niedziela, 22 maja 2016

Na granicy fiksacji

Dziękuję jeszcze raz za komentarze i zapraszam na część kolejną. Betowała AKARI! ♥ ♥ ♥

***

X

Strażnik potrafił kochać miłością prawdziwą. Jednak strażnik kochał też szalenie. Obsesyjnie i zazdrośnie. I ostrzegł o tym mędrzec byty przez siebie stworzone, aby uczucia swe na wodzy trzymały, bo konsekwencje źle ulokowanych odczuć tragiczne w skutkach być mogły.
Jednak czymże były jego słowa, wobec nieokiełznanego uczucia miłości?


Naruto jęknął z frustracji, jednocześnie przywalając głową w blat stołu przy którym aktualnie siedział.
Świrował. Po prostu świrował.
Och. Nie z powodu lisa i dziwnych machlojek z próbami przejęcia jego ciała, tylko tak… po prostu. Świrował zamknięty w czterech ścianach, raz po raz odczytując zapiski z którymi przyszło mu się zapoznać. Nie ogarniał całej tej pisaniny i miał serdecznie dosyć babrania się w tekstach. I to właściwie przez to dochodziło do jego świrowania.
Bo na cholerę mu znajomość notatek z których dowiadywał się jakiś głupot, ponoć mających miejsce wieki temu. W jego mniemaniu były to zwykłe bajki, banialuki i wyssane z palca brednie, które tylko powodowały, że marnował czas na ich czytanie, a nie… a nie robił coś ważniejszego, no!
Gapił się na swojego kochasia?
Jęknął ponownie, na chwilę podnosząc — i tak już bolącą — głowę i zaraz ponownie przywalając nią w blat. Tak. Idealne wyczucie na lisie docinki. Jak zawsze.
Najgorsze było to… (znaczy, najgorsze w tej chwili, a nie, że tak ogólnie, bo marudzenie demona wciąż plasowało się na pierwszym miejscu), że właściwie musiał siedzieć w tych papierach. Aktualnie nie było dla niego innego zajęcia w tym całym grajdole. No więc siedział. I czytał. Raz po raz zmęczonym, zirytowanym spojrzeniem studiował smukłe litery napisane przez Czwartego, coraz bardziej się złoszcząc, że nie odkrywa niczego, co mogłoby im się przydać. Jednocześnie wyczekiwał momentu, kiedy Sasuke wetknie głowę do pomieszczenia i oznajmi wypranym z emocji głosem:
— Idziemy?
Tak. Tak jak właśnie w tej chwili.

***


Sasuke naprawdę wziął sobie do serca zalecenia Tsunade i, mimo że niekoniecznie pasowało mu takie bratanie się z ludźmi z akademii, to jednak nie przeciwstawiał się i w każdym spotkaniu ze znajomymi brał udział. A Naruto widział, że Uchiha wolałby jednak zaszyć się w swoim domu. Nie miał pojęcia skąd, ale wiedział. Mimo to Sasuke wydawał się czasami nawet w miarę dobrze bawić podczas tych wieczorów i właściwie to on ustalał wyjścia. Chociaż może „bawić” to było nieco naciągane określenie. Bardziej… no nie przeszkadzały mu po prostu te wypady.
Swoje odczucia mężczyzna najwyraźniej zepchnął na drugi plan i robił to wszystko mając na względzie dobro Uzumakiego. I, psia mać, trzeba było przyznać, że jego działania były nad wyraz skuteczne, bo Naruto, mimo początkowej niechęci, szybko powrócił do bycia dawnym sobą, lgnącym do przyjaciół i szczęśliwym z samego faktu, że ma sposobność przebywać z innymi ludźmi.
Chociaż jedno zdecydowanie się zmieniło.
Bo lgnięcie lgnięciem, ale Uzumaki wiedział, miał tę stuprocentową pewność, że każdego wieczoru wybije godzina, kiedy znowu z Sasuke będzie sam na sam. W jego mieszkaniu. W kojącej ciszy i równie kojącym towarzystwie mężczyzny, który nie narzucał się, a po prostu był. Przy nim.
Jasne. Naruto chętnie dawał się wyciągać na spotkania, bo obecność znajomych naprawdę pozwalała mu nie myśleć o własnych problemach i o tym, że nic z ich poszukiwań nie idzie po jego myśli. Ale równie chętnie wracał. By w zaciszu uchihowej rezydencji mieć Sasuke tylko i wyłącznie dla siebie. Nawet jeżeli oznaczało to, że po prostu przez długie minuty będą siedzieć na drewnianym tarasie, chliptać kawę i słowem się do siebie nie odezwą.
W każdym razie, wszystko było w porządku, póki Sasuke był blisko.
No właśnie.

***

— Hę? — Naruto zamrugał, nie będąc pewnym, czy właściwie dobrze wszystko usłyszał. Miał szczerą nadzieję, że nie.
— Misja.
— Załapałem, że misja — żachnął się. Początkowe zdziwienie zamieniło się w lekką irytację. — Nawet załapałem, że Sasuke misja. Tylko niekoniecznie rozumiem, dlaczego samotna misja i dlaczego ma być wykonana akuratnie przez Uchihe. Nie, żeby coś, ale moim skromnym zdaniem, ze względu na lisa oczywiście, nie powinniśmy zbytnio się rozdzielać.
— Ze względu na lisa, mówisz? — Na ustach Hokage pojawił się krzywy uśmiech, który ni jak się Uzumakiemu nie spodobał.
— Oczywiście — postanowił twardo trzymać się swojego stanowiska. — Lisa.
— Niech ci będzie — skapitulowała kobieta. — W każdym razie tak. Sasuke czeka samotna misja. I chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że lepiej by było, abyście trzymali się razem, to jednak w tym przypadku… jesteśmy zmuszeni…
— My?
— Owszem. Ja i Uchiha. Sytuacja wymaga, żeby ruszył w teren. Samotnie — zaakcentowała ponownie, patrząc na Naruto znacząco. Na co ten skrzywił się wyraźnie.
Od początku wiedział, że święci się coś ciulowego. Od kiedy tylko Sasuke oznajmił mu z rana, że muszą się udać do Tsunade. Zaraz jak się znaleźli pod gabinetem Hokage, został poinstruowany przez przyjaciela, że ta rozmowa musi się odbyć w cztery oczy, więc on niech sobie poczeka, póki łaskawie go nie zawołają.
Pogadanka Uchihy z Tsunade trwała dobre dziesięć minut i Naruto za cholerę nie był w stanie nic podsłuchać. Co jeszcze bardziej go irytowało. W każdym razie, po tym czasie został wpuszczony do gabinetu i zaraz na wstępie Hokage oznajmiła mu, że Sasuke zostaje wysłany na misję.
Tak. SAM. Bez niego.
W pierwszej chwili poczuł się wyjątkowo… źle. Myśl o tym, że Uchihy przy nim nie będzie, podziałała na niego dosyć paraliżująco, więc przez sekundę czy dwie nie był w stanie wydusić z siebie słowa. Później wyraził swoje oburzenie. A teraz, będąc pod twardym wzrokiem przywódczyni wioski i czując na plecach wwiercające się, palące spojrzenie czarnych oczu, stwierdził, że chyba w sumie nie powinien… reagować tak dziko.
Jeszcze taki Sasuke sobie, nie daj Boże, coś pomyśli, czy coś.
— No dobra — odetchnął. — Sasuke ma misję. Super. Co ja więc tu robię, skoro to jedyny temat?
— Bo to trzydniowa misja.
Oł.
Zagryzł usta, próbując nie dać po sobie poznać, że ta informacja wyjątkowo mu się nie podoba. Zaraz jednak zbeształ się w myślach. To przecież nie tak, że musi mieć Uchihe przy sobie dwadzieścia cztery godziny na dobę! Fakt faktem, ostatnimi czasy naprawdę tak było i spędzali, jak nie ze sobą, to w swoim pobliżu cały czas, ale no… No. Nie musi, no!
— No i? — zapytał w końcu.
— No i pytanie, czy sądzisz, że w razie czego uda ci się przetrzymać lisiego demona w ryzach samemu przez ten czas.
— Oczywiście — odpowiedział błyskawicznie. Dopiero po chwili stwierdził, że nie jest wcale tego aż tak pewien. Zaraz jednak tchnęła go inna myśl, a w jego głowie zakiełkowało ziarenko podejrzenia. — Zaraz. Ta misja ma coś wspólnego z Kyuubim?
— Cóż…
— Skoro tak, to dlaczego nie mogę w niej uczestniczyć?
— A to, że tak powiem, guzik powinno cię obchodzić. Nie możesz i już. Nikt nie może. Oprócz Sasuke, oczywiście.
— Bezsensu! Ja przecie… — zamilkł gwałtownie, kiedy poczuł na ramieniu dłoń Uchihy, który jeszcze przed chwileczką stał gdzieś za nim. I teraz jakoś tak bezdźwięcznie znalazł się tuż obok niego.
— Odpuść — powiedział jedynie mężczyzna, kręcąc lekko głową. — Naprawdę.
— Ale… — zaczął z oburzeniem, jednak widząc grobową minę przyjaciela odpuścił. — W porządku — burknął w końcu i znowu spojrzał na przywódczynię wioski.
— Więc? Myślisz, że się uda? — ponowiła pytanie kobieta.
— Nie wiem — odpowiedział szczerze. — Niby demon aktualnie siedzi w miarę grzecznie i nawet za dużo nie psioczy. Więc… raczej tak.
— Raczej?
— Och, no wybacz, że nie mogę dać stuprocentowej pewności, że Kyuubi nagle czegoś nie odwali — sarknął. — A na dobrą sprawę, mamy jakiś wybór?
Pytanie pozostało bez odpowiedzi.

***

Nie zdradzono mu żadnych szczegółów poza tym, że Sasuke ma wyruszyć już następnego dnia z samego rana, i że nie będzie go przez równe trzy dni. Chyba że oczywiście coś się skomplikuje, wtedy cała ta dziwna misja potrwa dłużej.
Naruto sam nie potrafił określić, czy bardziej wkurza go to, że nic na temat tej nagłej wyprawy właściwie nie wie, czy to, że on sam niekoniecznie dobrze przyjmuje do siebie informację, że Uchiha na jakiś czas opuści jego marny żywot. Sam sobie próbował wytłumaczyć, że to tylko chromolone trzy dni, a nie Bóg wie ile i że, hej, to przecież nic takiego no! Nie wiedział, kiedy tak cholernie mocno uzależnił się od obecności przyjaciela i chyba nieco zaczynało go to uzależnienie przerażać. Bo przecież… to nie było normalne. Dlatego próbował zmusić się do jakiś bardziej ogarniętych reakcji, czyli właściwie do olania tematu. Byli shinobi, misje się zdarzały, a Sasuke nie musiał przecież być przy nim non stop.
I nawet mu to przekonywanie samego siebie, że nie powinien reagować aż tak źle, wychodziło przez jakiś czas. Jednak kiedy nastał poranek, a on zwlekł się ze swojego futonu, zmarnowany i zmęczony kolejną marnie przespaną nocką, w brzuchu ciążyło mu nieprzyjemne uczucie niepokoju.
Sasuke wciąż najwyraźniej spał, a przynajmniej nie wynurzył się jeszcze ze swojego pokoju, więc Naruto niemalże machinalnie wstawił wodę w czajniku i zaczął przygotowywać kawę oraz śniadanie. Po niedługim czasie Uchiha, lekko zaspany, pojawił się w kuchni, gdzie po krótkim „bry” usiadł przy stole i zanurzył nos w kubku z kawą.
Śniadanie spożyli w ciszy. Każdy pogrążony we własnych myślach.
Te Naruto skupione były przede wszystkim na tym dziwnym uczuciu ciążącym mu w brzuchu, mówiącym, że ta durna misja jest wyjątkowo kretyńskim pomysłem. W tym samym czasie mózg Uzumakiego usilnie próbował go przekonać, że wkręca sobie dziwne rzeczy i przecież nic złego się w ciągu tych trzech dni nie stanie. Sam nie wiedział czemu wierzyć. Z sekundy na sekundę był coraz bardziej pochmurny.
Niemrawo przeżuwał swoją kanapkę, podczas gdy Sasuke już dawno się posilił i właśnie zabierał się za dopakowywanie prowiantu do plecaka, który ze sobą wcześniej przytaszczył.
— Dobrze się czujesz?
— Hm? — dopiero po dłuższej chwili dotarło do niego, że Uchiha coś powiedział.
— Pytam, czy się dobrze czujesz.
— Oczywiście — burknął. — Czemu miałbym nie czuć się dobrze?
— Blado wyglądasz. Może…
— Co?
— Może jednak nie powinienem cię zostawiać?
Paradoksalnie, po tych słowach Naruto poczuł… złość. Bo, cholera, ile on miał lat, żeby ktoś się nim tak strasznie musiał przejmować?! Nawet jeśli to przejmowanie się wynikało po prostu z szaleństw dziewięcioogoniastej bestii, to i tak nieco urażało Uzumakiego. Nawet trochę bardziej niż „nieco”.
— Nie musisz robić ze mnie cioty, która sobie bez ciebie nie poradzi, wiesz? — warknął, mrużąc gniewnie oczy. O tak. Był zły. — Wyobraź sobie, że większość życia dawałem sobie radę sam. Więc…
— Wiesz, że nie o to mi chodziło — przerwał mu Sasuke. — Po prostu demon…
— Demon ma się świetnie, z tego co mi wiadomo. Przekazać pozdrowienia?
— Naruto — w głosie Uchihy pojawiły się ostrzegawcze nuty.
— Co? — sapnął. — Idź już sobie po prostu, a nie chrzanisz trzy po trzy. Skoro to taka ważna misja, że musisz ją wykonać niezwłocznie i taka tajna, że nie możesz mi zdradzić szczegółów, to po co drążyć temat?
— To pomoże z lisem!
— Cudownie. Zapewne dziewięcioogoniasty się ucieszy z twojej atencji. Jak już wspominałem, ja czuję się świetnie.
— Naprawdę wolałbym zostać.
Jak gwałtownie się zirytował, tak też nagle Naruto oklapł. Złość wyparowała z niego momentalnie, zwłaszcza, że właśnie w oczach przyjaciela ujrzał… troskę. Zwykłą troskę, niepodszytą żadnym innym uczuciem. Sasuke wpatrywał się w niego intensywnie, najwyraźniej szukając jakiegokolwiek argumentu na to, żeby faktycznie nie musieć ruszać się z wioski.
Westchnął ciężko, przymykając jednocześnie powieki, żeby chociaż w ten marny sposób odgrodzić się od tego prześwietlającego spojrzenia. Boże. Dlaczego to wszystko było takie… takie… pogmatwane? Dlaczego on sam nie potrafił w tej chwili nawet ogarnąć swoich własnych uczuć i warczał na Sasuke chyba tylko po to, żeby jakoś zamaskować swój… niepokój?
— Sorry — wydukał w końcu, wciąż nie otwierając oczu. Głos zatrząsł mu się lekko, chociaż sam nie do końca wiedział z jakiego powodu. — Po prostu… — sapnął. — Wszystko okej. Naprawdę. Po prostu wstałem lewą nogą. — Uśmiechnął się niemrawo.
— Na pewno?
Naruto wzdrygnął się niekontrolowanie, gwałtownie otwierając oczy. Z ledwością powstrzymał się od zdumionego sapnięcia.
Bo oto twarz przyjaciela znajdowała się zaledwie kilka milimetrów od jego własnej. Na tyle blisko, że Uzumaki mógł dostrzec jasne plamki czające się w czarnych tęczówkach. Tak blisko, że Naruto czuł bijące od drugiego ciała ciepło i chyba z tego względu wszystkie dręczące go dotychczas myśli rozpierzchły się momentalnie, pozwalając aby tylko jedna pozostała w głowie.
Sasuke ma piękne oczy.
— Ja… noo — wydukał w końcu, nie za bardzo wiedząc co takiego chce powiedzieć, jednak wypadałoby cokolwiek wydusić na zadane pytanie. Szkoda tylko, że jego mózg najwyraźniej stwierdził, że czas najwyższy udać się na wakacje.
— Masz czerwone policzki — oznajmił Uchiha, nie odsuwając się wciąż i mrużąc podejrzliwie oczy. Jego ciepły oddech owiał twarz Naruto, co ni jak nie pozwoliło Uzumakiemu jakoś bardziej się ogarnąć. Wręcz przeciwnie. — Nie masz gorączki?
Nie zdążył zaprzeczyć. Zdecydowanie nie miał gorączki, mimo tego, że w tej chwili — och, czuł to! — cała jego twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora. W każdym razie: nie zdążył zaprzeczyć. Bo kiedy już zabierał się za wyciśnięcie z siebie jakiegoś, nieco spanikowanego, „NIE!”, ręce przyjaciela delikatnie ujęły go za twarz i pociągnęły lekko do przodu, żeby zaraz ich czoła się lekko dotknęły.
Naruto miał wrażenie, że świat się zatrzymał.
Szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w twarz przyjaciela. W jego, aktualnie nieruchome, oczy. Które wciąż intensywnie wlepiały się w jego własne, powodując, że Uzumaki czuł, że kolor który właśnie zdobił jego twarz zamienia się w cudownie ceglane bordo.
Pocałuje… mnie?
— Nie masz — odpowiedział sam sobie Uchiha, odsuwając się od niego gwałtownie.
Naruto z ledwością powstrzymał jęk zawodu. I dopiero po chwili sobie uświadomił co za bzdurne myśli krążyły mu po głowie.
— Mówiłem, że wszystko okej — oznajmił i zaśmiał się sztucznie, próbując zamaskować swoje zakłopotanie. — I serio, idź już. Ze mną wszystko będzie dobrze. Poradzę sobie z tym lisim pchlarzem, cokolwiek by nie wywinął.
— W porządku — powiedział Sasuke, po chwili ciszy w której znowu wlepiał w Uzumakiego to uważne, lustrujące spojrzenie, pod którym Naruto czuł się wyjątkowo… niekomfortowo. Jakby ktoś, cholera, zaglądał mu prosto do mózgu! — W porządku — powtórzył mężczyzna. I po niedługiej chwili faktycznie wyruszył, zostawiając go w kuchni własnego mieszkania.
Samego.
Skołowanego.
Po kilki minutach takiego bezczynnego siedzenia i wgapiania się w ścianę, Naruto nie był taki pewien czy faktycznie wszystko będzie „w porządku”.

7 komentarzy:

  1. Och, miałam czuja, żeby dziś tutaj zajrzeć! Yesss! Cudownie ^^
    Wiesz co, stęskniłam się za nimi :D No, serio. W ogóle przeszło mi przez myśl, że ta misja Saska to taka fikcja, żeby go na chwilę odizolować od Naruto i sprawdzić, jak się będzie zachowywał demon. Ale może nie? Może faktycznie Sasuke ma coś do załatwienia, może coś odkryli, co muszą sprawdzić, by podjąć kolejne kroki? Nie wiem, ale mam nadzieję, że niedługo (podkreślam: niedługo xD) się dowiemy ^^
    Tak poza tym to była najbardziej urocza metoda sprawdzania czy ktoś nie ma gorączki :D Przyznam, nie znałam takiej. Zapamiętam, może się kiedyś przyda ^^
    Pozdrawiam,
    Alys

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobają mi się spekulacje w komciach xD. Gdyby nie to, że część akcji (hohoo, o dziwo) mam zaplanowaną, to chyba bym po prosu sobie czekała na to, co wymyślicie w komciach i to pisała xDDDDDDDDDD. Wygodny plan, ni ma co <3.
      Hah, no, metoda skuteczna, jak się kogoś chce zmacać nieco bardziej x). Plus, że właściwie to powinno być czoło-usta, ale w takim przypadku Naruto by jeszcze zawału dostał czy coś xD. Więc może lepiej większe macanie zostawię na później x).
      Dziękuję za komentarz! I no, miło mi, że mimo mojego opierniczania się z publiszami wciąż jednak czytasz!
      Ściskam!

      Usuń
  2. JEZU. DLACZEGO TAK DLUGI ODSTEP!? DLACZEGO MI TO ROBISZ ZŁA KOBIETO. Ja...cieszę się niezmiernie! TAK. Właśnie.
    Dalej mnie ta baśń intryguje. A raczej Ci strażnicy. Czemu trzej co?... Mam jakieś podejrzenia, ale... sama nie wiem :D
    Tak jak i komentującej powyżej alys, mnie też przez myśl przeszło, że ta misja to taka podpucha, żeby zobaczyć jak sobie Naruciak poradzi bez Sasu w pobliżu. Swoja drogą, to się robi urocze, jak Naru nie chce go puścic :D Bo w sumie... to taka typowa reakcja zakochanego nastolatka.( ON NIGDZIE NIE IDZIE BEZE MNIE BO SIE POTNE. Tzn no...nadinterpretacja, ale cichutko.) Ogólnie to Naru jest tu taki trochę z okresem jakby. Idz nie idz, poradzę sobie, nie poradzę sobie. Troszcz się, nie troszcz się.
    Uzależnienie od Uchichy daje o sobie znać? A może coś więcej? Uzależnienia kojarzą mi się z czymś złym. A w tej relacji same plusy widzę! Lis nie wariuje, Naruto spokojniejszy i szczęśliwszy. Wszyscy happy, nawet Uchicha nie ma nic przeciwko :D
    Wgl myślałam, że będzie buziak. Tzn wiedziałam, ze nie będzie, ale liczyłam na to razem z Naru :D
    NO NIC. Ja mam nadzieję, że wkrótce będzie nowa notka. Nie katuj nas już tak. Miesiąc to za długo. A ponad miesiąc to już w ogóle
    POZDRAWIAM, WENY ŻYCZĘ ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boo... jestem leniwą bułą xD. Ale cieszę się, że się cieszysz <3. A co do strażników "Po trzech strażników z trzech emocji więc stworzył Mędrzec." Czylino. W sumie 9 x). A co do zachowania Naruto, to w sumienowiesz, ma w sobie wyjątkowo marudzącego lisa (chociaż ostatnio nawet nie bardzo) więc ma prawo zachowywać się, jakby miał okres! xDDD Właściwie to prawilnie, że tak go odbierasz, bo chyba nawet taki miałam cel, tylko to jego rozchwianie to chyba bardziej w tym fiku wynika z tego, że Naruto sam obecnie mało ogarnia co się wokół niego dzieje x). Tak myślę xD.
      POSTARAM SIĘ SZYBCIEJ Z KOLEJNĄ CZĘŚCIĄ! Nawet miałam mały plan, że jak ta zostanie zbecona, to już podstawię kolejną do ogarniania, ale HMM. Coś mi nie wyszło. Ale zaczęłam! To już zawsze coś, jak się zacznie, c'ne? xDDD
      Dziękuję za komentarz (czuję moc, łehehe! <3), wenę przygarniam! I z racji naładowania pozytywną energią może dzisiaj coś macnę to opo bardziej ;).
      Ściskam!

      Usuń
  3. Miałam skomentować na forum, ale jakoś przywiało mnie na blogi, tak więc zdecydowałam się skrobnąć kilka słów od siebie tutaj. :) Dobrze już wiesz, jak bardzo lubię Twoje opowiadania, miniaturki i w ogóle wszystko, co wychodzi z pod Twojego pióra. Znaczy, zakładam, że może mnie już kojarzysz, bo nie raz Twoja twórczość wywoływała we mnie te wszystkie emocje, która się ma po przeczytaniu czegoś dobrego. "Na granicy fiksacji" śledzę od jakiegoś czasu i znowu się nie rozczarowałam i znowu zachwyca mnie ta inność, ta różnorodność w Twoich opowiadaniach. Każde jest dobre, ale każde to już oddzielna historia.

    Miałam nie czytać teraz, tylko poczekać, aż "nazbiera się" więcej części, abym mogła pochłonąć na raz i nie wyrywać sobie włosów z głowy, co będzie dalej. Jednak sesja się zbliża i z tej okazji wypada zrobić wszystko, na co ma się jeszcze ochotę, aby potem nie rozpraszać się już niczym. Dlatego też moje włosy najwyżej ucierpią, ale kupiłam sobie siemię lniane i będę pić, to może odrosną. ^-^

    Lubię Twojego Sasuke. Jest taki dobrze wyważony, spokojny, opanowany. Widać ten kontrast z Naruto. I widać tę nić porozumienia i ich magiczną więź, którą tak lubię w SasuNaru. A to sprawdzanie, czy przypadkiem Naruto nie ma gorączki - genialne! Oczywiście, Uchiha mógł zrobić to "tradycyjnie", ale chwała mu za to, że zrobił to w ten sposób. ^-^
    I zastanawia mnie, czy to pożądanie Kyuubiego zaczęło się od tego, że gdzieś tam głęboko sam Uzumaki czuł coś niekoniecznie przyjacielskiego do swojego kolegi, a lis postanowił to trochę uwypuklić czy po prostu jednak zabawę rozpoczął sam Kyuubi. :)
    Misja Sasuke brzmi podejrzanie. Mam dwa wytłumaczenia na tę sytuację.
    1. Sasuke wyrusza opanować jakąś super tajną technikę na lisa, która pozwoli mu zatrzymywać proces, w którym Kyuubu przejmuje umysł Uzumakiego.
    2. Sprawdzają, jak Naruto zareaguje na chwilową nieobecność swojego kolegi. Albo jak lis zareaguje.
    Znając życie, sytuację wytłumaczysz jeszcze w inny sposób. :D

    Dużo weny, Ird! Zaglądam czasami czy to tutaj czy to na forum na Twoje teksty i nigdy mnie nie rozczarowują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że kojarzę! :"D Chociaż szczerze mówiąc, myślałam, że już moich fików nie tykasz, bo odzewu jakoś nie było od dłuższego czasu z Twojej strony x) (broń boru, to nie przytyk, tylko ciężkie autorowe rozkminy x'DDD). Miło mi, że postanowiłaś coś skrobnąć na blogu i miło mi tym bardziej, że tak pozytywnie odbierasz moją radosną twórczość :"D. Co do tego czekania na "nazbieranie się" to HMMM xD. Przy tym fiku idzie mi dosyć opornie niestety, ale każdy komć daje mi motywację do nie-rzucania-tego-fika-w-cholerę, więc no, kiedyś w końcu się faktycznie trochę tego opa nazbiera x). Tak myślę. Co do jakichkolwiek wyjaśnień w opie, tonocóż, CZAS POKAŻE xD. Bo na dobrą sprawę, przez pewne lawiracje na początku fika, sama nie do końca wiem, co się będzie w nim działo xD. Noo, może nieco więcej niż czytelnicy, jednak nie za wiele więcej xD.
      Dziękuję bardzo, bardzo za komentarz! Naprawdę miło mi czytać, że masz taką pozytywną opinię o moich tekstach ;).
      Ściskam!

      Usuń
  4. Hej,
    swietny, Sasuke wyrusza na misję, chyba coś udało się znaeźć, mam przedziwne przeczuciem że lis coś odwali...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń