piątek, 7 października 2011

Rozdział II.VI

Okej, miałam drobny falstart xD Ale już, szybciurem to naprawiamy.
Witam wszystkich (: Przepraszam, że tak długo, no, ale według porad Deedwardy zwalę to bezczelnie na jesienną pogodę ^ ^. I brak dostępu do neta ostatnimi czasy. Lekkie bezwenie i chroniczne lenistwo również miało lekki wpływ…

Mecha: Ja właściwie nie wiem, w jakim kierunku chcę iść xD I może dlatego pisanie idzie mi tak opornie.

Maxii: Bez dostawania urazów ja tu proszę :) Wystarczy że autorka jeden uraz ma. Psychiczny najwyraźniej xD.

A projekt owszem, już dawno zaliczony, kolejna piąteczka do indeksu wpisana. W takich chwilach nawet nie żałuje tych nieprzespanych nocy xD. W każdym razie, dziękuję za komentarze i zapraszam na kolejny rozdział ^ ^.

*** *** *** *** *** *** ***

Uciekł.
Rzucił Tsunade zranione spojrzenie i zwiał.
Nie. To nie było dobre posunięcie. Dobrze zdawał sobie z tego sprawę. Ale tylko to przyszło mu do głowy, gdy ujrzał Itachi'ego.
Nie mógł zrozumieć, nie mieściło mu się to w głowie... Jak piąta mogła mu zaufać?! No jak?! I wcale nie poprawiało mu nastroju to, że gdyby został w szpitalu, to prawdopodobnie uzyskał by odpowiedź na te cholerne pytanie.
A tak został z niczym. Biegł ulicami Konohy, nie mając gdzie się za bardzo podziać. Nie chciał nikogo widzieć. Potrzebował za to jakiegoś spokojnego kąta, gdzie w ciszy mógłby wszystko przemyśleć.
Nie, żeby wiedział, co właściwie chciał przemyśleć.
Widok brata Sasuke wyprowadził go z równowagi. Ha! Żeby tylko...
Nie spodziewał się. Bo niby dlaczego miał się spodziewać, że jeden z członków Akatsuki pojawi się w wiosce liścia? I że będzie nim Itachi. To przecież absurdalne.
Zatrzymał się gwałtownie.
W głowie pojawiła mu się śmieszna myśl, że to może i lepiej, że akurat teraz Sasuke postanowił ponownie zwiać z wioski. Jeżu drogi... Toż to nie ostałby się kamień na kamieniu, gdyby doszło do spotkania braci.
Potrząsnął głową, usiłując pozbyć się natrętnych myśli i powrócił do bezmyślnego marszu.
Rodzina zawsze była u nich tematem tabu. Naruto również nie lubił rozczulać się w tym temacie. No ale jak nie patrzeć, on po prostu nie miał o czym rozmawiać w tych kategoriach. W końcu był sierotą od pierwszego roku życia i raczej nie posiadał zbyt wielu wspomnień z tego okresu. A jeszcze wiadomość, że jego ojcem jest Minato Namikaze! O nie, nie, o tym Naruto w szczególności nie chciał słyszeć. A tym bardziej rozmawiać. W każdym razie, w ich związku, o rodzinie nigdy się nie mówiło.
I poniekąd pasowało to zarówno Sasuke, jak i Naruto.
Poniekąd...
Blondyn wiedział, o wymordowaniu klanu Uchiha. A kto by nie wiedział? Raban na całą wiochę, przez lata nie mówiło się o niczym innym. Zdawał sobie również sprawę z tego, że Sasuke przez długi czas żył jedynie żądzą zemsty. Dlatego uciekł z wioski po raz pierwszy.
Wiedział też, że Sasuke coś odkrył.
Ale nie miał najmniejszego pojęcia co. W każdym razie, Sasuke odkrył owe coś jakoś niedługo przed ich rozstaniem. A przynajmniej mógł wysnuć taką teorię, biorąc pod uwagę wszystkie ostatnie wydarzenia.
Myśli wciąż szalały po jego głowie.
Może to był TO właśnie było powodem ich rozstania? Ale co? I dlaczego? I czemu, psia mać, cholerny Uchiha nie zaufał mu w tej kwestii?! O ile jakakolwiek kwestia istniała. Wielce prawdopodobny był w końcu fakt, że mógł to sobie zwyczajnie ubzdurać, próbując jakoś racjonalnie wytłumaczyć zachowanie czarnowłosego.
Blondyn westchnął smętnie, przygarbił się, przystanął w pierwszym lepszym zaułku i zaczął wgapiać się w przechodzących obok ludzi. Nikt nie zwracał na niego uwagi.
Nie wiedział co ze sobą zrobić. Najchętniej skopałby komuś tyłek. I byłby bardzo wdzięczny losowi, gdyby ten tyłek należał do Sasuke.
- Och, przestań już – warknął do samego siebie. – Miałeś o nim nie myśleć!
- Hmm? A cóż znów zaprząta tę twoją blond łepetynke?
- Eee… - zająknął się. I spróbował zwiać. Jednak zanim udało mu się zrobić chociażby jeden krok, czyjaś ręka chwyciła go za kołnierz bluzy, skutecznie powstrzymując go od ucieczki.
- Jesteś przewrażliwiony, wiesz? – zapytał go Kakashi, siłą ciągnąc go za sobą i niewiele robiąc sobie z tego, że Naruto nie wykazywał żadnej chęci współpracy.
- Puść mnie! – warknął blondyn, coraz bardziej się szamocząc. Wyrwał się w końcu i kopnął swojego nauczyciela w kostkę. Siwowłosa postać zniknęła w kłębie dymu. Niebieskooki zaklął szpetnie i zaraz kolejny klon chwycił Naruto pod pachę.
- Widzisz, gołąbeczku… Może i przerosłeś mistrza – zaczął, mrużąc wesoło widoczne oko. – Ale bez chakry niewiele zdziałasz. Stary Kakashi jeszcze nie jest taki stary, co nie?
- Odwal się! – Uzumaki był coraz bardziej zdenerwowany. Jeszcze raz spróbował się wyrwać, ale na niewiele się to zdało. – Czego ty znowu chcesz ode mnie?!
Kolejny Kakashi pacnął go w tył głowy i chwycił pod drugie ramię.
- Myślę, że jakbyś nie wiedział, to nie próbowałbyś tak namiętnie się ode mnie uwolnić – zagadał nowoprzybyły.
- Namiętnie?!
- Więc – zaczął pierwszy. – Zrelaksuj się, ciesz się moim podwójnym towarzystwem i daj porwać na małe spotkanie u Tsunade.
- Nie! – wrzasnął, zapierając się nogami. – Nie mam zamiaru jej słuchać! Ani tego dupka, który cholera wie, jakie ma z nią układy! Ciebie też nie, jeżeliby się głębiej zastanowić.
Trzeci Hekate pojawił się tuż przed nimi i zacmokał z dezaprobatą.
- Musisz zawsze wszystko utrudniać? – powiedział, kręcąc głową. – Daj spokój, może dowiesz się czegoś ciekawego. Chociaż raz zachowaj się odpowiednio jak na swój wiek, co ty na to?
- Spieprzaj.
Drugi klon ponownie trzepnął go w potylicę.
- Przestań mnie bić, jak jakiegoś cholernego szczeniaka! – Jeszcze bardziej zaparł się nogami.
- To przestań się tak zachowywać. – Pojawiła się kolejna siwowłosa postać. Naruto zmierzył ją ponurym wzrokiem i stwierdził, że był to zapewne już oryginalny Kakashi. Potwierdziło się to, gdy wszystkie klony zniknęły. Blondyn opadł na kolana i wbił ponure spojrzenie w ziemię.
- Nie chcę rozmawiać z Tsunade – odezwał się po dłuższej chwili.
- A z Uchihą?
- Też.
- Nie zrozumieliśmy się.
- Hm? – Uzumaki poniósł głowę i marszcząc czoło wbił zdezorientowane spojrzenie w nauczyciela.
- Chodziło mi o Sasuke.

Naruto wylądował w końcu u Hokage.
Nie, żeby był pewien, czy właściwie chce być w tym miejscu.
I nie, żeby był pewien, czy właściwie chce jeszcze roztrząsać sprawę Sasuke.
Parsknął pod nosem, zakładając ręce na ramiona.
„Kogo ty niby chcesz oszukać?” Pomyślał, zły na samego siebie.
To jasne, że los Sasuke nie był mu obojętny. I nieważne, czy byli parą czy też nie. Rywalami, kochankami, przyjaciółmi, czy też śmiertelnymi wrogami. W końcu od dziecka Uchiha odgrywał w życiu Uzumakiego ważną rolę. . A Naruto wiedział, że pomimo wszelkich starań, czarnowłosy drań zawsze będzie zajmował miejsce w jego sercu.
Kakashi również to wiedział.
I bezczelnie wykorzystał.
- Wiesz – zwrócił się do siwowłosego. – Właściwie, to cię chyba nienawidzę.
Siedział w gabinecie, na nieco rozwalającym się krześle, które było ulokowane tuż naprzeciwko biurka przywódczyni. A za jego plecami stał Kakashi, niby swobodnie opierający się o jego ramię. Naruto po raz któryś z kolei spróbował strząsnąć natrętną dłoń.
- Przestań – mruknął zrezygnowany. – No przecież nie zwieję.
- A cholera cię wie – rzucił Kakashi, wzruszając ramionami. – Zresztą, dałbyś nieco frajdy swojemu mistrzowi i dał się pomacać od czasu do czasu.
- Zboczeniec!
- Ej, ja tylko miałem na myśli, że miło jest mieć czasami do czynienia ze swoimi podopiecznymi – powiedział mężczyzna, wyjmując z tylniej kieszeni małą, pogiętą książeczkę, którą zaraz otworzył z największą nabożnością. – To smutne, że spędzam z moimi pociechami tak mało czasu.
- Jesteś nienormalny.
- A ty masz ADHD, ale jakoś nikt ci tego nie wypomina…
Naruto wywrócił oczami.
Najlepsze w tym wszystko było to, że Kakashi rzucił tylko małą sugestię, że może się dowiedzieć czegoś o Sasuke, a już leciał na złamanie karku do Tsunade. To trochę żałosne, jeżeliby się głębiej nad tą kwestią zastanowić. W rzeczywistości istniała strasznie mała szansa, że się dowie czegokolwiek o czarnowłosym. Strasznie, strasznie tycia.
No, ale kimże by był, gdyby się tej szansy nie chwycił?
- Oho, nasza pani i władczyni się zbliża. To ja uciekam – oznajmił Kakashi, po krótkiej chwili milczenia.
- Co?!
- To co słyszałeś. Misja wykonana, jakimś cudem cię tu dostarczyłem. No to, narka! – rzucił wesoło i zasalutował na pożegnanie.
Powoli zaczynał nabierać pewności, że jego mistrz wpakował go w coś, w co zapewnie nie chciałby być wpakowany.
- Nie zostawiaj mnie! Ty skur… - Zanim zdołał dokończyć przekleństwo, siwowłosy mężczyzna zniknął w kłębach szarej pary. A Naruto wciąż siedział na krześle, ze śmiesznie rozdziawionymi ustami i z szokiem wpatrującym się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał Kakashi.
I w takiej tez pozycji zastała go Tsunade.
Jednak blondyn szybko przywołał na twarz minę wyrażającą gigantyczne niezadowolenie.
- Wiedź, że jestem tu nie z własnej woli! – oznajmił na dobry początek.
- A niby na czyje inne polecenia miałby cię szukać Kakashi? – zapytała retorycznie, siadając za biurkiem i splatając dłonie pod brodą. – Tak się składa, że właściwie to tylko ja mam taką władzę.
- Do czasu aż cię zastąpię, zgrzybiała starucho – mruknął pod nosem, zaciskając dłonie na poręczach krzesła.
- Proszę? – Tsunade uprzejmie udała, iż nie usłyszała tej uwagi.
- Słuchaj – w głosie Naruto zabrzmiała stanowczość. Wbił w orzechowe oczy przeszywające spojrzenie. – Niewiele mnie interesuje, co Itachi robi w wiosce liścia. I również nie mam ochoty słuchać jaki masz ty masz w tym biznes. Mam tylko jedno, zasadnicze pytanie. I byłbym wdzięczny, gdybyś mi na nie odpowiedziała w miarę szczerze. Wtedy będę mógł tu siedzieć ile tylko chcesz.
Tsunade uniosła pytająco brew.
- Tak?
Naruto wyprostował się.
- Chcę wiedzieć, czy powrót Itachi’ego ma coś wspólnego z odejściem Sasuke.
Hokage spojrzała na niego z uwagą. Opuściła jedną dłoń i zabębniła palcami o blat biurka.
- Zasadniczo – odpowiedziała po chwili milczenia.
- To znaczy? – Blondyn nie ustępował.
Piąta wstała gwałtownie zza biurka i podeszła do okna, tak, że swobodnie mogła oglądać panoramę Kohohy. Po chwili wahania Naruto również do niej dołączył. Do jego uszu doszło ciche westchnięcie kobiety.
- Tak jak podejrzewałam, Madara znalazł sposób, aby odzyskać oko i zarazem zwiększyć swoją moc – powiedziała cichym głosem splatając dłonie za plecami. – On chce wykorzystać braterską więź Itachi’ego i Sasuke.
- Jaką więź? – zapytał z powątpieniem. – Przecież oni się nienawidzą.
Tsunade rzuciła mu dziwne spojrzenie, ale nie odpowiedziała.
- Wiesz, myślę, że powinieneś porozmawiać z Itachim.
- Nie.
- Naruto…
- Nie. – Wlepił oczy w widok za oknem. Właśnie banda dzieciaków goniła za wyjątkowo grubym, czarnym kotem. – Właściwie nie wiem, po co w ogóle tu jestem. Sasuke ze mną skończył, nie powinno mnie obchodzić, co się z nim dzieje.
- Ale cię obchodzi.
- Tak – przyznał po chwili. – Niestety.
- W każdym razie, Madara ma zamiar odebrać oczy Sasuke, zaraz po tym, jak ten zabije brata i zarazem uzyska Eternal Mangekyō Sharingan. A my nie możemy do tego dopuścić. Itachi będzie…
- Dlaczego mu ufasz? – W głosie blondyna pojawiła się nuta goryczy.
- Co?
- To co słyszysz – rzucił opryskliwie. – Dlaczego mu ufasz! Przecież on wybił cały klan i zwiał! Współpracował z Madarą! Razem czaili się na ogoniaste bestie! On skrzywdził… - zamilkł gwałtownie. Pokręcił z rezygnacją głową i obrócił się na pięcie. Widząc, że Tsunade nie śpieszy się z odpowiedzią ruszył w kierunku drzwi.
- To ród szpiegowski.
Blondyn zatrzymał się w pół kroku. Delikatnie postawił stopę na ziemi i spojrzał w kierunku brązowookiej.
- Co?
Kobieta spoglądała na niego zamyślonym wzrokiem. Wyglądało to nieco, jakby próbowała ocenić, czy faktycznie może mu zaufać. I najwyraźniej jej obserwacje wypadły pozytywnie.
- Ród Uchiha jest rodem szpiegowskim.
- Nie ma już rodu Uchiha, jest Sasuke i jego brat, uznany za zdrajce!
- Zamknij się i słuchaj – sapnęła, podchodząc do Naruto, łapiąc za ucho i, pomimo głośnych sprzeciwów, sadzając go na rozklekotanym krześle. – Ich rodzina zawsze wychowywała najlepszych szpiegów, każdy z Uchihów przechodzi szkolenie. Specjalne szkolenie, które przygotowuje ich do misji szpiegowskich. Taką właśnie rolę odgrywał Sasuke u Orochimaru, czy też Itachi w Akatsuki. Wszystko jest planowane latami, a członkowie rodu są przygotowywani do misji, czasami nawet nie mając o niej pojęcia, aż do czasu, gdy muszą zabrać się za jej wykonywanie. To ścisła tajemnica Konohy. Nikt, powtarzam, nikt, po za mną i starszyzną nie powinien o tym wiedzieć. I jeżeli szepniesz chociaż słóweczko komukolwiek, to osobiście pozbawię cię jelit!
Naruto otworzył usta. Poczym je zamknął. Wyglądał nieco jak ryba wyjęta z wody.
Już dawno Tsunade nie uraczyła go taką groźbą.
Czyli sprawa była naprawdę poważna.
- Ale – zająknął się. – Ale… No nie wmówisz mi, że śmieć niemalże całego klanu również należała do jakiegoś misternego planu!
Hokage przygryzła dolną wargę. Odetchnęła głęboko.
- Nie – odpowiedziała, odwracając wzrok. – To sprawa wewnętrzna rodziny. Tylko członkowie wiedzą, co się stało.
- Jak to co?! Itachi dostał szału i wszystkich wymordował!
- A gówno prawda – warknęła przywódczyni wioski. – Znaczy z szałem…
Naruto zamrugał. No, no, ładne słownictwo z ust kobiety.
- Co masz na myśli?
- Pogadaj z Itachim – powtórzyła. W jej głosie zabrzmiała twarda nuta. – To co ja ci powiem, to tylko zwykłe domysły. A on powie ci prawdę.
- A skąd masz taką pewność?! Boże, czemu mu tak ufasz?!
- Bo Itachi Uchiha nigdy…
- Tak! – wrzasnął Naruto, zrywając się z krzesła. – Powiedz mi jeszcze, że nigdy nikogo nie zabił! Że masakra ich rodu właściwie nie miała miejsca, tylko wszyscy to sobie wkręcili! Jasne!
- Nie. Tego nie powiedziałam.
- Co? – Uzumaki już całkiem zgłupiał.
- Nigdy nie powiedziałam, że Itachi nie wymordował klanu.
- Ha! Więc…
- Ale wiem – przerwała mu. – Że w rzeczywistości nigdy też nie zdradził Konohy.

Naruto miał mętlik w głowie.
W efekcie wyszedł z gabinetu Tsunade wciąż nie zgadzając się na rozmowę z Itachim i nie wiedząc, gdzie też starszy Uchiha przebywa. Nie zgadzał się z dziwacznymi teoriami kobiety. Jakoś nie mieściło mu się to wszystko w głowie.
Zmierzał właśnie do domu Sakury z zamiarem szybkiego ulokowania swoich czterech liter na kanapie, opatulenia się kocem i wyżarcia z lodówki przyjaciółki wszystkiego, co nadawało się do zjedzenie.
Powinien zająć się w końcu wynajmem nowej kawalerki. I wykombinowaniem planu, jak udobruchać Sakure.
Jęknął wewnętrznie.
Po prawdzie sprawdził tożsamość pacjenta. Ale sprawa wcale nie była taka prosta.
I co niby miał jej powiedzieć? O Itachim ani słowa, to pewnie. No ale nikt mu nie mówił, że nie może wspominać Gobi. Hm… Jeżeli dobrze to rozegra, to różowowłosa dopiecze Hokage i nikt mu nie zarzuci, że maczał w tym palce.
Myśl warta przemyślenia.
Wlazł do klatki schodowej i wspiął się po wąskich schodkach. Haruno prawdopodobnie jeszcze siedziała na dyżurze, ale w mieszkaniu powinien być Kyuubi. A Naruto miał małą nadzieję, że demon nie rozwalił dziewczynie mieszkania.
Z ciężkim westchnieniem wlazł do środka. Zdołał pomyśleć o tym, że Sakurze przydałby się w domu w końcu jakieś porządne zabezpieczenia, gdy czyjeś ręce oplotły go w pasie i cichy głos wdarł się do jego ucha.
- Mam cię.

7 komentarzy:

  1. Zastanawiam się czy to Sasuke czy Itachi. NOtka cudna szkoda że dawno jej nie było.


    Eterna

    OdpowiedzUsuń
  2. Kto złapał? Kto?
    Stawiam na Itachiego...chyba, że Sasuke wrócił w co wątpię.
    Jak Itachi to pewnie chce pogadać.
    A może ktoś inny?
    ...niach...*ciekawi się*
    Naruto ma dużo problemów. Jak nie chakra to Sasuke, jak nie Sasuke to Itachi wyskakuje i wsio się komplikuje.
    Kakashi rządzi! Uwielbiam człowieka.
    oooo jeszcze Kyu mógł złapać Naru^^
    Sasuke o czymś się dowiedział? Naru może dobrze główkuje. Interesuje mnie co z tego wyniknie.
    Co powie Sakurze? Bo chyba nie prawdę?
    Jeszcze kłamać będzie musiał. Raczej tego nie potrafi.
    Ciekawię się jak dalej to wsio się potoczy i czekam na następny rozdział, który mam nadzieję będzie niedługo*lśniące oczka*

    Tak! Zwalamy na jesień, pogodę i wszystko co z jesienią związane^^

    Jaki słoooodki Kyuuuu tam na dole*pobiegła pobawić się uszkami*
    Gratuluję piątki i kolejnych życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak Mamusia poleciała spać, mecha grzecznie powyłączała wszystkie swoje filmidła (choć jeden zapowiada się całkiem fajnie i musze go obczaić szczegółowiej juterkiem... to znaczy dzisiaj, jak już się obudzę i uznam, że godzina na wstawanie mi odpowiada) i do czytania zasiadła.
    Co prawda coś mnie w lewym ramieniu rwie i rozprasza troszku, ale myślę, że to albo mi się śrubki powykręcały jakoweś, albo to z przetrenowania, więc przestanę się tą kwestią przejmować i odsunę narzekanie na czas późniejszy. xD

    Ah, w końcu się doczekałam! W końcu odsunęłaś na bok kwestie naukowe oraz wakacyjne i wzięłaś się za odpowiedniejsze rzeczy. ;D Jeszcze NejiSasu i mecha będzie Cie kochać bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo. x3 Sugeruję tak mimochodem, wieeesz. Tak Ci przemyka, Mamuś, mój mimochód pod nosem, cichutko waląc glanami o posadzkę. Tak cicho-sza. ;)

    "Ja właściwie nie wiem, w jakim kierunku chcę iść xD I może dlatego pisanie idzie mi tak opornie. "
    *odwraca wzrok, wymownie chrząka i stara się nie zwracać na siebie uwagi* Przynajmniej Ty nie masz problemów z nadprogramowymi opisami otoczenia. xD [o, wiesz, że napisałam 'oposami otoczenia'? Dobry opos nie jest zły, ale taki opity bezsensem jak mój, to już jest bardzo zły opos. xD Myślę, że na takiego oposa to tylko Super Mecha Death Christ może iść: http://youtu.be/7CDppjS3LQc i dać mu ewentualnie radę. ;P *srx, jeśli pozbawiłam Cię mózgu przez oglądanie mojego uloffcianego Angry Video Nerda*]
    Yyyy, no dobra -- idź w stronę punktów kulminacyjnych albo powoli posuwaj się w kierunku, na którego końcu majaczy satysfakcjonujący projekt ostatniego rozdziału opka. xD Paczaj, to nawet w miarę prosto brzmi!

    "– Ale bez chakry niewiele zdziałasz. Stary Kakashi jeszcze nie jest taki stary, co nie?"
    mecha wie, że nie jest stary. Im starszy, tym lepszy -- mrrrau! xD Btw, loff jur Kakashi!

    No i jakąż Ty intrygę w tym swoim opku budujesz! A niech Cię, jak ja teraz zasnę? xD Kto mi fundnie tablety?...
    Bo tak glanc robisz fabułę i składasz wszystko, że to nawet z kanonem jakoś się nie mija szczególnie -- bo choć założenie insze niż u Kishiego, tak efekty widoczne w fabule opowiadania nakładają się na te, co je znam z mangi. :D Fajność. Ciekawa fajność.
    No bo ohohoho, ciekawam, co powie taki Itachi w ewentualnej rozmowie; ciekawam, jak taki Sasuke ustosunkuje się do tych rewelacji o szpiegostwie; ciekawam, ile taki Naruto zdecyduje się ujawnić Sakurze, jeśli nie bardzo może całej prawdy; no i ciekawam, któż używa słów: mam cię i napada na ludzi przed drzwiami mieszkania.
    Ja Itachiego bym chyba odrzuciła, bo coś mi osobiście nie pasuje do niego takie chwytanie praktycznie nieznanych człowieków i to jeszcze w szepcząc na ucho. xD Chyba, że Itachi planowałby coś szczególnego. xDD"
    Kyuu... *zerk na dół, poklikuje i stwierdza, że kwiatki na internetowe lisy mają interesujący wpływ*
    Lol, dobra, już nie rozważam, bo za późno już i zaraz być może dojdę do wniosków, że to musiała być jakaś postać, o której nikt w życiu nie mógł pomyśleć, bo to jest zbytnie debilstwo. xD Tak więc, rozważania moje zakańczam, niniejszym.

    Całuski więc,
    mechalice

    OdpowiedzUsuń
  4. 1. Z tekstu wniskuję, że Naruciak cały dzień biegał po wsi w kitlu i bez gaci heheh...
    2. Gratuluję piąteczki i zaznacze, że tzreba to uczcić... najlepiej pięcioma nadprogramowymi notkami (za każdą piątkę w indeksie)!
    3. I jak tu nie dostać rozstroju nerwowego? Kończysz w takim momencie, że bedę gryźć palce z ciekawości aż do następnej notki. Czekam z niecierpkiwością, bo inaczej otulą mnie w takie milłe wdzianko zwane kaftanem bezpieczeństwa i przydzilą apartament w najbliższym psychiatryku dattebayo...
    4. Życzę weny i pozdrawiam
    maxiii

    OdpowiedzUsuń
  5. Ps. Po moich błędach (za które bardzo przepraszam) widać jak bardzo jestem podekscytowany tegestamteges...
    maxiii

    OdpowiedzUsuń
  6. `Hejka!
    Nominuję cię do One Lovely Blog Award. Regulamin konkursu znajdziesz na blogu Nikkii -> http://naruto-w-akatsuki-yaoi.blog.onet.pl/ . Szukaj tam czerwonego napisu Regulamin.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Znalazłam w notce kilka błędów. Na przykład zdanie:
    „Może to był TO właśnie było powodem ich rozstania?”
    To zdanie powinno brzmieć:
    „Może to właśnie TO było powodem ich rozstania?”.
    Tak samo nie mówi się „wgapiać w przechodzących obok ludzi” tylko „gapić się na przechodzących obok ludzi”. Ale ogólnie rozdział bardzo fajny.

    OdpowiedzUsuń