piątek, 20 sierpnia 2010

Rozdział VI

Okej, lecimy z kolejną częścią. W tym rozdziale dzieją się dziwne rzeczy, ale ... No cóż, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie xD Dziękuję za komentarze i zaprasza do czytania.

mechalice: Myślę, że Naruto z chęcią by się uwolnił na kilka dni od swojej kochanej bestyjki. ^^

*** *** *** *** *** *** ***

„CO? Czemu mi nie powiedziałeś?!”
„Bo nie pytałeś.”
„Oh, no jasne! Dokładnie! Przecież to oczywiste, że pierwsze o co powinienem spytać to płeć pięcioogoniastej! Jakiż ja jestem głupi… ”
„Z grzeczności nie zaprzeczę. A na dobrą sprawę, to co za różnica?”
„No…No…”
„No właśnie.”
- Kyuubi… - warknęła białowłosa, obnażając zęby.
- Gobi. Jakże mi niezmiernie miło…
W następnej chwili lis musiał uniknąć pazurów kobiety.
- Co jak co, ale płeć przeciwna tak samo przyjemnie reaguje na Naruto – skomentowała Sakura.
- Widzisz, jak wiele ich łączy?
„Bezczelni.”
„Już to mówiłeś.”
„Ciebie też tym obrazili…”
„Ja już się przyzwyczaiłem.”
- Moja droga, bez nerwów! – zagadał, unieruchamiając dłonie ogoniastej. – Złość piękności szkodzi.
- Ty szczurze! Ty perfidny, obrzydliwy…
- Lisie – poprawił ją. – I proszę, komplementy zostawmy na później.
- JAK ŚMIAŁEŚ? – wrzasnęła dziko, próbując wyrwać się z jego uścisku. – Zostawiłeś mnie samą! Ty podróbko demona! Ty śmieciu!
„Właściwie… To co jej zrobiłeś?”
„No... Zwiałem od niej.”
„Co?”
„Zostawiłem ją. W środku walki. Wtedy ją zapieczętowali.”
„Nie wierzę! Ty?! Najpotężniejszy z demonów uciekł od bezbronnej kobiety?!”
„Nie prawda! Nie widzisz, że to wariatka? Tylko tak mogłem się od niej uwolnić! A po za tym, mnie zapieczętowano niedługo po niej, więc jesteśmy kwita.”
„Ona raczej tak nie myśli.”
- Ja obstawiam Gobi, to jasne, że dziewięcioogoniasty coś jej zrobił. Faceci to szuje!
- Solidarność jajników…
„Nie odpowiada mi doping twoich przyjaciół.”
„Ale Sakura ma z grubsza rację. Szkoda tylko, że nie pomyślała o tym, że to moje ciało obrywa.”
- Kochana, nie powiesz mi, że masz dalej za złe tamtą sytuację.
- MAM!
- Wiesz, myślałem po prostu, że sobie z nimi poradzisz…
Z gardła kobiety wyrwał się dziki wrzask. W końcu udało jej się uwolnić od Kyuubiego.
„Tak jej chyba nie udobruchasz…”
W jej dłoni błysnął srebrny sztylet.
- Oho – Kyu momentalnie przywołał Sune i odparował ostrze. – Słuchaj, piękna. Na twoim miejscu raczej bym tak nie szalał. Chcesz znowu wylądować w jakimś mało przyjemnym ciele i w dodatku dość skromnym polem do manewrów? Z tego co wiem, twój ostatni kontenerek nie był dość przytulny.
- Zamknij się! – kobieta ponowiła atak, jednak on również na niewiele się zdał.
- Ej, ej, ja chcę ci tylko pomóc!
- TY? Teraz ci się zachciało? – warknęła nieprzyjemnie. – Teraz, to ja sobie poradzę sama. Niechże tylko pozbędę się ciebie z tego ziemskiego padołu.
-Nie wydaje mi się, abyś dała rade – mruknął Kyuubi, manewrując odpowiednio kataną. Gobi za cholerę nie chciała dać się uspokoić.
- Słuchaj – kontynuował. – Nawet jeżeli ja cię nie wykończę to Konoha jest teraz na tyle silna, że nie dość, że cię zapieczętuje, to znajdzie sposób, aby wykorzystać twoją moc, więc…
- TO CO MAM ROBIĆ? – wrzasnęła wbijając sztylet w ziemię. – CO?
„Ona jest zagubiona…”
„Ona jest szalona!”
- Podporządkować się? Być wierny jakiemuś patałachowi?
- To wcale nie musi tak wyglądać…
- Nie? – Pięcioogoniasta zaśmiała się szyderczo. – A skąd ty to możesz wiedzieć, skoro sam dałeś się uwięzić niczym domowy pupil? Ha! Kto by pomyślał, że najsilniejszy z demonów skończy jako pies u zwykłego śmiertelnika! Służysz mu, niczym wytresowany kundel i najwyraźniej ci się to podoba!
„Ups.”
Oj tak. Kyu bardzo nie lubił, gdy sugerowano, że ktoś chociaż w małej części go kontroluje. Nie, żeby zdarzyło się, żeby jakaś osoba była na tyle odważna, albo po prostu głupia, by to uczynić. Cóż, Gobi najwyraźniej nie była tego świadoma. Ale za chwilę się przekona sama, co potrafi wściekły Kyuubi. I to bardzo, bardzo boleśnie się przekona.
Ręka lisa błyskawicznie zacisnęła się wokół szyi kobiety i uniosła ją kilka centymetrów nad ziemię.
- Odszczekaj to! – warknął, wibrującym wściekłością głosem.
- Yh…
„Opanuj się!”
Kyuubi rzucił ciałem kobiety, które bezwładnie poturlało się po ziemi. W miejscu, gdzie dłoń lisa dotknęła skóry pięcioogoniastej, pozostały ślady poważnych poparzeń.
- Chciałem dać ci szansę – syknął gniewnie. – Teraz, radź sobie sama.
Odwrócił się od niej, a w następnej czerwień oczu chłopaka została zastąpiona błękitem.
- Jeżu – mruknął Naruto, usilnie próbując pozbyć się mroczków sprzed oczu. Mruganie jednak na niewiele się zdawało. – Jakie to…
- UWAŻAJ! – krzyk Sakury wybił blondyna z równowagi. Jednak zanim zdążył zareagować, Haruno odepchnęła go na bok i zwarła się rękoma z Gobi, która cichaczem próbowała zaatakować Uzumakiego. Po chwilowej szarpaninie rożowowłosa powaliła kobietę na ziemię i wbiła w jej ramię strzykawkę.
Naruto zamrugał.
- Oh…
- Zdzira – sapnęła Sakura prostując się, jednak nie spuszczając z białowłosej wzroku. – Żeby tak atakować od tyłu.
- Miałem nadzieję, że nie będziemy musieli tego używać. – Naruto również wlepił oczy w kobietę, która aktualnie nie przejawiała żadnych znaków życia.
- Ładny burdel – mruknął Shikamaru. – Co żeście jej zrobili?
- Wstrzyknęłam jej to, co prawie zabiło Kyuubiego. Jak widać, na nią podziałało natychmiastowo...
- Sprytne.
- Pomysł Naruto.
- Naprawdę?
- Yhm – przytaknął blondyn. – Pomyślałem o tym, jak odsyłałem Sasuke do wioski.
„Kyu?”
„Czego?”
„Mógłbyś być milszy…”
„Czego chcesz szczylu, się kulturalnie pytam!”
„Jesteś zły?”
„…”
„Kyu?”
„Tak, jestem cholernie wściekły, że ta białowłosa idiotka tak się zachowała! Teraz dasz mi spokój?”
„Ale, Kyu…”
„Zamknij się, po prostu się zamknij…”

Naruto wpatrywał się z fascynacją w sufit. Znajdowali się właśnie w gabinecie Tsunade i Sakura składała raport, który Nara uzupełniał od czasu do czasu. A blondyn myślał. Głównie nad sprawą tego, że pozostawili Gobi na pastwę losu.
„Zasłużyła sobie na to.”
„Ale żeby musiała tak cierpieć…”
„Jej wina.”
„Oh, dobra…”
- A co z Kabuto? – donośny głos Hokage wyrwał Uzumakieg z rozmowy z lisem. Zamrugał, gdy spostrzegł, że wszystkie głowy zwróciły się ku niemu.
- Eee… - wyjąkał. – Nie wiem?
- Jak to: nie wiesz? Byłeś ostatnią osobą, która go widziała, nie? – Orzechowe oczy świdrowały go niemalże na wylot. Cholera, pewnie znowu zgarnie ochrzan!
- No… Niby tak, ale…
- Dałeś mu zwiać?
- Ej! Miałem ważniejsze rzeczy na głowie! – Oburzył się robiąc nadąsaną minę.
- Jasne – parsknięcie Tsunade było przesiąknięte ironią.
- No Gobi była bardziej naglącą kwestią, chyba sama przyznasz racje!
- Dobra. – Piąta uniosła dłonie w geście poddania. – Niech ci będzie. Ale ten szczur za dużo razy już nam się wymykał.
- To nie moja wina – sapnął pod nosem Naruto, zakładając ręce na ramiona.
- Już nic nie mówię. – Hokage usiadła za biurkiem. – Jesteście wolni…
Wszyscy pędem ruszyli ku wyjściu.
- … ale nie ty, Naruto.
Blondyn przewrócił oczami. Miał dziwne wrażenie, że dobrze wie, czego będzie tyczyć się ich rozmowa. I wcale mu się to nie podobało.
- Z tego co pamiętam – zaczęła kobieta. – Kazałam ci załatwić swoje sprawy z Uchihą, czyż nie?
- No… wiesz babciu, ostatnio tak nie miałem czasu…
- Rozumiem – przerwała mu z uśmiechem. A Naruto poczuł dreszcze przebiegające mu po kręgosłupie. – Jednak…
- Na swoją obronę mam do powiedzenia, że to była kryzysowa sytuacja, a on nie dawał mi się skoncentrować na walce! – krzyknął i zakrył się rękoma, jakby to miało uchronić go w razie ataku Tsunade.
Zerknął niepewnie przez palce, gdy ów atak nie następował przez dłużą chwilę. Przełknął ślinę. Wokół blondynki unosiła się ciężka aura zła.
- Mógłbyś nie nokautować swoich sprzymierzeńców, kiedy jesteśmy atakowani i naprawdę ich potrzebujemy?
- Że Sasuke? – zapytał podejrzliwie.
- A zdarzyło ci się oklepać kogoś jeszcze z Konohy?
- Eee… nie? – zaryzykował opowiedz. Nie, żeby Tsunae była z niej zadowolona.
- A więc tak, chodzi o Sasuke! Byście mogli odkładać swoje spory przynajmniej na czas bitwy! – Trzasnęła pięścią w biurko. – To było kretyńskie! Osłabiłeś swoją wioskę, tylko dlatego, że nie potrafisz dogadać się z jednym z jej mieszkańców?
- Ale to jego wina! Czemu nie zostawił mnie i nie dał w spokoju walczyć?
- Bo miał taki rozkaz!
W pomieszczeniu zaległa cisza. Ale nie na długo.
- Ro…zkaz? Pieprzony rozkaz? – zapytał z niedowierzaniem. – Dlaczego? Ty mu go wydałaś?
- Nie muszę ci się tłumaczyć!
- Nie, nie musisz… - powiedział smutno i odwrócił się ku wyjściu.
- Masz iść się z nim teraz dogadać. Natychmiast! - warknęła kobieta.
- Jak sobie życzysz, szanowna Hokage. – Blondyn nawet się nie obejrzał.
Drzwi zamknęły się za chłopakiem, a Tsunade ukryła twarz w dłoniach.

Rozpadało się. Jakże ironicznie. Konoha mogła świętować kolejne zwycięstwo na Orochimaru, jednak pogoda miała najwyraźniej inne plany.
- Kurwa mać – warknął Naruto, wbijając złowieszczy wzrok w ciemnie chmury. Schowany między budynkami ociągał się z wykonaniem wyznaczonego zadania. Bo ostatnie słowa Tsunade postanowił potraktować jak misję.
Nie, żeby to cokolwiek ułatwiało.
- Kurwa – powtórzył i wyjrzał na ulicę. Wzdrygnął się. Pogoda ani trochę nie zamierzała się poprawić. Westchnął i powlekł się w stronę rezydencji Uchihy.
„Przynajmniej będę miał to z głowy.”
„A co zamierzasz mu powiedzieć?”
Blondyn przystanął. Znowu spojrzał w niebo.
„Nie mam pojęcia.” Westchnął i ruszył dalej.
Miał zamęt w głowie. Nie wiedział co myśleć o bzdurnym rozkazie Tsunade, ani tym bardziej dlaczego kobieta go wydała. A do tego wszystkiego czekała go rozmowa z Sasuke, który zapewne nie omieszka go oklepać. Co za życie…
Zgarnął z czoła mokre kosmyki i zmarszczył nos. Boże, jak on nienawidzi deszczu! Jednak pomimo tego faktu, nie miał zamiaru przyśpieszać. Wolał moknąć, niż narazić się na szybsze towarzystwo czarnowłosego drania. Chociaż perspektywa jego spotkania ani trochę się nie oddalała.
Zanim na dobre zdążył pogrążyć się w ponurych myślach, dotarł przed bramy posiadłości Uchihy.
„I?”
„I lecimy na żywioł.”
Zapukał w toporne drzwi i czekał. A owo czekanie przeciągało się niemiłosiernie. W końcu, po wielu niezliczonych chwilach, które w rzeczywistości trwały sekundy, w wejściu pojawił się Sasuke. A wraz z nim jego sharinganowe spojrzenie.
- Naruto… - złowrogi syk wcale nie poprawił nastroju Uzumakiego. Blondyn otworzy usta, aby coś powiedzieć i zamarł. Przez głowę przebiegło mu tysiące myśli, jednak tylko jedna zatrzymała się w niej na stałe.
Blondyn uśmiechnął się pogodnie, co nieco wyprowadziło ciemnowłosego chłopaka z równowagi.
- Kochaj się ze mną, Sasuke.

Dwa ciała splecione w tańcu namiętności. Ręce kochanka błądzące bez krępacji po jego ciele. Sklejone od potu włosy. Język wdzierający się między wargi…
Naruto otworzył szeroko oczy. Odetchnął głęboko kilka razy. O Boże… To tylko sen. Okrutnie realistyczny sen. Odetchnął ponownie i zsunął nogi z łóżka. Na podłogę spadło satynowe prześcieradło.
Zaraz…
„Gdzie…” Chciał zapytać, jednak po chwili wstrzymał oddech.
„O cholera…”
Chaotyczna podróż do łóżka. Zrzucane po drodze ubranie. I wszędzie te delikatne dłonie…
„O CHOLERA!”
Blondyn zerwał się z łóżka, po chwili odkrywając bezwstydny fakt, iż jest nagi. Z paniką rozejrzał się po pokoju.
Palce drażniące jego skórę. Język dogłębnie badający wnętrze jego ust, przesuwający się leniwie po linii szczęki, schodzący coraz niżej…
„Ja…Ja…”
„Przespałeś się z nim.”
„Ja…”
„Tak, spałeś z Uchihą.”
„Ja…”
„Bzykałeś się z nim, brutalnie powiedziawszy.”
„O kurwa mać.”
Spojrzał z paniką na łóżko. Na szczęście czarnowłosy nie wyglądał jakby miał zamiar szybko wstać. Co się dziwić, po takiej nocy…
Palce Sasuke wślizgujące się w jego wnętrze…
Naruto zaczerwienił się intensywnie. Masakra, co on wczoraj wyprawiał… Jak on mógł, o Boże!
„Nie żebyś czegokolwiek żałował, nie?”
„Zamknij się.” Pomyślał, zaciskając zęby. Najgorsze w tym wszystkim było to, że lis się nie mylił. A blondyna naprawdę nie usprawiedliwiało, ani to, że był wzburzony po rozmowie z Tsunade i działał impulsywnie, ani to, że naprawdę, ale to naprawdę pragnął Sasuke.
„Cóż… Za wiele to wy sobie nie wyjaśniliście.”
„Bo… Bo…”
„Może gdybyś nie rzucił się na niego już w drzwiach, to sytuacja potoczyłaby się nieco inaczej.”
Naruto przełknął ślinę. Rzeczywiście. Ujrzał czarnowłosego i praktycznie zaraz zdarł z niego ubranie. Ale Uchiha się nie przeciwstawiał. Co więcej, sam nie pozostał dłużny. Tak więc po krótkim czasie oboje nago tarzali się po podłodze. Dość mgliście pamiętał sposób w jaki dotarli do łóżka.
„Ach, ach było gorąco, czyż nie?”
„Kyu!”
„Dobra już, dobra! Nic nie mówię. Chociaż muszę przyznać, że naprawdę zabawnie jęczysz.”
„Kyuubi, ty wyleniały zboczeńcu! Podsłuchiwałeś?”
„Uwierz, nie dało się nie słyszeć.”
„Uh…”
Delikatny ruch na łóżku odwrócił uwagę blondyna od utarczki z lisem. Sasuke przeciągnął się lekko. Na jego zadowolonym obliczu pojawił się lekki grymas, a ręka czarnowłosego powędrowała tam, gdzie jeszcze przed kilkoma minutami leżał Uzumaki.
Ta sama ręka w nocy pieściła jego erekcje.
Naruto wstrzymał oddech.
„Nie budź się, nie budź się, nie budź…”
„I co zrobisz teraz, cwaniaku?”
„Zdezerteruję.”
Jak pomyślał, tak zrobił. Zbierając swoje rzeczy ruszył ku wyjściu, pośpiesznie zakładając na siebie ubrania. Starając się nie trzaskać drzwiami wybiegł na ulicę.
„Inteligentnie.”
„No przecież nie będę czekać, aż się obudzi i mnie zabije!”
„Jesteś pewien, że tak by było?”
„Wolę nie sprawdzać osobiście.”
„A wiesz, że zachowałeś się tak odrobinkę zdzirowato? Nie sądzę, aby ta miła noc w jakikolwiek sposób rozwiązała wasz mały konflikt.”
- Wiem! – warknął. – Ale co miałem zrobić?! Zresztą, od kiedy to niby jesteś moim doradcą uczuciowym, co?
„Mówisz na głos.”
Blondyn zamrugał i dyskretnie rozejrzał się po okolicy. Grupka dzieciaków wpatrywała się w niego jak w totalnego kretyna. Najwyraźniej słyszeli jak gada, w ich mniemaniu, sam do siebie. Westchnął ciężko. Ludzie w wiosce i tak zawsze uważali, że ma nie poukładane w głowie.
„Wiem.” Powtórzył w myślach. Zgarbił ramiona i wbił wzrok w ziemie. „Sam nie wiem co mi odbiło, a teraz stchórzyłem. Teraz to na pewno będzie próbował mnie zabić i wcale mu się nie dziwię. Ale Kyu, ja naprawdę tego nie żałuję, to była najpiękniejsza noc mojego życia…”
„Młody, przecież cię nie obwiniam. Tylko co zrobisz teraz?”
„Nie mam najmniejszego pojęcia.”
Tupot stóp wyrwał go z rozmyślań. Ujrzał biegnącą Hinate.
- Hej! – krzyknął. – Dokąd tak pędzisz?
- Na…Naruto? – zająknęła się i zaczerwieniła się intensywnie.
„Eh, ten mój nieodparty urok.”
„Wmawiaj to sobie.”
- Ja…Ja… - kontynuowała niepewnie. – Muszę biec do Hokage!
I uciekła.
„Wydaje mi się, że tu dzieje się coś, o czym znowu wszyscy nie chcą mi nic powiedzieć.”
„A w związku z tym?”
„Mam zamiar się dowiedzieć o co chodzi.”
W końcu to dobre zajęcie, aby nie myśleć o Sasuke…

6 komentarzy:

  1. Znowu nie wiem od czego zacząć:D
    o jaaaaaaaaaaaaaa.......
    chaos kosmos wprowadzasz w życie Naru^^ Tak to oni sobie nie pogadają hahha ale za to ykhm dadzą upust żądzom^^ Naru jak do bitwy to pierwszy ale jeśli chodzi o wyznawanie uczuć to biedaczyna unika tego jak ognia.
    Kyuu jest cudny, ale żeby tak zwiewać z pola walki?No tego to się po nim nie spodziewałam. Chyba, że demonica tak mu za futro zalazła.
    Ciekawe co teraz z Gobi zrobisz.
    Nie mogę się doczekać dalszej części. Oj nie mogę:D
    Kawał dobrej roboty tu odwalasz.

    OdpowiedzUsuń
  2. O masakra przespał się z nim. Ja po prostu wiedziałam że powie coś takiego jak mu Sasek otworzy drzwi. Tak mi się zdaje że przy Sasuke będzie jeszcze bardziej zdekoncentrowany niż przedtem. I nie żałuje że poszedł z nim do łóżeczka ale to dalej nie rozwiązało sytuacji między nimi. I do tego zwiał z rana, Uchiha może pomyśleć że Naruto działał pod wpływem zdenerwowania i teraz żałuje. No i Kyubi, widzę że Gobi była na niego nieźle wnerwiona ale się nie dziwie skoro ją zostawił na pastwę losu. Tak się zastanawiam czy to był pierwszy raz blondyna, bo co do Saska to pewnie zaliczał obie płci. No no czekam na rozwiązanie konfliktu

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczynam czytać notę odautorską, zacieszam, że mogę sobie przygarnąć Kyuubiego [alee będzie lans na osiedlu z Dziewięcioogoniastym na smyczy! *.* O ile a) da mi się ubrać w obrożę, b) eee, w ogóle da mi się dotknąć] i tak się zastanawiam, jakież to dziwne rzeczy mogą dziać się w rozdziale. Żeby sobie nie spoilerować, nie przeczytałam poprzednich komentów, a co! Sobie sprawdzę, czy moje domysły są trafne... ^^

    Kyuu geniusz zbrodni normalnie xD Wkurzy kobietę, rzuci nią o ziemię, a potem od razu cyk! Zamienia się z powrotem w Naruto - a co tam, niech on się martwi, co się stanie, jak Gobi wpakuje mu ostrze między żebra.

    Hell yeah! *uruchamia winampa i odśpiewuje tryumfalnie* "Ich habe Samen im Darm, mir ist so warm im Darm mit seinem Samen im Darm~~!". Czyli z cyklu "Die Arzte" na każdą okazję xD Swoją drogą pioseneczkę mogę Ci polecić całą do przesłuchania niemieckiego wycia o męsko-męskiej miłości. Oczywiście z przymrużeniem oka ;)A co tam, ogólnie zespół też Ci polecę, bo go, holender, uwielbiam.
    Ale do rzeczy, bo rozpiszę się na niepotrzebny temat (tak, tak przeżywam taki cholerny renesans z niemiecką muzyką, że nawet do slashów z DA wróciłam xD), a nie o to w zasadzie chodzi.

    Ha, w zasadzie lubię tak zgrabnie pominięte hardy :) Czasem jest to taką miłą odskocznią o mnogości takich wyjętych wprost z podręcznika hydrauliki dla praktyków (z wyraźnym zaznaczeniem, ile cieczy wypłynęło z jednego, a ile wpłynęło do drugiego ciała. Lol, fizyka miażdży xD). No i wtedy przynajmniej uniknie się babrania w zaimkowych bebechach, bo dwaj faceci w łóżku/ścianie/podłodze/stole/gdziekolwiek to jednak cholernie dużo "jego, on, mu" i się można pogubić totalnie. No w moim przypadku przynajmniej.

    Dobra, ja mam wrażenie, że moje komcie zawierają w sobie więcej wszelakiego offtopu i dowolnych skojarzeń, niż tej treści, która powinna zostać zawarta. No, to by tłumaczyło, dlaczego są takie dłuuugie. Ah well...

    Naruto - rejter taktyczny. Co na to Sasuke? xD Domyślam się, że zachwycony nie będzie, a może nawet poczuje się wykorzystany? Nhihi, aż nie mogę się doczekać :D

    W tym zdaniu:"Kyu momentalnie przywołał Sune i odparował ostrze." Odparował jakoś mi się kojarzy odwrotnie, dopiero za drugim razem zrozumiałam, że chodziło o to, że odbił cios... Proponuję użyć słowa "sparował", bo inaczej będzie mnie się kojarzyć z metodą rozdzielania mieszanin jednorodnych.

    Życzę dużo Dziewięcioogoniastego Wena i wracam do oglądania DGM, który wciąga jak Naruto w lepszych czasach... I jako że nie mam już nic więcej do powiedzenia na temat, żegnam się ładnie *dyga*.
    Buziaczki,
    mechalice
    PS Kiedyś się rozchorujesz od czytania moich komencików xD Muszę coś zrobić z tym słowotokiem, słowo daję. Albo po prostu w nocy się taka gadatliwa robię :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym serdecznie zaprosić na mój nowo założony blog Yaoi.
    Pierwsza notka już się na nim pojawiła a kolejna powinna pojawić się niebawem.
    http://eterna-opowiadania-yaoi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. opowiadaniu. Akurat jest to to, czego mi teraz potrzeba. Nie mogę się odczekać następnej notki. Twoje opowiadanie naprawdę jest świetne i do tego Kyubi jest taki słodki. A jestem też ciekawa co zrobi Sasuke
    Pozdrawiam Rei

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój pierwszy komentarz w tym opowiadaniu. No normalnie muszę xD

    "Kochaj się ze mną, Sasuke" Awwww <3 Kocham ten moment ^^
    Czytałam go z 20 razy =^.^=


    Ale skoro już tu piszę to napisze też do zaległych rozdziałów w tym komentarzu xd


    A mianowicie chodzi mi o te pocałunki co Naru za pierwszym razem został przypchnięty do muru i sam pocałował Sasia ^^ (chyba że się myle a raczej nie ^^).
    No i ten w mieszkaniu Naruto (chociaż nie wiem czy mogę to nazwać pocałunkiem ale fragment mi się spodobał ^^) ale Sasuke drań se poszedł! >.< nigdy się nie dowiesz jakie zawiedzenie było na mojej twarzy... A teraz wyskakujesz z "Kochaj się ze mną, Sasuke" to nie masz pojęcia jaka radość xD ale też smuteczeg ( :'c ) bo niczego (no że ten tego segzy xD) nie opisałaś :'<
    Idę czytać dalej bo Naru dziewica (już nie ^^) się zawstydził i spierdolił/uciekł (jak kto woli xd) z łóżka ^^
    Pozdrawiam Ami-chan ^^

    OdpowiedzUsuń