czwartek, 24 lutego 2011

"Mój dzień" część VII

*Zahipnotyzowana wizją kota obwiązanego pomarańczową kokardą*

Aha, przepraszam za to zamieszanie z dodawaniem komentarzy xD, nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że istnieje taka opcja, ale faktycznie, była włączona. Już jest git. Chyba xD.

Deedwarda: Ja podła? JA? xD A kto tu sugeruje żeby szlachtować Sasuke, dopóty dopóki dziadyga nie obieca szczerej poprawy?! xD

Mechalice: Żadnych więcej fok! NIGDY! Nie widzisz, że to źle na mnie wpływa? xD I nigdy więcej Twoich linków... Źlej ze mną po tym. Bardzo źlej! xD

*** *** *** *** *** *** ***

- Jak?

- Rozmawiasz z dziewięcioogoniastą bestią. Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych.

- Jednak?

- Jednak, będziesz musiał się pośpieszyć, mój drogi. Czas, w tej kwestii, nie jest twoim sprzymierzeńcem.


***

Naruto przekręcił się na drugi bok, mrucząc gniewnie pod nosem.

Miał strasznie posrany sen. A zarazem taki realistyczny.

Nigdy więcej podejrzanego mleka przed snem! Chociaż... Tak właściwie, to nie przypominał sobie, aby miał styczność z jakimkolwiek mlekiem w ostatnim czasie...

Otworzył gwałtownie otoczy, jednocześnie próbując wstać, czego efektem było to, iż wylądował na podłodze. Najwyraźniej zasnął na kanapie, nie dawszy rady nawet ściągnąć swojego roboczego munduru.

- Cholera jasna! - warknął, próbując wyplątać się z koca. - No rzesz, ku...

Przerwało mu parsknięcie.

Z poziomu podłogi zerknął na osobę, która aktualnie miała z niego niezły ubaw.

- Bardzo, kurwa, śmieszne - sapnął, przestając się szamotać.

- Młody, trochę szacunku dla języka. I przestań się wylegiwać. - Siwowłosy wyciągnął w jego kierunku rękę, oferując pomoc w wstaniu. - Miałeś coś załatwić z rana?

Naruto zamarł w pół ruchu.

A więc... To nie był sen. To nie był żaden popaprany koszmar!

Co... Co się do jasne cholery dzieje? Które zdarzenia naprawdę miały miejsce, a które były wytworem chorej wyobraźni?

- Która godzina? - zapytał z wyraźną paniką w głosie.

- Uspokój się, jest jeszcze wcześnie. Nie ma sensu...

Hakate zamilkł, widząc, że jego były uczeń już go nie słucha. Zamiast tego, blondyn w szaleńczym tempie pognał do kuchni, aby spojrzeć na jedyny zegarek jaki posiadał.

"Zdążę." Pomyślał, obracając się błyskawicznie, chwytając zaskoczonego Kakashi'ego za rękę i ciągnąc go ku wyjściu. "Muszę zdążyć."

"Życzę powodzenia, mój drogi."

***

Naruto biegł przez kolejne uliczki, gorączkowo starając nie dopuścić do siebie myśli, że coś może się nie powieść. Ta historia nie mogła się tak skończyć. A przynajmniej on nie miał zamiaru na to pozwolić!

Pytania zdziwionego Kakashi'ego spławił krótkim "później" i przyśpieszył tępo.

Byli już niedaleko, ale nie mogli sobie pozwolić na żadną chwilę zwłoki.

Bez słowa miną strażników, nie reagując na ich nawoływania. Pokonywał kolejne kondygnacje budynku, potrącając przypadkowe osoby, nie obracając się nawet, aby je przeprosić.

- Stójcie! - wrzasnął, jeszcze zanim wpadł na piętro, na którym znajdował się gabinet Sasuke. - Nie otwierajcie drzwi!

Wbiegł na krótki korytarzyk, a przed sobą widział już sylwetkę Sakury i Shikamaru. Różowowłosa właśnie sięgała ręką ku klamce.

- Uzumaki? - syknęła z pogardą, obracając się ku niemu, jednak Naruto nie zwrócił na to uwagi. Chwycił dziewczynę za ramię i brutalnie odepchnął ją od drzwi, równocześnie tworząc w dłoni rasengana.

- Co ty wyrabiasz, kretynie?! - fuknęła Haruno, próbując go powstrzymać. Jednak zanim do tego doszło, blondyn trzasnął swoją techniką w miejsce, gdzie najprawdopodobniej znajdował się zainstalowany przez Kyuubi'ego mechanizm.

Drzwi rozpadły się w drobne drzazgi.

Ciało Sasuke osunęło się na podłogę, a po niecałej sekundzie Naruto już był przy nim, uwalniając go z plątaniny srebrnych nitek. Modląc się i błagając zażarcie zły los, aby chociaż raz... Aby jeden jedyny raz wszystko jakoś się dobrze ułożyło.

- Proszę, proszę - szeptał gorączkowo, chwytając twarz czarnowłosego w dłonie, tym samym rozmazując krew Uchihy po jego policzku. - Proszę, żyj.

Może i zdołał uratować Sasuke przed poćwiartowaniem, jednak Hokage doznał wielu obrażeń. Setki małych ranek zdobiły jego ciało, a z nich sączyła się krew. Wiele krwi, która przez kilka godzin zdołała utworzyć na posadzce fantazyjne wzory.

- Haruno! - wrzasnął ochrypłym głosem i spojrzał na dziewczynę wściekle. - Przydaj się w końcu na coś! Wezwijcie medyków!

Późniejsze wydarzenia były dla Naruto jedną wielką, rozmazaną plamą. Niejasno zdawał sobie z tego sprawę,że Sakura w końcu raczyła się otrząsnąć z szoku, że ktoś zdołał odciągnąć go od Uchihy oraz, że ludzie zaczęli zadawać mu pytania. Nagle po prostu znalazł się w szpitalnej sali, z wciśniętym w dłonie kubkiem czegoś gorącego, w czym prawdopodobnie znajdował się środek uspokajający.

- Co z nim? - zapytał, gdy tylko do pomieszczenia wszedł Kakashi.

Starszy mężczyzna nie odpowiadał przez dłuższą chwilę. Usiadł na krześle, naprzeciw blondyna i spojrzał na niego, z wyraźnym niezdecydowaniem.

- Stabilizuje się.

- To dobrze. - Blondyn wbił wzrok w parujący napój.

- Skąd wiedziałeś?

Naruto zerknął niepewnie na siwowłosego. Przygryzł wargę i ponownie spojrzał na zawartość kubka.

- Nie mogę powiedzieć - wyszeptał.

- Ludzie będą pytać.

- Wiem. - Blondyn przygarbił się. Wiedział, że zabawa dopiero się zacznie. Pytania, oskarżenia... Jasna cholera, znowu wpakował się w niezłe bagno, ale... Nie mógł postąpić inaczej. - Mogę go zobaczyć?

Powinien wymyślać steki wymówek, mających na celu wyjaśnienie całego zdarzenia, najlepiej z pominięciem kilku czynników, na przykład takich, jak interwencje lisa. Jednak nie był w stanie. Jedyne co go całkowicie zajmowało w tym momencie to czarnowłosa postać leżąca kilka sal dalej.

- Mogę? - powtórzył, z wyraźnym błaganiem w głosie.

"Życie jest strasznie przewrotne." Pomyślał kilka minut później, zza szpitalnej szyby obserwując twarz Sasuke. Jeszcze niespełna dzień temu nie chciał z całego serca życzył sobie, aby czarnowłosego szlag jasny trafił, a teraz... Teraz czekał z nadzieją, aż w końcu Uchiha otworzy oczy, a ktoś zagwarantuje mu, że draniowi nic się nie stanie, że jest już bezpieczny...

Nie rozumiał sam siebie.

Powinien go nienawidzić, a szczerze powiedziawszy jego uczucia chyba zmierzały w przeciwnym kierunku.

Westchnął ciężko, oplatając się ciasno ramionami.

A wszystko to przez machlojki Kyuubi'ego! Lis namieszał w jego życiu, sprawiając, że świat się obrócił o sto osiemdziesiąt stopni. Gdyby nie ostatnie wydarzenia, to blondyn mógłby w spokoju nienawidzić Uchihę i wszystko byłby w jak najlepszym porządku.

Co za pasztet.

A teraz... Teraz nie miał pojęcia co ze sobą zrobić.

- Naruto Uzumaki? - Ciche pytanie wyrwało go z zamyślenia. Nieco zdezorientowany blondyn spojrzał na osobnika, który pojawił się w pomieszczeniu. Był to członek ANBU, ten sam, który go przesłuchiwał. Albo też, który miałby go przesłuchać, gdyby nie udało się uratować Sasuke...

Niebieskooki już sam nie wiedział co rzeczywiście się wydarzył, a co nie. I szczerze powiedziawszy niewiele go to obchodziło.

Potwierdził lekkim skinieniem głowy.

- Jesteś zatrzymany pod zarzutem próby zabójstwa szóstego Hokage.

***

Siedział w ciemnej celi. Godziny, dni, nie miał pojęcia ile czasu leży na więziennej kozetce i wlepiaj oczy w popękany sufit.

"Mógłbym cię uwolnić."


"Sam mógłbym się uwolnić."

Jednak byłoby to równoznaczne z przyznaniem się do winy.

"Dlaczego znowu dajesz sobą pomiatać, mój drogi?"


"Zamknij się, zamknij się w końcu i daj mi święty spokój." Przetarł twarz dłońmi.

Jego położenie nie było za ciekawe. Nie miał możliwości wytłumaczyć, co się właściwie stało i jaki był w tym jego udział. No przecież, nie powie wszystkim, że Kyuubi wylazł z jego ciała i urządził sobie małą przechadzkę po wsi! Bo albo by mu nie uwierzono i zamknięto go w małym, przyjemnym pokoiku bez klamek, albo trafiłby na sterylnie czystą stale operacyjną, gdzie dogłębnie przebadano by jego organy wewnętrzne.

I tak czy siak, jego przyszłość nie jawiła się w jasnych kolorach.

Wzdrygnął się, gdy skrzypnięcie drzwi oznajmiło mu, iż ktoś przyszedł go odwiedzić. A Naruto miał niejasne przeczucie, że nie będą to miłe odwiedziny. Kroki ucichły tuż przy jego celi.

Z głośnym strzyknięciem kości wstał i spojrzał na swojego gościa.

Przez chwilę miał wrażenie, że jego serce przestało bić.

7 komentarzy:

  1. Eeem, serio? To polezę cyknąć na tle lamerskiej boazerii (ale hand-made, co się liczy!), obudowy kaloryfera i gniazdka - tło idealne. ^^ Znaczy, jak ja znajdę tę jej pomasakrowaną kokardę i zacznę wyglądać bardziej po ludzku, bo w tym tygodniu jestem tak masakrycznie niewyspana, że nawet włosy nie chcą się mnie słuchać i w najlepszym wypadku wyglądam jak Robert Smith w latach dzisiejszych... Mam oczy tak podkrążone, że w sumie nie muszę używać do nich kredki. xD A kot na mój widok ucieka niemalże z piskiem i podkasając kieckę. Nie to że jakieś w ogóle nosi, no nie.

    A co Ci źlej po Mozilu? xD Mozil jest na tyle zajebisty, że nawet kupiłam jego płytę, hyhy. ;P

    Tak szczerze mówiąc, nie mam zbytnio siły na pisanie niewiadomo jak długiego komenta, dlatego też będzie w miarę krótki. Żeby nie powiedzieć strasznie króciuniuni jak na moje standardy.

    Jeszcze kilka takich snów-niesnów, a dojdziesz do poziomu Incepcji! xD No chyba, że to nie był sen, a Kyuu się na przykład zakumplował z księciem Persji i pożyczył od niego trochę piasków czasu. ;)
    I tak ogólnie, to... ten Sasuke w wersji jestem n00bem aka mdlejąca lelija, która jest tak lamerska, że mimo braku umiejętności została hokage mnie naprawdę ciut wkurza. xD Ogólnie mangowy Sasek mnie denerwuje (to pewnie przez tę zajebistość), ale tutaj porównując chociażby umiejętności takiej Tsunade z umiejętnościami takiego Saska, co to bez praktycznie żadnego problemu daje się pouwieszać Kyuu na linkach, wykrwawiać się przez kilka godzin i nadal żyć (złego diabli nie biorą), to jest jak porównywać kwas masłowy do olejku różanego - niby ta sama baza, a zapach zatrważająco... khm, khm, różny.
    Innymi słowy, ja na miejscu Konoszan zrobiłabym tam jakąś rewolucyję na miarę tych w Afryce Północnej i hokage zrobiłabym Kakasza, a od biedy Naruto. ^^ A co!

    Komentarz bezskładny, no ale naprawdę nie mam siły myśleć. ;P
    Całuję,
    mechalice

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow szybko przyszła ta nowa notka.
    Coś tak myślałam że to był sen i że ratując Saska trafi do celi.
    Zapewne osobą która go odwiedziła a serce mu jakby zamarło, był Uchiha.
    Mam nadzieje że będzie wiedział że to nie Naruś chciał go zabić
    Notka cudna, choć krótka, zaczęłam czytać wciągnęło mnie i raptem koniec i czekać trzeba na ciąg dalszy.Mam nadzieje że będzie on niedługo, bo umrę z ciekawości

    OdpowiedzUsuń
  3. *rozgląda się na boki
    Ja i podłość? hahhaha no gdzież^^
    Ja...hmm...no tego...noo...chcę aby Sasuke zmądrzał. A czy to ważne jakie środki d tego doprowadzą? I nie chcę aby ponosił śmierć tylko lekkie tortury.
    Poprawa w jego wypadku powinna nastąpić. W końcu dzięki Młotkowi żyje.

    Durna konoszańska osada. Naruto więzić. A ten życie ich Hokage uratował. No aj tam, że akurat tak tyćku przez niego to wszystko no ale liczy się efekt KOŃCOWY!

    Heh pewnie to Sasuke przyszedł odwiedzić Naru. Ciekawe co mu powie. Heh aż strach. Mam myśli, że znowu zacznie się do blondyna dobierać.
    Kuuurcze nooo czemu to zawsze Naru musi cierpieć?
    A taki dobry chłopina, siedzi grzecznie w zamknięciu, nie szczuje ich Kyuubi'm, nie ucieka z wioski, broni ich, ratuje im Sasuke. Ale nieeeee, ciągle takim mało.
    Heh eh ah oh uh ahhhhh
    Wen widzę złapał i często rozdzialiki się pojawiają*wdzięczne, szczęśliwe oczka
    Pzdrówka^^


    *do piachu z Sakurą^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja stawiam na to, że Kyuu cofnął czas do rana, tak sobie wnioskuje. ^^'Sakura ty ku**o! No, wymskło mi się, już jej mam dość. xd Dobrze powiedział z tym, żeby W KOŃCU się do czegoś przydała i tak zawsze powinien ją odpychać od drzwi. ^^
    Ci konoszanie są naprawdę niewdzięczni w. Uratował Saska, ocalił osadę nieraz, bronił ich, a oni co?! Do więzienia go wsadzają i chcą przesłuchać!
    Kto jest tym gościem?! Sasu? A może ANBU, który go będzie przesłuchiwał?
    Kyuu jest świetnym manipulatorem.
    Oi! Zmieniłaś tą opcje! Dzięki Ci! ^^ O wiele lepiej, bo ciągle się myliłam. x3

    Tak jak osoba powyżej stwierdzam, że... do piachu z Sakurą! Pinda jedna! >.<
    Trzymaj się ciepło,
    Uśmiech...

    OdpowiedzUsuń
  5. No i wyszło, że Lisek mu w głowie miesza. Zwyczajnie się nim bawi. Leci z czasem raz do przodu, raz do tyłu, przyśni, człowiek głupieje co i kiedy się dzieje. Stanęło na tym, że Sasuke żyje ale nijak nie da się wytłumaczyć akcji ratunkowej O.O Ależ dręczysz Naruto ;) Ciekawe któż to przyszedł i ciekawe co zrobi Sasuke jak się obudzi.
    Wena i czasu życzę :*
    Daimon

    OdpowiedzUsuń
  6. Żeby nie było za dobrze to ożywiłaś tą świnię z przerostem ego... No i teraz Naru to ma już w ogóle przesrane.Cudownie. Ale i tak powinien mieć jeszcze alibi Kakashiego, a mimo Hokage do dupy to on i tak jest nadal kimś. Tak jak reszta. Nie wierzę ze taki Shika by w to uwierzył, a jego ojciec właściwie kieruje radą joninów.

    shadowstar

    OdpowiedzUsuń
  7. Przydała by się nowa notka

    OdpowiedzUsuń