wtorek, 29 października 2013

Upolować lisa

Dooobra, nie ma to tamto, wrzucam zanim się rozmyślę. Oczywiście miała to być część trzecia i ostatnia, noale zanim skończę miną pewnie wieki (i chyba i tak już minęły), więc wrzucam jej fragment numer uno, coby nie zapomnieć, że powinnam poniższe opo kiedyś dokończyć x). 
Dziękuję za komentarze! :") 

3. Upolować (cz. I) 

                Mimo wszystko Sasuke Uchiha nie był cierpliwym człowiekiem. Chociaż, to właściwie było zależne od danej sytuacji. W końcu, był shinobi. Pieklenie dobrym shinobi, trzeba zaznaczyć, i podczas niektórych misji wykazywał się nie lada opanowaniem.  Jednak jeżeli chodzi o kwestie bardziej... życiowe, Sasuke wykazywał się pewnym brakiem tejże cechy.
                Naruto jęknął głucho, kiedy jego plecy boleśnie uderzyły o konar drzewa. W niebieskich tęczówkach pojawiło się zaskoczenie, które zaraz zostało zastąpione iskierkami złości. Zaraz potem pięść Uzumakiego wystartowała w kierunku Uchihowego nosa. Jednak tym razem Sasuke nie dał się zaskoczyć i skutecznie zablokował cios. Wyraz mściwej satysfakcji zagościł na jego twarzy, kiedy to nachylał się nad bezradnym Naruto.
                Wczesnym rankiem wyruszyli z Konohy i aktualnie zbliżali się do granic kraju. To właśnie ten moment Sasuke wybrał na rozstrzygnięcie wszystkich niedomówień między nimi.
                – Więc? – zapytał, czujnie wpatrując się w twarz partnera.
                – Co? – odpowiedział Naruto butnie. Jednak po chwili wrogiego wpatrywania się w twarz Sasuke spuścił wzrok, wbijając go w ziemię.
                – Mieliśmy porozmawiać – zaznaczył Sasuke dobitnym tonem. Widząc jednak, że jego towarzysz najwyraźniej nie ma ochoty na udzielenie jakiejkolwiek odpowiedzi, kontynuował:
                – Obserwowałem cię uważnie od dłuższego czasu.
                – Nie dało się nie zauważyć – parsknął Uzumaki.
                Oczy Uchihy zwęziły się niebezpiecznie. Sapnął gniewnie pod nosem i stanowczym gestem chwycił Naruto za podbródek zmuszając, aby blondyn na niego spojrzał.
                – Co się z tobą... – przerwał gwałtownie. Niebieskie tęczówki błyszczały gamą emocji. Sasuke zmarszczył brwi. Uporczywa myśl, ta sama, która  zakołatała mu w głowie, podczas obserwowania Naruto w restauracji, uderzyła go ze zdwojoną siłą. Czy to możliwe, że Uzumaki po prostu się w nim...
                – Nie – stwierdził, z niejakim rozbawieniem. – Naruto, ty...
                – Nie chciałem tego, okej? – przerwał mu Uzumaki głosem tylko nieco głośniejszym od szeptu.
                Uchiha zamarł. Nie. To nie możliwe. 
                 Naruto odepchnął lekko Sasuke od siebie, zmuszając go tym samym, żeby go puścił. Jednak nie uciekał. Właściwie nie zrobił nic, poza opatuleniem się rękoma i skuleniem ramion, jakby w geście poddania. Oczy jednak, pełne niepewności, wciąż były wbite w twarz Uchihy.
                – Ja... – zaczął Uzumaki po chwili, biorąc wcześniej ciężki oddech. – Walczyłem z tym. Nie chciałem. To przecież byłby tylko problem. Ale mimo wszystko, po prostu, stało się i nie miałem na to wpływu, rozumiesz? – mówił, a z każdym słowem jego głos stawał się coraz cichszy. – I z dnia na dzień... jest coraz gorzej Sasuke. Próbowałem się od ciebie odizolować, ale i tak... – odchrząknął. Jego spojrzenie stało się jeszcze bardziej bezradne.  – I tak o tobie myślałem – dokończył szeptem.
                Sasuke stał, jakby sparaliżowany jego słowami. Nie wiedział, jak powinien zareagować. Setki myśli przewijały się przez jego głowę, w czego efekcie nie był w stanie jakkolwiek zareagować. I najwyraźniej zwlekał za długo ze swoim ruchem, bo nagle Naruto, najwyraźniej zawiedzony zachowaniem Sasuke,  znowu przypominał to przerażone zwierzątko, które właśnie szykuje się do ucieczki. Delikatne cofnięcie stopy, przygryzienie wargi i czujny wzrok dyskretnie poszukujący dogodnej drogi ewakuacyjnej.
                – Nie chciałem – powtórzył Naruto przez ściśnięte gardło. Jednak zanim zdołał wykonać chociażby jeden krok mający na celu oddalenie się od Uchihy, kunai z wybuchającą notką zawisł na drzewie tuż nad jego głową.
                Sasuke zaklął. Chwycił Uzumakiego za uniform i pociągnął w dół, tak, że obaj niezgrabnie wylądowali na ziemi.
                – Jesteś cały? – zapytał Uchiha, uaktywniając sharingan i uważnym  spojrzeniem lustrując okolicę.
                – Tak – doszedł do jego uszu nieco rozedrgany głos Naruto. Sasuke zerknął na niego przelotnie. Uzumaki wziął głębszy oddech.– Spadamy stąd – rzucił, już pewnym głosem.

***

                Grupa przeciwników zaatakowała ich chwilę po akcji z wybuchającą notką. Była to zgraja pięciu, czy też sześciu nie za bardzo doświadczonych shinobi wioski dźwięku, których Naruto zgrabnie powalił rasenganem .
                Przy jednym z nich, tym, który wydawał się być najbardziej przytomny ze wszystkich, Sasuke przyklęknął i złapał go za poły uniformowej kamizelki. Mocnym szarpnięciem zmusił nieznajomego shinobi, aby na niego spojrzał.
                – Co kombinuje Orochimaru? – warknął, a w jego wolnej ręce błysnął kunai, który niemalże natychmiast znalazł się pod szyją wrogiego ninja. Mężczyzna beznamiętnym spojrzeniem zmierzył ostrze. Zanim odpowiedział, na jego twarzy pojawił się krzywy grymas. – Gadaj!
                W ramach odpowiedzi mężczyzna zaśmiał się chrapliwie.
                – Naprawdę sądziłeś, że ci odpowie? – zapytał Naruto, który w międzyczasie cofnął pieczęć przywołującą klony, które wcześniej wysłał na zwiady. – Zwiążmy ich. Musisz coś zobaczyć.
                W głosie blondyna Sasuke słyszał powagę, o którą nigdy by go nie podejrzewał.

***

                Sasuke leżał płasko na ziemi, dyskretnie wyglądając za małego nasypu ziemi i uważnym spojrzeniem prześlizgiwał po grupach wrogich shinobi. Był ich... cały ogrom. Jakim cudem Orochimaru zdołał zebrać taką potęgę ludzi?
                – Sojusze z pomniejszymi wioskami – odpowiedział sam sobie pod nosem, obserwując znaki na opaskach niektórych mężczyzn.
                – Yhm. – Do jego uszu doszedł przytłumiony głos Naruto. Sasuke zerknął na towarzysza, który, tuż obok, również przylegał płasko do podłoża i obserwował sytuacje. To... było fascynujące.
                "To" czyli kolejna przyjęta przez Naruto postura, dzięki której mężczyzna nie ujawniał światu swoich prawdziwych emocji. Z zewnątrz Uzumaki wyglądał na całkowicie opanowanego. Profesjonalistę, który właśnie idealnie spełnia powierzoną mu przez Hokagę misję.  Sasuke nie miał sposobności przyglądać mu się za długo.
                Ponownie zostali zaatakowani. 
               
***

                Było źle. Sasuke z sekundy na sekundę zdawał sobie coraz bardziej sprawę z tego, że ich pozycja w tej walce była przegrana. I to wcale nie chodziło o umiejętności. Co to, to nie. Po prostu przeciwnik miał znaczną przewagę liczebną i to powoli skutkowało tym, że Uchiha i Uzumaki coraz bardziej opadali z sił.
                Chociaż... nie. Nie chodziło o to, że ich była tylko dwójka, a wrogów cała masa. Po prostu... oboje nie potrafili skupić się na walce. Sasuke nie wiedział, co takiego chodziło po głowie Naruto, ale on sam dosyć często spoglądał podczas walki nerwowo na blondyna. Był rozproszony. Przez wcześniejszą rozmowę nie potrafił myśleć racjonalnie i przez to aktualne odbywana walka nie szła mu najlepiej. I najwyraźniej Uzumaki miał podobny problem, bo wcale nie wyglądał na mniej zmęczonego niż Uchiha. Że też od razu się nie ulotnili, tylko bohatersko postanowili skopać wpierw kilka tyłków... Teraz, kiedy powoli opadali z sił, wizja szybkiego zdezerterowania zdawała się być coraz  mniej możliwa do wykonania.
                 Sasuke zdawał sobie sprawę z tego, że jeżeli zaraz czegoś nie wykombinują, to ich misja może mieć skutki tragiczne. Dysząc ciężko rozejrzał się uważnym spojrzeniem wokół siebie. Byli otoczeni. Tuż za jego plecami, obrócony twarzą do wrogich shinobi stał Naruto. W tej sytuacji Sasuke nie był w stanie określić, czy Uzumakiemu nic nie jest. Wśród tylu przeciwników łatwo było oberwać czymś ostrym, a Sasuke miał wrażenie, że oddech jego kompana był bardziej nierówny niż powinien. I najwyraźniej coś mu rzęziło w płucach.
                Kakashi po prostu by im łby pourywał, gdyby wiedział, że przez sprawy osobiste zgarniają właśnie łomot życia. A Tsunade i Sakura zapewniłyby mu odpowiedni doping.
                Trzeba stąd spadać, pomyślał Sasuke. A Naruto najwyraźniej wpadł na ten sam pomysł, bo chwilę później doskoczył do niego, chwycił pod pachę i przez zaciśnięte zęby wysyczał jakąś formułkę. Zniknęli.  

***

                Sasuke syknął, kiedy wpadł na skalną ścianę. Zaraz jednak oparł się o nią ciężko, próbując wyrównać oddech. Naruto przeniósł ich do jakiejś nieznanej mu jaskini jedną ze swoich dziwacznych technik.
                – Starość – sarknął, próbując na coś zwalić swój żałosny stan.
                – Ta... Tak... – padła cicha odpowiedź ze strony Uzumakiego, który stał nieopodal zgięty w pół, jedną ręką przyciskał do swojego boku, zaś drugą podpierał się skał. Zapadła chwilowa cisza, w której każdy z nich próbował poukładać swoje myśli.
                Sasuke w końcu zaczerpnął więcej powietrza i wypuścił je powoli. Zerknął na swojego kompana. I coś w postawie Naruto wyraźnie zaalarmowało Uchihe.
                – W porządku? – zapytał z lekkim niepokojem. On sam poczuł się znacznie lepiej, kiedy w końcu dezaktywował sharingana i nie musiał martwić się tym, że ktoś go zaraz spróbuje przedziurawić kunaiem w kilku dosyć istotnych miejscach.
                Uzumaki nie odpowiedział. Ale nawet pomimo dzielącej ich odległości Sasuke wyraźnie widział, że mężczyzna drży.
                – Naruto? – Uchiha odczuwał coraz większy niepokój. Oderwał się od ściany, jednak zanim wykonał chociażby dwa kroki w kierunku Uzumakiego, ten jęknął i padł na ziemię. – NARUTO!





sobota, 12 października 2013

W ten jeden dzień

Tytuł: W ten jeden dzień
Ostrzeżenie: Uwaga, pojawia się przekleństwo! xD
Uwagi: Tekst powstał w ramach forumowego eventu jesiennego. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO NARUTO
Betowały:  Ski i Pico :"D Dziękuję :D.

Dziękuję za komentarze pod wcześniejszymi postami :3
No, to tyle. Zapraszam do czytania :"D.

   Naruto był osobą, która potrafiła stosunkowo łatwo otwarcie mówić o swoich uczuciach i która zazwyczaj nie maskowała swoich emocji. O tym wiedzieli wszyscy. Tak samo jak o tym, że ze swoim partnerem związał się na zasadzie „przeciwieństwa się przyciągają”. Bo Sasuke Uchiha, w przeciwieństwie do swojego chłopaka był skryty i dosyć ciężko było rozszyfrować, co akurat ma na myśli. Jednak ich związek trwał w najlepsze już długie miesiące i nic nie wskazywało na to, że miałby się rozpaść.  Nawet, jeżeli czasami z ich mieszkania dochodziły odgłosy kłótni i trzask tłukących się naczyń.
   O tak, Naruto potrafił doprowadzić Sasuke do szewskiej pasji. Zresztą tak samo, jak Uchiha jego. Jednak to były tylko drobne urozmaicenia ich nieco pokręconego związku.
   Uzumaki kochał swojego chłopaka. Za poranne pobudki, kiedy to Sasuke niemalże siłą zwlekał go z łóżka, aby po chwili przygotować im wspólne śniadanie. Za wszystkie dogryzki, podczas których na twarzy Uchihy pojawiał się ten szczególny cyniczny wyraz twarzy. Za spontaniczne całusy, za to, że mógł mu ufać w każdej kwestii i za wszelkie inne drobnostki, których doświadczał będąc z Sasuke. I miał pewność, że czarnowłosy, skryty mężczyzna również go kocha. No… przynajmniej zazwyczaj miał pewność.
   I właśnie to „zazwyczaj” strasznie uczepiło się Uzumakiego dnia dziewiątego października. Bo oto wtedy, jak to w związkach bywa, dopadły go pewnego rodzaju wątpliwości. Jak to Naruto miał w zwyczaju, bardzo szybko spróbował je rozwiązać. A z racji tego, że właśnie leżał na kanapie przed telewizorem wciśnięty w ramiona Sasuke, to miał do tego odpowiednią sposobność.
   - Sasuke? – zaczął przymilnym tonem, nie odrywając wzroku od ekranu.
   - Hm?
   - Kochasz mnie? – zapytał Uzumaki swobodnym tonem.
   Poczuł jak Uchiha spina się momentalnie. Zawsze tak było. Naruto już w sumie nie raz zadawał Sasuke to pytanie i nigdy nie uzyskał twierdzącej odpowiedzi. Negatywnej w sumie też nie. Zazwyczaj był zbywany poprzez zmianę tematu, lub po prostu jakieś wyjątkowo kreatywne wyzwisko.
   - Co cię tak wzięło, młocie? – Dotarło do uszu Uzumakiego po dłuższej chwili milczenia. Naruto powstrzymał się od cichego westchnięcia. Czy to tak trudno powiedzieć te cholerne „tak”? Przecież nie wymagał cudów.
   Życie z Sasuke nauczyło go pewnych kwestii. Chociażby tego, że czasami swojego chłopaka musiał w odpowiedni sposób zmotywować. I taką motywację, i w sumie okazję do wyznań, Naruto miał zamiar mu stworzyć.
   - Mam jutro urodziny…
   - Co ty nie powiesz? Może i bym o tym zapomniał, gdybyś nie przypominał o jutrzejszym dniu średnio raz dziennie. Od miesiąca. – W tonie Sasuke dało się słyszeć lekkie rozdrażnienie.
   - Widzisz, jaki jestem wspaniałomyślny? Dbam o twoje interesy. Nie chciałbyś przecież sprawić mi przykrości, zapominając o moim święcie, nie? To by się mogło skończyć długim brakiem seksu.
   - Z nas dwóch, to akurat ty cechujesz się pewnym niewyżyciem…
   - Szczegóły. – Naruto wzruszył ramionami. – Wracając jednak do tematu, jutro są moje urodziny i wiem co bym chciał dostać najbardziej na świecie, wiesz?
   - Nie. Jeszcze tydzień temu był to samochód. Przedwczoraj marzyłeś o nowym komputerze. A dzisiaj rano prosiłeś o wycieczkę do Hiszpanii. Prosiłbym cię nawet, żebyś się zdecydował, ale i tak nas nie stać aktualnie na żadną z tych rzeczy.
   - Sasukeee – jęknął Naruto, wyciągając ręce nad głowę, tylko po to, żeby po chwili umieścić je na ramionach Uchihi i opleść nimi jego kark. – To takie materialne wszystko jest! A ja chcę coś innego, coś specjalnego! Coś, co nic nie kosztuje w sumie! Znaczy, gratisowo oczywiście, bo ten samochód to w sumie nie jest taki…
   - Nie. Nie kupię ci samochodu.
   - Dlaczego?
   - Bo nie mamy pieniędzy. Zresztą, nie masz prawka.
   - No i? Przecież ty byś mnie wszędzie woził -  stwierdził Naruto, okręcając się do Sasuke przodem, tak, że nogami oplótł chłopaka w pasie, a podbródek oparł na jego ramieniu. – A podobno seks w samochodzie jest…
   Sasuke prychnął wyraźnie rozbawiony, przerywając tym samym jego wypowiedź. Jego ręce zaczęły delikatnie głaskać plecy Uzumakiego.
   - Mówiłem, jesteś niewyżyty.
   - Oj tam. Sasuke?
   - Co?
   Naruto odsunął się, tak, żeby swobodnie móc patrzeć prosto w twarz Uchihy. Zagryzł niepewnie wargę. Jego ręce przesunęły się na ramiona Sasuke i delikatnie zacisnęły się na nich.
   - Chcężebyśpowiedziałżemniekochasz – wypalił w końcu, nie odrywając spojrzenia od oczu Sasuke. – Jutro.
   - Co? – Z twarzy Uchihy zniknęła wszelka wesołość. A Naruto wziął większy wdech i powtórzył:
   - Chciałbym, abyś jutro w ramach mojego prezentu urodzinowego powiedział mi, że mnie kochasz – powiedział powoli, próbując ukryć lekkie drganie głosu. Jakoś to życzenie powodowało, że lekko się denerwował. Najprawdopodobniej dlatego, że nie miał najmniejszego pojęcia, co zrobi Sasuke.
   A Sasuke po prostu nie odpowiedział. Z jego spojrzenia nie dało się nic wyczytać. Tylko lekkim zaciśnięciem ust dał po sobie poznać, że usłyszał to, co powiedział Naruto. A Uzumaki poczuł, jak ogarnia go przygnębienie.
   Właściwie sam nie wiedział dlaczego. Przecież to było jasne, że Sasuke nie zareaguje, tak jakby chciał tego Naruto. Tylko, że to co się działo teraz… bolało. Sekundy mijały. Uzumaki w końcu odwrócił twarz. Poczuł, że jakby chociaż jeszcze przez chwilę wpatrywał się w oczy Sasuke, to mógłby się poryczeć. Jak typowa baba.
   - Okej – odchrząknął w końcu. Puścił Sasuke i starając się na niego nie patrzeć, wstał i stanął obok. – Rozumiem.
   - Nie, Naruto…
   - W porządku. – Uzumaki uśmiechnął się w jego kierunku z przymusem. Jednak spojrzeniem wciąż omijał jego twarz. – Tylko teraz… pobędę trochę sam? Okej? – Nie czekając na odpowiedź, ruszył do sypialni.

***

   Dręczony ponurymi myślami zasnął i obudził się dopiero nad ranem. Nie wiedział nawet, czy Sasuke położył się spać przy nim na noc, gdyż druga połowa łóżka była nienagannie zasłana, a samego bruneta Naruto nie dostrzegł w pomieszczeniu.
   Wstał z łóżka i, nie będąc jeszcze do końca rozbudzonym, podreptał do salonu.
   - Sasuke? – zawołał, nie widząc bruneta w drugim pomieszczeniu. Odpowiedziała mu cisza. Jego nastrój momentalnie stał się jeszcze gorszy, niż dzień wcześniej. Rad nie rad, poszedł się ogarnąć do łazienki, mając nadzieje, że w międzyczasie Uchiha wróci do mieszkania.

***

   Do południa czas spędził na bezmyślnym wgapianiu się w telewizor. Nie miał najmniejszej ochoty na świętowanie swoich urodzin, a dodatkowo cały czas dręczyły go sprzeczne uczucia. Bo niby dobra, rozumiał, że Sasuke krępowało mówienie o tym, co czuje. Jasna sprawa, spoko. Ale, do cholery, byli ze sobą ponad rok! To chyba świadczy o tym, że łączy ich coś więcej niż łóżko! Na pewno. Chyba… Przecież chciał tylko usłyszeć dwa cholerne słowa! Czy to takie trudne je powiedzieć?
   Naruto sam nie wiedział co myśleć. Potrzebował oświadczenia, że tak, Sasuke go kocha. Może to i głupie. Może faktycznie wymagał za dużo. Może… a może ich związek po prostu nie miał sensu?
   Dźwięk przekręcanych w drzwiach kluczy wyrwał go z rozmyślań. Jednak nie ruszył się z kanapy. Wciąż wpatrywał się w ekran. I czekał.
   Po krótkiej chwili Sasuke stanął tuż obok niego.
   - Hej – rzucił cichym głosem. Gdyby nie to, że to Uchiha, Naruto określiłby ten ton jako „skruszony”.
   - Cześć – odpowiedział krótko, wciąż na niego nie patrząc. Czuł na sobie wzrok drugiego mężczyzny, ale właściwie sam nie wiedział, co miałby więcej powiedzieć.
   - Mam dla ciebie prezent. – Dotarło do uszu Naruto. W końcu rzucił Sasuke krótkie spojrzenie. W jego ręce zostało wciśnięte pudełeczko wielkości paczki zapałek obwiązane czerwoną kokardką. Zaraz potem Uchiha nachylił się i delikatnie musnął ustami jego policzek. – Wszystkiego najlepszego.
   Naruto patrzył na niego, kiedy ten się odsunął. Twarz Sasuke nie wyrażała żadnych emocji. Za to w oczach Uzumakiego pojawiły się małe iskierki złości. To on cały dzień się zamartwiał, rozmyślał, a Uchiha miał zamiar po prostu olać ich wczorajszą rozmowę? O nie.
   - I co? – warknął w końcu, widząc, że ze strony swojego chłopaka nie może liczyć na dalszą rozmowę. – To wszystko? Nie było cię pół dnia i teraz niby czego oczekujesz? Z radości, że o mnie pamiętasz mam się posikać ze szczęścia? Rozumiem, że nie masz mi nic do powiedzenia?
   - Naruto…
   - Jeżeli kolejne twoje słowa nie będą nawiązywać do wczorajszej rozmowy, to sobie odpuść – syknął, powracając spojrzeniem do ekranu telewizora. Był zły. Bardzo zły. Jednak Sasuke, nawet jeżeli to zauważył, to nic z tym nie zrobił. Z jego strony Uzumaki usłyszał tylko ciężkie westchnięcie.
   - Okej – parsknął Uzumaki. – Jak chcesz. Dziękuję bardzo za prezent. Dziękuję w sumie za wszystko. Już spełniłeś swój obowiązek na dzisiaj, jesteś wolny.
   - Co? Naruto, o co ci chodzi?
   - O nic, Sasuke – sapnął. Wciąż wpatrywał się w migający obraz. – Po prostu się zastanawiam, czy to w ogóle ma jakiś sens.
   - To, znaczy co?
   - Nasz związek. Nie ufasz mi, a ja…
   - Czekaj, co? – Uchiha przerwał mu ostrym tonem. – Coś ty znowu sobie ubzdurał? Zresztą, nieważne – warknął. – Myśl sobie co chcesz. Idę się przejść. – I ruszył w kierunku wyjścia. Po chwili Naruto usłyszał trzask drzwi. Wzdrygnął się mimowolnie.
   To nie była typowa kłótnia. Nie tak powinna się skończyć. Fakt, często skakali sobie do gardeł, ale dosyć szybko dochodzili do porozumienia. A teraz… Co to właściwie miało znaczyć? Przecież to on, nie Sasuke, powinien być teraz wściekły! Przecież to Sasuke zachowywał się jak palant! To Sasuke miał wyraźne opory przed powiedzeniem…
   Naruto opuścił wzrok na trzymane pudełko. Tknęły go lekkie wyrzuty sumienia.
   Niepewnie uchylił wieczko pudełka. I sapnął nieco zaskoczony. W środku znajdował się pendrive. W kształcie żaby. Żeby podpiąć go pod komputer, należało rozdziawić jej gumowy pyszczek. Chwycił przedmiot w dwa palce i przyjrzał mu się bliżej. Był… uroczy. Ale…
   Zerwał się nagle z kanapy. I pobiegł do sypialni po laptopa.

***

   Jak się spodziewał, na pendrive znajdował się plik. Plik z nagraniem. Kliknął w niego dwa razy. Obraz odtwarzacza do filmów po chwili rozciągnął się na cały ekran. Sapnął zaskoczony, kiedy na nim ujrzał Sasuke, który wpatrywał się prosto w niego.
   - Cześć – rozległo się z komputerowych głośników. – Jest dziesiąty października, więc: wszystkiego najlepszego. To tak na dobry początek. – Naruto tymczasem kompletnie zbaraniał. Co ten prezent miał znaczyć? – Teraz, w ramach wyjaśnień. – Sasuke odetchnął głęboko. Było widać, że szykuję się na powiedzenie czegoś, co wcale łatwo mu nie przychodzi. – Wiesz jaki jestem. W końcu, mieszkamy razem dosyć długo. – Postać z ekranku uśmiechnęła się delikatnie. – Wiesz, że… Nie jestem typem osoby, która łatwo nawiązuje kontakt z ludźmi. Wiesz, że czasami dosyć ciężko jest się ze mną dogadać. Wiesz, że ciężko jest mi mówić o pewnych rzeczach. Ale jesteś ze mną. Widzisz, mam za sobą parę nieudanych związków. Z tobą jest inaczej. Ja przede wszystkim… ufam ci, Naruto. – Sasuke przeczesał ręką włosy. Nawet na nagraniu dało się dostrzec, że był zakłopotany. – I nie chciałbym stracić tego, co jest między nami. Nie chciałbym stracić CIEBIE – zaznaczył dobitnie, uśmiechając się niepewnie. – Dlatego… Po wczorajszej rozmowie przemyślałem kilka rzeczy. Wiem, że to tylko nagranie, ale może chociaż tak uda mi się trochę załagodzić sytuację. Zresztą, w ten jeden dzień zasługujesz, żebym ci to powiedział. – Naruto wstrzymał oddech. – Kocham cię, młotku. 
   Nagranie zastopowało się. Naruto błyskawicznie przewinął je o kilka sekund.
    - Kocham cię, młotku.
   Ponownie.
   - Kocham cię. – Zatrzymał film.
   - Ożeszkurwa! – wrzasnął. W kolejnej sekundzie już wybiegał z mieszkania.

***

   Naruto biegł. Nie zważając na to, że najprawdopodobniej zaraz wychrzani się przez rozwiązane sznurówki, w ekstremalnym tempie pokonywał schody, przeskakując po dwa stopnie. Wypadł z klatki schodowej i zatrzymał się nagle.
   Nie miał najmniejszego pojęcia, gdzie mógł poleźć Sasuke. W każdym razie, nie mógł odejść daleko. Raczej.
   Myśli szaleńczo gnały po głowie Uzumakiego, podczas gdy niecierpliwie stał w miejscu, nie wiedząc, co powinien teraz zrobić. Uchiha go kochał. Jasna cholera. Nagrał mu wyznanie miłosne! Jeszcze większa jasna cholera! A on mu zarzucił brak zaufania, warczał na niego. A Sasuke go kochał. Powiedział mu to. W nagraniu. POWIEDZIAŁ!
   - Naruto?
   Uzumaki obrócił się na pięcie. Przy blokowej ścianie, tuż przy klatce schodowej stał Sasuke. I patrzył na niego ze zdziwieniem.
   - O Boże – jęknął Uzumaki z wyraźną ulgą i już po chwili wtulał się w swojego chłopaka, niemalże dusząc go w uścisku. – Przepraszam! – zawył nieco nazbyt głośno. – Tak bardzo przepraszam. Byłem chamem i prostakiem, a ty… Boże, Sasuke! Przecież to nagranie… O Boże, przepraszam! – powtórzył nieskładnie, wciskając nos w szyję Uchihy. – Jestem idiotą.
   - Jesteś – potwierdził Sasuke.
   Uzumaki zawahał się i lekko poluźnił uścisk. Jednocześnie był niezmiernie szczęśliwy, a z drugiej strony miał straszne wyrzuty sumienia.
   - Bałem się, okej? Przepraszam…
   - Ja też.
   Naruto zamrugał. Oderwał się od Uchihy, żeby móc mu spojrzeć w twarz. Jak zwykle nie dało się z niej nic wyczytać. Chociaż... jeżeli by się dobrze przyjrzeć, to w oczach mężczyzny dało się dostrzec coś na kształt ulgi. I zadowolenia.
   - Że co? – zapytał zdziwiony.
   - Przepraszam. Mimo wszystko, trochę cię rozumiem. Ale teraz, wracajmy do domu, dobra? Sąsiedzi robią sobie z nas widowisko.
   Naruto uśmiechnął się promiennie. Chwycił Sasuke za rękę, aby następnie pociągnąć go w kierunku ich mieszkania. To z pewnością będą niezapomniane urodziny.