sobota, 26 marca 2011

"Mój dzień" część VIII

Jest 16:05, a ja od jakiś dobrych trzech godzin napisałam jedno zdanie... I je usunęłam. I napisałam je ponownie xD Myślę, że to potrwa jeszcze trochę, ale mam mocne postanowienie napisania tej notki jeszcze dziś!

17:21 Hm...

17:51 Przerwa na kręcenie hula-hop :D

18:37 Przerwa na tropieniu butów na allegro xD

19:16 Brawa dla mistrza! Skończyłam. Mwahaha >:D

Ha! Jestem z siebie niezmiernie dumna ^ ^. Brak czasu i chroniczne lenistwo miało na mnie niezmierny wpływ, więc to, że w ogóle kontynuuje to opowiadanie to nie lada sukces. Cóż, długie przerwy mi nie służą, ale cóż poradzić, kiedy trzeba znaleźć czas między jednym projektem, a drugim oraz kolejnym, którego termin oddania zbliża się nieuchronnie. Luuudzie, do sesji jeszcze daleko, a ja znowu sypiam po trzy godziny dziennie, żeby oddawać wszystkie zdania w miarę na czas xD.

Mechalice: To gdzie moja fota? :3

Dziękuję za komentarze i serdecznie zapraszam na kolejną część ^ ^.
Pozdrawiam,
Irdine.



*** *** *** *** *** *** ***

- Sasuke. - Blondyn spojrzał w czarne oczy dawnego przyjaciela, tylko po to, aby po chwili spuścić wzrok i parsknąć cicho pod nosem. - Po co tu przyszedłeś?

Czarnowłosy wyglądał... W porządku. Jakby ostatnie wydarzenia w ogóle nie miały miejsca. Cóż... Konohańska służba zdrowia szybko doprowadziła go do pełni zdrowia.

To było takie absurdalne. Wręcz komiczne. Naruto, który miał zostać Hogake, wielkim przywódcą wioski, siedzi teraz w celi, czekając na swój marny los. A on, niegdyś zdrajca wioski, mógł dowolnie ów los kształtować. Cóż za ironia.

- Znowu wyszło na twoje, co nie, Uchiha? - zagadał nie doczekawszy się odpowiedzi.

Tego wszystkiego... Było po prostu za dużo. Godziny wściekłości, strachu, nadziei, zamartwiania się... Natłok wszelkich emocji wykańczał go psychicznie, nie mogąc znaleźć ujścia. Ale teraz, widząc, że Sasuke nic nie grozi, dlaczego ni miałby wyżyć się na nim?

- Odebrałeś mi posadę - wyszeptał przez ściśnięte gardło. - Wiedziałeś, że to moje marzenie. Ja... Życzyłem ci śmierci, wiesz? Jednak... Razem z posadą odebrałeś mi szacunek ludzi, na który tyle lat pracowałem. I zabrałeś tych, których nazywałem przyjaciółmi.

Naruto zaczął nerwowo chodzić po celi.

- Sprawiało ci radość patrzenie, jak po kolei zostają odbierane mi rzeczy, na których naprawdę mi zależy? Tylko po to wróciłeś? Aby zniszczyć moje życie, aby być światkiem, jak się staczam na samo dno?

W końcu stanął przed czarnowłosym. Oddzielały i ich tylko metalowe pręty, które każdy z nich z wręcz dziecinną łatwością mógł zniszczyć. Po chwili niebieskooki uśmiechną się, w sposób jasno mówiący, iż się poddał, że nie ma siły na dalszą walkę.

- Więc patrz. Oto stoję tu, poniżony i bezbronny. Cieszysz się, Sasuke? Musisz się cieszyć, bo przecież tego chciałeś...

Blondyn obrócił się w miejscu i oparł się ciężko o kraty celi.

- Nie mam siły. Ani też ochoty, aby dłużej z tobą walczyć. Widzisz? Stałem się żałosna podróbką samego siebie. Zabawne, nie? Ja, nazywany najbardziej upartym, twardogłowym ninją Konohy, poddaje się.

Wzdrygnął się, gdy ręce Sasuke oplotły go w pasie. Delikatnie i niepewnie. Pręty krat nie pozwalały czarnowłosemu za mocno przyciągnąć do siebie Uzumakiego.

- Chcesz mojego ciała? - zapytał bezbarwnym głosem. Już nic nie miało większego znaczenia.

Sasuke żyje, powili zaczynał rozumieć swoje dziwaczne połączenie z lisem, dzięki czemu mógł go zacząć kontrolować, a on siedział w więzieniu. Tak jak powinno być, jak powinno być...

- A oddasz mi je? - odpowiedział pytaniem Uchiha, a jedna z jego dłoni mocniej zacisnęła się na ciele blondyna.

- I tak je dostaniesz, Sasuke. Jeżeli tylko tego zapragniesz, to czy coś stanie ci na przeszkodzie? Czy byłbym w stanie temu zapobiec?

Oplatające go ręce puściły go.

Dziwne. Przecież nawet nie próbował się wzbraniać przed jego dotykiem. Może po prostu taka bierność go nie rajcowała...

- Dlaczego?

Naruto zastanowił się przez chwilę nad zadanym mu pytaniem.

- Dlaczego? - powtórzył. - Nie wiem, może dlatego, że zawsze dostajesz to, czego chcesz? Może dlatego, że ty jesteś bohaterem, a ja demonem? Może dlatego...

- Nie o to pytam.

- Więc, co "dlaczego"?

- Dlaczego uratowałeś mi życie? Chciałeś, abym zginął. Gdybyś tylko na to pozwolił... Wiesz, że prawdopodobnie zostałbyś Hokage?

- Wiem - burknął blondyn. - Nie musisz mi o tym przypominać.

Czy żałował swojej decyzji?
Nie. Stanowczo nie.

- Naruto...

- Hm?

- Czemu w ogóle pozwoliłeś mi żyć?

Więc wiedział. Pamiętał odwiedziny demona. Czyli na dobrą sprawę Naruto mógł już pożegnać się z wolnością. O ile nie z życiem.

- A czy to ważne?

- Odpowiedz.

Uzumaki obrócił się, aby móc spojrzeć w oczy Hokage. Miał być szczery? Jasne, czemu nie.

- Podejrzewam, że po prostu również nie mógłbym dalej egzystować na tym marnym świecie.

Wyraz twarzy czarnowłosego jasno wskazywał na to, że zaskoczyła go odpowiedz Naruto. Jednak zanim zdołał skomentować jego wypowiedź, blondyn kontynuował.

- Pytałeś, czy cię nienawidzę. I wiesz co, Sasuke? Chciałbym, aby tak było. - Spuścił wzrok i obrócił się, aby następnie powlec się ku swojej kozetce. - Uwierz, naprawdę bym tego chciał.

- Naruto, ja...

- Idź już - przerwał mu blondyn, siadając ciężko. - Zapewne twoi fani cię oczekują.

***

- Naruto!

Zduszony okrzyk wyrwał niebieskookiego ze snu. Mężczyzna poderwał się gwałtownie i nieco zdezorientowany spojrzał na osobę, która waśnie niemalże wyrwała stalowe pręty, aby wpaść do celi i gwałtownie wtulić się w jego ciało.

- Nic ci nie jest? - Chłodne dłonie chwyciły jego twarz, a orzechowe oczy spojrzały na niego uważnie. - Przysięgam, że jeżeli któryś z tych skur...

- Babcia? - wyjąkał zdziwiony. - A ty co tu robisz?

- Co ja tu robię? Co ty tu robisz? - warknęła, w międzyczasie sprawdzając stan techniczny. Wymruczała pod nosem kilka kąśliwych uwag, pod nie wiadomo czyim adresem, aż w końcu pociągnęła blondyna ku wyjściu. - Chodźmy stąd wreszcie, nie mam zamiaru przebywać tu dłużej, niż to konieczne.

- Ale...

- Nie marudź, idziemy do domu.

- No, ale jak...

Bez słowa minęli strażników i wyszli na ulice.

- Zostałeś oczyszczony z zarzutów.

- To... Dobrze, nie? - zapytał niebieskooki. Właściwie to nie wiedział co się dzieje. W jednej chwili zostaje wrzucony do więzienia, a w kolejnej ktoś go z niego wyciąga. Ale burdel...

- A właśnie, że nie! - krzyknęła Tsunade, obracając się gwałtownie ku niemu. - Nie mieli podstaw, żeby cię zatrzymać! Miałeś świadków, że to nie mogłeś być ty. Wsadzili cię, bo mieli taki kaprys i za wszelką cenę chcieli mieć winnego! To niedopuszczalne. O nie, nie, tak my się bawić nie będziemy! Może i nie jestem już Hokage, ale to nie znaczy, że nie mam tu nic do gadania!

- Więc ty...

- Nie, nie ja - przerwała mu blondynka, ponownie ruszając ku domowi Uzumakiego. - Ale to ja dopilnuje, żeby ktoś za to odpowiedział!

Jakiś czas później Uzumaki znalazł się w swoim mieszkanku, usadzony za stołem i wlepiający zdziwione spojrzenie w Kakashiego, który panoszył się w jego prywatnej kuchni, lawirując między garnkami, a produktami spożywczymi i... Chyba gotował.

Tak, to było najtrafniejsze określenie, pomimo tego, co siwowłosy wyprawiał z nożami...

- Wsuwaj.

Naruto zamrugał, kiedy miska z gorącą zupą wylądowała tuż pod jego nosem.

Ramen! Domowej roboty ramen!

- Na co czekasz?

Blondyn zerknął na Kakasiego i z ledwością powstrzymał parsknięcie.

Jego dawny mistrz... Cóż wyglądał uroczo, przystrojony w różowy fartuch kuchenny i dzierżący w dłoni chochle i spoglądający na młodszego mężczyznę, niczym matka pilnująca, aby jej pociecha zjadła wszystko, co zostało podane.

Trzaśniecie drzwi wybawiło Naruto od wypowiedzenia cisnącego się na usta komentarza.

- Co za ludzie - mrukneła Tsunade, która zaraz po przyprowadzeniu Uzumakiego do mieszkania, ulotniła się gdzieś. - Nikt nic nie wie, nikt nic nie mówi i każdy wydaje się z tego zadowolony.

- Nie rozumiem dlaczego się tak spinasz. - Naruto wyraźnie zmarkotniał. Nie chciał wracać do ostatnich wydarzeń. Teraz, kiedy znajdował się wśród osób, którym mógł bezgranicznie ufać, nie mógł się zmusić do rozmowy o tym co się stało. - Skoro wszytko się wyjaśniło...

- Nic się nie wyjaśniło, a ty dobrze o tym wiesz!

- Babciu...

- Dobra, szczeniaku, nie chcesz to nic nie mów. Ale nie mam zamiaru pozwolić, aby znowu cię przymknęli za coś, z czym nie miałeś absolutnie nic wspólnego!

Naruto wbił wzrok w swoją miskę. Cała ochota na jedzenie, którą miał jeszcze chwilę temu, przeszła momentalnie.

Nie miał nic wspólnego? Cóż... Pod tym względem zapewne mieli sprzeczne opinię.

- Aha, właśnie. - Była Hokage sięgnęła do torebki. Poszperała w niej chwilę i wyciągnęła z niej list, który podała blondynowi. - Jakiś oficjalny badziew, wzięłam przy okazji. Podejrzewam, że to przeprosiny. Banda idiotów, powinni to załatwić publicznie...

Naruto spojrzał niepewnie na papier, nie słuchając już wywodu orzechowookiej. Z cichym westchnieniem przełamał pieczęć i zagłębił się w treści. W miarę czytania jego oczy stawały się coraz większe.

Wypuścił kartę z dłoni i bezgłośnie poruszył kilkakrotnie ustami, niczym ryba wyciągnięta z wody.

- Co? Co jest? - zapytał Kakashi, pochylając się nad kartką.

Naruto wybudził się z transu i zduszonym głosem wyszeptał:

- Zostałem mianowany na Siódmego Hokage.

5 komentarzy:

  1. Dobra, ja ma oficjalną radochę! Naruto Hokage! HO-KA-GE! Czaisz! xD
    Tak w ogóle to... co ci konoszanie wyprawiają? Najpierw wtrącają go do więzienia, a nagle potem mianują przywódcą wioski! Eee... okej..
    Może to wina Sasuke? Przejrzał na oczy? Może...
    Rozmowa pomiędzy nimi strasznie mnie wciągnęła, przeczytałam ją kilka razy i coraz bardziej mi się podoba, jest taka... mądra? No, nie wiem jak to dokładnie opisać.
    Babcia? Ale wparowała, ale babcie już takie tam są. xd Kakaś w różowym fartuszku? Niesamowity widok. I to porównanie: 'niczym matka pilnująca, aby jej pociecha zjadła wszystko, co zostało podane.' Idealne! *.*
    Ciekawe jak zareagują na ostatnie zdanie Naruto... i ciekawe czy on przyjmie teraz to stanowisko.. jeszcze nic nie wiadomo. Czekam na nn. ^^
    PS. Też mam takiego lenia, ale chociaż Ty zmobilizowałaś się i notkę nam napisałaś. ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi również podobała się rozmowa chłopaków. Widać, że Naruto przygadał Sasuke, bo coś go chyba ruszyło. I dobrze. W końcu z lisem nie ma żartów. Wiedział co robi, sierściuch jeden ;) Tylko, żeby teraz Naruto trzymał go już za pysk, bez samowolek i takich tam.
    Tsunade, jak zawsze waleczna kobitka, wyrwała Uzumakiego zza krat. I przyniosła ten badziew. No właśnie, ciekawe co zrobi Naruto. Niby jego marzenie, ale ta starszyzna to jak chorągiewka. Foch się narzuca ;) Jakbym została Hokage na jego miejscu, to bym pogoniła towarzystwo. O!
    No i uroczy Kakashi. Ja poproszę takiego do kuchni :D Może być w samym fartuszku ;D
    Wena, czasu, chęci i co tam chcesz, byle było Ci dobrze.
    :*
    Daimon

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie będę wyjątkiem jak powiem, że i mi rozmowa się spodobała.
    Sasuke mnie zaskoczył. Już myślałam, że przyszedł "dokopać" biednemu Naru. Może zaskoczyło go to co usłyszał i zmienił wcześniejszy plan, o ile taki istniał.
    Końcówka rozdziału, jak się dowiadujemy, że Naruto został mianowany na Hokage, mnie ucieszyła i zmartwiła zarazem.
    Nie wiem, czy aby nie ma w tym podstępu, zagrywki Uchihy.
    Cieszę się, bo marzenia Uzumaki'ego mają szansę się spełnić. Mam nadzieję, że ludność to zaakceptuje i nie będzie negowała tej decyzji. Zresztą skoro traktują Sasuke jak bóstwo to raczej nic nie powiedzą przeciw jego postanowieniu.
    *mruczy: Sakura na stos*
    Naruto ma szczęście posiadając takich przyjaciół jak Tsunade czy Kakashi. Zaopiekują się nim zawsze i dopomogą, wesprą w każdej chwili.
    Naruto musiało ulżyć jak wyrzucił z siebie wszystko co mu leżało na sercu.
    Ciekawe jak się dalej akcja potoczy. Czy Naru przyjmie nominację, jak zareaguje społeczeństwo, Sakura(wnerwia mnie ona potwornie), i jak sam Sasuke będzie się zachowywał względem Uzumaki'ego?
    Pozdrawiam, życzę mnóstwo czasu-tak bardzo potrzebnego na projekty, chęci do popełnienia notki w wolnej chwili i WENY^^

    OdpowiedzUsuń
  4. O.o dobre... No i się nasz Sasiu załamał ^ ^ Tylko przy takim nastawieniu społeczeństwa to mu kariery nie wróże.

    Jak dla mnie sytuacja jeszcze gorsza od poprzedniej.

    Nie ma Shiki ;(

    shadowstar

    OdpowiedzUsuń
  5. Huh, w tym tygodniu miałam cudownie mało czasu wolnego, również sypiałam po 3 godziny (bo ktoś uznał, że jego obywatelskim obowiązkiem jest dzwonienie o 5 rano i informowanie mnie, że dzisiaj ma wolne, ale mimo to wstał o tejże godzinie i zastanawia się właśnie, czy na śniadanko walnąć sobie jajeczniczkę, czy mam może pomysł na coś innego. =.=), a i jeszcze zaczęłam - jako że moja trzytygodniowa choroba wreszcie mija - trenować. Po roku! Wreszcie! xD

    Dobra, ale nieważne. Przechodzę teraz do tego, że w czwartek, jak odzyskałam z powrotem mój koffany aparat, mogłam wreszcie przyodziać kotę moją we wstążkę (już tutaj walka była zacięta i w związku z tym wstążka została cudownie podziurkowana) i pofotografować ją, froterując cyckami podłogę. xD Jednakże żadne ze zdjęć podłogowych do użytku się nie nadawało, dlatego też przynoszę zdjęcie kanapowe z typową miną koty.
    http://img19.imageshack.us/i/dscf3407a.jpg/
    Jeżeli odnosisz wrażenie, że jest to mina mówiąca coś w stylu: Chyba ci odwaliło kompletnie z tym aparatem! to masz rację. xD Jej stosunek do techniki kończy się na tym, że lubi spać na starym telewizorze kineskopowym, a czasem na jeszcze starszym adapterze, którego tak w sumie to nie lubi, bo na nim puszczę muzyki ska. xD Geez, czy to jest dziwny kot, skoro ma preferencje muzyczne?

    Przechodząc do konkretów powiem, że nie mam konkretów. xD Jestem taka napakowana kawą (ręce mi robią drg, drg, drg, a czasem nawet telepu, telepu. xD), że o 1 w nocy, która aktualnie wyświetla mi się na zegarku możliwe, że myśleć przestałam. Nie żeby mi zawsze jakoś szczególnie dobrze szło myślenie w nocy, ale mam tyyyyle możliwości zwalenia winy na coś, że aż żal nie skorzystać. A kawa i tak wygląda na najmniej winną. ;P

    Z braku konstruktywnego komentarza powiem, że Twój Kakashi i mój Sasuke muszą, po prostu MUSZĄ kupować fartuszki w jednym sklepie! Tylko Sasuke ma wersje wypasioną, bo z falbankami. xD Takam łaskawa widzisz. ;P Ale zamiast pisać, że jestem łaskawa, chciałam powiedzieć, że to już może podpadać pod jakiś kanon opkowy. xD

    W treści dalszej braku konstruktywnego komentarze: Borze Zielonyyyy! Naruto hokage? lol Niemniej, ojacie ciekawe! Chociaż wydaje mi się, że to jest takie wybranie z litości.
    Takie: A tego blondaska takiego z demonem w brzuchu tośmy przymknęli, taa? Kurcześ bladeś, zanim nam się opinia publiczna przychlasta weźmy go mianujmy na tego hokage, a co tam! Najwyżej zorganizujemy jakiś zamaszek, czy aferkę zrobimy i zdymisjonujemy dzieciaka.
    Dobra, ostatnie zdanie to czysta moja inwencja. xD Nie podejrzewam rady Starszych o tak dziwnie idące myśli jak moje - moje zatrzymują się ostatnio na rozważaniu, jaki przedmiot olać sobie bardziej, czy melodramat gryzie się z koncepcją flaków uwieszonych wentylatora oraz czy wyglądam na tyle staro, żeby mnie posądzać o bycie 5 lat starszą.

    Jakikolwiek zły i nieczytelny oraz idiotyczny ten komentarz by nie był, obdarzam Cię pięknym uśmiechem kawoholika na zejściu, który jednak poczuł się zmęczony i chce mu się spać, i razem z kotą grzejąca mi stopy, pozdrawiam serdecznie. ;)BTW, kota się nie uśmiecha, ona śpi, za to ja mam taki uśmiech, że można go rozciągnąć na nas dwie i uznać, że ona tez się uśmiecha. xD Cheeeshire!

    OdpowiedzUsuń