wtorek, 24 sierpnia 2010

Rozdział VII

Eee... Napisałam kolejną część. Nie wiem jakim cudem. Naprawdę. Powinnam tyrać przy projektach, a zamiast tego siedzę przed kompem wklepując nową notatkę na bloga xD. Cóż... Chyba powoli muszę się przyzwyczajać do myśli, że będę zmuszona zawalić kilka nocek. Dobra, już nie marudzę... Dziękuję za komentarze, naprawdę lubię je czytać :)

Deedwarda: Kłaniam się nisko i dziękuję za pochwałę. Czuje się mile połechtana :)

Eterna: Kurde, a ja myślałam, że nikt się nie będzie spodziewał takich wyznań po Naruto. xD A co trybu życia blondyna... Cóż, w ciągu wielu lat uganiał się za przyjacielem i nie za wiele myślał o seksie, czyż nie ^ ^? Może dlatego się w końcu sam rzucił na Uchihe... A i dziękuję za zaproszenie, nie omieszkam skorzystać. (Niech tylko się ogarnę z tymi projektami...)

Mechalice: O tak xD Bij mnie, gryź mnie i mów mi po niemiecku xD Czy jak to tam szło. W każdym razie... Czy Ty chcesz mnie przyprawić o zawał pisząc w tym cudownym języku? xD Co do Kyu:
a) Czy obraża jest dizajnerska? Lis lubi cekiny i inne świecidełka, choć oficjalnie nie podaje tego do wiadomości publicznych.
b) To zależy... Drapanie za lewym uchem wprost uwielbia.
Czy muszę wspominać, że przy niektórych fragmentach Twojego komentarza, niemalże spadłam z łóżka, czy już masz tę samoświadomość? xD A, i wiesz, ja tak właściwie to lubię Twój słowotok, więc nie krępuj się xD

Rei: Miło, że zawitałaś na mojego bloga i cieszę się, że Ci się podoba ^ ^.

Pozdrawiam i zapraszam na kolejną część.

*** *** *** *** *** *** ***

Naruto zwisał z dachu budynku, w którym rezydowała Hokage.
„Wygonie?”
„Nie za bardzo.”
„To czemu po prostu nie pójdziesz do piątej i nie zapytasz się o co chodzi?”
Blondyn pomyślał o swojej ostatniej rozmowie z Tsunade i skrzywił się. Wątpił, aby ta była skora cokolwiek mu wyjaśniać. Ba! Pewnie nawet nie chciała go widzieć.
„No skoro cię nie wezwała…”
„Właśnie. Łatwiej będzie po prostu kogoś wypytać.”
„Jakiś ty przebieły.”
„Żebyś wiedział! A teraz cicho, bo chyba dojrzałem potencjalną ofiarę.”
Kilka metrów pod nim, po drewnianych schodkach, szedł Konohamaru. Nie wyglądał na zadowolonego z życia. Najwyraźniej jego pogadanka z Hokage również nie należała do najprzyjemniejszych.
Dyskretnie podążył za młodym chłopakiem.
„A tak przy okazji…”
„NIE” warknął w myślach.
„Przecież nawet nie wiesz, co chcę powiedzieć.”
„Czyżby? Może coś w stylu, że powinienem pogłowić się trochę nad tym, jak załagodzić sprawę z Sasuke?”
„Za dobrze mnie znasz.”
„Niestety.”
„Co nie zmienia faktu, że ta kwestia jest dość nagląca.”
„Dlaczego niby?”
„Bo jak się nie schowasz odpowiednio szybko, to twój mroczny kochaś zaraz na ciebie wpadnie.”
„O żesz…” Wskoczył za płot, płasko do niego przylegając. I rzeczywiście, po chwili dało się słyszeć jak ktoś przebiega ulicą. Zerknął ostrożnie przez deski. Czarnowłosy pośpiesznie zmierzał ku siedzibie Hokage.
„Go też wezwała?”
„Ciesz się. Tak, to pewnie już by cię dorwał.”
„Fakt.” Odetchnął. „Cholera, zgubiłem…”
Wrzasnął dziko, kiedy ktoś klepnął go w ramię.
- Boże, Konohamaru! Czego mnie straszysz? Chcesz, żebym zawału dostał?
„Kiedy ten bachor nauczył się tak skradać?”
„Chyba wtedy, gdy ty zacząłeś dawać się tak łatwo podchodzić.”
- Co szef taki drażliwy? – Dzieciak założył ręce na ramiona.
- Nie interesuj się, bo kociej mordki dostaniesz – mruknął blondyn. – A właściwie to dobrze, żeś się przypałętał. Mam taki mały interes…
- Miałeś mnie nauczyć walki na miecze! – krzyknął z wyrzutem Sarutobi.
Blondyn pacnął się w czoło. Rzeczywiście obiecał młodemu coś takiego. Ale po ostatnich akacjach zupełnie wypadło mu to z łba.
- No przecież! Spoko, zaraz się za to weźmiemy…
„Ty nie miałeś przypadkiem się czegoś dowiedzieć?”
- … ale najpierw, powiedz mi…
- Nie ma żadnego najpierw! – Konohamaru oskarżycielko wycelował palcem między oczy Naruto. – Zaraz znowu się będziesz wykręcał!
- Ej, ej! Bez takich ja tu proszę, jak mistrzunio obiecał, to mistrzunio zrobi!
„Nie wydaje ci się, że ten dzieciak usilnie próbuje odwrócić twoją uwagę?”
„Mówisz?”
„Eh, ty tępaku…”
Uzumaki złapał młodszego chłopaka za kołnierz i uniósł go na wysokość swoich oczu, które podejrzliwie zmrużył.
- Czy ty coś przede mną ukrywasz?
- No… eee… nie?
- Konohamaru… - warknął złowrogo. – Chcesz mnie zdenerwować?
- Ale szefie…
- Bądź tak uprzejmy i powiedz mi, co robiłeś u Tsunade.
- Niby z jakiej paki? To moja sprawa, nie? – mruknął dzieciak po dłuższej chwili zastanowienia.
- Nie, jeżeli ma co wspólnego ze mną.
- A ty skąd wiesz? – Oczy Konohamaru rozszerzyły się komicznie.
- Szósty zmysł, psia mać! – warknął dość nieuprzejmie. – Gadaj co wiesz, albo za siebie nie ręczę!
- Ale ja nie mogę! – pisnął cienko, gdy druga ręka Naruto uniosła się niebezpiecznie ku górze. – Ten stary babsztyl mi zabronił! Wszystkim zabronił! A mi się to wcale nie podoba, mówiłem, że powinieneś wiedzieć, ale ona się uparła i w dodatku większość się z nią zgodziła!
- O czym ty pierdzielisz? – zapytał blondyn, w końcu stawiając Sarutobiego na ziemi. – Że Tsunade?
- Tak, Tsunade! A teraz mogę już w spokoju pakować manatki i wynosić się do Taki, czy innej pipidówy, bo ta wredna jędza oklepie mnie, gdy się dowie, że powiedziałem ci cokolwiek! Ale żeś mnie usadził szefie…
„Co ona tak się uparła ostatnio, żebym został najbardziej niedoinformowanym nija na świecie…”
„Może to twój urok tak na nią działa.”
„Spadaj, pchlarzu.”
- Nie panikuj, jeżeli powiesz mi o co się rozchodzi, to postaram się, aby nikt się nie dowiedział, że coś mi napomknąłeś.
- Ale ty wtedy… - Dzieciak naglę się zaciął.
Brew Uzumakiego powędrowała ku górze.
- Pozwolisz, że sam zdecyduję, co „ja wtedy”, okej?
Konohamaru spojrzał na niego niezdecydowanie.
- Oh, daj spokój. Jestem twoim kumplem, nie? Powinieneś mi powiedzieć.
„Zwłaszcza, że przed chwilą próbowałeś go udusić.”
„Drobne nieporozumienie.”
- Dobra, ale musisz mi coś obiecać!
„No w końcu!”
- Jasne. Co tylko chcesz.
„Byś się zastanowił czasami, zanim coś powiesz…”
„Marudzisz, przecież nie będzie wymagał cudów.”
Dzieciak wpatrywał się w niego podejrzliwie przez jeszcze kilka chwil. Poczym westchnął rozdzierająco i zmienił wyraz twarzy na zmartwiony.
- Przyrzeknij, że nie ruszysz się z wioski.
Blondyn zamrugał zdezorientowany. To wcale nie była jakaś wymagająca prośba. Na dobrą sprawę nie chciało mu się urządzać żadnych dalszych wypraw, no chyba, że będzie tego wymagać ucieczka przed Sasuke. Ale przy odrobinie pomyślunku uda mu się uniknąć opuszczania granic Konohy.
- Jasne, żaden problem. – Wzruszył ramionami.
- Bo chodzi o to… - Sarutobi wziął większy oddech. – Chodzi o to…
„Czujesz?”
„Co?”
„Uchiha znowu zmierza w naszą stronę. I najwyraźniej jest niezadowolony, bo nawet nie próbuje się maskować.”
„Cholera…”
- Konohamaru, mów! Mam pewną sprawę do załatwienia.
„Tudzież do odwleczenia, jeżeli znowu zamierzasz mu zwiać.”
„Jak zwał.”
- Ale obiecujesz, że nie ruszysz w pościg?
- Tak, tak. Co tylko chcesz, ale gadaj już! – sapnął Naruto, zerkając konspiracyjnie przez deski. Pierdziu, głupi Uchiha! Faktycznie, jego chakra była coraz lepiej wyczuwalna. Co mogło sugerować, że jest naprawdę, ale to naprawdę zły. Ciekawe dlaczego…
„Zawsze możesz go o to zapytać.”
„Nie w tym życiu.”
- Bo ją porwał Orochimaru! – wyrzucił z siebie dzieciak. – Ale pamiętaj, że obiecałęś…
Naruto wzniósł oczy ku niebu. Jasna cholera, jak na złość Konohamaru nie może się porządnie wysłowić. A przecież zawsze tyle paplał.
- Kogo, dziecko drogie? Wybacz , nie jestem jasnowidzem.
- Sakure.

Sakura…
Pamiętasz ten dzień, kiedy to wspólnie wylądowaliście na szpitalnych kozetkach. Oboje jako pacjenci. Nieźle oberwaliście po spotkaniu z członkami Akatsuki. Ale było warto. W końcu jednego z nich posłaliście do piachu, a pozostała dwójka nieźle ucierpiała na zdrowiu. Och, to wtedy przyznałeś jej się, co czujesz do Sasuke.
- Jesteśmy przyjaciółmi idioto! Dlaczego mi nie powiedziałeś na początku? Coś ty sobie myślał?
Wbrew pozorom na jej twarzy błąkał się dziwaczny uśmiech, a nie grymas złości. Jak mogłeś w ogóle wtedy podejrzewać, że przyjaciółka cię odrzuci…
- Bo on… Bo ty… - jąkałeś się. Z perspektywy czasu ta sytuacja naprawdę wydawała się być zabawną. – Kochałaś się w nim kilka dobrych lat, skąd mogłem wiedzieć, że mnie nie zabijesz?
- Kretyn! – sapnęła. – Ile ja miałam lat? Przejmowałeś się jakimś szczeniackim zauroczeniem? Ktoś ci powinien przywalić po tej tępej łepetynie…
- Już to zrobiłaś. – Przypomniałeś jej, masując niedawno nabytego na głowie guza. Dziewczyna ma naprawdę ciężką rękę.
- To za to, że siłą musiałam wydobywać z ciebie takie informacje! Jesteśmy przyjaciółmi, nie?
Wtedy spojrzałeś na nią poważnie.
- Jesteśmy. I już nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić…
Podczas walki dziewczyna została poważnie zraniona. Nawet teraz złość w tobie zbiera, gdy przypominasz sobie widok krwawiącej Haruno. Już ani razu nie chcesz widzieć jej w takim stanie. Nigdy więcej…
- No przestań już. To nie była twoja wina. Gdybym była trochę szybsza, to nawet by mnie nie drasnął dziadyga.
- Ale ja mogłem…
- Zamknij się już. A jeżeli dręczy cię sumienie to chodź i przytul mnie, bo się czuję samotna…


Naruto cofnął się o krok.
„Nie…”
- Szefie?
Głos Konohamaru wydawał się być dziwnie zmartwiony i jakby dochodzący z daleka. Blondyn zrobił kolejny krok w tył i oparł się plecami o płot. Nogi ugięły się pod nim, więc chwycił się desperacko spróchniałych desek.
„Nie!”
- Ja… - wyjąkał wbijając w Sarutobiego przerażony wzrok. – Muszę…
- Co? – Dzieciak zmarszczył brwi. Najwyraźniej nawet nie podejrzewał, że Uzumaki może chociażby pomyśleć o niedotrzymaniu danego mu słowa. Cóż może, gdyby sytuacja nie dotyczyła Sakury…
- Ja muszę ją ratować! – warknął, wyrywając się z dziwacznego odrętwienie. Jasna cholera, już dawno powinien być za bramami Konohy!
- Nie możesz! – krzyknął dzieciak zagradzając mu drogę. – Obiecałeś! Zresztą, ty nawet nie powinieneś o tym wiedzieć!
- Konohamaru – jęknął blondyn. – Czy ty siebie słyszysz? Chodzi o moją przyjaciółkę! Zwariowałeś, jeżeli myślisz, że pozwolę ją skrzywdzić! Cholera wie, co ten pieprzony gad od niej chce, a ja nie mam zamiaru czekać bezczynnie, żeby się o tym dowiedzieć.
- Ale szefie…
- Nie szefuj mi teraz! Błagam, Konohamaru!
- To idź do Hokage! – wrzasnął desperacko młodszy chłopak. – Wytłumacz jej to. Ja wiedziałem, że będziesz chciał lecieć na misje ratunkową, ale ona wszystkim kazała… Ja miałem cię odciągnąć…
- Dosyć – syk przerwał wywód dzieciaka.
„Kurwa…”
„No to masz przesrane.”
W mniemaniu Naruto głos lisa zabrzmiał zbyt radośnie. Jednak zamiast go ochrzanić zajął się wbijaniem złowrogiego spojrzenia w emanującą złem postać Sasuke.
- Sarutobi, później się z tobą rozliczę za niewypełnienie rozkazu. Teraz spadaj – rozkazał Uchiha cichym głosem, cały czas obserwując blondyna. Najwyraźniej po ostatniej akcji nie miał zamiaru stracić czujności. O dziwo Konohamaru bez szemrania go usłuchał i ulotnił się.
- Też chcesz mnie powstrzymywać?
Teraz dla blondyna najważniejsza była kwestia uratowania Sakury. Nie liczyło się to, że Sasuke był zapewne wściekły po tym, że zostawił go samego po bardzo namiętnej nocy. A nokaut na ostatniej misji już dawno poszedł w niepamięć Uzumakiego.
- Ja to po prostu zrobię – stwierdził z prostotą czarnowłosy, wciąż uważnie na niego patrząc.
- Chyba jak mnie zabijesz!
„Nie bądź taki dramatyczny…”
„A ty się zamknij.”
- Myślę, że to nie będzie konieczne.
Spokojny głos Uchihy strasznie wnerwiał blondyna. Nie pojmował jak sharingowiec może być taki nieczuły.
- W ogóle cię to nie rusza? – zapytał z wyrzutem. – Ona też jest w końcu twoją przyjaciółką! Jak możesz…
- Moim głównym priorytetem jest niedopuszczenie, abyś mieszał się w tą sprawę.
- Tą sprawę? TĄ SPRAWĘ? Boże, Uchiha! Nie wiedziałem, że jesteś aż takim draniem! Jak w ogóle śmiesz? To, że ty jesteś kompletnym burakiem, nie znaczy, że i ja zostawię Sakure samą sobie!
- Nie masz większego wyboru – warknął czarnowłosy. – Bo nigdzie się stąd nie ruszysz!
- Dlaczego?
- Co, dlaczego? – Na twarzy Sasuke pojawił się grymas niezadowolenia.
- Dlaczego tak ci na tym zależy? Boże, Uchiha, to przecież nie pierwszy raz, kiedy nadstawiam karku. Nawet jeżeli coś mi się stanie, to co cię to tak obchodzi? Dlaczego nie interesowało cię to trzy lata temu, kiedy uganiałem się za tobą jak idiota? Dlaczego wtedy nie powstrzymywałeś mnie od tych durnych akcji ratunkowych, po których na tygodnie lądowałem w szpitalu?
„Musisz akurat teraz się rozczulać?”
„Tak, kurwa! Jak już zacząłem to skończę! Może coś trafi do jego pustego łba i mnie puści do Sakury!”
- Dlaczego musiałem latać po całym kraju, żeby widzieć cię chociaż kilka sekund? – kontynuował. - I czemu wtedy raniłeś mnie jeszcze mocniej?! Myślisz, że było mi lekko? Oh, no tak, przecież twe słowa, iż jestem nic niewartym śmieciem i mam się w końcu od ciebie odpieprzyć, były dla mnie nie lada pocieszeniem!
- Dobrze wiesz, że nie mogłem się zdradzić! Jeżeli Orochimaru miałby choć cień podejrzenia…
- WIEM! – wydarł się prosto w twarz Sasuke. – Przecież wiem! Co nie zmienia faktu, że jest to cholernie niesprawiedliwe… To już nie ważne. Skoro ty nie potrafisz być przyjacielem dla Sakury i nie chcesz jej pomóc to twoja sprawa, ale mnie zostaw w spokoju.
„Masz plan.”
„No właśnie coś mi wpadło do głowy.”
„Mam nadzieję, że nie ten plan, który myślę, że masz.”
„Tak, dokładnie ten. Nie cykaj, teraz jestem wypoczęty.”
„Obyś się nie mylił.”
Naruto zrobił krok do przodu. Musiał się bardzo starać, aby Uchiha nie połapał się w jego zamierzeniach. Na szczęście przemowa, którą przed chwilą odstawił powinna mu w tym pomóc.
„Nie, żeby to było zamierzone.”
„…”
- Naruto… - Głos Sasuke nagle wydał się bardzo delikatny. Błękitne oczy spoglądały czujnie na czarnowłosego.
„Nie rozpraszaj się, nie rozpraszaj…” Pomyślał, starając się nie wodzić wzrokiem po jego ustach. Dyskretnie przestawił następny krok.
- Ja… Ja nie…
- Hiraishin no Jutsu! – krzyknął niemalże desperacko blondyn podczas stawiania kolejnego kroku. Boże, jeszcze kilka chwil wpatrywania się w tę zabójczo przystoją twarz i rzuciłby cały plan w cholerę.
Kiedy czarnowłosy zrozumiał co się stało, Naruto już dawno był za bramami wioski.

„I jak się teraz mistrzu zatrzymasz?”
„O tym nie pomyślałem…”
Faktycznie, ze stopowaniem miał drobniutki problem. Ostatnio sfarcił jak nie patrzeć, bo był tak poobijany, że nawet nie poczuł dodatkowych siniaków po wywrotce z taką prędkością.
„Jakież to typowe.”
„Ha! Mam!”
- Kage Bunshin no jutsu! – krzyknął, a dziesiątki klonów uczepiło się go dzięki czemu udało mu się bezpiecznie zatrzymać. Ha, nawet się nie wywalił!
Odetchnął i rozejrzał się dookoła.
Z jego obliczeń wynikało, że miał jeszcze trochę czasu, zanim Tsunade wyśle kogoś po niego. A był pewien niemal w stu procentach, że kobieta to zrobi. Za bardzo jej zależało na utrzymaniu go z dala od informacji o porwaniu Sakury, aby od razu miała mu odpuścić.
„No młody, muszę ci powiedzieć, że chyba coraz lepiej radzisz z techniką czwartego.”
„Mówisz?”
„No, nawet za bardzo nie zjarałeś swojej siatki.”
„To miło. Ty mi lepiej powiedz gdzie…”
- Czekałem na ciebie, Naruto.
„Nie podoba mi się to.”
„Mi też Kyu, mi też.”

4 komentarze:

  1. Sądzę że porwał Sakurę żeby zwabić Naruta. Pewnie dlatego piąta nie chciała żeby on się dowiedział.I znowu zwiał Saskowi, widać że ich wspólna noc nic nie zmieniła. Wiem że Sasek martwi się o Naruta, jednakże powinien wiedzieć że nie odciągnie go od tego i wręcz zaproponować mu pomoc.Naruś byłby wdzięczny, choć może nie okazał by tego. Ciekawe jak Orochimaru spróbuje go złapać, na Uzumakiego nie ma mocnych. Jakby co to Sasek zapewne przybędzie z pomocą.A Tsunade pewnie jest wku*****a

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja tu trafiłam dopiero teraz?! Jak to możliwe? No cóż, muszę napisać, że się nie zawiodłam... Przeczytałam dotychczasowe rozdziały i cholera jasna strasznie mi się podoba fabuła. DO tego tytuł na listwie... "Życie to nie teatr, to bajka pisana na kacu..." Skąd to wzięłaś??? Moce Narusia są świetne, ale Sasuke mnie rozpieprzył, że niby taki posłuszny... Hahaha [w głośniku usłyszysz drwiący śmiech xD] Ja kcę kolejny rozdział... Ja kcę!!! :) Bądź tak miłą i powiadom www.manga-i-anime-yaoi.blog.onet.pl
    kleopatra

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehe a mój koment miał być pierwszy ehhh...złośliwość rzeczy martwych.
    Czytając pokładałam się ze śmiechu. Naru mnie rozbraja. Kyuu tak samo. Zastanawiam się, który jest bardziej komiczny. Hmm a może to oni obaj tak działają. Mega duet. Rozmowa z Konohamaru ehhhh miodzio.
    Wow ale Naru wygarnął Sasuke. Pioruniaście.
    Widać, że Sasuke na pierwszym miejscu stawia bezpieczeństwo blondyna, tylko szkoda, że ten tego nie dostrzega.
    Nie wierzę, że to mówię/piszę ale.....biedna Sakura. Mało gdzie przypada mi ona do gustu, a u Ciebie w opowiadaniu ją lubię. Orochimaru gadzina czego chce? Wężowaty niech się zwija skąd przypełz. A żeby było szybciej niech pełźnie prosto na wprost a nie zygzakiem. ^^
    hehe już chcę by się zwijał a na dobrą sprawę jeszcze nie wiem czy to on przemówił do Naru na koniec rozdziału.
    Akcji u Ciebie pod dostatkiem i nie ma czasu na nudę. Co rozdział to emocje i chce się więcej.
    Rozpędzony bolid imieniem Naruto pędzi z werwą, omijając pojawiające się przeszkody na swej drodze, w postaci drzew, nie bacząc na prędkość na liczniku. Ale co to? Co się dzieje? No nieee co ja widzę? Układ hamulcowy w najlepsze leży pod palemką!(nie pytaj skąd palma w konohańskim lesie^^ ot, się zasiała Pewnie jakiś ninja wracając z wakacji przytachał na bucie nasionko:D)
    Cóż on teraz pocznie? Jak wyhamuje? odpowiedź na te i inne pytania znajdziesz czytając notkę. Hehe aleś wymyśliła z tym hamowaniem. Nie ma to jak najprostsze rozwiązania. Ja już wizualizowałam lisie pazury ryjące po podłożu, ewentualnie robiące wycinkę drzew.^^
    Dłużej nie przynudzając czekam na nexta:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiesz, co mówisz, kobieto! Mój najdłuższy komentarz ever, miał ponad 1800 wyrazów i mój przyjaciel stwierdził, że jak ja będę mu takie rozprawki pisać, to on to wszystko pieprzy i zamyka interes dla takich dzieci neo jak ja xD Także, no nie wiem, czy miałabyś ochotę ciągle czytywać takie niekończące się wypowiedzi ;P

    Tak od razu przechodzimy do "gryź mnie"? xD Ale dobra, tylko powiedz gdzie mam cię ugryźć? ;P

    Nie no co Ty! Ja, o zawał, Ciebie? *cholera, skąd wiedziałaś?* Ale okej, od następnego komenta przestaję szprechać - jeszcze Ci tylko linkiem zarzucę, bo ten teledysk jest jednym z moich favów. Pal licho, że Farin śpiewa sobie po niemiecku i lata na nim z kataną w ręku, skoro to video to "Ostatni samuraj" w pięć minut! xD [Dobra, przesadzam, "Ostatni samuraj" jest inny. No i Tom Cruise nie jest w moim typie. Zresztą Farin też nie, chociaż może odrobinkę lepszy xD]
    Link: http://www.youtube.com/watch?v=Z4QdcHv7ut0 a ja już milknę na temat DA i tematy pokrewne ;D

    Och, obroża z pewnością jest dizajnerska ;) Nie dość, że jest różowa i sparkli, to nawet napisano na niej, cytuję: "Dizajnd baj Edłord Kalen" (chyba z tego powodu, że sparkli xD)
    Zresztą co tam obroża! Czy ty masz świadomość, że szaleństwo na punkcie "Zmierzchu" osiągnęło stadium wyprodukowania firmowego, świecącego się, pseudowampirkowego dildo?! I żeby nie było, że informacje mam (nomen omen) z dupy, zarzucam linkiem do obczajenia reklamy tego czegoś: [http://www.buzzfeed.com/akdobbins/twilight-dildo] Swoją drogą, jakim cudem wampirkowi Edziowi mógł w ogóle stanąć??? Albo nie, wolę nie wiedzieć - skoro ten ich dzieciak ma 24 pary chromosomów i genetycznie tworzy szympansa... Khm, khm, koniec o "Tłajlajcie", bo mnie do reszty mózg poryje xD Chociaż nie, czekaj - za późno, już zryło.

    Nieskromnie powiem, że tę samoświadomość mam ;P Pożyczyć Ci jakąś maść na siniaki? A może lepiej poduszkę pod tyłek? ;D Bo coś mnie się zdaje, że tym razem jest nieco bardziej obity, hyhy xD

    No, i dopiero teraz przechodzę do komencika właściwego ;) Coś długo się rozkręcam, ale cierp, bo sama napisałaś, że mogę! xD Mwahahaha!

    Rozmowy z Naruto i Kyuubiego zawsze mnie rozwalają, ale teraz, jak przyszło do rozmowy z Konohamaru, to... Muszę przyznać, że podziwiam Narutowe opanowanie *klask, klask*. U mnie pewnie już by doszło do momentu, w którym wzięłabym chłopaka walnęła o płot i darła się: "Gadaj, co masz gadać, bo inaczej wypruję ci flaki i wywieszę zamiast flagi na święto narodowe!!!", dodajmy że bym nim dodatkowo trzęsła tak, że czułby się... No, co najmniej jak kulka w Pinballu xD A nuż odpowiedź by z niego po prostu wypadła?

    A tak swoją drogą na cholerę Oro jest Sakura potrzebna? Jak dla mnie Orochimaru to stary pederasta, który tylko sobie podrywa nieletnich chłopaczków i mami ich wizją wspaniałego treningu. A nie, przepraszam, nie tylko chłopaczków - była jeszcze Anko. Ale ona dość szybko mu się znudziła.
    No i przecież medyka ma lepszego - Kabuto to klasa sama dla siebie! ;D No i te zajebiste pingle! *powiedziała Kabuto-fanka*

    Zresztą, to albo właśnie Kabuto zaczaił się na Naruto, albo Wąż in persona. Ha, szczerze nie wiem, a stawiać nie mam ochoty - coś ostatnio mam pecha i w kartach i w Lotto.

    No to ten, całuski i czekam na dalszy ciąg,
    mechalice

    OdpowiedzUsuń