czwartek, 15 grudnia 2011

Rozdział II.X

Omniomniom...

Irduś się sprężyła, albo też po prostu skrajne deprechy powodują, że kiszę nadmiernie przy kompie i piszę z braku laku, a żeby nie myśleć o dziwnych rzeczach jak niefajne oskarżenia/nieudane projekty/nie za mili ludzie (chociaż to może tylko moja interpretacja)/rzucenie w końcu tych cholernych studiów/niedobór alkoholu we krwi/pusty portfel pomimo zacnego stypendium, albo może to też wszystko przez to, że w ciągu dwóch dni rozwaliłam sobie dwie pary butów... W tym jedne dopiero co kupione. Albo to też dziwny pan, usiłujący odkupić biedronkowy substytut kawy. Nie wiem, w każdym razie jest mi smutno i źle i w ogóle do dupy, a jakoś świąteczna przerwa nie napawa mnie optymizmem. Może dlatego, że od dłuższego czasu nęka mnie jakiś śmieszny pech. Dobra, bez większej ilości marudzenia (a mogłoby to jeszcze trochę potrwać), dziękować za komentarze :) Cieszę się, że co niektórym nie znudziło się czytanie moich wypocin. Zapraszam na kolejną część.

Mechalice: Już się nie tłumacz, wiem, że jestem stara i już zaczyna nawalać mi kręgosłup od tachania kompa na uczelnie (dobra rada na studia nr1: Kupujesz laptopa- kupuj lekkiego)
O z tym się zgodzę, dzieci są złe i mroczne xD Kiedyś zaatakowało mnie stadko w przedszkolu, siłą ułożyło na leżaczku i zaczęło leczyć plastikowymi maseczkami tlenowymi. Nie powiem, ciekawe doświadczenie. Chociaż z drugiej strony, kiedyś jeden, całkowicie obcy chłopaczek, na oko 4-5 letni słodko powiedział, że mam łady uśmiech. To było urocze, ale chyba wyglądałam nieco kretyńsko biegając po mieście z dziwny radosnym grymasem na facjacie.
Jaki krótki Ty marudna marudo! Napisz dłuższy cffaniaku! (Wcale nie podpuszczam, nie podpuszczam, nie nie, nie podpuszczam :D)
I mianuje Cię moją honorową betą xD Właściwie to kiedyś mogłabym się rozejrzeć w końcu za kimś, kto będzie przed publikacją wyłapywał moje żałosne błędy xD. Albo też mogłaby chociaż przeczytać z dwa razy to, co napisałam, a nie w euforii rzucać na szybciura...

Sachiko: Nowy rozdział podziałał jak defibrylator? :D

*** *** *** *** *** *** ***

Czerwona mgła przesłania wszystko. Nie da się po za nią nic zobaczyć.
Ale to dobrze. Bardzo dobrze.
„Zabić, zabić, zabić…”
Złowieszczy szept rozlega się gdzieś z tyłu głowy.
Należy go posłuchać.
Przecież chce.
Zabijać.
Czerwona mgła prowadzi go. Podpowiada, nakazuje. A on słucha.
„Zabić… Zabijać…”
Piekąca wściekłość w końcu znajduje swoje ujście.
Zero strachu, zero wyrzutów, zero jakichkolwiek uczuć. Tylko ta czerwona mgła, w której można się wręcz zanurzyć. Która utula, uspokaja, daje poczucie bezpieczeństwa.
„…ruto!”
Odejdź.
Daj mi zostać w tej idylli. Spokojnie, bezpiecznie. Wystarczy przecież tylko słuchać.
„Niech zginą. Zginą, zginą, zginą…”
„Naruto! Naru… Ocknij się!”
Zostaw mnie, nie potrzebuję…
„Wszyscy niech…”
„Zabijesz go!”
Co?


Naruto mrugnął zaskoczony. Nie za bardzo był w stanie sobie przypomnieć, co się właściwie stało. Bezwiednie rozluźnił uścisk, opuścił ręce i cofnął się dwa kroki, zawzięcie potrząsając głową. Co okazało się być nienajlepszym pomysłem. Jego skroń zostaje przeszyta ostrym bólem. Przymknął oczy, przykładając równocześnie chłodną dłoń do bolącego miejsca.
Wolno wypuścił powietrze i dopiero wtedy sobie uświadomił, że od dłuższego czasu wstrzymywał oddech.
„Co się… Stało?” Zapytał samego siebie, uchylając powieki.
Przed nim stał Sasuke. Opanowany. W spokoju wpatrujący się w poczynania blondyna. Uzumaki wbił wzrok w posadzkę.
Niejasno zdawał sobie sprawę z tego, że zaczyna go boleć niemalże każda cząsteczka ciała. Czuł się co najmniej dziwnie. I chyba kręciło mu się w głowie. Właściwie to miał wrażenie, że nie tyle co kręci mu się w głowie, co świat po prostu postanowił wywinąć kilka piruetów.
„No, no, żeś dał popis.”

„Co? Kyu!” Pewna część niebieskookiego nie posiadała się ze szczęścia, gdy doszło do niego co się wydarzyło. „Wróciłeś…”
Jednak inna, ta która wiedziała znacznie więcej o ostatnich momentach jego życia, sprawiała, że Naruto bał się rozejrzeć wokół siebie.
„W odpowiednią porę, jak to się mówi.”

„Co się…”
Uniósł głowę i wbrew przeczuciom rzucił szybkie spojrzenie na otoczenie.
Zacisnął wargi.
Pomieszczenie… Nie, już nawet nie można było mówić o jakimkolwiek pomieszczeniu. Otaczała ich kupa gruzu. Tu o ówdzie płynęły wąskie strumyki, najwyraźniej pozostałość po wspaniałych korytarzach. Niemalże cały teren wyglądał, jakby miał bliskie spotkanie z jakąś wyjątkowo paskudną techniką wykorzystującą ogień.
- Gdzie… Madara? – zapytał głucho, ponownie wbijając wzrok w ziemię.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że naprawdę nic nie pamiętał, od momentu, gdy lider Akatsuki przyłożył sztylet do szyi Sasuke. A kiedy ostatni raz, aż tak urwał mu się film, to okazało się, że zrównał z ziemią całą kryjówkę Orochimaru. Co, jak nie patrzeć, było jakimś plusem.
Ale coś… Coś było nie tak.
I to sprawiało, że nie był w stanie spojrzeć czarnowłosemu w oczy.
Zanim doczekał się odpowiedzi, Sasuke przyciągnął go do siebie i zamknął w uścisku.
- Uciekł - zaczął cichym głosem. - Nie docenił twojej mocy i był zmuszony zdezerterować. Zaraz po tym jak, jakby to określić, wydrapałeś mu drugie oko.
Czarnowłosy mówił dalej, jednak Naruto nie słuchał. Cichy głos Uchihy uspokajał go, w pewnym stopniu dawał ukojenie, pomimo tego, że blondyn nie wsłuchiwał się w przekazywane mu informacje. Wystarczył mu wyłącznie dźwięk, żeby nie zacząć panikować. Jednak wciąż coś było nie tak, a Uzumaki nie miał pojęcia co i dlaczego. I wcale nie był pewien, czy chciał to pojęcie mieć.
- Uciekł – powtórzył po nim Naruto.
Chciał odwzajemnić gest. Ale z jakiegoś powodu nie potrafi. Chciał wtulić się w te kochane ramiona i nie myśleć o niczym, rozryczeć się jak małe dziecko, nie przejmując się tym, że ktokolwiek mógłby to zobaczyć. Chciał po prostu, żeby głos Uchihy nigdy nie ucichł, jego ręka wciąż delikatnie gładziła go po plecach, a ciepły oddech muskał jego policzek. Chciał, ale coś…
„Kyu?”
„Cóż, z tego co się orientuję, udało ci się rozwalić pieczęć ochronną. Wiesz, tą, która miała nie dopuścić do takich miłych akcji, w których właściwie nad sobą nie panujesz, czy też, nie panujesz nad moją chakrą. Właściwie to nawet się na coś przydała taka rozwałka. Odzyskałeś swoją chakre…”
To brzmiało dobrze. I potwierdzało teorię Tsunade, na temat porządnego kopa na rozpęd, aby w pełni odzyskać siły.
Cieszył się, gdzieś w głębi siebie, naprawdę się cieszył.
Jednak bardziej przeważało uczucie, że zrobił coś, czego będzie żałował. Bardzo, bardzo długo żałował.
„Kyu…”
„To nie twoja wina.”

Naruto ponownie przymknął oczy.
Nie zabrzmiało to pocieszająco.
Zdecydowanie odsunął się od Sasuke i dopiero po kilku głębszych wdechach na niego spojrzał.
Na pierwszy rzut oka... Wszystko było w porządku.
Dopiero po chwili dało się dostrzec płytkie rozcięcia na twarzy, które ledwo co mijały lewe oko. Podobne zadrapanie przebijało się, przez przedziurawiony uniform. Jakby ktoś pazurami…

Blond postać uśmiechnęła się. Jednak nie był to jej normalny uśmiech. Ten… Był złośliwy, okrutny, nie wyrażający ani krzty ciepła. Czerwone ślepia błysnęły w półmroku.
W następnej chwili postać spowita pomarańczową chakrą rzuciła się na stojącą naprzeciw niej osobę.


Naruto przełknął ciężko ślinę.
„Zaatakowałem go.”
Miał wrażenie, że w jego gardle urosła nagle wielka gruda, która nie pozwala mu normalnie oddychać.
„Ja… Ja…”
„Uspokój się. To nie twoja wina. To nie ty. Wiesz, że pomarańczowa chakra instynktownie każe ci atakować wszystkich…”

„Zaatakowałem Sasuke.”
Naruto nie słuchał lisa. Z zaciśniętymi wargami szukał kolejnych widocznych śladów obrażeń na ciele czarnowłosego. I znalazł.

- Na… Naru… To?
Blond postać uśmiecha się słysząc przerażony głos i wzmacnia uścisk na szyi swojej ofiary. Czerwone oczy błyszczą intensywnie
Dusić, zmiażdżyć.
Na ciele jego zabawki pojawiają się ślady poparzeń.


Uzumaki z przerażeniem obserwuje czerwone smugi na szyi Sasuke.
Nie chce mu się wierzyć.
Nie potrafi sobie wyobrazić, jak mógł do tego dopuścić.
„To nie TY, idioto! Mówiłem… Ej, nie rób nic głupiego.”

Naruto podjął błyskawicznie decyzję, a jego twarz stężała w wyrazie obojętności. Zacisnął dłonie w pięści i obrócił się gwałtownie.
„Dzieciaku…”
„Zamknij się. Po prostu się zamknij.”
„Będziesz żałował.”
Może i tak, ale nie za wiele go to teraz obchodziło. Według swojej opinii czynił najlepszą rzecz, jaką mógł zrobić dla Sasuke.
- Misja wykonana – oznajmił szorstkim głosem, starannie ignorując słowa Kyuubi’ego. – Możesz wracać do… Gdziekolwiek chcesz. Wybacz, że naraziłem twoje poczucie estetyki na mój widok.
- O co ci cho…
- O co mi chodzi? – przerwał czarnowłosemu, starając się brzmieć sarkastycznie. – Z tego co pamiętam, to jakże uroczo, żeś mnie rzucił, przed swoją małą wycieką do Madary. I jakoś nie wydaje mi się, aby od tamtej pory mój status singla uległ zmianie. Skoro już zaspokoiłem twoją ciekawość, to muszę cię przeprosić, mam coś do załatwienia.
Wyciągnął z kabury specyficznie zakończonego kunaia i przyjrzał im się badawczo. Cóż… Może się w końcu na coś przyda, skoro już odzyskał chakre. Przynajmniej nie na darmo taszczył całe to żelastwo ze sobą.
- To nie tak, ja…
- Nie obchodzi mnie to. Nie obchodzi mnie nic, co masz do powiedzenia – warknął i nie oglądając się za siebie, rzucił trzymaną broń przed siebie. Z lekką pomocą chakry ostrza poszybowały na odległość setek metrów. - Najlepiej będzie, jeżeli postarasz się nie rzucać mi się w oczy. Ja dla ciebie zrobię to samo.
- Posłuchaj mnie bałwanie! Ja…
- Nie – powiedział stanowczo, przymykając oczy. – Nie mam zamiaru cię słuchać. Już nigdy więcej. Hiraishin no Jutsu!
Ostatnie słowa wykrzyczał.
Nie wiedział, czy technika podziałała. Z całych sił zaciskał powieki, czekając na… Cokolwiek. Jednak nic się nie zdarzyło. Gdy głucha cisza przedłużała się, niepewnie uchylił powieki.
Czas zwolnił. Zamarł niemalże.
- Udało się – mruknął, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Skopiował technikę Czwartego. W pełni poprawnie. Wszystko wyglądało jak w opisie zwoju. I właśnie to był ten haczyk, że to nie użytkownik przyśpieszał do nieograniczonych prędkości. To świat zwalniał, albo też tak tylko wydawało się użytkownikowi. Wraz ze światem zwalniał też upływ chakry, którą źle wykonana technika wysysała do cna. A o ile się nie mylił, to na wyższym etapie opanowania techniki, nie będzie nawet musiał wymawiać formułki.
„Możesz mi wytłumaczyć, co właściwie odwalasz?”
Tylko dlaczego technika nie podziałała również na Kyu… Ruda złośliwa bestia teraz będzie mu marudzić.
„A co? Sam nie potrafisz odgadnąć?”
„Wyobraź sobie, że masz tak namieszane w emocjach, że nie.”
„To się nie dowiesz.”
Naruto rozejrzał się wokół siebie.
Jego wzrok trafił na Sasuke. Czarnowłosy wyglądał niemalże jak posąg. Widać było, że jest wściekły, że szykował się do awantury. Na swoje szczęście, Uzumaki zdezerteruje już bardzo daleko i nie będzie musiał wysłuchiwać jego wrzasków.
Obrócił się błyskawicznie i pobiegł przed siebie. Nie był pewien, czy sharingan zdołałby odtworzyć jego ruchy. Ale nawet jeśli, w zwolnionym tempie, czy też nie, nie byłoby mu to na rękę.
Dlatego musiał się pośpieszyć.
Musiał jak najszybciej oddalić się od swojego dawnego kochanka. Musiał… Bo inaczej, pewnie nie dałby rady.

Kilkaset metrów dalej przystanął.
Od dłuższego czasu starał się nie myśleć o niczym. A zwłaszcza o Sasuke.
Przygryzł wargi.
Wiedział, że zrobił dobrze. Nie mógł inaczej postąpić. Nie miał zamiaru pozwolić, aby znowu doszło do podobnej sytuacji. O nie. Nigdy więcej nie narazi Sasuke na takie niebezpieczeństwo. A najlepszą do tego metodą będzie trzymanie się od Uchihy jak najdalej.
„Tatuś byłby zadowolony, że jego technika służy ci do ucieczek.”
„Zamknij się.”
O dziwo Kyu posłusznie umilkł, a Naruto podejrzewał, że lis nie odezwie się teraz do niego przez dłuższy czas. Nie, żeby go to obchodziło w tym momencie. Jak na razie pragnął jak najszybciej dostać się do Konohy, wysłuchać ochrzanu od Tsunade i Sakury, no i może Kakashiego. Albo Iruki, czy też Nary…
Powoli zaczynał podejrzewać, że może lepiej by było nie wracać do wioski przez jakiś czas, ot, aż się wszystko nie uspokoi. Jednak istniała też opcja, że uzyska całkiem odwroty efekt i dopiero wtedy gorzko pożałuje swoich wybryków.
Z westchnieniem irytacji wyszarpał wbity w drzewo kunai. Czas wrócił na swoje miejsce.
W zamyśleniu przyjrzał się potrójnemu ostrzu.
Faktycznie, tatuś nie byłby dumny. Jak uroczo, że syn Hokage po raz kolejny posiłkuje się ucieczką. Zacisnął zęby, powstrzymując się od warknięcia. Nie miał najmniejszej ochoty teraz o tym myśleć. Właściwie, to nie miał ochoty myśleć o czymkolwiek.
Coś szarpnęło go za rękaw uniformu.
Posłał ów czemuś beznamiętne spojrzenie.
I odskoczył z wrzaskiem upuszczając broń.
Białe ślepia wlepiała w niego dziewczynka, która to wcześniej przeprowadziła go do kryjówki Akatsuki. Blondyn ogarnął się błyskawicznie.
- Tu jesteś cholero! – krzyknął, niemalże radośnie. Po prawdzie przez ostatnie kilkadziesiąt minut w ogóle nie miał czasu o niej pomyśleć, ale gdy już ją ujrzał, odczuł pewnego rodzaju ulgę. – I czego uciekasz i zostawiasz wujka bez wyjaśnień. Będzie trzeba pogadać z twoją mamusią i…
- Mamusia? – zapytało dziecko, a jego oczy niemalże natychmiast wypełniły się łzami.
Naruto przeklął w duchu swoją głupotę. Natychmiastowo podniósł dziewczynkę i wygodnie ulokował w swoich ramionach.
„Em… Naruto?”
- Zaraz znajdziemy twoją mamusię, nie bój nic – powiedział uspokajająco, celowo unikając rozmowy z lisem. – Zaprowadzimy cię do babci Tsunade i ona już coś zaradzi, nie masz czym się martwić.
- Risu– wyszeptała czarnowłosa, wiercąc się niespokojnie i uczepiając drobnymi rękoma na szyi Uzumakiego.
- Hm?
„Znasz tego dzieciaka?”
- Mam na imię Risu.
Blondyn uśmiechnął się kącikami ust.
- A ja jestem Naruto – przedstawił się również.
- Wiem – wyszeptał dzieciak sennym głosem i po chwili wahania dokończył. – Wujku.
„Skąd?” Niebieskooki zdziwił się nieco.
„Ja chyba wiem, czyje to to jest.”

Wbrew wcześniejszym postanowieniom Naruto jednak nie śpieszył się z powrotem do Konohy.
Posiadał drobne podejrzenia, że Sasuke za to już dawno go wyprzedził i zawitał w progi wioski.
W każdym razie, urządzając sobie dziesiątki niezmiernie ważnych przystanków, w końcu jakoś dotarł. Ze śpiącym dzieckiem uczepionym jego szyi.
W sumie Risu okazała się nawet przydatna…
- NARUTO! Ty…
- Cicho – sapnął w stronę rozwścieczonej Tsunade. Właśnie znajdował się w gabinecie Piątej. – Bo obudzisz smarkatą.
- Nieodpowiedzialny patałachu – dokończyła szeptem blondynka posyłając mu karcące spojrzenie. – Coś ty sobie myślał? I co to za bachor?
- Nie myślałem – odparł bez wahania. – A to Risu.
- Risu?
- Yhm, moja mała podopieczna, która za pomocą kilku innych osób wpakowała mnie w niezły bajzel. A właśnie, gdzie Gobi? Muszę jej przestawić kilka kości.
- W szpitalu.
- Och, ktoś mnie wyprzedził?
- Nie żartuj sobie, idioto – fuknęła na niego i usiadła za biurkiem. – Czyli wiesz, że to celowo posłała cię w łapy Madary? Raport. Już.
- Zaraz, muszę… - przerwał, gdy poczuł na sobie przeszywający wzrok osoby trzeciej. Spojrzał w bok, wprost w oczy czarnowłosej dziewczynki. – O, obudziłaś się?
- To babcia Tsunade? – wyszeptała teatralnie z wielkim przejęciem.
- BABCIA?!
Naruto posłał Hokage uradowane spojrzenie.
- Widzisz starucho? Dorobiłaś się kolejnego wnuka!
- Ty mały…
- A mamusia?
- Naruto, kto jest… - Tsunade przerwała gwałtownie, gdy dziecko spojrzało wprost na nią. Rozdziawiła śmiesznie usta. – Te oczy, to jest…
- Yhm – Uzumaki niedbale przytaknął. – To dziecko Gobi.

- Mamusia musi się tylko wyspać. Nieźle się wymęczyła to teraz musi odpocząć – powiedziała Sakura, sadzając dziewczynkę na taborecie przy szpitalnym łóżku. – Nie musisz się o nic martwić.
- Wymęczyła? – Naruto spojrzał na nią sceptycznie. Dobrze wiedział, że za pomocą jakiś dziwacznych substancji, czy cholera wie czego, Gobi została unieszkodliwiona przez Hokage. I najwyraźniej blondynka nieco przeholowała ze swoimi specyfikami.
- Ty mi lepiej powiedź, co z Sasuke.
- Cicho, nie teraz.
- Dlaczego nie wróciłeś razem z nim? Wiesz, że nam nic nie powie. Polazł do siebie, zamknął się na cztery spusty i udaje, że go nie ma. Wszystko…
- Sakura…
- No gadajże, bo za siebie nie ręczę. I tak powinnam cię sprać na kwaśne jabłko, bo żeś poleciał jak ostatni idiota na pewną śmierć!
- Jak widać, nie taką pewną…
-GADAJ!
- Cicho, to szpital a nie bazar. Zresztą wiesz, że już z nim nie jestem – warknął Uzumaki, nie patrząc przyjaciółce w oczy. – Nie miałem ochoty przebywać z nim dłużej niż to konieczne.
- Co ty w ogóle pie…
Drzwi trzasnęły i do pomieszczenia wpakowała się Tsunade.
- No dobra, młodzieży – zaczęła nieco złowieszczym tonem. – Dosyć tych pogaduszek, musimy ustalić pewną sprawę, zanim Naruto łaskawie w końcu zda mi raport.
Blondyn wzniósł oczy ku niebu.
- Czego znowu? – sapną, w duchu będąc jednak wdzięcznym, że Hokage przerwała tyradę różowowłosej.
Blondynka uśmiechnęła się słodko.
- Właśnie zostałeś mianowany na tymczasowego tatusia – zaświergoliła, nad wyraz z siebie zadowolona.
- Och, okej – przytaknął niebieskooki. A dopiero po chwili się ogarnął. – ŻE CO?!

4 komentarze:

  1. Właśnie sobie uświadomiłam, że przespałam poprzedni rozdział^^ Wybacz xD
    Naruto chyba nie będzie długo się bawił w "to moja wina, jestem dla niego zagrożeniem"? No bo jak taki Sasuke będzie się nam marnować? Obaj są głupi, przez co są siebie warci.
    To to małe jest córką Gobi. A tatuś gdzie?
    Madara uciekł, ale jeszcze wróci? Nie żebym chciała, ciekawi mnie tylko czy w najbliższym czasie znowu Naru będzie palił się do walki.
    Uwielbiam Tsunade. Zwłaszcza jak jej żyłka na czole drga.
    I jak z Itachim?
    *ciekawisięciekawisięcieeeekawiii*
    Irdinuś, weź goń tego doła i nie smutaj^^
    Święta zaraz będą, usiądziesz, odpoczniesz, spojrzysz łaskawszym okiem na depresyjne rzeczy i będzie dobrze.
    Od razu życzę Ci dobrego Mikołaja i radośności na Święta, w razie gdybyś tu nic do Świąt nie skrobnęła. xD
    Pozdrawiam i weny^^
    I goń doła! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Dwa dni mi się wzięły usunęły z życiorysu po tym, jak przespałam ponad 16 godzin. Raaany, co to z człowiekiem robią dwa dni bez snu... miałam skomencić przedwczoraj. :P Ale będzie dzisiaj, kiedy już mam dostęp zarówno do jako-tako wyspanej siebie i do mojego kompa. ^^

    Jeeeny, Irduś, nie deprechaj! Na deprechację, dekadencję, nihilizm i emo-myśli skrajnie depresjonistyczne w porze jesienno-zimowej monopol mam JA! W związku z tym, inni po prostu nie mogą się wprowadzać w mroczne stany, albowiem cały mrok spływa na mnie, emo-grzywka wychwytuje jak jakiegoś rodzaju piorunochron. ;) Innymi słowy: uszy do góry, kąciki ust takoż!
    A studia... cóż, skoro już zaczęłaś i trzymasz się kolejny rok, to po co odpuszczać? Trzymaj się dalej, pani inżynier, nie przestawaj! (i projektuj domki! : D)

    *waży swojego lapka w dłoniach* Ze trzy kilo to on ma. xD Jeżeli się doda do tego to, co zwykle mam torebce (a potrafię mieć dziwne rzeczy), to kręgosłup mój w przyszłości powygina się jak linia łamana.
    Dzieci są złem -- nie lubiłam jak na wolontariacie czasami lądowałam w przedszkolu. Ja dzieci nie lubię, ale dzieci o tym nie wiedzą i jakimś cudem wydaję im się sympatyczna. xDDD
    Dobrze, że tylko honorową betą. :P Ja jako realna beta nadaję się tylko dla masochistów, bo jestem straszną osobą -- ale to pewnie wiesz, a jeśli nie, to możesz się domyślać. xD Ale cóż, sprawdzać błędy lubię, a jak ktoś może na tym skorzystać, to wypisuję co "gorsze", bo pewnych rzeczy autor po prostu nie zauważa.
    Niemniej, znajdź sobie kogoś, jak należysz do osób, które nadają się do "mania" bety; na złe Ci to nie wyjdzie, bo ostatecznie tylko Ty decydujesz, co zmieniasz, a co zostawiasz. :)

    To musiała być epicka walka! Och, i z tego co wyczytuję dalej, naprawdę była ciekawa. Tylko teraz Naruto i Sasuke zamierzają znów bawić się w berka, czy tam kotka i myszkę, tylko z zamienionymi rolami. Ech, chłopakom to się chyba nie znudzi nigdy. ;) Nie dość że w mandze fabuła opiera się także na filarze pogoni za Saskiem, to u Ciebie wszak najpierw Sasuke pomyślał sobie mniej więcej to samo co Uzumaki (mniej więcej, nigdy nie mogę być pewna, co sobie myślą takie indywidualności jak Naruto i Sasuke. xD) -- "Muszę się od niego oddalić, żeby go chronić przed niebezpieczeństwami", czy tam "...przed samym sobą".
    I no łał, Naruto się wyrabia. : D Sytuacje stresogenne podnoszą umiejętności ninja.^^ Byleby się tylko Tsunade o tym nie dowiedziała, bo jeszcze wpadnie na pomysł podniesienia w jakimś podobnym morderczym treningu kwalifikacji całej swojej kadry pracowniczej... potem ewentualne zdobycie władzy nad światem to byłby pikuś, choć szanownej Piątej póki co nie podejrzewam o takie zapędy. xD
    Ciekawy opis techniki, nigdy się nad tym nie zastanawiałam jakoś bardzo (choć w narutowych grach zwykłam sposobem turniejowym, po wylosowaniu Minato, rozwalać każdego przeciwnika hiraishinem), ale muszę rzec, że w sumie to niegłupie. ^^

    „Tatuś byłby zadowolony, że jego technika służy ci do ucieczek.”
    xD

    Och, i kochaaaam Tsunade! ;3 Ależ wymyśliła dla Naruto rolę!

    I jeszcze:
    "Jego skroń zostaje przeszyta ostrym bólem."
    została, wkradł Ci się czas teraźniejszy
    "Uzumaki z przerażeniem obserwuje czerwone smugi na szyi Sasuke. "
    I tutaj też należałoby zmienić na przeszły, to kolejne ("Nie chce mu się wierzyć.") równie dobrze może być też w teraźniejszym -- tak mi się wydaje, że stylistyka na tym bardzo nie ucierpi, a coś takiego jedynie bardziej przybliży akcję czytelnikowi -- ale to pierwsze raczej powinno stać w przeszłym. (lol, nie ma to jak bycie subiektywnym. xD)
    "Posłał ów czemuś beznamiętne spojrzenie."
    owemu... czy "ów" to Twój ulubiony zaimek? xD

    No nic, ściskam, całuski przesyłam (tej, te pełne optyzmizmu! A po takich całuskach ode mnie -- jak chcesz mogą być bardzo "mokre", a od koty nawet z języczkiem! xD -- deprechacji nie można stosować, bo się zwyczajnie nie udaje.
    mechalice

    OdpowiedzUsuń
  3. No, ten rozdział mnie ożywił (trochę) ^w^
    To dziecko jest Gobi .?! o.O Pierwsza osoba jaka mi przyszła do głowy jako tatuś to ... Kyuubi (?) Ja naprawdę nie wiem skąd mi się to wzięło ^^ Mam nadzieję, że ta mała pomoże Saskowi i Narutkowi się zejść, może Sasuke będzie o nią zazdrosny .? *myśli* To byłoby dziwne ... Uchicha zazdrosny o dziecko ... dobra już nie myślę, tylko nie bić .!
    Sasuke, który zamknął się u siebie i udaje, że go nie ma, jest świetny XD
    A Sakura mnie trochę denerwuje, za bardzo wcina się w prywatne sprawy chłopaków, no ja wiem, że chce pomóc, ale nic na siłę, niech trochę poczeka, a potem dopiero może iść na nich z pięściami (wizja Sakury bijącej Sasuke jest nieosiągalna dla mojego umysłu ...)
    Pozdrawiam i Wenka życzę ;*
    Sachiko

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehe... Inteligencja Naruto powala na kolana. Coś czuje, że szykuje się jakaś jatka z Sasuke. Uzumaki tatusiem. Nie wiem czy to dobry pomysl.

    OdpowiedzUsuń