wtorek, 28 kwietnia 2015

[M] Sasuke jest...

Tytuł: Sasuke jest…
Gatunek: AU, jak to zgrabnie określiła Akari: jedzie komedią xD;
Długość: około 4,7k;
Beta: AKARI <3 <3 <3 Lof, lof! <3 Dziękować bardzo <3
Ostrzeżenia: będzie jakieś przekleństwo x). Aaa, i główną inspiracją do pisania tego tekstu było fejsowe "Życie erotyczne Grażyn na fejsie" oraz piosenka z kucyków pony. Kucyki pony są bardzo wenujące. Polecam xD. Plus: fik pisany na zasadzie "aŁtor płakał jak klepał słowa", bo otrzymane wytyczne nieco mnie umarły. 
Uwagi: Jest to właściwie tekst, który powstał na event wielkanocny, chociaż za wiele z Wielkanocą wspólnego nie ma (z jakiś jeden marny akapit). Ogólnie zadanie polegało na tym, żeby wpasować się w pewne wytyczne. Te które otrzymałam nieco mnie zabiły, noaleno... no. Jakby ktoś był ciekawy, to w sumie wrzucę je zaraz w komentarz, coby nie spoilerować przed tekstem x). A fika wrzucam na bloga, bo w sumie, niech coś się tu dzieje od czasu do czasu xD. A co. No i dziękuję oczywiście za komentarze pod ostatnią notką. :"D



***


— No więc? — Pytaniu towarzyszyło wyjątkowo natarczywe spojrzenie rzucone zza brązowych okularów. — Jaki jest?
Naruto zamieszał łyżeczką w ciepłej kawie, którą kelnerka postawiła tuż przed nim jakąś chwilę temu. Dopiero kiedy odłożył metalowy przedmiot zerknął na kuzynkę.
— Kto?
— No jak to kto, Sasuke!
— Przecież go znasz — odpowiedział, wzruszając ramionami. — Chodziłaś z nim do liceum ponoć, nie? Więc…
— Oj tam, liceum — burknęła Karin, poprawiając okulary. — Ty mi powiedź jaki jest będąc w związku! Cała szkoła za nim latała, a to tobie udało się go usidlić, więc wiesz. Na żadną nie zwrócił uwagi — przerwała na chwilę, nie odrywając od niego wzroku. — I na żadnego w sumie też. Swoją drogą, to nieco podejrzane, nie sądzisz? Noo… Chyba, że wtedy po prostu gejem nie był. Odbiło mu na tych studiach, jak nic.
— Był.
— Oho?
— Tyle, że wybrednym.
Wyraz twarzy młodej kobiety nie wyrażał nic innego jak politowanie. 
— Nie, żebym nie doceniała twojego cudownego uroku, ale serio, jakby Uchiha faktycznie był wybredny, to nie wylądowałby z tobą.
— Zołza.
— Pacan. Odpowiesz mi w końcu, czy nie?
Uzumaki zamyślił się. Jaki jest Sasuke? Hm… To było w sumie ciekawe pytanie. I chyba niekoniecznie umiał na nie jakoś jednoznacznie odpowiedzieć. Ale jakby miał wybierać, spośród wszystkich cech, jakie właśnie nasuwały mu się w myślach, to chyba jedna szczególnie wybijała się ponad pozostałe. 
— Stanowczy — parsknął, wracając myślami do dnia, kiedy to oficjalnie zostali parą.


*** 


To było dobre dwa lata temu i akurat w tym okresie Naruto naprawdę nie miał najmniejszego pojęcia, co się między nimi działo. Nie byli ze sobą, to jasne, ale ewidentnie coś ich ku sobie ciągnęło. Trochę popaprana i niejasna sytuacja. W każdym razie, tego dnia, Sasuke zainicjował spotkanie, z wyraźnym zaznaczeniem w telefonicznej rozmowie, że „musi z nim pogadać”.
Jakiś czas później Naruto siedział w lekko zapuszczonym mini parku, znajdującym się w pobliżu diabelskiego młyna i czekał. Bo Sasuke się spóźniał. To było raczej do niego niepodobne.
Co do parku — było to ulubione miejsce schadzek studenckiej braci. Pozarastane ścieżynki, wijące się w małym lasku, stwarzały idealną miejscówkę do popijaw, w których nie nękała ich ani policja, ani jacyś inni niepożądani goście. Bo właściwie jakoś tak się przyjęło, że był to obszar zajmowany przez żaków i nikt oprócz nich nie za bardzo chciał w nim przebywać. Jak dla Naruto, miejsce to miało swój specyficzny klimat — poobrastane dzikimi pnączami bluszczu drzewa, podniszczone, lekko spróchniałe ławki i mrugające co jakiś czas latarnie, nadawały mu nutę tajemniczości i swojego rodzaju intymności. Plus, dochodzące z pobliskiego wesołego miasteczka dźwięki jakoś tak zawsze pozytywnie działały na Uzumakiego. Radosny śmiech, piski przerażenia i zwyczajowy łoskot działających w lunaparku atrakcji tworzyły niepowtarzalną mieszankę.
No, ale aktualnie Naruto nie zwracał uwagi na te rzeczy. Siedział na jednej z ławek, wpatrując się w ciemniejące niebo i rozmyślał.
O tym, co go łączy z Sasuke rozmyślał. Cóż… Z pewnością byli przyjaciółmi. Mimo początkowej niechęci, jaka towarzyszyła im przy ich pierwszym spotkaniu, jakoś tak z dnia na dzień wyszło na to, że lubią spędzać ze sobą czas. Coś ewidentnie ciągnęło Naruto w stronę tego, zazwyczaj spokojnego i cichego, mężczyzny. Tylko, że od dłuższego czasu, Uzumaki chyba chciał czegoś więcej. Uchiha, zaczął go po prostu kręcić i, chociaż początkowo ciężko mu było to przyznać nawet przed samym sobą, zaczął go pragnąć. Jego obecności. Jego uwagi. Jego dotyku… 
Ha. Swoich uczuć był pewien. Ale co też działo się pod grzywą ciemnych włosów to nie miał najmniejszego pojęcia. I powoli zaczynało go to naprawdę męczyć. 
Zbliżał się kolejny, ciepły wieczór. Westchnął ciężko, wyciągając z kieszeni telefon, żeby sprawdzić która godzina i o mało nie dostał zawału, kiedy nieopodal niego ktoś odchrząknął donośnie.
— Matko, Sasuke! — sapnął, podrywając się nerwowo na nogi. — Przestraszyłeś mnie, bucu! — burknął niezadowolony, wpatrując się spod przymrużonych powiek w zbliżającą sylwetkę. — I w ogóle, to się grubo spóźniłeś! Toć to się nie godzi, żebyś się spóźniał, jak sam wymyślasz jakieś dziwne spotkania o jeszcze dziwniejszych porach. Powinienem już dawno… już dawno… co? — zamrugał zdezorientowany, kiedy Uchiha stanął tuż przed nim, zdecydowanie bliżej niż powinien i… no… no... gapił się. Bez słowa, uważnie wpatrywał się w Uzumakiego, sprawiając, że ten poczuł się dosyć niekomfortowo. — No co? — ponowił pytanie, chuchając ciepłym powietrzem prosto w usta drugiego mężczyzny.
I może właśnie ten lekki podmuch sprowokował Sasuke. Może właśnie to był czynnik, który spowodował, że ciemne oczyska zwęziły się gwałtownie, wciąż jednak wpatrując intensywnie w te niebieskie, aby po chwili zniknąć za powiekami i… i…
Och.
Pocałował go. Jasny gwint. Sasuke Uchiha wziął i go pocałował. Bez ostrzeżenia, bez jakiś wyraźnych znaków, że ma taki zamiar, że weźmie i to zrobi. Tak po prostu, niespodziewanie.
Pocałunek był mocny. Stanowczy. Bez zbędnej niepewności chłodne wargi dotknęły tych Naruto, powodując, że mężczyzna spiął się momentalnie, zaskoczony tym co się właśnie działo. W kolejnej sekundzie Uzumaki mruknął jednak, jakby z wyraźną ulgą, pozwalając na pogłębienie pocałunku, z czego Sasuke ochoczo skorzystał.
Bo to dosyć nieoczekiwane wydarzenie nie było przecież niechciane. Przecież Naruto, cholera, już od naprawdę dawna, bardzo dawna, miał nadzieję na taki rozwój sytuacji między nimi. Marzył, żeby Sasuke całował go, tak jak właśnie robił w tej chwili: stanowczo, lecz bez pośpiechu. Zaciskając władczo dłonie na jego biodrach, przyciągając do siebie, tak że ich klatki piersiowe stykały się ze sobą poprzez materiały cienkich koszulek.
— Od teraz… — powiedział Sasuke, zaraz po tym, jak oderwał się od jego ust, wciąż jednak zaborczo zaciskając ręce na tali Naruto. — Jesteśmy razem.
— Tak? — zapytał, odkrywając, że od intensywności pocałunku lekko kręci mu się w głowie. — A mam coś do powiedzenia w tej kwestii?
— Nie.
Uśmiechnął się delikatnie słysząc krótką odpowiedź.
— W porządku — mruknął, wplatając palce w czarne włosy, żeby przyciągnąć twarz Sasuke do kolejnego pocałunku.
Bo skoro są razem, to mógł sobie na to bezczelnie pozwolić.



***


— Nuda. — Karin przewróciła oczami, opierając się wygodniej na krześle, jednocześnie zaplatając ręce na klatce piersiowej. — To akurat każdy na pierwszy rzut oka widzi, że to stanowczy facet.
— Naprawdę? — zapytał Naruto wyrywając się ze wspomnienia. Spojrzał w okno przy którym siedzieli. Za szklaną taflą przechodziły tabuny ludzi. Roześmianych. Rodziny z dziećmi, samotnicy, czy też zakochane pary, które wybrały się na randkę. Cóż… W miejscu, w którym się znajdował razem z kuzynką taki krajobraz był w sumie codziennością.
Bo siedzieli w lunaparkowej kawiarni. Właściwie to czekali tu na Sasuke, aby zaraz po pojawieniu się mężczyzny, móc się udać na coś w rodzaju świątecznego śniadania w domu Uzumakiego. Bo w Europie dnia dzisiejszego większość rodzin obchodziła Wielkanoc, co właściwie nie interesowało za bardzo biegających właśnie po parku rozrywki Japończyków. W końcu nie było to święto, które mogłoby się cieszyć w Japonii jakimś szczególnym zainteresowaniem. Oczywiście w tej kwestii rodzina Naruto musiała, po prostu MUSIAŁA być wyjątkiem, i przejęła niektóre tradycje, bo dlaczego by nie. Dzięki temu w końcu spędzało się kolejny dzień w rodzinnym gronie w jakiś ciekawy i niecodzienny sposób. Pani Uzumaki uwielbiała zagraniczne zwyczaje, które bazowały zazwyczaj na wspólnym spożywaniu posiłków i spędzaniu razem całego dnia, więc kiedy tylko mogła jakiekolwiek wprowadzić do swojego domu, to robiła to z czystą przyjemnością. Oczywiście nie miało to nic wspólnego z ogólną otoczką europejskiego święta, które tyczyło się celebracji zmartwychwstania pańskiego, jednak malowanie pisanek, wspólne śniadanie, czy też sam śmigus-dyngus — który to Kushina ceniła sobie najbardziej — były rzeczami towarzyszącymi Uzumakiemu od najmłodszych lat.
W każdym razie, Naruto siedział w swojej ulubionej kawiarni wraz z kuzynką, która przyjechała, aby świętować razem z resztą rodziny dzisiejszy dzień. Uzumaki upodobał sobie to miejsce z jednego konkretnego powodu. To właśnie w jego pobliżu znajdował się opuszczony park, w którym to doszło do jego pierwszego pocałunku z Sasuke.
— Powiedź coś intymniejszego, nooo — jęknęła Karin. — Jestem twoją ukochaną kuzyneczką! Nie powinieneś szczędzić mi szczegółów ze swojego związku!
— Spadaj zboczeńcu. — Naruto prychnął prosto w swoją filiżankę kawy, którą właśnie unosił do ust. Oderwał spojrzenie od szyby i zerknął na kobietę z wyraźnym rozbawieniem. — Co? Chciałabyś wiedzieć który którego…
— Nie! — przerwała mu gwałtownie, czerwieniąc się przy tym lekko. — Chodzi mi o… no… no wiesz o co! To przecież Sasuke, nie? Dziewczyny w liceum dałyby się kiedyś poszlachtować za chociaż śladowe informacje o tym co skrywa jego tajemnicza dusza! Nic dziwnego, że jestem ciekawa, byłbyś dobrym kuzynem i współpracował nieco, a nie.
— Tajemnicza dusza? — parsknął ponownie. — Serio? Tak o nim mówiłyście podczas codziennych ploteczek?
— Hej, sam przyznaj, że to dosyć TAJEMNICZY facet!
— Skryty może i owszem. — Wzruszył ramionami. — Ale tajemnicza dusza? — Pokręcił głową z politowaniem. — Baby są straszne, tyle ci powiem.
— Dlatego zostałeś gejem? — zapytała kobieta przesłodzonym głosem. Zaraz jednak wróciła do swojego normalnego tonu. — Och, no nie bądź taki! Powiedź coś więcej!
— Coś więcej, czyli co?
— Och, no nie wiem. Może zdradź, czy bez tych swoich ciuszków wciąż jest takim seksownym ciachem, jak i w nich. — Nachyliła się w jego stronę, wpatrując się w twarz kuzyna sugestywnie.
— Naprawdę jesteś zboczeńcem.
— Jestem tylko wrażliwa na punkcie pewnych męskich walorów — skwitowała jego zarzut. — No podziel się informacjami z pierwszej ręki, a nie! Od niego raczej niczego się nie dowiem — stwierdziła z wyraźnym niezadowoleniem.
Westchnął, wznosząc oczy ku niebu, zanim ponownie wlepił je w kuzynkę.
— Nie odpuścisz, nie? — zapytał, znając z góry odpowiedź. No dobra. W końcu chyba nic się nie stanie, jeżeli powie Karin prawdę. No najwyżej kuzyneczka spali się z zazdrości. — Jest cholernie seksowny — odpowiedział w końcu, szczerząc się przy tym z wyraźną dumą. — Zawsze.


***


Siedział i bez większego zainteresowania wpatrywał się w telewizor. Dzisiaj skończył zajęcia nieco szybciej niż zwykle, więc teraz zaległ w mieszkaniu wynajmowanym przez Sasuke i na niego czekał. Ha. Dobrze, że mężczyzna dorobił specjalnie dla niego klucz, bo tylko dzięki temu Naruto mógł się tu zagnieździć. Właściwie w innym wypadku po prostu musiałby pojechać do siebie i zjawić się u Uchihy o umówionej godzinie, no ale… no… jakoś wolał czekać na swojego faceta u niego, rozwalając się bezczelnie na kanapie.
Zwłaszcza, że Sasuke wyszedł tylko pobiegać.
Naruto niekoniecznie rozumiał, jak można dobrowolnie oddawać się takiej rozrywce jak bieganie. Serio. Nie, żeby miał jakąś szczególną awersję do uprawiania jakiegokolwiek sportu! Co to to nie. Po prostu bardziej wolał wszelkiego rodzaju gry zespołowe, niż samotne popylanie w dresie po… noo… W sumie Uzumaki nie za bardzo wiedział, gdzie codziennie udaje się Sasuke, żeby oddać się tej wątpliwej przyjemności. Obstawiałby pobliski stadion lekkoatletyczny.
Akurat wyłączył TV, kiedy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Idealnie. Właśnie zaczynał się nudzić.
— No w końcu, no! — krzyknął w kierunku przedpokoju. Zaraz oparł się wygodniej na kanapie, wbijając oczy w sufit.
— Też się cieszę, że cię widzę — odparł Sasuke, wchodząc do salonu, w którym siedział Naruto. — Długo czekasz?
— Za długo — burknął, nie zmieniając pozycji. Mruknął, gdy ciepła dłoń poczochrała go po głowie, kiedy Uchiha przeszedł tuż obok niego, najwyraźniej kierując się do łazienki. Wtedy dopiero Naruto obrócił głowę w taki sposób, że mógł go swobodnie obserwować.
I z wrażenia go trochę przytkało.
— Tylko wezmę prysznic i możemy iść — powiedział tymczasem Uchiha, nie rejestrując faktu, że Uzumaki milczał podejrzanie, niezdolny aktualnie do wykrztuszenia z siebie ani jednego słowa.
Sasuke stał do niego tyłem, najwyraźniej gmerając przy zamku swojej ciemnej bluzy do biegania i próbował go rozpiąć. Zresztą, nieważne. Nie na to zwrócił uwagę Naruto. Tylko na jego spodnie. Obcisłe spodnie. Obcisłe, cholernie bardzo przylegające spodnie. Eksponujące uchihowe pośladki.
O mrau.
Uchihowe pośladki. W obcisłych spodniach.
Naruto poczuł się właśnie, jakby Gwiazdka przyszła kilka miesięcy wcześniej, niż powinna.
— Co? — Sasuke najwyraźniej uporał się z zamkiem i teraz, ku rozczarowaniu Uzumakiego, obrócił się w jego stronę, jakby wyczuwając, że mężczyzna się na niego gapi. Naruto naburmuszył się, po czym otaksował jego sylwetkę z góry na dół i zaraz ponownie uśmiechnął się z lekkim rozmarzeniem. Okej. Widok z tej strony też był zacny.
Rozczochrany, lekko spocony Sasuke.
Tak. Zdecydowanie: to jakiś przedwczesny prezent świąteczny.
— No co? — zapytał mężczyzna, a w jego głosie pojawiła się nutka zniecierpliwienia. Oparł ręce na biodrach i wpatrywał się w Naruto z wyraźnym oczekiwaniem.
A Uzumaki wciąż się na niego gapił, z zadowoleniem przesuwając spojrzeniem po klatce piersiowej, kryjącej się za materiałem koszulki. Po linii bioder, umięśnionych udach, których zarys widać było dzięki przylegającym spodniom, aż po odsłonięte, nagie łydki. Zaraz wrócił do jego twarzy, na której rysował się wyraz lekkiej irytacji, wynikającej zapewne z tego, że Naruto wciąż nie odpowiedział na zadane pytanie. Lekko zaczerwieniony nos i policzki tak bardzo różniły się od widoku jaki zazwyczaj prezentował sobą zawsze nienagannie wyglądający Sasuke. Dosyć dziwnie było widzieć te ludzkie znaki wysiłku na jego twarzy. Plus do tego włosy. Te zawsze elegancko przyczesane, nieskazitelnie ułożone włosy, aktualnie były w lekkim nieładzie, opadając zadziornie wokół twarzy, z grzywką nachalnie przysłaniającą ciemne oczy, które teraz zmrużyły się podejrzliwie.
— Na…
— Ściągnij koszulkę — przerwał mu gwałtownie.
— Co?
— Koszulkę. Ściągnij. Już.
— Odbiło ci, tak?
— Ściągaj!
O dziwo Sasuke go posłuchał. Przed tym jeszcze sekundę czy dwie rzucał Naruto pełne zwątpienia spojrzenie, jednak zaraz uśmiechnął się przebiegle i w następnej chwili jego bluza wylądowała niedbale na ziemi, a ręce już podwijały koszulkę. Teraz bez pośpiechu, kawałek po kawałku pokazywał nagą, jasną skórę na klatce piersiowej.
Naruto przygryzł wargę, powstrzymując zniecierpliwione sapnięcie. Och, przyjemnie, bardzo przyjemnie było patrzeć na tak rozkosznie wolno rozbierającego się mężczyznę. Jednak z drugiej strony…
Poderwał się gwałtownie na nogi i w dwóch susach znalazł się przy Sasuke, stanowczym ruchem pomagając mu pozbyć się koszulki. W kolejnej chwili już wciskał nos w zagłębienie jego szyi, opuszkami palców gładząc delikatną skórę, rozkoszując się ciepłem bijącym od tego seksownego ciała. Jego bliskością, zapachem. Ucałował gładką skórę, znajdującą się tuż przy jego wargach. Była lekko słona od potu.
I chyba go to jarało.
— Naruto. — Dotarł do jego uszu lekko rozbawiony głos. — Muszę wziąć prysznic.
— Yhm — mruknął Uzumaki, racząc szyję Sasuke kolejnymi pocałunkami. — Chętnie ci potowarzyszę.
I jakoś tak w niedługim czasie wylądowali w łazience. Razem. 



***


— Ślinisz się.
— Co? — Naruto zamrugał intensywnie. Och. No tak. Siedział w kawiarni z Karin. No przecież.
— Mówię, że się ślinisz. Miałeś przez chwilę strasznie cielęcy wyraz twarzy — stwierdziła kobieta, sięgając po swoją filiżankę. — Pewnie myślałeś o czymś nieprzyzwoitym. Wystarczy wspomnieć o tym twoim seksownym ciasteczku i od razu odpływasz.
— Zazdrościsz? — odgryzł jej się natychmiastowo.
— W sumie. Trochę. — Wzruszyła ramionami. — Wyglądasz na szczęśliwego. W takim związku się nie dziwię. Super facet, zero problemów…
— Zero? — zapytał ze zwątpieniem. — To w liceum nie zauważyłaś, że momentami Sasuke jest naprawdę strasznym bucem?
— Serio?
— Serio, serio. Jest arogancki, nieuprzejmy i wydaje mu się, że pozjadał wszystkie rozumy i w ogóle jest lekko nieprzystosowany do przebywania w większej grupie ludzi, bo mówiąc szczerze nie potrafi się zachować. Znaczy, w stosunku do moich kolegów nie potrafi się zachować, bo oczywiście w innym gronie pokazuje swoje super nienaganne maniery — fuknął z niesmakiem. — Więc: tak. Czasami jest ciężki do życia. I żremy się jak koty o pierdoły.


***


— Idź sobie.
— Nie. Będziesz się jeszcze długo fochał?
— Tak.
— Naruto…
— Odwal się.
— Naruto.
— Spadaj, ty… ty… podróbko człowieka ty! — Naruto wychylił nos znad książki, którą to właśnie udawał, że czyta. Tak. Udawał. Zaraz znowu schował się za okładką, z wściekłym burknięciem moszcząc się na kanapie, na której się ułożył. Był zły. Bardzo, bardzo zły.
— Podróbko? — Uchiha skrzyżował ręce na klatce piersiowej, wpatrując się w drugiego mężczyznę z rosnącym zdziwieniem. — Odbiło ci na starość, czy co?
— Podróbko, podróbko! — warknął, mocniej zaciskając dłonie na okładce. — Bo PRAWDZIWY, NORMALNY człowiek, zwłaszcza PARTNER, nie odwalałby mi takich numerów przed znajomymi!
Tą wypowiedź Sasuke skwitował jedynie wdzięcznym uniesieniem jednej z brwi.
— Niekoniecznie rozumiem o co ci chodzi — przyznał po chwili mężczyzna, nie odrywając wzroku od Naruto, który nadal usilnie wgapiał się w zadrukowane strony. Wciąż nie docierało do niego co czyta. Nie za bardzo był w stanie skupić się na treści książki, bo cały czas buzowała w nim złość. Dlatego zaraz odrzucił ją na bok i spojrzał na Uchihe z wyraźnym wyrzutem.
Wtedy załapał, że on naprawdę nie rozumiał o co mu chodzi.
Cudownie.
— Zachowałeś się jak kompletny palant — powiedział w końcu, w ramach wyjaśnień.
— Kiedy?
— Lepszym pytaniem byłoby: kiedy nie!— warknął wracając wspomnieniami do wydarzeń z dzisiejszego wieczoru. — Pomijam kwestię, że nazwałeś Inuzukę idiotą. Mimo tego, że to faktycznie idiota, mogłeś tę uwagę zachować dla siebie — burknął. — Ale co ci zrobiła Hinata, że ją prawie do płaczu doprowadziłeś?
— Irytowała mnie.
— NIBY CZYM?!
— Swoją osobą.
Na to Naruto nie miał odpowiedzi.
— Słuchaj — powiedział po dłuższej chwili milczenia, w której to wgapiał się w Sasuke z widoczną złością. — Nie po to organizowałem imprezę, żebyś wziął i wszystkich naokoło obrażał! Nie musisz od razu się zaprzyjaźniać z moimi znajomymi, uwierz, naprawdę tego od ciebie nie wymagam, ale mógłbyś chociaż udawać, że nie założyłeś z góry, że wszyscy są debilami i znajdują się poniżej twojego poziomu!
— Ale po co?
— Ty… AGHR! Jesteś straszny!
— Nie rozumiem po co ich tu spraszałeś w ogóle.
— Bo, hm… no nie wiem? Człowiek to istota społeczna? Taka odpowiedź cię satysfakcjonuje? Wytłumaczenie, że to moi dobrzy znajomi i po prostu LUBIĘ utrzymywać z nimi kontakt mogłoby być dla ciebie zbyt abstrakcyjne, co?
— Trochę — przyznał mężczyzna bez krępacji, powodując, że ciśnienie Naruto automatycznie jeszcze bardziej się podniosło. Czasami naprawdę nie rozumiał, jakim cudem udaje mu się nie zamordować tego mężczyzny. — W końcu, od jakichkolwiek kontaktów masz mnie.
W pomieszczeniu ponownie zaległa cisza. Podczas której do Naruto coś dotarło.
— Ty… — zaczął po chwili Uzumaki. Pewna, dosyć dzika, myśl zakwitła mu w głowie. Odchrząknął zaraz. — Jej.
— Co?
— Ty… jesteś zazdrosny? — kontynuował z niedowierzaniem. — O mnie zazdrosny? O to, że spędzam czas ze znajomymi?
— Ta Hyuuga się do ciebie ewidentnie lepiła — odparł Sasuke w ramach odpowiedzi.
— Ty naprawdę jesteś zazdrosny!
— To chyba normalne, odczuwać zazdrość, kiedy własny facet daje się obmacywać podejrzanej babie.
— Wcale mnie nie obmacywała! — zaprzeczył, wstając gwałtownie z kanapy. — To tylko…
— To tylko: co? — burknął Sasuke, splatając ręce na klatce piersiowej. — Podobała ci się taka atencja z jej strony? Bo mi niekoniecznie.
— Jej. Jeszcze nikt nigdy nie był o mnie zazdrosny! — stwierdził Naruto, uśmiechając się przy tym głupkowato. — To zabawne jest!
— Zabawne? — Uchiha wpatrywał się w niego jeszcze przez chwilę z wyraźnym niezrozumieniem. — Jesteś popaprany, wiesz?
— A no. Inaczej bym się z tobą nie zadawał! — powiedział Uzumaki, podchodząc do niego, żeby cmoknąć go w policzek i czmychnąć zaraz do kuchni. Jakoś myśl o tym, że Sasuke naprawdę jest o niego zazdrosny, poprawiła mu diametralnie humor. Bo w końcu to chyba znaczyło, że mężczyźnie NAPRAWDĘ na nim zależy.



***


— Chociaż muszę przyznać, że te kłótnie to raczej nie są szczególnie drastyczne — parsknął, uśmiechając się do swoich własnych wspomnień.
— Słodka sielanka — skwitowała Karin.
— W sumie…
Ponownie wlepił spojrzenie za okno. Tłum jakby się zagęścił. Zdecydowanie więcej dzieci biegało między dorosłymi, popiskując radośnie na widok różnego rodzaju stoisk. Wagoniki jednej z parkowych kolejek górskich śmignęły nieopodal, a z nich dało się słyszeć wrzask przerażenia. Kawałek dalej ludzie ustawiali się w kolejce do jednej z licznych w parku karuzeli.
— Nigdy nie myślałam, że zwiążesz się z kimś… takim.
Oderwał spojrzenie od szyby, żeby ponownie zerknąć na kuzynkę. Zmarszczył brwi, zanim zapytał:
— Takim?
— Noo… — Kobieta zastanowiła się przez sekundę zanim kontynuowała odpowiedź. — Wiesz… poważnym? Sam musisz przyznać, że macie strasznie odmienne charaktery. Ja rozumiem, że przeciwieństwa się przyciągają, ale bez przesady. Szybciej bym cię podejrzewała o znalezienie kogoś pokroju Kiby. Z Sasuke raczej słabo możesz porobić z siebie idiotę. To nie jest ten typ człowieka.
— Racja — przytaknął. — Cholerna racja. Ale wiesz jaka jest radocha, kiedy po długim marudzeniu uda się go skłonić do czegoś naprawdę głupiego?
— A da się?
— Czasami. — Naruto uśmiechnął się.


***


— Ale…
— Nie.
— Ale Sasuke — jęknął Naruto, patrząc na niego błagalnie. — To ostatnia impreza w tym roku! OSTATNIA!
— Przecież nie bronię ci iść — burknął brunet, z wściekłością stawiając kubek na kuchennym blacie. — Kawy?
— Poproszę — mruknął Uzumaki, obserwując jak mężczyzna wyciąga z szafki kolejne naczynie i stawia je obok pierwszego. — Ale ja chcę z tobą. Razem.
— Więc chodźmy gdzieś indziej — odpowiedział Uchiha, wlewając wody do czajnika. — Gdzieś, gdzie nie trzeba robić z siebie idioty, żeby przypodobać się innym.
— Hej, to przecież tylko głupia zabawa w przebieranki! Co ci szkodzi…
— Właśnie: GŁUPIA. Trafnie to ująłeś!
— Co ci szkodzi chociaż RAZ nie marudzić i po prostu się zgodzić? — warknął, wpatrując się gniewnie w jego plecy. — Przecież nic by ci się nie stało, jakbyś…
— Nie.
— Ale.
— Nie!
— SPOKO — sapnął. — Nie to nie! — Wstał z krzesła na którym siedział przez całą rozmowę i ruszył w kierunku wyjścia.
— A ty niby gdzie się wybierasz? — Dobiegło do jego uszu pytanie.
— DO KIBY! — odwrzasnął, będąc już w drugim pomieszczeniu. — On przynajmniej UMIE się wyluzować! Nie to co TY, panie „to-poniżej-mej-godności”!
I poszedł.
Zapominając zupełnie o kawie. 



Kilka godzin później Uzumaki faktycznie znalazł się na imprezie o której marudził swojemu facetowi i wcale a wcale nie bawił się świetnie. Nie bawił się nawet dobrze. Nie bawił się w sumie w ogóle. W przeciwieństwie do reszty — już lekko nawalonych — studentów, którzy biegali po mieszkaniu Kiby. 
Westchnął do siebie, biorąc łyka piwa. Siedział właśnie na tarasowej kanapie i udawał, że go nie ma. Och, nie o to chodziło, że nie umiał się bawić bez towarzystwa Sasuke. Naprawdę. Normalnie nie miał z tym żadnych problemów. Wszystko przez fakt, że wyszedł z mieszkania Uchihy w bardzo bojowym nastroju i raczej nie rozeszli się w pokoju. Właściwie, miał cichą nadzieję, że mężczyzna albo go jakoś zatrzyma w mieszkaniu, albo w końcu ulegnie i pójdzie z nim.
Jednak ani to, ani to się nie wydarzyło, więc teraz siedział sam i rozmyślał, jak inaczej mógł rozegrać sytuację. Chociaż…
Zerknął na swoje stopy.
… chociaż może faktycznie, tę imprezę mógł mu odpuścić. Może sam też powinien ją sobie podarować.
Balangi u Kiby miały jedną, charakterystyczną cechę: zawsze były przebierane. ZAWSZE. I nie było opcji dostać się na jakąkolwiek bez stosownego stroju. Przy czym gospodarz starał się nie powielać motywów, co nie było takie proste, patrząc na to, z jaką częstotliwością się te zabawy odbywały. Z tego powodu ich tematy stawały się coraz… durniejsze.
Naruto powoli dochodził do wniosku, że tym razem Inuzuka przegiął jednak trochę, bo motywem przewodnim dzisiejszego dnia był babski wieczór. Co polegało na tym, że panienki wypindrzyły się jak panienki, a faceci… też jak panienki. Tak więc teraz Uzumaki siedział w kiczowatej, tęczowej peruce i równie kiczowatych, przyciasnych, sandałach na obcasie. I spódnicy, rąbniętej od siostry Inuzuki, wciągniętej na spodnie.
Sapnął pod nosem z wyraźną irytacją. Przez myśl przemknęło mu, żeby jakoś się ulotnić z imprezy, jednak zanim zdołał bardziej przeanalizować plan działania, obok niego klapnął Kiba, niemalże oblewając go piwem. Sam miał na sobie kucharski fartuch z nadrukowanym ciałem skąpo ubranej kobiety, wałek wpleciony w przydługie włosy i jakieś buciory na koturnie. Naruto niekoniecznie potrafił podać ich fachową nazwę. Nie znał się na takich rzeczach.
— A twój kochaś to w ogóle gdzie? — zapytał na przywitanie Kiba i w odpowiedzi uzyskał wściekłe parsknięcie. — No co? Wzgardził taką przednią imprezą?
— Wzgardził — przyznał z wyraźnym oporem.
— To słabo, tyle ci powiem, toć to ostatnia w tym sezonie. OSTATNIA.
— Wiem — burknął, zaciskając mocniej dłonie na trzymanej butelce. — Ale…
Przerwał mu donośny pisk dobywający się z wnętrza domu. Pisk i śmiech. Spojrzeli na siebie z Kibą ze zdziwieniem, a tymczasem z głębi mieszkania rozległy się zachwycone gwizdy.
— Lepiej pójdę zobaczyć… — stwierdził Inuzuka, wstając, kiedy gwizdy stały się jeszcze głośniejsze.
— No — przytaknął mu. I na chwilę znowu został sam.
Sączył piwo i pogrążył się ponownie w ponurych myślach. Zdecydowanie pragnął się ulotnić. Przez co, obmyślając plan konspiracyjnego wyjścia z kibowego mieszkania, nie zwrócił uwagi na donośne przekleństwo, jakie wyrwało się z ust Inuzuki, gdy ten tylko wkroczył do kuchni. Nie zwrócił uwagi na to, że podejrzane dźwięki z domu jakoś przycichły. Nie zwrócił uwagi też na kolejną osobę, która właśnie przeszła przez tarasowe drzwi. No przynajmniej do czasu, kiedy ta osoba stanęła tuż obok niego i odchrząknęła znacząco.
Wtedy Naruto na nią spojrzał.
I zatkało go z wrażenia.
— O kurwa — wyszeptał w końcu, gapiąc się na… na Sasuke. Chyba Sasuke. Raczej… — Sasuke?
Kiedy czarny but z podeszwą w kolorze krwistej czerwieni i szpilką, którą Naruto oszacował na jakieś dwanaście centymetrów, wbił się w kanapę na której siedział, uzyskał pewność, że NAPRAWDĘ ma do czynienia ze swoim facetem. Przebranym za babę.
Uchiha, oprócz obcasów, miał na sobie mieniącą się brokatem, bordową kieckę, ciasno przylegającą do ciała. I czarne rajstopy. I sznur czarnych pereł zawieszony na szyi. Oprócz tego, ciemne włosy zostały przewiązane wstążką w dwie kitki. Całość tej kompozycji dopełniał bardzo krzykliwy i bardzo krzywy makijaż.
— Nigdy — powiedział w końcu Sasuke śmiertelnie poważnym tonem, który ni jak nie pasował do jego aktualnej charakteryzacji. Naruto nie zaczął się z całej tej sytuacji śmiać tylko i wyłącznie dlatego, że wciąż trwał w szoku. TAK przebrany Uchiha stojący, z jedną nogą opartą na kanapie, dłońmi ułożonymi na biodrach i wypiętą dumnie klatką piersiową, nie był widokiem, którego kiedykolwiek by się spodziewał. — NIGDY nie zarzucaj mi, że czegoś nie umiem.
Wtedy Uzumaki jednak zaczął się śmiać.
Sasuke właściwie też.



***


— Cóż… Więc mimo oczywistych różnic między nami, to chyba dzięki temu jest… ciekawiej — powiedział z uśmiechem. — Zwłaszcza, że przy lepszym poznaniu wychodzą z niego ludzkie cechy — wyszczerzył się w kierunku kuzynki.
— Ludzkie?
— Oczywiście. — Pokiwał zawzięcie głową. — Jest troskliwy…

***


— Nie wolisz zostać?
— Hm? — Naruto skończył wiązać buty, wstał z klęczek i podszedł do Sasuke, żeby cmoknąć go lekko w policzek na pożegnanie. — Nie.
— Mówię poważnie.
Uzumaki uniósł brew, widząc pochmurny wyraz twarzy mężczyzny. Zbliżała się północ. Trochę za długo się zasiedzieli, oglądając film i teraz właśnie Naruto zbierał się do pójścia do domu.
— Czy ty się martwisz? — zapytał w końcu z uśmiechem. Odpowiedziała mu cisza. — Sasuke, jestem już dużym chłopcem. Nic mi nie będzie — zapewnił, ruszając w stronę wyjścia. — Więc…
— Napisz, jak dotrzesz do siebie.
— W porządku.



***


… uroczy czasami. Chociaż za użycie słowa „uroczy” w jego kontekście, pewnie by mnie powiesił…


***


— Jesteeeem! — Naruto wtargnął do mieszkania Sasuke, ściągając buty w biegu i czym prędzej władował się do salonu. — Jestem cholernie głodny, czy… — zamilknął gwałtownie. Bo oto przed jego oczami roztaczał się najsłodszy, najbardziej urokliwy widok jaki kiedykolwiek miał okazję ujrzeć.
Śpiący Sasuke.
Śpiący Sasuke zaborczo przyciskający do siebie poduchę, z kolanami podciągniętymi do brzucha, z rozczochraną czupryną, otwartymi ustami i kocem okrywającym wyłącznie stopy i zwisającym z kanapy.
Najlepszy. Widok. Na świecie.
W takich chwilach naprawdę się cieszył, że jego telefon jest zaopatrzony w funkcję robienia zdjęć. 



***


… czasami jest nawet skłonny do kompromisów...


***

— Okej. DAM ci swoje notatki.
— Cudownie! Sasuke, normalnie koch…
— Ale! — przerwał mu gwałtownie, uśmiechając się przy tym cwaniacko. — Jutrzejsza kolacja z moimi rodzicami.
— Jutrzejsza kolacja: co? — zapytał Naruto, jakoś tak nagle tracąc zapał. Nie za bardzo przepadał za spotkaniami z rodziną Uchihów. Znaczy, z ojcem Sasuke. Tak po prawdzie, to ten człowiek wzbudzał w nim irracjonalny strach.
— Ubierzesz garnitur.
— Chyba zwariowałeś! W życiu!
— To nie ma notatek — stwierdził Sasuke.
— Och, kuźwa! — sapnął. — No nie bądź taki! Wymyśl coś innego!
— Nie.
— Sasuke… — jęknął, przez sekundę czy dwie mając jeszcze nadzieję, że uda mu się jakoś przekonać mężczyznę do czegoś innego. Szybko jednak ją porzucił i zmienił taktykę. — Koszulę? I krawat. Hej, to i tak będzie OGROMNE poświęcenie z mojej strony.
— W porządku — zgodził się błyskawicznie, zanim Uzumaki zdążył się rozmyślić. — Koszula i krawat. A my jeszcze kiedyś popracujemy nad twoją niechęcią do eleganckiego ubioru.
— W twoich snach! 



***


… no i trzeba zaznaczyć, że to on jest w związku tym bardziej ogarniętym porządkowo człowiekiem. Więc wiesz, w tej kwestii się dopełniamy akurat. Ja syfię, on sprząta — wyszczerzył się w kierunku kobiety.
— Każdy przy tobie jest “bardziej” ogarniętym.
— Bez przesady…
— BYŁAM w twoim pokoju kiedyś. Wiem co mówię.
— Oj tam. — Wzruszył ramionami. — Po prostu nie wszyscy są stworzeni do życia w chirurgicznie czystych warunkach.
— Yhm…
— Dobra, spadaj. Zresztą, nieważne. Nie powiedziałem najlepszego jeżeli chodzi o Sasuke.
— Najlepszego?
— No oczywiście — potwierdził z uśmiechem. — Bo wiesz, jest wiele cech w nim, które naprawdę uwielbiam. I też kilka, których chętnie bym go oduczył. Ale najlepsze jest to…
Zerknął za okno. Wśród tłumu ludzi dostrzegł tę jedną, charakterystyczną ciemną czuprynę. Jego uśmiech poszerzył się momentalnie.
— … że, tak po prostu, ze swoimi wadami i zaletami: to Sasuke. I przy tym jest tylko i wyłącznie MOIM Sasuke.

12 komentarzy:

  1. Wytyczne: miejsce: Park rozrywki (co potraktowałam w sumie nieco na okrętkę chyba), trzy rzeczy do zawarcia w fiku: wysokie obcasy (xD), peruka, pośladki. Jest fun xD.

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwwww, aż miło było poczytać, czekam na więcej jak najszybciej. ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  3. Mwahahaha :D Kocham to. No po prostu kocham.
    Wystawiłaś Sasuke taką laurkę, że czytałam ją z coraz szerszym bananem na twarzy. Z każdym akapitem myślałam: nie, niemożliwe, żeby teraz wymyśliła coś lepszego,nie przebije ostatniego akapitu. Zawsze przebijałaś ;) A tekst "ślinisz się" myślałam, że jest do mnie i miałam niezły mindfuck :D Włączył mi się fangirl mode. I jeszcze mi opisujesz tak sugestywnie rozbierającego się Sasuke.. moje biedne.. ee.. serce, tak, serce, nie co innego, nie wytrzymuje! A zaraz potem dajesz mi obraz Sasuke w brokatowej, obcisłej sukience..! Chcesz mnie zabić chyba xD A on cholera wygląda za każdym razem tak seksownie. Ja pierdzielę. Jak tak można.
    W ogóle chyba machnęłaś mi spoiler. Albo to Twoja inwencja,nie wiem. Czy Karin naprawdę jest kuzynką Naruto? Bo jestem na jakimś 160 odc Shippudena, więc jakby co, to jeszcze tego nie wiem. Choć w sumie jest podobna do Kushiny. Ojoj.
    Btw. czuję się jak Karin. Bo:
    a) przefarbowałam ostatnio włosy i są.. tak, są czerwone,
    b) noszę okulary,
    c) fangirluję, widząc Sasuke,
    d) omg mam własną koszulkę Sasuke :D
    Call me Karin ^^

    I po drugie btw. - cieszy mnie ogromnie długość rozdziału. Ktoś miał na Ciebie zbawienny wpływ (pomijam kucyki pony ^^). I znów dodany pod sam koniec miesiąca. Czy można liczyć na coś następnego w bliższym terminie? :D
    Czuję chaos mojego komentarza, huh.
    Pozdrawiam, ahoj!
    Alys (aka Karin)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fangirl mode to najlepszy mode ever <3. A co do tego kuzynostwa Naruto&Karin to w sumie nie wiem x). Znaczy się, tam w pewnym momencie (znaczy w anime czy tam mandze), że ona faktycznie jest z Uzumakich, ale stopień pokrewieństwa chyba został pominięty. Nie wiem, szukałam info w góglu i nie znalazłam. Ogólnie dla mnie Karin jest kuzynką Naruto, bo się fanartów naoglądałam xD. http://asksasunaru.tumblr.com/post/87743675584 <3.
      No. x)
      A KUCYKI PONY SĄ NAJLEPSZĄ INSPIRACJĄ EVER! <3 A co do pisania to w sumie nie wiem xD. Mam tryb "lenistwo bardzo", więcnooo... zobaczymy xD.
      Dziękuję bardzo za komentarz! <3

      Usuń
    2. A piękna pogoda, ciepło, maj i juwenalia nie pomagają w pozbyciu się trybu lenistwa :D oh damn!
      Alys

      Usuń
    3. No ja to aktualnie to niby za stara jestem na tryb juwenalia x). Ogólnie mi się nie chce, bo o ile zaczęłam pisać dla siebie, tak potem pisałam, bo ktoś się tym interesował x). Teraz mało kto się interesuje więc i pisać się nie chce xD xD xD.

      Usuń
    4. Ja chyba też już nieco za stara, ale młodo wyglądam, więc się wmieszam w tłum xD
      Noo, to trzeba pisać i się rozpromować, to będą ludzie czytać! Ja czytam, o! :D

      Usuń
    5. A ja się bardzo z tego cieszę, że czytasz i dajesz o tym znać :"D. Co do rozpromowania... cóż... bardzo marnie wychodzi mi autopromocja xD.

      Usuń
  4. Hej,
    naprawdę tekst wspaniały, to jak Naruto opowiadał o Sasuke, namówił go do przegrania się za bandę to rewelacja i ten ich pierwszy poczłunek
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobało ;). A za wenę dziękuję bardzo, przyda się :"D.

      Usuń
  5. Hej, Irdine! Bardzo kocham Twoje fiki, są zdecydowanie najlepsze ze wszystkich! Chciałam być jak Ty i napisać coś swojego, dlatego założyłam bloga. Ale ja nie umiem pisać o związkach dwóch mężczyzn tak dobrze jak Ty. :c I dlatego piszę coś bardziej ogólnego, ale mam nadzieję, że i tak się spodoba! :) Zapraszam Cię więc do siebie: http://chce-byc-uchiha.blogspot.com
    i czekam na dużo dużo dużo fików od Ciebie!
    Orava

    PS Kocham Cię! :)

    OdpowiedzUsuń