sobota, 1 września 2012

Wołowina i inne nieszczęścia



A, co mi tam xD 
NejiSasu - Jak zawsze dla Mecha :) 

***   ***   ***   ***   ***   ***   ***
Bohaterowie poniższego opowiadania nie są w pełni odpowiedzialni za swoje czyny, z racji stanu wskazującego, w jakim się znajdują. A tym bardziej żadnej odpowiedzialności nie ponosi aŁtorka.

Wołowina i inne nieszczęścia

Mięso z iście epickim skwierkiem niemalże podskoczyło na rozgrzanym ruszcie. O ile skwierk mógł być epicki. I o ile kawał, definitywnie martwej, karkówki mógł jeszcze podskakiwać.
Sasuke westchnął dyskretnie, a jego westchnięciu towarzyszył syk wody, która właśnie zetknęła się z rozżarzonymi kawałkami węgla. Zmarszczył brwi. I z nie lada satysfakcją ugasił kolejny płomień, który nieśmiało wychylał się z dna grilla.
- SA-SU-KE! - zawył mu tuż nad uchem irytujący głos. A głos ten do osoby trzeźwej nie należał.
- Nie drzyj się, kretynie - powiedział, bez krzty emocji, wciąż wpatrując się w karkówkę. - Śmierdzisz. Piwem.
- Naprawdę? - Blond czupryna pojawiła się w zasięgu jego wzroku. A zaraz potem ukazały mu się rozbiegane, niebieskie oczęta przyjaciela. - Może to ma coś wspólnego z faktem, że piłem ów zacny napój. Powinieneś też spróbować.
- Śmierdzieć?
- Napić się, Sasuke. Napić! - zawył Naruto radośnie, niemalże wieszając się na czarnowłosym.
- Odsuń. Się.
- Byś chociaż w swoje urodziny był bardziej...
- Pijany?
- Ludzki, tępa strzało. - Głos Uzumakiego nie stracił ani odrobiny radości. Ale się odsunął. I wlepił oczęta w Uchihe, najwyraźniej prowadząc jakiejś bardzo istotne dla istnienia wszechświata rozważania. A przynajmniej na to wskazywała lekka mgiełka przysłaniająca błękit jego oczu. Albo był to też efekt przegięcia z ilością spożytego trunku.
Sasuke skłaniał się ku drugiej opcji.
- Rozważę twoją propozycję - obiecał solennie, dla świętego spokoju.
- Jestem pewien, że by był tu, gdyby mógł - zaczął ni stąd, ni z owąd Naruto. - Wiesz, może też z racji tego, że mieszkacie razem, byłoby mu trudno się wykręcić. Ale wiesz... No... To nie jego wina, że babcia dowaliła mu zadanie. No i nie babci wina, że zadanie się przeciąga. Jestem pewien, że właściwie stara się jak może, żeby jeszcze zdążyć. I wcale się nie zdziwię, jak zaraz bohatersko stanie w bramie i...
Uchiha spojrzał z lekkim wahaniem na karkówkę. Chyba była już gotowa. Przeniósł wzrok na paplającego przyjaciela, słuchając go jednym uchem i ponownie zerknął na grillujące się mięso. Sięgnął po widelec, nabił na niego pokaźny kawałek mięsa. Przyjrzał mu się uważnie. I znowu spojrzał na Naruto. I wepchnął mu ją do gardła.

Po incydencie z gorącym kawałkiem mięcha postanowiono odizolować Sasuke od grilla. Właściwie, to niewiele go to obeszło. Zwłaszcza, że już pokaźny talerz karkówki wylądował na stole. Tak więc Uchiha siedział teraz i wpatrywał się w usmażone mięcho. I miał nadzieję, że skoro już pozbył się Uzumakiego, to nikt nie będzie mu przeszkadzać w marnowaniu czasu na smętne rozmyślania.
- Tyyy... PATAŁACHU!
Brew Sasuke drgnęła w tiku nerwowym.  Ta... Pozbył się Uzumakiego. Jasne.
- Boże, Naruto! - warknął, nie odrywając spojrzenia od karkówki. - Odwal się.
- Nie-e!
- Dlaczego?
- Bo... - Blondyn zrobił dramatyczną pauzę. - Bo nie.
- Za co? - Uchiha wzniósł oczy ku niebu, w błagalnych modlitwach prosząc o zbawienie.  
- Znalazłoby się kilka przewinień - odrzekł dyplomatycznie Naruto. - To co? - kontynuował, stawiając na stole dwie butelki. - Skusisz się?

- Doszukujesz się niepotrzebnych problemów - stwierdził poważnie Uzumaki, otwierając kolejne piwo. Łyżeczką. Co było lepszym posunięciem, niż to, kiedy próbował zrobić to kunaiem. Jednak, na szczęście jego i wszystkich zgromadzonych ludzi, Kakashi, niczym dobry duch, odebrał mu sprzęt ostry, zanim doszło do czegoś bardziej krwawego,  niż wbicie sztyletu niemalże w czoło Sasuke. Ochraniacz dobra rzecz, musiał przyznać Uchiha, gdy z wyraźnym zamyśleniem skinął głową na słowa przyjaciela. I sięgnął po butelkę. Trzecią... Albo czwartą. Czy tam szóstą, kto by tam liczył.
- No - dorzucił, po chwili rozważań. - I nie lubię Hinaty.
- Co?
- Nie lubię jej.
- Dlaczego? - Naruto zerknął na obiekt ich rozmowy, o której wspomniał Sasuke. Właśnie stała przy Ino, razem z innymi dziewczynami, gdzie toczyła się najwyraźniej żywa dyskusja. Hinata chyba jednak tylko się przysłuchiwała, a przynajmniej tak to wyglądało po krótkiej obserwacji.
- Bo to Hyuuga.
Uzumaki zgłupiał. Na chwilę.
- Wiesz - zaczął z lekkim ociąganiem blondyn. - Bo Neji...
- No właśnie! - sapnął Uchiha. - To Hyuuga! A jest taka... Nienejiowata!
Niebieskie oczęta spojrzały na niego z wyraźnym powątpieniem. Ale nawet, jeżeli Naruto uznał jego wypowiedź za kretyńską, to nie dał po sobie tego poznać. Wzruszył ramionami i uniósł butelkę w geście toastu.
- Zdrówko?

-Tak, jestem zły, że go tu nie ma - oświadczył zażarcie Sasuke, po kolejnym łyku piwa.
- Noale...
- To, że to nie jego wina, wkurza mnie jeszcze bardziej - syknął. I ponownie przechylił butelkę. - Bo widzisz... Bo widzisz... Tak to jest.
- Nie widzę - stwierdził dobitnie Naruto.
- I wkurza mnie, że jest taki... taki... No.
- Dokładnie. Z tym się zgodzę. - Uzumaki żywo przytaknął, przez co jedna z butelek z głośnym stukotem potoczyła się pod plastikowy stół. Blondyn zanurkował zaraz za nią.
- Ale bez tego nie byłby... No taki! - Dokończył. Sam nie wiedział, o jakie konkretne słowo mu chodzi. Nejiowaty?
Uchiha, lekko zazując, zerknął na przyjaciela, który wciąż chyba próbował wymacać zrzuconą butelkę.
- Mam wrażenie, że mnie nie słuchasz.
- Słucham! - krzyknął blondyn, równocześnie próbując energicznie poderwać się do pionu. Dzięki czemu efektownie przywalił łbem w blat. - Ałaaa...

- Lubię patrzeć, jak trenuje - przyznał Sasuke z lekkim zażenowaniem.
Naruto westchnął, z niejakim rozmarzeniem. Oczęta miał wbite w postać Kakashiego.
- No - przyznał, przytłumionym głosem.
- Wiesz, to jak się rusza. Jego gesty - zgłębiał się dalej Uchiha. - Jak walczy jest taki... No, wiesz o co mi chodzi.
- No - powtórzył Uzumaki. Ręka na której opierał głowę, zjechała po blacie, tak, że teraz jego głowa swobodnie spoczęła na. Jednak wciąż nie spuszczał wzroku z Hatake.
- A wiesz, co lubię najbardziej? Tak jeżeli chodzi o wygląd.
- No.
- Jego włosy. Takie... Miękkie, takie długie...
- I sterczące - westchnął ponownie Naruto.
- No... Chwila, że co?

- Chcę żeby tu był - powiedział żałośnie Sasuke. Zaraz potem odchrząknął, nieco zakłopotany. Wcale nie chciał tego powiedzieć. A już na pewno, nie chciał tego powiedzieć takim mizernym głosem. Już i tak powinien czuć się niekomfortowo, bo siedział na skleconej z desek ławce, razem z blondynem, który niemalże spał na nim, uwieszony w dziwacznym, pijackim uścisku.
Jednak Naruto go nie wyśmiał. Właściwie to w ogóle nie zareagował. Uchiha zerknął na niego podejrzliwie.
Uzumaki zachrapał.
- Do cholery z takimi przyjaciółmi - warknął. Po sekundzie namysłu,  z czystą premedytacją , zepchnął blondyna z ławki.

Sasuke z wręcz krwiożerczym błyskiem w oku wbił widelec w pokaźny kawałek karkówki. Naruto odsunął się od niego nieznacznie.
- Daj spokój - sapnął czarnowłosy. - Nie mam zamiaru cię atakować.
- Nie? - pisnął Uzumaki, ponownie się przesuwając kawałek dalej.
- Nie, jestem głodny.
- O! - Najwyraźniej to zdanie przypadło blondynowi bardzo do gustu. Tak więc, momentalnie znowu znalazł się strasznie blisko przyjaciela. - To sobie też wezmę. Ha, trzeba się dobrze odżywiać, co nie, Sasuke? W końcu jesteśmy shinobi i musimy... Ups!
Uchiha zamarł.
Zamarł też Naruto.
I zamarła także karkówka, którą Uzumaki nieopatrznie zrzucił na głowę Sasuke, podczas swojej przemowy.
Zamarli także wszyscy inni, gdy w czarnych oczach uaktywnił się Sharingan.
I wtedy mięso zaczęło latać.

- Rozumiem, że jesteście pijani - powiedział Kakashi, jakiś czas później, uważnie spoglądając na swoich byłych uczniów. Siłą przytargał ich z podwórka do domu, w nadziei, że tu już nikomu nie zaszkodzą. Rzucając mięsem. Dosłownie. Jak można za pomocą kilku kawałków wołowiny zrobić takie pobojowisko?! - I rozumiem, że z pewnych powodów, możesz być rozdrażniony, Sasuke...
- Dupa - warknął dojrzale czarnowłosy. - Jestem trzeźwy.
Kakashi spojrzał na niego z wyraźnym powątpieniem.
- Ja też! - dorzucił radośnie Naruto. Jednak zaraz jego mina stała się mniej radosna, a bardziej zielonkawa. Błyskawicznie przysłonił usta dłonią. - Ale chyba nie czuję się najlepiej...
Hatake westchnął.
- Słuchaj, Sasuke - zaczął pojednawczo, zerkając przelotnie na Uzumakiego, który dla odmiany postanowił legnąć się na kanapie. - To, w Neji'ego tu nie ma...
- Wiem, że nie zrobił tego specjalnie! Zresztą, mniejsza z tym, że go dzisiaj tu nie ma. Nie jestem babą. Po prostu, nie ma go już za długo! - warknął. - Mógłby się już łaskawie pojawić, nie będę na niego czekać cholera wie ile.
- Nie? - zapytał Kakashi, w swoim domniemaniu dosyć niewinnie.  Jednak odpowiedzi nie zdążył uzyskać.
- Ka...Kashi... - rozległo się gdzieś, z okolicy kanapy. - Będę... Rzy...

Sasuke stanął w wejściu do ogrodu. Z niejaką ulgą oparł się o framugę drzwi. I wcale nie chodziło o to, że miał drobne problemy z utrzymaniem równowagi!
Zgromił podwórze ponurym spojrzeniem.
Po karkówkowej wojnie, którą stoczył z Naruto, wszyscy chyba postanowili zdezerterować. Po za kilkoma wyjątkami, które nie były w stanie o własnych siłach przemieścić się do swoich domów. Nie, żeby w jego domu można było zobaczyć lepsze rzeczy. Sam Uchiha wyszedł, zaczerpnąć świeżego powietrza, bo jakoś nie miał ochoty oglądać Uzumakiego w komplecie z miską i podtrzymującym go Kakashim.
Sasuke zgrzytnął zębami. To nie fair! Też chciał, żeby Neji trzymał mu miskę!

Sasuke kopniakiem posłał kawałek niedojedzonej karkówki w bliżej nieokreśloną przestrzeń. Zaczynał chyba powoli trzeźwieć. I strasznie mu to nie odpowiadało. Wbił ręce w kieszenie, a spojrzenie w jeszcze gwieździste niebo. Gdyby nie promile we krwi, to z pewnością by był świadomy tego, że niedługo zacznie się robić jasno.
Nagle czyjeś ramiona owinęły się wokół jego pasa.
Uchiha spiął się nieznacznie. I obiecał sobie solennie, że jeżeli to jakimś cudem Naruto, to weźmie i go zabije.
- Odwal się - powiedział i po chwili ciszy dorzucił z dumą. - Mam chłopaka.
Osobnik, a jakże, puścił go.
- Naprawdę? - zapytał głos, w którym pobrzmiewała nuta zadowolenia.
Oczy Sasuke rozszerzyły się gwałtownie, obrócił się błyskawicznie.
- Neji - powiedział i zaraz zganił się za głupkowaty uśmiech, który wykwitł na jego twarzy. - Neji - powtórzył, już nieco mniej radośnie.
- Miałem wrócić wcze...
- Neji - sapnął po raz trzeci jego imię. Przed rzuceniem się na chłopaka powstrzymywał go jeden tyci, malutki, szczególik.  Z ociąganiem przełknął ślinę. Oj, to nie był dobry pomysł. - Mi... Ska...

22 komentarze:

  1. 1. Wielkie dzięki za kolejne opowiadanie, czyta się super. Jedyne do czego ja mógłbym się przyczepić to paringi. Jestem sasunarutowcem, więc...
    2. Sasuke, którego marzeniem jest, by Neji trzymał mu miskę... Hahaha! Dobre!
    3. Mam nadzieję, że pomimo licznych obowiązków będziesz często wstawiać notki, szczególnie czekam na XVIII już część głównego opowiadania...
    4. Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. maxiii który widły ma...1 września 2012 12:48

      Ps. WIDŁY się znalazły. Chyba jakiś okoliczny chłop zapuścił się na przedmieścia i się nie bał i podje... To znaczy wziął i pożyczył sobie. Ale oddał! Zostawił na progu mojego, domu wraz z workiem pszenicy. I co ja z nim zrobię? No nie obsieję mojego ogródka! Może będę karmił pszenicą wene moich ulubionych autorek i autorów, bo to delikatna i wybredna ptaszyna podobno... Najważniejsze, że widły się znalazły! Więc... Pzdr

      Usuń
    2. Ps. 2 Karkówka na grila to chyba raczej wieprzowa?

      Usuń
    3. Nie-eeeee xD Ja nie chcę wideł xD Widły są zUe xD A ja piszę! Grzecznie i cały czas!

      Usuń
    4. Kiedy czytam takie słowa to zaciesz pojawia mi się na gębie...

      Usuń
  2. Cudo, cudo, cudo! Kocham. <3 Relacja z czytania była wczoraj na sb, więc powtarzać się nie będę - milutkie, cudne i rhomantyczne opko, no. Facet idealny powinien zawsze podtrzymywać miskę, no przecież. Od dzisiaj i to niech będzie moim marzeniem! ;) Tylko żeby rzeczony idealny facet miał idealne włosy, ale to rozumie się samo przez się w tej idealności. x3

    maxiii, ty hejterze, na mechowy (tzn. mój!) fav pairing narzekasz!!! ;0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zraniony maxiii1 września 2012 12:54

      Ja i hejter? No wiesz... Jak mogłaś? Zraniłaś moje serduszko, wbiłaś kunai prosto w serce dattebayo...

      Usuń
    2. Mogłam. :C Sam mnie zraniłeś przeokrutnie - przecież Neji ma lepsze włosy od Naruto, nooooo.

      Usuń
    3. To Naruto jest super no i Sasuke! Inni tylko to postacie poboczne... Włosy też ma najfajniejsze!

      Usuń
    4. Dzieci, nie ranić mi się tu. Już grzecznie do zabawy! :D

      Usuń
  3. Ależ się uśmiałam na tym opowiadaniu. Jeszcze ocieram zły z oczu xD
    "To nie fair! Też chciał, żeby Neji trzymał mu miskę!" To jest najlepszy tekst! Ta zazdrośąć xDD
    Mam nadzieje, że kontynuacja powstanie bo jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczą się wołowinowe przygody Saska xD
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny
    Pico

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz ^ ^

      Kontynuacja może i kiedyś powstanie, że tak zacytuję Mecha: Seria nie jest definitywnie zamknięta ;)

      W sumie jestem niemalże pewna, że pewien mały szantażysta zmusi mnie do kontynuacji... xD

      Usuń
    2. Chcę poznać tego szantażystę! Świetny człowiek musi być! :D

      Usuń
    3. tez już go lubię xD
      Pico

      Usuń
    4. Czyżby to ja i moje widły?

      Usuń
    5. Przeoczyłam moment, w którym dorobiłam się więcej niż jednego szantażysty xD

      Ratunku?

      Usuń
  4. Iiiiiiiiiiii, to było bombowe... Jeszcze tu wrócę, żeby przeczytać wszystko od początku. Karkówka była the best ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    rozdział wspaniały, uśmiałam się z niego, wspaniałe teksty, no przynajmniej dobrze, że była wojna na wołowinę, a nie na kunaje ;] moze pokusisz się o kontynuację? Bo jestem bardzo ciekawa jak potoczą się te wołowinowe przygody Saasuke...
    Weny.......
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej, cudowny blog. o.O Jak ty pięknie piszesz, masakra. Sama bym tak chciała, ale mam nadzieję, ze jeszcze się nauczę duzo. W ogóle ten one-shot to mistrzostwo, dobrze że ta Mecha, której to zadedykowałaś istnieje i cię męczy, bo naprawdę - wow. Pisz częściej, będę stałą czytelniczką!!!

    A przy okazji, chciałam zaprosić cię na mojego bloga: http://yaoi-abunai.blogspot.com/
    Niedawno zaczęłam, wiem, że nie pisze tak genialnie jak ty (>.<), ale mam nadzieję, ze ci się spodoba i zostawisz komcia. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, a tak w ogóle zabawna sprawa, bo do tej pory myślałam, ze w adresie masz napisane, że sasuneji, a nie sasunaru. OMG, chyba sobie kupie okulary. ;0

      Haha, w sumie, to nie zaszkodziłoby, gdybyś pisała więcej SasuNeji. <3 Cudowny pairing, szkoda, że tak mało jest z nimi opowiadań. Ech, ale mam nadzieję, ze postarasz się, żeby było tego więcej. : D Heh, będę zaglądać!

      Usuń
  7. Jaa cie :D
    Naprawdę fajny one-shot :)
    Humor przypadł mi do gustu i twój styl również, podoba mi się jak piszesz, Ird :D
    Postacie wyszły w porządku :3
    Najbardziej cieszyłam twarz kiedy Sasuke zaczął gadać o Nejiowatości Nejiego i ogólnie o tym, że jest "TAKI" xD
    W ogóle fu, jak ja nie lubię grillowanych rzeczy ani karkówki, więc dobrze, że to mięcho sobie poleciało ^^
    Ohoho, Ski :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak już pisałam: Cieszę się, że się spodobało :D

    OdpowiedzUsuń