środa, 26 marca 2014

Chrzanić miłość

Żeby nie było, że zapomniałam o blogu x). Tekst eventowy z forum Sasunaru.pl :"D. Dziękuję za wszystkie komentarze :D. I zapraszam do czytania. 

Tytuł: Chrzanić miłość 
Długość: 3,5 tys. słów
Gatunek: preromans xD
Beta: Fefcia <3 <3 <3 
Uwagi: Są buraki, jest alkohol, czyli typowo po mojemu. 
I dziękować Pico i Fefci za pomysły do fika :"D. 


***

Czasami coś, czego szukamy znajduje się tuż pod naszym nosem. I chyba właśnie wtedy musimy się najbardziej namęczyć, żeby to znaleźć.
***

15 stycznia

— Ooch, pierzyć to. Pieprzyć wszystko. Nigdy więcej nie będę uganiał się za jakimś burakiem, który zaraz mi powie, że "to nie to"! W ogóle nie będę się za nikim uganiał! Chrzanię tę cholerną miłość. Kupię sobie kota. Koty są fajne. Zero związków. Nienawidzę facetów! 
— Wiesz, tak technicznie, to też jesteś facetem. 
— Wspieraj mnie, bucu, a nie. — Naruto nadął policzki, z wyrzutem patrząc na plecy Sasuke, który właśnie stał nad kuchenką i najwyraźniej coś mieszał w jednym z ustawionych na niej garnków. — Ja tu słów pocieszenia potrzebuję! Otuchy! I przede wszystkim pochwały decyzji, że zostanę singlem do końca swoich marnych dni. 
Właśnie wrócił z wyjątkowo nieudanej randki. Znaczy, randka sama w sobie była spoko, jednak zakończyła się tym, że Neji z nim zerwał, bo, jak stwierdził, między nimi nie zaiskrzyło. No jak nie zaiskrzyło, skoro Uzumaki się zakochał?! Znowu. To chyba będzie jakiś czwarty raz w przeciągu ostatniego pół roku. 
W każdym razie, Naruto wrócił na stancję, którą wynajmował wraz ze swoim przyjacielem Sasuke Uchihą. Automatycznie po przekroczeniu progu mieszkania skierował swoje kroki do kuchni, bo właśnie tam aktualnie przebywała jedyna potencjalna ofiara, która mogłaby wysłuchać jego wywodów. 
— Przed tym, tym... jak mu tam? Hyuuga? Też tak mówiłeś — zagadał Sasuke tonem, który wyraźnie wskazywał na to, że właściwie rozmowa na ten temat zbytnio go nie interesuje. 
— Jezu, Uchiha, jesteś strasznie nieczuły! — sapnął Uzumaki, jakby to naprawdę stanowiło dla niego jakieś nowe odkrycie. — Nie moja wina, że się zakochałem, nie? Ale teraz koniec z tym. Nie mam zamiaru znowu... — zamilkł gwałtownie, kiedy pod jego nosem wylądowała miska wypełniona zupą. — RAMEN! 
— Na to twoje wiecznie złamane serce — parsknął Sasuke, siadając zaraz przy stole z taką samą miską. 
— No ej, nie moja wina! 
— Wcinaj i nie marudź. 

*** 

27 stycznia

Z Sasuke Naruto znał się od... zawsze. Właściwie to wychowali się na jednym podwórku. Uczęszczali do tych samych szkół i w końcu - wylądowali na jednej uczelni. Na początku szczerze sobie dokazywali, napędzani jakąś dziwną chęcią rywalizacji, ale jakimś cudem udało im się jakoś zaprzyjaźnić. Uchiha o Naruto wiedział chyba wszystko. Wynikało to właściwie z tego prostego faktu, że Uzumaki był straszną paplą i nieraz zadręczał drugiego mężczyznę dziwnymi i zarazem typowymi dla niego rozmowami o swoim życiu. Zwłaszcza miłosnym. 
Że też Sasuke przy tym nie marudził. Zbytnio. 
Faktem jest, że kiedy tylko Naruto chciał, mógł powiedzieć mu absolutnie wszystko. Właściwie, to działało w dwie strony. Chociaż z Uchihy czasami ciężko było cokolwiek wycisnąć, z racji jego dosyć specyficznego charakteru. Dobrali się, nie ma co. Tajemniczy milczek i wieczna papla na jednej stancji.
— Nie wspominałeś ostatnio, że chcesz być kawalerem do końca swoich marnych dni? 
Naruto zerknął spod byka na Sasuke, który aktualnie krzątał się po kuchni, ściągając naczynia z suszarki. Czasami żałował, że Uchiha NAPRAWDĘ słucha jego wywodów. Mógłby po prostu czasami przytakiwać, nie zwracając uwagi na słowa wypływające z jego ust. To by zaoszczędziło Uzumakiemu wielu niewygodnych pytań. 
— No — mruknął, z nosem wciśniętym w kubek z parującą kawą. — To nie moja wina, że... 
— Że się zakochałeś — dokończył Sasuke tonem znawcy, nie przerywając zajmującej czynności, jaką było układanie kubków w jednej z szafek. — Oczywiście. 
— O co ci chodzi, noo? — jęknął Naruto, odstawiając napój na stół i wbił świdrujące spojrzenie w plecy przyjaciela. — Ja tu radosną nowinę niosę, że spotkałem miłość swojego życia, a... 
— Piątą w ciągu ostatnich kilku miesięcy — wtrącił niewinnie Uchiha, obracając się w stronę przyjaciela. Przez chwilę przyglądał mu się z uwagą, aż westchnął i również usiadł przy stole. — No? 
— Co: no? — burknął Uzumaki. 
— No kimże jest kolejna nieszczęsna ofiara twojej miłości? Już się tak nie nabzdyczaj, tylko mów, bo chyba pękniesz, jak się z kimś nie podzielisz swoimi radosnymi rewelacjami. 
Naruto wyszczerzył się radośnie. Nareszcie ta rozmowa zaczynała przebiegać, tak jak powinna. 
— No więc, ma na imię...
I kiedy tak, paplając jak zwykle, mrużył oczy, uszło jego uwadze lekkie przygnębienie, które odbiło się na twarzy Sasuke. 

***

4 lutego 

Naruto leżał na kanapie pod kocem i nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w telewizor. Ta ruda ciućma – Gaara – z którą wiązał swoją przyszłość, rzuciła go! No jak on mógł... Przecież wyraźnie coś między nimi było! 
— Mówię do ciebie. Byś chociaż potwierdził, że żyjesz. 
— No — sapnął, otrząsając się nieco z letargu. Zerknął ku górze. Nad nim wisiał Sasuke, na którego twarzy momentalnie pojawiło się lekkie zmartwienie. 
— Co jest? — zapytał, sadowiąc się zaraz na kanapie. Uzumaki skrzętnie to wykorzystał, podciągnął się nieco i ułożył głowę na jego kolanach. Po chwili ciepła dłoń delikatnie pogłaskała go po blond kosmykach. 
— Rzucił mnie — mruknął, a ręka Sasuke znieruchomiała na chwilę, zanim mężczyzna ponownie zaczął gładzić jego włosy. 
— Znajdziesz lepszego. 
— Nie chcę. 
— Naruto... 
— Naprawdę — sapnął, potrząsając głową. — Mam dosyć. 
— Jeszcze spotkasz tego swojego księcia z bajki — parsknął Sasuke, moszcząc się wygodniej na kanapie. — Nie masz co marudzić. 
Uzumaki uśmiechnął się niemrawo. 
— Ewentualnie — kontynuował tymczasem Uchiha — założysz hodowlę kotów. To też jakieś wyjście. 
— Pacan — burknął Naruto. Jednak po krótkiej wymianie zdań z przyjacielem jego humor diametralnie się poprawił. Dłoń wciąż znajdowała się w jego włosach, dając błogie poczucie bezpieczeństwa. 

***

11 lutego 

Naruto właśnie przekonywał samego siebie, że bycie singlem jest spoko. W końcu zero zobowiązań, brak ograniczeń ze strony jakiegokolwiek partnera i żadnych... wspólnych poranków, ukradkowych całusów, zero... no tego wszystkiego, co wiąże się z byciem z kimś na stałe. 
— Pięknie — mruknął sam do siebie, wpatrując się w sklepową półkę z alkoholem. Chyba po swoim ostatnim - krótkim, bo krótkim - związku, miał doła. A najlepszy na doła jest melanż z przyjacielem! Gdy tylko o tym pomyślał, na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Tak. To dobra terapia. Już dawno odkrył, że rozmowy z Sasuke jakoś odganiają od niego czarne myśli. Tak więc do domu wrócił z reklamówką, w której znajdowały się dwie butelki niezbyt drogiego wina i z mocnym postanowieniem nawalenia się. I przegadania całej nocy. 
Tylko że w swoich radosnych planach nie przewidział, że Uchiha może nie mieć dla niego czasu. Dlatego też zdziwił się, gdy zetknęli się w drzwiach wejściowych do ich wynajętego mieszkania. 
— Wychodzisz? — zapytał szczerze zdumiony. 
— No — odmruknął Sasuke, nawet się przy nim nie zatrzymując. — Umówiłem się. Będę późno. Pa! 
Naruto stał przez dobre kilka sekund, z niezrozumieniem wpatrując się w plecy przyjaciela. Kiedy Sasuke zniknął na klatce schodowej, otrząsnął się z szoku. 
— Umówił się? — sapnął sam do siebie. Ale... jak to? Z kim? I po co? 
Zerknął na trzymaną w rękach reklamówkę. Sasuke... nie miał czasu się z nim napić. To było dosyć dziwne, bo Uchiha miał dla niego czas ZAWSZE. Naruto jakoś nie potrafił odnaleźć się w tej sytuacji. I nawet odechciało mu się pić. Potrząsnął głową i wszedł do mieszkania. 

***

12 lutego

Gdy po południu zwlekł się z łóżka, był zdecydowanie nie w sosie. Przez pół nocy nie mógł zasnąć, a kiedy jednak mu się to udało, miał jakieś pochrzanione sny. Zdecydowanie się nie wyspał. 
— A tobie co? — usłyszał, gdy tylko z ponurą miną zasiadł na krześle w kuchni. Sasuke chyba robił obiad. 
— O której wróciłeś? — mruknął, ignorując pytanie przyjaciela. 
— A bo ja wiem? Po drugiej chyba. 
Naruto zmrużył oczy, wpatrując się w niego uważnie. 
— I? 
— Co "i"? Wiem, że dopiero wstałeś, ale mógłbyś się wysławiać nieco bardziej elokwentnie, co? — wytknął mu Uchiha, serwując przed nim kubek z kawą. 
— Jak było? — sprecyzował Uzumaki oschłym głosem. 
— Normalnie — Sasuke wzruszył ramionami, nawet na niego nie patrząc. 
— A... — zaczął Naruto i zamilknął gwałtownie. Właściwie co go to obchodzi, co i z kim Uchiha wyrabiał? Dlaczego to, że Sasuke gdzieś wyszedł, wprawiło go w taki paskudny nastrój? Niepokojąca myśl zaświtała mu w głowie. 
— Co? — usłyszał niecierpliwe pytanie. 
— Nieważne — mruknął, zwinął kubek z kawą i powlekł się do salonu. 

***

13 lutego

— Powiesz mi o co ci chodzi, czy będziesz wciąż milczał jak zaklęty? 
— Co? — Naruto oderwał wzrok od telewizora, wpatrując się w Sasuke bez zrozumienia. 
— Pstro. Od wczoraj zachowujesz się co najmniej dziwnie — zawyrokował mężczyzna, siadając tuż obok niego. Naruto wstrzymał na chwilę oddech. — Co się stało? 
Uzumaki wzruszył ramionami, patrząc na niego niepewnie. Cóż... od wyjścia Sasuke na randkę zaczęły go dręczyć dosyć kretyńskie myśli. Nie, że był zazdrosny. Uchiha miał prawo wychodzić z kim chce i kiedy chce. Tylko... to było takie niecodzienne, że musiał nagle z kimś się dzielić jego uwagą. 
I chyba przez to, że Sasuke zawsze, ale to zawsze był tylko przy nim, Naruto nie dostrzegał bardzo istotnej rzeczy, maniakalnie uganiając się za wyidealizowaną miłością. Tylko, czy on tak naprawdę kiedykolwiek kogoś kochał? Aktualnie zaczynał w to szczerze wątpić, bo na horyzoncie pojawiło się uczucie, którego nie potrafił jednoznacznie określić, a które wypełniało go całego. I to wręcz tak nieznośnie boleśnie. 
— Eee — zająknął się. — Nie, nic. Trochę źle się czuję — skłamał, ponownie wbijając wzrok w telewizor. 
— Masz gorączkę? Coś cię boli? Może... 
— Nie, nie — zaprzeczył gorąco, kręcąc głową. — Prześpię się trochę i mi przejdzie. Nie masz co się martwić! — uśmiechnął się niemrawo, podrywając się z kanapy i ruszył do swojego pokoju. Starał się ignorować delikatne ciepło, które poczuł, widząc zainteresowanie Sasuke swoją osobą. 

***

14 lutego 

Znowu miał problemy ze snem. I to zdecydowanie wcale nie poprawiło jego humoru. Udało mu się nieco zdrzemnąć dopiero, gdy za oknem zaczęło robić się jasno. Cały czas dręczyły go myśli o Sasuke. TAK. O SASUKE. To było złe. To było dziwne. To było zdecydowanie nie na miejscu. Dlaczego o nim myślał, skoro mężczyzna był tuż za ścianą, od rana krzątając się po swoim pokoju? 
Naruto znowu zwlekł się z łóżka o dość późnej, popołudniowej godzinie i od razu podreptał do kuchni. Opatulony kocem, zasiadł na krześle i wbił nieco rozkojarzony wzrok w przestrzeń. Tym razem jednak w pomieszczeniu był sam. Przynajmniej dopóki Sasuke nie wszedł, najwyraźniej czegoś szukając. 
— Nie widziałeś gdzieś... — zaczął, rozglądając się wokół siebie. I zamilkł gwałtownie, kiedy jego spojrzenie padło na Naruto. — Hej? 
— Hm? — mruknął Uzumaki, zerkając na niego. Zaraz jednak ponownie wbił tęczówki w przestrzeń przed sobą. 
— Dalej źle się czujesz? 
Potrząsnął głową w ramach odpowiedzi. Nie czuł się źle. Czuł się fatalnie. Tylko, że wcale nie chodziło o stan fizyczny. A jakoś w tym przypadku naprawdę nie sądził, że Sasuke jest odpowiednią osobą do wysłuchiwania jego wywodów. Zwłaszcza, że te wywody dotyczyłyby właśnie Uchihy. 
— Na pewno? 
— Ta — mruknął niemrawo. Ponownie zerknął na Sasuke. I ze świstem wciągnął powietrze. Bo mężczyzna... no cóż, dla Naruto oczywistym było, że Uchiha to wyjątkowo przystojny facet. Musiałby być ślepy, żeby nie zwrócić na to uwagi. Jednak jakoś zwyczajowo nie roztkliwiał się nad kwestią urody przyjaciela. Teraz jednak, kiedy męczył go ten dziwny stan, a Sasuke właśnie paradował przed nim w ciemnej koszuli i opiętych jeansach, ten fakt dotarł do niego ze zdwojoną siłą. — Wybierasz się gdzieś? — zapytał po chwili konsternacji. 
— Miałem — padła ostrożna odpowiedź. — Ale jeżeli coś ci jest... 
— Wszystko okej — uciął, ignorując lekkie ukłucie, które poczuł po słowach mężczyzny. — A dokąd? — kontynuował wywiad, mimo dziwnego niepokoju, jaki zalągł się w jego głowie. 
— Po Sakurę, wiesz...
— O — sapnął cicho, przerywając tym samym wypowiedź Sasuke. — No... to miłej zabawy. 
— Jak chcesz mogę... 
— Ze mną wszystko w porządku — mruknął, wstając z krzesła i kierując swoje kroki w stronę salonu. — Baw się dobrze. 

***

Tak po prawdzie Naruto nie chciał, żeby Sasuke dobrze się bawił. W każdym razie nie z Sakurą. Wolałby, żeby... 
— Przestań! — fuknął sam na siebie, ciaśniej owijając się kocem. — Co cię tak wzięło, bucu? — warczał pod swoim adresem, wygrzebując się jednak ze swojego kokonu. Zdecydowanym krokiem ruszył do swojego pokoju. — To chyba dobrze, że chłopak sobie znalazł ogarniętą dziewczynę, nie? — sapnął, łapiąc za butelkę wina, stojącą na biurku. — A to, że aktualnie chciałbyś się znajdować na jej miejscu... — zamilkł gwałtownie. 
Nie miał nic do Haruno. Naprawdę. Znał ją mniej więcej tyle samo czasu, co Sasuke, bo również mieszkała w niedalekim sąsiedztwie. I nawet kiedyś się w niej podkochiwał. Była ładna, inteligentna, zaradna, czego można chcieć więcej? Uchiha dokonał naprawdę dobrego wyboru, zaczynając się z nią umawiać, tylko że... 
— Że ja nie chcę, żeby spędzał z nią czas. 
Dlaczego?
— Bo chcę, żeby był ze mną! — jęknął Naruto, opadając bezwładnie na swoje łóżko. Ścisnął mocniej trzymaną butelkę. Życie ssie, pomyślał smętnie.
To będzie długi, samotny wieczór. 

***

Zerknął na trzymane wino. Butelka była już niemal w całości opróżniona, a on czuł się wyjątkowo trzeźwy. Picie wcale mu nie pomagało pozbyć się myśli o Sasuke. Wręcz przeciwnie. 
Pociągnął nosem, rozglądając się wokół siebie. Aktualnie siedział na podłodze przy kanapie, opatulony w koc. W telewizji buczała jakaś dziwaczna komedia romantyczna, której za cholery nie rozumiał. Zerknął na wyświetlacz swojego telefonu. Właśnie zbliżała się godzina dwudziesta druga. Sasuke nie było w mieszkaniu już od dobrych kilku godzin. Pewnie dobrze się bawił w towarzystwie Sakury. Może trzymali się za ręce, flirtowali i... całowali się. 
Sapnął zaskoczony, kiedy jego komórka zaczęła buczeć. Wstrzymał oddech kiedy zobaczył kto do niego dzwoni.
— Sasuke — mruknął do siebie, a na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech. Zaraz jednak potrząsnął głową. Nie powinien się tak rozczulać przez zwykły telefon. Tylko po co mężczyzna miał do niego dzwonić w trakcie swojej randki? Po chwili wahania odebrał. — Halo? 
— Jak się czujesz? — Usłyszał niecierpliwe pytanie, zaraz po tym, jak wcisnął zieloną słuchawkę. 
— Co? — zapytał bez zrozumienia. 
— Jak się czujesz, młocie. Bo jak wychodziłem nie wyglądałeś kwitnąco. Już lepiej?
— Eee... — Naruto nieco zatkało. Raczej nie spodziewał się, że Uchiha dzwonił do niego, aby zapytać się o samopoczucie. To było... O. Znowu poczuł to przyjemne, delikatne ciepło.
— Więc? — Usłyszał ponaglenie.
— W porządku — odpowiedział niepewnie. I czknął. 
— Co ty? Piłeś?
— No — przyznał. — Wino. 
— Z kim? Nie powiesz mi chyba, że sam się schlałeś. To podchodzi już pod alkoholizm, Naruto. — W głosie Sasuke dało się słyszeć lekką nutę rozbawienia. 
— No. 
— Hej? Co jest?
— Ja... — I wtedy do niego dotarła największa oczywista oczywistość. On... on... 
— Naruto? 
— Chyba się zakochałem — powiedział zduszonym głosem, zdumiony swoim własnym odkryciem. I zaraz z przerażeniem pomyślał, że nie powinien tego mówić Sasuke. Nie teraz, kiedy on ma randkę! To był chyba najbardziej nieodpowiedni moment, jaki mógłby sobie wybrać na wyznania. Dlatego też błyskawicznie się rozłączył. I wyłączył telefon. 
Przez kilka sekund siedział bez ruchu. 
Zakochał się. 
W Sasuke. 
Cholera jasna. 

***

Kiedy, jakiś czas później, leżał już w swoim łóżku, pogrążony w dziwnych myślach, stwierdził, że te wszystkie wcześniejsze zauroczenia były... mdłe. W porównaniu do tego, co czuł teraz, mógł śmiało stwierdzić, że tak naprawdę nigdy nie był zakochany. Aż do dzisiaj. 
To nie powinno tak być. Nie powinien czuć się tak źle. Rozdarty między chęcią wywrzeszczenia Sasuke swoich, niedawno odkrytych, uczuć, a wrażeniem, że powinien zachować je dla siebie. Bo przecież mężczyzna najwyraźniej swoją przyszłość aktualnie wiązał z Sakurą... I kiedy tylko o tym pomyślał, poczuł jeszcze większe przygnębienie. 
Dlaczego dopadło go to akurat teraz? Dlaczego dopadło go w ogóle? I... czemu Sasuke? Ze wszystkich ludzi na świecie naprawdę musiał zakochać się w swoim przyjacielu? 
— Chrzanić to — mruknął do siebie, wiercąc się i szukając wygodniejszej pozycji. — Zainwestuję w te koty. — No bo, nie zniszczy związku przyjaciela, tylko dlatego, że się w nim zakochał. Przejdzie mu to. Kiedyś. Zapewne. 
— Naruto? 
Uzumaki zamarł, słysząc wołanie z przedpokoju. 
Sasuke wrócił do domu. I to w tempie błyskawicy, jeżeli spojrzeć na to, że ich rozmowa telefoniczna zakończyła się jakieś piętnaście minut temu. Chyba popsuł przyjacielowi randkę. 
Ups. 
Nie odpowiedział. W przypływie paniki postanowił udawać, że śpi. Zacisnął oczy, nakrywając się kołdrą po czubek głowy. Po niedługiej chwili drzwi do jego pokoju otworzyły się z cichym szmerem. W pomieszczeniu dało się słyszeć odgłos kroków, kiedy to Sasuke podszedł do jego łóżka. Następnie mężczyzna westchnął z wyraźną irytacją. 
— Naruto — W głosie przyjaciela rozbrzmiała nuta rozdrażnienia. Łóżko ugięło się lekko pod jego ciężarem, gdy na nim usiadł. — Weź nie ściemniaj. I zacznij oddychać, bo zaraz się udusisz przez własną głupotę. 
Dopiero wtedy Uzumaki uświadomił sobie, że faktycznie wstrzymywał powietrze. Wypuścił je z cichym świstem. 
— Co ty tu robisz? — zapytał, wciąż szczelnie zakrywając się kołdrą, przez co jego głos został nieco stłumiony. — Zostawiłeś Sakurę... 
Dla mnie?
— Co się dziwisz? W końcu, z projektem mogę jej pomóc innym razem. Myślałem, że coś się stało. Rozłączyłeś się, nic nie mówiąc, wyłączyłeś telefon. To było kretyńskie, Naruto. — Uzumaki drgnął, słysząc lekki wyrzut. 
— Przepraszam — powiedział niepewnie. — Projekt? — zapytał po chwili wahania. — To, to nie była randka? 
— Zwariowałeś? Z Sakurą? Zresztą, nieważne. — Sasuke był wyraźnie zniecierpliwiony. — Powiesz mi, co cię dręczy? 
— Przepraszam — mruknął spod swojego nakrycia po dłuższej chwili, kurczowo zaciskając ręce na materiale. — Ja chyba... się zakochałem. 
— Znowu? 
— Nie. — Przygryzł na chwilę wargę, bojąc się kontynuować wypowiedź. Ale, to przecież był Sasuke. Naruto nie mógł nic na to poradzić, że zawsze mówił mu o wszystkim. — To nie tak. Tym razem... ja się chyba zakochałem tak naprawdę. Bo wcześniej, to wiesz, to było takie samonakręcanie się — mruknął, czerwieniąc się lekko. — Ja wtedy, no... nie czułem się tak jak teraz. Ale nie chciałem. Bo to... — zaczął plątać się w wypowiedzi. — Bo to nie tak miało być. No i ja... przepraszam.
Usłyszał ciche westchnięcie. A potem pytanie, którego się raczej nie spodziewał. 
— Masz jeszcze to wino? 

***

Dwa dosyć podejrzane drinki, czteropak piwa i butelkę wina później Naruto był stanowczo zbyt pijany, żeby kontrolować w pełnym stopniu to, co robi. Jednak był na tyle trzeźwy, że zdawał sobie z tego sprawę. 
— Nie powinien... — czknął potężnie, nieco zezując w stronę Sasuke. Na Uchihę wypity alkohol najwyraźniej nie podziałał w żadnym stopniu. W sumie, nic dziwnego, bo to Uzumaki wychlał nieco więcej. I zawsze miał nieco słabszą głowę. — Ne... ne...m — zakończył z niejaką dumą. Jednak zaraz uczucie to wyparowało, gdyż uświadomił sobie, że niekoniecznie pamięta, co takiego chciał powiedzieć. 
Właściwie, to mało co pamiętał. Tylko niejasno kojarzył, że z przyjacielem gadał o najzwyczajniejszych pierdołach, komentując co chwilę bzdury lecące w telewizji. Po prostu spędzali przyjemnie czas, tak jak za każdym razem, gdy zdarzał się im wspólny melanż. 
— Co? — zapytał Sasuke, najwyraźniej próbując się nie zaśmiać. No tak. Naruto bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że zdarzało mu się zabawnie bełkotać, kiedy wypił nieco więcej. Jednak to nie był powód, żeby się z niego nabijać! 
— Pić — warknął w chwili olśnienia i naburmuszył się, nadymając policzki. — Z tobą! Oszuszujesz — zajęczał, już nieco mniej wyraźnie. Zmienił pozycję z siedzącej na półleżącą. Obaj zajęli miejsca na kanapie. Naruto teraz wciskał nos w znajdujące się na niej poduchy, a jego nogi zwisały bezwładnie na podłogę. Zaraz jednak, obrócił się na plecy, tak, że aktualnie wbijał spojrzenie w sufit. 
Blada, trójkątna twarz przysłoniła mu widok. Naruto sapnął zaskoczony. Zaraz jednak wyszczerzył się w rozmarzonym uśmiechu. Bo przecież właśnie patrzył na oblicze osoby, którą kochał. To chyba był jeden z najpiękniejszych widoków w jego życiu. I nic nie mógł poradzić na to, że jego ręka samoistnie powędrowała do policzka Sasuke, aby delikatnie go pogłaskać. W następnej sekundzie druga uczyniła to samo. Dłonie Uzumakiego niepewnie wplątały się w ciemne kosmyki i przyciągnęły twarz drugiego mężczyzny znacznie bliżej. Zdecydowanie za blisko, by była mowa o przyjacielskiej odległości. Ta zaczęła stawać się zdecydowanie intymna. 
Zaraz jednak Naruto roześmiał się rozbawiony tą myślą. Cmoknął Sasuke w nos, zabrał ręce, obrócił na bok i układając wygodnie głowę na kolanach przyjaciela, zasnął. 

***

15 lutego

Kiedy Naruto obudził się, stwierdził, że z jednej strony jest mu niezwykle niekomfortowo, zaś z drugiej... całkiem przyjemnie. Otóż, tak jak zasnął, tak też obudził się na kanapie. A trzeba zaznaczyć, że kanapa, która znajdowała się w kawalerce jego i Sasuke, nie należała do najwygodniejszych na świecie. Jednak nie przeszkadzało mu to za bardzo. Otaczało go przyjemne ciepło. 
I kiedy tak rozważał dalsze pogrążenie się we śnie, to przyjemne ciepło poruszyło się nieznacznie. Obce ręce zacisnęły się mocniej wokół jego tali, a ciepły oddech załaskotał go w szyję. Po chwilowej konsternacji do Naruto dotarło, że zasnął z przyjacielem na jednej kanapie w dosyć... sugestywnej pozycji. Wstrzymał oddech. 
— Znowu próbujesz się udusić? — Dotarł do niego nieco zaspany głos.
— Em... — zająknął się. I wtedy uświadomił sobie, że niekoniecznie pamięta co się wydarzyło poprzedniego wieczoru. A z tym wiązało się to, że nie wiedział, czy gadał zwyczajowe głupoty, czy też powiedział Sasuke coś, czego stanowczo nie powinien mu mówić. 
— Co? 
— Możemy udawać, że wczorajszego dnia nie było? — wystękał, czerwieniąc się lekko. Naprawdę nie sądził, żeby coś chlapnął, czy też zrobił. Jednak... nigdy nic nie wiadomo. 
— Nie. — Głos Sasuke nie brzmiał ani trochę na mniej zaspany, niż wcześniej. 
— Ale...
— Zamknij się i daj spać. — Warknął nieco poirytowanym tonem Uchiha. Jego dłonie splotły się na brzuchu Naruto, a następnie stanowczym gestem przyciągnął mężczyznę jeszcze bliżej. 
— Sasuke — zaczął Uzumaki niepewnie — śpimy na kanapie. 
— No. 
— Nie przeszkadza ci to? 
— Nie. 
— Serio? 
— Dopóki śpię na niej z odpowiednią osobą, to nie bardzo. Skoro już zaspokoiłem twoją ciekawość, to, Naruto, naprawdę, daj spać! 
— Och. Okej. 
— No w końcu — mruknął Sasuke, w międzyczasie wciskając nos w kark Uzumakiego. 
Naruto uśmiechnął się delikatnie, zanim ponownie pogrążył się we śnie. Miał dziwne wrażenie, że to uchihowe "w końcu" odnosiło się do czegoś więcej, niż do jego potulnej zgody na przymknięcie się. Zwłaszcza, że ręce Sasuke, jakoś tak niedyskretnie, właśnie próbowały wkraść się pod jego koszulkę. 

*** 

Czasami coś, czego szukamy znajduje się tuż pod naszym nosem. I chyba właśnie wtedy musimy się najbardziej namęczyć, żeby to znaleźć. Co zabawne, jest spore prawdopodobieństwo, że ta poszukiwana rzecz czeka na nas już od dłuższego czasu. I, kiedy seria przypadków sprawi, że się wyląduje z tym czymś na jednej kanapie, to... mogą wyniknąć z tego rzeczy bardzo przyjemne.

2 komentarze:

  1. kiedy znalazłam Twojego bloga ostatnia notka była z października i byłam zawiedziona, ponieważ podoba mi się Twoja twórczość. lecz miałam nadzieję, że nie zapomniałaś o blogu i niedługo coś wrzucisz, więc dodałam sobie Twojego bloga do zakładek. i dzisiaj przeglądając blogi z opowiadaniami, które mam zapisane, zauważyłam, że pojawił się tutaj wpis. nawet nie wiesz jak niezmiernie mnie to ucieszyło. co do one shota. bardzo mi się podoba. nie zauważyłam błędów, czytało się bardzo przyjemnie, fabuła może i nie jakaś wybuchowa, ale lubię takie przyjemne, delikatne shociki. nawet humor mi poprawił :) jeśli miałabym ocenić, masz 10/10. biedny Naruciak i te jego zawody miłosne. dobrze, że w końcu trafił na ''tą'' osobę (mimo, że ta osoba ciągle tam była). a określenie, że to, co mamy pod nosem czasem najtrudniej dostrzec jest jak najbardziej trafne. pozdrawiam, HiddenNinja

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    och jak ja się cieszę z nowego tekstu,który swoją drogą jest wspaniały.... Sasuke pełnił rolę pocieszyciela dla Naruto po jego zawodach miłosnych... tekst lekki, przyjemny, a co do tego powiedzenia to jak najbardziej trafne...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń