Bez
większego marudzenia: podziękowania za betację dla Akari, lofki! ♥ ♥ ♥
I zapraszam na cześć kolejną.
***
XIII
—
Ja… — zaczął drżącym głosem, bez zrozumienia rozglądając się dookoła.
Sasuke jakoś nie kwapił się do wyjaśnienia czegokolwiek. A wyjaśnienia
wymagało wiele. Chociażby to, dlaczego już się nie znajdują w barze?
Dlaczego na ulicy na której stali było widać ślady walki? Dlaczego
postacie majaczące na końcu drogi, najwyraźniej wpatrujące się w ich
dwójkę, wyglądały na… wrogie?
Skąd się wzięła krew? Czyja była?
—
To… — zaczął ponownie, znowu się zacinając, spojrzeniem wracając do
pozbawionej jakiegokolwiek wyrazu twarzy Sasuke. W głowie kłębiło się za
dużo myśli, za dużo pytań, zarówno dotyczących samego lisa, pojawienia
się Sasuke, jak i tego, co się w ogóle stało, kiedy on ucinał sobie
radosną pogawędkę z tym cholernym lisim pomiotem. Aż w końcu jedno,
budzące w nim przerażenie, pytanie wyrwało się z jego krtani: — Co z
Sakurą?!
— Nic. — Padła u sucha odpowiedź, która ni jak niczego nie wyjaśniała.
—
Jak to nic? — sapnął Naruto, czując narastającą frustrację. W kolejnej
sekundzie jednak wszelkie uczucia zastąpione zostały strachem, kiedy do
jego świadomości powrócił ostatni obraz jaki pamiętał sprzed tego, jak
lis wciągnął go w podświadomość: widok przerażonej dziewczyny, którą
zaatakował. Którą chciał skrzywdzić, którą… — Ja… ją…
—
Nie — przerwał mu Sasuke. Maska obojętności zniknęła, a w jej miejscu
pojawiła się irytacja. — Ty nic jej nie zrobiłeś. Nikomu nic nie
zrobiłeś. Idziemy. Do Tsunade.
Jego
słowa nawet w minimalnym stopniu nie ugasiły niepokoju Uzumakiego.
Jednak kiedy Uchiha chwycił go za nadgarstek, obracając się jednocześnie
i kierując swoje kroki do budynku, w którym przesiadywała Hokage, dał
się tam bez sprzeciwu poprowadzić. Tylko gdzieś na skraju otępienia,
Naruto zarejestrował, że Sasuke kierował ich tak, że z daleka omijali
innych ludzi. Myśl ta została zaraz stłamszona przez niepokój i
jednoczesną ulgę, bo mężczyzna tu był. Przy nim. I złapał go. Chwycił.
Po raz kolejny wybawił z otchłani lisiego mamienia, zanim pochłonęła go
fiksacja. Znowu.
Ale ile jeszcze uda się to ciągnąć?
Ile?
***
—
Czy ktoś mi łaskawie WYJAŚNI co się stało?! — Mimo swojego
zdezorientowania Naruto był w stanie czuć złość. Głównie wynikającą z
faktu, że nie miał pojęcia co się właściwie wydarzyło. Bo, o dziwo, do
gabinetu Tsunade Sasuke wszedł SAM i długie minuty szeptem prowadził z
nią rozmowy, nie dając nawet Uzumakiemu szans podsłuchać o czym
dyskutują, więc WCIĄŻ nie wiedział, co i czy w ogóle cokolwiek stało się
zaraz po tym, gdy stanął przed lisią klatką. A po dłuższym rozważaniu
stwierdził, że lepiej znać najgorszą prawdę niż żyć w niewiedzy. W
pierwszej chwili Naruto faktycznie dał się zostawić na korytarzu, wciąż
będąc otępiałym po niedawnym ataku lisa. Powoli jednak wracał do siebie i
niedawne przerażenie i późniejsza apatia zaczęły przeobrażać się w
gniew. Dlatego też w końcu wtargnął do gabinetu, nie kłopocząc się
pukaniem. Dwoje znajdujących się wewnątrz pomieszczenia ludzi spojrzało
na niego z uwagą. — No przecie…
— Jak się czujesz? — przerwała mu Tsunade, wpatrując się w niego wnikliwie.
— Hę?
— Jak się czujesz — powtórzyła cierpliwie.
Naruto
zbaraniał. Bo hej, co to za kretyńskie pytanie w takiej sytuacji! On tu
przecież wciąż nic nie wiedział, a jednak CIĄGLE był utytłany krwią i
ulicznym brudem. To zdecydowanie nie podnosiło jego komfortu
psychicznego, więc zaraz znowu zaczęła w nim kipieć złość.
—
Jak się czuję? — zapytał, mrużąc gniewnie oczy. — Czy to ważne w ogóle?
CO SIĘ STAŁO? — powtórzył. — Czy ja… czy on skrzywdził kogoś? Dlaczego
jesteście TACY spokojni? Powinniśmy pomó…
— Odpowiednie służby już zajęły się światkami zdarzenia, więc…
— Czyli SKRZYWDZIŁEM kogoś?
— Wyjaśnianiem sytuacji się zajęły, przestań szaleć, nic nikomu już nie grozi…
— Ale…
— Naruto — głos zabrał , milczący jak dotąd, Sasuke. — Odpowiedź: jak się czujesz?
— Poirytowany — sapnął.
— Nie o to pytam.
— A o co? — warknął i wtedy… och. Załapał.
Bo było… jakoś tak inaczej. Spokojniej? Jakby… stabilniej?
Niekoniecznie
potrafił wskazać różnicę, bo już tak dawno nie osiągał takiego…
zrównoważonego stanu, pomijając oczywiście zdezorientowanie i
narastającą irytację. I właśnie to było dziwne. Bo mimo buzujących w nim
emocji, pierwszy raz od dłuższego czasu, czuł się… sobą. Tak w pełni i
zupełnie sobą, bez tych wszystkich emocji, którymi emanował lis. Być
może miało to miejsce wiele miesięcy temu, kiedy jeszcze Kyuubi nie
wykazywał aż takiej aktywności jak ostatnio miał w zwyczaju.
Fascynujące. Bo, mimo tego, że wciąż odczuwał znaczący dyskomfort przez
to, że dobre kilkanaście minut z jego życia wciąż pozostawało dla niego
pełną niepokoju tajemnicą, jednak było, no, INACZEJ. Klarowniej. Jakby
gdzieś tam na granicach jego podświadomości stało się coś, co pozwoliło
jego psychice rozluźnić się i wyraźnie uspokoić. Jakby… jakby… jakby nie
musiał w niemalże każdej sekundzie, którą dane mu było przeżyć, mieć
się na baczności przed tym cholernym pchlarzem, oczekując na kolejny
atak.
Zupełnie, jakby
ktoś wziął i po prostu wyłączył lisa, a on dzięki temu mógł nareszcie
odetchnąć. Dać odpocząć steranej psychice, bez podświadomego
wyczekiwania na lisie poczynania. To śmieszne. Do dzisiejszego dnia
nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że cały czas czuwał, spodziewając
się, że w każdej chwili dziewięcioogoniasty może zaatakować.
— Boże — sapnął , zdumiony odkryciem.
— Więc? — ponaglił go Uchiha.
—
Cóż. — Zamrugał. — Inaczej. Pozytywnie: inaczej. Nie za bardzo wiem,
jak to określić. No — zająknął się — no inaczej. Lepiej. Spokojniej. Co
zrobiłeś? JAK to zrobiłeś?
Mężczyzna skwitował jego pytania krzywym uśmiechem.
—
To przez twój sharingan, tak? — Powoli elementy układanki zaczęły
tworzyć całość. — Jego wzór się zmienił. — Ton jego głosu brzmiał
niemalże oskarżycielsko. — To dzięki niemu byłeś w stanie być tam ze
mną? Znaczy przy lisiej klatce? On… Ten sharingan dał ci władzę nad nim.
Pozwala ci stłumić jego działania. Może nawet kontrolować? I to po to
udałeś się na misję! — zakrzyknął zaraz odkrywczo. — Żeby go zdobyć!
— Tak. W gruncie rzeczy — potwierdził Uchiha.
— Więc DLACZEGO nie mogłem ci towarzyszyć? Dzisiejsze zdarzenia nie miałyby w ogóle miejsca, gdybym tylko…
— Wiesz, w jaki sposób można wejść w posiadanie Mangekyō Sharingan?
— Mangeco?
Sasuke parsknął w ramach odpowiedzi.
—
Nie wiesz — stwierdził. — I nie potrzebujesz tej wiedzy. W każdym
razie, z pewnych względów musiałem go zdobyć samotnie. Musisz nam po
prostu zaufać, że na obecną chwilę nie było innej możliwości.
— Och, dobra — burknął niechętnie po chwili. — Ale COŚ możecie mi wyjawić, nie?
—
Z klanowych tablic — podjęła Tsunade — Uchiha zdołał odszyfrować, że
Sharingan faktycznie jest w stanie kontrolować bijuu. Odpowiednia forma
Sharingana, której do niedawna niestety nie posiadał. Jednak znając
metody jego uzyskania, postanowił podjąć kroki w tym kierunku. Z moim
poparciem.
— Więc co? Mamy demona w garści?
—
Nie do końca. W każdym razie: jeszcze nie. — Sasuke pokręcił głową. —
Nie jestem pewien, ile potrwa efekt moich dzisiejszych działań. —
Zmarszczył brwi, będąc najwyraźniej niezadowolonym z tego faktu. — Być
może powinienem cały czas mieć aktywny swój kekkei genkai, żeby bardziej
to kontrolować.
— To
by było nierozsądne — wtrąciła Hokage. — Nie sądzę, żeby nadużywanie
techniki kontrolującej miało dobry wpływ na użytkownika. Zwłaszcza, że
twój organizm raczej nie miał szans się jeszcze przyzwyczaić do nowego
nabytku. W każdym razie — kobieta ponownie zwróciła się do Uzumakiego —
dzięki temu Sharinganowi najprawdopodobniej uda się odczytać resztę
informacji w świątyni. Wracając jednak do ciebie, Naruto. Lis — na
sekundę zawiesiła głos, nie spuszczając z chłopaka czujnego spojrzenia —
wyglądało na to, że zdołał cię opętać.
Przez
chwilę Naruto rozważał jej słowa. Nieszczególnie zdziwiło go to, że
Tsunade zdążyła już się nieco rozeznać w sytuacji jaka miała miejsce
dzisiejszego wieczoru.
— Tak — przyznał. — Coś w tym stylu.
— Co widziałeś? Co pamiętasz?
Starając
się być zwięzłym streścił wydarzenia widziane ze swojej perspektywy.
Opowiedział o tym niekomfortowym oglądaniu wszystkiego, przy zupełnym
braku jakichkolwiek odczuć. O tym jak następnie znalazł się
niespodziewanie w cztery oczy z lisim pomiotem. Pominął jednak fragment o
jego własnych pragnieniach, o których usilnie go niedawno uświadamiano.
Sam… nie wiedział czemu. Chyba po prostu wszystko było zbyt świeże.
Zdecydowanie musiał przemyśleć to na spokojnie, zanim wyjawi cokolwiek.
Zresztą, to nie wydawało się być ważne w tej chwili. Było tylko
szczegółem, częścią planu, o którym mówił demon i mimo że dosyć chętnie
odpowiadał na pytania, to Naruto zdawał sobie sprawę z tego, że WCIĄŻ
nie ma pojęcia w co Kyuubi pogrywał.
— Zrealizował go — powiedział. — Swój plan — Uściślił. — Znaczy się: mówił, że już po wszystkim. Że…
—
Jakoś nie widzę, żeby gdzieś się zmaterializował i używał wolności —
przerwała mu kobieta. — Nie sądzisz, że tylko cię podpuszczał? Nie można
mu ufać.
— Niby racja —
przyznał, chociaż niepokój wywołany wspomnieniem o lisich słowach nie
znikał. — Ale ignorować jego słów też nie możemy.
—
Nie mam takiego zamiaru. Jednak przed jakimikolwiek działaniami chcę
poznać całą sytuację. Na przykład chciałabym wiedzieć coś więcej o tych
lisich manipulacjach. Demon wyjawił ich cel?
—
Nie do końca — odpowiedział szybko, zagłuszając własną myśl, że
rudzielec po prostu zafundował mu małą terapię uświadamiającą, dotyczącą
jego popapranych pragnień. Zdecydowanie musiał sam sobie poukładać
myśli, zanim wyjawi całą prawdę. I przede wszystkim wolałby, żeby przy
tej rozmowie Uchiha akurat nie był obecny. Nawet jeżeli później Tsunade i
tak miała mu wyjawić prawdę. — On… fascynuje go Sharingan — dodał,
widząc czujne spojrzenia.
— To akurat wiemy od dawna.
— Może to w nim widzi swoją szansę uwolnienia się? — dorzucił, mając nadzieję, że zaraz skończą ten temat.
— Hmm — Pomalowane paznokcie zastukały o gruby blat biurka. — Być może. Co się stało przed?
— Hę?
— Przed opętaniem.
—
Ja… — zająknął się. — W sumie nic. Lis był niespokojny — wyjawił. —
Myślałem, że po prostu nieobecność Sasuke zaczęła go irytować —
zmarszczył brwi. — Jednak…
Och, to nie to.
— Jednak?
Sakura.
Ryży popapraniec zareagował na Sakurę. Ale… dlaczego? Dlaczego akurat
na nią zareagował AŻ tak ostro? Naruto mógł być pewien, że bijuu
nienawidzi każdego przedstawiciela ludzkiego gatunku w takim samym
stopniu, więc niby dlaczego przy tej konkretnej kobiecie zachowywał się
agresywniej niż zazwyczaj?
I
odpowiedź nagle sama napłynęła mu do głowy, kiedy rozważał czynnik,
który rozjuszył dziewięcioogoniastego: imię Sasuke. Oczywiście. Musiało
chodzić o Sasuke. Więc… demon sądził, że dziewczyna była zagrożeniem dla
jego planu. Że Naruto poświęci swoje własne odczucia dla jej szczęścia.
Że pozwoli na to, żeby rozkwitł związek między nią a Uchihą, a sam
usunie się w cień.
Ale
czy byłby w stanie? Czy faktycznie potrafiłby poświęcić się na tyle,
żeby pozwolić, bez swoich ingerencji, być dwójce przyjaciół razem? Cóż… W
obliczu faktów, przed którymi postawił go lis, nie był do końca pewien.
A może właśnie powinien? Skoro wiedział mniej więcej na czym stoi, to
chyba najlogiczniejszym posunięciem w tej chwili byłoby, mimo wszystko,
odsunięcie się od Uchihy. Ograniczenie wszelkich kontaktów do minimum.
—
Powinienem wrócić do siebie — wymruczał męczącą go myśl. Całkowicie
ignorując ostatnie pytanie kobiety. — Powinienem… może nawet wynieść
się. Gdzieś. Nie będę stanowił zagrożenia, jeżeli atak by się…
—
Och, ale idealny cel, dla na przykład Brzasku, stanowić możesz? —
parsknął Sasuke, wybijając go z myśli. — TERAZ. Kiedy dzięki
Sharinganowi, możemy mieć wszystko pod kontrolą? Genialny plan,
naprawdę.
— Lepszy niż
żaden. Zresztą, wciąż nie mamy pewności, że faktycznie “wszystko może
być pod kontrolą” — zaoponował. — Od początku powinienem trzymać się z
dala od wszystkich — stwierdził, nie czekając na dalszą tyradę. — Wtedy z
pewnością...
— Wtedy z pewnością lis by się ucieszył — sarknął Sasuke.
— Cóż, przynajmniej wszyscy byliby z dala od jego wpływów!
—
Oprócz ciebie? — parsknął wściekle Sasuke, mrużąc gniewnie oczy. —
Myślisz, że zaszywając się gdzieś w samotności cokolwiek mądrego
zyskasz? Otóż nie. I nie pozwolę na to, żeby w ogóle do takiej sytuacji
doszło.
— Nie sądzę, aby…
— I ja — przerwała mu milcząca dotychczas kobieta — również na to nie pozwolę.
—
Nie rozumiecie! — zawołał Naruto i po chwili do niego dotarło, że w
sumie nic dziwnego, skoro nawet ON, będący w centrum wszystkich
wydarzeń, nie do końca łapał co się działo. W każdym razie, COŚ
wspólnego z Sasuke (och, niech już nawet będzie, że to chromolone
pragnienie), mogło spowodować, że ten rudy popapraniec się uwolni! Więc
najlepszym rozwiązaniem byłoby odizolowanie się od tego czynnika. Nawet,
jeżeli niekoniecznie Naruto chciałby faktycznie od kogokolwiek się
odizolowywać. — Lis przecież…
—
Lis: co? — nieprzyjemne warknięcie ze strony Sasuke sprawiło, że Naruto
zadrżał. — Lis wciąż jest tym samym, cholernym wrzodem, który próbuje
się uwolnić od ZAWSZE. Co się takiego stało dzisiaj, że nagle uznajesz
za najrozsądniejsze wyjście udanie się na jakieś pieprzone wygnanie?
—
Co się stało? — sapnął i ponownie zatliła się w nim wściekłość. Ta
rozmowa była… durna. Zwyczajnie durna, a głównie z tego względu, że DWIE
strony wyraźnie coś ukrywały. — A wiesz, że TEŻ chciałbym to wiedzieć?
Bo jakoś WCIĄŻ nikt mi akurat na to pytanie nie odpowiedział.
— Nie zmieniaj tematu.
—
Temat zmieniać, to usilnie próbujecie WY — rzucił gniewnie. Ponownie
czuł złość, która napędziła go wcześniej do wtargnięcia do gabinetu.
Złość i niepokój. — Może umknął wam ten drobny szczegół, ale WCIĄŻ
jestem umazany krwią. I WCIĄŻ nie wiem czyją!
— A to naprawdę takie ważne?
— A NIE?
—
Nie — skwitował Sasuke. — Faktem jest, że bijuu przejął kontrolę i
zaatakował osoby, które akurat znajdowały się w twoim pobliżu. I również
faktem jest, że nikt nie zginął, ani nie odniósł ran zagrażających
życiu. To jednorazowy wybryk i nikt nie ucierpiał, więc nie rozumiem…
—
No chyba ci odbiło — zawyrokował Naruto, faktycznie patrząc na drugiego
mężczyznę, jakby brakowało mu kilku klepek. Jednorazowy wybryk? Serio? —
Przecież…
— Sasuke ma racje.
Uzumaki posłał w kierunku kobiety to samo zdumione spojrzenie, które jeszcze przed chwilą wbijał w Uchihe.
— Pięknie, tobie też coś nieteges w głowie się zrobiło?
—
To był długi wieczór. — Tsunade nie skomentowała jego słów. — Który dla
niektórych jeszcze się nie skończył. — Wyraźnie miała na myśli siebie. —
Ale wy, jak dla mnie, dzisiaj nie zdziałacie już nic, a mając na
względzie to, że emocje jeszcze nie opadły, z aktualnych przemyśleń nie
wyniknie nic dobrego. Plus, Uchiha ma jeszcze sporo treści do
odczytania, dzięki nowo nabytym możliwościom. Nie ma najmniejszego sensu
zgłębiać się w dzisiejsze wydarzenia, zwłaszcza, że jeszcze nie znamy
całkowitych możliwości Sharingana. Plus, obaj pewnie jesteście wymęczeni
— skwitowała. — Najlepszą rzeczą jaką możecie zrobić jest regeneracja
sił.
— Ja… ale…
—
Naruto. Odpuść. Gdyby wydarzyło się coś, o czym powinieneś wiedzieć,
już dawno otrzymałbyś wszelkie informacje — dopowiedziała, wyraźnie
zmęczona.
— Jakoś śmiem wątpić — sapnął.
—
Przestań świrować — Przez chwilę kobieta nic nie mówiła, najwyraźniej
zastanawiając się, jak dobrać kolejne słowa. — Póki nie dowiemy się
więcej na temat panowania nad demonem, nie za wiele możemy, prawda? A
jeżeli w końcu uzyskamy stuprocentową pewność, że wszystko jest pod
kontrolą, będę mogła to podać jako oficjalną informację dla rady. I
mieszkańców. Podejrzewam, że wśród cywili może panować aktualnie nieco
napięta atmosfera i wolałabym jak najszybciej mieć możliwość
rozluźnienia jej.
—
Świetnie! — zawołał.— Twoje słowa naprawdę mi sugerują, że zupełnie NIC
się nie stało! Tak. IDEALNIE! Jeżeli to już wszystko z waszej strony, to
faktycznie udam się, jak to ładnie ujęłaś, na regenerację sił—
zakończył, przesłodzonym głosem i nie czekając na odpowiedź,
wymaszerował z gabinetu.
***
Buzowała
w nim wściekłość, kiedy przeskakiwał z dachu na dach, długimi susami
pokonując dystans między gabinetem Tsunade, a domem Sasuke. W pierwszej
chwili chciał jak najszybciej dostać się do swojego tymczasowego lokum,
zamknąć w czterech ścianach i faktycznie spróbować odpocząć. A przede
wszystkim jednak uspokoić skołatane nerwy. Jednak, między jednym skokiem
a kolejnym, zmienił decyzję. I tak jakoś nogi same zaniosły go na
ulicę, gdzie znajdował się bar, w którym doszło do dzisiejszych
wydarzeń.
Nie, żeby zbliżył się do budynku.
Bo
kiedy wylądował na końcu wydeptanej drogi, wzdłuż której piętrzyły się
budynki, przede wszystkim usługowe, jakoś tak wpasował się we wnękę
między obiektami i stojąc w cieniu po prostu… patrzył. Wciągając
równomiernie chłodne, rześkie powietrze.
Wiatr
szarpał niespokojnie gałęzie pobliskich drzew, chmury kłębiły się na
niebie, niemalże całkowicie zasłaniając księżyc i gwiazdy. Coś, jakby
zbierało się na deszcz.
Było
pusto. Cicho. I tak spokojnie, że ciężko było uwierzyć, że zaledwie
kilkadziesiąt minut temu, miejsce to miało styczność z
dziewięcioogoniastą bestią. Naruto przyglądał się ponuro. Z upływem
czasu jego złość łagodniała i do głosu dochodził zdrowy rozsądek. Okej.
Zupełnie nie rozumiał dlaczego ani Sasuke, ani Hokage nie byli skłonni
udzielić mu odpowiedzi na przecież PROSTE pytanie. Czy to naprawdę było
tak wiele, krótko streścić mu jak zachowywał się Kyuubi? Jednak z
drugiej strony, może to on… przeginał? Może faktycznie nie stało się nic
takiego, a… a…
A krew?
Spojrzał na własne ręce, wciąż brudne, zakurzone i wymazane zaschniętymi, brunatnoczerwonymi już plamami.
Ciche
poruszenie spowodowało, że oderwał wzrok od dłoni i przeniósł go na,
jak się okazało, drobną osobę, która stała nieopodal. Najwyraźniej
zauważyła go wcześniej i teraz cicho próbowała się wycofać. Co
kompletnie jej nie wyszło. Marne światło księżyca oświetliło wykrzywioną
w pogardzie twarz dzieciaka. Chudego chłopca, o krótko ostrzyżonych,
brązowych włosach i czarnych, teraz zwężonych oczach. Naruto zamrugał,
zdziwiony tym widokiem. I już otwierał usta, żeby rzucić coś w stylu, że
chyba młody powinien znajdować się w domu, kiedy dzieciak go uprzedził,
rzucając krótkie:
— Potwór! — i czym prędzej ulotnił się, nawet za siebie nie patrząc.
Dopiero po kilku kolejnych sekundach Uzumaki pozwolił sobie na mocne zaciśnięcie warg.
Och tak. Nic się nie stało. Z pewnością, kurwa.
Cienka błyskawica bezgłośnie przecięła niebo. Dopiero po kilku głuchych sekundach rozległ się cichy pomruk burzy.
***
Nowy rozdział Fiksacji!!!!! Ok, dobra. Już się (trochę) uspokoiłam. Cóż ja biedna mogę powiedzieć? Był świetny, jak zawsze. Jednoczę się z Naruto. Przez cały rozdział byłam sflustrowana, no bo CO SIĘ DO CHOLERY STAŁO?! Zero odpowiedzi, a jeszcze więcej pytań... Życie jest takie niesprawiedliwe...
OdpowiedzUsuńDobra, bo zaraz zacznę gadać całkowicie bez sensu. Czekam na kolejny rozdział! Weny!
:'D <3.
UsuńDziękuję za komentarz i cieszę się, że cześć się spodobała ;).
Pozdrawiam!
Oj tak, w pełni zgadzam się z Nakurishi powyżej ^^ Tyle pytań, a na niemal żadne, a raczej na to podstawowe: co się stało?! nie padła odpowiedź. Super, wiemy, że Sasek ma swojego Sharingana. Ale co zrobił, że Naruto umazany jest krwią, teoretycznie nikt nie ucierpiał, a ludzie zaczęli traktować Uzumakiego jak potwora. Ta niewiedza jest straszna i zupełnie nie dziwię się frustracji Naruto. Też bym się, lekko mówiąc, zirytowała, gdyby nikt nie chciał udzielić mi koniecznych wyjaśnień. I o dziwo... w tym rozdziale denerwował mnie (właśnie przez to) pan Uchiha - a to niezwykłe! Moje standardowe uwielbienie zostało zakłócone irytacją xD Mam nadzieję, że następny rozdział mi to zrekompensuje :P
OdpowiedzUsuńWeny, Irduś! (dziwne zdrobnienie? xD)
Alys
x"DDD
UsuńCóż...
xD.
Nocóż xD. Nie umiem w wyjaśniania xD. Mam nadzieję, że jednak ten problem się rozwiąże, bo przypałowo by było, jakby jednak tak się nie stało. xD Ale, OHOHO, PAN Uchiha TAK PODPADŁ? xD Nie wiem czy w kolejnej, ale jest spora szansa, że w jeszcze następnej a i owszem x). Znaczyno xD. Zależy CO byłoby dla Ciebie godną rekompensatą xD.
Wenę bierę, zdrobnienie już słyszane, więc do dziwnych nie należy raczej xD. Dziękuję za komentarz!
(Czy Ty też ciągle czekasz na Niknąca rzeczywistość? xD Powiedź, że tak, żebym nie czuła się samotnie w oczekiwaniu xD.)
Ściskam!
Ird
Jezu, oczywiście, że czekam :D Chyba znowu zacznę molestować autorkę!! xD w akcie desperacji zabrałam się za Rebuilt (po ang) i jeśli uwielbiasz ciągłe, rosnące napięcie między bohaterami i które, o dziwo!!, nie spada po nawet.. tenteges ^^ to serio Ci to polecam. Wciąga jak diabli. Tłumaczone chyba były zaledwie... już patrzę, 5 rozdziałów. Ale no... ^^ Warto.
UsuńA co do Sasuke.. no wiesz, on ma tyle uroku osobistego, że ja nie potrafię się długo na niego gniewać :D Może poudaję, że się jeszcze na niego boczę, to się bardziej postara xD Ale przyjmę wszystko z dobrodziejstwem inwentarza ;)
Alys
Od razu mi lżej na duszy xD, bo moja kompanka do jarania się tomarry, z niezrozumiałych dla mnie powodów, nie jara się tym fikiem :C. A na Rebuilt zerkam co jakiś czas, ale ja i mój angielski nie jesteśmy jeszcze na tyle zdesperowani, żeby zabrać się za ingliszowe fiki xD.
UsuńHaha, widzę SaskeTeam wyraźny xD. No dobra, może faktycznie się bardziej postara w takiej sytuacji x). ZOBACZYMY.
Yesss!! <3
OdpowiedzUsuńA zawsze można pogonić do roboty nie tylko autorkę, ale i tłumaczkę xD
Hah xD. Niby można xD. Ale ja w sobie już jakiś czas temu odkryłam antytalent do ganiania ludzi xD. Serio. Z mojego ganiania wychodzi zazwyczaj tyle, że ludzie pisać przestają xDDDDDDDD. Nie ma to jak bardzo przydatne umiejętności x).
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, nie dziwi mnie ta frustracja Naruto, tyle pytań, a żadnych odpowiedzi... co się stało, no i jak Sasuke zdobył tego sharingana...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia