wtorek, 27 grudnia 2011

Owoce i warzywa - NejiSasu

Dzień doberek, robaczki!
Witam was w ten jakże radosny, poświętowy poraneczek. Ale wesołych, niech będzie, że jeszcze zdążyłam :3 O, no przecież sylwestra udanego mogę jeszcze wszystkim życzyć... No to udanego :D
Więc, dzisiejszy twór powstał z winy i przyczyny Mechalice, a jakże! Ty zUa i niegodziwa istoto! W każdym razie, nie ma on nic wspólnego z niczym co pisałam do tej pory i nawiązuje jedynie (o tak, zemsta) do ostatniego fika właśnie wyżej wymienionej Pani :D (tak tak, link w bocznym paseczku się znajduje, zapraszam serdecznie) Co by tu jeszcze... Cóż... Paring z góry został narzucony, ale szczerze powiedziawszy, jakby się wstawiło w miejsce głównych bohaterów imiona Jeremi i Alojzy, to nie zrobiłoby to żadnej większej różnicy, więc kanonu ni ma tu za grosz. Czujcie się ostrzeżeni ^ ^.

Deedwarda: Doła wzięłam i się pozbyłam ^ ^. A nóż widelec chodzi o to, że w końcu oderwałam się od tej cholernej uczelni. A mniejsza z tym. Spóźnione życzonka :*

Mechalice: A ja mam nadzieję, że uświadamiasz sobie, że to właściwie przez Ciebie nie śpię? xD Tak tylko... Wspominam... Kurde, właściwie to ledwo widzę na oczy, chyba nie dam rady logicznie odpisywać na komentarze... xD Ojoj.
No nie deprecham xD Optymizm i Kelly family moimi przewodnikami życiowymi! Juhu!
I neee, ja betaaa nieee, coś czuję, że by to wyglądało, jak nauka parkowania z instruktorem:
- Parkuj tu.
- Nie.
- No parkuj!
- Nie! Nie będę parkować!
- To jak się nauczysz?
- Nie będę i już!
-...
- NIE!
- Jeszcze mi się tu porycz!
- A weź spieprzaj!
Jakże miło wspominam te czasy <3 br="br">Mniejsza z tym... Właściwie to jest 7 rano niemalże, więc chyba powinnam rozważyć pójście spać.

Ups, coś czuję, że błędów to tu będzie od groma xD
Dziękować za komentarze, zapraszam na... Zgoła coś innego :D

*** *** *** *** *** *** ***

Warzywa i owoce.

Sasuke z morderczym błyskiem w oku wpatrywał się w sklepową półkę. Warzywną, żeby nie było.
W końcu odżywiał się zdrowo. Nie to co pewne pochłaniające-wyłącznie-ramen osobniki.
Chociaż… Z tego co zauważył ostatnio, pochłaniające-wyłącznie-ramen osobniki sparowały się z wiecznie-spóźniającymi-się-niedospanymi osobnikami i próbują wprowadzić swoje jeszcze żyjące zwłoki w program „Zdrowa dieta”. Nie, żeby Sasuke wierzył w powodzenie ich akcji.
Nie, żeby Sasukowa żyła na skroni nie pulsowała intensywnie na wspomnienie o nowych konohańskich zakochanych skowroneczkach. Nie, żeby był zazdrosny o Naruto, czy, broń Boże, Kakashi’ego! Bo to właśnie oni wchodzi w skład zakochanych skowroneczków.
W każdym razie, nie o to chodziło.
Sprawa była nieco bardziej denerwująca i wbrew pozorom, delikatna. Otóż, Sasuke męczyło, że prawdopodobnie został jedynym kawalerem we wsi. I wcale nie chodziło o to, że cholerny młot dorwał już swoją pożal się boże połówkę, a on nie! Cóż z tego, że dopiero wtedy Uchiha zaczął się nad tą kwestią zastanawiać?
- Pomidor! – warknąl władczo na zieloną skrzyneczkę, która zawierała dorodne, czerwone… No właśnie? – Owocu ty! – rzucił Sasuke z niemałą satysfakcją. Bo Uchiha należał do grona osób święcie przekonanych, że czerwone produkty wijącego się pędu powinny być przez wszystkich nazywane owocami.
- Warzywo.
Do uszu Uchihy dobiegł cichy spokojny głos. Czarnowłosy zmrużył podejrzliwie oczy, wlepiając je w wyjątkowo dorodnego pomidora, który kusząco górował nad innymi w skrzynce. Chyba zaczynał wariować…
- Mówiłeś coś? – zapytał, ot dla pewności.
- Warzywo. Pomidor jest warzywem.
Sasuke stwierdził, że jednak wszystko z nim jest w porządku, bo spokojny, dziwnie przyjemny dla ucha głos rozlegał się gdzieś z boku, a nie, jak podejrzewał wcześniej, ze sklepowej półki. Łaskawie obrócił głowę nieco w lewo, aby obdarzyć natrętnego osobnika pogardliwym spojrzeniem. I schrzanił efekt, chwilowym rozdziawieniem ust.
Bo oto przemówił do niego osobnik, którego nie podejrzewałby o tak beztroskie próby nawiązania rozmowy. Tudzież próby sprawienia, że niedoszły rozmówca poczuje się po prostu jak kretyn.
Zerknął ponownie na pomidora, który wciąż usadawiał się na szczycie skrzynki. Ale jakoś nie wydawało się, aby roślinka miała coś do powiedzenia, więc z braku laku, ponownie powędrował wzrokiem ku, a tak…
- Hyuuga – wyrzucił z siebie posiadacz sharingana, z największą obojętnością, na jaką było go stać. – Słucham?
Sasuke dopracował swoją obojętność, nieco pogardliwym i zniecierpliwionym spojrzeniem.
- Warzywo – powtórzył ponownie Neji, zgrabnie wymijając czarnowłosego i chwytając w dłonie puszącego się na szczycie piramidki pomidora. – To. – Wyciągnął trzymaną rzecz tuż przed nos Uchihy. – Jest warzywo.
I wetknął je do sklepowego koszyka, aby następnie powędrować do kasy.
A Sasuke stał jak słup soli, wpatrując się w przestrzeń, którą jeszcze przed chwilą przesłaniała mu wszechobecna czerwień i właściwie to nie ogarniał.
- Hej! – wrzasnął po chwili, w której to Hyuuga zdołał już opuścić budynek. – To był mój… OWOC!

***

- Sasuke, no już, uśmiechnij się nieco i wcinaj.
Uchiha wbił mordercze spojrzenie w stojącą przed nim miskę. Miskę wypełnioną pomidorami. Fakt, pociachanymi, co nieco dawało upust jego wściekłości. Wynurzanymi w śmietanie. I doprawionych cholera wie jakimi dziwnymi eksperymentami.
Spojrzał nieufnie na Uzumakiego.
- Co to?
- Sałatka – powiedział, z wyraźnym politowaniem blondyn, siadając naprzeciw niego. – Z pomidorów.
Sasuke wydał z siebie dziwny dźwięk. Przypominający nieco szczeknięcie, warknięcie i prychnięcie w jednym
- Eee… - zaczął niepewnie Naruto. – Coś jest nie tak?
- Hyuuga – warknął czarnowłosy. – To złodziej.
- Co?
- No ukradł mi. Pomidora – dokończył, obnażając niebezpiecznie zęby.
- Okej?
Sasuke butnie odsunął od siebie talerz i spojrzał na przyjaciela poważnie.
- Ukradł mi pomidora – powiedział ponownie, w charakterystycznym geście splatając ręce pod brodą. – W sklepie, rozumiesz? Neji Hyuuga ukradł mojego pomidora. Prywatnego. Niedoszłokupnego, niech będzie. Ale był mój! Zaklepany!
- Yhm… Ale to… Że z półki? – zapytał, wedle Sasuke, nieco kretyńsko.
- No jasne, że z półki – rzucił czarnowłosy, posyłając Naruto wyraźnie wrogie spojrzenie. – Głupi jesteś, czy co?
- Sasuke? – zapytał blondyn kręcąc się niespokojnie na swoim miejscu. – Może spróbuj sałatki? Bo chciałbym ci zadać pytanie, a wcześniej muszę poznać twoją opinię na temat mojej pomidorowej sałatki. Wiesz, Kakashi i jego zdrowa dieta. Potrzebuje opinii postronnej, nie chcę go zatruć pierwszą potrawą jaką przygotowałem, więc możesz się poświęcić dla dobra mojego związku, nie?
Z westchnieniem irytacji czarnowłosy przyciągnął do siebie sałatkę i wepchnął jej większość do swoich ust. Ostentacyjnie przeżuł ją kilka razy, aby następnie głośno przełknąć podane danie. Mlasnął niepewnie.
- Żyjesz? – zapytał Naruto z pewną dozą fascynacji, która nie spodobała się Sasuke.
- Nie – palnął. Po chwili zastanowienia dodał. – Ale zjadliwa. Znaczy, dobra nawet. Bardzo.
Uzumaki wyszczerzył się radośnie.
- Ha! – zakrzyknął mężnie, pałaszując z talerza to, co zostawił Uchiha. – Widzisz? Jak człowiek chce to potrafi. A pomidory pomogą mi uratować sałatę!
- Sałatę?
Naruto wskazał niedbałym gestem parapet, na którym, o dziwo, faktycznie znajdowała się sałata. W glinianym naczynku, wyrastała dumnie, nie zawracając uwagi na toczącą się w kuchni dyskusję. I łypała przymilnie w stronę swojego właściciela.
- Kakashi chce ją na kanapki przerobić – parsknął blondyn, między kolejnymi plastrami pomidora. – Kretyństwo, nie?
Sasuke nie wypowiedział się w kwestii sałatowego szaleństwa. Nie miał pojęcia jaki bój toczą miedzy sobą Kakashi i Naruto, ani jaką rolę odgrywa w tym wszystkim zielenina, oraz do czego niby miała służyć pomidorowa sałatka, ale właściwie to nie chciał wiedzieć. I nie miał zamiaru się w to mieszać.
- Więc?
- Hm? – Blondyn z uwagą wyskrobywał resztki jedzenia z talerza.
- Miałeś jakieś pytanie.
- O! No! – Niebieskooki odłożył w końcu stołową zastawę i wbił w przyjaciela uważne spojrzenie. Za uważne, jak na swoje standardy. – Wiesz, bo coś dużo nawijasz dzisiaj, nie poznaje cię nieco. I nie jestem pewien, czy sobie uświadamiasz pewną rzecz.
- Wydaje ci się – mruknął Sasuke, ganiając się w myślach. Dla poprawienie wizerunku machnął grzywką. – Że nawijam – dodał, w razie gdyby ktoś miał wątpliwości.
- Może – Naruto wzruszył ramionami. – Bo wiesz, właściwie nie jestem chyba odpowiednią osobą, która powinna cię uświadamiać, ale jako, że nikt inny się na to nie odważy, to chyba będę musiał. Cóż, może jakbym namówił Kakashi’ego, to by ci dyskretniej przekazał nowo odkrytą wiadomość, ale jako, że Tsunade znowu go torturuje za kolejne spóźnienia, to chyba…
- Powiesz wreszcie, czy mogę sobie iść, nie usłyszawszy twoich wspaniałych informacji?
- Bo mi się wydaje, że ktoś ci się spodobał ostatnimi czasy…

***

Sasuke z donośnym trzaskiem opuścił mieszkanie Kakashi’ego. Pozostawiając w nim nieco poobijanego blondyna. I tak powinien się cieszyć, że skończyło się wyłącznie na rozkwaszonym nosie i podbitym oku!
Jak on mógł… Jak on ŚMIAŁ insynuować, że ktoś pokroju Hyuugi… Nie, to było niedorzeczne.
Zatrzymał się gwałtownie.
No tak. W końcu nie kupił tych cholernych pomidorów. Poczłapał się do sklepu, w przypływie optymizmu postanawiając w najbliższym czasie zabić Naruto. Przynajmniej będzie miał tą satysfakcję i sprawi, że Konoha otrzyma kolejnego kawalera na wydanie w postaci podstarzałego Jonina! A właśnie, z tego co wiedział to Neji również nie miał aktualnie nikogo…
- Kretyństwo! – wrzasnął do siebie samego, przy okazji strasząc grupkę dzieciaków, które kręciły się w pobliżu. Czym prędzej ruszył przed siebie.
Cholerny Naruto i jego cholerne pomysły! To przez niego ma takie dziwaczne myśli!
Wtargnął do sklepu, warknąwszy powitanie do ekspedientki, kultura przecież obowiązuje, ruszył wzdłuż półek. Chwycił słoik suszonych pomidorów. Przy następnej alejce wpakował sobie pod pachy karton soku pomidorowego. A kolejnym przystankiem była, a jakże, półka z warzywami. I owocami, do jasnej cholery!
- Owoce, kuźwa. To są cholerne owoce – sapnął do siebie, chwytając pierwszego lepszego pomidora z brzegu. Uniósł go na wysokość oczu i ze zmarszczonymi brwiami przyjrzał się czerwonej powierzchni.
- Warzywa.
- Co? – Sasuke z wrażenia o mało nie zgniótł pomidora.
- To. Są. Warzywa - powtórzył ktoś dobitnie, a Uchiha nawet nie musiał się obracać, żeby wiedzieć, któż ośmielił się przerwać jego wewnętrzną walkę z samym sobą.
- Chyba sobie kpisz – stwierdził posiadacz sharingana, rzucając Hyuudze wyzywające spojrzenie.
- Nie. – Aczkolwiek Neji wyzwania nie odwzajemnił. Wpatrywał się w młodszego mężczyznę ze spokojem i chyba nawet pewną dozą zainteresowania. – To fakt.
- Nie masz na to żadnych dowodów! – burknął Sasuke, zamieniając wyzywające spojrzenie na bardziej pochmurne i mroczne.
- A ty masz?
- Oczywiście – rzekł poirytowany, wyciągając przed siebie słoik. – Patrz. Suszone. Każdy wie, że suszy się owoce.
- Też.
- Co?
- Suszy się też warzywa– zapewnił Hyuuga, ani o jotę nie zmieniając tonu. – Do zupy można.
- Soki! – jęknął Sasukę. I jęk nie miał nic wspólnego z tym, że rozmyślał o barwie głosu Neji’ego. Cholerny, za dużo gadający Naruto…
- Co?
- No – odpyszczył średnio inteligentnie. – Soki. No wiesz, takie do picia. Z pomarańczy, jabłek. No i są pomidorowe. Czyli O.W.O.C.O.W.E. – Przeliterował dosadnie.
- Marchwiowy. Wielowarzywny.
W Sasuke aż coś się zagotowało.
- TY! – warknął, bojowo odkładając pomidora do skrzynki. – Jesteś! Jesteś… Hm… Jesteś…
Po prostu zabrakło mu słów. Wrzasnął wewnętrznie i ruszył do kasy.
- Jestem – przyznał Hyuuga, który najwyraźniej stwierdził, że pójście za Uchihą będzie dobrym pomysłem. – I chyba możemy sprawdzić, kto ma rację.
- Jakby mi zależało – zaczął buntowniczym tonem, chwytając siatkę z zakupami i obracając się ku starszemu chłopakowi. I zamarł.
Neji był stanowczo za blisko. Sasuke z łatwością mógł dostrzec ciemniejszą obwódkę wokół białych tęczówek. I to, że usta Hyuugi rozciągnęły się w delikatnym, aczkolwiek wyzywającym uśmiechu.
- A nie?

***

Sasuke siedział sztywno na kuchennym krześle. I wszystko byłoby dobrze, gdyby krzesło należało do Naruto, Sakury, czy też Kakashi’ego. Ale nie. Nie wiedzieć czemu, wylądował na krześle, którego dumnym właścicielem był Neji Hyuuga.
- Owoc – stwierdził na pocieszenie, próbując nie wyrżnąć głową w blat stołu. To nie wyglądałoby dobrze.
Zerwał się gwałtownie z krzesła, okrążając stół, aby zerknąć do salonu.
On wcale nie miał żadnych ukrytych celów w wizycie w domu Hyuugi. Naprawdę. A na pewno już jego cele nie, o ile by istniały, nie miałyby nic wspólnego z wcześniejszą rozmową z Naruto! Wrócił na swoje miejsce, oparł łokcie na blacie i schował twarz w dłoniach.
Miał dziwne wrażenie, że coś mu się walił jego spokojny żywot.
- Ym – usłyszał, zanim ktoś położył mu dłoń na ramieniu. I potrząsnął nim delikatnie. – Wszystko gra?
Pokręcił głową, nie podnosząc jej ani o milimetr.
- Mam… Książkę – kontynuował Hyuuga.
- A przestań pieprzyć – warknął Sasuke, ukazując światu jedno oko. – Po co żeś mnie tu ściągnął? Bo chyba nie po to, by faktycznie sprawdzać czym są pomidory? To trochę niedorzeczne.
- Właściwie – Neji usiadł po drugiej stronie stołu. Odłożył książkę na brzeg blatu, wpatrując się uważnie w okładkę. – To encyklopedia.
- Hyuuga! – Uchiha odsłonił drugie oko, które niebezpiecznie zalśniło czerwienią. Nie miał zamiaru bawić się w żadne cholerne gierki. – Gadajże!
- Chciałem coś sprawdzić.
- Co?
- Teorię. Ciekawą. Ostatnio przedstawił mi ją…
Sasuke odchylił się w krześle wyraźnie zirytowany, odgarniając włosy z twarzy. To chyba nie będzie łatwa rozmowa. Chyba, że… Właściwie on też znalazłby jedną, czy też dwie rzeczy do sprawdzenia.
I właśnie przyszedł czas, w którym Sasuke postanowił zabrać się za sprawdzanie w praktyce. W końcu musiał coś sobie udowodnić. Sobie i temu cholernemu blondynowi, któremu do łba wpadają niedorzeczne pomysły!
Wychylił się błyskawicznie przed siebie, niemalże kładąc się na kuchennym stole. Pociągnął starszego chłopaka za długie, gęste włosy i przyciągnął jego twarz do swojej. Jego policzek owiał ciepły oddech Hyuugi, gdy ten, zaskoczony wypuścił powietrze z płuc.
Sasuke widział srebrne plamki, błyszczące w białych oczach. Pod palcami czuł miękkie włosy, które zatańczyły wesoło ponad powierzchnią blatu. W opasce ze znakiem liścia zobaczył swoje odbicie.
Zmarszczył brwi i wbijając stanowcze spojrzenie w tęczówki chłopaka i jakimś dziwnym sposobem podciągnął się tak, że siedział okrakiem na końcu blatu, ze swobodnie zwieszonymi nogami, w dalszym ciągu wplątując palce we włosy Neji’ego.
- Co robisz? – zapytał w końcu Hyuuga.
- Nie wiem – powiedział szczerze, nie zmieniając swojej pozycji.
- A masz zamiar kontynuować?
- A zasłużyłeś? - odpowiedział pytaniem. Miło było trzymać w dłoniach Twarz Neji’ego. Tak… Swobodnie i naturalnie się z tym czuł, że zaskoczyło to nawet jego samego.
- Mogę opowiedzieć ci o pomidorach.
- Wiem sporo o pomidorach – przyznał, pochylając się nad nim, tak, że stykali się czołami. - Nie wiem, czy uda ci się mnie czymś zaskoczyć.
- A wiesz… - zaczął Hyuuga, wstając powoli, równocześnie starając się nie przerywać kontaktu z Sasuke. W końcu wyszło tak, że stał nad wciąż siedzącym na blacie chłopakiem, swobodnie opierając dłonie obok kolan Uchihy. – Że pochodzą z rodziny roślin psiankowatych?
- Obiło mi się o uszy.
- I były kiedyś wyłącznie roślinami ozdobnymi?
- O? Naprawdę? – Sasuke zamrugał zdziwiony, gdy na jego nosie wylądował krótki całus. – Hej, nie zasłu…
- A to, że szkodzi im temperatura poniżej siedmiu stopni…
- A bądź już ty cicho.
- A mógłbyś…
Sasuke uniósł się nieco, dzięki czemu ich usta się w końcu spotkały.
Jakiś czas później stwierdził, że nawet młotki mają od czasu do czasu rację i można ich ewentualnie posłuchać…

***

- Nie sądzisz, że to nieco okrutne?
- Hm? – Kakashi bez zrozumienia spojrzał na swojego… Naruto. Tak, to dobre określenie. Jego Naruto właśnie rozpłaszczał się na dachu, z którego miał doskonały widok na pewną kuchnię. A on mu towarzyszył. Ba! On mu pokazał to miejsce.
- No… Żeśmy wyswatali dwóch największych neurotyków w wiosce. Nie wiem, czy to się dobrze dla nas skończy.
- To były – zaczął z wahaniem. – Delikatne sugestie – dokończył z satysfakcją. – Nie mają jak nam czegokolwiek udowodnić.
- Myślisz, że nie wiedzą? – zapytał blondyn przysuwając się do Kakashi’ego.
Z odpowiedzą przyszedł mu dźwięk zasuwanych rolet.
- Wiedzą – parsknęli równocześnie.
- I pewnie niedługo nam się za to oberwie – stwierdził po chwili Naruto.
- No nie wiem, nie wyglądali przed chwilą na niezadowolonych, nie? Zresztą, ci już się nieźle oberwało. Sasuke zasługuje na wszystko, co Neji mu zaserwuje.

***

- Cholera - mlasnął Sasuke, odrywając się od chłopaka. Złapał oddech.
- Hm?
- Wciąż nie kupiłem tych cholernych pomidorów.
- Wiesz... U mnie znajdziesz ich dość - powiedział Neji, przyciągając go ponownie do siebie. - Nawet, mogę stwierdzić, że całkiem sporą kolekcję.
Dwie postacie były zbyt zajęte sobą, aby zauważyć, że z blatu sunęła się książka. Nie zwróciły na to uwagi. Ciężki tom otworzył się na zaznaczonej stronie.

Pomidor - gatunek rośliny z rodziny psiankowatych. Ma wiele synonimów: pomidor uprawny, pomidor jadalny, psianka pomidor i po prostu pomidor. Pochodzi z Ameryki Południowej lub Środkowej. Do Europy dotarł po 1492. Przechowywanie pomidorów w lodówce może spowodować ich przemrożenie, bowiem temperatury poniżej 7 °C im nie sprzyjają. Takie przemrożenie prowadzi do wielu negatywnych skutków, m.in. utraty smaku, koloru i konsystencji oraz zwiększa prawdopodobieństwo gnicia i występowania drobnoustrojów, które je powodują. Owoce (w znaczeniu botanicznym) są warzywami wg klasyfikacji towarów spożywczych…

12 komentarzy:

  1. Jak dla mnie (choć jest prawie 11.00 ) jest za wcześnie na konstruktywny komentarz. Ale się postaram:]
    Ja kocham Twoją twórczość. Twoje notki są genialne. Zabawne, w pewien sposób przekazują mądrość życiową i to wszystko łączy się z Twoją ogromną wyobraźnią.
    One-shot jak zwykle genialny. Choć nie przepadam za tą parką to i tak mi się podobał.

    - Pomidor! – warknąl władczo na zieloną skrzyneczkę, która zawierała dorodne, czerwone… No właśnie? – Owocu ty! – rzucił Sasuke z niemałą satysfakcją.

    Ahahahah genialny moment ^^
    Z samego rana poprawiłaś mi humor:] Dziękuję Ci za to :]
    Pozdrawiam i życzę wena :D
    A! Ja też życzę udanego Sylwestra! :*
    3m sie! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAA, KOCHAM CIĘ! Nawet capslock nie jest w stanie wyrazić odpowiednio moich uczuć do Ciebie w tej chwili. Wyjdź za mnie, Mamusiu, po prostu! : D
    I tak się mścić to możesz częściej, chyba lubię -- brak kanonu mnie tyż nie przeszkadza, więc co tam. ^^
    Uwiadamiam sobie bardzo dobrze, że ja jestem jako ten kat ślęczący nad grzeszną duszą, która już ma ułożone wygodnie karczycho na pieńku (choć sprawa wygody jest tutaj zapewne wysoce dyskusyjna)i jako jedyną formę wybawienia ma do napisania fanfik i w związku z tym nie śpisz po nocach z mojego powodu.
    i Tobie podobno nie szło, boję się, co się dzieje, jak Ci 'idzie'. xD)

    Aaaa, coś mi się zdaje, że już w pierwszych akapitach coś się zazębia. Omg! :D Chyba będzie w moim komencie tak dużo tego "aaa", że zacznę stosowań "łaaa" w ramach zamiennika.
    Łaaa! Sasuke jedyny kawaler we wsi! : D Przypomniała mi się "Mała Brytania" i jedyny gej w wiosce stamtąd -- http://youtu.be/lu-BW6xIegU (hm, co prawda chciałam innego vida, ale niech już będzie ten po polsku, po co się męczyć. xD)

    "- Pomidor! – warknąl władczo na zieloną skrzyneczkę, która zawierała dorodne, czerwone… No właśnie? – Owocu ty! – rzucił Sasuke z niemałą satysfakcją."
    I tak, mnie też moment powalił na łopatki. xD Jest świetny! Absolutnie. A niech to, dalsze akapity też są cudnej urody.
    Jaki Sasuke! Jaki Neji! Jaka rozmowa! xDDD I Naruto poświęcający się dla swojego związku, robiąc sałatkę pomidorową, która ocali jego ukochaną sałatę!
    Rany, naprawdę słów mi brak, bo jest świetne w każdym fragmencie i w każdym momencie. Ta misterna intryga owocowo-warzywniana, ta odczuwalna rywalizacja między zwolennikami swoich teorii i to rozwiązanie akcji, pozwalające stwierdzić, że całości maczali palce równie Naruto i Kakashi, a nie same pomidory, ośmielające się być dość kontrowersyjnym rodzajem rośliny czy nagle rozbudzone kradziejskie instynkty Hyuugi. : D
    KOCHAMCIĘKOCHAMCIĘKOCHAMCIĘKOCHAMCIĘKOCHAM!!!
    Jesteś cudowna, aż mi się łezka w oku zakręciła, takam szczęśliwa. :)

    I nie deprechaj, w końcu jest tyle kolorowych warzyw i owoców dokoła, które uśmiechają się ze sklepowych półek! Kelifamili iz a gud czojs. Ja mam ruskie disco-polo. xD
    Pijanego Sylwestra jeszcze pożyczę i odpowiem na zyczenia Wesołych Świąt, mówiąc Wesołych Świąt! Bo jeszcze nie przesunęłam kalendarza i jest u mnie 26, więc mam pełne prawo nie wiedzieć, że jest już dzień po i życzyć. : D

    Całkuski,
    mechalice
    PS I tak, kocham Cię, muszę powtórzyć jeszcze raz. : D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka!
    Chciałabym cię poinformować o tym iż nominowałam cię do One Lovely Blog Award.
    Prowadzisz jeden z moich ulubionych blogów. Regulamin znajdziesz na blogu Nikkii(http://naruto-w-akatsuki-yaoi.blog.onet.pl/) Poszukaj tam czerwonego napisu Regulamin.
    Pozdrawiam ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Irduś, myślę, że czas najwyższy ruszyć tyłeczek i może coś napisać... *chrząka znacząco* Taką tylko sugestyjkę delikatną wystosowuję. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mechaś... SESJA kuźwa xD To jedno, a drugie: Mam chyba taki mały martwy punkt w twórczości. Cholera, nawet na napisanie komentarza porządnego nie mam wena... Weź mi Tu lepiej zajmij się tłumaczeniem swoim, no! xD


      Hm... Chyba, że coś nagle podziała na mnie inspirująco... xD

      Usuń
    2. Odkrywam nowe opcje xD Mwahaha xD Też mogę czaty urządzać! xD

      Usuń
    3. Jeszcze sesja? Tej, powiedz im, żeby już skończyli, bo mnie smutno i źle z tego powodu, powiesz im? Na pewno się nie oprą i powpisują same piątki. :D
      A tłumaczenie... przypomniałaś mi, że miałam wstawić, ale że wczoraj mi się nie chciało... xD
      Ok, ok, idę przelecieć zgodność z tekstem, gramatykę, przecinki i wrzucam.

      Doceniam guglowe apdejty i możliwość robienia czatów! Gugiel będzie prawie taki pro jak łonet, chociaż łonet mimo wszystko jest bardziej swojski i posiada niezapomniane i wielce szacowne umiejętności cenzurowania. xD

      Usuń
    4. Na dobrą sprawę dopiero dzisiaj zaczęłam xD A czuję się nieco, jakby cały ten semestr składał się z samej sesji.
      Tak, sądzę, że jak będę przekazywać taką wiadomość wykładowcą, do bez szemrania powpisują mi oceny xD.
      Cholera, mogłaś nie wrzucać, nie dość, że mam wyrzuty sumienia, że się opierdzielam z blogiem to jeszcze korci mnie, żeby rzucić to wszystko w cholerę i nadrobić zaległości w czytaniu xD.

      Jeżu drogi... Dlaczego o drugiej w nocy uczę się dziwnych rzeczy o ochronie przyrody? Zawsze mi się wydawało, że od tego się inne kierunki...

      Usuń
  5. Ooo, to pożyczę dobrych wyników na sesji. :)
    Etam, ponadrabiasz, jak już wrzucę całość -- jeszcze jeden rozdział mi został do powieszenia i chociaż przetłumaczone już dawno, to z wieszaniem wstrzymam się co najmniej tydzień. W sumie to i tak na tyle dziwny fanfik, że łatwiej go ogarnąć w całości, bo brak typowego "wyłożenia fabuły na tacy" dość utrudnia interpretację, IMO. xD

    IDK, ja ostatnio niczego się nie uczę, bo odkryłam zależność, że im mniej się uczę, tym lepsze mam oceny. xD Co prawda to nie ma zastosowania do historii, ale inne przedmioty jakoś lecą... moja średnia jest zabójczo dziwna jak na mnie na przykład i to jest o tyle creepy, że się zamknę na ten temat.
    Architektura musi być kryptoochroną środowiska! Albo sam fakt, że to Zielona Góra zmusza uczelnię do wpychania studentom informacji o tym, jak sprawić, żeby góry cały czas były zielone. xD
    (yyy, tak, może mi odwala trochę...)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    Przeczytałam wszystko w jeden dzień!!! Wspaniale piszesz, bardzo mnie zaciekawiły Twoje opowiadania wszystkie, zwłaszcza 2 (to, w którym Sasuke zostaje Hokage)
    Weny życzę i czekam na nową notatkę!!!
    Pozdrawiam Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam już dość warzyw i owoców... chyba przejdę na dietę cud - ramen tak jak Naru... Przydała by się jakaś nowa notka dattebayo...
    Pzdr
    maxiii

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahahahahaha xDDDD w życiu jeszcze nie widziałam Takiego słodkiego Saska xD Rozwalił mnie tym, że był pewny, że to pomidorek do niego gada xD No po prostu zabójcze. Prawie się popłakałam ze śmiechu.
    Btw. kończę czytać wszystko. Dosłownie wszystko, bo zaczęłam dziś od początku. Może mi się uda skończyć resztę. Jak skończę będzie drugi komentarzyk^^ A jak na razie to uwielbiam twoje opka *___*

    OdpowiedzUsuń