środa, 24 lipca 2013

Drobnostki, czyli wszystko we właściwym czasie

Dawno się nic nie działo, więc, żeby nieco rozruszać bloga, wrzucam to cóś. Dziękuję za komentarze, lofciam  < 3 I zapraszam do czytania. 

Tytuł: Drobnostki, czyli wszystko we właściwym czasie 
Długość: miniatura
Gatunek: romans, obyczaj
Beta: Pico :"D Dziękuję!  
Ostrzeżenia: Wrzucone na odpowiedzialność Pico (hłehueheheh xD), przez którą to fik ten (utrapienie me osobiste) jest wystawiane dla większej publiki. I specjalnie dla wspaniałej pani bety: "mogą się jeszcze pojawić herezje interpunkcyjne, bo Pico jest ograniczona intelektualnie", lof < 3



***

– Zrywam z tobą.
Sasuke postukał niecierpliwie palcami w blat stołu. Właśnie znajdował się wraz z Naruto w ich ulubionej kawiarence, w której serwowano najlepszą kawę na świecie. A uśmiechając się ładnie do kelnerki, można było dostać czekoladowa ciasteczka, co Uzumaki skwapliwie wykorzystywał.
 – Nie rozumiem – powiedział po chwili, wgapiając się w towarzysza nieco beznamiętnym spojrzeniem. – Dlaczego? Wydawało mi się, że nasz układ jest dla ciebie korzystny.
 Naruto posłał mu wrogie spojrzenie.
 – Czy ty w ogóle słyszysz co mówisz? Układ? Korzystny? Sasuke, mówimy o związku. Naszym związku, tak dla ścisłości. Najwyraźniej nie istniejącym. Widzisz, jestem facetem, który potrzebuje nieco uczucia, a nie chorego układu. Odrobiny emocji, spontanicznych wyznań. Boże, człowieku, jakiegokolwiek dowodu, że coś do mnie czujesz, a nie traktujesz jak przedmiot do zaspokajania swoich seksualnych potrzeb. – Naruto zamilkł na chwilę. Jego głos załamał się lekko, jednak po chwili przemówił ponownie pewnym tonem  – Wiesz, właściwie sam siebie podziwiam, że aż tyle wytrzymałem. Nie wiem, może miałem nadzieję, że się zmienisz, że...
 – Seks ci nie odpowiada?
 Do uszu Uchihy dobiegło zniecierpliwione westchnięcie.
 – Nie wiem, czy to kwestia wychowania, charakteru, czy cholera wie czego, ale jesteś strasznym dupkiem, wiesz? Ale po co ja ci to mówię, taki bezuczuciowy burak jak ty i tak oleje moje słowa. – Nie czekając na odpowiedź, Naruto wstał. – Żegnaj, Sasuke. Mimo wszystko, było miło.  Ale ja nie potrafię żyć w taki sposób.
 Tak Sasuke został sam. Wyciągnął telefon, z którego po chwili wykasował notatkę o jutrzejszym spotkaniu z Naruto. Cóż... Bywa.

***

Jego związek z Naruto trwał dwa lata. I był wygodny. Chłopak, jeżeli chodziło o pewne sprawy, nie wymagał wiele. Jeżeli Sasuke zastanowiłby się bardziej nad tą kwestią, stwierdziłby w końcu, że właściwie to Naruto nie wymagał od niego... Niczego. Po prostu wystarczało mu, że od czasu, do czasu Uchiha był przy nim. A przy trybie pracy wziętego programisty, było to dla Sasuke bardzo korzystne. W końcu, nie raz zdarzało się, że z biura do domu wracał o abstrakcyjnych porach, czy też, przy większych projektach  wychodził o świcie. A o dziwo, Naruto zawsze czekał na niego ze śniadaniem, czy też kolacją. Czasami nawet podrzucał mu babeczki w porze lunchu. Właściwie, to Naruto dosyć często podrzucał mu różnego rodzaju wypieki. I jak już było wspomniane wcześniej, nie wymagał niczego w zamian.
 Sasuke spojrzał z lekkim rozdrażnieniem na wymalowaną blondynkę, z którą spotykał się od tygodnia. Nawet nie był pewien, czy dobrze pamięta jej imię. Ino? A zresztą, czy to ważne?
 – I wiesz, moja mama chciałaby cię w końcu poznać... – paplała radośnie kobieta, gładząc go delikatnie po ramieniu. Siedziała stanowczo zbyt blisko. Sasuke zmarszczył brwi.
 – Poznać? – zapytał w końcu, przerywając jej monolog. – Mam dziwne wrażenie, że oczekujesz ode mnie pewnego rodzaju zobowiązań, na które stanowczo nie mam zamiaru się zgodzić.
Kolację w restauracji skończyli w bardzo niemiłej atmosferze. W dodatku, wino, które wcześniej zamówił dziewczynie, wylądowało na jego koszuli. Co jest do cholery z tymi ludźmi nie tak, zastanawiał się Sasuke, ścierając pośpiesznie plamę. Tydzień to przecież zdecydowanie za wcześnie, żeby poznawać czyichś rodziców! Zwłaszcza, że on nigdy nie miał zamiaru pozwalać sobie na aż takie zobowiązania!
Naruto nigdy... Nagle zaprzestał pocierania chusteczką. Właśnie, Naruto nigdy niczego nie wymagał.  Naruto po prostu był.
Dlaczego w ogóle o nim myślę? Zastanowił się przez chwilę, po czym potrząsnął gwałtownie głową. Niejasno krążyło mu w myślach, że Ino miała niebieskie oczy.

***

 – Rzucił cię?
 – Yhm – mruknął, mieszając łyżeczką w kawie. Zerknął na swojego, z braku laku można nazwać, przyjaciela. Czy też, jedyną osobą, która z niezrozumiałych dla niego względów, zadawała się z nim jeszcze. – Wiesz, Shikamaru, nie chciałbym za bardzo rozwijać tego tematu...
 – Kiedy?
 – Miesiąc temu.
 Nara gwizdnął cicho pod nosem.
 – No, i tak się nieźle trzymał.
 Sasuke spojrzał na niego nieprzychylnie znad filiżanki kawy.
 – Czyli, że co? Naruto biedny, a ja ten zły? Jak już mówiłem, to on ze mną zerwał. Niby sobie na to zasłużyłem?
 – Nie wiem. A zasłużyłeś? – zapytał Shikamaru. – Zresztą, to nie pierwszy twój związek, który nie wypalił. I zazwyczaj, sam musisz przyznać, zasługiwałeś. Niby czym ten się różni od poprzednich?
Sasuke zmarszczył brwi. No właśnie? Zapytał sam siebie, wpatrując się w piaskową babeczkę podaną do kawy. Jej kuszący zapach, jakoś jednoznacznie kojarzył mu się z Uzumakim. Dlaczego wciąż mnie prześladuje?

***

Uchiha ze zgrozą spoglądał na coś zielonego. Dopiero po chwili odetchnął, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że był to portfel. Kto o zdrowych myślach kupował takie szkaradztwo? Sprawa wyjaśniła się nieco, gdy go otworzył i ze środka wypadł dokument.
 Była to karta biblioteczna. Zapisana na Uzumakigo Naruto. No tak, tylko on mógłby się pokusić na kupno portfela w kształcie ropuchy. Sasuke przyłapał się na delikatnym uśmiechu, kiedy wpatrywał się w widoczną na zdjęciu, radośnie wyszczerzoną, blond postać. Zaraz jednak się otrząsnął się z lekkiego letargu, schował dokument i odłożył portmonetkę. Nie miał teraz czasu na takie rzeczy, w końcu, za chwilę musiał wyjść do pracy.
Ale nawet kiedy wpatrywał się w ekran komputera, to przed oczami miał roześmianą postać Naruto.

***

 To zabawne, ale Sasuke nawet nie wiedział, gdzie Naruto mieszka. Jakoś nigdy nie przywiązywał to tego większej wagi. W końcu, Uzumaki był przy nim, kiedy tylko był potrzebny. W każdym razie, nie spodziewał się, że tak żywiołowa osoba mogłaby mieszkać w bloku, nie doprowadzając przy tym sąsiadów do szału. A jednak.
 Uchiha zerknął dla pewności na adres na karcie bibliotecznej, a następnie na szary, nieco podniszczony blok. Cóż. Wszystko się zgadzało. Ruszył pewnym krokiem ku klatce schodowej. Na jego szczęście, domofon był popsuty, dlatego od razu wspiął się po schodach na drugie piętro. Po chwili wahania zapukał w drzwi mieszkania oznaczonego numerem cztery. Właściwie, co ja tu robię?
 – Już idę! – dobiegł jego uszu wyraźnie damski głos. Nagle zapragnął być gdzieś indziej. Jednak, zanim zdążył pomyśleć o jakimś planie ewakuacji, drzwi otworzyły się i stanęła w nich różowowłosa kobieta. Wbiła w niego zdecydowanie za mądre zielone oczy i zapytała po chwili: – W czym mogę pomóc?
 – Szukam... – zaczął i odchrząknął. – Szukam Naruto.
 – Po co? – Ton kobiety wyraźnie wskazywał na to, że nie pała do Sasuke sympatią. Z tego Uchiha wywnioskował, że na pewno zna Uzumakiego, a ten, zapewne jej coś napomknął na jego temat.
 Właśnie, po co? Sasuke naprawdę sam chciałby to wiedzieć.
 – Ja... – zaczął niepewnie. – Nie wiem...
 – Tu go nie znajdziesz. – Przyglądała mu się przez chwilę podejrzliwie. Zaraz jednak jej oblicze nieco złagodniało. – Ale przyjdź jak już będziesz pewien, czego oczekujesz od życia.
 Kilka minut późnie Sasuke siedział nieopodal bloku na nieco podniszczonej ławce z twarzą ukrytą w dłoniach. Niby czego oczekujesz od życia, Sasuke? Zapytał złośliwy głos w jego głowie, który jakimś dziwnym trafem przypominał mu Shikamaru. Czy może raczej: kogo? Cholernie domyślny ten głos...

***

Sasuke siedział w kawiarni, tak, tej samej, w której Naruto z nim zerwał, i wyjątkowo uparcie starał się nie myśleć. Dlaczego na popołudniową kawę przylazł akurat tutaj - sam nie miał pojęcia. Niemalże z każdej strony atakowały go wspomnienia o Naruto.
 Skrzywił się. To nawet było fascynujące, że brakowało mu tego pełnego energii faceta w tych najzwyklejszych momentach życia. To przy porannej kawie, to przy kucharowaniu, które, nawiasem mówiąc, nigdy nie było atutem Sasuke, to po południowej drzemce w zaciszu własnego domu, kiedy to Naruto przysypiał tuż przy nim, a jego blond kosmyki łaskotały Sasuke w nos. To podczas lunchu, kiedy Uzumaki wparowywał znienacka do jego biura, zamykał jego laptopa, na którego, trajkocząc radośnie, kładł dwie babeczki, kradł całusa i zaraz uciekał, tłumacząc się natłokiem klientów.
 Sasuke zamarł. Właśnie zdał sobie sprawę, że był kompletnym ignorantem. Przecież on nawet nie wiedział, gdzie Naruto pracuje.
 – I jak tu się dziwić, że mnie zostawił? – mruknął do siebie.

***

 Jeżeli chodzi o pewne sprawy, to w życiu człowieka przychodzi moment, kiedy zdaje sobie sprawę z dosyć oczywistych faktów. A mimo ich oczywistości... I tak jest zdumiony swoim odkryciem. Dla Sasuke moment ten przyszedł dwa miesiące po rozstaniu z Naruto.
 – Brakuje mi go – powiedział sam do siebie z lekkim niedowierzaniem. Wpatrywał się w swoje własne lustrzane odbicie i chyba właśnie dokonywał najważniejszych odkryć swojego życia. – Chcę go odzyskać – dorzucił pewniejszym tonem.
 Tylko, że Sasuke nie za bardzo wiedział, jakby się za to zabrać.

***

 – Wyglądasz jak wrak – stwierdził Nara, siadając na kanapie tuż obok Sasuke. Uchiha nie zaszczycił go nawet spojrzeniem. Oczy swe utkwił aktualnie w telewizorze, który dudnił już od wczesnego ranka, towarzysząc mężczyźnie w ponurych rozmyślaniach. Był weekend. Kolejny weekend, w którym to Sasuke nie miał zamiaru zrobić nic produktywnego.
 – Tam są drzwi – mruknął, nie odwracając się do niego. Pogodynka w telewizji właśnie zapowiadała deszczowe popołudnie. – Idź, wyjdź przez nie, zapukaj, poczekaj chwilę i z łaski swojej, pójdź sobie.
 – To cię trafiło, Uchiha, co? No ale, w końcu, na każdego przychodzi odpowiedni czas.
 – Nie rozumiem, o co ci chodzi. Zresztą, nie powinieneś przypadkiem zajmować się swoimi własnymi sprawami?
 – Znaj łaskę pana. Znalazłem dla ciebie nieco czasu.
 I tym oto sposobem, Sasuke został wyciągnięty ze swojego domu do ludzi, których, bardziej niż zwykle, nie miał ochoty oglądać.
 – Dlaczego nie zostawisz mnie w spokoju? – zapytał w końcu zbolałym tonem przyjaciela, kiedy przemierzali wąskie uliczki. – Nie mam ochoty...
 – Nie marudź, nie będziesz siedział sam cały wieczór. Jest sobota, chodź na piwo.
 Piwo, pomyślał nieco nieprzytomnie. No tak, zupełnie o tym zapomniał, że Shikamaru za swój główny cel w życiu uważał wyciąganie wszystkich chłopaków z pracy na sobotniego browara. A zapomniał o tym jeszcze bardziej, kiedy w tłumie ludzi zauważył różową czuprynę.
 – Poczekaj chwilę – sapnął i rzucił się w pogoń za dziewczyną.

***

 – Stój! – krzyknął, zanim kobieta zniknęła za drzwiami cukierni. Zauważył, jak rzuca zaniepokojone spojrzenie w głąb małego sklepiku, zanim skupiła na nim wzrok.
 – Tak? – zapytała, wbijając w niego czujne zielone oczy.
 – Ja... – zaczął, nie wiedząc właściwie, co chciał powiedzieć. – Ja byłem...
 – Zdaję sobie sprawę z tego, kim jesteś – odpowiedziała mu kobieta, zanim zrobił z siebie całkowitego kretyna. – Sasuke Uchiha. Człowiek skała, co nie? Wyrażanie emocji chyba nie jest twoją najmocniejszą stroną.
 Ta baba mnie obraża, dotarło do niego po chwili, w której z lekkim zaskoczeniem spoglądał na jej postać.
 – Chociaż z tego co opowiadał Naruto, powinieneś być bardziej wygadany.
 – Czyli znasz Naruto? – zapytał. W tej chwili nie za bardzo obchodziło go to, co sądziła o nim kobieta. – Powiesz mi, gdzie on jest?
 – To zależy, czego od niego chcesz.
 Sasuke zmarszczył brwi. Czego chce? To nie tak... Nachylił się i wyszeptał jej coś do ucha. Kobieta zamrugała wyraźnie zaskoczona jego słowami, ale zaraz na jej twarzy wykwitł szczery uśmiech.
 – Znam – odpowiedziała w końcu. – A teraz idź mi kupić babeczki.
 – Co?
 – Pstro. Bez babeczek nie ma rozmów o Naruto. Idź. – Wskazała dłonią na cukiernię. – Poczekam.
 No to... Poszedł.

***

 – Cześć Sakura.
 Kobieta oderwała wzrok od sklepowych drzwi. Stał przy niej Nara.
 – Witaj Shikamarau – odpowiedziała pogodnie, powracając spojrzeniem do wcześniejszego punktu obserwacji.
 – I co? Myślisz, że coś z nich będzie? – zapytał mężczyzna, przeszukując swoje kieszenie. W końcu, z błyskiem tryumfu w oczach, wyciągnął z jednej pomiętą paczkę papierosów. – Co ci tam szeptał?
 Sakura uśmiechnęła się promiennie.
 – Zapytałam, czego chce od Naruto.
 – I?
 – Powiedział, że od niego nie chce w sumie nic. Że tak właściwie, to chciałby mu coś dać.
 – Co?
 – Siebie.

***

 – Dzień dobry, czym mogę... – Ciepły głos zamilkł nagle, gdy tylko oczy zapracowanego sprzedawcy spojrzały na klienta.
 – Nie chciałby pan kupić bezuczuciowego buraka? – wypalił Sasuke, zanim właściwie zdążył pomyśleć. Po chwili doszedł do wniosku, że to właściwie nawet przyjemne, działać, a nie roztkliwiać się nad szczegółami. – Mamy promocję.
 W niebieskich oczach sprzedawcy pojawiło się lekkie niezdecydowanie. Jakby sam za bardzo nie dowierzał w to co widział i słyszał, jednocześnie starając się ukryć mimowolnie pojawiający się na jego twarzy uśmiech.
 – I w ramach zapłaty przyjmujemy babeczki.
 Naruto, w końcu, parsknął śmiechem.

12 komentarzy:

  1. Gratuluję kolejnego, wspaniałego tekstu... Choć już miałem zamiar złapać widły w dłoń (te stojące w gnoju i wcale ich nie czyścić) i pomaszerować w świat w poszukiwaniu właścicielki tego bloga... He he he... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to było urocze!!! <3 Naprawdę super!!! Pozdrawiam i dużo weny życzę! :3
    Akuma Iri

    OdpowiedzUsuń
  3. jaki słodki shot. <3 kawałek o handlowaniu bezuczuciowym burakiem był mega uroczy. :3 sama chciałabym dostać taką propozyję. XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne :) czytając to miałam wrażenie jakby to moje życie było opisane. Szczerze większość z tego jest identyczna jak moja sytuacja z chłopakiem a Naruto jest jak ja. Zakończenie bardzo przyjemne i zabawne :) i oby więcej takich tekstów :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że Wam spodobało :"D I dziękuję za komentarze.
    Maxiii, zostaw te widły w spokoju! xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj,
    to było genialne... Naruto w końcu miał dość i zerwał z Sasuke, a ten po czasie zorientował, że wszytko mu go przypomina i go mu brakuje.... no i wyjaśniło się dlaczego Sasuke dostawał od Naruto babeczki ;] Sama końcówka miiisę bardzo podobała... wspaniale wyszedł taki zagubiony Sasuke..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha... Bardzo mi sie spodobalo. Moze i jestem malo orginalna, ale ~~~ten kawalek burakiem~~~ *-* w dodatku jeden z dosyc nielicznych tekstow, w ktorych Sakura wyszla na sympatyczna i nawet inteligentna^^ nareszcie nie pusta laleczka ~~chwala Tobie!~~

    OdpowiedzUsuń
  8. No, kawałek z burakiem podbił kilka serduszek najwyraźniej x)

    Dziękuję za komentarze dziewczyny <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Irdine, część czytałam już na forum, a tu dopiero będę miała ucztę... :D
    Na blogu jestem pierwszy raz, czasu do teraz nie było.

    Nawet Cię nie będę (za bardzo) molestować do kiedy nie przeczytam zaległości ;)

    Pozdrawiam,
    Raijin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, hej Raijin :"D
      Ja już Ci chyba pisałam na forum, żebyś nie przechodziła na ciemną stronę mocy? x)
      Mam nadzieję, że coś CI się tu w tym moim internetowym kąciku spodoba ^ ^,
      Całusy :"D

      Usuń
  10. Nominowałam Cię do konkursu Liebster Blog Awards. ;p Więcej informacji na yaoinaruto-by-inata-chan-nu.blogspot.com. Zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Już od dawna czytałam Twoje arcydzieła i jestem nimi szczerze zauroczona <33 Wahałam się trochę, czy się ujawnić, ale cóż, odwaga jednak zwyciężyła ;D
    Kocham Twój styl pisania. Jest taki oryginalny, że och i ach ;3
    Za tak świetną pracę, nominowałam Cię do Libster Blog Awards ^^ Jeśli chcesz dowiedziec się czegoś więcej to zapraszam do siebie ;D
    sasunaru-nigdy-nie-wiadomo.blogspot.com
    Kaja Jelonek
    Bardzo, ale to bardzo niecierpliwię oczekuję trzeciej części "Upolować Lisa". Mam nadzieję, że za niedługo się ukarze, co? c;

    OdpowiedzUsuń