poniedziałek, 24 września 2012

Alicja w krainie kartonów



Więc... No cóż... Jest to odpowiedź na MadaIr otrzymany od córy - Mecha. I... Wiele rzeczy występujących w poniższym opo zostało zainspirowane/pochodzi z forumowego sb, więc serdecznie za to przepraszam D: Ogólnie, proszę mi tego twora wybaczyć, jestem na tabletkach i kacu, a to powinno wszystko wyjaśniać xD.

Alicja w krainie kartonów

***   ***   ***

Nagłe tracenie przytomności zapewne ma wiele plusów. Znaczy się... Powinno mieć. No, musi mieć jakieś, no!

***   ***   ***

Zielone oczyska rudowłosej dziewoi z wyraźną ciekawością wpatrywały się w czarne stworzonko, które właśnie skrupulatnie wylizywało swoją sierść. Sierść była czarna, krótka i puszysta.
-  Kici, kici - zaświergoliło zielonookie dziewczę.
- Odwal się - odpowiedział kurtuazyjnie kocur, na chwilę odrywając się od zajmującej czynności, jaką było dbanie o higienę.
- Aww, uroczy! - Kot nie miał szans. W jednej chwili został złapany za sierść, a w następnej był duszony w miażdżącym uścisku. - Śliczna kicia!
- AGHR - wysyczało gniewnie stworzonko. - Zostaw mnie, wariatko! Jezuuu, czy z tobą jest coś nie tak?
- Hm? - dziewczyna wyciągnęła zwierzaka przed siebie i spoglądała na niego z widocznym zainteresowaniem. - Nie wydaje mi się, a co?
- Gadasz z kotem - stwierdził kot. - A koty nie potrafią mówić.
- Nie sądzisz więc, że to z tobą jest coś nie tak? - zapytała rezolutnie, przekrzywiając śmiesznie głowę, nie odrywając oczu od kocich ślepi. - W końcu to ty jesteś mówiącą anomalią, a nie ja. Dla ludzi mówienie jest dosyć powszechną sprawą. Potrafisz może spełniać życzenia?
- Zwariowałaś?
- No... Złota rybka potrafi.
- Czy ja ci wyglądam na złotą rybkę?
- Cóż...
- Nie odpowiadaj, błagam.
- Jest szansa, że jesteś kotem z księżyca, obdarzysz mnie magiczną mocą, dzięki której będę mogła walczyć o miłość i sprawiedliwość, wyrosną mi dwie długaśne blond kity, będę popylać w marynarskim seksi mundurku i wyrwę jakieś długowłose ciacho będące księciem?
Kot zaniemówił.
- Neji'ego Hyuuge. Tak konkretniej - dorzuciła po chwili zastanowienia.
- Zabijcie mnie... - Zwierzak z wściekłym prychnięciem wyrwał się z jej ramion i z poziomu gruntu wbijał w nią mordercze spojrzenie. Po chwili jednak ów spojrzenie złagodniało. - A wiesz ty co? Znam czarownika, który spełnia życzenia. Za drobną opłatą oczywiście.
- O. Załatwi mi ciacho? Albo moc do szerzenia dobra i miłości? W sumie do szerzenia miłości wystarczyłby mi Neji...
- Z tobą naprawdę jest coś nie tak...
- A ty, powinieneś nosić kokardę. Pomarańczową. Są bardzo modne w tym sezonie.

***   ***   ***

Tymczasem w całkiem innej części świata pewien książę zostawał właśnie zamieniony w żabę. Białooką, długowłosą żabę. Wyglądającą wciąż seksi.  I pachnącą Hugo Bossem.

***   ***   ***

- Jestem Zetsu - oznajmił kot, nerwowo machając ogonem. Najwyraźniej ostatnim wysiłkiem woli powstrzymywał się od warczenia.
- Alicja - przedstawiła się dziewczyna. - Właściwie to gdzie my jesteśmy?
- To miłe, że zaczęłaś zwracać uwagę na to co się wokół ciebie dzieje - stwierdził. - W Poznaniu, do jasnej cholerki...
- Naprawdę?! - Oczy Alicji zalśniły blaskiem żywego szczęścia.
- Nie - jęknął zwierz, z rezygnacją spuszczając łepek. - Czy ty jesteś... AGHR, nieważne. Jesteśmy w lesie, ślepa jesteś?
- Zasadniczo...
- Dobra, zamknij się. Jesteśmy w lesie. Magicznym lesie. Jak uda ci się przejść na jego drugą stronę, to spotkamy czarownika, który spełni twoje życzenie. Ale musisz wiedzieć, że między drzewami czyhać mogą  na ciebie wszelakie niebezpieczeństwa, zawiłe zadania, niebanalne łamigłówki...
- Nie lepiej by było przejść skrajem lasu?
- Nie!
- Dlaczego?
- Bo wtedy nie spotkasz PRZYGODY!
- Oh, no tak. To wszystko tłumaczy.

***   ***   ***

Zamieniony w żabę książę właśnie postanowił zmienić swój wizerunek. A uczynić to mógł wyłącznie za pomocą kobiety. A konkretnie, za pomocą jej ust.
Tak więc, książę ruszył, aby odnaleźć te usta, które pocałunkiem przywrócą mu dawny wygląd.

***   ***   ***

Las był... Normalny. A nawet można by było stwierdzić, że przyjemny. Nie wyglądał szczególnie magicznie, nawet jeżeli tu i ówdzie patatajał zbłąkany jednorożec.
- Nudzi mi się - stwierdziła Alicja.
- Jesteś w magicznym lesie. I się nudzisz? - zapytał sceptycznie kot. Jakoś średnio się to mieściło w zetsowym łbie. - Nie jesteś do końca normalna, nie?
- Wychowałam się w patologicznej rodzinie. - Dziewczyna wzruszyła ramionami. - Magiczny las to pikuś, w porównaniu do matki-alkoholiczki, która zaciążyła poprzez konsumpcje pączków.
- Co? To niemożliwie.
- Mi to mówisz?
- No dobra, ale masz ojca, nie? W końcu każdy ma jakiegoś ojca. Błagam, nie mów mi, że twoim ojcem jest bezimienny pączek...
- Oczywiście, że mam, ty niemądry koteczku! I nie jest nim pączek.
- Więc kto?
- Nie za dużo chciałbyś wiedzieć?
Kot uśmiechnął się złośliwie. A przynajmniej próbował. Nie jego wina, że kocie ciałko zostało tak skonstruowane, że nawet przy złośliwym uśmiechaniu się wyglądał uroczo. Więc w efekcie kot wgapiał się maślanymi oczkami w dziewczynę, z marną nadzieją w sercu, że wygląda groźnie i arogancko.
- Nie masz pojęcia, prawda? Nie znasz swojego ojca!
- A ty znasz swojego? - zapytała Alicja, wdzięcznie unosząc jedną z brwi.
- Eee...
- No właśnie.

***   ***   ***

Tymczasem, nasza śliczna, białooka żabcia walczyła z potworem, który chciał dorwać się do rodowitych skarbów królewskich. Walczyła ze swoją kuzynką. I wygrywała. W końcu odrażający zapach potu nie miał szans, z powalającym zapachem Hugo Bossa.

***   ***   ***
                             
- Słuchaj - zaczął Zetsu, nagle nieco zestresowany. - Musimy przyśpieszyć akcję. Dostałem cynk z góry.
- Mam szybciej chodzić?
- Nie! Nie to mam na myśli! Potrzebujemy akcji! Po to żeśmy wleźli do tego cholernego lasu, żeby spotkać przygodę, a nie szlajać się bez celu!
- Mów za siebie. - Alicjowe oczy nabrały blasku. Ręce splotły się i przycisnęły do klatki piersiowej, a z ust wydobyło się przeciągłe westchnięcie. - Ja tu miłości szukam. Znaczy, Neji'ego. A czy zamiast przygody może być drwal?
- Co?
- No drwal. - Dłonią wskazała przed siebie, wzdłuż ścieżki, którą podążała razem z Zetsu. Kilkadziesiąt metrów przed nimi zamajaczyła jakaś postać. Tak jak twierdziła Alicja - postać drwala. Miał on na sobie wytarte dżinsy, kraciastą czerwono-czarną przewiązaną w pasie, pomarańczowy kask na głowie, spod którego wystawały czarne kosmyki, a między nogami plątał mu się bóbr. Jego blada klata błyszczała w słonecznych promieniach przepuszczanych przez drzewa. Zetsu westchnął z rozmarzeniem, Alicja zmarszczyła w zastanowieniu brwi.
Tymczasem mężczyzna podszedł bliżej, znacznie, znacznie bliżej nich i teraz wlepiał ciemne oczyska w zielone tęczówki dziewczyny.
- Masz wory - stwierdził ten dziwaczny mężczyzna, nie  wciąż wisząc nad nią. - pod oczami.
- Dziedzicznie! Nikomu nie ukradłam!
- ON też ma. Jesteś jego córką.
- Co?
- Jesteś córką mojego brata.
- Jesteś nienormalny - stwierdził Zetsu. - Czyli pasujesz do jej rodziny. Więc, jak się nazywasz?
- Sasuke Uchiha.
- Itachi to jej ojciec? - zapytał kot, spoglądając co raz to na Alicję, to na Sasuke. Ta sytuacja stawała się... Intrygująca.
- Cóż... - zaczęła dziewczyna, wzruszając ramionami. - Mama wspominała, że istnieje taka możliwość.
- Jesteś dzieckiem losu - zaczął tymczasem Sasuke, aby nadać opowiadaniu nieco dramatyzmu. Ciul, że nieco zboczył z tematu. - Musisz spełnić swoje przeznaczenie, poprzez wykonanie super-tajnej, niebezpiecznej w cholerę misji, której musisz się podjąć.
- Ale ja nie chcę - odpowiedziała Alicja. Nie za bardzo miała ochotę wplątywać się w niebezpieczne misje. Wystarczy, że wlazła do lasu z obcym kotem. Właściwie, nikt normalny nie lubił wplątywać się w niebezpieczeństwo, nawet jej rodzina nie była na tyle patologiczna. Szukanie przygód, zwłaszcza tych grożących śmiercią, chyba musiało działać nieco ma zasadzie horrorów, gdzie przerażone laski biegały wprost w ramiona morderców - nielogiczne, ale się zdarzało.  
- Musisz.
- Nie jestem tępą dzidą, która rzuca się w nieznane bez żadnego większego celu. Pogrzało cię? - dziewczyna delikatnie wyraziła swoje wątpliwości, które znacznie wzrosły po przemyśleniach na dotyczących horrorów. - Nie mam zamiaru za friko wpychać się tam, gdzie mnie nie chcą.
- Tylko twoje usta mogą go uratować.
Mój wujek jest psychopatą, pomyślała Alicja. A pomimo, że nie stwierdziła tego głośno, to wiedziała, że Zetsu podziela jej opinie. Jednak po głębszym zastanowieniu postanowiła wyrazić  swoje zdanie, ot dla wyrażenia jej dosadności.  
- Jesteś psychopatą.
Sasuke prychnął.
Zestsu machnął ogonem.
Alicja pomacała się po twarzy. Tak, miała wory. Jak zwykle. Ale przynajmniej nie miała wąsów. A to było pewne, że gdyby je miała, to były rude. Zawiązywałaby je w warkocz. Pomarańczową kokardą. I zostałaby informatykiem.
- Nie chcesz go uratować?
- Kogo? - zapytała. Wizja z pomarańczową kokardą w rudej brodzie zaczynała jej się coraz bardziej podobać.
- Neji'ego.

***   ***   ***

A w innej, już chyba nieco bliższej, części świata, żaba swym zniewalającym zapachem pokonała ostatecznie swoją złą, nudną i strasznie denerwującą kuzynkę.

***   ***   ***

- Mam go zgwałcić? - zapytała dla pewności Alicja.
- NIE! - Sasuke wydawał się być nieco przerażony.
- Nie?
- Masz go pocałować! Tylko i wyłącznie. To wystarczy, żeby odczynić urok.
- I nie mogę...
- Jesteś pewien, że to córka Itachi'ego? On nie wydaje się być tak zboczonym - Zetsu zerknął na Alicje, w poszukiwaniu jakiś śladów podobieństwa do kogoś innego. - Może Gaary? Gdyby jej pierdyknąć tatuaż na czole i dać butelkę, wyglądałaby jak Gaara.
- Nie. To Itaczowy pączek. W stu procentach.
- Niechże zrozumiem - powiedziała Alicja, a jej wzrok odzyskał nieco przytomniejszy wyraz. - Mój Neji, mój seksowny, długowłosy,  białooki, wspaniały Neji, został zamieniony w żabę? I tylko ja mogę odczynić urok?
- W zasadzie, jak nie chcesz, to mogę poszukać kogoś inne...
- MUSZĘ GO RATOWAĆ!
- A życzenia, a czarnoksiężnik? - zapytał Zetsu. - Miałaś spełnić życzenia.
- DUPA TAM, CZARNOKSIĘŻNIK! NEJI!

***  ***  ***

Neji zaczynał wątpić. A jeżeli nie spotka swej lubej? Jeżeli nie znajdzie ust, które przywrócą mu jego dawną seksowność? Nie, żeby teraz nie ociekał seksem, noale...

***   ***   ***

Alicja biegła. Za nią gdzieś biegł drwal i kot. Jednak nie byli już ważni. Alicja miała misję. Życiową! Wymagającą natychmiastowego spełnienia. Musiała POCAŁOWAĆ Neji'ego!
- Madara!
Alicja przystanęła i rozejrzała się, nieco zdezorientowana. Znała ten głos.
- Madarrra! - rozległo się nieco bliżej.
O boru, o boru, o boru... Czyżby to...
- Mamusia?! - wrzasnęła Alicja, gdy ujrzała w końcu przed sobą... No cóż, swoją matkę. Która, tak nawiasem mówiąc, miała na sobie coś w stylu ogrodniczek i słomianego kapelusza. - Wyglądasz... Jak strach na wróble - stwierdziła niepewnie.
Starsza dziewczyna machnęła ręką.
- No już, już, nie przeginaj. Tak bywa, jak się człowiek tarza tu i ówdzie. Powiedz mi lepiej, dokąd tak biegniesz, me drogie dziecię?
- Do swej miłości! Neji'ego ratować!
- To leć. Cyknij dwa razy obcasem o obcas i się znajdziesz przy lubym - doradziła matka. - A ja pójdę, wyrwać moje ciacho Madarowe...
- Mamo? - przerwała jej Alicja. Musiała zadać bardzo istotne pytanie.
- Tak, Mechaś?
 - Czy Itachi naprawdę jest moim ojcem.
- Hm... No cóż...  Istnieje taka możliwość.

***   ***   ***

Neji śluzowatą łapką poprawił swoje włosy. Miał przeczucie, że niedługo jego los się odmieni.

***   ***   ***

 Alicja zerknęła na swoje buty. A były to super ekstra wypasione szpilki z jedenastocentymetrowym obcasem. To zdumiewające, że zdołała w nich przebiec niemalże cały las. Mam w nich cholernie zgrabne nogi, pomyślała. I z uśmiechem uderzyła dwukrotnie obcasem o obcas.
Błysło, odbłysło i nagle znalazła się w całkowicie innym miejscu. A mianowicie na moście. Pięknym moście, który reprezentował sobą najnowsze osiągnięcia technicznie w dziedzinie budowy mostów. Jednakże, jakkolwiek piękny by nie był Alicja nie zwróciła na niego uwagi. No dobra, zwróciła. Ale tylko chwilową, gdyż jej zielone oczęta natychmiastowo wypatrzyły na mostowej barierce stworzonko.
Piękne, seksowne, białookie, długowłose stworzonko. Pachnące Hugo Bossem.
- Neji - wystękała, przytłoczona emocjami chwili.
- Mecha - odpowiedziało stworzonko, gdyż w jakiś irracjonalny sposób wiatr wyszeptał mu imię dziewczyny.
I ruszyli ku sobie, biegnąc  w zwolnionym tempie, niczym na tych kretyńskich romantycznych komediach, wyciągając ku sobie rozłożone ręce - w przypadku Neji'ego  żabie łapki. Mecha wywinęła już usta w ciasny, słodki dzióbeczek, aby obdarować  płaza równie słodkim pocałunkiem, gdy naglę...

***   ***   ***

- Nie, nie, nie - zastękało rudowłose dziewczę, wiercąc się niespokojnie w białej pościeli. - NIE! - krzyknęła, podrywając się do siadu. - No, nie... To tylko sen? - zapytała przestrzeń . - I w ogóle to gdzie ja jestem?
A przestrzeń jej odpowiedziała:
- Straciłaś przytomność. Wylądowałaś w szpitalu.
Alicja rozejrzała się w poszukiwaniu posiadacza tajemniczego głosu. Po chwili pisnęła radośnie i rzuciła się na szyję nieziemsko przystojnego lekarza, który znalazł się tuż przy jej łóżku.
- Neji! Neji Hyuuga! - krzyknęła, po zaznajomieniu się z identyfikatorem mężczyzny. - Boże, jestem w raju!
- W Poznaniu - oznajmił lekarz. Poczym w jego białych oczach pojawił się figlarny błysk, gdy przyciągnął dziewczynę bliżej siebie. - A pani potrzebuje indywidualnej terapii.

***   ***   ***

Tak. Tracenie przytomności zdecydowanie ma swoje plusy.



12 komentarzy:

  1. O boruuuu.... To było... GENIALNE! <3
    Mecha będzie Ci dozgonnie wdzięczna i wybaczy, że nie znasz jej ojca!
    Mówiłam juz ze ze smiechu oplułam sobie monitor? tak? no to dobrze, ze nic nie piłam podzcas czytania bo lapka miałabym, już chyba w serwisie xD
    Las, Hugo Boss, Neji, Mecha, Madara, Ty, Zetsu. Itachi i Sasuke... przepięknie przedstawiłaś te postacie! Zdecydowanie to mój drugi Twój ulubiony fik! No pierwszy to zawsze będzie STADION LOVE STORY xD
    pisz nam więcej takich rzczy a dostaniesz więcej MadaIr, przynajmniej ode mnie ;*
    Pico <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera, kusisz xD
      Cieszę, się, że się podobało i dotrwałaś do końca xD A może bardziej: że Twój monitor dotrwał, pomimo dawki śliny, którą mu zafundowałaś xD.
      No, chyba już mi nie grozi córowe wydziedziczenie ;) A więcej TAKICH fików to ja się jednak boję popełniać xD

      Usuń
  2. Teraz zamiast czekać, aż sobie kiedyś łeb rozbiję, poczekam, aż obudzę się w hospicie z ładnym doktorem nade mną. Takie optymistyczne spojrzenie na omdlenia. : D

    "- A ty, powinieneś nosić kokardę. Pomarańczową. Są bardzo modne w tym sezonie."
    No ba!

    I... chyba było tu wszystko, Hugo Bossy, seksowności, omdlenia, koty, matki z córkami, rodzina patologiczna włosy, Poznanie, mosty, Neji Hyuugowie, mechy, jednorożce, seksi marynarskie mundurki i w'ogle!
    Cuuuudo. <3 Wczoraj rymsłam ze śmiechu na klawę, jak to czytałam.

    Nie omieszkam też nie wspomnieć o tym, że Hinata... dedła.
    I że był drwal Sasek. XD I wory pod oczami, które zostały mi przezeń bezczelnie wytknięte.

    "Alicja pomacała się po twarzy. Tak, miała wory. Jak zwykle. Ale przynajmniej nie miała wąsów. A to było pewne, że gdyby je miała, to były rude. Zawiązywałaby je w warkocz. I zostałaby informatykiem. "
    Loff. <3 Z małą poprawką, bo pewnie byłabym mechatronikiem. :P

    I, eee, muszę powiedzieć, że jakoś tak udało ci się doskonale odzwierciedlić moje zachowanie. XD
    No i coś jeszcze, o czym koniecznie muszę wspomnieć oprócz tych tysięcy rzeczy, których nie napisałam? Hmm...
    Loff!!! <3
    Więcej Nejimechy, koniecznie! Tego jest zbyt mało nie tylko w polskim, ale również w światowym fandomie!

    mecha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, i tytuł. <3 Kartonyyyyyy~~

      Usuń
    2. Jestem NejiMechowym prekursorem fanficokwym xD
      Nie każ mi, proszę pisać więcej takich tworów, bo to ma zły wpływ na moje zdrowie psychiczne D:
      Cóż... Cieszę się, że się podoba, ale i tak masz kopa, za przeczytanie archiwowych spojlerów xD
      Lof ju tu <3

      Usuń
    3. A nie D: Fefa jest prekursorem. Cholera, no xD xD xD

      Usuń
  3. No i komentarz mi znikł :< Pisałam tam coś o tym, że tak, ja byłam pierwsza w nejimecha XD A Twoje jest omydżi, padam! Kot Zetsu, Hugo Boss, Sasek-wujek, pączki!, broda z kokardką, oczywiście MadaIr też musiało znaleźć swoje miejsce XD No ge-nial-ne! A sama mecha, jeden, megawielki, LOFF!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, loff ciebie też, fefa. Sama mecha loffcia. :*

      Usuń
  4. Ta... Szybka aktualizacja... A normalnie to sie doczekać i doprosić nie można... Nie ma jak to mieć plecy... O ja biedny i pokrzywdzony przez zły los... Ide opłakiwać mój tragiczny los i popełnić widłami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No już, już <3 Biorę się do roboty. Musisz wybaczy, bo opo ma już za sobą dobre dni, w których było aktualizowane 3 razy w tygodniu xD

      Usuń
    2. 1. Miało być "popełnić seppuku widłami"
      2. Ja nie chcę 3 razy w tygodniu, ja chcę 7 razy...

      Usuń
  5. Hej,
    wspaniały fik, wspaniale przedstawiłaś wszystkie postacie , oby więcej takich fików z Twojej strony...
    Weny życze
    Pozdrawiam Basia

    OdpowiedzUsuń