środa, 7 grudnia 2011

Rozdział II.IX

Wspominałam, że nie nienawidzę swoich studiów? Może to dlatego, że za stara się robie na zarywanie nocek… W każdym razie, chyba niedługo i tak zostanę zaszlachtowana przez współlokatorki, za wydawanie po nocach dziwnych odgłosów pastelami/deskami/komputerem/teczkami/notatkami i cholera wie czym jeszcze xD.

Mechalice: JAKIE EMERYCKIE?! NO JAKIE EMERYCKIE?! xD No i żeś mnie zdołowała…

Jaki żal, nie mam siły nawet porządnie się rozpisać = =. Tyle z marudzenia. Dziękować za komentarze i zapraszam na kolejną część. Chyba nie będzie tragiczna, pomimo mojego nieogarnięcia. A ja pójdę smęcić na uczelnie z kolejnym projektem, bo przecież tak dawno mnie tam nie było…

*** *** *** *** *** *** ***

Naruto zerknął znad mapy.
Znajdował się… W lesie.
No cóż…
Złożył niedbale arkusz i podrapał się po karku. Nie za bardzo wiedział co dalej robić. Miał wrażenie, że właśnie wpakował się w coś… Nie fajnego.
Jeszcze raz rozwinął mapę i przestudiował ją uważnym wzrokiem. Był na dobrej trasie, to pewne. I właściwie, według wskazówek, powinien znajdować się na wprost przed jednym z wejść do kryjówki Akatsuki.
Spojrzał krzywo na porośniętą mchem skalną ścianę, w której powinno być przejście.
Ale go nie było. Albo też, trzeba było je uruchomić.
Wymacał ścianę wzdłuż i w szerz, a nie zanosiło się, aby nagle pojawiły się w niej jakieś tajne drzwi, czy coś.
- Hokus- pokus – warknął w stronę skał. – Sezamie otwórz się? Ty zapyziała kupo gruzu, OTWIERAJ!
Zamilkł i poczekał kilka sekund, w nadziei, że coś się stanie.
Spadła gałązka.
Poniósł głowę.
Czarna wiewiórka przeskoczyła z jednego drzewa na kolejne. Niekoniecznie chodziło mu o takie wydarzenie.
Westchnął ciężko i ponownie zagłębił się w studiowaniu mapy.
To miło, że Gobi chciała mu pomóc, ale skoro dała już mu te cholerne świstki papieru to mogła też powiedzieć, że przejście jest jakoś zamaskowane. Właściwie to sam mógł się tego domyślić, bo przecież to normalne, że Akatsuki strzeże jakoś miejsce swojego pobytu, no ale jakoś w tamtym momencie niekoniecznie o tym myślał. Perspektywa tego, że może w końcu coś zrobić w kierunku ratowania Sasuke, przesłoniła logiczne rozumowanie.
Zawsze istniała opcja, że naprawdę pochrzanił drogę i wbija mordercze spojrzenie w niewinną skalną ścianę.
Eh, jakby miał ze sobą Kyuubi’ego, albo Narę… Tylko, że nagle wszyscy się uparli, żeby się nie wtrącał! Jeżu drogi, toć on tylko chce tajniacko wbić się do siedziby Akatsuki, dorwać Uchihe i wynosić się stamtąd czym prędzej! Jasno i na temat. A to, że plan wydawał się prawie niewykonalny to inna sprawa… Zresztą, zawsze może liczyć na łut szczęścia. Ba, zawsze na niego liczył i jeszcze się nie przejechał.
A właściwie to od kiedy wiewiórki są czarne? Coś mu się kojarzyło, że ów stworzonka mają rude ubarwienie…
Zerknął ku górze w poszukiwaniu zwierzątka.
I ktoś szarpnął go za rękę.
Spojrzał beznamiętnie na ów kogoś. A następnie z wrzaskiem odskoczył, zasłaniając się rękoma i przy okazji wypuszczając trzymane mapy.
Dziecko.
Przez chwilę wpatrywał się tępo w brzdąca.
Była to… Dziewczynka, no oko pięcioletnia. Czarnowłosa, ubrana w bladoniebieskie kimono, z granatową kokardą. Podobna kokarda utrzymywała luźno związaną kitkę, z której powychodziły pojedyncze pasma włosów. Mała przeraźliwie błękitne oczy. A Naruto miał dziwne wrażenie, że gdzieś już widział podobne.
- Eee… - zająknął się, próbując odzyskać fason. – Cześć?
Dziecko nie odpowiedziało. Wpatrywało się w niego wyczekująco.
- Co ty tu robisz? – zapytał, nachylając się nad nią. – Wiesz, nie powinnaś sama się tu znajdować…
„Ja zresztą też nie.”
- Um, zgubiłaś się?
- Uratujesz moją mamusię?
Naruto z wrażenia rozdziawił usta.
- Ale co…
Dziewczynka wskazała palcem na skalną ścianę.
- Oni ją krzywdzą.
- Oni? Akatsuki?
Czarnowłosa kiwnęła głową, w geście potwierdzenia. Następnie chwyciła Uzumakiego za rękę i pociągnęła go w kierunku, który wcześniej wskazała. Szła pewnym krokiem, nawet przy samej ścianie nie zwolniła i… Przeszła przez nią, ciągnąc zdezorientowanego blondyna za sobą.
- O kur…ka – wyszeptał, rozglądając się po miejscu, w którym się znalazł.
Wyglądało to nieco jak korytarz. Korytarz wyłożony na ścianach, podłodze i suficie kamiennymi, brązowymi płytkami. A na każdej z nich znajdowywały się jakieś dziwaczne znaki, których Naruto nie był w stanie odczytać. A co najśmieszniejsze, fugi między wszystkimi kafelkami wypełnione były wodą, przecząc prawu grawitacji.
Naruto mruknął z podziwem.
- Co jak co, ale o wystrój się postarali, nie? – wyszeptał i spojrzał na towarzyszącą mu dziewczynkę.
Znaczy się…
Smarkula zniknęła.
Naruto wzruszył ramionami. No tak… Mała wprowadziła go w paszczę lwa, nie powiedziała o co właściwie jej chodzi i postanowiła zdezerterować. Dobra, nie ma co się rozpraszać. Skoro jakoś się dostał do środka, to najważniejsze jest dorwać Sasuke. Potem go skopać, a później jakoś zwiać. A jak znajdzie smarkatą, to się dowie o co konkretnie chodzi i coś wykombinuje.
No może jednak… Powinien sprawdzić gdzie bachor zwiał. Jeszcze sobie coś zrobi i będzie miał go na sumieniu. A potem skopie Sasuke.
Obrócił się i wbił tępe spojrzenie w kamienną ścianę. Cóż… Wyglądała na dość… Rzeczywistą. Podszedł bliżej i niepewnie zastukał w materiał.
- Na mój łeb to to stoi tu naprawdę – mruknął do siebie, macając ścianę, w nadziei, że znajdzie jakiś włącznik, albo coś podobnego. Jednak po krótkiej chwili zrezygnował. Skoro z tamtej strony nie dał rady, to z tej też pewnie mu się nie uda…
Więc jak, psia mać, smarkata go przeprowadziła?!
Z całych sił naparł na przeszkodę. I nic.
Westchnął ciężko i obrócił się.
Korytarz był długi i słabo oświetlony. Jego koniec niknął gdzieś w ciemnościach.
Z braku laku powlókł się przed siebie. W końcu musiał znaleźć Sasuke!

- Coś ty zrobiła? – Głos Kyuubi’ego drżał od powstrzymywanej wściekłości .
Gobi rzuciła mu wyzywające spojrzenie, po czym wzruszyła ramionami. Na jej ustach błąkał się maniakalny uśmiech. Dopiero teraz można było zauważyć w jej oczach błysk szaleństwa i przerażenia zarazem.
- Widzisz… - zaczęła ochryple. Na jej czole pojawiły się kropelki potu. – Bo w życiu nawet demony mają swoje priorytety.

To bez sensu.
Naruto powstrzymał się od wywrzeszczenia swojej frustracji.
Krążył po korytarzach od co najmniej godziny i nie znalazł nic. Kompletnie. Ani Sasuke, ani kogoś do skopania. I wyjścia, jeżeli by się głębiej zastanowić.
Wyglądało na to, że miejsce w którym się znajdował było totalnie opuszczone.
Nie podobało mu się to.
Oparł się ciężko o ścianę. Nie za bardzo wiedział, co teraz powinien zrobić. I naprawdę zaczynał żałować, że nie ma z nim Kyu. A to oznaczało, że sytuacja zaczynała być kryzysowa.
Och, jakby miał chakre, to przynajmniej by coś rozwalił!
Z wściekłością trzasnął pięścią w kafelki. I odskoczył gwałtownie.
Jedna z nich, ta, w którą akurat trafił, zajarzyła się bladym światłem. Potem zrobiła to następna. I kolejna. Aż w końcu utworzyły dziwaczną ścieżkę, prowadzącą do… No chyba trzeba będzie to sprawdzić.
Naruto uśmiechnął się do siebie i podreptał rozświetlonym szlakiem.

- Posłałaś go w łapy Madary?! – Wrzasnęła Tsunade, gwałtownie wstając z krzesła. – Dlaczego?! Jak… Jak mogłaś?! Ty zdradziecka su…
- Też byś to zrobiła… - wyszeptała białowłosa. Jej wzrok błędnie krążył po pomieszczeniu. Najwyraźniej szukała drogi ucieczki. – Każdy by tak zrobił. Przecież każdy by tak zrobił…
- Dlaczego? – Kyuubi zmrużył groźnie oczy. Wyglądał nieco jak zwierze, szykujące się do ataku. – Więc powiedź nam, dlaczego żeś to zrobiła?

Uzumaki rozejrzał się dyskretnie na boki. Pusto.
Spojrzał przed siebię.
Świetlana ścieżka prowadziła, a i owszem, do drzwi.
Czarnych, masywnych drzwi. W dodatku okratowanych.
Westchnął ciężko. Zaczynał zdawać sobie powoli sprawę, że jego mały plan uratowania Sasuke był naprawdę kretyński. A najbardziej kretyńskie w nim było to, że poszedł sam. Chociażby z tego względu, że nie miał możliwości rozwalenia drzwi rassenganem.
To by było nieco żałosne... Jeżeli jego i Sasuke dzielą w tym momencie tylko te cholerne drzwi, a on ich nie otworzy... No chyba zrobi sobie coś drastycznego!
No nie, nie miał zamiaru się tak łatwo poddawać!
Zmrużył wściekle oczy, szarpnął za uchwyt i z ledwością powstrzymał się od okrzyku zdziwienia.
Drzwi ustąpiły. Zawiasy lekko skrzypnęły, a do ciemnego pomieszczenia wpadło nieco światła z korytarza. Naruto zerknął do środka, dalej będąc w małym szoku. Aż takiego szczęścia się nie spodziewał.
Pomieszczenie z pewnością było celą. Właściwie Uzumaki nie wiedział po czym to można było wywnioskować, ale był w stu procentach pewien, że się nie mylił. W każdym razie, cela ów, nie była oświetlona. Wsunął się więc do środka. Na szczęście jego umiejętności waleczne nie ucierpiały po stracie chary, tak więc jego wzrok błyskawicznie przyzwyczaił się do ciemności. Rozejrzał się uważnie. I zamarł.
W rogu dostrzegł skuloną postać.
I już po sekundzie był przy niej, szepcząc gorączkowo i odgarniając z czoła czarne włosy.
Ciemne oczy spojrzały na niego półprzytomnie. Tylko po to, aby po chwili ze ściśniętych warg wydobyło się warknięcie.
- Błagam, tylko nie ty…
Naruto skrzywił się widocznie, zanim odpowiedział. Fala ulgi i radości momentalnie zamieniła się w irytację. Skoro Sasuke dalej chciał dalej ciągnąć swoje przedstawienie, to niech mu będzie, tylko czy musiał akurat teraz, kiedy w każdej chwili Akatsuki mogło odgrodzić im jedyną drogę ucieczki?
- Też się cieszę, że cię widzę – sapnął. – I mam nadzieję, że cię po prostu naćpali czymś dziwnym i majaczysz, bo to nie było miłe. Powinieneś okazać mi nieco wdzięczności. W końcu poświęciłem swój własny prywatny czas, a to wcale nie…
- Uciekaj stąd – przerwał mu Uchiha, niezgrabnie próbując się podnieść. Najwyraźniej w niewygodnej pozycji spędził kilka godzin. I chyba naprawdę był pod wpływem czegoś dziwnego, bo wyglądało na to, że nie był w pełni kontrolować swoich ruchów. Nawet wymawianie poszczególnych słów sprawiało mu wyraźną trudność.
- Nie bądź kretynem…
- Nie, nie rozumiesz! Musisz…
- Och, zamknij się! – wrzasnął Uzumaki. – Nie denerwuj mnie, chodź, wynieśmy się stąd i wracajmy do do… Konohy! Będziesz mógł w spokoju ignorować moją egzystencję jeśli tylko chcesz, ale błagam, nie teraz kiedy, psia mać, musimy się stąd wydostać!
- Nie rozumiesz.
- I bardzo mnie to raduje – powiedział grobowym głosem, wstając z klęczek i z założonymi rękoma obserwując poczynania Sasuke. Właściwie to faktycznie nie miał pojęcia, dlaczego Uchiha tak, a nie inaczej zareagował na jego przybycie i starał się go pozbyć. – Ale możesz odłożyć swoje śmieszne urazy, czy co tam, na inny termin? Naprawdę chciałbym już stąd się ulotnić…
- Już, Naruto? – rozległ się za jego plecami zadowolony głos. – Przecież dopiero co przybyłeś…

Twarz pięcioogoniastej rozluźniła się nagle.
- Mojego życie. Muszę uratować – powiedziała czułym głosem. Na jej ustach pojawił się półprzytomny uśmiech.
Ręce Kyuubi’ego zacisnęły się boleśnie na jej ramionach, jednak do kobiety najwyraźniej nie dochodziły żadne bodźce zewnętrzne.
Oczy Lisa błysnęły złowrogo.
- Nie rób jej nic!

- Miło mi widzieć, że jesteś cały i zdrowy. No przynajmniej na razie.
Naruto przymknął mimowolnie oczy. Nie miał najmniejszej ochoty się obracać. Zamiast tego spojrzał z determinacją w oczach na Sasuke.
- Wszystko będzie dobrze – wyszeptał do niego, zaciskając pięści.
- Ależ oczywiście! – zakrzyknęła radośnie postać stojąca za jego plecami. – Brawa za pozytywne podejście do sprawy! Nie masz się czym martwić, nawet nie poczujesz straty mocy dziewięcioogoniastej bestii. No być może z tego względu, że już nie będziesz żyć.
Blondyn obrócił się gwałtownie. Cóż… Nie zaszkodzi porobić z siebie kretyna.
Wyszczerzył się radośnie.
- Madara! Cóż za niemiła niespodzianka! – zaświergolił i podrapał się w tył głowy. – Ale wiesz… Czeka cię malusie rozczarowanie. Chyba Kyuubi dziś nie zawita w twoje przeurocze progi.
- Nie bądź idiotą. – Głos przywódcy Akatsuki stracił swoją radosną barwę. – Nie masz najmniejszych szans się stąd wyrwać. A tak dobrze, oczywiście dla mnie, się złożyło, że przybyłeś tu sam.
- O, żeś dobrze to ujął! – stwierdził Naruto, z niemniejszą nutą optymizmu niż wcześniej. – Sam. Zupełnie sam! Samiusieńki.
- Co masz na myśli? – Madara zaczynał się powoli irytować.
- To co mówię. – Blondyn wyszczerzył się jeszcze szerzej. – Sam. BEZ Kyuubi’ego.

- Ona…
- Zamknij się – warknęła Tsunade. Zerwała się ze swojego krzesła i przyklękła przy Gobi. Chwyciła ją za rękę i spojrzała prosto w oczy.
- Co jest twoim życiem?

- Nie mam mocy Kyuubi’ego – powtórzył dosadnie. – Wyparowała. Znaczy dokładniej mówiąc, zmaterializowała się zaraz, no ale nie ma go we mnie. I obok. – paplał radośnie. – Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia gdzie jest. I chyba nie wiele mnie to obchodzi, bo ryży burak nie chciał mi pomóc, cóż. Źle wytresowany został, ot co.
- Zamknij się wreszcie – charchot Sasuke rozległ się tuż za nim. – Na cholerę…
- Jeżeli dobrze rozumiem sytuację, to rzeczywiście mamy mały problem. – Madara nie wyglądał jednak na załamanego. Nagle zniknął. I pojawił się tuż za plecami półprzytomnego Sasuke, wykręcając mu ręce i przykładając kunai do szyi. – Ale przy odpowiedniej motywacji postarasz się go rozwiązać, czyż nie?
Naruto zamarł.
- Zostaw go – powiedział, usiłując się uspokoić.
- Hm? Nie. – Postać w masce zaśmiała się paskudnie. – Myślę, że nie. Dopóki, no nie wiem, nie sprowadzisz tu demona.
- Nie słuchaj go. – Głos Sasuke nie dodał mu otuchy. Wręcz przeciwnie.
„W co ja nas wpakowałem?” Pomyślał spanikowany, błyskawicznie analizując możliwe posunięcia. „Gdyby tak…”
Madara zacmokał niecierpliwie.
- Widzisz, Naruto. – Ostrze zostało dociśnięte do skóry Sasuke. – Bo my właściwie nie mamy za dużo czasu.
Po bladej szyi pociekło kilka czerwonych kropel.
Oczy blondyna rozszyły się gwałtownie. Oddech zamarł. I… Naruto stracił świadomość. Na jego szczęście, lub też nieszczęście, jego ciało nie.

- Ja… Ja…
Kyuubi gwałtownie uniósł głowę i wbił oczy w przestrzeń.
- Co… - zaczęła Tsunade niezadowolona.
- Ciii – przerwał jej demon. Zmarszczył czoło, jakby myśląc nad czymś intensywnie.
- Co jest? – warknęła Tsunade po dłużej chwili oczekiwania.
- No… Ups!
W gabinecie zaległa kompletna cisza.
Kyuubi zniknął.

6 komentarzy:

  1. Oo bez mocy w paszczę wilka
    Notka cudna. Sasek zostanie uraowany

    OdpowiedzUsuń
  2. Ejno, jego słowa, te o byciu emerytem. xD Bardziej go załamało tylko to, że jednak musi zapuszczać włosy, bo wg niektórych wygląda jak Żyd w tym swoim czarnym kapeluszu. Hihihi, a jak mówiłam, że i tak kiedyś zapuści, bo moja włosofilia w końcu go przełamie, to nie chciał wierzyć. ;P

    "Czarna wiewiórka przeskoczyła z jednego drzewa na kolejne."
    WJEWJURKA! Orany, jak ja loff wiewióry!
    Tylko, że czarna? Przeczuwam... no tak, kilka linijek niżej czaił się mhrock i Zło. : D W postaci dzieciaka, który najprawdopodobniej chce zarypać Naruciakowi te superaśne tajne mapy -- a jeśli blondyn przy okazji skończy z wyrwanymi flakami i wyssanym mózgiem, to będzie tylko mały wypadek przy pracy. Z mojego gierczanego doświadczenia, takie dzieci znikąd zawsze oznaczają ultimate'ową pułapkę lub spotkanie z hipertrudnym bossem, stąd wnioskuję. xD

    "- Już, Naruto? – rozległ się za jego plecami zadowolony głos. – Przecież dopiero co przybyłeś…"
    No własnie, rany co ten Naruto, jaki niewychowany. :C Madara już przyszykował ciasteczka i herbatkę, a ten chce uciekać... załamie się facet, jak nic!

    "- To co mówię. – Blondyn wyszczerzył się jeszcze szerzej. – Sam. BEZ Kyuubi’ego. "
    Nyah, to jest ejpik. :D

    Ogólnie to lajkam ten rozdział, tylko szkoda, że taki krótki wyszedł. Podoba mi się wszystko praktycznie, począwszy od Naruto hasającego radośnie oświetloną scieżynką do otwartych drzwi do celi (lol), aż do wsyśnięcia Kyuu. Powrócił do Naruto? ;o Będzie epicka bitwa ze złym Madarrrrą i Sasusiem kibicującym swojemu ukochanemu? :D

    Hm, i jeszcze takie cosie bardziej rzucające się w oczy:
    "(...)że ów stworzonka mają rude ubarwienie…"
    "Spojrzał beznamiętnie na ów kogoś."
    "W każdym razie, cela ów(...)"
    Owe stworzonka.
    Owego kogoś, chociaż to nie dość, że powtórzenie, to jeszcze zaimek poniekąd niewłaściwy; bardziej pasuje "tego kogoś", jako że osoba ciągnąca za rękę jest już jakoś bliżej określona.
    Cela owa.

    "(...)w nadziei, że znajdzie jakiś włącznik, tudzież coś podobnego."
    Zamiast tudzież -- albo. Mimo że ostatnio praktycznie wszędzie "tudzież" jest lansowane jako elegancki synonim "lub", tak naprawdę jest to synonim do "oraz", więc zdanie trochę dziwnie brzmi.

    "Ścieszkę"
    ścieżkę
    "Wyglądał jak nieco zwierze (...)"
    Szyk się zrypał: Wyglądał nieco jak zwierzę...

    No dobra, yo było tak na krótko, szybko -- spadam czytać o 2WŚ, żebym chociaz jakąś trójczynę teraz z tej cholernej historii podłapała. ^^
    Całuski więc przesyłam i życzę luźniejszych zajęć i więcej czasu na rozrywkę :),
    mechalice

    OdpowiedzUsuń
  3. Kyuubi zniknął... Czyżby wrócił do Naruciaka a on odzyskał swoja chakre? Będzie się działo... Czekam z niecierpliwością na cd...
    maxiii

    OdpowiedzUsuń
  4. Kyuu zniknął .? To znaczy, że wróciła do ciała Naruto .?
    Kim była ta dziewczynka .? Niedoszłą córką Naruto i Sasuke .? ... żarcik taki xD
    No i jak mam teraz siedzieć spokojnie na dupie i czekać na dalszą część .? Umrę z braku następnej notki *leży z wyciągniętym językiem i udaje martwą* widzisz .? Już umarłam ;D
    Czekam, pozdrawiam i Wena życzę ;*
    Sachiko

    OdpowiedzUsuń
  5. "Wróciła" oczywiście chakra a wrócił Kyuubi xD taka maleńka literówka ;D
    Sachiko

    OdpowiedzUsuń
  6. Super notka. Życzę weny i
    zapraszam do mnie:
    http://naruto-yaoi-sasuke.blogspot.com/
    Natsuhi013

    OdpowiedzUsuń