niedziela, 13 listopada 2011

Rozdział II.VIII

Tu tu rum tu tuuum!
Witam serdecznie!
Po dość długiej nieobecności udało mi się wydziergać kolejną część ^ ^. Cóż… Mam mały niedobór czasu ostatnio… No ten, to nie marudzę, zapraszam do czytania i dziękuję za wszystkie komentarze :D

Mechalice: Ta, czuję nadejście grypy xD. Jeżu no nie nęć mnie tak takimi parami… Może faktyczni przydałaby mi się nieco zmiana klimatu… Nie! Nie, nie, nie-eee xD Znaczy się… Właściwie wiesz, że już miałam pewien zarys opowiadania? Ale jakoś tak wpadłam w studencką rutynę i za cholerę nie mogę sobie przypomnieć, o czym miało być.
I ja nie chcę nic mówić, ale październik już dawno za nami!
Ja już kiedyś wspominałam, że na ogół czuję się stworzeniem niedocenionym? xD Myzianie za uszami nieco podniesie mnie na duchu, jednak chyba niewystarczająco, jak na moje zakompleksienie.
Czekaj xD Bo się zgubiłam. Itachi jest z czerwca? xD Ja jestem z czerwca! xD Możemy uznać, że jestem wyjątkiem potwierdzającym regułę anormalności… Cieszę się, że mrohny, przygotowujący kakao i sylabowo odpowiadający Itaś wywołuje u Ciebie pozytywne emocje :D
O zacna ta moja literówka xD Ale lepiej ją poprawię…

*** *** *** *** *** *** ***

- Kyu! Kyu! Wyleniały pasożycie! Gdzie żeś się podział, jak cię potrzebuję?! Chodź tutaj, ty marna podróbko demona!
Naruto wywlekł się z kuchni, potykając się o własne nogi.
Był podekscytowany. Wszystko zaczęło się układać. W końcu! Sasuke go kochał, to było najważniejsze. Teraz musiał tylko wyratować tego cholernego drania i skopać mu cztery litery tak, że nie usiądzie przez tydzień. O nie, nie. Nie miał zamiaru rzucać mu się w ramiona. Uchiha będzie cierpiał katusze, zanim Naruto mu wybaczy. O ile w o ogóle mu wybaczy, no!
Rozumiał, że Sasuke chciał pomóc bratu. W jakiś pokręcony sposób naprawdę to zrozumiał. Ale, psia mać! Odrobiny zaufania, czy coś… Przecież mógł mu powiedzieć. Mogli razem wymyślić jakiś plan. Ale nie, książę Uchiha postanowił sam wszystko załatwić, w sposób co najmniej nieodpowiedzialny, wkurzający i bolesny…
- KYU!
- Czego?
Naruto zatrzymał się gwałtownie w drzwiach do pokoju Sakury. Przed nim roztaczał się widok nieco… Osobliwy.
Kyuubi siedział na podłodze z naciągniętą na głowę zawałą koców. Wokół niego porozrzucane były poduszki, które demon prawdopodobnie pozbierał z każdego kąta domu. I pełno jedzenia. Lis w dłoniach trzymał miskę, wypełniona po brzegi jakąś substancją. Najwyraźniej zupą. Licząc talerze, można było wywnioskować, że było to siódme danie, które rudzielec sobie zaserwował.
Naruto miał drobne podejrzenia, że w lodówce przyjaciółki nie ostał się żaden okruszek.
- Ty… - przerwał gwałtownie. Przymknął na chwilę oczy. – Hm… Co ty właściwie robisz?
- Nudzę się.
- To mógłby cię zainteresować fakt, że do domu… – umilkł ponownie. Kuźwa, nie mógł powiedzieć nic o Itachim. Nawet Kyuubi’emu. I właściwie to teraz za bardzo nie mógł wykombinować, jak przekazać dziewięcioogoniastamu, że ma zamiar…
- Wiem.
- Co?
- Wiem o Itachim.
- O – zaczął inteligentnie. Miło, przynajmniej nie musiał ściemniać. – Skąd? Nie, czekaj. Głupie pytanie. Ale, skoro wiedziałeś, że ukochany braciszek Sasuke złożył nam wizytę, to powiedz mi, o wszechpotężny demonie… Dlaczego, psia mać, żeś go nie pogonił?!
- A po co? – Demon rzucił mu zdziwione spojrzenie.
Dlatego Naruto nie lubił, jak lis przebywał po za jego ciałem w tak materialnej formie. Patrząc w czerwone oczyska miał wrażenie, że dziewięcioogoniasty wie wszystko. Było to dość dziwaczne odczucia. I niezmiernie wkurzające.
- Zastanówmy się… Może dlatego, że wcale nie chciałem z nim gadać?!
- I?
Naruto wzniósł oczy ku niebu.
- Kyu, ja wiem, że jesteś złośliwą bestią, ale od czasu do czasu mógłbyś nieco współpracować.
- Jakoś nie wydaje mi się, abyś żałował rozmowy. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że wyszła ci na dobre, bo nie wiem czy zauważyłeś, ale cały czas się uśmiechasz się kretyńsko.
Naruto zmienił wyraz twarzy.
- Nie, wciąż wyglądasz idiotycznie.
- A zamknij się. – Machnął na demona ręką. – Słuchaj, jest ważniejsza sprawa. Skoro…
- I tak przy okazji, widać ci majtki.
Naruto zgrzytnął zębami.
Ta rozmowa nie należała do udanych, z całą pewnością. I zapewne miało to coś wspólnego z tym, że za każdym razem, kiedy jego mózg wyprodukował jakąś konstruktywną myśl, to list ją skutecznie przerywał.
Obadał swój stan.
Cóż… Najwyraźniej wciąż biegał w stroju lekarza. Nieco niechlujnie zapiętym stroju lekarza. Westchnął cierpiętniczo i powlekł się do łazienki.
Chwilę później, już w mundurze jonina, stał przed Kyuubi’m, wlepiając w niego oskarżycielskie spojrzenie.
- No co? – rzucił lis, siorbiąc zupę. – Powinieneś być mi wdzięczny, że dbam nieco o twój wygląd.
- Ta, jasne – sapnał Narut, siadając naprzeciw niego. Wolał nie wspominać, że w poprzednim stroju zwiedził niemalże całą Konohe. Nie, żeby większość mieszkańców nie uważała go za dziwaka, ale starał się chociaż zachować pozory. A po dzisiejszym dniu już nie będzie miał złudzeń, że ktoś ujrzy w nim chociaż cień normalności. – W każdym razie, słuchaj…
- Jeżeli chcesz zacząć mówić o tym, o czym chcesz zacząć mówić, to możesz już skończyć.
- Eee? – Uzumaki nieco się pogubił.
- Nie zgadzam się – mruknął lis, odkładając pustą miskę i mocniej opatulił się jednym z koców.
- Czekaj! Ale na co? – Blondyn spojrzał na niego bez zrozumienia.
- Nie udawaj kretyna.
Tak szczerze, to Uzumaki wcale nie musiał udawać. Wbił w lisa spojrzenie pełne niezrozumienia.
Rudzielec westchnął, nieco teatralnie.
Jednym zgrabnym ruchem wstał, zrzucają przy okazji z siebie koc, a następnie znalazł się przy Naruto, w nieco irytujący sposób wlepiając czerwone ślepia w niebieskie tęczówki. Blondyn przełknął ciężko ślinę.
- Czyli wcale nie chciałeś ruszać na ratunek swojego kochasia?
Oj. Niedobrze.
- Um… Skoro już o tym wspominasz…
- Nie.
Naruto nadął policzki.
- Nie patrz tak na mnie. Nie dam ci się zabić, tylko dlatego, że najwyraźniej masz na to ochotę.
- O co ci znowu chodzi?! Przecież trzeba go tylko odbić od Madary, no ja pierdziele! Cykasz się, czy co? Nawet jeśli, to cię nawet o pomoc nie proszę. Łaski bez, sam sobie poradzę, pójdę tam i ich wszystkich…
- Co ich wszystkich? Zanudzisz na śmierć swoim jazgotem, co najwyżej, bo jakoś nie wyobrażam sobie, abyś bez chakry zdołał więcej zdziałać.
- Ja… - Zaciął się. Cholera, o tym faktycznie nie pomyślał.
Jakoś, kiedy tylko dowiedział się, że Sasuke znajduje się w łapach Akatsuki, niewiele czasu poświęcił nad rozmyślaniem o sobie. A najwyraźniej jego chakrowa niedyspozycja przeciągała się. Ale dlaczego? Przecież już wszystko było w porządku…
- Właśnie – palnął po chwili milczenia.
Kyuubi uniósł znacząco brew.
- Dlaczego ja właśnie, że nie mam? – wyartykułował nieskładnie blondyn, marszcząc gniewnie brwi. – No!
Kyuubi prychnął.
- No, że nie mam! Czemu nie mam chary, no! Jak to nie mam? Przecież już żem sobie poukładał w psychice wszystko, nie? Zabije Uchihe, później mu wybaczę, czy coś i będziemy żyli długo i szczęśliwie. No, Sasuke niekoniecznie, skoro mam zamiar rozczłonkować jego ciało, spopielić je następnie i z maniakalnym śmiechem na ustach rozsypać jego prochy, rozrzucając je garściami po wsi, podskakując radośnie niczym czerwony kapturek!
- Romantyczna wizja, nie ma co…
- Co to kuźwa ma być! – warknął blondyn bardziej do siebie, niż do Kyu. – Idę!
Obrócił się na pięcie i ruszył w kierunku wyjścia.
- Gdzie znowu leziesz? Mówiłem…
- Do Tsunade! – wrzasnął nieco skrzekliwie, nawet się nie obracając. Blond babsztyl będzie musiał mu co nieco wyjaśnić.

- Nie mam najmniejszego pojęcia.
Naruto zmarszczył brwi. Nie tego się spodziewał.
Przyjrzał się uważnie blondynce, która siedziała naprzeciw niego. Kobieta wyglądała, jakby chciała go jak najszybciej spławić.
- Słuchaj…
- Nie, to ty posłuchaj – przerwała mu gwałtownie. Położyła dłonie na blacie biurka i wychyliła się nieco do przodu, spoglądając na niebieskookiego wyzywająco. – Jak już powiedziałam, nie mam najmniejszego pojęcia, dlaczego nie odzyskałeś chakry. Myślałam, że rozmowa z Itachim pomoże. Może mu nie uwierzyłeś…
- Toć kurna mówię, że mu wierzę!
- A może – kontynuowała, ignorując wrzask Uzumakiego. – Nie chodziło wcale o Sasuke. Jest też opcja, że po prostu potrzebujesz porządnego kopa na rozpędzenie…
- Hej!
- I wcale nie żartuje. W każdym razie, nie mam teraz na to czasu.
- E, nie no! Czekaj! – Naruto zagrodził drogę kobiecie, która ruszyła w kierunku wyjścia. – Ja tu mam, jakby to powiedzieć, problem większego kalibru, a ty chcesz mnie zostawić?! No bez przesady!
- Wyobraź sobie, że też mam pewien problem.
Kobieta zdecydowanie odsunęła Uzumakiego i energicznym krokiem wyszła z pomieszczenia i przeszła przez korytarz. Naruto zgłupiał. A następnie poleciał za nią.
- Ej! – wydarł się, gdy tylko ujrzał jej plecy. – A co z Sasuke?!
Blondynka zatrzymała się. Obróciła się ku niebieskookiemu i bez żadnych większych emocji zapytała:
- A co ma być?
- No jak to?! – Błyskawicznie znalazł się przy niej. – Musimy go ratować!
- Fakt. Wypadałoby. – Raźnym krokiem ruszyła dalej.
- No więc?! – wydarł się blondyn, próbując ją dogonić. – Kiedy ruszamy? I z kim…
- Ruszacie? Chyba coś ci się namieszało dzieciaku.
- No ale…
- Jak ty to sobie niby wyobrażasz? – zapytała z wyraźną kpiną. – Nie masz chakty i chcesz wpakować się w łapy Madary? Inteligentnie, nie powiem. Zejdź na ziemię, idź na trening, czy coś. Dopóki nie odzyskasz mocy jesteś uziemiony. Wiem, że się cieszysz, więc możesz iść okazywać swoją radość gdzieś indziej. Jak już wspomniałam, jestem nieco zajęta.
- Ale Sasuke…
- Słuchaj, nie mam kogo po niego wysłać. Musimy poczekać. Kakashi i Yamato wracają niedługo z misji. Razem z Shikamaru ustalą plan działania i… No cóż, wyruszą, jak szczęście im dopisze. Nie ma co się spinać. Dopóki Itachi jest bezpieczny…
- Co mnie obchodzi Itachi! – wrzasnął wściekle, łapiąc Tsunade za ramię. Kobieta posłała mu zdziwione spojrzenie. – Co ja mam teraz robić?! Czekać?! Na co? No, na co?
- A jakie masz możliwości?

Zero. Zero jakiegokolwiek logicznego wyjścia.
Z jednej strony… Zgadzał się z Tsunade. Sasuke w jakiś pokręcony sposób był bezpieczny. W każdym razie, dopóki Itachi nie wpadnie w łapy Akatsuki. I może faktycznie, przydałby się jakiś plan działania. Jednakże…
No jak niby miał siedzieć spokojnie, wiedząc, że Uchiha jest więziony?!
Trzasnął pięścią w drewniany pal. I jęknął z frustracji.
Gdyby chociaż jedna życzliwa dusza zechciała mu pomóc jakoś wydostać się z wioski! A tak co?
Był obserwowany, to pewne.
Dzieciaki z akademii zapewnie miały niezły ubaw i dużego plusa u Hokage, za wykonanie tak niegodziwego zadania. Och, mógłby próbować zwiać, to jasne. I pewnie nawet by mu się to udało. Pomimo braku chakry, wciąż był mistrzem szybkiej ucieczki. W końcu, lata dziecięcej praktyki nie poszły na marne. Jednak studenci zaraz polecieliby na skargę do Tsunade i jakiś nieprzyjemny shinobi przytargałby go do wioski.
Niepotrzebna strata czasu.
Żeby chociaż mieć tycią cząstkę chakry, aby stworzyć jednego cholernego klona!
Trzasnął pięścią jeszcze raz.
W drewnie pojawiło się zgłębienie.
Westchnął i oparł czoło o pal.
Nie miał pojęcia co robić.
Coś musnęło jego szyję. Wzdrygnął się mimowolnie.
A następnie czyjeś palce delikatnie przysłoniły mu oczy.
- Wiesz… Myślę, że ja byłabym w stanie ci pomóc.

Tsunade była wściekła.
Jasna cholera, była Hokage! Hokage, psia mać! Szpitalne problemy nie powinny zaprzątać jej głowy, ma w końcu od tego wykwalifikowaną kadrę, ale nie! Musiała przecież mieć na tyle dziwnych pacjentów, że normalni ludzie sobie z nimi nie radzili.
I o dziwo, tym razem nie chodziło o Naruto.
Tsunade przycisnęła dłoń do twarzy.
- Chcecie mi powiedzieć, że daliście zwiać półprzytomnej kobiecie? – zapytała na pozór spokojnie.
Spojrzała z politowaniem na dwójkę stojących przed nią shonobi.
- Szanowna dobrze wie, że to demon! – odezwał się odważniejszy.
- Tak – przyznała. – Ale demon nie będący w pełni sił.
- To trza było samemu warować przy tym potworze – mruknął pod nosem jeden z chuninów.
Tsunade nie zareagowała na przytyk.
Zastanawiała się, gdzie mogła się podziać Gobi. I dlaczego właściwie zwiała ze szpitala.
Cóż… Najbardziej prawdopodobne było to, że demon udał się do jedynego miejsca, które znała, czyli domu Uzumakiego. Jeżeli tak, to nie ma się czym martwić… Chyba…
- Ty – wskazała na jednego z chłopaków. – Pójdziesz…
Urwała gwałtownie.
Do jej uszu zaczęły dochodzić niepokojące odgłosy.
Po chwili, do ciasnego gabineciku bezczelnie wpakowały się dwie osoby.
Naruto i Kyuubi.
- On mnie bije! – wydarł się blondyn, który właściwie został wciągnięty do pomieszczenia.
Kobieta machnięciem dłoni pogoniła dwóję młodych shinobi i z widoczną złością spojrzała na Uzumakiego.
- Widzę, że nie wywnioskowałeś z naszej wcześniejszej rozmowy, iż jestem zajęta – warknęła mrużąc groźnie oczy.
- To nie ja! – wrzasnął niebieskooki, próbując się wyrwać z uścisku lisiego demona. – To ten czub! Gorzej mu chyba, bo ma jakieś dziwne wkręty! Weź go sobie! Na eksperymenty, czy coś!
- Zamknij się, bo za siebie nie ręczę – warknął dziewięcioogoniasty i trzasnął blondyna w potylice. – Skończysz swoje gierki, czy mam je skończyć za ciebie?
- Możecie mi powiedzieć, dlaczego zajmujecie mój cenny czas?
- Ależ oczywiście. Ona ci to z chęcią wytłumaczy – zapewnił Kyuubi, wskazując na Naruto.
- Ona? – zapytała blondynka, unosząc znacząco brew. Przyjrzała się uważnie Uzumakiemu. No… Uzumaki, jak nic. Z wątpliwością spojrzała na lisa. Chyba ktoś tu miał gorączkę…
Dziewięcioogoniasty westchnął z irytacją.
Następnie pomarańczowa chakra oplotła zdezorientowanego chłopaka. Błysnęło, huknęło… I Nagle Uzumaki już wcale nie był Uzumakim.
Brew blondynki zadrgała gwałtownie.
Przed nią pojawiła się postać białowłosej, pięknej kobiety.
- Gobi – wysyczała przez zaciśnięte usta.
- Doberek! - Demon, który pojawił się na miejscu Naruto, był nad wyraz z siebie zadowolony. – Jak tam życie?
- Gobi – powtórzyła Tsunade. Gdyby tylko głos mógł zabijać…
- Hm? Widzę, że humor nie dopisuje, a taki ładny dzionek…
- Gobi – powiedziała Hokage po raz trzeci. Najwyraźniej siliła się na spokój. – Gdzie jest Naruto?
Po pomieszczeniu rozległ się perlisty śmiech.

5 komentarzy:

  1. Miej pewien zarys opowiadania. Możesz mieć nawet nie 'pewien', tylko całkiem wyraźny zarys. : D Byleby się to nie skończyło tak jak u mnie niektóre z tuzina niedokończonych, które mam tak 'zarysowane', że nawet mi się ich nie chce pisać, bo są tak klarowne, że mnie nie ciekawi, co dalej. xD
    Lol, dobra, w sumie to trochę dziwne, ale po tygodniu imprezowania (ktoś miał emeryckie 22. urodziny i trza było opić) jestem na pograniczu trzeźwości i (co dziwne w moim przypadku) kaca -- właściwie po tym wszystkim, co w międzyczasie się przewinęło gdzieś-tam, dziwię się, że jeszcze nie emituję jakiegoś szkodliwego promieniowania. ^^

    *miziu, miziu* Możesz obrócić pyszczek na drugą stronę. xD
    Nom, nom -- mecha jest z drugiego, Itachi z dziewiątego. Nawet ten sam znak zodiaku! : D Tylko grupa krwi inniejsza, więc horoskopów nie będziemy mieć tych samych, nawet mimo naszych "It", lol. xD

    "- No co? – rzucił lis, siorbiąc zupę. – Powinieneś być mi wdzięczny, że dbam nieco o twój wygląd. "
    Ahhh! : D Wróżę Kyuu międzynarodową karierę stylisty! A może się wybierze nawet na jakąś trasę z Gokiem Wanem i zrobią jakąś kolejną edycję Jak Dobrze Wyglądać Nago. ^^
    Jak nie, to mu pozostanie macanie cycków uczestniczek Tap Madl, wzorem tego blodwło- o, już wiem -- Wolińskiego.

    Noiten... to GDZIE jest właściwy Naruto? Już na herbatce u Madary, czy co? xD
    Kurczość, nie mam w sumie nic więcej do dodania, bo rozdział poza końcowką jakichś wielkich przełomów nie wprowadza, jedyne co to tylko uszczegóławia wcześniejsze wątki. Kiedy Naruto po raz kolejny pojawił się u Tsunade i po raz kolejny gadał z Kyuu o swojej niedyspozycji czakrowej, to w sumie miałam wrażenie, że się fabuła zapętliła i zaczęliśmy się kręcić w kółko. No, ale rozumiem koniecznośc, bo coś mi się widzi, że kolejna część będzie bardziejsza. ^^ To znaczy, będzie więcej konkretniejszej akcji. :)

    No nic, załączam sobie gierczynę i lecę modować grę, coby mój elf mógł mieć romans z Alistairem . :D Że też wcześniej nie ogarnęłam tego Dragon's Age'a! Sooo haaaawt!!! Nawet mimo że to blondyn, ale cóż począć jak jest słodki ponad pojęcie. *.*
    Całuski i miziu-miziu pod brodą,
    mechalice

    OdpowiedzUsuń
  2. oooo to co stało się z Naruto
    I czy Naruciak odzyska swą chakrę,
    cudownie że wreszcie pojawiła się notka, bo po prostu doczekać się nie mogłam

    Eterna

    OdpowiedzUsuń
  3. Kłaniam się w pas i skacze pod sam sufit... Jest notka a ja wnibowzięty... Życzę duuuuużo weny i pozdrawiam
    maxiii

    OdpowiedzUsuń
  4. Naruto wyruszył na odsiecz Sasuke?
    Tak podejrzewa mój mózg i się zastanawiam czy ma dobre podejrzenia.
    Ciekawi mnie jaki interes ma Gobi w pomaganiu Uzumakiemu? Bo jakiś mieć musi skoro tak ochoczo sama mu ją zaproponowała.
    I jak dzwnie...tu Sasuke w łapskach Madary...a życie się toczy swoim zwyczajnym rytmem. Hhahha można odnieść wrażenie *uwaga teraz okrzyk dziecka z zerówki* : Sauuuuke nikt nie luuuubi!
    Nie no, żart. Pośpiech czasem nie jest wskazany. Widać do Naruto to nie dociera.
    "- I tak przy okazji, widać ci majtki. "
    xDDDDDDD człowiek sobie czyta, czyta. Jest w miarę poważnie a tu takie coś wyskakuje. I jak tu zachować powagę?
    To teraz ratować trzeba nie jednego a dwóch.
    Ehhh ten narwaniec...no ale śpieszno mu widać do swego lubego.
    Pozdrawiam i weny dużodużodużoduuużooo...
    ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale zwrot akcji. Uwielbiam Kuubiego. Jest po prostu boski.

    OdpowiedzUsuń