Nototen... Z racji tego, że jestem tak cholernie asertywna i pewien osobnik wykorzystuje to, że strasznie łatwo włączają mi się tak zwane "wyrzuty sumienia" powstało to, to :"D. Przepraszam, nie bić. I nie, wcale nie miałam wczoraj imprezy, która skończyła się o szóstej rano xD. Jak można się domyślić, jest to pewnego rodzaju kontynuacja opa "Wołowina i inne nieszczęścia".
*** *** ***
Włołowinowych nieszczęść ciąg dalszy
"Ird, jak SasuNeji w bani? Masz już z połowę? :>"
–
Mechalice, 10 grudnia 2012, godzina 18.42
Kiedy Sasuke się
obudził tylko jedna półprzytomna myśl kołatała mu w głowie.
Niedobrze mi, jęknął wewnętrznie. Nie,
żeby to oczywiste stwierdzenie faktu istniejącego jakoś mu pomogło w jego
niedoli. Wręcz przeciwnie, chyba poczuł się nieco gorzej.
Był świadomy tego,
że najprawdopodobniej jeszcze nie wytrzeźwiał. I tego, że strasznie chce mu się
pić, a jednocześnie, równie strasznie nie chce mu się wstawać.
Otworzył niepewnie
oko. I zaraz je zamknął. Próba wstania to zdecydowanie był zły pomysł. Słoneczne
promienie, które wpadały do pokoju przez niezasłonięte okno powodowały, że tępy
ból, który kołatał się w jego głowie przybierał na sile. Jęknął, tym razem
głośno, aczkolwiek zostało to nieco stłumione przez kocyk, który postanowił
naciągnąć na głowę. Zdecydowanie, bardzo
zły pomysł.
– Obudziłeś się? –
Usłyszał.
– Nie.
Głębiej wcisnął się
w łóżkowy materac, starając się zniknąć, czy coś w tym stylu. Raczej nie
wyglądał w obecnym stanie zbyt reprezentacyjnie. Dlatego tym bardziej nie
chciał, aby Neji, który to właśnie próbował najwyraźniej nawiązać z nim
jakikolwiek kontakt, go oglądał.
– NIE – jęknął
jeszcze głośniej, kiedy jego bariera z koca została bezpardonowo z niego ściągnięta.
– Wstawaj. Już po południu.
Ty nieczuły dupku.
***
Sasuke z lekkim
przerażeniem wpatrywał się w pobojowisko, jakie zostało na jego podwórku po
wczorajszej imprezie. To miało być kulturalne spotkanie. Miało. Najwyraźniej
nie było, skoro właśnie patrzył na coś, co wyglądało jak efekt małego
kuchennego wybuchu. Nie przypominał sobie, żeby ktoś wywalił grilla, ale
najwyraźniej tak musiało się stać, o czym świadczyła lekko poprzepalana
roślinność. Najgorsze w tym wszystkim było to, że z każdego niemalże zakamarka
zerkały na niego złowrogo kawałki wołowiny.
Uchiha poczuł, jak
wszystko podchodzi mu do gardła. Zdecydowanie nie był gotowy na konfrontacje
wzrokową z ugrilowanym mięchem.
Ręce Nejiego
oplotły go w pasie. Z ulgą oparł się o drugiego mężczyznę. Nie miał za bardzo
chęci, ani mocy, żeby stać całkowicie o własnych siłach. To mogło się zakończyć
bliskim spotkaniem z nawierzchnią podłogi.
– Jeżeli cię to
pocieszy, Naruto wcale nie wygląda lepiej – powiedział Hyuuga, a jego głos
brzmiał zdecydowanie nazbyt złośliwie.
Nie, to wcale go
nie pocieszyło. A kiedy Naji przyciągnął go bliżej siebie, dał o sobie znać
trunek, którym to w dniu wczorajszym tak ochoczo się raczył.
– Może miskę? –
Usłyszał jeszcze złośliwe pytanie, kiedy wyrwał się Nejiemu i pognał do
łazienki.
Świeże powietrze to zdecydowanie za mało,
aby pomogło na takiego kaca.
***
Pod prysznicem stał
już od dobrych piętnastu minut i właściwie nie robił nic. W sensie, no stał.
Pozwalając, aby letnie krople wody moczyły mu włosy i całe ciało, modląc się w
duchu o to, aby poczuć się chociaż ociupinkę lepiej.
Jednak prysznic nie
dawał oczekiwanego ukojenia. Nic nie dawało oczekiwanego ukojenia. Chciał
zwinąć się w kłębek i przespać kilka następnych dni. Wstać dopiero, kiedy upewni
się, że męczący kac już minął, razem z nieznośnym poczuciem winy, że odwalił
wczoraj jakiś dziwny numer. Nie przypominał sobie jednak, żeby zrobił coś
wyjątkowo głupiego. I tak, próba uduszenia Naruto kawałkiem mięsa była
zdecydowanie jednym z lepszych momentów wczorajszego wieczoru. Szkoda, że próba
ta zakończyła się niepowodzeniem.
Kiedy tak rozmyślał
nad tym, czy przypadkiem nie urwał mu się film, ktoś wślizgnął się do łazienki.
Ten ktoś uśmiechał się złośliwie. Ten ktoś podszedł cichaczem do toalety. I
nacisnął spłuczkę. W czego efekcie woda pod prysznicem momentalnie stała się
przeraźliwie zimna.
Sasuke wrzasnął.
Uśmiech na twarzy
Nejiego poszerzył się. Miał wyjątkowy ubaw z dręczenia swojego chłopaka.
A prysznic wcale nie jest skuteczną metodą
na leczenie poimprezowych dolegliwości.
***
Neji nie był złym
partnerem. Co do tego Sasuke nie miał żadnych wątpliwości. Jak przychodziło co
do czego, to naprawdę był kochanym chłopakiem. Najwspanialszym, jakiego można
było sobie wyobrazić. Ale w tym konkretnym momencie Uchiha miał szczerą ochotę
go zabić.
Jajecznica, która
właśnie została mu podetknięta pod nos, wcale nie wywoływała chęci zjedzenia
jej. Sasuke ledwo powstrzymywał się od odsunięcia od siebie talerza. Zapach
podanej potrawy wywoływał w nim... Złe odruchy. Bardzo, bardzo złe.
– Jedź, jedź –
zachęcił go Neji. Sasuke wbił w niego wyraźnie wrogie spojrzenie. – Poczujesz
się lepiej.
Łatwo powiedzieć.
Jednak
Sasuke postanowił sobie i Nejiemu udowodnić, że jest w stanie zeżreć tę cholerą
jajecznicę. Z determinacją w czarnych
oczach Uchiha chwycił widelec i wbił go pewnie w jajecznicę. Nabrał nieco
żółtej ciapki i wepchnął ją sobie do ust. Determinacja, jak szybko się
pojawiła, tak szybko też zniknęła. Odłożył widelec. Osunął talerz. Wstał. Przełknął ciężko ślinę. I
ruszył do pokoju z mocnym postanowieniem przeleżenia reszty dnia.
W niektórych sytuacjach jedzenie wcale nie
jest dobrą opcją.
***
Sasuke leżał z
mokrym ręcznikiem przyciśniętym do twarzy. Nie, żeby to coś pomagało. Nie, żeby
cokolwiek mu dzisiaj pomagało. Czuł się źle. Bardzo, bardzo źle. I miał
nadzieję, że cholerny Uzumaki czuje się gorzej niż on. Jak on śmiał go tak
schlać?
– Wyglądasz, jakbyś
miał zaraz zejść.
Sasuke prychnął.
Naprawdę, nie ma to jak oznajmianie światu rzeczy oczywistych, które naprawdę w
tym momencie nie podnosiły go na duchu.
– Idź sobie –
mruknął tylko, nawet nie podejmując żadnej próby podniesienia jakiejkolwiek
części swojego ciała. Zdecydowanie to nie był dzień, do podejmowania
jakiejkolwiek aktywności fizycznej.
Neji jednak sobie
nie poszedł. Zamiast tego Uchiha poczuł, jak materac na którym leżał ugina się
pod ciężarem drugiego mężczyzny.
No idź
sobie, ty nieczuły bukłaku, pomyślał smętnie Sasuke. To było naprawdę
smutne, że Neji, zamiast mu współczuć jak kochający facet, bezczelnie się z
niego nabijał i dokuczał mu. I nic z tego, że Uchiha właściwie sam był sobie
winny, bo przecież nikt na siłę mu alkoholu do gęby nie wlewał. No oczywiście mógłby
się kłócić, że jego libacja wyglądała jak wyglądała przez Hyuugę, z tej racji,
że Neji urządzał sobie misje za granicami Konohy, zamiast należycie spędzić
czas ze swoim chłopakiem. Nie, to nie miało znaczenia, że zlecenie otrzymał od
Hokage i raczej średnio miał możliwość odmówienia.
– To twoja wina –
rzekł w końcu z wysiłkiem. Tak, musiał oznajmić to głośno. Niech sobie Neji nie myśli, że ujdzie mu na sucho doprowadzenie go do takiego stanu.
– Hmm?
Sasuke poczuł, że
Neji się porusza. Nie wiedział co mężczyzna kombinuje i właściwie nie miał
najmniejszej ochoty sprawdzać. Jednak był zmuszony unieść rękę aby uchylić
rąbek ręcznika i łypnąć złym spojrzeniem na swojego faceta, kiedy poczuł, że
jego ręce dobierają się do jego koszuli.
– Co ty wyprawiasz?
– zapytał, właściwie bardzo dobrze wiedząc, co takiego wyprawia Neji. Poczuł
przyjemny ucisk w żołądku, kiedy Hyuuga uraczył jego brzuch drobnymi
pocałunkami, podwijając coraz wyżej jego koszulkę.
– Słyszałem, o
bardzo dobrej metodzie na kaca – odpowiedział mu z uśmiechem, kiedy w końcu
zawisł nad twarzą Sasuke. Cmoknął go w nos.
– Tak? – zapytał
Uchiha, starając się utrzymać poważny wyraz twarzy. Coś nie bardzo mu
wychodziło.
– Tak – potwierdził
Neji. – Chcesz wypróbować?
Sasuke w końcu
stwierdził, że zerkanie spod ręcznika może zaraz stać się bardzo niewygodne,
więc ściągnął z siebie mokry materiał i dorzucił go gdzieś w kąt. Następnie uniósł
dłonie, aby wpleść je w długie, miękkie włosy Nejiego.
– Zdecydowanie –
mruknął, przyciągając twarz mężczyzny do swojej.
Leczenie kaca ma nawet swoje pozytywne
strony.