czwartek, 1 maja 2014

Plan (nie)idealny

Tekst na event Wielkanocny

Gatunek: Humor, romans
Długość: miniaturka, około 4100 słów
Beta: Akari, LOF <3.
Ostrzeżenia: Przekleństwa
Zającowe słowa: 1. Internet 2. Kolacja 3. Surykatka 4. Brzuchomówca 5. Latarnia 6. Jajko 7. Premia 8. Kanapa 9. Seks 10. Kochać


Plan (nie)idealny 


Naruto uwielbiał swoją rodzinę. Naprawdę. Jednak w małych dawkach. I chociaż naprawdę kochał każdego jej członka równie mocno, to jednak starał się unikać przebywania z rodem Namikaze i Uzumaki przy jednym stole. Dlatego młody mężczyzna – właściwie najmłodszy osobnik ze swojego pokolenia – właśnie starał się wykręcić od rodzinnego, wielkanocnego śniadania. 
— No naprawdę, mamo, chciałbym – zarzekał się, rozmawiając z rodzicielką przez telefon. — Ale nijak nie mam szans się wyrobić. Właśnie ucieka mi ostatni pociąg, a nie ma sensu, żebym przyjeżdżał na wieczór. 
— Zupełnie nie rozumiem, jak mogłeś dopuścić do takiej sytuacji — parsknęła kobieta do słuchawki. Oj, była wyraźnie niezadowolona. — Nie dosyć, że widzę cię raz na miesiąc jak dobrze pójdzie, to jeszcze taki numer na święta mi wywijasz? Ranisz matczyne serce, Naruto. I najwyraźniej robisz to specjalnie. A ja twoją sałatkę ulubioną przygotowałam! Babeczki bez rodzynków upiekłam, bo przecież wydłubujesz! 
— Mówiłem ci, że konsultacje miałem późno! — skłamał bezczelnie, starając się nadać swojemu głosowi nieco skruszony ton. — Nie moja wina, że promotor to głupi buc. 
— Jasne. Mów prawdę, a nie irytujesz mnie jakimiś wymyślonymi pierdołami. 
— No przecież mówię prawdę — sapnął. — Przyjadę w kolejnym tygodniu, na cały weekend, co?
— W kolejnym tygodniu nie ma świąt, jakbyś nie zauważył — powiedziała Kushina grobowym głosem, wzbudzając w swoim synu lekkie wyrzuty sumienia. Które to też Naruto natychmiastowo w sobie stłamsił. 
— Więc co, nie chcesz mnie widzieć? 
— Nie odwracaj kota ogonem, ty mały krętaczu! Ja nie wiem po kim to masz, chyba po ojcu żeś najgorsze cechy odziedziczył... O, cześć kochanie. — Jego matka najwyraźniej zwróciła się do osoby, która pojawiła się w jej pobliżu. — Wcale nie twierdzę, że jesteś krętaczem. No, może odrobinę. I ty mnie tu nie wybijaj z rytmu, tylko wytłumacz swojemu synkowi wspaniałemu, że ma się pojawić na święta i w ogóle nie obchodzi mnie to, jak tego dokona, kumasz? 
Naruto przewrócił oczami, kiedy w słuchawce telefonu dało się słyszeć przytłumione głosy jego rodziców. 
— Halo? — rozległo się po dłuższej chwili. 
— Cześć tato. 
— Nie zostawiaj mnie z nią samego. — Zrozpaczony ton świadczył o tym, że matka najwyraźniej wpadła w swój przedświąteczny szał i dawała jego ojcu nieźle popalić. Naruto parsknął śmiechem. 
— Bez szans. Nie wciągniesz mnie w to szaleństwo — powiedział, uśmiechając się złośliwie pod nosem. Zaraz jednak spoważniał. — Serio tato, sorry, nie mam jak dojechać do domu na śniadanie. 
— Co, jakieś inne plany, hm? — zapytał znaczącym tonem. 
Cóż... Skoro ściema z promotorem się nie przyjęła, to czemu nie?
— Tak — odparł zdecydowanie. 
— O? Ładna jest? 
— Czekaj, co? — Zmarszczył bez zrozumienia brwi. 
— No rozumiem, że chcesz poznać rodzinę swojej wybranki w te święta, skoro do nas nie masz zamiaru się pofatygować, nie? To, muszę ci powiedzieć, nawet przekonujący argument, więc poproszę o więcej szczegółów. 
— Eee. — Naruto miał nieodparte wrażenie, że właśnie wkopuje się w szwindel życia. — Noo... 
— CHCĘ JĄ POZNAĆ! — Odsunął od siebie słuchawkę, krzywiąc się nieznacznie. Najwyraźniej jego matka przysłuchiwała się cały czas rozmowie. I właśnie teraz wyrwała ojcu telefon. — ROZUMIESZ? NIE MA, ŻE BOLI! 
— Ale skoro jedziemy do niej, to nie mamy jak przyjechać — zaprotestował słabo. 
— Nie bój żaby, mój drogi, jako wyrozumiała matula wybaczam wam, że nie przyjedziecie na śniadanie. — Kushina była wyraźnie podekscytowana. — No, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żebyście zjawili się na kolacji, czyż nie? 
— Ale... ale... — wyjąkał, gorączkowo starając się wymyślić cokolwiek. 
— No już, już, nie zapowietrzaj się tak. Czekam na was niecierpliwie! — krzyknęła uradowana kobieta. — Och, mój mały synek dorasta! — usłyszał jeszcze chłopak, zanim w słuchawce rozległ się sygnał przerwanego połączenia. 
Naruto stał jeszcze przez chwilę z rozdziawioną buzią i wpatrywał się niedowierzająco przed siebie. W końcu, bezwiednie opuścił dłoń w której ściskał komórkę. 
— Kurwa — wyrzucił z siebie. — W co ja się wpakowałem... 
***

— Myśl, myśl, MYŚL. — Naruto krążył nerwowo po swoim akademickim pokoju, starając się wykminić coś, co pomoże mu jakoś odkręcić sytuację, w jaką właściwie sam się wpakował. 
A wszystko tylko dlatego, że chociaż RAZ w życiu chciał się wykręcić od rodzinnego spotkania, podczas którego wszyscy, dosłownie WSZYSCY, zadawali mu masę irytujących pytań typu : „Kiedy skończysz w końcu te swoje studia?”, „Masz ty tam kogoś na tej uczelni? Byś mógł się w końcu ustatkować.”, „No Naruto, to kiedy weselicho?”. Po prostu... oszaleć można. 
Chociaż, szczerze mówiąc, wolałby już znowu wysłuchiwać rodzinnych docinek niż teraz z uporem maniaka szukać rozwiązania popapranej sytuacji, w której jego rodzice myślą, że przyjedzie na święta z dziewczyną! Skąd on, do jasnej cholery, wytrzaśnie jakąkolwiek dziewczynę? Zwłaszcza teraz, gdy niemalże wszyscy wyjechali do domów? 
— AGHR! — warknął w przypływie bezsilności. Szybkim krokiem podszedł do drzwi pokoju i otworzył je zamaszyście. Wystawił głowę i rozejrzał się po korytarzu. Pustki. Jak nigdy nikogo nie było. Westchnął z wyraźną rezygnacją i, kiedy już miał zamiar ponownie zabunkrować się w pomieszczeniu i kontynuować swoją nerwową wędrówkę po nim, usłyszał skrzypnięcie po drugiej stronie korytarza. Spojrzał w tamtą stronę z wyraźną nadzieją, która to natychmiastowo zgasła. 
— O, cześć Sasuke — mruknął niemrawo, na co drugi mężczyzna odpowiedział mu kiwnięciem głowy. Swoje kroki skierował pod okno, gdzie stanął, wetknął papierosa do ust i odpalił go wyciągniętą z kieszeni zapalniczką. Naruto przez chwilę obserwował, jak zaciąga się tytoniem, aby następnie nieśpiesznie wypuścić z płuc smuszkę dymu. 
Sasuke Uchiha był jego kumplem z roku. Wcześniej uczęszczali do tego samego liceum, jednak wtedy nie dogadywali się zbytnio. Złapali kontakt dopiero na studiach, gdy jeden z wykładowców zrobił z nich parę projektową. Pomimo, że na początku wyglądało jakby mieli się pozabijać, w efekcie wyszło na to, że całkiem zgrany z nich duet. 
Z tego co Naruto wiedział, Sasuke miał tylko starszego brata. Jego rodzice zginęli, gdy był jeszcze smarkaczem. Bodajże w wypadku samochodowym. I najwyraźniej Uchiha nie miał w tym roku zamiaru spędzać świąt w towarzystwie Itachiego. Czyli... zostaje w akademiku. Nie ma żadnych planów... Głupia myśl zakwitła w głowie Naruto. 
A może jednak nie taka głupia? 
Bo przecież jakby przyprowadził na kolację chłopaka, a nie dziewczynę? To by w końcu na jakiś czas uchroniło go od kretyńskich pytań. Był niemalże na sto procent pewien, że wprawiłby rodzinkę w nie lada szok. Uśmiechnął się złośliwie do siebie. No i w końcu, przecież nie zdradził ojcu za wiele o swojej „dziewczynie”. Mógłby powiedzieć, że bał się ich reakcji i nie chciał się ujawniać. I po jakimś czasie po prostu by im oznajmił, że zerwali, sparzył się i w ogóle, niech nie poruszają tego tematu, bo przecież jest tak bardzo bolesny. To był... plan idealny! 
— Hej! Sasuke! Poczekaj! 
***


Sasuke wpatrywał się w niego przez chwilę beznamiętnym wzrokiem. Wcisnął do ust papierosa, zaciągnął się i dmuchnął kłębem dymu prosto w twarz drugiego mężczyzny, który wlepiał w niego błagalne spojrzenie. 
— Ty tak na poważnie? — zapytał w końcu. 
Naruto pokiwał zawzięcie głową. 
— Nie — odpowiedział w końcu Uchiha, gasząc peta w popielniczce stworzonej z puszki po konserwie. Oderwał się od parapetu z zamiarem udania się do swojego pokoju. 
— Błagam — jęknął blondyn. — Jesteś moim jedynym ratunkiem! 
Sasuke zatrzymał się i spojrzał na niego przez ramię. W końcu obrócił się w jego stronę. 
— Chcesz, żebym pojechał do ciebie do domu i udawał twojego chłopaka, bo twoi rodzice oczekują, że pojawisz się z dziewczyną? 
— Noo... tak. — Naruto podrapał się po czuprynie. Fakt. Jak Sasuke to powiedział na głos, to ten plan naprawdę brzmiał kretyńsko. Ale innego nie miał, więc musiał się go trzymać. 
— Ty to tak niekoniecznie masz wszystko w głowie poukładane, co? — Uchiha założył ręce na ramiona, wciąż nie spuszczając z niego uważnego spojrzenia. 
— To wymyśl coś lepszego, panie geniuszu! — warknął. 
— Sam się w to wpakowałeś. Zresztą, nie rozumiem, dlaczego nie powiesz im prawdy. 
— Bo nie — powiedział krótko, a w jego niebieskich oczach błysnęła determinacja. — Słuchaj, to rozwiązuje na dłuższą metę mój problem z rodzinką i ich wiecznym wściubianiem nosa w moje sprawy. Przecież nie proszę cię o nie wiadomo co! Pojedziemy, posiedzimy chwilę przy stole z moimi rodzicami, przenocujemy i pierwszym lepszym pociągiem uciekamy do akademika. 
— A co JA będę z tego miał? — Naruto zamrugał zdziwiony, usłyszawszy to pytanie. 
— Co? — zapytał głupio. 
— No chyba nie sądzisz, że będę robił z siebie idiotę za friko. — Uchiha uśmiechnął się kpiąco. 
— Darmowe żarcie? — palnął po chwili zastanowienia. 
Sasuke pokręcił głową. 
— Dam ci hasło do domowego wifi? 
— Och, proszę cię, wysil się trochę. 
— Jezu, no nie wiem – warknął w końcu Naruto, a w jego oczach zatańczyły iskierki złości. — A co chcesz? Zrobię WSZYSTKO bylebyś mi pomógł. 
— Wszystko? — zapytał Uchiha takim tonem, że po plecach drugiego mężczyzny przeszedł dreszczyk niepokoju. 
— Wszystko — powiedział jednak hardo, przytakując jednocześnie głową. 
— Więc niech będzie. Pomogę ci. I nie będziemy tłuc się pociągiem. Mam auto. 
***

Naruto zaczynał powoli wątpić w idealność swojego planu. I lekkim niepokojem napawał go fakt, że Uchiha nie powiedział jeszcze, czego właściwie oczekuje w zamian za przysługę. Mknęli właśnie autostradą w kierunku jego rodzinnej miejscowości i z każdym kilometrem chłopak miał coraz większą ochotę kazać Sasuke zawrócić. Zerknął niepewnie na prowadzącego mężczyznę. Właściwie, im dłużej o tym myślał, tym bardziej nie rozumiał, dlaczego Uchiha się zgodził. Może miał jakiś ukryty motyw? 
— Więc... — zaczął niepewnie. — Już wiesz, co chcesz w zamian za przysługę? 
— Powiedzmy — odparł, włączając kierunkowskaz, aby po chwili zjechać z głównej trasy. 
— I? 
— Dowiesz się w odpowiednim czasie. 
Naruto westchnął dyskretnie. 
— To brzmi podejrzanie — stwierdził po chwili milczenia. 
— Cały ten twój plan brzmi podejrzanie, a jakoś nie marudzę. 
— No tak, ale ja ci przedstawiłem wszystkie fakty! – Naruto nadął policzki i spojrzał na widok za oknem. Właśnie wjeżdżali do miejscowości. — Tu w prawo skręć. Nie wiem, co ci się pod tymi ciemnymi kłakami kiełkuje we łbie i chyba zaczynam się obawiać, że może być to coś dla mnie upokarzającego. 
— Sam dosyć sprawnie się upokarzasz, nie potrzebujesz mojej pomocy — stwierdził lekko Sasuke. 
Naruto prychnął ze złością. 
— Pacan. 
— Wybrałeś pacana na chłopaka. Pogratulować. Tak mnie przedstawisz swojej rodzinie? 
— Jesteś niemożliwy, wiesz? — parsknął, patrząc na niego z politowaniem. — Znowu w prawo. To ten dom biały na końcu ulicy. I zresztą mówiłem, nie CAŁEJ rodzinie. Raczej już się wszyscy pozabierali do domów. Poznasz teściów. 
— Me serce się raduje — powiedział mężczyzna i zahamował tuż przed furtką. — Jesteśmy — obwieścił, zerkając na Naruto.
Chłopak pobladł lekko. Przełknął ciężko ślinę. 
— Hej? W porządku? — zapytał Sasuke. 
Pokręcił głową w ramach odpowiedzi. Nie. Nic nie było w porządku. Jednak zanim podzielił się z nim swoimi wątpliwościami, drzwi do domu otworzyły się szeroko i wypadła z nich pani Namikaze. 
***

— NARUTO! — wrzasnęła radośnie kobieta, w tempie ekspresowym pokonując drogę z domu do furtki i wieszając się na szyi chłopaka, który właśnie wysiadł z auta. Tuż za nią wyłonił się jej mąż, który również zmierzał w kierunku samochodu. — No niechże cię wyściskam, dziecię drogie! Jak tam studia, zaliczasz wszystko ładnie? Projekty pooddawałeś na czas? Dobrze się odżywiasz? Masz czyste skarpetki w szafie? Bo wiesz... 
Kushina trajkotała nieustannie, w międzyczasie obściskując syna. Oczywiście, jak to miała w zwyczaju, nie dała mu nawet dojść do słowa. Odsunęła się od niego nieznacznie, wytarmosiła za policzki i patrząc mu prosto w oczy zapytała w końcu: 
— No, to gdzie ta moja synowa? 
— Eee... — Naruto zerknął niepewnie na swojego ojca, który stanął tuż przy kobiecie. Minato uniósł lekko brew wpatrując się w niego z zainteresowaniem. — Cóż... 
Trzaśnięcie samochodowych drzwi obwieściło, że kierowca wysiadł z pojazdu. Naruto patrzył bezradnie na swoich rodziców, którzy spoglądali na jego towarzysza z wyraźnym zdumieniem. Dyskretnie ponownie przełknął ślinę. 
Tymczasem Sasuke okrążył samochód i stanął tuż przed państwem Namikaze, uśmiechając się przy tym jakoś tak... uprzejmie? No w każdym razie ten uśmiech nie pasował za bardzo do zwyczajowego wyrazu twarzy Uchihy, z którym Naruto miał do czynienia na co dzień. 
— Dzień dobry, jestem Sasuke Uchiha — przedstawił się, następnie ucałował dłoń Kushiny, kłaniając się przy tym, a zaraz potrząsał w geście przywitania ręką Minato. — Miło mi w końcu państwa poznać. 
Zaraz stanął koło „swojego chłopaka”, wciąż mając na twarzy ten cholerny uśmieszek. Naruto zerknął na niego nieco nerwowo. Nie za bardzo wiedział, czego spodziewać się po rodzicach. 
— Ha! — Chwilową ciszę przerwał krzyk Kushiny. — Wiedziałam, że jest gejem! Matki to czują! A ty — zwróciła się do męża — wisisz mi dobry obiad w restauracji. 
No, a już na pewno nie podejrzewał, że będą robić zakłady o jego orientację. 
Minato wzniósł oczy ku niebu. I zaraz rzucił synowi zranione spojrzenie. 
— Dzięki — mruknął w jego kierunku. — No dobra, chodźmy już. Reszta rodziny nie może się doczekać, aby cię poznać, Sasuke. 
— Zaraz, chwila, jak to reszta? — zapytał Naruto zdumionym głosem. 
— A no reszta — stwierdziła Kushina. — Chyba nie myślałeś, że sobie odpuszczą poznanie twojego wybranka, co?
Ja się zabiję... 
***

— Możemy zamienić słówko na osobności? — Dłoń Sasuke chwyciła go za łokieć i pociągnęła niedelikatnie, zmuszając do zatrzymania tuż przed wejściem do mieszkania. 
— Co? — mruknął Naruto, gdy tylko jego rodzice zniknęli za drzwiami. 
— Pstro. Nie było mowy o całej rodzinie — warknął Uchiha. Na jego twarzy nie było już nawet śladu po wcześniejszym uśmiechu. 
— A skąd mogłem wiedzieć? — sapnął, mierząc go zirytowanym spojrzeniem. — Nie moja wina przecież. Zresztą, no nie zrobisz mi numeru i się wycofasz! 
— Nie. — Sasuke potrząsnął głową. — Ale liczę na jakąś specjalną premię za te nieprzewidziane niedogodności. 
— Jasne. Spoko. Co tylko zechcesz. Możemy już iść? 
Cóż... Gdyby Naruto wiedział, że właśnie pakuje się w najgorszą kolację w swoim życiu, to by raczej nie ponaglał tak drugiego chłopaka. 
***

Naruto wgapiał się w leżące na jego talerzu jajko i miał szczerą ochotę chwycić je i cisnąć nim komuś w twarz. Nie wiedział tylko kto bardziej na to zasługuje. Czy jego chrzestny Jiraya, który co chwilę rzucał jakieś zboczone sugestie dotyczące jego „związku”, czy ciotka Miyuki – siostra jego matki – która się z tych sugestii niemiłosiernie głośno nabijała. A może kuzynka Karin, wlepiająca maślane spojrzenie w Sasuke i co chwilę marudząca, że nie rozumie jakim cudem takie ciacho mogło w ogóle spojrzeć na Naruto. Chociaż nie, w tym wszystkim najbardziej na oberwanie jajecznym pociskiem zasługiwał sam Uchiha, który z łagodnym uśmiechem miło odpowiadał na każde, nawet kretyńskie pytanie, jakie zostało mu zadane. 
Jak on w ogóle śmiał tak spokojnie podchodzić do całej tej sytuacji?! Naruto westchnął dyskretnie, nie odrywając spojrzenia od swojego talerza. 
Właśnie siedzieli przy stole, razem z jedenastoma innymi osobami. On i Sasuke zostali usadowieni tak, że po prawej stronie Naruto siedział Minato, zaś koło Uchihy swoje miejsce miała jedna z ciotek od strony ojca. Naprzeciwko nich siedziała kuzynka blondyna, która właśnie robiła wszystko, byleby wyprowadzić go z równowagi. 
— Skąd żeś go wytrzasnął, co? — zapytała Karin, opierając się wygodnie na swoim krześle i wlepiła w Naruto dosyć kpiące spojrzenie. — W internetach zamówiłeś? Nie wierzę, że wyrwałeś go sam. 
Mężczyzna zacisnął zęby. Co za głupia bździągwa! 
— Poznaliśmy się w liceum — odpowiedział za to spokojnie Sasuke. 
— A gdzie twój Suigetsu, kuzyneczko? — Spróbował zmienić temat Naruto. — Jakoś nie widzę, żeby mężuś trwał przy twym boku. Co, nie może z tobą wytrzymać? 
— A pojechał do wuja, przesyła pozdrowienia i pyta, czy ostatnimi czasy ZNOWU miałeś jakiś kontakt z latarnią. 
No tak, historia o tym jak kiedyś bawili się w ganianego i Naruto widowiskowo przywalił głową w uliczną lampę również nie została mu oszczędzona. W końcu to była ulubiona opowieść Karin. Czy też, jedna z ulubionych.
I tak mniej więcej wyglądała cała kolacja. Po prawdzie Naruto myślał, że wszyscy będą na tyle zaskoczeni widokiem „jego chłopaka”, że cały posiłek minie w ciszy albo też na wymuszonych, uprzejmych rozmowach. Ale nie! Jego rodzina nawet nie okazała żadnego zdziwienia! Wszyscy z miejsca zaakceptowali Sasuke i no... traktowali go jak jakiegoś cholernego... no jak jego chłopaka! Przy tym zachowywali się równie nieznośnie co zwykle. Tylko teraz pytania o jego ustatkowanie się zmieniły się na jeszcze bardziej kretyńskie. Do tego nie oszczędzono mu kilku dosyć żenujących historii z dzieciństwa. 
— Wiesz, że Naruto chciał zostać kiedyś brzuchomówcą? Mam gdzieś chyba nawet nagrania, z jego pierwszych prób! 
— Nawet. Się. Nie. Waż. — warknął przez zaciśnięte zęby, posyłając swojej matce mordercze spojrzenie. 
— Och, przecież są słodkie! — Kushina wyszczerzyła się radośnie w jego kierunku. – Zresztą, ten pomysł z brzuchomówcą i tak był lepszy niż zostanie trenerem surykatek. 
— Trenerem surykatek? — Sasuke spojrzał na niego wyraźnie rozbawiony. — Naprawdę?
— Miałem siedem lat! — odpowiedział urażony, czerwieniąc się nieznacznie. Marzył, żeby ta cholerna kolacja wreszcie się skończyła. — Możemy zmienić temat? 
— Oczywiście. — Naruto zerknął nieufnie na Jiraye. Jego chrzestny również miał z niego spory ubaw. I chłopak nie wiedział kompletnie, jakiego kolejnego kretyńskiego pytania może spodziewać się z jego strony. — Mnie to zastanawia, jak to u was seks wygląda. 
— Co? – wyjąkał z niedowierzaniem. 
— No, kto, że tak powiem, dominuje? 
Naruto nie wierzył. Po prostu NIE WIERZYŁ, w to co słyszy. A najgorsze w tym wszystkim było to, że Sasuke najwyraźniej chciał coś odpowiedzieć! 
— Cóż... — zaczął Uchiha, jednak niedane mu było skończyć, gdyż dłoń Naruto natychmiastowo wylądowała na jego ustach, skutecznie uniemożliwiając mu dalszą wypowiedź. 
— Zamknij się — warknął w jego kierunku, a zaraz potem zgromił swoją rodzinę zirytowanym spojrzeniem. — Jesteście straszni — oświadczył. Zabrał rękę z twarzy Sasuke, jednocześnie wstając ze swojego miejsca. — Dziękuję za jakże uroczy posiłek. Idę się przejść. 
***

Był wściekły. Naprawdę. Święta były straszne, kiedy tylko on musiał wysłuchiwać głupich docinków. Ale, gdy światkiem tych wszystkich żenujących historii był Sasuke, to stawały się jeszcze gorsze. 
Wyszedł tylnymi drzwiami, prosto do ogrodu. Krętą ścieżką ruszył wzdłuż rzędów różnorakich roślin – aranżacja jego matki – aż do małego oczka wodnego. Stanął tuż przed nim, wbił ręce w kieszenie i zagapił się na wodę. 
To chyba nie był najmądrzejszy pomysł, żeby zostawiać Sasuke samego ze swoją rodziną. Zapewne, po jego wyjściu, zaatakowali go kolejną serią dziwacznych pytań. Jednak w tej chwili Naruto naprawdę nie miał ochoty znowu ich wszystkich oglądać. Ten wieczór... był po prostu okropny. Dlaczego nie przyjechał na święta jak na grzeczne dziecko przystało, tylko zaczął kombinować i wpakował się w to wszystko? 
No cóż, zdawał sobie sprawę z tego, że mógł obwiniać tylko i wyłącznie siebie. Westchnął ciężko. I stwierdził, że wypadałoby jednak wrócić do towarzystwa i spróbować nie dopuścić do tego, by Sasuke usłyszał jeszcze kilka hitowych historii z jego życia. Obrócił się i niemalże wlazł, a jakże, na Uchihe. Zgromił go pochmurnym spojrzeniem. 
— A ty tu czego? — zapytał niemiło. 
— Cóż, jako dobry partner poszedłem cię poszukać — powiedział Sasuke, wzruszając ramionami. — Masz bardzo... ciekawą rodzinę. 
— Chyba nienormalną — prychnął, czując jak znowu wzbiera w nim złość. — Słowo daję, są bardziej nieznośni niż zwykle. 
— Martwią się o ciebie – stwierdził. 
— Jasne. Zresztą... 
— Twoja matka nas obserwuje — przerwał mu Sasuke. — Chyba wypadałoby nieco uwiarygodnić nasz związek, nie sądzisz? 
— Co? — zdziwił się Naruto. A zdziwił się jeszcze bardziej, gdy Uchiha pociągnął go za rękę i zaraz otoczył ramionami. — Co ty wyprawiasz? 
— To co każdy troskliwy facet. No już, pomóż nieco i zrób coś z rękoma. 
Naruto, wciąż będąc w lekkim szoku, zaplótł niepewnie dłonie na plecach Sasuke i ułożył głowę na jego ramieniu. Czuł się co najmniej... no nie na miejscu. Nie umawiał się z Uchihą na jakikolwiek kontakt fizyczny. Chociaż po prawdzie wynikało to tylko z faktu, że nie przemyślał dokładnie swojego planu. A teraz... no nie, żeby ten gest nie był miły, nawet jeżeli Sasuke go tulił tylko i wyłączenie na pokaz. W ramionach Uchihy było jakoś tak przyjemnie. Raczej by się tego nie spodziewał. No i nie spodziewał się również, że kiedy dłonie drugiego mężczyzny zaczną gładzić jego plecy, będzie to działać na niego tak kojąco. 
Zanim wcisnął nos głębiej w szyję Sasuke, zauważył kątem oka, że faktycznie Kushina ich obserwuje. Ledwo powstrzymał zirytowane prychnięcie, bo kobieta nawet się z tym nie kryła, tylko usiadła na ogrodowej kanapie stojącej na tarasie i po prostu bezczelnie się na nich gapiła. No tak, cała pani Namikaze. 
Po kilku sekundach Uchiha odsunął się od niego nieznacznie, i chwytając delikatnie podbródek, zmusił Naruto do spojrzenia sobie w oczy. Mężczyzna zagapił się na nie, bo Sasuke miał ładne oczy. Ciemne, niemalże czarne. I... Boże drogi, o czym ty myślisz? 
— Gotowy na drugi etap uwiarygodniania? 
— Co masz na myś... — zamilknął gwałtownie. Jego powieki rozszerzyły się, a oddech zamarł. Na swoich ustach poczuł wargi Sasuke. Okej, tego tym bardziej się nie spodziewał. Ze wszystkich dziwacznych rzeczy, jakie wydarzyły się dzisiejszego wieczoru, to, że Uchiha go pocałuje aktualnie plasowało się na szczycie listy rzeczy „niespodziewanych”. 
I sam nie wiedział, dlaczego go nie odepchnął. Czy to chodziło o to, że jego matka wciąż bezczelnie się na nich gapiła, czy też o to, że to przecież tylko element całego pochrzanionego planu z „udawanym chłopakiem” albo po prostu przez czyste zaskoczenie. Pozwolił, aby język Sasuke wkradł się w jego usta, pozwolił również, aby przed tym delikatnie przejechał po jego wardze. Pozwolił sobie nawet na ciche mruknięcie, zaraz przed tym jak pocałunek stał się bardziej intymny. 
A Sasuke aktualnie smakował babeczkami autorstwa Kushiny. 
***

Jakiś czas później wrócili do stołu. Przy czym Naruto nie odzywał się przez dłuższy czas ani słowem. Kompletnie nie rozumiał tego, co przed chwilą stało się w ogrodzie. Bo niby dlaczego Sasuke go pocałował? Jasne, granie uroczej pary to jedno, no ale... no... POCAŁOWAŁ GO DO CHOLERY! Nie wiedział, co powinien o tym myśleć. 
A Sasuke... Sasuke teraz trzymał go pod blatem za rękę. Chyba najgorsze w tym wszystkim było to, że Naruto właściwie się to podobało. Zarówno ciepła dłoń owinięta wokół jego własnej, jak i gorące usta, które jeszcze kilka chwil temu znajdowały się na jego własnych. 
Miał szczerą ochotę przywalić głową w stół. 
***

— Tak. — Naruto niemalże machinalnie przytakiwał swojej rodzicielce. Praktycznie nie zwracał uwagi na to co mówiła. Coś o dbaniu o siebie i dobrych stopniach chyba. 
Właśnie stali przed furtką i żegnali się z Kushiną i Minato. Reszta gości już dawno się rozeszła, więc i chłopcy postanowili wracać do akademika, a skoro mieli samochód, było to jak najbardziej wykonalne. I dobrze, bo Naruto nie był pewien, czy wytrzymałby jeszcze trochę tego „udawania”. 
— Wciąż nie rozumiem, dlaczego chcecie się tłuc po nocach autem. Przecież mamy w domu jakieś wolne łóżko – trajkotała tymczasem Kushina. — A tak to się będę zamartwiać, czy cali dojechaliście i w ogóle. 
— Nie chcemy państwu zawracać głowy — odpowiedział jej uprzejmie Sasuke, otwierając drzwi od strony pasażera. 
— Och, taki gość jak ty, to zdecydowanie żaden problem — zapewniła go pani Namikaze, uśmiechając się promiennie. — Mam zatem nadzieję, że niedługo znowu do nas wpadniecie, czyż nie? 
— Oczywiście — sapnął Naruto. — Jedźmy już — zwrócił się do Sasuke, następnie ucałował swoją matkę w policzek, uścisnął dłoń ojca i czym prędzej wpakował się na swoje miejsce. Uchiha zamknął za nim drzwi i po niedługim czasie usiadł na miejscu kierowcy. 
— Ty się trzymaj takiego faceta synu, bo lepszego ciężko znaleźć! — wrzasnęła jeszcze jego matka machając przy tym zawzięcie, podczas gdy Sasuke nawracał autem, żeby móc wyjechać na główną ulicę. 
Naruto odmachał jej niemrawo. I zaraz z ciężkim sapnięciem zagłębił się w samochodowy fotel, wlepiając wzrok przed siebie. Nie za bardzo wiedział co myśleć. Cały plan jakoś tak wymknął mu się spod kontroli. O ile w ogóle w którymkolwiek momencie go kontrolował. 
— Nareszcie — jęknął w końcu. — To było najgorsze spotkanie rodzinne ever. Nigdy więcej! 
— Marudzisz – odparł Sasuke, zerkając na niego przelotnie. 
— A no, marudzę. I mam prawo marudzić, bo się, jak nic, wszyscy uwzięli na to, żeby mi wiochy przed tobą narobić! A ty mi się tłumacz, co to za całowanie było takie znienacka! Na to się nie umawialiśmy! — warknął oskarżycielsko. 
Uchiha tylko wzruszył ramionami. 
— Mówiłem, twoja matka patrzyła. Zresztą, nie przypominam sobie, żebyś zrobił cokolwiek, aby mnie powstrzymać. 
— Bo czasu nie miałem! — powiedział na swoją obronę. — A zresztą... — Ugryzł się w język. Właściwie sam nie wiedział co odpowiedzieć. Że mu się ten pocałunek podobał? 
— Co? 
— Nic — mruknął. — To co w końcu chcesz za przysługę? — zapytał tylko po to, żeby zmienić temat. 
Sasuke nie odzywał się przez chwile, uważnie patrząc na drogę. 
— Wiesz, mój brat czasami zachowuje się jak twoja rodzinka. 
— Ale, że w jakim sensie? — W głosie Naruto pojawiła się nutka ciekawości. 
— W tym, że również ma tendencję do zadawania pytań na temat mojego prywatnego życia. 
— Co? Też cię dręczy, żebyś przyprowadził jakąś pannicę? — parsknął z rozbawieniem. Sasuke nie odpowiedział, więc Naruto łypnął na niego podejrzliwie. — Serio? 
— Serio. 
— Czekaj, ty chcesz, żebym zrobił dla ciebie to samo co ty dla mnie? 
— Dokładnie — odparł Uchiha bez wahania. Naruto wpatrywał się w niego z bezgranicznym zdumieniem. No tego by się nie spodziewał. I zaraz skrzywił się nieznacznie. Wcale nie miał najmniejszej ochoty znowu „bawić się w związek”. Dopiero teraz do niego dotarło, że wcale mu nie pasowało, że to całe zachowanie Sasuke w stosunku do niego i do jego rodziny było wyłącznie udawane. 
— Wiesz... — zaczął, jednak zaraz przerwały mu kolejne słowa Uchihy. 
— I nie zapomnij, że jest jeszcze moja premia. 
— Jaka premia znowu? 
— Za nieprzewidziane utrudnienia w formie większej ilości członków rodziny do przekonania, że jesteśmy parą. — Przypomniał mu usłużnie. 
— A. No — mruknął. — To co chcesz jeszcze? 
— Tak sobie myślę — odpowiedział Sasuke po dłuższej chwili milczenia — że nie satysfakcjonuje mnie w twoim rewanżu „udawanie”. 
— Co? 
— To, że jako premię, chcę, żebyś nie „udawał” mojego partnera. Tylko nim był. 
— Och — sapnął Naruto. Na chwilę oderwał wzrok od drugiego mężczyzny i zagapił się na widok za oknem. I po chwili dopiero dotarło do niego, co powiedział Sasuke. — SERIO?! 
— Jak najbardziej. Zresztą, twoja matka mi groziła, że jak cię skrzywdzę, to mi wyrwie to i owo. Wolę nie ryzykować. 
Naruto wpatrywał się w niego przez chwilę z niedowierzaniem. Zaraz na jego twarzy rozlał się uśmiech samozadowolenia. Och, czyżby nie tylko jemu spodobał się ten pocałunek? 
— Ha! Nie umiesz oprzeć się mojemu urokowi osobistemu! 
— Ależ oczywiście — parsknął Sasuke. — To przez tę historię o latarni. I trenerze surykatek. 
— Drań! — krzyknął, zakładając ręce na ramiona. Ale, wychodzi na to, że mój drań. Pomyślał. Najwidoczniej jego nieidealny plan doprowadził do całkiem ciekawej sytuacji. Wyszczerzył się radośnie do drugiego mężczyzny. Mój drań.

14 komentarzy:

  1. Kocham, kocham, kocham xDD. Siedzę sobie sama w domu i nie mogę przestać się śmiać :D. Uwielbiam tego One'shota. Wskakuje na listę moich ulubionych :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Będziesz go kontynuowała? a poza tym świetny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, w najbliższym czasie na pewno nie.

      Usuń
  3. Ekhem ._. Nie mam zielonego pojęcia jak znalazłam tego bloga. NIE. PA. MIĘ. TAM. Zaczytałam się tak bardzo, że nawet nie wiem ile czasu minęło odkąd zaczęłam O.o W każdym bądź razie....przeczytałam wszystko. POCHŁONĘŁAM jak ryż z kurczakiem *^* Znakomicie piszesz! Jeden z moich ulubionych blogów obecnie...GDZIEŚ TY SIĘ PODZIEWAŁA CAŁE MOJE ŻYCIE!? *^* A dodatkowy plus dostajesz za to, że kontynuujesz pisanie :) Obecnie zdarza się to bardzo rzadko ;________;
    Rozdziałówki wręcz pokochałam. Bardzo mi się podoba to, że nie robisz z tego wszystkiego cizi mizi drugiej mody na sukces, a oprócz tego twoje opowiadania to nie tylko romans, ale i akcja, i niezła komedia zresztą też! Nawet nie wiesz jak się śmiałam czasami xDD Dziękuję Ci za każdy rozdział i kolejnego one-shota. To wielka przyjemność czytać twoje wyroby *w*
    Obiecuję, że będę komentować kaaaaaażde kolejne opko ^^ Teraz tylko będę czekać xD Czy planujesz teraz jeszcze coś dłuższego?
    Weny, czasu i możliwości ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej <3 Dziękuję! Bardzo miło mi czytać takie komcie <3.
      Na coś dłuższego aktualnie nie mam za bardzo czasu, ale jakbyś była zainteresowana to na forum sasunaru (gdzie na górze jest link x)) jest jeszcze jeden mój dłuższy fik ^ ^.

      Usuń
  4. Boże nawet jeśli ześlesz na mnie karę za czytanie takich bezecenstw, bo bij śmiało! Dziewczyno no po prostu kocham, kocham Twojego bloga! Na początku bałam się czytać opowiadania NaruSasu chociaż do yaoi już się przekonałam. Jak na razie każde Twoje opowiadanie to majstersztyk!! Może trochę mniej mi się podoba SasuNeji ale to chyba dlatego, że po przeczytaniu pierwszego rozdziału pierwszego opowiadania muszę stwierdzić, że mam słabość do Ssaka zakochanego w Naruto i na odwrót :D sama nie wiem co mam napisać. Wiedzę sobie w salonie z rodzicami i czytam na telefonie opowiadania, a uwinęłam się w 2 popołudnia, i wszyscy patrzą na mnie jak na idiotkę bo czerwona jak burak co chwilę wybucham śmiechem. Taki obrazek, nie ma to jak rodzina!! Bardzo się cieszę, że napisałaś kontynuację pierwszego opowiadania. Mam nadzieję, że we na dopisuje i niedługo rozpodzbiesz kolejne wielorozdziałowe opowiadanie! Bo takie są najfajniejsze i to te w realiach shinobi! Odrkryłam swoją nową miłość i mam pewne wymagania!! ^^ na chwilę obecną życzę went i mam nadzieję, że niebawem ruszy nowa seria. No to na dobry początek mentalny KOP w tyłek i do roboty, pisać i publikować!!! :P Pozdrawiam, Pryzmat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry za błędy, ta samokorekta w telefonie mnie zabija! Pryzmat

      Usuń
    2. Jej <3 Dziękuję za takiego miłego komcia <3. Cieszę się, że moja radosna twórczość przypadła Ci do gustu :"D. Z wenem to nawet u mnie dobrze, tylko czasowo się nie wyrabiam ^ ^'. Tak więc w najbliższym czasie w dłuższe opowiadanie niestety wkopać się nie mogę, ale w przyszłości powinnam coś skrobnąć ;). Jeszcze raz dzięki! :"D

      Usuń
  5. Uchwyciłaś Narutowy bałagan w głowie, to jest, to roztrzepanie, bezmyślność wynikająca z nadmiernej spontaniczności, tę nadmierną ekspresję. I to jest świetne, czytając, mam dosłownie rozwrzeszczanego Uzumakiego przed oczyma.
    Oddajesz postaci, co często jest zatracane w fikach, umiejętnie interpretujesz w romans tę ich przyjaźń przedstawioną w anime, i to jest super. Naprawdę, bardzo mnie urzekł Twój blog.

    + styl pisania też mi się podoba. Jest lekki, przyjemny i dzięki temu gładko przechodzisz do komediowych wstawek, które dzięki temu prawdziwie bawią, a nie sprawiają wrażenia na siłę zarzuconego żartu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej <3. Dzięki bardzo :"D. Strasznie cieszą mnie Toje słowa, chociaż szczerze mówiąc, jeżeli chodzi o moje radosne trzaskanie w klawiaturę, to te wszystkie rzeczy, które mi napisałaś o Naruto, to jakoś tak same z siebie się piszą x). Jakoś nigdy szczególnie nie rozkminiałam "co zrobić, żeby napisać dobrze o Izimakim" x). Noaleno, dziękować jeszcze raz! <3

      Usuń
  6. Witam,
    wspaniały tekst, Kushina straszna jak i cała rodzinka, ciekawe czy wcześniej Sasuke nie wpadł na taki sam pomysł, albo Naruto mu się podobał i nie wiedział jak to ugryźć”...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. o rany, jak dawno mnie tu nie było. shocik świetny. taki leciutki, doskonały na poprawę humoru. Kushina rozwala system hahaha. i Jiraya z tymi jego pytaniami XD Saskowi na pewno juz wczesniej podobał się Naruto, tylko nie chciał się przyznac, czy coś ^^ dużo weny życzę. ~ Yuki

    OdpowiedzUsuń
  8. Basia, Yuki, dziękuję za te kilka słów <3. Nawet nie wiecie, jak mnie cieszy to, że komukolwiek chce się skrobnąć coś pod notkami :"D. Dzięki! <3

    OdpowiedzUsuń