Ok. Trochę mi zeszło (lekkie lawiracje życiowe xD), ale w końcu dokulałam się do końca XI części! :"D Za betację dziękuję AKARI :*.
***
XI
Nie było źle.
Pierwszy
dzień spędził w sumie na tym samym, co robił w ostatnim czasie, czyli
na ślęczeniu przy notatkach Czwartego. Dlatego też nie odczuł za mocno
braku Sasuke, nawet mimo tego, że nie wyżłopał z nim tradycyjnie kawy o
jakiejś dziwnej godzinie. Kolejnego popołudnia zaś u drzwi do uchihowego
mieszkania pojawił się Shikamaru, oznajmiając, że wraz z innymi ludźmi z
ich akademickiej grupy wybierają się na małą imprezę z okazji jego
awansu i byłoby miło gdyby Naruto również się na niej pojawił. A jakże,
Uzumaki pojawił się. Zabalował ze znajomymi dosyć długo, więc kolejnego
dnia wstał późno — o dziwo wyspany, pomimo tego, że w jego snach Sasuke
robił mu językiem bardzo… sprośne rzeczy.
W
dniu trzecim Naruto uświadomił sobie, że nawet dobrze znosi to chwilowe
samotne przebywanie w mieszkaniu Uchihy. I zaraz po tej myśli pojawiła
się kolejna, że przecież nie ma powodu, żeby znosił tę sytuację jakoś
szczególnie źle. Noo… chyba że weźmie się pod uwagę lisa, który
niekoniecznie dobrze mógł zareagować na takie nagłe zniknięcie drugiego
mężczyzny. Ku uldze Uzumakiego, nic takiego się nie działo i
dziewięcioogoniasty demon siedział cicho. Jakby zupełnie nie zauważył,
że cokolwiek w otoczeniu jego nosiciela się zmieniło.
W
każdym razie myśl, że mężczyzna powinien wrócić za kilka, kilkanaście
godzin, sprawiła, że Uzumaki się ucieszył. I, nieco wbrew sobie, zaczął
niecierpliwić. Do południa wiercił się niespokojnie po pokojach, nie
mogąc znaleźć sobie zajęcia. Pewnie by tak przemarudził cały dzień, nie
mogąc się za nic zabrać, jednak, na swoje szczęście, ponownie otrzymał
zaproszenie na imprezę. Właściwie na poprawiny wczorajszej imprezy. I
chociaż w pierwszej chwili miał szczerą ochotę odmówić znudzonemu
Shikamaru, który zapraszał go na kolejne wyjście, to zaraz stwierdził,
że przecież bez sensu tak siedzieć na tyłku i czekać, skoro i tak nie
może się na niczym skupić.
Może gdyby wiedział, jak skończy się ten wieczór, to jakoś głębiej zastanowiłby się nad tematem.
***
Pierwsze
wściekłe warknięcie lisa rozległo się w jego głowie dosyć
niespodziewanie, późnym już wieczorem, gdy siedząc przy jednym z
barowych stolików, zaśmiewał się wraz z Kibą ze wspomnień dotyczących
ich akademickich numerów, odwalanych pod nosem wykładowcy. Warknięciu
towarzyszył krótki, aczkolwiek wyjątkowo bolesny, ból w skroni.
Śmiech
gwałtownie uwiązł mu w gardle. Zaraz potrząsnął głową, starając się
pozbyć głuchego echa chwilowego dyskomfortu. Odetchnął powoli, starając
się nie dać po sobie poznać, że cokolwiek się dzieje.
Co niekoniecznie mu wyszło.
— Zbladłeś coś — stwierdził Kiba, gdy tylko przestał się śmiać i zarejestrował zmianę w zachowaniu kompana. — Co jest?
—
Nic, nic — zapewnił, uśmiechając się lekko. Ale mimo tego uśmiechu
czuł… niepokój. Czuł absurdalny i gwałtowny przypływ strachu, którego
źródła ni jak nie potrafił aktualnie określić. Bo przecież… nic się nie
działo. Nie? Lis po prostu się przebudził i warknął w ramach jakiegoś
pochrzanionego przywitania się czy coś. Przecież nie było innego powodu,
żeby nagle stał się bardziej aktywny niż zwykle.
Naruto
siedział wśród znajomych w barze, jeszcze przed chwilą dobrze się bawił
i nic nie wskazywało na to, żeby miało dziać się coś złego, a jednak…
Jednak niepokój jak się pojawił, tak teraz nie chciał go opuścić.
Poprawił się w krześle, odchrząknął zaraz, w myślach samego siebie
starając się przekonać, że przecież wszystko jest okej. Bo było okej.
Okej, okej, okej.
— No — odchrząknął ponownie. — Wracając do… Och, kurwa!
Kolejne
warknięcie. Kolejne ukłucie. Tym razem mocniejsze, pozostawiające po
sobie tępe echo bólu na dłużej. Zacisnął gwałtownie powieki,
jednocześnie zwijając dłonie w pięści i wstrzymując powietrze.
— Naruto?
— Ja… nie… — zaczął nieskładnie, zaczerpując kolejny oddech. — Chyba powinienem…
Zwinąć się. Tak. Jak najszybciej. Do mieszkania Sasuke. Tak. Tam jest bezpiecznie, tam jest dobrze, tam… tam…
Ciepła,
drobna dłoń, która nagle wylądowała na jego ramieniu sprawiła, że
zadrżał gwałtownie. Chwilowy niepokój zniknął natychmiast, gdy tylko
obrócił się w krześle i spojrzał prosto w zielone oczy Sakury.
Mimo że gdzieś w jego głowie ponownie rozległo się lisie warczenie.
***
Sakura, Sakura, Sakura…
Przyjaciółka
z dawnych lat, z którą wspólnie przeżywał ucieczkę Sasuke z wioski, z
którą razem ganiał po świecie w poszukiwaniu Uchihy, która — w równym
stopniu co on sam — gorąco pragnęła jego powrotu. To jasne, że siłą
rzeczy musieli się do siebie zbliżyć, spędzając czas na wspólnych
misjach. I podczas jednej z takich misji Naruto odkrył, że jego
szczenięce zauroczenie do dziewczyny już dawno minęło, a on tak
niekoniecznie nawet wiedział kiedy. W każdym razie — przyjaźń została. I
trwała, przez długie lata, podczas których oboje maniakalnie próbowali
sprowadzić Uchihe do wioski.
Później coś się sypnęło.
Zupełnie
jakby z powrotem Sasuke, łącząca ich nić przyjaźni pękła. Zdecydowanie
się od siebie oddalili i to bez jakiegoś racjonalnego powodu. Po prostu —
każde zajęło się własnym życiem. Naruto lisim marudzeniem, własnymi,
niekoniecznie jasnymi dla niego uczuciami, misjami. Później problemami z
lisem i mieszkaniem z Sasuke. Zaś Sakura — pracą w szpitalu, która
ponoć, jak Naruto zasłyszał od ich wspólnych znajomych, szła nadzwyczaj
dobrze i już zaczynano mawiać, że młoda lekarka niedługo prześcignie
swoją mistrzynię. O ile już w niektórych aspektach medycznych tego nie
uczyniła.
Więc po
prostu, jakoś zabrakło czasu w tej ich przyjaźni. Albo poprzez życiowe
lawiracje żadne z nich nie pomyślało, żeby ten czas spróbować
zorganizować. Nie, żeby Naruto miał to dziewczynie za złe. W końcu sam
ostatnio… nieco nawalał, jeżeli chodziło o kontakty międzyludzkie.
Coś się sypnęło. Jednak zupełnie nie miało to znaczenia, kiedy spotkali się ponownie.
***
—
Sakura — powiedział, uśmiechając się delikatnie, mimo tępego bólu,
który zaatakował jego głowę. Mimo coraz głośniejszego lisiego warczenia.
— Z milion lat się nie widzieliśmy!
—
Ano — przyznała, odwzajemniając uśmiech. — Udało mi się na dzisiaj
wyrwać wcześniej z pracy. Porozmawiamy… tak bardziej prywatnie?
—
Jasne! — Naruto z pewnego rodzaju ulgą przyjął jej propozycję. Być może
przez to, że naprawdę miło było po tak długim czasie po prostu z nią
pobyć — tylko i wyłącznie z nią, a nie całą grupą — albo przez to, że
siedzący obok Kiba wyjątkowo nachalnie im się przyglądał. Ignorując
kretyńskie komentarze Inuzuki, który psioczył coś o „wyczuwaniu
romansu”, Uzumaki wstał. I zaraz potem skierował się wraz z Haruno do
zacisznego kąta przy kontuarze, gdzie mogli swobodnie pogadać.
***
Najlepsze
w tej rozmowie było to, że mimo tak długiego odstępu czasu w którym nie
mieli ze sobą kontaktu, żadne z nich nie czuło skrępowania. Z miejsca
zaczęli swobodną konwersację, zupełnie jakby widzieli się zaledwie
wczoraj. I rozmawiali o wszystkim. Chociaż to o dziwo Sakura mówiła
więcej o tym co właściwie porabiała i jak aktualnie wygląda jej życie.
Naruto za to wczuł się w wiernego słuchacza i naprawdę miło było
dowiedzieć się o sukcesach dziewczyny.
To
było w jakiś pokręcony sposób odświeżające. Bo w tej chwili Uzumaki był
daleki od myślenia o własnych problemach, a nawet o Sasuke, na którego
powrót jeszcze tak niedawno niecierpliwie wyczekiwał.
Jednak
nie mogło być przecież za dobrze i demon wyjątkowo usilnie starał się
nie dać swojemu nosicielowi o sobie zapomnieć. Jego wściekły warkot
towarzyszył ich rozmowie cały czas. Zjadliwe kłapanie i złośliwe obelgi
stawały się coraz częstsze. Od tego wszystkiego, mimo że sama rozmowa
naprawdę była przyjemna, coraz bardziej bolał go łeb. I narastała w nim
frustracja.
Sam nie
wiedział, dlaczego tak uparcie stał w tym cholernym barze i starał się
ignorować własne dolegliwości. Chyba w jakiś pokręcony sposób chciał
nadrobić nieco czasu z Sakurą, zdając sobie sprawę, że kolejna taka
okazja może się nie nadarzyć szybko. A mimo wszystko zależało mu na
utrzymaniu z nią chociażby tej namiastki przyjaźni jaka ich kiedyś
łączyła.
Sakura w końcu
była ważną częścią jego życia. Nie mogłaby nie być. Nawet nie chodziło o
to chromolone zadurzenie, które kiedyś czuł w stosunku do niej. Po
prostu — zbyt wiele razem przeszli, żeby tak po prostu zapomnieć o sobie
nawzajem. Więc stał. Korzystał z możliwości. I z minuty na minutę czuł
się coraz gorzej. Co, nic dziwnego, zostało w końcu zauważone przez
medyczkę.
— Wszystko w
porządku? — zapytała, przerywając w pewnej chwili swoją opowieść o
ostatnim, dosyć upierdliwym pacjencie. W zielonych oczach Naruto
zobaczył wyraźny niepokój.
Nie.
Nie było w porządku. Być może też nie było jakiejś wyjątkowej tragedii z
tym lisim świrowaniem aktualnie, ale Uzumaki zdecydowanie nie czuł się
najlepiej. I zapewne już można było dostrzec tego oznaki na jego twarzy.
—
Ja… — zamilkł gwałtownie, czując kolejną falę bólu. Przymknął oczy,
wciągając nerwowo powietrze, mając jednocześnie nadzieję, że wcale nie
wygląda tak fatalnie jak się czuje. — Nie gorzej niż zazwyczaj— mruknął w
końcu, uchylając powieki.
Och. Okej. Zdecydowanie było bardziej niż “nie w porządku”.
Obraz
dziewczyny dziwnie mu się rozjeżdżał. Lis warczał. Ból, choć do
zniesienia, stawał się coraz bardziej irytujący. Chyba… powinien udać
się do domu. Może tam demon przestanie męczyć. Może tam… może… już
będzie Sasuke?
Ździra, ździra. Głupia, pusta, różowowłosa ździra.
—
To… coś z demonem? — zapytała półszeptem Sakura, zaraz po zerknięciu na
innych towarzyszy, najwyraźniej sprawdzając, czy ktoś przysłuchuje się
ich rozmowie.
A owszem, pusta laleczko.
Naruto
nie odpowiedział. Przyglądał się dziewczynie i zastanawiał się na ile
Sakura jest zaznajomiona z jego aktualną sytuacją. Zdawał sobie sprawę z
tego, że JAKIEŚ informacje musiała posiadać. Chociażby z tego względu,
że w szpitalu pracowała blisko Tsunade. Aczkolwiek na ile Hokage ją
wtajemniczyła, nie miał najmniejszego pojęcia.
—
Nie wiem za dużo — przyznała niechętnie, jakby czytając w jego myślach.
— Piąta nie chciała mi nic zdradzić, oprócz ogólnych informacji. To…
dla twojego dobra. Żeby nie powstawały plotki. Jakbym… jakbym mogła ci
jakoś pomóc… Ja… Nie wiem. — Potrząsnęła głową. — Chciałabym UMIEĆ pomóc
— poprawiła się. — Ale Hokage twierdzi, że im mniej osób wie cokolwiek,
tym lepiej… więc… więc…
Bezużyteczna. Beznadziejna.
—
Jezu, zamknij się — warknął w końcu Naruto, mimo że starał się skupić
na tym co mówiła do niego dziewczyna, a nie tym co psioczył lis. Jednak
to co podszeptywał plus nasilający się ból, nie za bardzo mu ułatwiały
sprawę.
— Co? — Sakura zamrugała, zdumiona jego słowami.
—
Sorry, to… — Uzumaki zaśmiał się nerwowo. Dopiero sobie uświadomił, jak
ich rozmowa mogła wyglądać dla kogoś z boku. — To do tego pchlarza.
— On do ciebie mówi?
— Yhm. Od czasu do czasu zbiera mu się na wynurzenia.
— To… męczące zapewne.
—
No — przyznał. — Słuchaj, nie przejmuj się. — Postanowił nieco zmienić
temat. Nie za bardzo miał ochotę roztrząsać lisie marudzenie. Zwłaszcza z
Sakurą, którą to demon wziął sobie za cel do obrażania. Zresztą, chyba
faktycznie należało zakończyć rozmowę i iść spróbować odpocząć. — My…
damy sobie jakoś radę. Sądzę, że to kwestia czasu, zanim rozgryziemy o
co chodzi tej cholernej bestii. Dzięki za wsparcie w każdym razie.
Naprawdę wiele dla mnie znaczy.
— Nie, żeby to sprawiało, że faktycznie jestem przydatna — stwierdziła, krzywiąc się przy tym nieznacznie.
—
Jesteś — zaoponował. — Naprawdę — dorzucił, widząc po jej minie, że nie
czuje się przekonana. — To… to, że się teraz nie odwracasz ode mnie. Że
chciałabyś pomóc… to naprawdę dla mnie dużo.
— Mimo wszystko…
—
Lis to skomplikowany problem — przerwał jej. — Mało kto potrafi
cokolwiek zaradzić. Właściwie, prawie nikt. Właściwie tylko… — zaciął
się.
— Sasuke? — dokończyła za niego cicho.
I to był błąd.
Naruto
nie wiedział czy to imię przyjaciela wypowiedziane przez dziewczynę
rozproszyło go na tyle, że stał się bardziej podatny na lisią chakrę,
czy może ono samo w sobie podziałało na dziewięcioogoniastą bestię jako
swojego rodzaju bodziec. Coś po prostu razie sprawiło, że demon oszalał.
A wraz z nim sfiksował Uzumaki.
***
Czuł
się jakby nagle zepchnięto go na drugi plan. Jakby ktoś obcy przejął
jego ciało, a nawet część myśli. Jakby zostały mu wyłączone wszystkie
funkcje i nagle mógł tylko biernie, bez emocji obserwować z daleka
rozgrywające się przed nim wydarzenie.
Więc patrzył.
Patrzył jak na twarzy stojącej przed nim osoby wykwita grymas przerażenia.
Patrzył jak cofa się gwałtownie. Jak jej usta rozwierają się do zduszonego okrzyku. Być może grozy. Być może tylko zaskoczenia.
Patrzył jak zostaje powalona silnym, niespodziewanym pchnięciem. Jak ląduje na podłodze.
Patrzył
na całą gamę emocji pojawiającą się w zielonych oczach, kiedy jego
własne ciało unieruchamia ją, przyciskając do podłogi, gdy siada na niej
okrakiem. Kiedy otoczona złowrogą charką dłoń zaciska się na jej szyi.
Kiedy druga zaś podnosi się do ciosu.
Patrzy. Widzi.
I nie czuje zupełnie nic.
***
Aaa!! Nowa Fiksacja, nareszcie!! :D Radam bardzo.
OdpowiedzUsuńProszę, proszę, pamiętam, że nawet przy ostatniej części zastanawiałam się, kiedy nastąpi "wybuch". Wielkie ka-bum!! ze strony demona. No i się doczekałam :D I to jeszcze w obecności Sakury (fajnie, że się pojawiła - nie jako jakaś antagonistka, raczej jako dawna przyjaciółka, sprzymierzeniec, a jednak hejtowana przez Kyuubiego) oraz iluś tam osób obecnych przy barze. No będzie jatka..! Chyba że pojawi się w ostatnim momencie Sasuke ^^ Proszę, niech tak będzie xD Brakowało mi go w tej części, stęskniłam się xD
No. To czekam na następną fiksację, oby krócej :P
Alys
ROZWALIŁAM KOMPA. [*] Więc nie wiem, czy krócej xD. Chociaż wolałabym nie mieć już aż takich przerew, bo potem dostaje większych palpitacji przy betowaniu i publiszu niż zazwyczaj xD. No i ciężko się w ogóle wraca do pisania. Więcno: nie propsuję dłuższych przerw. Tyle że na ostatnią miałam słaby wpływ xD. Cieszę się, że jeszcze tu zagladasz i że nowy rozdział Cię uradował ;). I dzięki za komentarz!
UsuńTy psuju! :P jak można popsuć komputer?! Komputery same się psują w tajemniczych okolicznościach :D
UsuńOczywiście, że zaglądam ^^
Alys
A nie no, tajemnicze to one na pewno nie były xD. Chociaż ostatnia usterka nawet nie jest aż tak bardzo moją winą xDDDD. Ogólnie mój laptop przeżył ze mną... dużo xD. Więc w sumie to była kwestia czasu, aż padnie na tyle, że nie będzie mi się opłacało go naprawiać x"DDDD. Historia jego napraw jest długa i dosyć smutna xDDDD.
UsuńLuf!
Taaak! Nareszcie! Moje jedno z najulubiensiejszych opowiadań :3
OdpowiedzUsuńDługo musiałam czekać ;c. Bardzo. Ale cieszę się bardzo, że coś wstawiłaś nexta bo już zaczynałam wątpić.
Ale nareszcie jest.
Miałam nadzieję na powrót Sasu już w tym rozdziale ;c. Mnie brakuje go chyba bardziej niż Naruto, serio ;/.
Wiedziałam, że lis sfiksuje, ale szczerze? Myślałam, że zrobi to dużo szybciej. I dlaczego niby tak zareagował akurat na Sakurę? Co z nią nie tak? Czyżby jakieś uczucia zostały wyczute do Sasuke? Nic innego nie przychodzi mi do głowy.
W następnym rozdziale by wypadało, że Sasuś wkroczył do akcji i wszystkich wybawił z opresji, ale znając życie pewnie tak nie będzie. :D
Zaskocz mnie xD
Dobra, czekam na następny rozdział, mam nadzieję, że zobaczę go trochę szybciej <3.
Wgl jesteś okropną psują skoro psujesz komputery...ja jeszcze żadnego nie popsułam :D.
Wszystko zawsze samo się psuje :D.
Pozdrawiam i życzę weny <3
Joo, zdaję sobie sprawę, że przerwa była spora i też mi się to nie podobało xD. Ale co poradzić, jak los złośliwy nieco i wszystko mi się przedłużało.
UsuńNo cóóżżż... czy zaskoczę? zobaczymy x). I też mam nadzieję, że nie zejdzie mi aż tyle czasu co ostatnio. D:
No jestem psują i plus, że strasznie katuję karty graficzne x"DD. Ale no, TAK, TO ZAWSZE SAMO SIĘ ROBI C'NE. xD
Dziękuję za komentarz!
:'D
Hej,
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, no właśnie to o co chodzi lisowi? dość długo był spokojny, a potem przejął kontrolę nad Naruto... ojć... biedny Naruto
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia