środa, 18 kwietnia 2012

Rozdział II.XIV

Dawno nic się tu nie działo , więc chyba pora na jakąś aktualizację. Mam lekki zachrzan na uczelni aktualnie niestety >.<
Rozdział będzie krótki, ale myślę, że treściwy :) I z masą błędów, co mi musicie wybaczyć, gdyż po drugiej zarwanej nocce mój mózg i tak średnio funkcjonuje xD.
Dziękuję bardzo za komentarze (bardzo mi miło widzieć nowe nicki pod postami(niach, niach, ŚWIEŻYNKI :D ), jak i zarówno moje kochane dinozaury komentujące od dużego czasu :D) i zapraszam ^ ^.

*** *** *** *** *** *** ***

Był bohaterem.
Odważnym shinobi.
Mężnym człowiekiem.
Nie lękał się niczego, ani nikogo. Nie straszne mu były ciężkie obrażenia i urazy.
Potrafił w kryzysowych sytuacjach ryzykować własnym życiem.
I…
I zrobił to, co pierwsze wpadło mu do głowy.
Wrzasnął przeciągle i zaczął zwiewać. Oczywiście niemalże gubiąc Risu po drodze.
- RATUNKU! – zawył, nie zważając na to, że właśnie zza bariery obserwuje go niemalże połowa wioski. Z Sasuke na czele.
Niestety, nie uciekł za daleko.
Po panicznym przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów został zmuszony do gwałtownego wyhamowania. Bo przed nim zmaterializował się Madara.
Zawrócił.
Znowu się zatrzymał, gdy uświadomił sobie, że z tej strony wpadnie na jednoogoniastego, który właściwie nie ruszył się jeszcze z miejsca, tylko obserwował jego poczynania.
Z namysłem zerknął przez ramię na zamaskowaną postać. I wyglądało na to, że znowu zmieni kurs biegu, jednak chyba szybko uznał to za dosyć durny pomysł.
- Eee… - zaczął po chwili zastanowienia. – To ten…
- Jakże miło jest cię znowu widzieć, Naruto. – Głos Madary przepełniony był mściwą satysfakcją. – Mam nadzieję, że tym razem nasze spotkanie potrwa nieco dłużej.
- Jest mi niezmiernie przykro, że nie podzielam twoich odczuć – parsknął. – Czego znowu chcesz?
- Och, tylko ciebie.
„Perwers.”
- Niestety, jestem zajęty. Zresztą, nie gustuję w zamaskowanych typach.
Naruto zignorował odległe „słyszałem to”, które najprawdopodobniej pochodziło od Kakashi’ego.
- Zrobimy tak. – Przywódca Akatsuki klasnął w dłonie. – Ty potulnie pójdziesz ze mną, a ja obiecam, że nie zmiotę Konohy z powierzchni ziemi, co ty na to?
- Nie.
- No, no, ależ twardy z ciebie negocjator. – Przytłumiony maską głos nie brzmiał, jakby jego właściciel był rozczarowany. – A jeżeli ten mały szkrab, byłby moją kartą przetargową?
- Chyba kpi… - Naruto nie dokończył zdania. W jednej chwili ściskał w dłoniach Risu, a już w następnej… Córka Gobi dyndała w ręce Madary, podniesiona za kołnierz kimona.
A po chwili dziewczynka wywinęła się i wbiła pazury w rękę, która ją trzymała. Madara wrzasnął, bardziej z zaskoczenia, niż bólu, wypuścił ją, a Risu, korzystając z okazji kopnęła go w piszczel. Albo też mniej więcej w piszczel, gdyż obszerny płaszcz zamaskowanego osobnika skutecznie ograniczał jej dokładne określenie, gdzie ów kość się znajduje i uciekła.
A w tym samym czasie, od strony wioski rozniósł się wściekły ryk.
Naruto zamarł. I przełknął ciężko ślinę. Risu wczepiła się w jego nogi, niemalże pozbawiając go równowagi. Ta kilkusekundowa akcja nie umknęła najwyraźniej pięcioogoniastej.
Wraz z rykiem rozniósł się niemiłosiernie głośny brzdęk, jakby tłuczonego szkła.
- Masz nadpobudliwą matkę - wystękał do dziewczynki, wpatrując się uważnie w Madare. Chociaż bardzo ciekawiło go, co się dzieję za jego plecami, to jakoś nie miał ochoty odwracać wzroku od Uchihy.
Wodna struga śmignęła tuż nad głową Naruto w kierunku zamaskowanej postaci, zmuszając ją, do wykonania uniku, ciemna smuga minęła chłopaka i rzuciła się na Madare. Następnie czyjaś dłoń strzeliła Uzumakiego w potylice.
- To, za komentarz o zamaskowanych typkach.
- Ej!
Oberwał jeszcze raz.
- A to za głupotę.
- NO EJ! - Blondyn rzucił Joninowi oburzone spojrzenie.
- Ciesz się, że to nie Sasuke dorwał cię pierwszy. A teraz śmigaj z dzieciakiem, uspokoić ogoniastą, bo jeszcze nam pół wioski rozpierdzieli.
Z pomrukiem niezadowolenia chwycił Risu pod pachy i obrócił się w stronę Konohy. I akurat zdążył zobaczyć, jak jeden z budynków zostaje zmieciony przez ogon Gobi. Rozbita tarcza ochronna, którą rozciągnęła Tsunade, iskrzyła się jeszcze w promieniach słońca. Jej odłamki znikały leniwie z cichymi pyknięciami. Cóż... Najwyraźniej nie była odporna na wściekłe, demoniczne matki.
Powieka drgnęła mu gwałtownie, gdy jedno z kopyt przeorało brukowaną ulicę. Oj, Hokage się wścieknie.
- No pięknie - sapnął. Już szykował się do ekspresowego przemieszczenia swoich czterech liter do demona, gdy pięcioogoniasta sprężyła się i długim susem znalazła się tuż przy Shukaku. I rzuciła mu się do gardła.
"Kyu, na pewno nie chcesz wypęłznąć?"
"Niech pomyślę..."
"Więc?"
"Zdecydowanie: NIE"
"Leniwa bestia."
- Może lepiej poczekam, aż się z nim rozprawi, co? - zagadał do Kakasi'ego. Wcale nie miał ochoty znaleźć się między dwoma walczącymi demonami.
- JUŻ!
- Bez ner... - Naruto przerwał gwałtownie. Nad czubkami drzew Konohańskiego lasu mignęło mu coś, czego stanowczo wolałby jednak nie widzieć. Cztery czerwone ogony wirowały szaleńczo na tle nieba, a to oznaczało, że do wioski zbliżał się Yonbi.- Trzymaj! - wrzasnął, wciskając Hatake wiercącą się dziewczynkę. - Zostajesz honorowym dziadkiem!
"Kyu?!"
"NIE."
Ruszył błyskawicznie przed siebie, nie czekając na odpowiedź Jonina. Złożył dłonie w pieczęć.
"Cóż, chyba jednak tak!"
- Technika przywołania: Lisi demon! - wrzasnął, rozpaczliwie próbując zrobić... Cokolwiek. Nie, żeby miał nadzieję, że technika podziała. Nie, żeby kiedykolwiek jej próbował na lisie. Jednak coś desperacko podkusiło go do podjęcia tej marnej próby. I...
Naruto stanął oniemiały.
Wszystko jakby zamarło, a oczy zgromadzonych ludzi i demonów zwróciły się w jedną stronę.
Kłęby dymu unosiły się swobodnie przez chwilę, tylko po to, aby zniknąć przy mocniejszym podmuchu wiatru. A z nich wyłonił się... Kyuubi.
- Chyba kpisz - warknęła monstrualna postać lisa, pochylając pysk ku swojemu jinchūriki. - Mnie? Pospolitą techniką przywołania?!
Uzumaki cofnął się o krok.
- Ale... - zająknął się. - Ale, że jak to? Jakim cudem to podziałało?
- Mnie się pytasz gówniarzu?! - Lis wyprostował się dumnie, wciąż spoglądając na niego z wyraźną złością. - Powinienem teraz...
Niestety Naruto nie dowiedział się, czym chciał mu zagrozić demon.
Yonbi postanowił wykorzystać okazję i rzucił się dziewięcioogoniastego.
Uzumaki przez chwilę obserwował walką. Wciąż nie mogąc się nadziwić, że zwykła technika przywołania podziałała na dziewięcioogoniastego demona. A w dodatku... Coś mu w tym wszystkim wyraźnie nie pasowało. Demony przywołane przez Madare zachowywały się jak... No walczyły, atakowały, a i owszem. Tylko, że wyglądało to tak jakby były... Nienaturalne?
"Kyu!"
Lis nie odpowiedział na mentalne zawołanie. Cholera, niedobrze.
- Kyu! - Ruszył biegiem do przodu. Jednak nie zaszedł znowu za daleko, gdyż drogę zagrodził mu Sasuke.
- Gdzie znowu? - warknął nieprzyjemnie, chwytając Naruto za nadgarstek.
- Pogadać. Muszę powiedzieć Kyu...
- Między demony chcesz się wepchać?! - Uchiha wzmocnił uścisk. - Zwariowałeś!
- Nie! - sapnął, zerkając z paniką na lisa, który aktualnie wgniatał Yonbi'ego w ziemię. Nie ma co, siła dziewięciu ogonów, znacznie przewyższała cztery. Jakimś cudem gigantyczna małpa po chwili wywinęła się z pazurów Kyuubi'ego. - Słuchaj, one nie mogą się atakować!
- Co?
- Demony!
- Naruto. - W głosie Uchihy pojawiła się rezygnacja. - Odbiło ci.
- Nie, posłuchaj, one się nie kontrolują. Pamiętasz, jak wioskę zaatakowała Gobi? Teraz jest tak samo! Musimy przerwać...
- Niby jak chcesz to zrobić? Do czasu, aż znajdziemy osobę kontrolującą, Yonbi i Shukaku zdążą zmieść Konohę z powierzchni ziemi!
- No, ale... - Blondyn spojrzał na niego z błaganiem w oczach. - Nie możemy pozwolić im walczyć.
- Naruto...
- Sasuke, proszę. Możemy je powstrzymać. Jeżeli wyrwą się spod kontroli, to będzie można z nimi normalnie pogadać. To nasza szansa! Nie ma siły, żeby chciały walczyć po stronie Madary. Sasuke, zaufaj mi.
Czarnowłosy westchnął, równocześnie przymykając oczy. Z wahaniem puścił jego rękę i odsunął się nieznacznie.
- Leć - powiedział, z wyraźnym przymusem. - Znajdę Hinate. A ty wyjaśnij Kyuubi'emu i Gobi, jak się sprawy mają.
Naruto odsunął się z wyraźnym niezdecydowaniem. Był nieco zagubiony. Jednak... Nie było czasu. Musiał jak najszybciej dostać się do Kyuubi'ego. Obrócił się już, gdy Sasuk ponownie chwycił go za dłoń, przyciągnął ku sobie i delikatnie musnął jego wargi własnymi.
- Kocham cię.
Naruto uśmiechnął się nieznacznie.
- Wiem.
I ruszył.

Dostanie się do Kyubi'ego nie było łatwe. To dziwne, jak takie monstrualne cielska potrafiły błyskawicznie się poruszać.
- KYUUBI! - wydarł się blondyn, nie wiadomo już który raz.
Nie miał pojęcia, czemu lis nie reaguje. Być może naprawdę go nie słyszał. Albo też, robił mu po prostu na złość.
- Zabiję tego wyleniałego pchlarza - warknął pod nosem.
I wpadł na pewien pomysł.
Wyciągnął z kabury kunaia
- Hiraishin... - krzyknął początek techniki, robiąc równocześnie lekki zamach i jęknął, zataczając się nieznacznie. Zamrugał, aby obraz przed oczami mu się wyostrzył. Cholera, niedobrze. Jego zasoby chakry zostały już nieźle nadszarpnięte. Ale musiał jakoś dogonić oddalające się wciąż demony. Kyuubi najprawdopodobniej starał się odciągnąć czteroogoniastego jak najdalej od wioski. To dobrze, jednak teraz Naruto miał drobne problemy z dogonieniem ich.
Odsapnął ciężko kilka razy.
- Weźże się w garść, cieniasie - powiedział sam sobie.
Zebrał siły, rzucił kunaiem, jednocześnie wywrzaskując treść formuły techniki.
Podziałało.

Walcząc z osłabieniem, znalazł się przy lisim demonie. Wyszarpnął gwałtownie kunai z drzewa, w który się wbił i zanim czas zdążył wrócić na swoje miejsce, wspiął się na łeb Kyuubi'ego.
- Czy ty mnie jawnie ignorujesz, sierściuchu!?
- Spadaj, dzieciaku - warknął lis, gniewnym spojrzeniem gromiąc Yonbi'ego, który znajdował się dobre kilkadziesiąt metrów przed nim, również racząc go nieprzyjemnym spojrzeniem. - Zajęty jestem.
- Nie pieprz. Kyu, zostaw go!
- Co?!
- Nie atakuj go!
- Czyś ty oberwał o kilka razy za dużo?
- Nie, słuchaj... - Uzumaki pokrótce przedstawił lisowi zarys sytuacji.
- To na cholerę, żeś mnie przywoływał?
- Cicho, myślę...
- Jasne.
Naruto sapnął. Nie miał pomysłu. Nie miał pomysłu. No, nie miał...
- Nie spinaj się tak. Mam pewien plan.

*** *** *** *** *** *** ***

No, to wracam do projektów xD