czwartek, 25 sierpnia 2011

Rozdział II.V

Dobra, nie ma to tamto, wrzucam nowy rozdział i biorę się za projekt, bo serio się nie wyrobię, a to ostatni termin się zbliża.
Dziękuję za komentarze i życzenia. Woodstock a i owszem się udał, ale jakżeby mogło być inaczej :).
Zapraszam na kolejny rozdział.

(Ach, trza przyśpieszyć w końcu tą akcje, bo się ciągnie jak flaki z olejem...)
O, przy okazji, ku chwale Virusowatości: http://www.youtube.com/watch?v=mcCjoEbCHwU Bierzcie i zarażajcie się z tego wszyscy. Lof <3 Jakby ktoś miał namiary na fanficki charles/erik to poproszę :3

*** *** *** *** *** *** ***

Naruto krążył po szpitalu. Od dłuższego czasu szukał Tsunade. Podobno dorwała jakiegoś dziwnego pacjenta, którym postanowiła zająć się osobiście. Fakt, faktem, to Naruto zazwyczaj dostarczał jej takiej rozrywki... No ale, że też zebrało jej się wtedy, gdy miał z nią do poganiania!
- Słyszałaś?
Przystanął.
Czy mu się tylko zdawało, czy wszyscy w budynku wyglądali na nieco podenerwowanych?
- Nie, chyba sobie żartujesz?
Spojrzał podejrzliwie na stojące nieopodal pielęgniarki, które najwyraźniej wiedziały coś więcej od niego. Westchnął dyskretnie.
- I Hokage zgodziła się TO przyjąć?! Przecież...
- Sza! Jeszcze cię kto usłyszy.
- Ale skąd wiesz, o...
- Widziałam jak...
Dziewczyny oddaliły się, dalej rozmawiając przyciszonymi głosami.
I w tym samym momencie ktoś wciągnął Naruto do najbliższego pomieszczenia, którym okazał się być mały lekarski gabinecik. Blondyn sapnął, gdy jego tyłek odbył bliskie spotkanie z dość niewygodną kanapą.
- Możesz to sobie wyobrazić?! - Wyraźnie zirytowany głos rozległ się po drugiej stronie pokoju. Uzumaki z nie lada zdziwieniem odkrył, że ów głos należał do Sakury. Dziewczyna aktualnie szperała w szafce najwyraźniej czegoś szukając. - Tyram jak głupia w tym cholernym szpitalu i tak się mnie traktuje?!
- Ummm, ale...
- O nie, nie! Tsunade zasługuje na mój szacunek, fakt! Ale nie pozwolę, przysięgam, nawet jej nie pozwolę tak na mnie zlewać! A TY - warknęła, obracając się w stronę niebieskookiego i wskazując na niego palcem. - Mi w tym pomożesz!
Naruto przełknął nerwowo ślinę.
Jego przyjaciółka wyglądała... Przerażająco.
Szmaciana maseczka zwisała smętnie, zaczepiona o jedno ucho. Spod szpitalnego czepka wystawały potargane różowe włosy, a fartuch... W każdym razie kolor fartucha w niczym nie przypominał zwyczajowej bieli.
- Sakurcia, czy ty kogoś właśnie zabiłaś? - zapytał, dyskretnie wciskając się głębiej w kanapę.
- Co? - Dziewczyna z roztargnieniem wytarła odziane w rękawiczki dłonie o swój uniform, przez co jedna z plam przybrała jeszcze bardziej efektowny wygląd.
- Kreeew - wyjęczał słabo, wskazując na smugę, która akurat znaczyła policzek Haruno. Przy okazji starał się ignorować fakt, iż ów ciecz znaczyła niemalże całe ubranie Sakury.
Nie, żeby na widok krwi zwyczajowo reagował jakąś fobią. Po prostu przyjaciółka, która niemalże od stóp po głowę była umazana ową cieczą, była dosyć niecodziennym zjawiskiem,które mimowolnie przyprawiało go o drgawki.
- Och, to. - Dziewczyna machnęła ręką. - Smarkule miały praktyki. I jeżeli któraś czegoś widowiskowo nie spieprzy w ciągu dnia, to uważają go za stracony. Dzisiaj mi odwaliły taki numer...
- Bez szczegółów proszę.
- Przysięgam, jeżeli ja też byłam taką niezdarą... TY!
Naruto poderwał się gwałtownie, zasłaniając jednoczenie twarz dłońmi.
- Niewinien! - wrzasnął desperacko, jednocześnie szukając drogi ucieczki.
- Uspokój się, nie mam zamiaru cie bić!
- Nie? - W głosie Naruto czaiła się niepewność.
- Nie - warknęła, ściągając rękawiczki, rzucając je gdzieś na bok i odciągając jego ręce. Przyjrzała się uważnie jego twarzy, a po chwili położyła mu dłoń na czole. - Co z twoją chakrą?
- A. - Blondyn rozdziawił z wrażenia usta. Po chwili się otrząsnął. No tak, przecież Sakura ostatni raz widziała go, gdy nieprzytomny okupywał jej łóżko. I chyba nie byłoby mądrze, gdyby przyznał różowowłosej, że w tej chwili w jej domu rezyduje Kyuubi, którego był zmuszony pozostawić bez żadnej opieki. - Nic. Znaczy się. Nie ma jej. Znaczy się, no... Moja chakra aktualnie wyparowała, ale mamy mały plan, aby to naprawić.
- Ogólne samopoczucie?
Uzumaki przewrócił oczami. Uwielbiał te wywiady.
- Świetnie, czuję się wręcz wspaniale.
- Naruto...
- To w czym mam ci pomóc?
- Hm? O, no tak. - Sakura przetarła twarz dłonią, sprawiając, że plama na jej policzku jeszcze bardziej się rozmazała. - Słuchaj, coś mi tu nieładnie pachnie. Wszyscy od rana latają jak wariaci, z samą Tsunade na czele. A podejrzewam, że tylko Godaime wie o co chodzi, a reszta po prostu reaguje na jej podły humor.
- Nie, żeby babcia ostatnio radośnie podchodziła do życia, ale...
- Mniejsza z tym - przerwała mu dziewczyna. - Chodzi o to, że zwinęła mi pacjenta!
Naruto zamrugał zdziwiony. To tyle?
- Nie sądzisz, że... No wiesz... Trochę przeginasz?
Blondyn momentalnie pożałował swoich słów.
W zielonych oczach zapłonął ogień, a ręka dziewczyny uniosła się groźnie w górę i zacisnęła w pięść.
- Pacjenta, rozumiesz?! - wydarła się, dysząc ciężko.
Nie, Naruto nie rozumiał. Ale instynkt samozachowawczy podpowiadał mu, że lepiej się do tego nie przyznawać.
- Tak? A więc?
Chyba jednak coś w jego głosie go zdradziło.
- Nie ogarniasz - powiedziała z niedowierzaniem. - Słuchaj, po prostu tak się nie robi. Kurde, pracuję tu już cholera wie ile i właściwie, po za rzadkimi przypadkami, robię w kółko to samo. Czuję się, jakbym stała w miejscu, to chyba nic dziwnego, że miło mi od czasu zająć się pacjentem, który wymaga czegoś więcej, niż zmiany opatrunku. I nie jest tobą. A ten ktoś... Cholera no, po prostu chcę wiedzieć, co mu jest i spróbować pomóc, jasne?
- Eee... Ale, no wiesz... Mogłabyś sobie odpocząć przez jakiś czas, skoro babcia cię wyręcza...
- Taaak? To powiedź mi, dlaczego to tak maniakalnie ślęczałeś nad zwojem od Kakashi'ego? Przecież mogłeś odpoczywać! Dlaczego z jeszcze większa manią szlifowałeś swojego rasengana? I czemu wciąż katujesz się na polach treningowych? Przecież jesteś dobrym shinobi.
- No tak, ale do perfekcji...
- A no właśnie. Wyobraź sobie, że nie tylko ty byś chciał ów perfekcję osiągnąć.
- Dobra! - Blondyn uniósł ręce w geście poddania. - Rozumiem o co ci chodzi. Pomogę. Więc, co mam zrobić?
Na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech, który nie zapowiadał nic dobrego.

"Dlaczego? Dlaaaczegooo, się na to zgodziłem?"
Mógł sobie nawet wyobrazić rozlegający się w jego głowie głos Kyu: "Boś głupi, dzieciaku. A teraz zamknij się, muszę sobie uciąć popołudniową drzemkę."
W każdym razie...
Właśnie ekspresowym tempem przemierzał kolejne szpitalne korytarze, modląc się w duchu, żeby nikogo nie spotkać. Schował głowę za papierami, które trzymał. Nie, żeby rozumiał, co na nich jest nabazgrane i właściwie niewiele go to interesowało. Kartki służyły mu tylko do tego, aby się nieco zasłonić. I to była najlepsza część kamuflażu.
Chociaż w sumie szpitalny czepek również nie był najgorszy. Chodaki też dało się znieść. I nawet maseczka na twarzy nie była taka zła. A do noszenia łopoczącego przy każdym kroku kiltu nawet dawało się przyzwyczaić.
Gorzej, że pod ów kiltem miał tylko majtki.
- Zabiję cię, Sakura - warknął pod nosem, przygarbił ramiona i przyśpieszył kroku.
A jego stój był tak uroczo niekompletny z jednego, prostego względu. Sakura nie posiadała do niego spodni. Tylko spódnice. Nawet kilka, bladozielonych spódnic.
Pomimo jawnych gróźb, Naruto nie zgodził się wcisnąć na siebie tej części stroju. O nie, tak nisko jeszcze nie upadł.
"Och, czyżby?"
I na nic się zdało marudzenie, że mógłby po prostu narzucić kilt, na swój mundur. No przecież ciemne spodnie zdradziłby błyskawicznie, iż nie jest medykiem. No tak, oczywiście. Dobrze, że chociaż kilt był kradziony. Znaczy się, dobre w tym było to, że najwyraźniej należał do kogoś bardzo wysokiego. Bo na Naruto wisiał tak, że sięgał trochę poniżej połowy łydek. I na upartego nikt nie przyuważy, że w rzeczywistości nic pod spodem nie ma. Poprawka: ma przecież majtki.
- Zamorduję...
- Proszę?
- Pacjent spod piątki potrzebuje cewnikowania - rzucił i z mściwą satysfakcją obserwował, jak młoda pielęgniarka blednie i niechętnie rusza się z miejsca. Nie, żeby Naruto wiedział, co się dzieje u pacjenta spod piątki. I na czym dokładnie polega cewnikowanie. Ale miło było przelać na kogoś chociaż część swojego podłego nastroju. A zresztą, jakby się nie odezwała pierwsza, to by też siedział cicho.
- A doktorek nie pomylił rejonów?
Naruto zatrzymał się gwałtownie na dźwięk obcego głosu. Cholera...
Właśnie znajdował się w części szpitala, w której to najprawdopodobniej znajdował się tak upragniony przez Sakurę pacjent. I najwyraźniej zaczynał mieć poważne problemy.
Zerknął znad papierów, na osobnika, który go zagadał.
Na twarzy ów człowieka gościł arogancki wyraz, któremu towarzyszyło spojrzenie wyraźnie mówiące, że ma się do czynienia z osobą nie tyle nieuprzejmą, co po prostu wrogo nastawioną, do każdego mającego niższą rangę niż on sam. I najwyraźniej Naruto za takiego kogoś został uznany.
"A żebyś wiedział patałachu, że jestem joninem!"
Blondyn zmierzył go złym spojrzeniem.
Shinobi miał na sobie zwyczajowy mundur chunina, przy czym samą kamizelkę rozpiął niedbale, pokazując światu swoje mięśnie brzucha. Czarne włosy sterczały na wszystkie strony, a dwa dłuższe pasma były związane w kucyki i zarzucone przed ramiona. Pod szarymi oczami rozciągała się nierówna, szpecąca blizna.
- Czego wlepiasz ślepia? No już, zmykaj. Bo będę zmuszony własnoręcznie cię wyprowadzić, a to nie będzie przyjemne.
- Mam tu... - zaczął Naruto zaczepnym tonem, ale zaraz mu przerwano.
- Nie, nic tu nie masz do roboty - warknął ninja, chwytając niebieskookiego za kark.
Powieka Naruto zadrgała gwałtownie, a w następnej chwili wyrwał się z uścisku, wcisnął chuninowi palce w oczy i zwiał wzdłuż korytarza
Odetchnął i ciężko oparł się o drzwi.
O nie, nie. To, że nie miał chakry, nie oznaczało, że da sobą pomiatać takim pyskatym ścierwom! Och, niechże tylko odzyska pełną sprawność, a tak przetrzepie konohańskie szeregi, że się przez tydzień nie pozbierają!
A zresztą, niech się gówniarz nauczy, że nie warto niedoceniać przeciwnika!
Odepchnął od siebie myśl o denerwującym shinobi i, po stwierdzeniu, że z pewnością udało mu się zwiać, rozejrzał się po Sali. W pomieszczeniu stały dwa łóżka. A tak przynajmniej Naruto mógł podejrzewać, po ilości ustawionych parawanów. I najwyraźniej owe łóżka były zajęte. A przynajmniej tak mu coś podpowiadało.
Cóż, nie pozostało mu nic innego, jak tylko zwiewać dalej. Bo chyba trafił do nieodpowiedniej sali. Jednak zanim poczynił jakiekolwiek kroki, aby niepostrzeżenie się ulotnić, do jego uszu doszły niepokojące dźwięki.
- …rwa, dorwę szmatę, to powyrywam te blond kłaki!
- Trza było się nie pierdolić, zebrało ci się na pogaduszki to i medyk znalazł okazję, żeby ci przywalić.
- Morda!
- Już, już, Hitoshi. Taka z ciebie ciota, to teraz się nie buntuj, tylko znajdź cieniasa.
Naruto wzniósł oczy ku niebu. Okej, najwyraźniej chodziło o niego. I teraz zamiast jednego patałacha, miał na głowie dwóch.
- Gdzie ta mała kurewka się zmyła?
Niebieskooki zacisnął zęby. Miał straszną ochotę wybiec z sali, wygarnąć dwójce shinobi, kto tu jest małą kurewką i przemeblować im facjaty. No, tylko, że wtedy na pewno nic się nie dowie o tym dziwacznym pacjencie i w efekcie Sakura go zamorduje.
- Sza! Hokage się tu wierci. Jak usłyszy, że żeś przepuścił jakiegoś…
- Morda! – powtórzył mężczyzna, nazwany Hitoshim. Był to najwyraźniej ten, który próbował wcześniej zatrzymać Naruto. Jego głos stawał się coraz cichszy, aż w końcu blondyn nie był w stanie usłyszeć ani słowa.
Ciche jęknięcie oderwało go od ponurych rozmyślań.
Właściwie, to powinien skorzystać z okazji i zwiać.
Jednak, jednak…
Pewnym krokiem podszedł do parawanu i szarpnął za materiał.
Ledwo powstrzymał okrzyk zdziwienia. I pewnie stałby tak, wlepiając gały w leżącą postać, gdyby nie jeden drobny szczegół.
- Zaskoczony?
Blondyn drgnął, gdy ktoś położył mu dłoń na ramieniu.
- Babcia? Ja…
Cholera, nawet nie usłyszał, kiedy otworzyła drzwi.
- No już, nie wykręcaj się. Nie potrzebuje twoich tłumaczeń. Swoją drogą, ciekawe przebranie.
Naruto zignorował przytyk.
- Co jej jest? – Wskazał na postać leżącą na łóżku.
- Jest w śpiączce. To… Cóż… Uraz, po ataku…
Blondyn przyjrzał się pięknej, kobiecej twarzy, którą okalały białe włosy.
- Nie rozumiem – sapnął z niedowierzaniem. – Przecież to Gobi! Pięcioogoniasty demon do jasnej cholery! I, że co? Że niby ktoś tak ją urządził, że wylądowała w szpitalu? We łbie mi się to nie mieści!
- Właściwie, to sama się tak urządziła.
- Chyba kpisz.
- Nie. – Tsunade pokręciła głową. W jej glosie wyraźnie pojawiło się zmęczenie. – Broniła… Kogoś. I Madara, on użył czegoś.
- Trochę tu dużo niedopowiedzeń, nie sądzisz?
- Naruto…
- A Kyuubi zapewne nie będzie zadowolony z takiej relacji – dorzucił blondyn mściwie.
- Czy ty mi grozisz? I to w dodatku dziewięcioogoniastym?
- No… - powiedział z wyraźnym ociąganiem. – Może troszeczkę.
- Dobra! To sharingan ją tak sponiewierał. Zadowolony? – warknęła, mrużąc wściekle oczy.
- Jak to? Kto?!
- No mówię, że Madara!
Naruto przygryzł dolną wargę. No tak, akatsuki dawno się nie odzywało. Nie mogło być tak pięknie i po prostu nie odeszli w cholerę, tylko najwyraźniej szykowali się na większą akcję. I pewnie Madara zdołał się już pozbierać po tym, jak konohańskie oddziały przerzedziły znacznie jego popleczników.
- Jak? Przecież to bijuu. Standardowy Sharingan na nią nie działa, a przecież ten bubek stracił swoje wypasione patrzały!
- Stracił jedno oko.
- Jeden pies! I tak nie powinien móc zrobić jej cokolwiek!
- Masz racje – westchnęła Tsunade, przecierając twarz dłonią. - Masz cholerną rację, ale najwyraźniej nie doceniamy mocy tego kekkei genkai. I wcale mi się to niepodobna. Zwłaszcza, że Madara ma plan na odzyskanie tego swojego cholernego oka. A skoro z jednym tak szaleje, to co dopiero wymyśli, jak będzie w pełni sprawny?
- Zaraz! A skąd ty takie wiadomości niby masz? Wydajesz się nad wyraz pewna tego co mówisz – zapytał podejrzliwie niebieskooki, zakładają ręce na ramiona. Z niemałą satysfakcją zauważył, że twarz Tsunade tężeje w grymasie niezadowolenia. – No już, babciu – jęknął, po dłuższej chwili milczenia kobiety. – No przecież mi możesz zaufać! To twojego informatora broniła Gobi, co nie? No kimże on jest?
- Myślę. – Zza kolejnego parawanu znajdującego się przy łóżku pięcioogoniastej rozległ się czymś przytłumiony głos. – Że dzieciak ma racje.
Naruto wciągnął gwałtownie powietrze.
Znał ten głos.
Słyszał go chyba tylko raz w życiu, jednak głęboko zapadł mu w pamięć.
Rzucił Tsunade niedowierzające spojrzenie.
Szybkim krokiem okrążył łóżko i stanął, przed lekko powiewającym materiałem. Najwyraźniej ktoś z drugiej strony stał przy otwartym oknie.
Blondyn odetchnął i delikatnie odsunął kotarkę.
- Itachi Uchiha.

9 komentarzy:

  1. Wow, Itachi. Blondyn może mu tylko plaskacza sprzedać. Dlaczego on współpracuje z Tsunade? To dziwne. Skarbie cudowna notka

    OdpowiedzUsuń
  2. oooooooooooooooooooooooo...........
    Itachi? Zastanawiam się co Ci po szalonej główce chodzi.
    Ja chcę by Sasuke już się odnalazł a tu Itachi się pojawia. Komplikuje to troszkę całą sytuację. Przynajmniej w moim mniemaniu.
    Tsunade nic nie powiedziała Sakurze, dlaczego?
    No może wolała wszystko utrzymać w tajemnicy. Co do Naruto, chyba podejrzewała, że ten prędzej czy później wszystkiego się dowie.
    Skradanie się Uzumakiego było bezbłędne. Uwielbiam takie sytuacje. Zawsze ma się wrażenie, że coś pójdzie nie tak i się czeka na moment złapania/przyłapania.
    Kończ projekt szybko, szybko, szybko i skrob dalsze rozdziały bo ja tu uschnę.
    Potrzebuję życiodajnych rozdziałów sasunarutowych.
    Pozdrawiam ciepło i wenyyyy......czasuuuu i ukończonych projektów!
    :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Pieknie, oby niebo pomoglo z tym projektem, tak aby nastepny rozdzial byl szyyyyyyybko....
    maxiii

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeden dzionek mi z życiorysu wyleciał, więc choć miałam skomencić wczoraj, komencę dzisiaj w trakcie konsumpcji śniadania. Tak, tak - śniadanie spożywam o 14 i jest absolutnie pozbawione pożywności oraz odżywczości. xD Ale będzie krótko niestety, bo ten upał mnie wykańcza, jak siedzę w domu...

    "A do noszenia łopoczącego przy każdym kroku kiltu nawet dawało się przyzwyczaić.
    Gorzej, że pod ów kiltem miał tylko majtki. "
    Ojtam, ojtam. ^^ Szkoci chodzą w kiltach bez gaci i jakoś nie narzekają. xD

    "Nie, żeby Naruto wiedział, co się dzieje u pacjenta spod piątki. I na czym dokładnie polega cewnikowanie."
    xD xD xD... (xD razy 50-kilka, bo tylko to wyraża mój stan w tej chwili)

    "A zresztą, niech się gówniarz nauczy, że nie warto niedoceniać przeciwnika! "
    Winno stać "nie doceniać". Wpisałam w Worda to słówko i totalnie nie mam pojęcia, dlaczego nie podkreśla błędu, skoro wszystkie inne połączenia 'nie' z czasownikami zauważa. o.O

    O, Itachi! ;D Idziesz... w ciekawym kierunku z tą współpracą. xD I Jeżu Kolczasty, mam taką ogromną nadzieję, że nie zrobisz z niego tego biednego uciemiężonego przez politykę chłopaka, jakiego starał się z niego zrobić Kishi w usilnych próbach wybielenia. Ale ponoć to tylko ja mam takie wrażenie, że tylko go pogrążył w byciu psycholem sadystą, więc nie wiem, cóż z nim chcesz zrobić i w jakim kierunku pójść. xD I powtórzę: kurde, naprawdę ciekawie.

    I jeszcze jedna uwaga taka mała ode mnie; słówko ów zawsze się odmienia. Dla on, ona, ono jest odpowiednio ów, owa, owo i to dalej leci przez przypadki. Raz odmieniasz, a raz nie, nie mam pojęcia od czego to zależy. xD

    Projekt mam nadzieję tworzy się jakoś? Albo nawet już się stworzył? ;)
    No nic tam - całuski od mechalice zz życzeniem schwycenia jakiegoś zimnego drinka do łapki, bo u mnie jest tak bardzo piekarnikowo, że bez chłodnego drina wytrzymać nie lza.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale ej... Projekt gotowy? Bo my tu czekamy... Dattebayo (だ って ば よ)? Prosimy...
    maxiii

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, tak -- czekamy, mecha też czeka!
    I mam nadzieję, że po należnym Tobie wakacyjnym odpoczynku/imprezowaniu/popijawach przeróżnych, nowa notka pojawi się szybko. ;)
    A jakbyś miała mało motywacji, to przylepiam do mojego komenta plakietkę z informacją głoszącą: Wykonano ze stuprocentowo czystej motywacji hodowanej na plantacjach ekologicznych. Takwjenc, jak tylko skończysz wakacjowanie się, nie ma opierdzielania! ;P

    Całuski,
    mechalice

    OdpowiedzUsuń
  7. Ej no... My tu usychamy... Codziennie zaglądam i nic... Jeszcze jakiegos urazu psychicznego dostane dattebayo... A to boli przez całe życie! hehe
    maxiii

    OdpowiedzUsuń
  8. No, no, ale akcja. No tego się nie spodziewałam. Najpierw Sasuke opuszcza Konohę, a powraca do niej Itachi. No nieźle. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Wczoraj odkopałam tego bloga z zawiłej plątaniny linków w moim notesie i szczerze to trafiłam na perełkę. CHCĘ WIĘCEJ!!! Dopisz mnie do listy twoich fanów, bo przeczytałam wszystko co tutaj znalazłam : D

    OdpowiedzUsuń