poniedziałek, 10 października 2011

Rozdział II.VII

Suprise?
Niach, niach, niach xD Najwyraźniej studia działają na mnie wenotwórczo xD. Pisanie opowiadania jest chyba dla mnie milszą perspektywą, niż robienie dziwacznych zadań. No i odkryłam w sobie jeszcze większy antytalent do rysowania niż zwykle ^ ^.

Mechalice: Córo ma... Jak ja Ci odwale NejiSasu to Ci się tej pary do końca życia odechce xD. Hm... Chociaż... Jakbym się doczekała pewnej sałatowej kontynuacji, to wizja NejiSasu mogłaby się okazać nieco kusząca xD.
Król Julian jest oposem? xD
A wiesz, po tym rozdziale władowałam się w taki mętlik, że właściwie nie wiem, co chcę z nim zrobić :P Wyjdzie w praniu, jak zwykle zresztą xD
Serio, wychodzi mi to dopychanie do kanonu? Bo tak lawiruje między wszystkim, że sama nie ogarniam. Ha, teraz to dopiero będę musiała akrobacje robić, żeby wyjść jakoś logicznie na finisz xD.

Maxii: O z tymi majtami to faktycznie pominęłam xD Aleee, że opowiadania końca nie widzę, to może się jakoś wywinę jeszcze z tego xD.

Cóóóż, to tyle, jeszcze pet, mocna kawa i można się zabrać za jakiś projekt na jutro, czy coś xD. Dziękuję za komentarze i zapraszam na koleją część ^ ^.



*** *** *** *** *** *** ***

Oczy Naruto rozszerzyły się gwałtownie.
Dotyk znikną, szept rozległ się nieco z boku.
Nagle patrzył na scenę z zupełnie innej perspektywy. Jakby oglądał film ze swojego własnego życia.
Pamiętał ten dzień.

Wyrwał się z uścisku, cofnął kilka kroków i efektownie wychrzanił się o drewniany próg.
„Piękny popis mych nieprzeciętnych umiejętności.” Pomyślał ironicznie. Jednak nie miał za dużo czasu, aby roztkliwiać się nad tą kwestią.
- Co ty tu robisz? Ba, jak ty tu robisz?! Znaczy się… JAKŻEŚ SIĘ TU DOSTAŁ?!


To było… Po jednej z walk z Orochimaru. Po tym, jak wrócił do domu… Sasuke czekał na niego w mieszkaniu. Miał klucz. Znaczy się, miał krew Naruto, którą wcześniej pobrała Sakura. A właśnie, miał ją za to zabić…

Wstał, nie spuszczając wzroku z Sasuke, czujnie obserwując jego ruchy i modląc się w duchu, że czarnowłosy nie wie nic o jego tymczasowej chakrowej niedyspozycji. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego sytuacja nie wygląda za ciekawie. Nie mógł się bronić, bynajmniej nie przy użyciu chakry. Czyli nie miał szans wyjść z opresji. No, ale zawsze pozostał mu blef…
- Słyszałem, że jesteś uziemiony.
„No to tyle z blefu.”


Hm… To nawet zabawne. Teraz znowu nie miał chakry. Po prawdzie z innych, bardziej niezrozumiałych powodów, ale nie miał. A co się stało później? Och, no tak… Wyszła ta akcja z Kyu. Eksperyment Haruno niszczył demona. Ale wcześniej… Wcześniej…

W kolejnej sekundzie został przygnieciony do ściany, a jego nadgarstki znalazły się w żelaznym uścisku. Chciał się wyrwać, chciał krzyknąć, chciał zrobić cokolwiek, ale… Ale nie zdążył. Utonął w głębi górujących nad nim oczu. Sasuke był tak blisko. Zaledwie centymetry dzieliły ich usta, a ciepło ciała drugiego chłopaka nie działało dobrze na umysł Uzumakiego.
Widział jak twarz bruneta zbliża się. Przymknął oczy, a po chwili poczuł jak język Uchihy objeżdża kontury jego ust, aby po chwili zagłębić się brutalnie w ich wnętrzu. Blondyn jękną przeciągle i rękoma, które Sasuke uwolnił widząc uległość Naruto, objął delikatnie kark chłopaka.


I potem rozpłaszczył się na podłodze.
Uśmiechnął się delikatnie. Pamiętał to. Chciał zamordować Sasuke, za to, że go wtedy zostawił. Jasna cholera, przecież już wtedy mogli sobie wszystko wyjaśnić. Z perspektywy czasu wydawało się to takie proste.
Zaraz jednak jego twarz przybrała poważny wyraz.
„Genjutsu” W chwili, gdy o tym pomyślał, wizja rozpłynęła się.
Trybiki w jego głowie przeskoczyły gwałtownie. Przymknął oczy i złapał się za nasadę nosa. Nie podobało mu się ta sytuacja. Ani trochę. Zwłaszcza, że dobrze zdawał sobie sprawę z tego, kto był jego nieproszonym gościem.
- Śmieszy cię to? – zapytał.
Odpowiedziała mu cisza.
- Skąd masz to wspomnienie? – rzucił w przestrzeń.
Dopiero po chwili z cienia wyłoniła się ciemnowłosa postać.
Naruto zmierzył ją ponurym spojrzeniem.
Miał niemałą ochotę powybijać jej zęby.
Itachi Uchiha nie zaszczycił go nawet spojrzeniem. Przemierzył pomieszczenie wolnym krokiem, kierując się do kuchni. Najwyraźniej czuł się jak u siebie, co jeszcze bardziej wkurzyło Uzumakiego. Ale z braku laku powlekł się za nim.
Nie spuszczając z mężczyzny czujnego spojrzenie usiadł przy małym stoliku. Nie za bardzo wiedział jak się zachować, więc postanowił czekać, aż Uchiha zacznie… Coś. W każdym razie, blondyn zdecydował zaufać trochę osądowi Tsunade i nie rzucać się na czarnowłosego z pięściami. Co nie zmieniało faktu, że musiał uważać.
Itachi stanął przy kuchennym blacie i coś przy nim majstrował. Wyglądało to nieco, jakby w ogóle nie zdawał sobie sprawy z tego, że w pomieszczeniu znajduje się ktoś jeszcze.
Naruto zacisnął usta w wąską kreskę. Cholera, Sasuke był tak bardzo podobny do brata. Ten sam kolor włosów, ta sama barwa tęczówek, a nawet budowa ciała. O ile się nie mylił, byli nawet tego samego wzrostu. I postawa. Typowa uchihowska postawa. Blondyn nie wiedział jak dokładnie ją opisać. Ale było coś takiego w owej posturze, że od razu miało się pewność, że ma się do czynienia z kimś z rodziny Uchihów.
Blondyn jęknął wewnętrznie i wbił wzrok w swoje ręce. Kurde, tęsknił za tym cholernym draniem. A widząc Itachi’ego, nie mógł nic poradzić, że automatycznie o nim myślał. Nie, musiał pozbyć się nieproszonego gościa jak najszybciej, bo niedługo mógł naprawdę zacząć świrować.
Coś zostało mu podetknięte pod nos.
Kubek.
Po krótkich oględzinach stwierdził, że kubek ten był czymś wypełniony. Jakąś cieczą, ściślej mówiąc. Nie… To absurd…
- Co to ma być? – zapytał, wpatrując się w jasnobrązową, parującą substancję.
Przeniósł spojrzenie na mężczyznę, który usiadł naprzeciwko niego. Itachi trzymał w dłoniach identyczny kubek i najwyraźniej delektował się zapachem jego zawartości.
„Nie no, paranoja.”
W niebieskich oczach nie dało się dostrzec niczego, oprócz bezgranicznego zdumienia.
„To chyba jakiś pochrzaniony koszmar.” Pomyślał, wciąż nieco bezmyślnie wpatrując się w postać brata Sasuke. „Pochrzaniony koszmar, z którego zaraz się obudzę i będę się śmiał.”
Itachi odłożył swój kubek na stół. Zmierzył go nieco obojętnym wzrokiem. A następnie beznamiętne spojrzenie przeniósł na blondyna.
- Kakao – odpowiedział cichym, wyprutym z emocji głosem, który jeszcze bardziej rozwścieczył Naruto.
- Nie no, kurwa, oszaleję! – wrzasnął, zrywając się z krzesła. – Zjawiasz się we wsi, jak gdyby nigdy nic i okręcasz sobie Tsunade wokół palca! Ten cholerny babsztyl wmawia mi, że mam z tobą pogadać, na co wybitnie nie mam ochoty, a ty bezczelnie nawiedzasz mnie w mieszkaniu i, DO KURWY NĘDZY, serwujesz mi kakao?!
Itachi nieco przekrzywił głowę. Wyglądał nawet, jakby rozważał słowa młodszego mężczyzny.
- Tak – odpowiedział.
Blondyn już całkiem zgłupiał. Nagle wszystkie emocje, które jeszcze przed chwilą niemalże go rozsadzały od środka, wyparowały. Zrezygnowany opadł na krzesło, przyciągnął do siebie kubek i wbrew zdrowemu rozsądkowi napił się.
Słodka, ciepła ciecz rozgrzała go od środka. Ale jakoś nie poprawiło mu to nastroju.
- Mów – warknął po chwili.
Zerknął na swojego… Rozmówcę. Dosyć dziwnie było określić tak osobę, która jak na razie odpowiadała na jego wrzaski pojedynczymi słówkami.
Uchiha wbił w niego przeszywające spojrzenie, a Naruto musiał włożyć wiele wysiłku w to, aby się nie wzdrygnąć.
Te oczy były takie… Pozbawione emocji? Nieruchome? Och, no mógłby chociaż zamrugać od czasu do czasu!
Zamrugał.
I Uzumaki już się nawet zbierał do wydania tryumfalnego okrzyku, po odkryciu, że czarnowłosy posiada jednak jakieś ludzkie odruchy, gdy Itachi się odezwał.
- Kochasz mojego brata.
Jeżeli do tej pory twarz Naruto posiadała nieco kretyński wyraz twarzy, tak teraz zapewne wyrażała totalny debilizm. Takich stwierdzeń się nie spodziewał. Po prawdzie Sasuke również nie wyglądał nigdy, jakby miał wyznawać mu miłość, a jednak to zrobił… Co nie zmienia faktu, że potem stwierdził, że go nienawidzi. Powoli zaczął dochodzić do wniosku, że rodzina Uchiha ma dosyć specyficzne podejście do uczuć.
- No i? – Jakoś nie widział powodu, dla którego powinien o tym rozmawiać akurat z bratem Sasuke.
- On ciebie.
To było fascynujące. Nie okazując krzty emocji Itachi stwierdzał takie rzeczy, jakby były najbardziej oczywistszymi oczywistościami świata. Jednak Uzumaki poczuł się do wyprowadzenia starszego mężczyzny z błędu.
- Masz przestarzałe informacje – oznajmił i siorbnął łyka kakao. – Otóż twój kochany braciszek po kilku miesiącach stwierdził, że mu się znudziłem. Czy coś. I mnie nienawidzi. Ale nie martw się, było miło i właściwie…
- Kretyn.
- Mam nadzieję, że mówisz o nim, a nie o mnie.
Itachi nie odpowiedział. Naruto sapnął z irytacją.
- Słuchaj, nie masz pojęcia, co było między mną, a Sasuke. I nie wiem, co cię to obchodzi. Na chronienie braterskiej cnoty już jest nieco za późno. Zresztą to śmieszne, powiedz, co masz mi do powiedzenia i idź sobie, dobrze? Wbrew pozorom jestem dosyć zajętym człowiekiem. A zresztą niedługo wróci Sakura i…
- Pokazał mi.
Konwersacja z Itachim była naprawdę ciekawym przeżyciem, stwierdził Uzumaki, biorąc następnego łyka kakao. Zerknął podejrzliwie na kubek. I zaczął poważnie podejrzewać, że Uchiha musiał coś tam dosypać, bo zaczynał już całkiem nie ogarniać sytuacji.
- Co? Możesz, bo ja wiem, nieco bardziej rozwijać swoje wypowiedzi?
- Pokazał mi, swoje wspomnienia.
- Po co?
- Żeby przekonać Tsunade.
Naruto westchnął. Nie, chyba nie było sensu tłumaczyć czarnowłosemu, że dosyć ciężko jest cokolwiek wywnioskować z jego krótkich odpowiedzi. A on nie miał najmniejszej ochoty wyduszać z niego informacji na jakikolwiek temat. Och, niechże to już się skończy!
I wtedy zdarzył się cud.
Najwyraźniej Itachi stwierdził, że blondynowi należą się jakiekolwiek wyjaśnienia i zaczął mówić. Cichym, monotonnym głosem, zobrazował całą sytuację.
- Sasuke dowiedział się, że moje życie jest zagrożone. Madara chce pozyskać sharingana, który powstanie z połączenia jego i moich oczu. Ja, byłbym tym, który musiał zginąć. Sasuke chciał mnie ostrzec. Schwytali go. Zdążył przekazać mi informacje i swoje wspomnienia, które są dowodem na to, że mi ufa.
Dobra, wyjaśniło się, gdzie jest Sasuke. To już Naruto mógł zapisać na plus. Albo i niekoniecznie, skoro był więziony… Chociaż, jakby nie patrzeć, dopóki Madara nie dorwał Itachi’ego do kolekcji, to nie powinno mu się nic stać. Jednak nie mógł mieć pewności, że to co usłyszał było prawdą. Dalej było za dużo niewiadomych.
- To, to na wejściu miało mi udowodnić, że mnie nie zwiążesz i nie wyślesz priorytetem do Madary?!
- Tak.
Znowu to cholerne „Tak”. Naruto warknął poirytowany.
Nie chciało mu się w to wierzyć.
- A dlaczego niby Sasuke miałby ci ufać, co? – powiedział, marszcząc czoło. – Wymordowałeś cały klan! Przecież on cię nienawidzi!
- To było konieczne.
Blondyn aż sapnął. Nie, nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
- Jesteś nienormalny – stwierdził przyduszonym głosem. – Jak wymordowanie własnej rodziny może być konieczne?! Ocipiałeś do reszty, nie ma co…
Itachi przymknął oczy, a jego twarz jakby nieco się spięła.
Oho, kolejna namiastka ludzkich odruchów. Naruto wpatrywał się w niego z wyraźnym oczekiwaniem. I nie zawiódł się. Czarnowłosy ponownie zaczął mówić.
- Klan Uchiha nie ma chwalebnej historii. Za dużo informacji, za duża władza w posiadaniu, która w końcu zaczynała nie wystarczać. Głowa rodu uknuła plan, wraz z Madarą. Chcieli zdradzić Konohe.
- Głowa rodu?
- Ojciec mój i Sasuke.
- Ale… - Naruto był zszokowany. Takich rewelacji z pewnością się nie spodziewał. Zdradzić Konohe? Nie, nie możliwe… - Ale… Co na to ród?! Przecież musieli mieć jakiś wpływ na to wszystko!
- Mieli – przyznał Itachi. – Wszyscy się na to zgadzali.
- Wszyscy po za tobą…
- Tak.
- I wziąłeś wszystko na siebie? Ale jak to zdradzić? Co oni chcieli… Jeżu drogi… - Przerwał. Nagle do głowy wpadła mu pewna myśl. – To to, o tym dowiedział się Sasuke, ta? Więc to nie była moja wyobraźnia? Więc… Kurwa, ty chyba mówisz prawdę! – krzyknął odkrywczo. Faktycznie, jeżeli historia Itachi’ego była prawdziwa, to tłumaczyła to dziwaczne zachowanie jego brata. Więc może… Może… - Co żeś wcześniej powiedział?
Itachi najwyraźniej, wbrew wszelkiej logice, zrozumiał o co pytał Naruto. Spojrzał blondynowi prosto w oczy, a jego własne tęczówki zmieniły barwę na czerwoną.
W następnej chwili Uzumaki znajdował się w całkiem innym miejscu.

Ciemny korytarz. Znał go. Znał, znał…
Tyle razy w nim bywał. Tyle razy przez niego przebiegał, od progu wołając swojego kochanka. Tyle razy niemalże wychrzanił się, zahaczając nogą o wystający panel.
Widzi dwie postacie.
To on. I Sasuke.
Całowali się.
To był dzień, kiedy ostatni raz widział Uchihe.

- Ale, Sasu…
- Nienawidzę cię, Naruto.

„Ouć.” Pomyślał, wpatrując się w swoje własne plecy. Jednak nie ma czasu się zastanawiać, nad wypowiedzianymi przez postacie słowami. Po chwili zostaje sam na sam, z iluzją Sasuke.
Dlaczego Itachi pokazuje mu akurat, to?
Podszedł bliżej czarnowłosego.
To było dziwne uczucie. Znajdować się w genjutsu, z pełną tego świadomością i móc robić, co się właściwie chce.
Naruto podszedł jeszcze bliżej. Już swobodnie mógł spojrzeć w oczy ukochanego, już mógł wpleść palce w jego włosy. Już unosił rękę…
- Czekaj.
Inna dłoń odciąga jego własną. Zerknął na osobę, która go powstrzymała.
Itachi.
Z uwagą wpatrywał się w twarz brata. A więc Naruto uczynił to samo.
Sasuke wciąż stał na wprost drzwi. Nie widział ich. Wyglądał niemalże jak posąg. Idealny, bez żadnej skazy, bez żadnych uczuć. Ale jeżeli spojrzałoby mu się głęboko w oczy…
Naruto skwapliwie skorzystał z okazji. Wbił niebieskie tęczówki w czarne.
Bezradność. Smutek. Pewna doza złości, zapewne na samego siebie. I… Czyżby znalazł w nich nieco tego uczucia, które jeszcze tak niedawno mu wyznawał?
Czarnowłosy przejechał ręką po twarzy, jakby próbując odgonić nękające go myśli.
- Wybacz, Naruto.
Blondyn uśmiechnął się do siebie.
Zrozumiał.


Po chwili ponownie znajdował się w kuchni. Przez krótką chwilę analizował to, co zobaczył. Na jego twarzy wykwitł głupkowaty uśmiech.
- Ten idiota serio mnie kocha! – wykrzyknął radośnie, zrywając się z krzesła i wyrzucając ręce w górę. – Zabiję go, jak go w końcu dorwę! – zapewnił z nie mniejszym entuzjazmem. Skierował na Itachi’ego roziskrzone spojrzenie. – Wiesz, chyba byłbym nawet w stanie cię polubić jako szwagra.

5 komentarzy:

  1. Haha! No kocham Twojego Naruto! Ciebie też, za tak szybkie dodanie rozdziału (no w końcu urodziny naszego blondasa), po tak okrutnym zakończeniu poprzedniego ;) Ależ się Itaś zabawił Narutkiem. Ale Uzumakiemu trybiki zadziałały i zorientował się o co chodzi. Mądry chłopiec.
    A cała rozmowa była zabawna (no poza tym, że poważna) głównie z uwagi na przemyślenia i spostrzeżenia Naruto.
    Dobrze, że Naruto nie ma tej chakry, bo sam by idiota poleciał ratować Uchihę.
    No dobrze, żadnych domysłów, będę grzeczna ;P
    Wena życzę i dziękuję za umilenie nocki w dniach suszy ;)
    Ściskam mocno :*
    Daimon

    OdpowiedzUsuń
  2. OJĆ! Jakże się cieszę, że okazało się to co się okazało. Już nie mam takich wielkich chęci by umordować Sasuke. Tylko teraz muszą go odbić i wrzucić Naru do wyrka^^
    Naruto się wyrabia jak nie ma chakry. Zaczyna używać mózgu. Jakby miał chakrę to już pewnie rozwaliłby mieszkanie i starał się wycisnąć informacje z Itachiego. A tak proszę, można spokojnie porozmawiać i zrozumieć.
    Itachi, taki chłodny. Konkretny.
    Teraz Naru musi odzyskać chakrę, uratować Sasuke i będzie dobrze, prawda?
    Prawda?
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Takie szybkie rozdziały to jest to co kocham najbardziej^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Mamuś, mnie się odechce? xD Jak w Internetach to co lepsiejsze już poprzeczytywałam? No chyba żart!
    Ale jak nie NejiSasu, to niech będzie, że masz jeszcze dwie alternatywy -- SasuNeji lub wręcz nawet ItaNeji. : D Czy same postanowienia pairingowe nie sprawiają, że czujesz niewysłowioną chęć rypnięcia opka z dedykacją dla mnie? Czy nie czujesz nagłej ochoty na napisanie słit opka zawierającego Nejiego?
    Sałatowa chyba nawet powinna być, szczerze mówiąc, poświęcę się dla Ciebie. :P Tylko nie wiem, czy dam rade jeszcze w październiku, czy już nie bardzo -- mam niewielki zapieprz chwilowo i to nawet nie chodzi mi tylko o misternie (lol, 'misternie' i ja. xD) ułożony plan napisywania moich durnych opków, tylko taki ogólny... i burdel w folderach. Ale burdel to swoją drogą, bo do niego się przyzwyczaiłam, do zapieprzu niestety nie. ToT

    Oposy to pewnie jacyś krewni króla Juliana. ^^
    I tak, wychodzi Ci "zamiatanie" fabuły pod kanon. Efekty które widać na bohaterach są podobne, jak te które były w mandze, lecz uzyskane innymi środkami i przy wykorzystaniu innych wydarzeń, ergo zamiatasz elegancko. :)Bo to nie tak, że ja jestem zawsze cała na 'hurra!' jeśli chodzi o kanon, bo nie zawsze akurat kierowanie się kanonem w każdym względzie jest dobre i idzie historii na zdrowie -- ale potrafię docenić, jak komuś ładnie wychodzi. No, i tak ma na myśli tutaj w większości sytuację Itachiego względem klanu i wioski, choć, wiesz, nie do końca. xD Ale to dlatego, że ja interpretuję jego postać w mandze ciut inaczej, niż Kishi chciał, żeby ja interpretowano, ot. Ale już nie będę się rozgadywać na ten temat, bo to nie jest ciekawe. xD
    W każdym razie, pomiziać za uszkami? ^o^ Doceni Cię to wystarczająco?

    Ohhhhh, a więc jednak Itachi? Omygyyyy, ale takie szeptu-szeptu na ucho i łapanie ludzi tuz przed drzwiami to mi wygląda na... Itachi chce poderwać byłego swojego młodszego braciszka? xD Ale leeecisz! :P
    Dobsz, a na seryjo -- ten majestat Itaśka łażącego sobie po nieswoim mieszkaniu i robiącego kakao mnie zabił. xD Czuję pokrewieństwo dusz! Oboje wszak jesteśmy z czerwca! A ludzie z czerwca są najbardziej pojechani evaaaar. : D No, o, a ja jeszcze se wzięłam na bierzmowanie imię Ita! To już w ogóle pokrewieństwo zajebsite!
    Itachi, mójżeś ty! Dawaj łapkę i jak przestanie padać, pójdziemy w kierunku zachodzącego słońca, podskakując radośnie co dwa kroczki, żeby nam się nie znudziło. ^o^
    Mójboszzzu, genialne. :D Loffciam, jak ktoś z Itachiego robi człowieka, który większość rozmowy sprowadza do oczywistych stwierdzeń i prostych odpowiedzi.
    "Tak". XDD,

    No to czekam na akcję ratowania Sasusia z rączek Madary! O ile cos z niego zostało, ofc, co prawda to niby Itachi miał być składnikiem do zrobienia nowego sharingana, ale jakim pierdołowatym szwarcharakterem byłby Madara, gdyby nie potrafił wykorzystać tego, co ma pod ręką?
    Och, dobra -- nie sugeruj się mną, bo jeszcze w finale wykończysz Saska i nie będzie za fajnie. :P Może młodszy Uchiha niekoniecznie ma wszystkie potrzebne właściwości swojej supermocy, żeby Madarze wyszła jego wymarzona supermoc?

    Mam jedną ciekawą literówkę:
    "Po krótkich oględzinach stwierdził, że kubek ten był czymś wypełniony. Jakąś cieczką, ściślej mówiąc. Nie… To absurd…"
    Khm, cieczka mi się kojarzy z czymś, emmm, niezbyt przyjemnym. xD Polecałabym poprawić. ^^ Na jakiś płyn najlepiej, bo ciecz brzmi dla mnie jakoś tak "fizykowato".

    Całuski więc, dobrych stosunków z Wenem i nadal tak fajnych notek! I NejiSasu, NejiSasu koniecznie! :D
    mecha

    OdpowiedzUsuń
  4. No to się wyjaśniło, Naruto znowu radosny i na pewno wróci czakra na swoje miejsce, i akcja ratunkowa...
    maxiii

    OdpowiedzUsuń
  5. "Jeżeli do tej pory twarz Naruto posiadała nieco kretyński wyraz twarzy, tak teraz zapewne wyrażała totalny debilizm." Nie no świetne to jest! Prawie spadłam z łóżka jak to przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń