A i tak w ogóle to,co to za minusowanie mechowego arcydzieła D:
Dziękować za wszystkie komentarze :3 (Lubię komentarze, komentarze są fajne :"D)
Tratatata, oto przed państwem:
Rozdział II.XVIII
*** *** *** *** *** ***
- Kyu.
- Słucham.
Naruto odetchnął. Z całych sił próbował nie stracić spokoju,
który jakimś cudem mu jeszcze towarzyszył. To było za dużo: walka z Madarą,
informacje o świątyni demonów, śmierć jednego z nich, a przede wszystkim, to co
spotkało Sasuke. Jednak miał świadomość tego, że jeżeli teraz zacznie szaleć z
rozpaczy, czy bóg wie czego, to nic nie zdziała. Próbując opanować delikatne
drżenie własnego głosu powiedział:
- Przez najbliższy czas, proszę cię, abyś udawał, że nie
istniejesz.
- Co?
- Ma cię nie być, nie odzywaj się, najlepiej nie patrz.
Nieważne co się będzie dziać, jasne?
- Chyba nie podoba mi
się to, że starasz mi się rozkazywać.
- Proszę. Kyu... To ważne.
Lis warknął coś pod nosem. Jednak Naruto chętnie uznał to
zgodę. Przymknął oczy, starając się wyciszyć. Nie pomagała mu myśl, że z każdą
sekundą Uchiha staje się coraz słabszy. Że z chwili, na chwilę mają coraz
marniejszą szansę go uratować.
"Nanabi?" Spróbował przywołać siednioogoniastą. Nawet
we własnych myślach, jego głos zabrzmiał zdecydowanie żałośnie.
"Nanabi" spróbował ponownie. Jednak demon uparcie ignorował jego
zawołania. Albo też, po prostu go nie słyszał. W końcu Uzumaki nie miał
pewności, że może się tak komunikować z kimkolwiek po za Kyuubim.
"Nie proś mnie o coś, czego nie mogę zrobić, Naruto." Rozległ
się głos w jego głowie. To było... Dziwne. Do głosy Kyu, który co chwila
próbował wyprowadzić go z równowagi już zdołał się przyzwyczaić, ale rozmowa w
ten sposób z kimś innym była całkowicie nowym doświadczeniem.
Blondyn przełknął ślinę. A przynajmniej próbował. Gardło
miał tak ściśnięte, że prawdopodobnie nie byłby w stanie wypowiedzieć aktualnie
żadnego słowa.
"Nanabi" Zaczął, a nawet w myślach jego głos
zabrzmiał chyba jeszcze gorzej, niż przed chwilą. Demon był jego ostatnią deską
ratunku. Jedyną deską ratunku.
"Proszę."
Chłopak bardziej poczuł, niż usłyszał jak siedmioogoniasta
wzdycha delikatnie.
"Kochasz go, prawda?"
"Tak" odparł bez wahania.
"Też kochałam, śmiertelne dziecię." Powiedziała, z
wyraźnym bólem. "Nie była to szczęśliwa miłość."
"Jednak?"
"Co?"
"Kochałaś" zaczął. " I poddałaś się."
"Czasami tylko to pozostaje, Naruto. A ty nie znasz na tyle mojej
historii, by móc mnie ocenić."
"Nie. Masz racje. Ja tylko snuję domysły, a wydaje mi
się, że robię to nawet dosyć trafne. Nanabi, proszę..."
"Wymagasz ode mnie za dużo."
" To przez Kyu, tak? To on cię tak zranił?"
Demon nie odpowiedział.
"Nanabi, tylko ty możesz nam pomóc. Tylko ty, możesz
uratować Sasuke. Zrobiłbym wszystko, żeby cię przekonać."
Zamilkł. Siedmioogoniasta również się nie odzywała. Sekundy
mijały niczym niezmąconej ciszy, a Naruto popadał w coraz większą rozpacz. Nie
wiedział co robić, nie wiedział jak przekonać demona. Jedyne co było w tym
momencie dla niego pewne to to, że miał coraz mniej czasu i, że z każdą chwilą
Sasuke jest coraz bliżej śmierci.
"Dobrze"
W pierwszej chwili nie wierzył, że to usłyszał.
" Dobrze." Powórzyła Nanabi. " Jednak muszę cię
ostrzec."
"Co?"
"Jeżeli przejmę twoje ciało, aby go uleczyć, to może się skończyć
dla ciebie śmiercią." Przerwała na chwilę, najwyraźniej oczekując
jakiejś reakcji. Jednak Naruto nie odezwał się. "Twoja chcakra nie współgra
tak ściśle z moją, jak z chakrą Kyuubi'ego. Może być dla ciebie śmiertelna.
Może cię okaleczyć, możesz stracić swoją siłę, możesz... Zginąć, Naruto. Chcesz
podjąć takie ryzyko?"
Pytanie było dla Uzumakiego absurdalne.
"Oczywiście."
W następnej chwili Naruto poczuł, jak jego własna świadomość
zostaje zepchnięta gdzieś na bok. Tak jakby stał się biernym obserwatorem, z
całkiem nowej perspektywy. Niby widział sytuację, która się przed nim rozgrywała,
ale patrzył na nią całkowicie obcymi oczyma.
- Naruto? - usłyszał zaniepokojone pytanie, chyba Sakury,
ale to nie on udzielił krótkiej odpowiedzi.
- Nie. - Rozległ się spokojny głos,
który wypłynął z jego ust.
Nanabi przejęła całkowitą kontrolę nad jego ciałem, tak, że
Uzumaki mógł tylko bezczynnie patrzeć na jej poczynania. Siedmioogoniasta wbiła
przeszywające spojrzenie w Kyuubi'ego. Wpatrywała się w niego przez chwilę,
poczym westchnęła delikatnie i, bez zbędnych słów, nachyliła się w kierunku
Sasuke. Jedną dłoń przyłożyła do jego czoła, a drugą w okolicy jego serca.
Ciało Uchihy zostało spowite przez delikatny poblask jej chakry.
- Nie dobrze - powiedziała do siebie,
jednak głos jej był wciąż spokojny.
"Co jest?"
- Wroga chakra rozprzestrzeniła się po
większości jego siatki. Cud, że jeszcze oddycha. To twardy chłopak, ale nawet
tacy jak on mają swój limit wytrzymałości.
- Pomożesz mu?
- Pomogę.
"Ale najprawdopodobniej twoim kosztem, Naruto."
" Nieważne." Stwierdził zacięcie.
- Dobrze - wyszeptała Nanabi. Dłonie mocniej przycisnęła do
ciała Sasuke. Przymknęła oczy i odetchnęła spokojnie. - Zaciśnij zęby, Naruto.
W pierwszej chwili nie zrozumiał dlaczego siedmioogoniasta
tak mówi. Przecież nic nie czuł, widział tylko obraz przed sobą i słyszał, co
inni mówią. Jednak po chwili... Po chwili poczuł, coś, jak delikatne mrowienie,
które powoli objęło całe jego ciało. To mrowienie nasilało się z każdą sekundą
i o ile na początku mogło jedynie irytować, tak po jakimś czasie Naruto zaczął
odczuwać stopniowo nasilający się ból. Czy też raczej, jego ciało zaczęło
odczuwać ból, którego chłopak był całkowicie świadomy.
"O... Kurwa." Stęknął, kiedy jego cierpienie
osiągnęło poziom krytyczny. "Kurwa, kurwa, kurwa!"
Miał wrażenie, jakby każda cząsteczka jego ciała była
wyrywana fragment po fragmencie, a co najgorsze, nic nie mógł na to poradzić.
Nanabi wciąż pieczołowicie pracowała nad wyleczeniem Sasuke, a Naruto chciał,
żeby to się skończyło. Jeszcze nigdy w życiu nie odczuwał takiej udręki, agonii
wręcz.
"Wytrzymaj."
Starał się. Naprawdę się starał. Ale takiej dawki bólu nie
dostarczono mu jeszcze nigdy. Gdyby chociaż mógł coś zrobić. Cokolwiek. A
niestety pozostało mu tylko czekać, aż wszystko się skończy.
I skończyło, o dziwo.
Nanabi odsapnęła, wyraźnie zmęczona zabiegami jakie
dokonywała jeszcze przed chwileczką. Twarz Sasuke zmarszczyła się wyraźnym
grymasie. Tsunade odetchnęła z ulgą, Sakura pisnęła radośnie, a Naruto powrócił
do normalności. Przynajmniej jeżeli chodzi o kwestię bycia kontrolowanym przez
jakiegoś demona.
Uzumaki zacisnął oczy starając się wyciszyć.
Ból wciąż nie mijał. Ba, on się wciąż, o ile to w ogóle było
możliwe, nasilał.
Przygryzł zębami wargę, starając się powstrzymać krzyk.
Rękoma objął się w pasie, jakby tym ruchem miał powstrzymać to, co się z nim
aktualnie działo. Paznokcie samoistnie wbiły się w skórę dłoni, momentalnie ją
przebijając, a łzy spłynęły po jego policzkach.
- Zabierzciego - wystękał przez zaciśnięte zęby, gwałtownie
otwierając oczy. Widok, jaki się przed nim roztaczał był lekko zamazany, a w
dodatku wielobarwne mroczki tańczyły mu zawzięcie przed oczami. - Zabierzcie,
zabierzciezabierzcie!
- Naruto! - Usłyszał krzyk i czyjeś dłonie złapały go za
ramiona. Wrzasnął i... Zemdlał.
Przebudził się jakiś czas później. Wokół niego panował
harmider, czyjeś głosy spierały się najwyraźniej. I wciąż czuł ten ból.
Stęknął i ponownie pogrążył się w stanie nieświadomości.
Kolejnym razem, gdy na moment znowu odzyskał przytomność,
rozbudziły go zimne dreszcze, które co chwile wstrząsały jego ciałem. Znowu
słyszał krzyki. Ale coś się zmieniło. Uchylił niepewnie powieki i zobaczył
garstkę ludzi, która niemalże w amoku biegała po sali. Po chwili obserwacji
znowu zasnął.
Następnym razem obudzony został bez gorączkę. Czuł, że pot
spływa po jego ciele, a jeszcze ktoś najwyraźniej opatulił go ciasno kocem. Z
wysiłkiem podniósł dłoń do czoła, usiłując je przetrzeć, jednak ktoś go
wyprzedził, kładąc mu na głowie nawilżony chłodną wodą materiał.
Westchnął z ulgą i coś zarzęziło mu wyraźnie w płucach.
Lekkie ukłucie w klatce piersiowej uświadomiło mu, że już nie czuje tego
przenikającego przez każdą cząstkę ciała bólu. Czyjaś dłoń pogłaskała go
delikatnie po głowie, odsuwając od twarzy nieposłuszne, mokre kosmyki.
- Gorąco - sapnął, przytłumionym, schrypniętym wyraźnie
głosem. Wciąż mając zamknięte oczy spróbował kopniakiem pozbyć się okrywającej
go warstwy.
- Zostaw, idioto - w cichym głosie pobrzmiewał ton wyraźnej
ulgi.
- Sasu? - Tak bardzo chciał go zobaczyć, aby upewnić się, że
z nim naprawdę wszystko w porządku, że nic mu nie jest. Rzucić się na niego,
przytulic, pocałować, poczuć jego dotyk. Ale nie mógł. Nie miał siły nawet
uchylić tej cholernej powieki!
- Tak, a teraz śpij.
- Nic. - Przełknął ciężko ślinę. - Ci nie...
- Tak, wszystko ze mną w porządku, czego nie można
powiedzieć o tobie. Śpij, młotku. Niedługo będzie z tobą lepiej.
- Okej - powiedział słabo i ponownie pogrążył się we śnie.
Nie wiedział, ile czasu minęła, do momentu, gdy obudził się
po raz kolejny. Ale był całkowicie świadomy tego, że jego głowa wisiała nad
miską, czyjeś ręce przytrzymywały mu głowę, a gardło paliło go żywym ogniem.
Wymiotował. W ustach miał nieprzyjemny posmak,a łzy szkliły się w kącikach jego
oczu. Splunął nieumiejętnie, a dłoń, która jeszcze przed chwilą wplatała się w
jego końcówki, już po chwili chusteczką wycierała jego usta.
Jego ciałem wstrząsnęła kolejna fala torsji.
Kiedy w końcu ten okropny czas minął, dygoczącą dłonią
osunął od siebie miskę, którą ktoś natychmiast zabrał sprzed jego oczu i,
czując, że już nikt go nie podtrzymuje, opadł na poduszki. Zamrugał, starając
odzyskać się ostrość widzenia i mętnym spojrzeniem przebiegł po pomieszczeniu.
Przy łóżku, w którym leżał, siedział Sasuke. Uzumaki skupił
wzrok na nim i nawet spróbował się nieco uśmiechnąć.
- Hej - szepnął.
- Hej. Jak się czujesz?
- Źle - odpowiedział zgodnie z prawdą. Wszystko wokół
kręciło się nieznośnie i był wciąż lekko rozkojarzony. Najwyraźniej nieźle
nafaszerowali go lekami. - Chcę do domu - wystękał, nieco żałośnie.
I wtedy przez twarz Uchihy przeszedł grymas, którego Naruto
nie mógł w żaden sposób rozszyfrować. Mieszanka ulgi i... Współczucia? Nie
spodobało się to Uzumakiemu. Ani trochę.
- Co jest? - zapytał z wysiłkiem, walcząc wciąż z wirującym
przed oczami obrazem. - Sasuke?
- Pójdę po Tsunadę - zadeklarował Uchiha, podrywając się z
miejsca i nie patrząc na niego wyszedł z pomieszczenia.
- Co? - wyrwał mu się niewyraźny pomruk. Podciągnął się na
łokciach, co zaowocowało krótkim bólem, ale nie zważając na niego, wyciągnął
przed siebie rękę, jakby tym gestem próbując zatrzymać Sasuke.
Nie zdołał. Uchiha wyszedł, a Naruto zamarł i z rosnącym
przerażeniem wpatrywał się we własną dłoń.
Widzę, że jest, ale przeczytam później, bo lecę na psychologię aktualnie.
OdpowiedzUsuńLoff. <3
(I też nie wiem, co to za minusowanie, no jak to tak. X"D)
Dobrze, mam lagi, ale komciam~~! <3
UsuńA więc - łał, nowy rozdział. jaki ja mam motywujący wpływ! : D Na tej psychologii dowiedziałam się, że na co dzień prezentuję postawę asertywną graniczącą z agresywną. Wywieram całkiem cudny wpływ na ludzi, więc nie dziwię się, że zadziałało. <3
Chciałam jakoś inteligentnie się wypowiedzieć na temat rozdziału (ładnie, podobały mi się opisy bycia w szpitalu... takie dość, khm, znajome mi się wydały, jakkolwiek odbierzesz to stwierdzenie. X""D), ale... ale! omgwtfbbq, co z ta ręką? Chciał wyciągnąć, ale jej nie miał? ;0 Znaczy, ja tak sobie pomyślałam - że najbardziej zaskakujące byłoby to, że nagle jej nie ma, nie że mu świeci na zielono, nie że ma tam jakieś pazury, czy inne ozdobniki, ale to brzmi już trochę zbyt dramatycznie i dziwnie i... no, dziwnie.
Nexta chcę niezadługo. <3
Loff,
mecha
O ja też chcę nexta xD Do ff jesiennego! O!
Usuń"Wywieram całkiem cudny wpływ na ludzi, więc nie dziwię się, że zadziałało. <3"
...
Ty wyzyskiwaczu xD W dodatku agresywny wyzyskiwaczu xD To też musisz mieć po ojcu xD
Bry, to ja... Nie wiem co napisać, wszystki ochy i achy to było by za mało... Jesteś po prostu WIELKA nasza kochana Irdine! A do tego to zakończenie. Ciekawe co stało się z Naru? Czyżby mu futerko wyrosło? Może zmienił kolorek? Życzę weny na tony i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMogę Ci zdradzić jedynie, że... Sama jeszcze nie wiem xD
UsuńOh my~! Co to? Co to? Co to? Co to? Irdiiiiiiś... No powiedz nam ;)
OdpowiedzUsuńJakoś obstawiam nowe pieczęcie i Nanabi :D Jak już rozwiązywać problemy miłosne, to czemu pominąć Kyu? Jedno muszę przyznać - chapter nieziemski ;) Największe napięcie na koniec ;)
Ojej co się dzieje. Czyżby Naruto nie mógł poruszać się czy ma poparzoną skórę czy jeszcze coś innego. Cóż, niestety trzeba czekać do kolejnej notki i mam nadzieje, że ona wyjaśni co się dzieje.
OdpowiedzUsuńNie no, dzięki. Teraz aż do następnego rozdziału będę się zastanawiać: CO Z JEGO RĘKĄ?! MA JĄ CZY NIE?! MOŻE JEST ZIELONA (nawet nie pytaj)?! MA PAZURY?! NO CO Z NIĄ DO DIABŁA?!!!!! Rozdział podoba mi się tak jak zawsze.
OdpowiedzUsuńKurde, jakie wy mi fajne pomysły w komentarzach dajecie :"D
UsuńO, Ird, po raz pierwszy komentuję Ci opowiadanie ^^ I co ty zrobiłaś, zrobisz, z jego ręką?! W ogóle, pewnie cały jest przezroczysty. Niewyraźny. Rutinoscorbinu mu trochę dać XD Nie no, wyciśnij z siebie trochę czasu i napisz szybciej kolejny rozdział, dręczyć mnie to teraz będzie XD No <3
OdpowiedzUsuńO. O. Fefa. O. Dlaczego ja nie wiem, że Ty to czytasz? xD Co się nie przyznajesz!
UsuńJa nie wiem dlaczego nie wiesz XD I nie przyznaję się pewnie dlatego, że zaczęłam czytać zanim Cię poznałam i jakoś tak okazji nie było XD Poza tym, piszesz tak rzadko, dodając częściej jakieś dziwne NEJISASU, że aż zapomniałam <3
OdpowiedzUsuńBo mnie tu szantażują D: I zamiast w końcu się zabrać za to to opo muszę pisać w międzyczasie inne twory
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńrozdział bardzo dobry, ale jak można było skończyć w takim momencie, ja chcę jeszcze... co takiego się stało Naruto? Nanbi ruszyła się i pomogła uratować Sasuek. Jak widać Sasuke się martwi o Naruto...
Weny Tobie życzę, mnóstwa weny....
Pozdrawiam serdecznie Basia
Ale.... że co? O.O
OdpowiedzUsuńJak śmiesz w ogóle w takim momencie kończyć rozdział?! O.O Co on se w łapkę zrobił?! O.O
Co to jest, że Sasek, niepodzielny władca kocyka, się wycofuje?! O.O
:[ ech~! no dobra to czekam na następny rozdział.
_____
tak btw: śiwernie piszesz. Nie wyłapuje się większych błędów [ które m.in. ja robię xD ] czy innych zgrzytów. Lekko, śmiesznie i na temat.
Dzięki ci! :D
..... ręka ! Boże Naruto kochanie ty moje co Ci się cholercia stało!
OdpowiedzUsuńKobieto pisz następny rozdział .. wiem, nie mama prawa Ci rozkazywać, ale własnie to robie ! już! teraz! natychmiast! w tej chwili! w tym momencie!, ja chce wiedzieć co dalej .. natychmiast! bo sie zacznę powtarzać ...
To napięcie .. te emocje ..
aj niiid więcej ;DD