środa, 11 sierpnia 2010

Rozdział V

Tratatam! Walka z kolejnym rozdziałem dobiegła końca! Część piąta przed wami,z dużą ilością naszego kochanego rudzielca. Ale zanim to nastąpi:

deedwarda: A i owszem, powiadamiam. Tylko, że nie wymyśliłam, żadnego patentu na jakieś składne powiadamianie (pewnie dlatego, że jeszcze nie jest mi potrzebny), więc na dobrą sprawę zostaw mi jakiś namiar, a będę dawać znać ^ ^. Jakby coś się zmieniło w tej kwestii, to napiszę o tym na blogu.

mechalice: Podzielisz się tą farbą? xD 4 |<0Mć m4 Y35hCz3 Z4 m4ł0 P0|<3m0n14570$C1, 4l3 My$lĘ, ż3 Y3573$ n4 D0Br3J dR0Dz3.
(O masakra xD Jak to wygląda... xD)
Bez poke translatora nie da rady, ale błagam, miej litość dla moich zszarganych nerwów i nie rób mi tego!

Eterna: Oj nie da się Naruto, nie da! Mwahaha! *Knucie, knucie.*

Bardzo, ale to bardzo dziękuję za komentarze ^^ i zapraszam do kolejnego rozdziału.

*** *** *** *** *** *** ***

Delfini łeb pochylił się ku ziemi. Gigantyczne nozdrza poruszyły się nerwowo.
- On węszy… - zauważył zdumiony Naruto.
Pięć ogonów smagło powietrze, kiedy monstrualna głowa uniosła się gwałtownie, obracając się w stronę swojego celu. Końskie kopyta przeorały ziemię, a Uzumaki przełknął głośno ślinę.
„Widzisz te ogony?”
„Niestety.”
„Zawsze mnie zastanawiało, jak robi, że są takie puszyste.”
„Błagam, Kyu, nie próbuj mnie pocieszać, bo ci to naprawdę nie wychodzi.”
Gobi był naprawdę imponującym demonem. Biała sierść pokrywała zarówno delfini pysk, jak i koński tułów. Skrzyżowanie to samo w sobie było nieudane, jednak potworowi nadawało pewną dozę dostojeństwa. Błękitne oko łypnęło w stronę blondyna.
„Powiedz, że on się nie czai na mnie.”
„Pf, z twoim życiowym szczęściem? Nie ma szans, aby było inaczej.”
Potwór zaryczał przerażająco.
- No to zajebiście! – warknął Uzumaki i… I w następnej chwili nie za bardzo wiedział co się dzieje.
Po rozeznaniu się w sytuacji, odkrył, że się przemieszcza. Nie sam. Ktoś bezczelnie chwycił go w ramiona, jak jakąś bezbronną dzieweczkę i błyskawicznym tempem ruszył w stronę wioski.
- Sasuke, kretynie! PUŚĆ MNIE! – wydarł się i zaczął wyrywać. Co w większym stopniu nie zmieniło jego położenia. Nie żeby mu się nie podobało przebywanie w uścisku Uchihy, jednak taki zachowanie wydawało się być nieodpowiednie w sytuacji, która aktualnie miała miejsce. Jego oprawca zatrzymał się dopiero, gdy Gobi zniknął im z widoku. Z zadziwiającą delikatnością postawił go na jednym z niższych konarów.
- Masz wrócić do wioski… - zaczął czarnowłosy, jednak przerwał mu wybuch śmiechu ze strony blondyna.
- Chyba zwariowałeś! – Sytuacja naprawdę wydawała mu się zabawna. Jedna z ogoniastych bestii szaleje pod murami Konohy, a on ma się ukryć w wiosce! Niedoczekanie. – Słuchaj, Uchiha, nie wiem, co ci strzeliło do łba, ale naprawę jesteś niepoważny, skoro chcesz…
- To ty posłuchaj! – Pięść Sasuke wylądowała na pniu pozostawiając w nim spore wgniecenie. Uzumaki spojrzał niepewnie na jego rękę, która znajdowała się właśnie na wysokości jego oczu. Teraz był w potrzasku pomiędzy drzewem, a wściekłym Sharinganowcem. – Odpuść sobie tą jedną walkę. Nic się nie stanie, jeżeli…
„Jeżu! Nie teraz…”
„Może to dobry moment, aby z nim pogadać?”
„Nie!”
„Dlaczego?”
„Bo…Bo… Nie! I tyle!”
- Muszę tam wrócić – powiedział z determinacją. Kontynuował, zanim Sasuke zdążył mu przerwać. – Słuchaj, chodzi o to, że nikt inny nie poradzi sobie z Gobim. Znaczy się, dobra, zapieczętują go w jakimś dzieciaku, niszcząc mu życie, a ja znam lepsze rozwiązanie.
„Znasz?”
„Eee… Poznam?”
„Ah, ta twoja dbałość o szczegóły.”
- Kłamiesz. – Uzumaki skrzywił się na to stwierdzenie. Wolał określenie, iż troszeczkę mija się z prawdą.
- Co nie zmienia faktu, że ja mam największe szanse, aby owy sposób wymyślić. – Założył ręce na ramiona. Nie miał zamiaru ustąpić, nie w tej kwestii. – Nie chcę, aby ktoś bezsensownie zginął przy procesie pieczętowania. A także, aby ktoś musiał przechodzić przez to co ja.
- O, ale ty możesz się poświęcić? – W głosie Sasuke znowu zaczęła pobrzmiewać złość.
- Złego diabli nie biorą. – Blondyn machnął lekceważąco ręką.
- Tylko, że ty nie jesteś zły – warknął Uchiha. Najwyraźniej sytuacja naprawdę zaczynała go denerwować. Ale cóż, blondyn nie zamierzał porzucać swojego postanowienia.
- Nie, nie jestem. – Uzumaki uśmiechnął się drapieżnie. – Za to Kyu jak najbardziej.
W następnej chwili Sasuke zwisał ogłuszony na jednym z narutowych klonów, które przed sekundą go unieszkodliwiły.
„Widzę, iż ujawnia się u ciebie iście lisia natura.”
„A czyja to wina?”
„Och, jakże niezmiernie mi miło, że w końcu zaczynasz mnie doceniać.”
Naruto z roztargnieniem przyglądał się jak jego klony przenoszą Sasuke w stronę wioski. Coś mu zaczęło świtać pod czerepem…
„Zdajesz sobie sprawę z tego, że twój kochaś będzie wściekły kiedy się ocknie?”
„Nom, dlatego my wtedy postaramy się być daleko od niego. Ot, póki się nie uspokoi.”
„A to potrwa.”
„Oj, potrwa.” Przyznał lisowi racje. „Kyu…”
„Tak, zmoro mojego żywota?”
„To mamy jakiś plan?”
„Hm… Niekoniecznie.”
- No to teraz dopiero będzie zajebiście – mruknął do siebie blondyn i z baraku laku powlekł się w stronę, z której dochodziły wściekłe ryki pięcioogoniastej bestii.

- Wydawało mi się, że przed chwilą był trochę mniejszy – mruknął Naruto, po wylądowaniu przy Shikamaru. Zmierzył potwora krytycznym spojrzeniem.
„Dlaczego ogoniaste bestie muszą być takie wielkie?”
„A co za różnica?”
„W mniejszych formatach wydawałby się łatwiejsze do pokonania.”
- Co TY tu robisz? – warknięcie Nary nie należało do najmilszych. Cholera, czemu tak dzisiaj wszystkim przeszkadzała jego obecność?
- Stoję, bodajże. – Zerknął przelotnie na przyjaciela. – I nie mam zamiaru się stąd ruszać. Więc łaskawie odpimpaj się od mojej skromnej osoby, bo wylądujesz nieprzytomny w wiosce.
- Jak Sasuke? – zapytał ciemnowłosy chłopak z odrobiną kpiny w glosie.
- Jak Sasuke – potwierdził Naruto i powrócił spojrzeniem do Gobiego. Kilku Shinobi Konohy próbowało aktualnie unieruchomić stwora. Nie wychodziło im to za bardzo. – Dobra, przyjmijmy, że pięcioogoniasty jest przez kogoś kontrolowany. I tego kogoś trzeba się pozbyć.
- Zapewne Orochimaru…
- Chodzi mi raczej o bardziej ścisłą kontrolę. Hm… Tak jakby ktoś po prostu zawładną jego mózgiem. Eee… - zająknął się. – Był nim?
- Dobrze kombinujesz – mruknął Nara, uważnie obserwując stworzenie. – Wątpliwe, aby Orochimaru sam się babrał w takich zabawach. Pewnie się kimś wysługuje. Kimś, komu może ufać.
- Kabuto – prychnął Uzumaki. – Ten pieprzony medyk jest jedyną osobą, która pasuje do opisu.
- Okej, to teraz trza go jakoś namierzyć. – Shikamaru przejrzał okolice, jakby spodziewał się, że pomagier gadziego sanina miał zaraz wyskoczyć zza drzewa. Nic takiego niestety się nie stało. – A z tym może być problem.
- Niekoniecznie. - Naruto wskazał na jedną z postaci motających się wokół Gobiego. – Myślę, że byakugan szybko załatwiłby sprawę. Na bazie chakry pięcioogoniastego powinno się go dorwać. W końcu muszą być jakoś połączeni, nie?
- Dobrze kombinujesz, aż dziw mnie bierze.
- Się ma dobre informacje w tej kwestii. – Blondyn uśmiechnął się cwaniacko. – I w końcu mogę ich użyć.
„Czuję się wykorzystywany.”
„Trzeba było nie dać się podejść jakiemuś frajerowi, który potrafi to i owo w kwestii kontrolowania ogoniastych.”
„Teraz żeś mnie zranił…”
- Wołaj Hinate – zarządził Uzumaki. - I powiedz reszcie, żeby dała sobie trochę na luz. Dopóki Gobi jest pod kontrolą, nie za wiele możemy zdziałać.

Naruto miał rację. Osobę kontrolującą Gobiego dało się wyśledzić byakuganem. I był nią Kabuto.
„No to jaki plan?”
„Ja mam mieć plan? Zwariowałeś? Ty jesteś od planów!”
„Więc mamy drobny problem.”
- Co robimy? – szepnął konspiracyjnie do Nary, stwierdzając, że na lisa nie ma na razie co liczyć. Wraz z Hinatą i Shikamaru czaili się w krzakach, obserwując bacznie medytującą nieopodal postać, siedzącą w rytualnym kręgu. Najwyraźniej była pogrążona w głębokim transie.
- Trzeba go jakoś obudzić. Hinata, co widzisz?
- Chakre Gobiego. Widzicie te znaki? – Wskazała na kręg. – Cała moc zbiega się z nimi.
- Więc jak uda nam się go z niego wytargać powinien się ocknąć.
- To na co czekamy? – Naruto wyskoczył z kryjówki i pognał przed siebie z ręką przygotowaną do zadania ciosu. Lecz nie zdołał dobiec do siwowłosego chłopaka. Kręg, w którym siedział Kabuto zabłysnął niebieskim światłem i jakaś niewidzialna bariera powstrzymała Uzumakiego przed dalszym atakiem.
- Cholera! – jęknął z poziomu podłoża. – Chyba rozwaliłem sobie nos.
- Nie rozczulaj się tak – sapnął Nara, stając nad nim. – Hinata poleciała złożyć raport Tsunade. Wygląda na to, że sami tego nie rozgryziemy. A ty rusz tyłek i…
Ziemia pod ich stopami zatrzęsła się gwałtownie.
- Nie podoba mi się to – Blondyn postanowił wyrazić swoje niezadowolenie. – Bardzo, ale to bardzo mi się to nie podoba.
Przez grunt ponownie przeszła fala drgawek. Tym razem o wiele potężniejsza. A nad głowami chłopaków rozległ się przerażający ryk.
- Kurwa mać! – Naruto w ostatnim momencie przetoczył się w bezpieczniejszą część terenu. W miejscu, w którym przed chwilą przebywał, znajdowało się właśnie jedno z gigantycznych kopyt pięcioogoniastego. – A tego frędzla na cholere mi tu przywiało?!
- Myślę, że Kabuto ma większy kontakt z rzeczywistością, niż nam się wcześniej wydawało. Uważaj! – wrzasnął Nara, kiedy jeden z ogonów bestii śmignął tuż nad nimi.
- No przecież widzę! – odwarknął blondyn, czołgając się ku drzewom. Miał cichą nadzieję, że Gobi nie będzie zwracał na niego uwagi. Nagle całą polanę spowiły kłęby pary.
„Co jest?”
„Oh, pamiętasz jak ci wspominałem, że właściwie każdy ogoniasty ma jakąś swoją specjalność?”
„Noo… To, że ty bawisz się wiatrem, Shukaku piaskiem?”
„Gobi ma słabość do pary wodnej.”
„Świetnie…”
- Shika! – wydarł się. – Gdzie jesteś?! Smutno mi tu samemu…
- Zamknij się – syk przyjaciele rozległ się gdzieś za jego plecami. – Zdradzasz naszą pozycję.
- Nie pito… - Wypowiedz blondyna została brutalnie przerwana, kiedy to białe kopyto potwora znowu próbowało wsmarować go w ziemię. Uskoczył, a coś zamortyzowało jego lądowanie.
- Moszesz sze mnie szejsz? – Z pod jego łokcia wydobył się niewyraźny warkot Nary.
- Ups, sorry. Nie widziałem gdzie ląduję.
- Złaź!
Naruto podniósł się, tylko po to, aby po chwili znowu utkwić nos w ziemi, kiedy ogony Gobiego smagły nad ich głowamy.
- O nie, nie! Mój drogi, tak my się bawić nie będziemy! – zakrzyknął blondyn, podrywając się na nogi. – Shika, trzymaj go!
- Jak mam go trzymać?! Zwariowałeś?!
- Oh, kombinuj! – sapnął i pognał przed siebie.
„Ty po prostu chcesz nas zabić, nie?”
„Nie marudź!” Odwarknął w myślach, uskoczył przed białym kopytem, które właśnie zostało owinięte przez cieniowe jutsu Nary i popędził dalej, gromadząc w dłoni chakre. Był coraz bliżej. Bestia szarpała się nad nim. Naruto znajdował się już krok od Kabuto…
- RASENGAN!
Kilka rzeczy zdarzyło się jednocześnie. Powłoka pękła, przy czym siwowłosego chłopaka wyrzuciło na dobre kilka metrów od kręgu. Stwór wyrwał się z ataku Shikamaru. Na polane wpadła wściekła Sakura, a ogon Gobiego zmiótł Naruto, posyłając go prosto w ramiona Nary.
- UZUMAKI! JUŻ NIE ŻYJESZ!
Blondyn zamrugał jednym okiem. Cholera, dlaczego dwie Sakury chciały go zabić? Zamrugał drugim okiem. Nie, nie pomogło.
- Sakurcia? Ścisz ten wodospad, bo śnieg mi kury zaleje… - wysapał z najwyższym trudem. – Aaaała, moja głowa…
- Oh, pokażże się, ty nieodpowiedzialny dzieciuchu! Miałeś uważać!
- Uważałem – mruknął, zezując nieco na dziewczynę, podczas gdy Nara ułożył go wygonie na trawie.
- Jasne – sarknęła i zabrała się za badania. – I co żeś zrobił Sasuke? To nie było zbyt rozważne, wiesz, że będzie wściekły.
„Okrutnie.”
„Daj mi w spokoju liczyć gwiazdy.”
„Przecież jest jeszcze jasno.”
„Tak? A więc co to jest to coś, co tak upierdliwie kręci mi się wokół głowy?”
- Ile palców widzisz? – zapytał Shikamaru, którego zdolności medyczne opierały się na wiedzy czysto przedszkolnej. Czyli były zerowe.
Naruto w skupieniu zmrużył oczy.
- A mogę podać w przybliżeniu?
- Nic ci nie będzie – zawyrokowała dziewczyna. – Tylko trochę odetchnij, a wszystko powinno być dla ciebie mniej rozmazane. Nieźle cię trzasną, ale na szczęście twoja głupia łepetyna jest przyzwyczajona do gorszych obrażeń.
- To był komplement?
- Jak najbardziej nie!
- Co robi Gobi? – Próbował zmienić temat. Udało się.
- Eee…
- Chcę wiedzieć co znaczy: eee? – zapytał pełen złych przeczuć.
- Stoi.
- Co?
- No… Stoi – powtórzył dość niepewnie Nara. – I się rozgląda.
Naruto zaryzykował podniesienie się z ziemi. Potwór faktycznie nie robił nic ciekawego.
„Mogę tymczasowo zająć twą nadpobudliwą osobowość?”
„A po co?”
„Gobi i ja mamy do zamienienia parę słów. Osobiście.”
„Zaraz… Ty chcesz z nim gadać?!”
„A to zbrodnia?”
„Hm… Jeżeli mnie rozgniecie, to mogę to uznać za rozmyślne spowodowanie mojej śmierci. A to chyba jak najbardziej podchodzi pod zbrodnie.”
„Nie przeginaj. Tak źle nie będzie.”
„Dobra, ale daj mi…”
W następnej chwili Naruto został zepchnięty w głąb swej świadomości, gdzie zwykle urzędował lis. . Cholerny zwierzak, nawet nie dał mu dokończyć zdania!
„Mi wyjaśnić Sakurze i Shikamaru, że perfidna kreatura wypożycza chwilowo moje ciało!”
„Oh, już mi tak nie schlebiaj, wcale nie jestem perfidny. No może troszeczkę...”
- Naruto? – W głosie Haruno pobrzmiewała lekka panika. Nic dziwnego, w końcu nie codziennie widzi się, jak przyjaciel na twoich oczach zmienia nieco wygląd. Oczy blondyna przybrały szkarłatną barwę, a lisie blizny na policzkach poszerzyły się.
- Naruto już tu nie ma – zarechotał złośliwie lis i z gracją wstał z ziemi.
„Zawsze chciałem to powiedzieć!”
„Kretyn…”
„Hej, to moja kwestia!”
- Co żeś mu zrobił? – Różowowłosa nie wydawała się być usatysfakcjonowana odpowiedzią Kyuubiego. I nic dziwnego. W ramach ukazania swojego niezadowolenia, chwyciła blondyna za poły jego kamizelki, a drugą rękę przygotowała do zadania ciosu. Tak na wszelki wypadek.
„Twoi znajomi są bezczelni.”
„Czyżby?”
„Mogliby okazać mi… No bo ja wiem, jakiś respekt?”
„Gdybyś jeszcze na niego zasłużył…”
Lis westchnął i delikatnie, aczkolwiek stanowczo, usunął dłoń Sakury ze swojej osoby.
- Słuchaj, skarbeczku – zaczął najdelikatniej jak potrafił. Brzmiało to niemalże, jak groźba mordu wypowiedziana przesłodzonym tonem szaleńca. – Twojemu blondasowi nic nie jest. Wysłałem go na tymczasowy urlop, gdyż chciałbym porozmawiać z tą pięknością, która właśnie się nam przygląda.
„Pięknością? Pięknością?!”
Dziewczyna zaryzykowała spojrzenie w stronę pięcioogoniastego. Bestia faktycznie się im przyglądała. A w jej spojrzeniu nie było ani krzty cieplejszych uczuć. Ha! Było od nich dalekie. Bardzo, ale to bardzo dalekie. Przełknęła ślinę, puszczając jednocześnie Kyuubiego.
- Obiecaj, że nic mu się nie stanie! – warknęła jedynie.
- Na moje futro, niechże wylenieje jak będzie inaczej – sarknął, unosząc dłoń w geście parodii przysięgi. – A teraz, pani pozwoli, że zajmę się naszym miłym gościem, który zapewne wręcz nie może się doczekać rozmowy ze mną.
„Czemu o mnie nikt się nie martwi?”

„Bo nikt cię nie lubi.”
„Jakiś ty niemiły. Ale pochlebiasz mi. W końcu długo pracowałem na swoją opinię.”
Niemalże tanecznym krokiem podszedł do Gobiego, wbrew pozorom nie tracąc czujności. Stanął przed ogoniastą bestią i ku ogólnemu zaskoczeniu skłonił się nisko.
- Może tak ukażesz światu swe cudne oblicze? – zwrócił się do potwora, patrząc na niego zadziornie. Wszyscy wstrzymali oddechy, łącznie z samym Naruto, który za cholerę nie mógł zrozumieć co kombinuje lis.
Bestia ryknęła donośnie w stronę blondyna.
- Oh, no proszę cię – westchnął. – Porozmawiajmy jak demon z demonem.
Delfinia głowa uniosła się dumnie. Potwór zmierzył stojącą przed nim postać pogardliwym spojrzeniem. Po chwili całe jego cielsko zniknęło w kłębach pary.
„Co on kombinuje?”
„Ona.”
„CO?”
Para opadła, a oczom zebranych ukazał się zadziwiający widok. W miejscu pięcioogoniastego stała ludzka postać, mająca długie białe włosy i błękitne oczy. Ubrana była w kuse, bladoniebieskie kimono obszyte srebrną nicią, która mieniła się przy każdym ruchu.
„Ona, Gobi to kobieta.”

4 komentarze:

  1. No jak ja się cieszę że Sasuke martwi się o Naruta. Bo przecież dlatego właśnie zaniósł go do wioski, co moim zdaniem było słodkie z jego strony. Nieźle się uradowałam, czytając że blondyn pozbawił przytomności Uchihe, coś mi się zdaje że czarnooki będzie w paskudnym humorze po od tknięciu się i będzie wściekły na naszego słodkiego blondynka. A co nie wróży dobrze stanowi fizycznemu chłopaka, a może tak pocałuje Sharinganowca dla zmniejszenia jego złości, to by było niezłe a dla Saska pewnie by się spodobało. No i ten demon, okazał się kobietą i coś mi się zdaje że podoba się ona Kyubiemu. Rozmowy dziewięcioogonistego i blondyna są przeurocze. Prowadzą na prawdę zabawne rozmowy. Cudna notka

    OdpowiedzUsuń
  2. O hxhx:D aż nie wiem od czego zacząć^^
    Wiesz co? Aż ma się ochotę non stop pisać jak mi się podoba Twe opowiadanie:D
    Rozmowy Kyuubiego z Naru są arcyzabawne. Ich przekomarzanki wywołują mega smile'a na mojej twarzy^^ Super dialogi. Niby się ze sobą droczą a jeden bez drugiego żyć nie może(ha! dosłownie i w przenośni).
    Sasuke dał się zaskoczyć? kurcze Uchiha co się z tobą dzieje?No ale jak ma się takiego blondyna przed oczami to się w sumie nie dziwię:D A jaki troskliwy...uniósł Naru z pola bitwy niczym rycerz ratujący swą damę(?hyhy)serca. Brakuje tylko białego rumaka.
    Naruto i jego przebłyski zadziwiają nawet samego Shikamaru. Zawsze wiedziałam, że w Naruto drzemie MÓZG^^ Jak zwykle pierwszy do tego by zbierać guzy i siniaki.
    Sakura- ja nie chciałabym mieć jej za swego medyka...uooj motywacja by się nie uszkadzać^^
    Interesuje mnie jaka relacja łączyła Kyuubiego z Gobi. Skoro mają "trochę" do pogadania to zapewne wydarzyło się coś w przeszłości co zpsuło ich dobre relacje, jeśli takowe istniały. Także odniosłam wrażenie, że mają się ku sobie, ale mogę się mylić.
    Nie no SUPER SUPER SUPER :D masakrycznie SUPER^^
    Moje namiary? hmmm satelitą mnie znaleźć niestety nie można...a szkooda wielka...a może i nie...no to zależy:D
    zostawiam w takim razie mój numer gadulcowy. A oto i on 19645074 ... i hmm teraz widzi go każdy więc jeśli ktoś nie boi się czubów(taak mowa o mnie) to może do mnie pisać ...nie morduję, nie biję ...uwsteczniam...żart(^^). Mam nadzieje, że nie wystraszyłam i będę happy za powiadamianie:)(a toto co powypisywałam to wina fazy, która mnie dopadła. Pewnie jak kliknę "zamieść komentarz" to złapię się za głowę i zastanowię się nad sobą..przez 1 sekundę...ale nie mogłam się powstrzymać)
    pozdrawiam:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Łoo, dzisiaj dla odmiany nie jestem pierwsza xD A ta farba ze Śnieżki to zUo i się nie podzielę, bo jeszcze sobie pomalujesz ściany i będziesz miała pokój bardziej pedalski niż jadalnia u mnie ;D Huhu, jak babcia przyjedzie na obiad, dostanie zawału xD

    Kyuubi! Borze Zielony, nie mam na niego już chyba innego komentarza, jak iks de. Co powiesz na to, żeby mi go oddać na wakacje? ;P Będzie się żywić Whiskasem razem z moim kotem i spać u mojego psa w budzie, co??? ;D Bo o Firefoxa chyba nie będzie zazdrosny, nie?

    I dobrze tak Saskowi! Co z tego, że moja ulubiona postać (albo druga ulubiona. Nie pytaj, jakie sobie wzięłam imię na bierzmowanie i dlaczego do cholery brzmi ono "Ita"...), należy mu się xD Za chęć do życia na przykład. No i hej, Sakura ma pretensje, że Naruto nie uważał, bo znokautował Saska ;d A Sasuke to na pewno w tamtej chwili był absolutnie skupiony, no nie? xD

    I takie cosik jeszcze:
    "Kręg, w którym siedział Kabuto zabłysł niebieskim światłem [...]"
    Krąg, w którym siedział Kabuto zabłysnął(...)

    Jednym słowem - super ;).
    Całuski,
    mechalice
    PS Paczpani, dzisiaj udało mi się trochę krócej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo interesujące opowiadanie. Wkurza mnie tylko jedna rzecz, charakter Naruto. Jest strasznie zarozumiały, a to do niego nie pasuje. Ale ogólnie jest spoko.

    OdpowiedzUsuń