czwartek, 26 kwietnia 2018

Na granicy fiksacji

Ok, będzie na szybkiego, bo lecę zaraz na pociąg. Po pierwsze to dziękuję wszystkim za komentarze i wybaczcie, że tak zbiorczo. Ja je czytam na bieżąco, ale z odpisywaniem o tyle u mnie gorzej ostatnio, że naprawdę miałam nieco zwariowany okres w życiu. Który, swoją drogą się jeszcze nie skończył. Tak więc na kolejną cześć będzie trzeba trochę poczekać, bo jest niby w większości napisana, ale trzeba jeszcze trochę rzeczy ogarnąć, a przez najbliższy miesiąc na pewno tego nie będę miała jak (urlop time, tralalal ♥). No. To tyle. Dziękuję jeszcze raz i chętnych zapraszam na cześć kolejną! 
Betowała niezmordowanie Akari ♥. 


XXII 


Naruto jeszcze przez dłuższą chwilę nie odrywał spojrzenia od lisa, który warknął cicho, a następnie po prostu się odwrócił, zwinął w kłębek i zamknął ślepia. Tymczasem ból towarzyszący Uzumakiemu zelżał, jego myśli wskoczyły na swoje miejsce, przestając szaleńczo wirować, podczas gdy on sam wciąż uparcie wpatrywał się w rudą stertę futra. 
Miał lekkie opory przed zerknięciem za siebie. Bo chociaż jeszcze przez chwilę, przez ten krótki czas chciał mieć nadzieję, że faktycznie usłyszał TEN głos. Że nie był to wyłącznie wytwór jego steranego bólem mózgu. Zdrowy rozsądek podpowiadał mu jednak, że najwyraźniej ma omamy słuchowe. To by się zgadzało bardziej, bo przecież niemożliwe było, żeby GO słyszał, żeby tu był. 
— Naruto — powtórzył... ktoś stanowczo. 
— Czy to tak z bólu? — zapytał Uzumaki przestrzeń przed sobą. — Odbija mi, bo wszystko boli? I słyszę głosy? 
— Jeżeli zaraz się nie odwrócisz to dopiero ci pokażę co to prawdziwy ból. Więc proszę cię bardzo, nie denerwuj mnie. 
— Jak na wytwór mojej własnej wyobraźni jesteś strasznie nieuprzejmy. 
— Naruto. — Tym razem w wypowiedzianym imieniu pojawiły się nutki groźby. 
Okej. W sumie. Co mu zależy? 
Obrócił się. 
— Wiesz — zaczął po chwili, kiedy obraz przekazywany przez oczy dotarł do mózgu. — Jak na wytwór mojej wyobraźni — powtórzył — wyglądasz całkiem realnie. 
— Mam szczerą ochotę natrzaskać ci po tym pustym łbie — oświadczył Sasuke poważnym tonem, ignorując jego obwieszczenia. 
— Może być ciężko z racji bycia moim wyobrażeniem — Naruto zmarszczył brwi. — Wyobrażenia nie są chyba zdolne do zadawania fizycznych obrażeń? 
— Nie mam pojęcia — odpowiedział. I wciąż tam stał. Za kratami. 
Sasuke. Za jego kratami. Stał. 
I patrzył. 
To było… no dosyć abstrakcyjne. Przecież nie mogło go tu być, pomyślał, robiąc krok w kierunku stalowych prętów. Prawda? Nie mogło. A jednak… jednak… A jednak ciemne spojrzenie oczu Uchihy było takie prawdziwe. Jego nieruchoma twarz również. Jego dłonie spoczywające na kratach, jego zaciśnięte w wąską kreskę usta. 
Naruto podszedł na tyle blisko, że stopami prawie dotykał metalowego ogrodzenia. Nie odrywając spojrzenia od ciemnych tęczówek uniósł rękę i zatrzymał ją tuż przy palcach, które oplatały kraty. Z lekkim wahaniem w końcu ich dotknął. Własną dłonią przykrył tę, którą cały czas brał za wytwór swojej wyobraźni. 
Była ciepła. 

*** 

Nie za bardzo wiedział jak zareagować. Z jednej strony ogarnęło go zdumienie i jednak wciąż nie dowierzał, że jego oczy faktycznie widzą Sasuke. Z drugiej strony czuł nieopisaną ulgę, bo przecież decydując się na zapieczętowanie, miał świadomość, że już nigdy, przenigdy nie zobaczy nikogo ze świata rzeczywistego (a przynajmniej to wywnioskował z tablic), więc raczej był nastawiony na samotną śmierć, a tu proszę. Znowu z trzeciej strony… 
— Czy ty używasz Sharingana, żeby tu być? — zapytał podejrzliwie i zmrużył oczy, czujnie obserwując twarz Uchihy, który rzucił nieskrępowane: 
— Owszem. 
— Co? — sapnął z oburzeniem. — Nie możesz! Przecież… 
— Używam mojego Sharingana — przerwał mu, zanim zdążył się rozkręcić. — Przebudzonego. Więc nic mi nie będzie. 
— Och? Ale… — zamotał się. Okej. Jak tak to chyba w porządku. — Nie sądziłem, że to będzie możliwe. Żebyś tu przybył. Kiedy będę nieprzytomny — sprecyzował. 
— Również miałem pewne obawy — przyznał Sasuke. — Jednak okazało się, że wystarczy kontakt z samą chakrą, która, swoją drogą, się z ciebie aktualnie wylewa. 
— To… dobrze — zawyrokował po chwili ciszy Naruto i to chyba nie była najlepsza odpowiedź, jaką mógł palnąć. A przynajmniej taki wniosek wysnuł po tym, że został chwycony za przód bluzy i na tyle nieelegancko pociągnięty do krat, że gdyby nie szybka asekuracja rękoma, grzmotnąłby swym licem o metal. 
— Naprawdę mam szczerą ochotę ci przywalić — oznajmił Sasuke nad wyraz spokojnym tonem, trochę niepasującym do grymasu złości, który wykrzywiał jego twarz. 
— Um…
— Niech dotrze do twojego ciasnego łba, że wcale nie jest dobrze, skoro leżysz nieprzytomny i właściwie nie ma z tobą żadnego kontaktu. Jednak — Sasuke odetchnął. Jego oblicze nieco złagodniało. Nieco. — Rozumiem twoje powody. 
— To było jedyne wyjście — rzucił Naruto, jakby na swoją obronę. 
— Chciałbym móc zaprzeczyć — stwierdził Uchiha, puszczając go w końcu, żeby się odsunąć i przeczochrać ciemne włosy w geście frustracji. — Ale faktycznie. Chwilowo to było jedyne wyjście. Jednak nie rozumiem, czemu nie poinformowałeś nikogo o tym, co zamierzasz zrobić. 
— Możemy uznać, że z braku czasu? 
— Nie. 
— Cóż… ty też mi nie powiedziałeś, że jak za długo bawisz się swoimi patrzałkami to możesz w końcu oślepnąć. 
— To nie było istotne. 
— Nie? Więc moje informacje też nie bardzo — odbił piłeczkę. — Słuchaj — podjął nieco zrozpaczonym tonem. — To nie tak, że tylko wyczekiwałem chwili, żeby się tu zamknąć. Ale dobrze było być przygotowanym na ewentualność, że no, nic innego nie zostanie. Nie chciałbym… nie zniósłbym, gdyby znowu lis… ja… — zaciął się na chwilę, szukając odpowiednich słów. — … gdyby komuś się coś stało. 
Gdyby tobie się coś stało.
Przez chwilę Sasuke przyglądał mu się w milczeniu. 
— Skąd właściwie — zaczął w końcu. — wiedziałeś, że możesz się zapieczętować? Że to da jakikolwiek efekt? 
— Och. To. Cóż. — Zagryzł wargi. Przez chwilę zastanawiał się, jak rozpocząć. — Właściwie nie jestem jedyną osobą, która takie coś zrobiła. 
I opowiedział. O historii Mito Uzumaki, która była pierwszym jinchuuriki dziewięcioogoniastej bestii. O historii, która została zapisana na klanowych tablicach rodu Uchiha. 

*** 

— Mito była pierwsza — zaczął. — Mito Uzumaki. I nie, nie wiem na ile byliśmy spokrewnieni — odpowiedział, widząc, że Sasuke chce się wtrącić. — W każdym razie: wychodzi na to, że mój klan… no istniało coś takiego jak klan Uzumaki, co nie? Więc: klan ten był piekelnie dobry w pieczętowaniu. A Mito to już w ogóle wymiatała w te klocki — stwierdził z niejaką dumą. — Przez co zyskała uznanie w oczach klanu Uchiha na tyle, że zapiski o niej wydawały się być tak istotne, że trafiły na wasze klanowe tablice. No wiesz, twój ród zawsze miał niezdrowy pociąg do wszystkiego co wiązało się z bijuu. A Mito ze względu na swoje umiejętności cieszyła się naprawdę wielkim szacunkiem wśród twoich przodków. Więc: była pierwsza. Sama zapieczętowała w sobie lisa. Jednak, jak dobrze wiemy, po śmierci nosiciela bestia zostaje uwolniona, a jedyny minus dla samego demona, to to, że jego chakra rozprasza się po świecie i potrzeba nieco czasu, żeby się złożyć do kupy. Właściwie nie wiemy, czy to kwestia dni, miesięcy, czy lat. Dla ludzi jednak: wciąż ciulowo, kiedykolwiek by to miało nastąpić. Aby uniknąć panoszącego się po świecie demona postanowiono przenieść bijuu do ciała innego nosiciela, zanim Mito umrze. Pieczęć była silna, tyle że w ostatnich dniach jej życia, co zrozumiałe, słabła momentami. Żeby zapobiec uwolnieniu się Kyuubiego zapieczętowała się więc. Razem z nim. W sobie. 
— I tak odeszła? 
Naruto zamrugał lekko zdziwiony. Akurat za wszystkich pytań, jakie mogły paść nie spodziewał się takiego. 
— No… tak? — potwierdził po chwili wahania. 
— Sama? Zamknięta we własnej podświadomości? 
— Taki był cel, nie? — Zmarszczył brwi. — W sensie, i tak miała umrzeć w niedługim czasie. Dożyła sędziwego wieku. Marna była szansa, że wykończy ją bycie tutaj. Wiesz, przebywanie w pobliżu chakry Kyuubiego w końcu tak jakby… pochłania. Mito wiedziała, że jej zaszkodzić już nie zdoła. 
— Ale tobie tak — powiedział wolno Sasuke. — Tobie zdoła. Bo, jakkolwiek by na to nie spojrzeć, w sędziwym wieku nie jesteś. 
— No, nie jestem — przytaknął, dosyć głupkowato. Niekoniecznie wiedział, czemu Uchiha tak krąży wokół tej kwestii. — Do czego w sumie zmierzasz? 
— Do tego — warknął, na co Naruto profilaktycznie odsunął się od kraty. — Że użyłeś pieczęci nieposiadającej formuły odwracającej! Użyłeś pieczęci, wiedząc, że cię to w końcu zabije! 
Ach. 
No tak. 
— Nie wspominałem? — zapytał niewinnie. 
— Zamorduję cię. 
W przypływie wisielczego humoru Naruto pomyślał, że w takim przypadku Sasuke powinien ustawić się w kolejkę tuż za lisią chakrą. Jednak wolał tego na głos nie mówić. Mimo wszystko nie chciał mieć już bardziej przekichane. 

*** 

Znowu siedział pod kratą. I znowu czuł ból. Czy też raczej WCIĄŻ czuł ból. Jak nie patrzeć pod tym względem jego sytuacja była akurat stabilna, bo uczucie dokuczliwego pieczenia trwało od momentu w którym przebudził się w tym miejscu. Tyle że czasami było to jedynie upierdliwą niedogodnością, a momentami znowu musiał powstrzymywać się przed niechcianymi wrzaskami cierpienia.
Ale to nic. Mogło boleć. Niech boli. Bo przynajmniej to znaczyło, że wszyscy byli stosunkowo bezpieczni. 
Uśmiechnął się słabo, otaczając się rękoma, chowając twarz w kolanach. No. Nie było tragedii. Zwłaszcza, że hej, JESZCZE zobaczy Sasuke! Może nawet nie raz i nie dwa! Wszystko zależy od tego ile on sam faktycznie wytrzyma w tym zamknięciu, zanim pochłonie go chakra.
W każdym razie Sasuke w każdej chwili mógł się pojawić znowu, tylko nieco podładuje baterie, bo jak nie patrzeć, pobyt w miejscu wypełnionym lisią chakrą nikomu jakoś szczególnie dobrze nie służył. Więc tak. Sasuke mógł tu wrócić. Sasuke, który uparcie twierdził, że wyciągną go z tego bagna. Że nie ma opcji, aby nie istniała możliwość jego powrotu. Niech tylko Naruto wytrzyma jeszcze trochę, aż Tsunade z Sakurą na czele grupy wyspecjalizowanych ninja nie skończą przygotowań substancji, która ostatecznie stłamsi lisie działania. 
Te myśli były niezwykle pokrzepiające.
Uchiha uparcie wierzył, że wszystko skończy się dobrze. A Naruto równie uparcie milczał w tej sprawie, nie chcąc pozbywać go złudzeń. Bo mimo wszystko bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, jak rysuje się przyszłość. 
W sumie to nigdy nie sądził, że w jakiejkolwiek kwestii Sasuke będzie wykazywał się większym optymizmem niż on. Zaśmiał się dosyć nerwowo na tę myśl. 
No. Nie sądził. 
W życiu też nie sądził, że jakikolwiek człowiek będzie miał na niego aż taki wpływ. Bo nawet siedząc w tym piekielnym zamknięciu, w tych nielicznych chwilach kiedy Uchiha był obok, wszystko było lepsze i nawet perspektywa własnej śmierci nie wydawała się być aż tak przerażająca. Wystarczyło tylko, że mężczyzna był w pobliżu. 
Kiedy jednak Sasuke znikał, wszystko stawało się gorsze. Ból bardziej dawał się we znaki, ciemność wydawała się być mroczniejsza, a lis… noo... jeżeli chodziło o lisa, to on był akurat stabilnie złośliwy. Chociaż fakt faktem, częściej marudził, kiedy znajdowali się we dwoje. Gdy Sasuke był razem z nimi, jakoś wyjątkowo oszczędnie rzucał obelgami. 
W każdym razie: wszystko było lepiej kiedy Sasuke znajdował się obok. 
Bo kiedy go nie było… Naruto fiksował. 

*** 

Bolało, bolało. 
Ach, jakaż miła odmiana, czyż nie?
Bolało. 
Myśli jakby… rozlazły się na wszystkie strony. Nie za bardzo był w stanie zebrać je do kupy, żeby, żeby… w sumie… po co? Obraz nieprzyjemnie rozmazywał mu się przed oczami. Może to i lepiej, skoro w repertuarze widokowym miał dostępne tylko lisie ślepia i jego wyszczerzony w złośliwym grymasie pysk. 
Siedział (chociaż może trafniejszym określeniem było leżał?) pod kratą, z rękoma bezwładnie leżącymi po jego bokach. W wodzie. Mętnej wodzie. Czarnej wodzie. Pewnie jakby ktoś go zobaczył, to miałby niezły ubaw, bo no… nie prezentował się najlepiej zapewne. A jeżeli wyglądał tak jak się czuł to już w ogóle.
Bolało. 
Stęknął cicho, nie mając nawet siły na jakąś większą reakcję. Był zbyt obolały. I zmęczony. Tak cholernie, kurewsko zmęczony… Nie myślał… nie spodziewał się… nie, nie… 
Że będzie tak ciężko? Podszepnął lis z fałszywym współczuciem. Zaraz jego ton nabrał paskudniejszej nuty. Zdechniesz tu sam. Sam jak palec.Zaśmiał się szpetnie. 
Sasuke…
Ten Sasuke, którzy przez lata darzył cię obojętnością? Ten sam, który na lata przekreślił waszą znajomość? Ten sam, który dla własnego widzimisię opuścił wioskę i… ciebie? Biedny, naiwny głupcze. Sądzisz, że ile czasu zajęłoby mu znalezienie nowego celu, który nie uwzględniałby twojej obecności w jego życiu? Jak myślisz, kiedy by się po prostu tobą znudził?
 
Naruto zamknął oczy. Starał się nie zwracać uwagi na lisie złośliwości, ale ciężko było to uczynić, skoro głos demona rozlegał się w jego własnej, biednej głowie. Jednak jakimś cudem udało mu się zignorować słowa demona. Zamiast tego zebrał myśli i zmusił się do cichego wypowiedzenia zdania: 
— Dlaczego w tobie tyle nienawiści? 
— Ach nie — lis zaśmiał się. Znowu. — Źle na to patrzysz mój kochaneczku. We mnie nie ma nienawiści.— Chwila przerwy, wypełnionej złośliwym parsknięciem. — Ja nią jestem. W całej swej okazałości. 

*** 

Czas mijał. 
Ból wciąż trwał. 
Naruto robił to, co jedyne mógł robić - rozmyślał. Starając się ignorować to, że wszystko tak piekielnie go boli. Że własne myśli zdradziecko nie chcą poukładać się w głowie tak jak powinny. Że wszystko będzie się rozmazywać, żeby zaraz nabierać ostrości. Że w jednej chwili będzie się czuł w miarę normalnie, a już w kolejnej nie będzie w stanie ogarniać nic. 
Rozmyślał o tym, że naprawdę nie spodziewał się, że będzie aż tak… źle. No. To słowo idealnie opisywało to co się działo. Rozmyślał również o lisie. O tym, czym właściwie był demon i jakim cudem takie skupisko nienawiści znajdowało się akurat w nim. Rozmyślał także o… Sasuke. Zwłaszcza o Sasuke. Bo kiedy to robił, mimo wszystko, nawet siedzenie w tym cholernym zamknięciu nie wydawało się być takie straszne. 
Co w sumie znowu prowadziło go do ciężkiej przekminy: pragnął go… czy może kochał? 
Ach. W sumie. Nieważne. I tak czy siak, po prostu rad był, że chociaż przez te kilka tygodni mógł z nim być. Nawet, jeżeli wszystko miało się niedługo żałośnie skończyć. Ostatecznie i definitywnie. 
Jednak miło było pomyśleć, że może… kochał?
— Chciałbyś — parsknął lis, wychwytując jego myśli. 
Bolało. 
Nie kochał? 
— A jesteś zdolny do takich emocji? — W głosie lisa zabrzmiała radość. — Nie łudź się. Pod tym względem jesteśmy tacy sami.
Bolało, bolało. 
Zamknął oczy, nie chcąc patrzeć na czerwone ślepia. Zresztą, obraz znowu nieprzyjemnie się rozmazywał. Myśli nie chciały składać się w całość. Wszystko było takie… męczące. 
— Może i masz rację — przyznał niechętnie. — Może faktycznie masz rację… 
Zmęczony. Bolało. Bolało, bolało… 
— Naruto? Hej… 
Och, a cóż to za przyjemny głos?
Z wysiłkiem rozwarł powieki. Mimo wszystko poczuł się znacznie lepiej. 
— Sasuke — powiedział, co w sumie zabrzmiało bardziej jak szept. Odchrząknął zaraz i obrócił nieco pokracznie. Wstał z tyłka, przytrzymując się krat o które dotychczas się opierał. Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. — Fajnie, że wpadłeś. 
— Wyglądasz okropnie. 
— Wybacz, nie miałem jakoś sposobności przejrzeć się w lustrze — rzucił marnym żartem. — Jak się sprawy mają? 
— Do przodu — odpowiedział Sasuke, przyglądając mu się bacznie. — Naprawdę wyglądasz okropnie. — Westchnął. Zbliżył się do krat, przełożył przez nie ręce i przyciągnął nieco bezwładne ciało Uzumakiego do siebie, na tyle, na ile umożliwiała to dzieląca ich przegroda. 
I tak trwali. W ciszy. W nieco pokracznym uścisku. 
Naruto westchnął z niejaką przyjemnością i ulgą. 
O tak. Kiedy Sasuke był blisko, wszystko było łatwiejsze do zniesienia. 
— Wyciągnę cię z tego — usłyszał łagodny głos. — Jakoś cię z tego wyciągnę. 
Nie odpowiedział. 

*** 

Nie było z nim dobrze. Nie mogło być, skoro nagle doszedł do wniosku, że z ich dwójki w ostatnim czasie to jednak Sasuke mówił więcej niż on. To zdecydowanie był objaw, który świadczył o tym, że z Uzumakim było po prostu źle. A z racji tego, że sam Uchiha też jakoś nigdy nie był szczególnie rozmową osobą, to większość czasu spędzali w ciszy. Nie, żeby mu to przeszkadzało.
Och nie. Zdecydowanie nie. 
Ważne, że Sasuke tu był. Po prostu był. Przy nim. Z nim. 
Jak zawsze. 
Nie zawsze.
— Zamknij się. 
— Przecież nic nie mówię. 
— Nie ty. Lis — wyjaśnił Naruto, nie odrywając głowy od zimnych stalowych prętów, o które się opierał. 
Siedzieli po przeciwnych stronach krat. Siedzieli do siebie plecami, lekko trzymając się za dłonie, teraz zanurzone w wodzie wypełniającej to cholerne więzienie. Ale to nie było ważne. Nic nie było właściwie ważne. 
Nic, nic.
Bolało.
Skrzywił się przy kolejnej fali piekącego bólu, która rozeszła się po jego kończynach. Znowu nie miał siły. Znowu myśli nie chciały się skupić na jakimkolwiek temacie. Ale przynajmniej Sasuke był tu. Blisko. Przy nim. Zawsze przy nim. 
— Przy mnie — mruknął, nieco nieprzytomnie. 
— Hm? 
— Jesteś — odpowiedział, mając nadzieję, że to nada nieco większego sensu jego mamrotaniu. 
— A gdzie indziej miałbym być? 
Właśnie? Gdzie miałby być? 
Naruto zmarszczył brwi, kiedy jego ociężały mózg próbował sklecić myśl. Wiedział, że on sam miał… spore problemy z rozeznaniem we własnych emocjach… ale jak to było właściwie z Sasuke? 
— Nie wiem. — Wstrzymał oddech na chwilę, podczas kolejnej fali bólu. — Gdzie indziej. Po prostu. 
— Nie bądź głupi — w głosie Sasuke pojawiło się rozdrażnienie. Jakby nie mieściło mu się w ogóle w głowie, że miałoby go zabraknąć w tym cholernym więzieniu. 
— Ale… 
— Ty tu jesteś. To wystarczający argument. Jak dla mnie. 
Och. Naruto zmarszczył brwi, analizując otrzymaną odpowiedź. Co czuł Sasuke, że właściwie mówił takie rzeczy? 
To… pragnienie? Czy… co?
Kochał? 
Pragnął? 
Strażnik nie potrafił kochać. Ale Sasuke nie był strażnikiem. Ach, właśnie… coś było z tym strażnikiem. Tylko teraz jakoś nie miał zupełnie głowy do tego tematu, zwłaszcza, że rozważania popłynęły swobodnie w całkiem innym kierunku. 
— Czemu nie chciałeś iść do Tsunade? — zapytał nagle. Sam niekoniecznie wiedział, dlaczego akurat o to. 
— Kiedy? 
— Przy ostatnich atakach. 
W ramach odpowiedzi jego dłoń została mocniej ściśnięta. Chyba. Miał drobne problemy z odczuwaniem rzeczy. Och, ale tak. No. Mocniejsze ściśnięcie.
— Chciałem… być — odpowiedział z niejakim wysiłkiem, jakby ciężko było mu samemu przed sobą zdobyć się na taką odpowiedź. — Z tobą. Przy tobie. 
— Och. — Och. 
Dlaczego?
Chciał być. Z nim. Przy nim. 
Więc… dla tej chęci bycia przekładał nieuchronną wizytę u Hokage? Czyżby po prostu obawiał się, że Tsunade w końcu odseparuje go od niego, zamknie w szpitalnych czterech ścianach i odstawi Uchihe, z racji tego, że jednak sobie nie radzą tak świetnie z lisim demonem, jak sądziła na początku?
Chciał… być… przy nim. Z nim. Mimo wszystko. Nawet jeśli było to niebezpiecznie, nie tylko dla niego samego, nie tylko dla Naruto, ale i dla dobra wioski i wszystkich ich mieszkańców? 
Czemu? Dlaczego?
Aż takie pragnienie? 
A może to… miłość? 
Zmarszczył brwi. Wysunął dłoń z ręki Sasuke, żeby nieporadnie obrócić się w jego kierunku i uklęknąć, trzymając się krat. Uchiha, siedzący po turecku po drugiej stronie, przyglądał mu się bez słowa. Naruto przez chwilę również się nie odzywał. Myślał. Starał się myśleć w każdym razie, ale lawirujące strzępki rozważań i monotonny ból nie ułatwiały jakoś szczególnie tego zadania. 
Kochał? Czy pragnął?
Nie wiedział. Wciąż nie wiedział, co czuje on sam, albo co też takiego czuł Sasuke. Sam właściwie nie rozumiał, dlaczego akurat wzięło go na ten temat, ale nagle nie było nic bardziej istotnego od rozwiązania tej kwestii. 
Bo w sumie… 
Czym była właściwie miłość?
Pragnął? Tylko pragnął? Czy kochał? 
Co znaczy kochać? 
Potrzebować. Jak powietrza?
Ale czy tego samego nie dotyczyło gorące pragnienie? 
Pragniesz. Pragniesz, pragniesz. Pożądasz. Chcesz wziąć w posiadanie i nie oddać. Mieć, po prostu mieć dla siebie.
— Być może — mruknął do siebie, nie odrywając spojrzenia od ciemnych oczu znajdujących się po drugiej stronie krat. 
A może nie? Znaczy, jasne. Pragnął Sasuke. Uwielbiał go dotykać i być dotykanym. Uwielbiał czuć jego usta, jego zapach, niecierpliwe ręce na własnej skórze. Jego zmysły szalały, za każdym razem gdy dochodziło między nimi do jakiegokolwiek zbliżenia. Ale przecież nie tylko żądza nim targała w obecności Sasuke. Przecież to tylko jeden z elementów miłości i… 
Och… 
Kochał.
Kochał?
Ponoć nie mógł. Ponoć nie umiał? Strażnik potrafił kochać? Czy nie? 
On… mimo to… kochał? 
Bo czym właściwie jest miłość? 
Czymś… wzniosłym. Ponoć. Czymś niewiarygodnie pięknym, wspaniałym. Czymś, o czym marzą ponoć wszyscy, czymś co od wieków łączy i dzieli ludzi, czymś… trudnym. Do opisania. Do sprecyzowania. Czymś… czymś… 
Czymś. 
Zmarszczył brwi. 
Indywidualnym?
W końcu, czy to ważne jak ktoś opisywał to konkretne uczucie? Czy naprawdę konieczne jest sprecyzowanie w regułę znaczenie tego słowa dla ogółu? Czy rzeczywiście w samej istocie tej konkretnej emocji tkwi umiejętność określenia jej jakimiś standardami? A może… 
tylko może… cały precedens tkwi w tym, by samemu, tak zupełnie dla siebie, umieć określić czym dla danego człowieka jest właśnie ta nieszczęsna miłość? 
Tak zwyczajnie. Dla siebie. Indywidualnie i tylko wyłącznie własnymi słowami. A on znał te słowa. 
— To ty — powiedział ze zdumieniem. 
Nagle to wszystko było takie oczywiste. Nagle po prostu wiedział, że miłością może być czarna, gorzka kawa wypita o abstrakcyjnej godzinie. Miłością może być ciche wejście do pokoju z futonem i położenie się tuż obok bez słowa wyjaśnień. Miłość to patrzenie, obserwacja, czy aby wszystko w porządku i działanie, kiedy jednak w porządku nie jest nic. Miłość to wtedy, gdy pojedynczym słowem rozjaśnia się czyjś dzień, nawet jeżeli słowo to jest akurat wyjątkowo często stosowanym przezwiskiem.
— Idioto, co… 
— To ty, draniu — szepnął. Z wysiłkiem wykrzywił wargi w zmęczonym, bolesnym uśmiechu. Z tym samym wysiłkiem wysunął rękę za kraty, żeby dotknąć jego policzka. Żeby opuszkami palców przejechać po gładkiej skórze. 
— Co?
— Jest tobą.
— Co?!
— To ty. Miłość to po prostu ty. 
I świat zniknął. 

Żeby zaraz ponownie się pojawić w całkiem innym wydaniu.

19 komentarzy:

  1. WIEDZIAŁAM, ŻE TO SASUKE!
    Pff, chociaż Naru to się widzę w chwilach śmierci czarny humor włącza. I to jego rozumowanie jest jakby ciut lepsze. Najpierw prawie tego Strażnika rozkminił (prawie tylko dlatego, że Uchiha go z ciągu myśli wyrzucił! Nie, żeby ktoś trzymał to przeciwko niemu), a teraz z tą Miłością. Swoją drogą to tacy oni "idioto" i "draniu". Nie ma to jak wyzywać się w prawdopodobnie ich ostatnich współnych chwilach.
    Jedno muszę Uzumakiemu przyznać... Gdy Sasuke Uchiha mówi więcej niż Naruto, to wiedz, że coś się dzieje. Prawdopodobnie koniec świata.
    Jestem ciekawa co teraz będzie? Rzeczywistość? A może Mędrzec Sześciu Ścieżek? A może pierwsi (wszyscy) Sreażnicy? Demony? Ktoś kto wyjaśni sytuację?
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
    Weny!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah :D no, Sasuke zjawia się niczym książę ratować swoją księżniczkę z opresji <3. I no, JA JUŻ WIEM KTO SIĘ POJAWI. Ale no, trzeba troszeczkę na kolejną część poczekać, bo wciąż urlop time ❤. Wene przygarniam, przyda się bardzo jak wrócę z wczasowania. I dziękuję bardzo za komentarz!

      Usuń
    2. Zaufaj powiadomieniom z blogspotu. Dopiero TERAZ otrzymałam swoje o Twojej odpowiedzi. Po miesiącu czasu. Tragedia.
      Po pierwsze - Naruto raczej nie doceniłby tego porównania xD
      Po drugie - TY wiesz, bo TY to piszesz. To się nie liczy! Ale potwierdziłaś, że ktoś się pojawi. A była tylko mowa o zmianie świata... :D
      Cóż, nie wiem czy już za późno, ale życzę dobrego urlopu! A jeśli jednak jesteś już po to mam nadzieję, że udało Ci się dobrze wypocząć :D

      Usuń
    3. Nawet nie wiedziałam, że blogspot robi takie cuda xD. I no, raczej by nie docenił :l. NIE ROZUMIEM DLACZEGO. Bycie saskejową księżniczką miałoby pewnie same plusy! :"D A z tym "TY wiesz, bo TY to piszesz" to ja bym nie była taka hop siup do przodu, bo mnie samą to opo też wiele razy zaskoczyło xD (co jakiś czas mi się przypomina, że miało mieć jakieś szalone 3 części maks.) Więcno, zobaczymy czy się pojawi ;), WIELE NA TO WSKAZUJE. Ale niczego w tej chwili nie wykluczam xD.
      I dziękuję, urlop udany, wypocząć się nie udało, bo jak zawsze za krótki :D. Zresztą, przez lawiracje podróżnicze i tak chodziłam trzy dni zakręcona xD, więctak.

      Usuń
    4. Powinien być szczęśliwy, prawda?! Mógłby bezkarnie nosić sukienki, bo coś w końcu musi być z tą jego chęcią do zamieniania się w dziewczynę...
      Ha! Całkowicie to rozumiem! Nie zliczę ile razy po prostu miałam przerwę, bo wkopałam się w coś, z czego nie wiedziałam jak wybrnąć.
      Tak, to zawsze jest za krótko xD

      Usuń
    5. (W pierwszych próbach pisania ficzków też namiętnie zmieniałam Naruto w babę xD. Hyhy xD.)

      Usuń
  2. Nie możesz nas zostawić w takim momencie na niewiadomo jak długo!! :P Tak się nie robi, Zła Autorko!
    Borze liściasty, tak się cieszę, że w końcu choć w jednej kwestii doszedł Naruto dotarł do jakiegoś sensownego wniosku xD Sasuke jest Miłością, Kyuubi jest Nienawiścią. Umieram z ciekawości, co to teraz się stanie. Piękne to było. Bardzo mi się ten rozdział podobał. Czekam z niecierpliwością na następny ^^
    Jednakowoż... droga Irdu, życzę udanego urlopowania i pięknej pogody!! Wróć do nas z pokładami weny ^^
    Alys

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to w ogóle miałam plan w marcu już skończyć i powiedziałabym że nawet mi to wyszło, ale ogarnianie do publiszu jednak trwa dłużej niż samo pisanie xD. Nonic, będziemy działać dalej, powoli ale jednak do przodu! :D Dziękuję, urlop twa, narazie udany mocno, bo super miejsca 👌 i pogoda też super, nawet momentami za ciepło xD. Za komentarz również dziękuję ❤ luf!

      Usuń
  3. Cudowny rozdział. Nie mogę doczekać się nowego. Tyle się dzieje w ich życiu. Mam nadzieję, że Naruto i Sasuke wyjdą z tego cało. Uwielbiam ich. Mistrzowsko odpisujesz ich uczucia i relacje. Tak realnie. Eterna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ow <3. Dziękuję za miłe słowa! I cieszę się, że się podobało :"D.

      Usuń
  4. Już dawno nie pisałam komentarza, w sumie nawet dawno nie czytałam tego ff bo wcześniej sprawdzałam, czy jest nowy rozdział, a jak go długo nie było, to już zapomniałam . Dlatego miło było dzisiaj wejść i przeczytać kilka rozdziałów na raz.
    Mimo dłużyzn, końcowa akcja mnie pozytywnie zaskoczyła. Naprawdę fajny pomysł z tym zapieczętowaniem siebie samego. To z Mito naprawdę miało miejsce, czy to na potrzeby fabuly?
    Brakuje mi reakcji innych bohaterów z Naruto. Wiem, że ich za wielu nie wprowadzałaś, ale jednak Sakura by jakoś zareagowała, gdyby Sasuke był w takim stanie. Tu jest ostoją spokoju, taką mimozą. Jedyne jakieś ludzkie reakcje widać u Tsunade (tak, w pełnie to odzwierciedla jej charakter).
    Nadal nie mogę przyzwyczaić się do tego, że Kyuubi (mimo że Naruto jest już dorosły) jest tym kim jest. Tu fabuła odnośnie ich relacji poszła w zupełnie odwrotnym kierunku i nie umiem sobie jakoś tego wyobrazić po tym, co było w anime.
    Jednak choć ja uwielbiam kanon, nie mogę nie przyznać, że fanfik ma klimat. Podoba mi się jego wręcz namacalna emocjonalność. Pod tym względem jest jednym z lepszych jakie czytałam. Można się naprawdę wczuć.
    Mam nadzieję, że nie pożałuje, że zaczęłam czytać i któryś z głównych bohaterów jednak zginie. Ja po prostu nie znoszę takich zakończeń w SasuNaru. Moja jedna czytelniczka napisała mi, że u mnie nie przeżywa scen grozy tak jak powinna, bo: „Sama niejednokrotnie podkreślałaś, że to nie smętny dramat. Nie obawiam się, że umrą, zostaną trwale uszkodzeni, czy stanie im się cokolwiek innego.”. Tutaj wszystko może się stać, zwłaszcza w takiej sytuacji.
    Więc kończąc, jeszcze raz wyrażę nadzieje, że Naruto po tym, gdy w końcu odkrył, że kocha Sasuke i co to znaczy miłość, nagle romantycznie nie zginie jak w dramacie Szekspira:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O borze liściasty broń! Niech nikt nie ginie! Ja odrzuciłam taką opcję/myśl już dawno. Nie przyjmuję do wiadomości. Irdine nam tego nie zrobi.
      Nie zrobi?
      Prawda, Irdu?? O_o
      Alys

      Usuń
    2. Co do Mito, to szczerze mówiąc nie mam pojęcia co i jak było przedstawione w anime. Wiem jedynie, że postać wystąpiła, ale nawet jeżeli odcinek z nią widziałam, to naprawdę nie pamiętam. Więc jeżeli chodzi o jakieś podobieństwa między tym co wprowadziłam tutaj, a tym co się działo w "Naruto" to wyszło to zupełnie przypadkiem. Co do Sakury, mimo wszystko, jakoś mi się przyjęło, że w szpitalu jednak jest profesjonalistką, więc emocje na bok, nawet jeżeli chodzi o Sasuke. Ale w sumie racja, mogłam to nieco inaczej ugryźć, zwłaszcza, że faktycznie przy Tsunade wypada bardzo blado (może ją przytkało na widok sponiewieranego Sasuke xD, zawsze jakieś wytłumaczenie.)
      Noaleno, dziękuję za komentarz i cieszę się, że mimo niedociągnięć fik się podoba! Również mam nadzieję, że mimo wszystko nie pożałujesz. Właściwie sama miałam do pewnego momentu ciężkie przekminy, w którą stronę to pociągnąć, bo swojego czasu usłyszałam różne wizje oczekiwanego zakończenia. Wyszło... jak wyszło :). No, jeszcze raz dziękuję!


      Alys: Ahaha <3. Luf :*.

      Usuń
  5. O cholerka! Ten plan Naruto, zawsze wiedziałam, że on jest skłonny do wszelkich poświęceń dla dobra innych, a żeby chronić Sasu, to już w ogóle <3 Genialne ostatnie dwa rozdziały i wreszcie Naru ogarnął o co tak naprawę czuje :) Noż cudo, co mogę więcej napisać kiedy jeszcze targają mną emocje po przeczytaniu ;)
    Wyczekuję z niecierpliwością kontynuacji i udanego urlopowania ;)
    ~ Ann

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia! Urlop już zakończony (mam wrażenie, że wieki temu), był jak najbardziej udany i już tęsknie za odwiedzonymi miejscami <3.
      I za komentarze również bardzo dziękuję! Cieszę się, że moja radosna twórczość przypadła do gustu :).

      Usuń
    2. Nie ma opcji żeby nie przypadła, masz naprawde świetny styl i genialne pomysły :-) Teraz to ciągle przeżywam, że wcześniej nie trafiłam na tego bloga hah ;-)
      W każdym razie: dużo, dużo weny i czasu na pisanie ;-)
      ~Ann

      Usuń
    3. Przerażam? Czym to? W jaki sposób? Ranisz moje serduszko....

      Usuń
  6. Hej,
    wspaniały rozdział, to jednak Sasuke się zjawił, co za rzeczywistość, mędrzec czy wszystkie demony i ich strażnicy, albo jeszcze grodzie indziej...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń