wtorek, 23 lutego 2016

Ociupinka zazdrości — SasuNaru

Tytuł: Ociupinka zazdrości
Długość: około 3k
Gatunek: raczej na wesoło :”D.
Beta: AKARI
Ostrzeżenia: Jakieś przekleństwo
Uwagi: Pisane pod pomysł rzucony przez FANIE.

***

Zazdrość jest kojarzona jako negatywne uczucie. I słusznie. Zwłaszcza taka chorobliwie niezdrowa zazdrość… no, nie jest dobra dla żadnego związku. Jednak w niektórych przypadkach odrobina tej specyficznej emocji może prowadzić do odkryć co najmniej ciekawych. Och, i przydatnych. Bardzo, bardzo przydatnych.
Zwłaszcza jak zazdrosne są pewne neurotyczne bubki, które nie zawsze zdają sobie sprawę z tego, jak silne uczucia potrafią żywić do swoich partnerów.

***

— Brakuje mi ciebie, wiesz?
— Wspominałeś.
— No tej!
— Hm?
— Normalny facet odpowiedziałby „JA TEŻ TĘSKNIĘ”, albo opcjonalnie pognałby na pociąg, coby położyć kres mej tęsknocie.
— Jakby ten normalny facet związał się z innym normalnym facetem, to może. A z racji tego, że w granice normalności się słabo jednak wpisujesz…
— Sasuke…
— Słucham.
— Pacnąłbym cię. Bardzo, bardzo mocno bym cię właśnie pacnął. W ten pusty łeb. Czymś ciężkim.
— Czyli już nie tęsknisz?
Sasuke obserwował z lekkim uśmiechem twarz Naruto wyświetlającą się aktualnie na ekranie jego laptopa. Mężczyzna właśnie parsknął i zaraz spojrzał na niego z wyraźnym politowaniem.
— Zrób mi tę przyjemność i sam sobie czymś przywal, okej? — powiedział Uzumaki po kilku sekundach, kręcąc głową.
— Nie.
— Zero współpracy. — Kolejna chwila ciszy. — Na pewno nie?
— Na pewno.
— W porządku, ale zapiszę to w kalendarzu. I pacnę cię przy kolejnej okazji. — Ciężkie westchnięcie. — Na którą się nie zanosi za szybko, nie?
— Zależy.
— Tak wiem. Od tego czy się sprawdzisz. Taaak. — W jego głosie było słychać wyraźne niezadowolenie, na które Sasuke zareagował zniecierpliwionym sapnięciem.
— Myślałem, że tę kwestię mamy już wyjaśnioną — stwierdził z lekkim poirytowaniem.
— Co nie znaczy, że to mi się podoba…
— Naruto…
— No nie moja wina, że wolałbym mieć cię przy sobie, no!
— To przecież tylko rok.
— AŻ. Aż rok! — jęknął. — Ogarniasz to w ogóle, że to miliony dni, miliardy godzin i w ogóle dużo za dużo czasu? Zejdę z tęsknoty, mówię ci.
— O tym też już wspominałeś. — W reakcji na ten komentarz, Naruto nadął policzki, wpatrując się w niego przez zmrużone oczy. Przez chwilę znowu żaden z nich się nie odzywał.
Sasuke powstrzymał się od złośliwego przytyku. Nawet był w stanie wyobrazić sobie to, że jego wyjazd nie pasował Uzumakiemu. Nie, żeby to rozumiał, bo niby czemu miałby rezygnować z dobrej fuchy, skoro nadarzyła się super okazja do nabycia ekstra doświadczenia w zawodzie? Och, no jasne. Miał propozycję z firmy znajdującej się w tym samym mieście, gdzie aktualnie przebywał Naruto, jednak nie była ona aż tak renomowana jak ta, do której się właśnie zgłosił. A przecież projekt nad jakim miał pracować zajmie tylko rok czasu. Więc… No, jak dla niego głupotą byłoby nie skorzystać z takiej propozycji.
I za takie myślenie Naruto początkowo się na niego fochnął, bo przecież to, że są parą jak dla niego było dostatecznym powodem by odrzucić ofertę. Och, no dobra, Uzumakiemu chodziło bardziej o to, że Sasuke nawet nie wziął pod uwagę, że ich związek mógłby jakoś wpływać na jego decyzję.
Wiele złośliwości posypało się, zanim jako tako doszli do porozumienia. W każdym razie, skończyło się na tym, że Sasuke faktycznie wyjechał. I miał wrócić dopiero za długi, długi rok, więc stanęło na związku na odległość. Bo przecież żaden z nich nie wyobrażał sobie, żeby wyjazd Uchihy miałby być powodem rozstania.
Zdecydowanie nie.
Oczywiście nie obyło się bez obietnic, że przynajmniej raz dziennie Sasuke ma korzystać z dobrodziejstwa Internetu i komunikować się z Naruto przez videorozmowy. Ten warunek Uchiha był skłonny zaakceptować, mimo iż na początku bardzo otwarcie dał do zrozumienia swojemu facetowi, że to zdecydowanie za często. Ale spoko. Wszystko, byleby tylko Uzumaki przestał marudzić. Zresztą, podejrzewał, że w niedługim czasie mężczyźnie znudzi się to codzienne paplanie przez komputer i będą to robić zdecydowanie rzadziej. No, a przynajmniej taką miał nadzieję Uchiha.
Tak więc Sasuke siedział tutaj — w nowej pracy — miliony kilometrów od Naruto, który został, mieszkając w akademiku, coby uporać się ze swoim ostatnim rokiem studiów.
— Naprawdę wolałbym mieć cię tu przy sobie — przyznał ponownie Uzumaki, wzdychając ciężko. — Nie wiem, jak to wytrzymam.
— Dasz radę — odpowiedział Uchiha, kręcąc głową z delikatnym uśmiechem na ustach. — Z pewnością.
Właściwie w tej kwestii Sasuke akurat miał rację.

***

Po dwóch tygodniach Uchiha na tyle przyzwyczaił się do tych ich internetowych rozmów, że niemalże automatycznie odpalał komputer zaraz po przyjściu z pracy, odkładając ogólne ogarnięcie się i zrobienie sobie obiadu na później. Byleby tylko się przywitać imóc przez te kilka sekund znowu zobaczyć uśmiech Naruto. I nawet nie zdawał sobie sprawy z tego swojego małego uzależnienia, aż do tego jednego konkretnego wtorku, kiedy wrócił z firmy, zasiadł przed komputerem, zalogował na swoje konto w programie, który umożliwiał mu prowadzenie internetowych rozmów i odkrył, że jego facet jest offline.
To go… zaintrygowało.
Na tyle, że przez kilka pierwszych sekund od kiedy zorientował się w sytuacji, wpatrywał się w ekran komputera z wyraźnym niezrozumieniem. Bo przecież…
… no jak to?
No ej. To Naruto nalegał na te codzienne rozmowy. A teraz go nie było. Tak się przecież nie robi. Zwłaszcza, że Sasuke był na sto procent pewien, że mężczyzna aktualnie nie miał zajęć, bo znał jego plan i wiedział, że teraz z pewnością nie jest na uczelni. Więc, skoro to nie wykłady powstrzymywały Uzumakiego przed pojawieniem się na videorozmowie…
Uchiha zmrużył gniewnie oczy, sięgając do kieszeni po telefon. W kolejnej chwili już stukał smsa o treści „gdzie jesteś?” i bez większego zastanowienia wysłał go w świat. Długo nie musiał czekać na odpowiedź brzmiącą „na piwie, nie wiem kiedy wrócę, dam znać”.
Przez kilka długich sekund wpatrywał się w wyświetlacz krzywiąc się wyraźnie podczas tej czynności. Jakoś… było… mu… dziwnie. Zdecydowanie bardzo dziwnie. Tym bardziej, że nie był w stanie sprecyzować co też takiego aktualnie odczuwał. Może był lekko zadziwiony, że Uzumaki nie wyczekiwał na jego pojawienie się, tak jak to właściwie miało miejsce w ciągu ostatnich dni. O tak. To musiało być tylko i wyłącznie zdziwienie, bo niby co innego?
Przecież nie był zazdrosny.
Nie?
Naruto był tam, on tutaj, nic dziwnego, że nie zawsze mieli czas na pogaduchy przez Internet. A jako, że Sasuke był raczej małomównym człowiekiem, to przecież tym bardziej nic nie szkodziło, jak Uzumaki nie miał czasu, bo wyszedł na piwo ze znajomymi.
Każdy przecież mógł wyjść i się zabawić.
Tylko miło by było, żeby ten konkretny „każdy” wcześniej poinformował swojego faceta o tym, że najwyraźniej dzisiejszą pogadankę sobie odpuszczają. Ale jasne, spoko. Sasuke nie będzie przecież wściekał się o taką drobnostkę.
No oczywiście, że nie będzie.
Odpisał „OK.” i z trzaśnięciem odłożył telefon na biurko, przy którym właśnie siedział. Wcale nie był zły. Naprawdę. Może tylko lekko się zirytował.
Ale na pewno nie miało to nic wspólnego z zazdrością!

***

Kiedy kolejnego wieczoru Sasuke siedział przed ekranem swojego komputera, jego mina wyraźnie mówiła, że jest nie w sosie. Znaczy… Jego mina nie mówiła w sumie nic, ale Naruto jako przykładny chłopak zauważył, że coś jest nieteges.
— Coś jest nieteges? — zapytał więc, zaraz po tym, jak udało im się uzyskać połączenie.
Sasuke zgromił go gniewnym spojrzeniem.
— No co? — kontynuował dopytywanie Uzumaki. — Coś w pracy?
— Nie.
— Więc?
— Nieważne.
— Brzmisz jak baba.
— A ty jak pacan.
— Serio? — Brew Naruto uniosła się ku górze. — Nie gadaliśmy od przedwczoraj, a ty masz zamiar dzisiaj być taki… bucowaty?
— Chyba ty.
— Sasuke.
— Co.
— Ta riposta była modna kilka lat temu, stać cię na więcej.
Wtedy Sasuke postanowił jednak nie zachowywać się bucowato, tylko bardziej jak dorosły facet. Którym zresztą był. I czym się przecież szczycił przed Uzumakim, gdy się wyprowadzał.
— Naprawdę. Nieważne — powiedział już normalniejszym głosem. — Jak tam… wczorajsze wyjście?
— Och? — Początkowo Uzumaki był widocznie zdumiony nagłą zmianą wątku. Zaraz jednak podchwycił temat. — W porządku. Miło było się w końcu wyrwać z tego cholernego akademika, bo od początku roku nic tylko trzaskam projekty albo nawijam z tobą, więc wiesz. Wręcz wypadało wyjść do ludzi, co nie?
Sasuke słuchał w milczeniu paplania Naruto i wcale a wcale nie był zazdrosny.
Naprawdę!

***

Przez kolejne kilka tygodni nie było źle. Wciąż według planu, rozmawiali ze sobą każdego wieczoru. Więc to dziwne uczucie, jakie nękało Sasuke, kiedy Uzumaki wybrał się na piwo ze znajomymi, dało mu nieco spokój.
Ale bardzo chętnie uaktywniło się pewnego pięknego piątku, kiedy Naruto oznajmił, że wybiera się na imprezę.

***

— Otrzęsiny.
— No.
— W listopadzie?
— Organizatorzy nieco… opierniczali się z organizacją.
— Otrzęsiny.
— Przebierane! — dorzucił Naruto z entuzjazmem, jawnie ignorując nietęgą minę Uchihy. — W tym roku: superbohaterowie. Właściwie miałem nie iść, bo to już jutro i w ogóle, ale dziewczyny z roku stwierdziły, że to właściwie ostatnie nasze wspólne otrzęsiny, więc dałem...
— Nie jesteś trochę za stary na takie imprezy? — wypalił Sasuke, przerywając wypowiedź Uzumakiego i tym samym wprawiając go w lekką konsternację.
W końcu Sasuke mało kiedy komukolwiek przerywał w połowie zdania. Właściwie sam Uchiha był również nieco zdziwiony swoim zachowaniem. Ale… ale. Mały potworek, który NA PEWNO NIE BYŁ ZAZDROŚCIĄ, a który już dawał o sobie wyraźne znaki, znowu się uaktywnił. Tak. To nie była zazdrość. Zdecydowanie.
Bardziej coś na kształt… hm… troski o opinie Uzumakiego. To musiało być to! Bo przecież, naprawdę. W swoim wieku Naruto powinien poważnie myśleć o przyszłości, a nie o bawieniu się ze studentami pierwszego roku! Sam był już na piątym, co oznaczało, że swoje najlepsze imprezy ma już za sobą, więc… więc…
— Co.
— Po prostu nie sądzę, żeby to był dobry pomysł — powiedział pewnym głosem, dla potwierdzenia własnych słów kiwając głową. — Powinieneś być bardziej poważny.
— Nie sądzisz, że jeden „poważny” w tym związku zdecydowanie wystarczy?
— Ale, pomyśl racjonalnie, po co ci ta impreza?
— Ja rozumiem, że możesz nie pojmować idei dobrej zabawy, Sasuke, ale daj żyć innym. Coś tak nagle z tym wyskoczył? Jeszcze jakiś czas temu razem ze mną biegałeś po takich eventach i jakoś ci nie przeszkadzał brak „poważności” — sarknął.
— To było… — Uchiha zamilknął gwałtownie. Bo na język cisnęło mu się coś w stylu „to było dopóki biegaliśmy po nich razem!”. Och, nie, żeby był jakoś szczególnie rozrywkowy na tych wszystkich wypadach, jednak… jednak zawsze… no…
Sasuke zamrugał gwałtownie, zdając sobie nagle sprawę z tego, że niekoniecznie potrafi poskładać sam swoje myśli, a co dopiero przekazać je Naruto. Och. Cholera. Może łapało go jakieś dziwne przeziębienie albo co, skoro zaczynał miewać takie ciężkie do zinterpretowana stany.
— To było: co? — warknął Uzumaki, gniewnie wpatrując się w niego z ekranu komputera.
— Wciąż myślę, że powinieneś przemyśleć to wyjście — odparł, zamiast odpowiedzi.
Przez dobrą chwilę Naruto nie odzywał się, tylko gapił na niego bez słowa, najwyraźniej nie wiedząc co powinien odpowiedzieć w takiej sytuacji. Zaraz jednak się zreflektował.
— Sasuke?
— No co?
— Kij ci w oko, ty burkliwa mendo! — warknął.
A następnie się rozłączył.
Po sekundzie, czy dwóch, Uchiha przestał wpatrywać się w czarny ekran i z ciężkim westchnięciem zamknął swojego laptopa. Cóż… Nie rozegrał tego najlepiej.

***

Przewracając się w nocy z boku na bok i nie mogąc zasnąć, Sasuke w końcu postanowił poddać się z próbami, usiadł na łóżku, spuszczając nogi na podłogę i wpatrując się w ścianę, zapytał sam siebie:
— Dlaczego reaguję, tak jak reaguję? — Zmarszczył brwi, rozmyślając o rozmowie z Naruto, która miała miejsce zaledwie kilka godzin temu.
Zdradliwa podświadomość orzekła, że jest zazdrosny.
Zignorował ją.
I bardziej skłonił się ku myśli, że może faktycznie jest nieco bardziej rozdrażniony niż zwykle, bo chwyta go jakieś choróbsko. Tak. To zdecydowanie było LOGICZNE wytłumaczenie. A nie jakaś chromolona zazdrość!

***

Nastała sobota. Większość dnia Sasuke spędził na wykonywaniu domowych obowiązków. I podczas ich wykonywania udało mu się zupełnie wyrzucić z głowy myśl o swoich nocnych rozterkach. Jednak temat narutowego wyjścia na dzisiejszą imprezę wciąż tkwił gdzieś w jego myślach, niczym cholerny cierń, niepozwalający o sobie zapomnieć. A wbił się jeszcze mocniej, kiedy odpalił komputer i wszedł na portal społecznościowy, który razem z Uzumakim wykorzystywali do internetowych rozmów.
Wbił się na tyle mocno i gwałtownie, że w pierwszej chwili Uchiha zamarł, wpatrując się z oburzeniem i niedowierzaniem w komputerowy ekran, z kubkiem herbaty znajdującym się tuż przy jego nosie. Bo ujrzał zdjęcie.
Nie byle jakie zdjęcie.
Zdjęcie świadczące o tym, że w akademickim światku nastąpiły już przygotowania do nadchodzącej imprezy i część osób, ku tej okazji, już od popołudnia biegała w swoich przebraniach na otrzęsiny. Na fotografii znajdował się przebrany za czerwonego rangersa Naruto. Zadowolony z siebie Naruto. Tuż obok niego był Kiba, dumnie noszący obcisły kombinezon czarnego wojownika. Po drugiej stronie blondyna stał za to ktoś, kogo Sasuke za cholerę nie kojarzył, a kogo Uchiha w tej chwili miał szczerą ochotę zabić.
Czarnowłosa bździągwa, nosząca strój żółtej wojowniczki, która z delikatnym uśmiechem trzymała jedną ze swoich dłoni na RAMIENIU JEGO FACETA.
— Ja — warknął, wpatrując się wciąż płomiennym wzrokiem w zdjęcie. Nagle dotarło do niego, że to jednak nie przeziębienie męczyło go od tych kilku tygodni. Zdecydowanie nie. — jestem KUREWSKO zazdrosny!
O tak.

***

Szybkie zerknięcie na zegarek uświadomiło Sasuke, że zdąży zrobić coś, co sprawi, że poczuje się lepiej. A jako, że był człowiekiem, który nie za bardzo przepadał za spontanicznym działaniem… cóż… wbrew temu zadziałał spontanicznie.

***

Naruto wybitnie nie miał nastroju do imprezowania. Wyjątkowo.
I nic nie dawało to, że właściwie wraz ze znajomymi zaczął już od wczesnych godzin popołudniowych wczuwać się w dzisiejszy klimat — przebierając się we wcześniej przygotowany strój i pijąc duże ilości piwa. Wciąż był trzeźwy i raczej pesymistycznie nastawiony na dzisiejszy wieczór.
Wszystko przez tego cholernego Uchihe, który zachowywał się jak… jak… niedogolona lama. I w ogóle burak jakich mało!
Uzumaki zupełnie nie miał pojęcia, o co mogło mu chodzić. Ale postanowił, że jeszcze przed pójściem do wynajętego klubu, porozmawia z mężczyzną i może coś się rozjaśni. Albo najwyżej jeszcze bardziej spapra sobie humor. W każdym razie z tej chęci przeprowadzenia pogadanki wyszło na to, że aktualnie zamiast siedzieć na akademickim korytarzu i chlać browara, urzędował przed kompem, próbując nawiązać połączenie.
Ale mu to wybitnie nie wychodziło.
Bo Sasuke był offline.
Podejrzane.
Nie zdążył jednak jakoś dłużej zastanowić się nad tą sprawą, bo ktoś zapukał do drzwi jego akademickiego pokoju. Co było dosyć dziwne, bo w tym przybytku jakoś nikt nie kwapił się do szanowania czyjejś prywatności i nawet jeżeli już pokusił się o pukanie, to tylko po to, żeby nie czekając na jakikolwiek komunikat od osoby siedzącej w pomieszczeniu wejść dumnym krokiem do pokoju. Ale aktualny pukacz jakoś… wciąż pukał.
— Chwila! — wrzasnął więc Naruto, żeby wstać, podejść do drzwi, otworzyć je z rozmachem i doznać szoku.
Tak. Zdecydowanie szoku.
Bo po drugiej stronie stał Sasuke.
— Och? — stęknął tylko i na większą reakcje jakoś nie dane było mu się zdobyć, bo oczy Uchihy błysnęły dziko, gdy tylko go ujrzały i w kolejnej chwili został porwany do dosyć zaborczego uścisku. — Ał?
— Mój — rozległo się gdzieś w okolicach jego szyi, bo Sasuke aktualnie nosem gmerał właśnie w tamtymi miejscu, nic sobie nie robiąc z tego, że Uzumaki właśnie był lekko podduszany.
— Twój? — zapytał jednak z lekką konsternacją, odkrywając, że jednak da się jako tako oddychać, będąc w tak pokracznym uścisku. Dłonie Uchihy swobodnie macały go po plecach, zupełnie, jakby mężczyzna nie do końca dowierzał, że to Naruto trzyma właśnie w swoich ramionach. Noo… Sam Uzumaki również nieco nie dowierzał. Był właściwie rozdarty, między chęcią wrzeszczenia z radości, a szokiem i aktualnie w kwestii reagowania postawił na to drugie.
— Mój — powtórzył więc Sasuke, odrywając się od niego, tylko po to, żeby zaraz pocałować go krótko, prosto w usta. — O tak. Mój — westchnął zaraz z wyraźną ulgą.
— Okej. Twój — poparł Uzumaki, jeszcze nie do końca będąc w pełni świadomym, co się właściwie dzieje. Bo na dobrą sprawę to było dosyć nieprawdopodobne, że Sasuke tu był. W końcu mieli się zobaczyć, przy dobrych wiatrach, dopiero na Wigilię. Ale… ale jednak. To był Sasuke. Uchiha Sasuke. Jego Sasuke. — Ty mój? — rzekł więc, czując, że faktycznie zaczyna rozpierać go szczęście.
— Twój. — Kolejne pocałunki. Wyrażające ukojenie. Tęsknotę. — Zdecydowanie.
— Och, dobra — zaśmiał się Naruto, odsuwając się nieznacznie, tak, że wciąż ręce Sasuke spoczywały na jego plecach, ale teraz miał możliwość obserwowania jego twarzy. — Co ty tu robisz? Przecież…
— Związki na odległość są do kitu — powiedział Uchiha, jakby to miało wszystko wyjaśniać. I w pewnym stopniu faktycznie wyjaśniało, jednak… jednak…
— O? I co cię skłoniło do takiej kontrowersyjnej zmiany poglądów w tym temacie?
— Cóż. — Sasuke zastanowił się przez chwilę. — Okazuje się, że przy zwiększonej odległości staję się… ociupinkę… zazdrosny…
— Doprawdy? — Usta Naruto rozciągnęły się w uśmiechu samozadowolenia. — O mnie?
— Oczywiście, że o ciebie, tłuku. — Sasuke przewrócił oczami. — Zadowolony?
— Bardzo — odparł z tym samym uśmiechem. — Ale — spoważniał nieco — to co zrobimy?
— Hm?
— Z tą odległością. Praca. Twoja. Wiesz. Ty tam, ja tu. Trochę problematyczne to to.
— Myślę, że — powiedział, nachylając się do kolejnego pocałunku. Z wargami tuż przy ustach Naruto szepnął: — Mogę rozważyć pracę zdalną.
Och. Cudownie! Uzumaki chciał nawet burknąć, mimo nastroju, że cholera, nie można było tak od razu? Jednak… jednak nie udało mu się, bo zaraz znowu był całowany. Dłużej. I zdecydowanie namiętniej. I jak można się domyślić, na otrzęsiny dzisiejszego wieczora… cóż… nie dotarli. Tym bardziej, że przebranie Naruto lekko ucierpiało w kolejnych minutach, kiedy Sasuke zapragnął zmacać go bardziej.
Nie, żeby któryś z nich tego żałował. Tylko w głowie Uzumakiego majaczyła przyjemna myśl, kiedy Sasuke popchnął go w stronę łóżka, że taka ociupinka zazdrości może być naprawdę, ale to naprawdę przydatna.

***

KONIEC

11 komentarzy:

  1. Och, okey xD W końcu dorwałam się do Twojego bloga na laptopie, więc mogę skomentować xD To było genialne! Serio xD O Boże kocham wszystko co udostępniasz. Począwszy od "Życie to nie teatr...", przez miniaturki i one-shoty wszelkiego rodzaju, na "Fiksacji" kończąc xD Zawsze szczerze się, gdy tylko widzę, że coś dodałaś i od razu zabieram się do czytania. Tylko, że póki co czytałam na komórce, a po prostu nienawidze z niej pisać komentarzy, a i mam wrażenie, że mogłabyś ich nie zrozumieć xD Nie ważne xD Od teraz będę komentować! Bo piszesz świetnie! Ugh... Wspominałam, że Cię kocham? Jak nie to wspominam xD
    Powodzenia i weny życzę~ :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oja <3. Radość mocno <3. Bardzo cię cieszę, że moja radosna twórczość Ci się podoba i dziękuję za komcia :"D. Komcie dają MOC x).
      Luf! <3

      Usuń
  2. *w* oh matko. Zajebiste! Jak zwykle z resztą! :D goł goł pałer rendżeerr boooom! A ja w tle zdjęcia przebrana za żółtego rengera z serii Dino grzmot co wtedy na dinozaurach jezdzili *w* moje dzieciństwo było takie piękne!
    Sasuś jaki zazdrosny! Ah, uwielbiam! Po prostu bomba ci z tego wyszła!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :"D Cieszę się, że lajkasz! I dziękuję za komcia :'3.

      Usuń
  3. Niedogolona lama rozbiła bank! <3
    Jakie to było cudne *.* najpierw myślałam, że będziesz trochę jeździć po Sasku, że taki bee!, że się nie troszczy, że się nie stara, ale potem... moment, gdy stwierdził, że jednak JEST zazdrosny..! :D Śmiechłam na cały głos!
    Natomiast "Sam był już na piątym, co oznaczało, że swoje najlepsze imprezy ma już za sobą, więc… " Ło matulu, poczułam się tak staro!! Nie pozostało mi już chyba w życiu nic, jak tylko siedzieć w bujanym fotelu i szydełkować xD
    Weny życzę, dużo, dużo!
    Alys

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pJona ze starością xD. Ale, jesu, zapomniałam w ogóle, że miałam tu taki uroczy fragment xD.
      Dzięki za komentarz! <3

      Usuń
  4. O jejciu jejciu jakie to było cudowne! Takie...oh i ah i ih i wgl wszystko, ze aż nie umiem się wystukać :c.
    Zazdrosny Sasu to uroczy Sasu, ogólnie moje klimaty, lubię jak coś sie dzieje :D.
    Cóż mogę napisać jak zwykle świetne opo, mogla byś to jakos pociągnąć i napisać kontynuuje jakas malutka, albo chociaż znowu cos z takim zazdrosnym Sasuke. W sumie zazdrosny Naruto tez może być *.*.
    Urzeklo mnie to, ze nie Sasuke nie jest zazdrosny. To grypa. Umarlam, serio ;D
    Powiem Ci, ze konkretnie wenę przygarnęlas, bo to 2 opo w tym miesiącu! To ja ci znowu życzę dużo, dużo ale to bardzo dużo weny może za niedługo znowu cos naskrobiesz. Nie wiem czy spełniasz marzenia, ale mam marzenie poczytać o czymś strasznym i mrożącym krew w żyłach :D. Tak jak dzisiaj mnie zamrozilo jak czytałam co to za zdj sasuke ujrzał.
    Nieważne, bo prawda jest taka ze pochłonę wszystko co napiszesz. Ale cos mrocznego i strasznego bym poczytala. Hehe. Jeszcze raz weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tej weny... tooo... w sumie to opo zostało już napisane kilka dobrych miesięcy temu, więc no xD. Po prostu dopiero teraz dojrzało do publiszu xD. Jeżeli chodzi o spełnianie marzeń, to nawet lubię pisać pod czyjeś pomysły (bo moich mi ostatnio brak mocno xD), ale chyba coś pod horror to nie moja działka jednak. Chociaż kto wie? x) Nóż widelec, kiedyś się zdaży.
      Noaleno. Dziękuję za komentarz! I cieszę się, że opo się podoba ;).

      Usuń
    2. To ja ci ułożę pół fabuły, a ty mnie zaskoczysz zakończeniem iii wszyscy będą szczęśliwi ;)
      A już myślalam, że moje życzenie weny ma tak ogromną moc ;c noaletrudno :D

      Usuń
    3. Hah xD. Spoko xD. I życzenia weny zawsze mają moc! Gdyby nie życzenia weny, to już dawno bym rzuciła to opo w cholerę xD.

      Usuń
  5. Hej,
    tekst wspaniały, Sasuke zazdrosny, a potem te słowa "mój" to było piękne...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń