużyłem?
 – Nie wiem. A zasłużyłeś? – zapytał Shikamaru. – Zresztą, to nie pierwszy twój związek, który nie wypalił. I zazwyczaj, sam musisz przyznać, zasługiwałeś. Niby czym ten się różni od poprzednich?
Sasuke zmarszczył brwi. No właśnie? Zapytał sam siebie, wpatrując się w piaskową babeczkę podaną do kawy. Jej kuszący zapach, jakoś jednoznacznie kojarzył mu się z Uzumakim. Dlaczego wciąż mnie prześladuje?

***

Uchiha ze zgrozą spoglądał na coś zielonego. Dopiero po chwili odetchnął, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że był to portfel. Kto o zdrowych myślach kupował takie szkaradztwo? Sprawa wyjaśniła się nieco, gdy go otworzył i ze środka wypadł dokument.
 Była to karta biblioteczna. Zapisana na Uzumakigo Naruto. No tak, tylko on mógłby się pokusić na kupno portfela w kształcie ropuchy. Sasuke przyłapał się na delikatnym uśmiechu, kiedy wpatrywał się w widoczną na zdjęciu, radośnie wyszczerzoną, blond postać. Zaraz jednak się otrząsnął się z lekkiego letargu, schował dokument i odłożył portmonetkę. Nie miał teraz czasu na takie rzeczy, w końcu, za chwilę musiał wyjść do pracy.
Ale nawet kiedy wpatrywał się w ekran komputera, to przed oczami miał roześmianą postać Naruto.

***

 To zabawne, ale Sasuke nawet nie wiedział, gdzie Naruto mieszka. Jakoś nigdy nie przywiązywał to tego większej wagi. W końcu, Uzumaki był przy nim, kiedy tylko był potrzebny. W każdym razie, nie spodziewał się, że tak żywiołowa osoba mogłaby mieszkać w bloku, nie doprowadzając przy tym sąsiadów do szału. A jednak.
 Uchiha zerknął dla pewności na adres na karcie bibliotecznej, a następnie na szary, nieco podniszczony blok. Cóż. Wszystko się zgadzało. Ruszył pewnym krokiem ku klatce schodowej. Na jego szczęście, domofon był popsuty, dlatego od razu wspiął się po schodach na drugie piętro. Po chwili wahania zapukał w drzwi mieszkania oznaczonego numerem cztery. Właściwie, co ja tu robię?
 – Już idę! – dobiegł jego uszu wyraźnie damski głos. Nagle zapragnął być gdzieś indziej. Jednak, zanim zdążył pomyśleć o jakimś planie ewakuacji, drzwi otworzyły się i stanęła w nich różowowłosa kobieta. Wbiła w niego zdecydowanie za mądre zielone oczy i zapytała po chwili: – W czym mogę pomóc?
 – Szukam... – zaczął i odchrząknął. – Szukam Naruto.
 – Po co? – Ton kobiety wyraźnie wskazywał na to, że nie pała do Sasuke sympatią. Z tego Uchiha wywnioskował, że na pewno zna Uzumakiego, a ten, zapewne jej coś napomknął na jego temat.
 Właśnie, po co? Sasuke naprawdę sam chciałby to wiedzieć.
 – Ja... – zaczął niepewnie. – Nie wiem...
 – Tu go nie znajdziesz. – Przyglądała mu się przez chwilę podejrzliwie. Zaraz jednak jej oblicze nieco złagodniało. – Ale przyjdź jak już będziesz pewien, czego oczekujesz od życia.
 Kilka minut późnie Sasuke siedział nieopodal bloku na nieco podniszczonej ławce z twarzą ukrytą w dłoniach. Niby czego oczekujesz od życia, Sasuke? Zapytał złośliwy głos w jego głowie, który jakimś dziwnym trafem przypominał mu Shikamaru. Czy może raczej: kogo? Cholernie domyślny ten głos...

***

Sasuke siedział w kawiarni, tak, tej samej, w której Naruto z nim zerwał, i wyjątkowo uparcie starał się nie myśleć. Dlaczego na popołudniową kawę przylazł akurat tutaj - sam nie miał pojęcia. Niemalże z każdej strony atakowały go wspomnienia o Naruto.
 Skrzywił się. To nawet było fascynujące, że brakowało mu tego pełnego energii faceta w tych najzwyklejszych momentach życia. To przy porannej kawie, to przy kucharowaniu, które, nawiasem mówiąc, nigdy nie było atutem Sasuke, to po południowej drzemce w zaciszu własnego domu, kiedy to Naruto przysypiał tuż przy nim, a jego blond kosmyki łaskotały Sasuke w nos. To podczas lunchu, kiedy Uzumaki wparowywał znienacka do jego biura, zamykał jego laptopa, na którego, trajkocząc radośnie, kładł dwie babeczki, kradł całusa i zaraz uciekał, tłumacząc się natłokiem klientów.
 Sasuke zamarł. Właśnie zdał sobie sprawę, że był kompletnym ignorantem. Przecież on nawet nie wiedział, gdzie Naruto pracuje.
 – I jak tu się dziwić, że mnie zostawił? – mruknął do siebie.

***

 Jeżeli chodzi o pewne sprawy, to w życiu człowieka przychodzi moment, kiedy zdaje sobie sprawę z dosyć oczywistych faktów. A mimo ich oczywistości... I tak jest zdumiony swoim odkryciem. Dla Sasuke moment ten przyszedł dwa miesiące po rozstaniu z Naruto.
 – Brakuje mi go – powiedział sam do siebie z lekkim niedowierzaniem. Wpatrywał się w swoje własne lustrzane odbicie i chyba właśnie dokonywał najważniejszych odkryć swojego życia. – Chcę go odzyskać – dorzucił pewniejszym tonem.
 Tylko, że Sasuke nie za bardzo wiedział, jakby się za to zabrać.

***

 – Wyglądasz jak wrak – stwierdził Nara, siadając na kanapie tuż obok Sasuke. Uchiha nie zaszczycił go nawet spojrzeniem. Oczy swe utkwił aktualnie w telewizorze, który dudnił już od wczesnego ranka, towarzysząc mężczyźnie w ponurych rozmyślaniach. Był weekend. Kolejny weekend, w którym to Sasuke nie miał zamiaru zrobić nic produktywnego.
 – Tam są drzwi – mruknął, nie odwracając się do niego. Pogodynka w telewizji właśnie zapowiadała deszczowe popołudnie. – Idź, wyjdź przez nie, zapukaj, poczekaj chwilę i z łaski swojej, pójdź sobie.
 – To cię trafiło, Uchiha, co? No ale, w końcu, na każdego przychodzi odpowiedni czas.
 – Nie rozumiem, o co ci chodzi. Zresztą, nie powinieneś przypadkiem zajmować się swoimi własnymi sprawami?
 – Znaj łaskę pana. Znalazłem dla ciebie nieco czasu.
 I tym oto sposobem, Sasuke został wyciągnięty ze swojego domu do ludzi, których, bardziej niż zwykle, nie miał ochoty oglądać.
 – Dlaczego nie zostawisz mnie w spokoju? – zapytał w końcu zbolałym tonem przyjaciela, kiedy przemierzali wąskie uliczki. – Nie mam ochoty...
 – Nie marudź, nie będziesz siedział sam cały wieczór. Jest sobota, chodź na piwo.
 Piwo, pomyślał nieco nieprzytomnie. No tak, zupełnie o tym zapomniał, że Shikamaru za swój główny cel w życiu uważał wyciąganie wszystkich chłopaków z pracy na sobotniego browara. A zapomniał o tym jeszcze bardziej, kiedy w tłumie ludzi zauważył różową czuprynę.
 – Poczekaj chwilę – sapnął i rzucił się w pogoń za dziewczyną.

***

 – Stój! – krzyknął, zanim kobieta zniknęła za drzwiami cukierni. Zauważył, jak rzuca zaniepokojone spojrzenie w głąb małego sklepiku, zanim skupiła na nim wzrok.
 – Tak? – zapytała, wbijając w niego czujne zielone oczy.
 – Ja... – zaczął, nie wiedząc właściwie, co chciał powiedzieć. – Ja byłem...
 – Zdaję sobie sprawę z tego, kim jesteś – odpowiedziała mu kobieta, zanim zrobił z siebie całkowitego kretyna. – Sasuke Uchiha. Człowiek skała, co nie? Wyrażanie emocji chyba nie jest twoją najmocniejszą stroną.
 Ta baba mnie obraża, dotarło do niego po chwili, w której z lekkim zaskoczeniem spoglądał na jej postać.
 – Chociaż z tego co opowiadał Naruto, powinieneś być bardziej wygadany.
 – Czyli znasz Naruto? – zapytał. W tej chwili nie za bardzo obchodziło go to, co sądziła o nim kobieta. – Powiesz mi, gdzie on jest?
 – To zależy, czego od niego chcesz.
 Sasuke zmarszczył brwi. Czego chce? To nie tak... Nachylił się i wyszeptał jej coś do ucha. Kobieta zamrugała wyraźnie zaskoczona jego słowami, ale zaraz na jej twarzy wykwitł szczery uśmiech.
 – Znam – odpowiedziała w końcu. – A teraz idź mi kupić babeczki.
 – Co?
 – Pstro. Bez babeczek nie ma rozmów o Naruto. Idź. – Wskazała dłonią na cukiernię. – Poczekam.
 No to... Poszedł.

***

 – Cześć Sakura.
 Kobieta oderwała wzrok od sklepowych drzwi. Stał przy niej Nara.
 – Witaj Shikamarau – odpowiedziała pogodnie, powracając spojrzeniem do wcześniejszego punktu obserwacji.
 – I co? Myślisz, że coś z nich będzie? – zapytał mężczyzna, przeszukując swoje kieszenie. W końcu, z błyskiem tryumfu w oczach, wyciągnął z jednej pomiętą paczkę papierosów. – Co ci tam szeptał?
 Sakura uśmiechnęła się promiennie.
 – Zapytałam, czego chce od Naruto.
 – I?
 – Powiedział, że od niego nie chce w sumie nic. Że tak właściwie, to chciałby mu coś dać.
 – Co?
 – Siebie.

***

 – Dzień dobry, czym mogę... – Ciepły głos zamilkł nagle, gdy tylko oczy zapracowanego sprzedawcy spojrzały na klienta.
 – Nie chciałby pan kupić bezuczuciowego buraka? – wypalił Sasuke, zanim właściwie zdążył pomyśleć. Po chwili doszedł do wniosku, że to właściwie nawet przyjemne, działać, a nie roztkliwiać się nad szczegółami. – Mamy promocję.
 W niebieskich oczach sprzedawcy pojawiło się lekkie niezdecydowanie. Jakby sam za bardzo nie dowierzał w to co widział i słyszał, jednocześnie starając się ukryć mimowolnie pojawiający się na jego twarzy uśmiech.
 – I w ramach zapłaty przyjmujemy babeczki.
 Naruto, w końcu, parsknął śmiechem.

czwartek, 2 maja 2013

Upolować lisa


Dawno się nic nie działo, to wrzucam kwitek będący drugim rozdziałem "Upolować lisa"  kolejny będzie duuużo dłuższy :"D Dziękuję bardzo za komentarze, trochę nie ogarnęłam z odpisywaniem x) No, to wracam do graficzenia xD

2. Osaczyć

               Sasuke od zawsze obserwował Naruto niemalże przy każdej możliwej okazji. Było to swojego rodzaju zwyczajem Uchihy. Po prostu to... Lubił. Być może miało na to wpływ to, że Uzumaki już sam w sobie był osobą dosyć ciekawą, całkowicie różniącą się od innych znanych mu ludzi. Może chodziło o nieco toporną technikę "bycia", która ujawniała się nie tylko w codziennej postawie Naruto, ale i w trakcie treningów, czy też walk.
               Bo Uzumaki, mimo wyraźnego braku stylu podczas sparingów, posiadał pewne dosyć charakterystyczne zachowania, które właściwie można było przypisać tylko jemu. I wcale nie chodziło o to, że po niemalże każdej wymianie ciosów dziwacznym sposobem lądował na czworaka, wyglądając przy tym dosyć... Lisio. Cofnięty kark, wyszczerzone zęby i to specyficzne spojrzenie, po którym można było wywnioskować, że Uzumaki właśnie skupia się na zadaniu kolejnych ciosów. Co ciekawsze, takie chwile trwały zaledwie ułamki sekund, gdyż Naruto, z pozoru instynktownie, zaraz podrywał się do następnego ataku, nie dając przeciwnikowi szans na chociażby sekundę namysłu.
               Sasuke czasami zastanawiał się, czy ktoś oprócz niego widzi te drobne, ale jakże istotne dla szczegóły.
               Charakterystycznym gestem było drobne skrzywienie ust, kiedy Naruto nie potrafił odnaleźć się w danej sytuacji. Co również było natychmiast maskowane szerokim uśmiechem i mrużeniem błękitnych oczu. Właściwie, Uzumaki dosyć często mrużył oczy. Jakby próbując schować samego siebie za powiekami. Charakterystyczne również było ciche sapnięcie, niemalże niesłyszalne dla postronnego obserwatora, które miało zazwyczaj miejsce, gdy coś nie szło po myśli Uzumakiego. Oraz lekkie podrygiwanie stopą, kiedy to mężczyzna był wyraźnie podekscytowany.
               Setki drobnych zachowań, które Sasuke obserwował i zapamiętywał z niewiadomych względów.
               Uchiha zmarszczył brwi w zamyśleniu, spod przymrużonych powiek obserwując towarzystwo biesiadujące przy restauracyjnym stoliku. Naruto właśnie zerwał się z miejsca żywo gestykując, próbując najwyraźniej przekazać znajomym jakieś niezwykle istotne szczegóły z ostatnio wykonywanej misji. W tym momencie Uzumaki był dawnym sobą. Pełnym energii, głośnym i roześmianym mężczyzną. Więc... O co właściwie mogło chodzić, gdy nagle diametralnie zmieniał swoje zachowanie?
               Nagle niebieskie tęczówki spojrzały ponad tłum. Prosto w ciemne oczy Uchihy. To trwało zaledwie sekundy, ale wystarczyło, aby Sasuke zdołał dostrzec momentalnie zaciskające się usta. I... To wszystko. W następnej chwili Naruto odwrócił wzrok i zasiadł na swoim miejscu, pozwalając aby dyskusja toczyła się już bez jego udziału.
               Zmarszczka między brwiami Sasuke pogłębiła się.
               To było zdecydowanie dziwne.
               Do głowy przyszła mu pewna myśl. Parsknął wyraźnie nią rozbawiony.
               – Niemożliwe – wymamrotał do samego siebie. Zerknął na blond czuprynę. Naruto wciąż pozostawał cichy i nie udzielał się w rozmowie. Sasuke zamyślił się.
               A może jednak?
***
               – Wyleziesz w końcu patałachu, czy będziesz udawał, że mnie śledzisz, aż do mojego mieszkania, o wielki panie Uchiha?
               Sasuke właściwie się cieszył, że Naruto zauważył jego obecność. Nie, żeby Uchiha naprawdę go śledził. Chciał porozmawiać, a to, że przez jakiś czas trzymał się w pewnej odległości od Uzumakiego, było jedynie wynikiem tego, że próbował zastanowić się, jak zagadać do mężczyzny, żeby uzyskać jakieś sensowne odpowiedzi na dręczące pytania. Nie sprawiając przy okazji, że Naruto znowu mu zwieje.
               – No? – zapytał Uzumaki, kiedy Uchiha pojawił się przed nim w całej okazałości. – Chciałeś czegoś, czy łażenie za mną stało się jakimś twoim nowym, pokręconym hobby? Bo wiesz, jeżeli to drugie, to jestem zmuszony wyraźnie zażyczyć sobie, abyś pokombinował nad innym, które nie byłoby związane z moją osobą.
               – Chciałem porozmawiać – rzucił niedbale Sasuke, wbijając ręce w kieszenie uniformowych spodni.
               – Akurat ze mną? – Sapnął Naruto. Uchiha z satysfakcją zarejestrował drobne załamanie w głosie drugiego mężczyzny, gdy ten najwyraźniej próbował zdobyć się na kpiący ton.
               Nie jesteś aż tak dobrym aktorem, jakbyś chciał, co, Naruto?
               – Tak.
               Sasuke widział, jak Uzumaki wyraźnie kurczy się w sobie. Jak wstrzymuje oddech. Jak mężczyzna wyraźnie próbuje powstrzymać się przed panicznym rozglądaniem na boki poszukując drogi ucieczki, a dłonie samoistnie zwijają się w pięści. Zanim jednak Naruto wykonał chociażby jeden krok, Uchiha doskoczył do niego, chwycił go za ramię i patrząc prosto w błękitne oczy powiedział:
               – Proszę, Naruto.
               Dotychczasowa maska zniknęła. Spojrzenie Uzumakiego stało się wyraźnie bezradne.
               Mam cię, pomyślał z satysfakcją Sasuke. Wiedział, że właśnie w tym momencie Naruto zrezygnował ze wszelkich kombinacji, że jednym, cichym "proszę" sprawił, iż mężczyzna odpowie mu na wszystkie pytania. I zaraz mina mu zrzedła, gdy w kłębowisku szarej pary pojawił się cholerny Kakashi. Zgrzytnął zębami, rzucając Joninowi wściekłe spojrzenie.
               – O, jakież to szczęście, że widzę was razem! – zaświergolił radośnie Kakashi, nie zwracając uwagi na wyraźnie wyczuwalne mordercze intencje Sasuke. – Nie będę musiał się targać do każdego z osobna. Piąta chce was widzieć. Natychmiast robaczki!
               Naruto czym prędzej skorzystał z okazji i czmychnął. Za to Sasuke wciąż wpatrywał się w Jonina z wyraźną chęcią rozczłonkowania go w jakiś wyjątkowo kreatywny i bolesny sposób.
               – No co? – zapytał niewinnie Kakashi, wzruszając ramionami. – Się nie patrz na mnie w ten sposób bo i tak się nie przestraszę. Leć lepiej do Tsunadę, ucieszy cię to co ma do powiedzenia. – Poklepał młodszego mężczyznę po ramieniu i również zniknął.
               Ta, jasne.
***
               – Zrozumiano? – zapytała Tsunade, patrząc na nich twardo.
               Sasuke właściwie sam nie wiedział co myśleć. Dostali misję. Mieli udać się na północną granicę kraju ognia  i sprawdzić, czy plotki o tamtejszych zamieszkach są prawdziwe. Upierdliwe zadanie, szczerze mówiąc. Zwłaszcza, że dostali wyraźny nakaz błyskawicznego powrotu do wioski, jeśli tylko trafią na trop jakiejkolwiek burdy. Prawda, jeżeli miałoby to coś wspólnego z Orochimaru, to sprawę trzeba by było dogłębniej przeanalizować, a nie rzucać się bezmyślnie w wir walki. W takim razie, jeżeli chodziło wyłącznie o sprawdzenie pogłosek, dlaczego akurat on i Naruto dostali to zlecenie? Nie, żeby to był jakiś problem dla Uchihy. Akurat to, że spędzi z młotem kilka dni w podróży, było dla niego jak najbardziej na rękę. Uzumaki jednak miał w tej kwestii całkiem odmienne zdanie.
               – Dlaczego ja? – mruknął pod nosem blondyn. – Dlaczego z nim? – dodał już głośniej. – Nie mogę iść z Konohamaru? Albo... Bo ja wiem? Kakashim?
               Sasuke spojrzał na niego bez krzty emocji. No tak, to było do przewidzenia, że Naruto, który ostatnimi czasy miał najwyraźniej jakiś problem z tolerowaniem obecności Uchihy, powie coś w tym stylu.
               – Nie. – Hokage nie kłopotała się z rozterkami Naruto. I nie miała raczej zamiaru rozwijać swojej wypowiedzi.
               – Ale, babciu...
               – Mogę ewentualnie przekazać misję innemu duetowi... – zaczęła kobieta, lekceważąco wzruszając ramionami, jednak Naruto nie dał jej skończyć.
               – Dobra, już dobra – jęknął i spojrzał na Sasukę, jakby ten był czemuś winien.
               Cwany babsztyl, pomyślał tymczasem Uchiha. Wszyscy wiedzieli, że jeżeli chodziło o jakiekolwiek misje, to Uzumaki nigdy nie dawał za wygraną i pakował się we wszystkie zlecenia. Tak więc, jednym zdaniem Tsunade ucięła marudzenie Uzumakiego.
               – Kiedy ruszamy? – warknął w jego kierunku Naruto.
               Usta Sasuke rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu. Kakashi miał rację, faktycznie się ucieszył. W końcu będzie miał sposobność przycisnąć Uzumakiego i uzyskać odpowiedzi na pytania, które go męczyły.
               Teraz mi nie uciekniesz, lisie. 

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

O słodka bezsenności - NejiSasu



  Primo: Witam serdecznie i na wstępie, dziękuję wszystkim za czytanie, komentowanie, nawiedzanie bloga z moją radosną twórczością :"D Dziękuję również, za wszelkie nominację, jest mi bardzo miło, ale nie za bardzo chce mi się ogarniać zasady tego konkursu, więc udziału w nim nie biorę ;) w każdym razie, jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję. 

Secundo: Mech, for ju :"D

  O słodka bezsenności

               Sasuke ze złością skopał z siebie kołdrę. Warknął pod nosem, obrócił na brzuch i ułożył wygodniej poduszkę, przywaliwszy w nią dwa razy pięścią. Mościł się jeszcze przez chwilę, starając się znaleźć dogodniejszą pozycję. Jednakże... Misja zakończyła się niepowodzeniem. Sapnął jeszcze ze dwa razy, przewrócił ponownie na plecy i wbił oczy w sufit. Zdecydowanie czuł się niekomfortowo.

***

               Pierwszy raz, kiedy w jednym łóżku spał z Nejim, był za bardzo wykończony, żeby przejmować się zajmowaniem dogodnej pozycji do snu. Z głową ułożoną na klatce piersiowej Hyuugi zasnął po upływie zaledwie kilku sekund, podczas gdy ręka kochanka delikatnie gładziła go po karku.
               Za drugim razem... No cóż, było nieco gorzej.
               – Nie wierć się – mruknął Neji zaspanym głosem. Od dobrych piętnastu minut Uchiha rzucał się niemiłosiernie po łóżku, najwyraźniej starając znaleźć sobie jakąś dogodną pozycję do spania.
               – To się posuń! – warknął wyraźnie zły Sasuke. Był już bliski tego, żeby razem z poduszką i kocem przenieść się na kanapę. Naprawdę nie był przyzwyczajony do tego, aby spać w jednym łóżku z drugą osobą. Jak nie patrzeć, od zawsze był... Sam. Nawet jako dzieciak, nigdy nie pozwolił sobie na to, żeby na noc wcisnąć się do pokoju rodziców, albo brata. Nie potrzebował tego. – Żeś się rozwalił, jakbyś sam tu był!
               – Ja? – Neji uniósł w końcu głowę, pociągając się na łokciach i łypnął na chłopaka białym okiem.
               – A widzisz tu kogoś jeszcze?
               Hyuuga nie skomentował. Zamiast tego zmierzył ich obecne położenie nieco zaspanym spojrzeniem. Aktualnie znajdował się niemalże na samej krawędzi łóżka, podczas, gdy Sasuke rozpłaszczał się na ponad połowie powierzchni materaca. W końcu wzruszył ramionami i ponownie opadł na poduchy.
               Uchiha wpatrywał się w niego z widoczną złością. Zacisnął usta w wąską kreskę. Po chwili usiadł, stawiając nogi na ziemię i wstał.
               – Gdzie idziesz? – rozległo się niewyraźne mruknięcie Nejiego.
               – Spać – prychnął Sasuke. – Na kanapie, skoro tu nie ma dla mnie miejsca!
               Jednak zanim zdołał postawić choćby jeden krok, który przybliżyłby go do realizacji tego misternego planu, Neji poderwał się na kolana, chwycił go w pasie i po chwili oboje ponownie wylądowali w łóżku. Uchiha wbił złe spojrzenie w figlarnie błyszczące oczy kochanka.  
               – Co ty wyprawiasz? – sapnął, mimowolnie się czerwieniąc.  
               – Cóż... – Hyuuga zawisł nad nim. Jego ciepły oddech połaskotał policzek Sasuke. – Doszedłem do wniosku, że muszę nieco pomóc ci w zasypianiu.
               Usta Uchihy rozciągnęły się w zadowolonym uśmiechu, kiedy w końcu Neji nachylił się do pocałunku.
               Jakiś czas później, a jakże, zasnął. Ciasno wtulony w kochanka.

               ***

               Obrócił się na bok, narzucając poduszkę na głowę. Jednak po chwili musiał ją zrzucić, gdyż stanowczo utrudniała swobodne oddychanie. Zerknął na drugą połowę łóżka. Pustą połowę łóżka.

               ***

               Za trzecim razem był wcięty.
               Właściwie, to słabo pamiętał, jak w ogóle znaleźli się w domu. Właściwie, to słabo pamiętał CAŁY wieczór. W każdym razie, w jakiś magiczny sposób przetransportowali się do mieszkania. W równie magiczny sposób dotarli do łóżka, w międzyczasie pozbywając się z siebie większości ubrań.
               – Poczekaj na mnie chwilę – szepnął Neji, odrywając się od jego ust i wstał, aby udać się po coś do łazienki.
               – Nigdzie się nie wybieram – zapewnił gorąco Sasuke, wyciągając się wygodnie na łóżku.
               No nie przewidział jedynie wycieczki do krainy snów.

               ***

               Sfrustrowany usiadł w końcu na łóżku.
               – No nie zasnę – warknął zły, tarmosząc się za włosy. To było nawet fascynujące, że po tylu latach samotności, tak szybko przywyknął do obecności drugiego człowieka w łóżku. No i nie tylko w łóżku - w całej tej cholernej codzienności, która bez Nejiego jakoś dawała mu się we znaki bardziej niż zwykle.
               Jęknął, opadając na poduszki. No nie zaśnie! Do jasnej, ciasnej, nie zaśnie, bez tego głupiego Hyuugi przy boku, który teraz szlaja się cholera wie gdzie, wykonując kolejną upierdliwą misje. I nie wiadomo kiedy wróci.
               – Chcę spaaać – jęknął sfrustrowany, naciągając na siebie kołdrę.
               – Ululać? – rozległ się rozbawiony głos.
               Świruję przez to wszystko, pomyślał i wychylił się spod przykrycia.
               Neji. Przy drzwiach stał Neji. Jego Neji. Stał i się cieszył. I wyglądał jak najbardziej realnie. Więc Sasuke mógł zaryzykować stwierdzenie, że jednak nie ma właśnie dziwnych omamów wzrokowych spowodowanych niedospaniem.
               – Poproszę – odpowiedział, uśmiechając się delikatnie.
                Może nie zasnął szybko - w końcu nejiowe metody usypiania były dosyć... Czasochłonne - ale był jak najbardziej zadowolony z takiego obrotu spraw.