środa, 6 lipca 2011

Rozdział II.II

Uh, boli mnie kręgosłup ==
Dobra, zanim mykne na wieś, aby znowu rozpocząć swoją kurację alkoholową (oczywiście to wszystko w ramach tego, że zaczęłam mieć wakacje, nooo przynajmniej częściowo...) uda mi się chyba wrzucić kolejną część. A więc krótko i treściwie: dziękuję za komentarze i zapraszam do czytania kolejnej części :)

Deedwarda: Jeszcze się kuruje = = Masakra, już drugi tydzień chyrlam. Ale co w tym dziwnego, skoro leczę się zimnym browarem xD. A z sesją to ja się męczyć będę do końca lipca niestety (i wbrew pozorom nie jest to sesja poprawkowa!). Jeden cholerny wpis mi został...

Mechalice: Ej, ej, a co to za przytyki?! xD Się wyspałam w końcu, to i za pisanie się zabrałam, a co ^ ^. I ja poproszę komentarz długo treściwy, wysmażony, z lekką nutą pochwały, o! :D
Ciesze się, że się ucieszyłaś, tudzież, że ucieszyła się Twoja grypa. Chyba, że Twoja grypa nie lubi moich opowiadań i dawała Ci po prostu znaki, żebyś odlazła od komputera i znalazła niewolnika do zrobienie herbaty. Ot, w ramach kuracji.
Ja się truje grYpeksem, bo to jedyne coś antygorączkowe, co mam w domu. Znaczy, trułam się. Teraz, pomimo kichańska, kaszlańska i ogólnego nieczucia się inwestuje w alkohol. W końcu mam namiastkę wakacji, więc trzeba z nich korzystać! :D
Zdrowiej szybciorem :)


*** *** *** *** *** *** ***

- AGHHHRRR – warknięcie Naruto przerwało nocną ciszę. Od dobrych kilku minut krążył po salonie, nie mogąc znaleźć sobie żadnego sensownego zajęcia. W końcu opadł na kanapę, przyciskaj dłonie do twarzy i próbując się uspokoić.
- Dosyć tego!
Zerwał się z kanapy i, chwytając po drodze kurtkę, wybiegł z mieszkania.
„I niby gdzie lecisz?”
„Nie wiem. Ja muszę go znaleźć, nie wytrzymam psychicznie, jeżeli Sasuke zaraz się nie pojawi.”
„Okej, ale gdzie go znajdziesz?”
Blondyn zatrzymał się gwałtownie.
„Ja… Nie mam pojęcia.”
Był w kropce.
Nie widział Sasuke, od kiedy ten zostawił go pod prysznicem. I wcale mu się to nie podobało. Fakt, miewali kłótnie. Jak każda normalna para w końcu! No może nie tak całkiem normalna… Ale, do cholery, co też sobie Uchiha wyobrażał zostawiając Uzumakiego samego na kilka godzin! Jeżu drogi, czy to był taki problem porozmawiać i chociażby spróbować wyjaśnić sobie wszystko?
I może to niebieskookiemu odbiło, że próbował się wcisnąć w misje Sasuke. Może nie powinien tego chcieć. Ale od dłuższego czasu Naruto miał dziwne wrażenie, że jego partner się od niego izoluje. W tej sytuacji to chyba normalne, że próbował to zmienić. W końcu Uchiha był pierwszą w życiu osobą, która tak naprawdę zagościła w jego życiu. Nie chodzi tu o osoby typu Umino, Sakura czy Tsunade. Traktował ich jak rodzinę, to prawda, ale to właśnie Sasuke zagościł w jego sercu na tyle, że… Że ciężko to wyrazić słowami.
Ha! A teraz zostawił go z nie lada problemem i najwyraźniej nie miał zamiaru niczego wyjaśniać w tej kwestii. Naruto dobrze zdawał sobie z tego sprawę, że zachował się szczeniacko. Może i nie powinien próbować zwrócić na siebie uwagę takimi niebezpiecznymi zagraniami, no ale co miał robić?
„Kyu, co teraz?”
Lis milczał jak zaklęty.
No tak, cholerna ryża kita nigdy nie potrafiła odezwać się, gdy to było potrzebne. Co innego, gdy chodziło o to, ażeby komuś dogryźć…
- No proszę, proszę, a któż to postanowił wynurzyć się z domu?
- Kakashi – mruknął Naruto, obracając się ku głosowi. – Nie bądź bezczelny, to ty zazwyczaj jesteś na tyle leniwy, że dniami potrafisz gnić we własnym łóżku.
- Może i tak. – Wzruszył lekko ramionami. – Co nie zmienia faktu, że ostatnimi czasy przejąłeś moją rolę.
„Dobrze prawi!”
„A zamknij się.”
- Czyżby problemy w raju? – zapytał Kakashi, mrużąc radośnie widoczne oko.
Naruto skrzywił się wyraźnie.
- Nie rozumiem, co masz na myśli.
- Nie udawaj – prychnął wyraźnie rozbawiony jonin. – Zawsze, kiedy wraca Sasuke, to po was obojgu nie ma śladu życia, przez co najmniej trzy dni.
- Ja… - Blondyn zaczerwienił się intensywnie. Jasna cholera, jak niby miał zaprzeczyć najprawdziwszej prawdzie?
- Naruto, przecież nikt cię nie obwinia. Pomyśl sobie tak, że część tych singli-nie-z-wyboru czuje się cholernie zazdrosna, bo nie miała w życiu tyle szczęścia by mieć z kim przetestować wytrzymałość swojego łóżka, wanny, kuchennego stołu, czy też prysznica…
„Mwahaha!”
O ile to było możliwe Naruto zaczerwienił się jeszcze bardziej.
Cholerna wzmianka o cholernym prysznicu!
- Możemy zmienić temat? – wysapał przez zaciśnięte zęby.
- A co, trafiłem to o…
- Zamknij się, Kakashi, bo za siebie nie ręczę!
- Dobra, dobra! – Siwowłosy zaśmiał się. – Już się tak nie gorączkuj. Powiedź lepiej, gdzie tak pędziłeś jeszcze przed chwilą.
- Eee… Szukam…
- Szczęścia?
„Bigosu?”
„Co?”
„Głodny jestem…”
„Jesteś demonem, Kyu, nie odczuwasz głodu.”
„Co nie zmienia faktu, że coś bym zjadł.”
- Sasuke – powiedział po chwili wahania. Nie było sensu ściemniać przed Kakashim, że wszystko jest w porządku. – Szukam Sasuke.
- O?
- Pokłóciliśmy się – przyznał niechętnie. – Chociaż w sumie tego nawet kłótnią nazwać nie można. Wściekł się dziad, nawrzeszczał na mnie i poszedł w piździec.
- O, tak kompletnie bez twojej winy?
- Nooo… Słuchaj, może tak niekoniecznie bez mojej winy, ale Sasuke też nie jest święty w tej kwestii! Jestem niemalże pewien, że coś go dręczy i to coś…
- Niemalże? A po czym to niby wnioskujesz?
- Zachowuje się inaczej! – warknął blondyn, mrużąc wściekle oczy.
Siwowłosy nie odpowiedział od razu. Zamiast tego, z wyraźnie zamyśloną miną podrapał się po czuprynie.
- Mówisz?
- Nie, kurwa, tak sobie podśpiewuje! Skoro twierdzę, że jest jakiś dziwny, to jest!
- Nie, żeby kiedykolwiek był normalny…
„Nie, żebyś i ty był do końca normalny. Och, no chyba właśnie dlatego tworzycie taką uroczą parę.”
- Widzisz, Naruto, być może po prostu nie znałeś Sasuke w tej scenerii?
- Jakiej znowu pierdzielonej scenerii?! I, że co? Że niby ty znasz go lepiej?!
- Hej, spokojnie! – Kakashi uniósł dłonie, aby mu przerwać. – Nie o to mi chodziło. Słuchaj, po prostu zarówno ty, jak i Sasuke wpakowaliście się w pierwszy w swoim życiu poważny związek. Skąd wiesz, że taki nie jest jego charakter po prostu?
- Nie wierze w to!
- Jeżu, to takie straszne, że Uchiha jest trochę mniej idealny, niż to sobie wyobrażałeś?
- Nie wierze w to – zaczął Naruto, a coś w jego wzroku wyraźnie stwardniało. – Że nie byłby w stanie mi zaufać.

„I to nawet bardzo. Kocham cię, kretynie.
Ja ciebie też, draniu.”

„Dzieciaku…”
Naruto siedział zwinięty w kłębek, opierając się ciężko o drewniany pal.
Znajdował się właśnie na polach treningowych i w najbliższym czasie najwyraźniej nie miał zamiaru się stamtąd ruszyć. Rozmowa z Kakashim… Zdołowała go.
„Powinno padać.”
Westchnął, wciskając nos w rękawy swojej kurtki.
„Do kurwy nędzy, powinno padać…”
„Dzieciaku…”
„Kyu, ja nie rozumiem. Dlaczego to wszystko jest takie posrane?”
„A gdybym to ja wiedział.”
„Czy miłość nie wiąże się z zaufaniem? Przecież… Kyu, nie można kłamać w takich kwestiach. Przecież… Sasuke nie mógł kłamać, nie potrafiłby, aż tak udawać, nie? A zresztą, po co?”
„Wiesz…”
„Nie, nie wiem. I to mnie najbardziej wkurwia. Ja… Nie ma sensu tu siedzieć.”
„Nie ma. Zresztą, zaczynasz mówić dziwne rzeczy.”
„Więc…” Westchnął ponownie, wstając. „Czas iść.”
„Gdzie?”
„Do domu, Kyu.”
„A Sasuke?”
Blondyn zacisnął zęby i nie odpowiedział. Nie miał pojęcia, co powinien zrobić. Ale uganianie się po całej wsi też nie miało większego sensu.
„Miejmy nadzieje, że już wrócił.”
Wolnym krokiem ruszył w kierunku swojego… Tak, domu. Już dawno ustalili z Sasuke, że zamieszkają razem w posiadłości Uchihy. A blondyn dosyć szybko przyzwyczaił się do tej myśli. I być może wszystko potoczyło się za szybko. Ale co miał na to teraz poradzić?
„Może niepotrzebnie się tym przejmuję.”
„To przestań smęcić.”
„Wcale nie smęcę!”
„Jasne. O, a spojrzałbyś w lewo, to może i coś ciekawego byś ujrzał.”

„Co…”
Naruto obrócił głowę i niemalże w tym samym momencie zastygł w bezruchu.
Bo właśnie z baru wynurzyła się postać czarnowłosego drania. I to najwyraźniej bardzo wstawiona postać.
- Sasuke! – wrzasnął blondyn, niemalże piskliwym głosem.
W jednej chwili zalała go fala niesamowitej ulgi, jednak… Coś w spojrzeniu Uchihy powstrzymało go przed rzuceniem się w ramiona czarnowłosego i wygarnięciu mu tego, że musiał się zamartwiać.
Obojętność.
Naruto przeszły dreszcze.
Kiedy był dzieckiem, nienawidził, gdy ludzie spoglądali na niego z widoczną wzgardą. Nie do końca rozumiał, dlaczego wzbudzał wśród mieszkańców przerażenie i niechęć. Jednak pośród tych wszystkich odczuć, najbardziej nie mógł znieść, gdy go ignorowano. Kiedy przeżywał chwile smutków, rozpaczy, czy też wściekłości, a jedyną reakcją otoczenia była chłodna obojętność.
Może i dlatego jako dzieciak wyprawiał dziwaczne rzeczy, aby zwrócić na siebie uwagę. Co chyba zostało mu do dziś.
- Sasu, gdzieś ty się szwendał? – powiedział łagodnym tonem, podchodząc do niego. – Wiesz jak się martwiłem? Choć – wyciągnął dłoń w jego kierunku. – Idziemy do domu.
Przez chwile miał wrażenie, że mężczyzna odtrąci go. Jednak po kilku sekundach wahania palce czarnowłosego splotły się niepewnie z jego własnymi.
W nozdrza uderzył go delikatny zapach alkoholu.
„Coś jest nie tak…”
- Słuchaj, ja…
- Pogadamy w domu.
„Ja… Kyu…”
„Zabrzmiało groźnie.”
„Boję się.”
„Nie pękaj, dzieciaku.”
Do posiadłości dotarli w kompletnej ciszy. Blondyn wszedł pierwszy przez drzwi i stanął w ciemnym korytarzu.
Miał wrażenie, że jego serce przestało bić.
Bał się. Okrutnie bał się, chociaż sam do końca nie wiedział czego.
- Sasuke… - zaczął, obracając się ku swojemu partnerowi. I zamarł.
Uchiha stał dwa kroki za nim i wpatrywał się w niego tym chłodnym, obojętnym spojrzeniem, jakie Uzumaki ujrzał już pod barem.
- Czy… Coś się stało? – zapytał niepewnie, podchodząc bliżej.
- Nie.
Głos czarnowłosego nie zdradzał żadnych emocji.
- Sasuke, ja przepraszam – powiedział, wtulając się w jego sylwetkę. Poczuł się raźniej, pomimo tego, że Uchiha nie odwzajemnił gestu. – Słuchaj, wiem, że się wściekłeś, ale zapomnijmy o sprawie, okej? To… Już się nie powtórzy. Tylko proszę…

„Kocham cię, kretynie.”

Usta Sasuke miażdżą jego własne w brutalnym pocałunku.
Oczy blondyna rozszerzają się z zaskoczenia.
„Coś jest nie tak...”
Myśli półprzytomnie, mimowolnie rozchylając usta.
Pocałunek jest… Inny niż wszystkie.
Przesycony zapachem alkoholu i zwyczajowym smakiem Sasuke. Coś w tym połączeniu niezmiernie podniecało Naruto, jednak z drugiej strony…
„Coś jest…”
Kiedy w końcu się od siebie odrywają, ledwo mogą złapać oddech. Naruto zamglonym wzrokiem wpatruje się w twarz kochanka.
- To ostatni – mruczy Sasuke, zagłębiając ręce w przydługich blond kosmykach, a Uzumaki nie ma najmniejszego pojęcia o co mu chodzi. – Ostatni raz.
Ich usta ponownie łączą się w pocałunku, jednak tym razem łagodniej, jakby spokojniej i pewniej.
- Ja, Sasuke… - Oddech Naruto jest krótki i urwany.
- Ostatni…
- O co…
Słowa giną w kolejnych pocałunkach.
- Kocham cię, Sasuke.

„Kretynie.”

Ciało Naruto boleśnie uderzyło o ścianę, gdy został gwałtownie odepchnięty przez Uchihe.
- Sasuke? – zapytał się blondyn, a w jego głosie czaiła się niepewność. – Sasuke, o co chodzi?
- Wynoś się.
- Co?
- To co słyszysz, masz się wynosić.
- Ale…
Uzumaki oderwał się od ściany i stanął naprzeciwko czarnowłosego.
- Sasuke, co się dzieje?
Uchiha westchnął z widoczną, wręcz pokazową irytacją.
- Nie rozumiesz co do ciebie mówię? Masz się wynosić z mojego domu. Teraz.
- Sasuke…
Naruto wyciągnął dłoń w kierunki czarnowłosego, jednak ten odtrącił ją, wbijając w jego oczy pogardliwe spojrzenie.
- Kurwa, wynoś się! Nie chcę cię więcej widzieć, nie rozumiesz?
- Ale, Sasu…
- Nienawidzę cię, Naruto.

„Kretynie.”


W następnej chwili, nawet nie wiedząc kiedy, Naruto ląduje za drzwiami.
„Kyu… On…”
Chwiejnym krokiem wychodzi na ulicę, ledwo zdając sobie sprawę z tego, gdzie się znajduje.
„Kyu…”
Oparł się o najbliższy płot, chowając twarz w dłoniach.
„To się nie stało.”
„Naruto…”
„To się nie dzieje naprawdę.”
„Naruto!”
- Nie, proszę, kurwa… To nie jest prawda! – krzyczy, kuląc się pod ogrodzeniem.

„Nienawidzę cię, kretynie.”

Z nieba nie spadła ani jedna kropla deszczu.

6 komentarzy:

  1. Baa, toć pochwały masz w każdym moim komenciku! Że niby nie? Ekhm, NIBY NIE? *groźny ton, słychać pobrzękiwanie żyletek, wycie wilków i młot udarowy w tle*
    A, moja grypa. To nie tak, że ona nie lubi komputerów i opek - ona bardzo lubi. Mówiła mi o tym, jak ostatnio spotkałyśmy się przy szklance z wodą, łykając tabletki - trochę denerwująca kobita, ale jak słabnie to da się przeżyć. :P Oh tak - niewolnik, który zrobi herbaty. Niewolnik, który w ogóle cokolwiek dla mnie zrobi. Takie to trochę abstrakcyjne, bo zaczynam się zastanawiać, jak bardzo źle go wychowałam. o.O Plus, on nawet na chacie nie ma herbaty, a do sklepu nie pójdzie, bo jest tak straszliwie daleko zaraz za oknem, no jak mogłam sobie pomyśleć, że on pójdzie taki kawał po herbatę.
    Nie, ale tak naprawdę to nie jest źle - na ulotce napisali, żeby nie pić kawy, a co ja robię? xD Zgadłaś, WCALE kawy nie piję. :P Ta niepoliczalna liczba filiżanek to tylko sen.
    Zdrowia Tobie takoż! I lepszych niewolników. :) [mnie też! cały harem lepszych niewolników! xD]

    No do rzeczy, jako że po ogólnym błaganiu, spychaniu i walce o komputer, który notabene jest właściwie mój, chociaż biedactwo niedomagało i trza było go oddać w odpowiednio znające się na rzeczy ręce, wreszcie zasiadłam przed klawiaturą. (oh witaj, długie niezrozumiałe zdanie!)
    Rzeczywiście szybko napisałaś. Pisząc to, właśnie to mam na myśli. Łał, może też ruszę dupę? Może by mi się przydało... *tego wcale już nie ma na myśli; pisze, bo pisze*

    Ołmajgad, coś mi zdaje, że jakby mimochodem z Naruto wychodzi Ci niezły frustrat. :P Jak się izoluje, to wiadomo trza coś naprawić, ale bez przesadyzmu - nadgorliwość gorsza od faszyzmu, przecież!

    Szukam bigosu! Borubarze, pani jest genialna, pani Irdine! xD

    "- Sasuke – powiedział po chwili wahania. Nie było sensu ściemniać przed Shikamaru, że wszystko jest w porządku. – Szukam Sasuke."
    A tutaj zapewne pomyłka - w scenie pojawił się Kakashi, a nie Shika, także więc imię chyba nie prawa bytu.

    O, ja chyba zaczynam się bać Naruto. Już nawet nie Sasuke, chociaż on z tym swoim "Ostatni raz, ostatni, ostatni... a tera wypad!" też jest niepokojący. Po namyśle sądzę, że powinien zaśpiewać "Tę ostatnią niedzielę". xD
    A tak serio, naprawdę zaczyna mnie przerażać ten sfrustrowany Naruto, uważający, że jak jest się z kimś, to koniec, klapki na oczy i nie dostrzegasz niczego nigdy więcej. I w sumie naprawdę, naprawdę! w tej kwestii (chociaż głupio mi, bo jestem pewna, że w tej sprawie mam drastycznie inne zdanie niż większość ludzi, czy to czytelników tegoż opowiadania, czy też ogólnie) ja byłabym po stronie obrażonego pana Uchihy. Miłość miłością, ale taka próba ograniczenia Sasuke i zmuszanie do spędzania każdej sekundy wolnego czasu w moim przypadku także popchnęłaby do zakończenia związku albo przynajmniej chwilowej dłuższej przerwy na przemyślenie, czy warto. Może wiesz, niekoniecznie od razu bym kogoś wywaliła z domu (Sasiu jest trochę drama-queen, c'nie?), ale kontakty ograniczyłabym dość drastycznie. Jestem kurna niezależnym odrębnym człowiekiem, do jasnej cholery, a nie czyimś bliźniakiem syjamskim!
    Abstrahując ode mnie osobiście, scenka naprawdę ładnie rozpisana. :) Podobuje mi się.

    Dawaj dalej, bo teraz to mnie wzięłaś i naprawdę zaciekawiłaś. :)
    Całuski,
    mechalice
    PS Jeszcze raz pożyczę zdrówka, może się weźmie zdubluje i ozdrowiejesz szybciej. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie nadaje się do czytania takich notek bo po prostu się rozklejam co i zrobiłam tym razem. Wogóle nie rozumiem o co mieli tą kłótnie że Sasuke się upił. I kurde czy Sasek będzhe pamiętał co zrobił? Jak Bardzo zranił blondynka. Biedny Naruto

    OdpowiedzUsuń
  3. Oto i jestem. Wczoraj nie dałam rady po raz, byłam ubita a po dwa nie wiedziałam co napisać takie to *myśli nad odpowiednim słowem* emocjonalnie wyczerpujące. Tak, tak się zdenerwowałam, wzruszyłam, że w nocy śnili mi się obaj jak ze sobą zrywają. O! WIDZISZ DO CZEGO DOPROWADZIŁAŚ?!
    Serducho o mało mi nie wyskoczyło jak przeczytałam końcówkę.
    I jak Ty chcesz jechać na wieś i tak to zostawić?! Nie możesz! *rzuca się i przywiązuje Irdinuś do krzesła*
    Tak się nie godzi, iść pić i zostawić mnie/nas na pastwę złych myśli.
    Dobra, Mechalice już mówiła, że Shika zamiast Kakashiego Ci się wkradł.
    Nie wiem co to się pomiędzy nimi porobiło albo nie porobiło, że tak to się wszystko skończyło. Na pewno wina (miałam napisać wino ale to nie ten temat) nie leży po jednej stronie.
    Naru przesadził z tymi swoimi zagrywkami. Nie słuchał rad mądrzejszych od siebie to teraz ma.
    Sasuke....no i tu mam dylemat. Ciągle chodzi mi po głowie myśl, że on coś ukrywa. W dodatku te przeczucia Uzumakiego tylko tą myśl podsycają.
    I co teraz? Nie skazuj mnie na długie czekanie bo się tu okaleczę gumką chlebową.
    Serio brak mi słów. Jak myślę, że Uchiha nakazał Uzumakiemu wypierdykać z jego domu i powiedział tyle przykrych słów to....moja dusza płacze.
    I Kyu....on to dopiero umie wesprzeć człowieka. Nie ma co.
    I co teraz, co?
    *siada do kątka i się kuli*

    Eeee te wpisy są irytujące. Za jednym tyle czasu latać jak naćpany zając po lesie.
    Leczysz się browarem ymm ale to najlepsze lekarstwo w końcu^^
    Zdrowiej i pisszzzzz ^^
    Zdrowiej oczywiście w pierwszej kolejnośći xDDD
    Pozdrawiam i usycham za następnym rozdziałem. Wen z Tobą nawet jak przyjdzie z kolejnym browarem.
    :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Widze ze wena wraca

    shadowstar

    OdpowiedzUsuń
  5. Fuck and... fuck once again.

    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Historia rozpoczyna się ciekawie, ale takie rozwinięcie powala. Uwielbiam opowiadania, w których jest zamieszanie, błędy, ból, strach i inne niemiłe emocje i sytuacje głównie dlatego, że tworzą rzeczywisty obraz. Może nie chcemy się do tego przyznać, ale właśnie tak to wygląda - rzeczywistość jest szara, jak mówi przysłowie, więc miesza dobre chwile z tymi złymi.

    Czekam na kolejną porcję ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytając to opowiadanie mam takie wrażenie, jakby było pisane na siłę. I denerwuje mnie jedna rzecz. Na początku myślałam, że to może literówka, ale Ty to chyba piszesz naumyślnie. Bardzo dużo używasz słowa „Jeżu”, chyba powinno być „Jezu”. Ten wyraz tak często się pojawia, że zaczęło mnie to denerwować podczas czytania.

    OdpowiedzUsuń