poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Rozdział IX

Dobraaa... Wyszło jak wyszło, miałam część zmieniać, ale czuję się okrutnie. Gorączka, ból gardła i cieknący nos mogą nieźle poryć człowiekowi beret. Zwłaszcza gdy w pobliżu nie ma nawet osoby, która poda mi kubek herbaty! >.< Ciężkie me życie... Więc rozdział dodaję bez planowanych poprawek, cóż... Ale jako, że mam już spokój z projektami przynajmniej do połowy października, to z radości muszę coś wrzucić xD. (Dostałam 5! Dostałam 5! *taniec szczęścia*) Czyli po protu mam przed sobą miesiąc spokojnego opierdzielania się xD

Mechalice: Ale to bardzo ładny palec od stopy! Nie to nie, Twoja strata xD. A więc, aby mieć tą scenę za sobą: "Omygy! Jakie to było słit, zaloffciankowałam się do śmierci!!!11oneone1!!" xD Mam nadzieję, że owa śmierć nadejdzie szybko i bezboleśnie, brat mnie niedługo znienawidzi za włączanie tych piosenek XD.
Miałam niewątpliwą przyjemność czytania tej sceny... W akcie wyjątkowej desperacji i nudy i naprawdę, nie musisz mi o niej przypominać *dreszcze*.
Co do poduszek... Nie dzielę się xD Ja jestem narażona na gorsze obicia, niż Ty!

Kleopatra: Piękna, wspaniałomyślna, inteligentna... A nie, to miałam o notce, a nie o sobie? Szkoda... Chciałam się dowartościować xD.
Przy mnie ogólnie nie wolno posiadać ostrego sprzętu. Przy moim szczęściu zrobię sobie nim krzywdę...

Proszę Irduś nie bić, bo Irduś i tak nie domaga. Dziękować za komentarze i zapraszam do czytania.

*** *** *** *** *** *** ***

- Zostawię was samych…
„A więc to zapewne ona cię znokautowała. Że też nie rozpoznałem jej chakry.”
Orochimaru opuścił ich, a Naruto powoli zaczynał panikować.
„Jakim cudem ona żyje? Przecież ten specyfik Sakury powinien ją wykończyć, nie? NIE?!”
„Najwyraźniej nie.”
„Co teraz?”
„Teraz? Módl się, aby nas nie zabiła.”
W tym właśnie momencie kobieta chwyciła blondyna za podbródek, boleśnie wbijając w niego paznokcie. Obróciła jego twarz, przyglądając się mu badawczo. Poczym delikatnie zjechała dłonią na klatkę piersiową chłopaka.
- Chcę gadać z Kyuubim – warknęła wściekle.
- Miała pani umówiony termin? – mruknął, z pewną dozą podejrzliwości zerkając na rękę białowłosej. Ledwo powstrzymało się o wrzasku, kiedy jej pazury z łatwością rozerwały materiał kamizelki i przeorały skórę. Drobne strumyki krwi pociekły na skalne podłoże.
„Ożesz…” Wstrzymał powietrze, gdy uderzył go piekący ból. I krzyknął, gdy po raz kolejny poczuł mocne trzepnięcie prądem.
„Nie… używaj cha…kry…” Pomyślał słabo.
„To jak mam cię uleczyć, głupi dzieciaku?!”
„Ni jak.” Odetchną głęboko. „Psia mać… Kyu, zaczyna mi się tu nie podobać.”
„To daj mi…”
„Nie!” Mentalne warknięcie było nazbyt ostre. „Jak przejmiesz moje ciało, to wtedy z pewnością nas zabije. Jak nie ona, to to pierdolone cholerstwo, którym jestem związany.”
„Ale młody…”
„Kyu, zamknij się i daj działać mojemu urokowi.”
„Czyli jak nic, zginiemy marnie…”
- Wyłaź, ty podstępny zdrajco – syknęła zbliżając usta do ucha Naruto. Dzieciak wzdrygnął się, gdy jego policzek został owiany jej gorącym oddechem.
- Nie ma jak. – Blondyn łypną na nią smętnie. – Widzi panienka te łańcuchy? Jak Kyuubi się pojawi, to spalą go żywcem. Mnie przy okazji też. Ale ja z chęcią dotrzymam ci towarzystwa.
„Panienka?”
„A co mam powiedzieć? Ty stara wiedźmo?”
„To już by bardziej do niej pasowało.
- Chcę Kyuubiego!
„Uh, ach, ależ jestem pożądany.”
- Dobra, spoko! To porozmawiaj z tym gadem, który się tobą wysługuję to może…
Oczy Gobi błysnęły niebezpiecznie.
- Żaden śmiertelnik się mną nie wysługuje – krzyknęła ponownie wbijając pazury w jego ciało.
- Nie? – sapnął z trudem blondyn. – A więc, co ci obiecał w zamian za pomoc w schwytaniu mnie?
- Przyjemność rozczłonkowania dziewięcioogoniastego na części pierwsze.
Naruto zamrugał…
„Oho, ktoś tu został nieźle naciągnięty.”
… I roześmiał się złośliwie.
- Jeżu, nie myślałem, że spotkam w życiu osobę bardziej naiwną od siebie!
Siarczysty policzek, który zafundowała mu kobieta, ani trochę nie popsuł mu nastroju.
- Słuchaj, ten padalec jawnie cię oszukał! – zaczął, nie zważając na dzikie wrzaski kobiety. – To przecież jasne, że nie kiwnąłby nawet palcem, żeby mnie złapać, tylko dla twojej przyjemności. Wykorzystał cię! Pewnie teraz zostawił nas samych, tylko po to, żebyś mogła mnie podręczyć, aby to uśpiło twoją czujność. Przyznaj się, na razie nie pozwolił ci mnie zabić!
- Zamknij się! – krzyknęła chowając twarz w dłoniach. – ZAMKNIJ SIĘ!
- A jak już uzyska moją moc – kontynuował kpiącym tonem. – To bez większych skrupułów ciebie też załatwi.
Ręce Gobi, niewiadomo kiedy, zacisnęły się na jego szyi.
- Zamknij się… - powtórzyła przez zaciśnięte zęby.
- Prawda w oczy…? – wysapał z trudem. I nie dokończył, gdy pięcioogoniasta wzmocniła ucisk.
„Widzę, że Gobi zaczyna stosować twoje chwyty.”
„Doigrasz się kiedyś…”
- Co tu się dzieje?
- Powró…cił pan i wła…dca? – wycharczał do kobiety.
Białowłosa puściła go bez słowa i z krwiożerczym błyskiem w oku obróciła się ku Orochimaru. W następnej chwili Naruto nie wiedział, czy śmiać się, czy raczej zacząć poważnie rozmyślać nad spisaniem testamentu.
Sanin stał zszokowany, a jego strój powoli zmieniał barwę na krwistoczerwoną. W jego piersi tkwiły wydłużone pazury Gobi, które najwyraźniej dążyły do przebicia mężczyzny na wylot.
- Nikt – syknęła. – Nikt, nie będzie robił mnie na szaro.
I jej pazury dokonały swojego celu. Wyszarpnęła dłoń z ciała Orochimaru, które bezwładnie osunęło się na ziemię. W tym samym czasie łańcuch, którym skrępowany był Naruto, roztrzaskał się na drobne kawałeczki i chłopak wylądował na kolanach.
„Tyle lat męczyliśmy się z tym gadem, a wystarczyło tylko wysłać na niego rozwścieczoną Gobi. Rachu ciachu i po sprawie.”
„Bo to zła kobieta jest.”
„Nie używaj jeszcze chakry.” Blondyn przymknął na chwilę oczy. Nie czuł się za ciekawie. Najwyraźniej stracił odrobinę za dużo krwi. „ To coś, co sprawiało, że nie mogłem rozerwać tego łańcucha, chyba jeszcze się mnie trzyma.”
„No to mamy problem, bo panna pięcioogoniasta nie wygląda jakby miała pokojowe zamiary.”
Stopa Gobi posłała kopniakiem Naruto na przeciwległą ścianę. Rzeczywiście, nie wyglądała jakby miała ochotę na przyjazną rozmowę przy herbacie. Blondyn osunął się na podłogę, lądując twardo na tyłku.
Kobieta zbliżyła się do niego i podniosła chłopaka za poły kamizelki, tak, żeby móc swobodnie spoglądać mu w oczy.
„Czy mogę liczyć na jakikolwiek przebłysk szczęścia?”
„Wydaje mi się, że wyczerpałeś już limit w tym roku.”
Gobi nagle zamarła. Puściła blondyna i cofnęła się kilka kroków w tył, w szoku wpatrując się w swoje ręce.
- Pa… li… - wyszeptała przerażona.
„Oh, sakurza substancja chyba zaczęła działać.” Pomyślał półprzytomnie, bez większego zainteresowania obserwując, jak kobieta zaczyna panikować.
„Ty chyba masz jakieś pieprzone konto premium…”
„Że w kwestii szczęścia? Najwyraźniej…”
Widok przed jego oczami zaczął dziwacznie się rozdwajać.
„Młody? Młody?!”
„Hm…?”
„Nie mdlej mi tu!”
„Oh, okej…”
Nastąpiła ciemność. Naruto pogrążył się w błogim stanie nieświadomości.
„Dzięki, młody. Po prostu piękne dzięki!”

- Złaź z niego. Jeszcze coś mu połamiesz. Przecież to tylko człowiek!
- Och, dajże spokój.
- Dziwie się, że jeszcze żyje, skoro ma w sobie takiego pasożyta jak ty.
- Hej! Nie odzywaj się w tej kwestii! W końcu to twój jinhuriki aktualnie wącha kwiatki od spodu.
Naruto zmarszczył czoło i stęknął.
Coś ciężkiego przygniatało jego klatkę piersiową. I w dodatku czyjeś upierdliwe marudzenie nie pozwalało mu spać dalej!
Wciągnął nosem dość nieprzyjemny zapach, który coś mu przypominał. Tylko za bardzo nie był w stanie sobie przypomnieć co. Jeszcze raz zaczerpnął powietrza. I omal nie jękną.
Szpital! Tylko jedno miejsce miało taki charakterystyczny smród!
Otworzył gwałtownie oczy i wrzasną.
Siedział na nim Kyuubi.
Dosłownie.
Lis, w swojej człowieczej postaci, umieścił swoje cztery litery na klatce piersiowej blondyna i zbliżał swój nos niebezpiecznie blisko jego. Tak, że Uzumaki z bliska mógł przyjrzeć się czerwonym oczom, które spoglądały na niego z zaciekawieniem i blizną na policzkach, które wyglądały jak jego własne. Kyu nawet nie zareagował na dziki krzyk blondyna.
Bez większych ceregieli Naruto zrzucił z siebie rudzielca. I wrzasnął ponownie, kiedy udało mu się rozejrzeć po pomieszczeniu. Na krześle przy jego łóżku siedziała Gobi. GOBI, do jasnej cholery!
- Co ona tu robi?!
- Nie drzyj się – mruknął Kyu, wynurzając się spod łóżka. – Bo zaraz zleci się tu zgraja pielęgniarek i nas pogonią.
Brwi Naruto powędrowały ku górze.
Siedzi w pokoju z dwoma demonami i ma nie wrzeszczeć. Nie no, spoko. Przecież to normalna sytuacja. Odetchnął.
- Okej – powiedział. – Już jest okej. Tylko powiedz mi łaskawie, jak się tu znalazłem, co się właściwie stało kiedy straciłem przytomność i co panienka ogoniasta robi w szpitalu, bo z tego co pamiętam, to ostatnio wyglądała jakby miała zakończyć swój żywot.
- Skończ już z tą panienką, dziecko – odezwała się Gobi. – Mam na karku kilka tysięcy lat, więc takie określenie naprawdę już do mnie nie pasuje.
- Stara panno? – zapytał Kyu z wrodzoną złośliwością.
- Odezwał się lowelas, a jakoś nie widzę przy twoim boku hordy fanek.
- Naruto je skutecznie odstrasza…
- Jeżu – westchnął blondyn wznosząc oczy ku niebu. Jeden demon wykańczał go psychicznie. Ale dwie ogoniaste bestie na raz… To już przegięcie. A mógł po prostu dać się zaszlachtować Gobi, kiedy ta jeszcze nie miała ochoty urządzać sobie zawodów w dogryzaniu sobie nawzajem wraz z lisem. Albo pozwolić na wyssanie swojej duszy Orochimaru. Teraz nie miał co liczyć na żadną z tych opcji. Chociaż... Zawsze pozostaje trzymać kciuki za Akatsuki…
- Nie prawda! Nie rozdwajają mi się końcówki!
Dzieciak powrócił myślami do dwójki obecnej w pokoju.
Pociągnął Kyu za długie rude kłaki, co spowodowało, że z pozycji stojącej, w jakiej się przed chwilą znajdował, wrócił do siedzenia na szpitalnym łóżku. Jednakże tym razem na jego skraju, a nie na samym blondynie.
- Proooszę – jękną przeciągle. – Uspokójcie się na chwilę.
- Ale to ona zaczęła!
- Nie prawda…
- Ha! A jednak ma ten dzieciak trochę oleju w głowie!
- Ty…
- AGHHHR! – wrzasnął Uzumaki łapiąc się za głowę. Nie no, zaraz coś go trafi.
Ktoś zapukał do drzwi i jak na komendę demony uspokoiły się.
- Można? – Do pomieszczenia wetknęła głowę Sakura. Co ciekawsze, w ogóle nie zdziwiła się na widok osób, które oprócz blondyna tam przebywały. – Po wrzaskach stwierdziłam, że już się obudziłeś.
- Jak widać – mruknął blondyn patrząc nieprzychylnie na winowajców, którzy nie dali mu w spokoju spać. – Wchodź, Sakurcia. Może przy tobie będą odrobinę spokojniejsi.
Haruna posłała wściekłe spojrzenie lisowi.
- Obudziłeś go? – zapytała niebezpiecznie niskim tonem.
- Eee…
- Chyba mówiłam, że musi wypocząć, nie?
To było fascynujące. Widzieć jak najpotężniejsza bestia na świecie mięknie pod wściekłym spojrzeniem zielonych oczu.
- Ale, ale…
- Ja mu dam nauczkę! – zakrzyknęła ochoczo Gobi, jednak owo spojrzenie przeniosło się na nią i zmniejszyło jej zapał.
- Też to słyszałaś. – warknęła Sakura. – I o ile pamiętam, obiecałaś przypilnować Kyuubiego.
- Eee…
- To my może… - zaczął lis, miarowo przesuwając się w stronę drzwi. Białowłosa podążała jego śladami. - Nie będziemy wam już przeszkadzać!
Bestie uciekły z pokoju. Aczkolwiek jeszcze przez chwilę dało się usłyszeć ich rozmowę, w której często padało słowo „przerażająca”. Zapewne tyczyło się ono Haruno.
- Przepraszam – mruknął Naruto, po dłuższej chwili milczenia.
- Za co? – W głosie dziewczyny pojawiło się coś na kształt zaskoczenia.
- Bo to przeze mnie cię porwali. – Wbił wzrok w swoje ręce. Po prawdzie różowowłosa nie wyglądała jakby stało jej się cokolwiek, jednak to nie zmieniało faktu, że Naruto miał okrutne wyrzuty sumienia.
- Głupi jesteś. – Dziewczyna usiadła na skraju łóżka. – To ja powinnam cię przeprosić. Gdybym nie dała się tak kretyńsko złapać… Yh, dorwali mnie w moim własnym domu! I nie usprawiedliwia mnie to, że byłam po dyżurze…
- A właśnie, że usprawiedliwia – przerwał jej blondyn. – Masz prawo oczekiwać, że nie zostaniesz zaatakowana we własnym domu.
- Ale…
- Dobra, przestańmy z tym wreszcie. Stało się i kropka.
Haruno uśmiechnęła się blado.
- Dobrze, że nic ci nie jest – westchnęła. – Poważnego, znaczy się. Jak się czujesz?
- Świetnie – zakrzyknął optymistycznie. – Już mógłbym wracać do siebie…
- O nie, mój drogi. – Dziewczyna pogroziła mu palcem. – Od badań się nie wywiniesz.
- Ta jes, mamo – mruknął, krzywiąc się. – Ty mi lepiej powiedz, jak się tu znalazłem.
- Kyuubi cię przyniósł. Wystraszył nam trochę strażników. Ta durna blokada, która zaczepiła się na tobie po założeniu tych dziwacznych łańcuchów, nie chciała samoistnie zleźć. Nawet po śmierci stwórcy. Wiec jakoś wylazł z twojego ciała i przytaszczył cię i Gobi tutaj.
- Mnie i Gobi?
- Yhm, z tego co wiem, podróżował w formie lisa. Dopiero pod bramą się zmienił. Nie, żeby to kogokolwiek uspokoiło. Żebyś widział, jaka panika była. No dopóki Shikamaru nie przyleciał powiadomić hokage, że jakiś rudy facet w czerwoniastym kimono przywlekł właśnie twoje zwłoki i mówi, że jeśli ktoś zaraz nie przyśle do niego medyka to zdmuchnie Konohe z powierzchni ziemi. Tsunade jakoś udało się ogarnąć całą sytuację.
- Babcia jest pewnie na mnie wściekła – jękną Naruto, na myśl o rozmowie, jaką będzie musiał z nią zapewne przeprowadzić. Znowu tyra o tym, że sam dla siebie stwarza zagrożenie życia.
- Bardziej na siebie.
- Serio? – Uzumaki spojrzał na nią niedowierzająco.
- No, cały czas sobie wyrzuca, że powinna ci jednak wszystko powiedzieć.
- Bo powinna!
- I niby byś nie poleciał mnie ratować? – zapytała retorycznie. – Przestań, każdy kto cię zna powie, że i tak byś jakoś zwiał z wioski.
- Dobra – przyznał. – Masz rację.
- Dzięki.
Naruto spojrzał uważnie na przyjaciółkę. I poklepał ją po ramieniu.
- Dla ciebie wszystko, Sakurcia.
- WAHAAA! – Dziki wrzask przerwał tę jakże przyjemną scenę. Do pomieszczenia wpadł Kyuubi. Dosłownie. Wychrzanił się w progu, na czworaka podpełzną pod łóżku i wgramolił się na nie, próbując schować się pod pościelą, a tym samym ponownie lądując na Naruto.
Dzieciak zerknął na niego. A potem przeniósł wzrok na Gobi, która pojawiła się w drzwiach. I spojrzał na okno, z nadzieję, że jednak Akatsuki go zaatakuje. Teraz. Niestety owa nadzieja okazała się płonna.
- Ty rudy buraku! – wydyszała wściekle. – Za dzieckiem się chowasz?!
- Ja bym powiedział „na”.
- Wyłaź i zachowuj się jak chociaż namiastka mężczyzny!
- Nie ma mowy! Nie po to cię ratowałem, żebyś teraz sklepała mi twarz!
- Ratowałeś?! RATOWAŁEŚ?! Co to za ratunek, gdy wybawiciel pozostawia ci do wyboru, albo zdechnięcie w męczarniach, albo dożywotni kontrakt?!
- Jaki kontrakt? – wtrącił Naruto, zanim białowłosa zdążyła rozwrzeszczeć się na dobrze.
- Ha! – Kyu wynurzył się spod kołdry, złożył pieczęć i w jego dłoniach pojawił się zwój. Podał go blondynowi. – Ten kontrakt. Tak zasadniczo to jesteś jej właścicielem. Możesz wprowadzać drobne poprawki za obopólną zgodą. Według tego świstka Gobi nie może tknąć żadnej żywej istoty, no chyba, że we własnej obronie. W innym wypadku się zjara.
- Że zwój? – zapytał dla pewności dzieciak.
- Nie, że ona. – Lis wskazał na kobietę, która w tym momencie nie wyglądała na zadowoloną z życia.
- Hej, zaraz! Dlaczego ja? – zbulwersował się Uzumaki po chwili zastanowienia. – Ja wcale nie chcę odpowiadać za kolejnego demona!
- No przecież ja nie będę! Zresztą wybacz, nie miałem za wiele osób do wyboru.
- Bo bym to na pewno podpisała, jakby widniało tam twoje imię – sarknęła Gobi.
- Sam widzisz.
- Dobra – poddał się. – Zostawmy to na później. Jak to w ogóle się stało, że się dogadujecie?
- Dogadują się? – zapytała zdziwiona Sakura.
- No… Nie chcecie się powybijać nawzajem.
- Rozmawialiśmy.
- Długo.
- I po prostu doszliśmy do porozumienia.
- Tak po prostu? Boże, Gobi, przecież ty chciałaś nas rozszarpać…
- Oh, przestań już to drążyć. Powinieneś być raczej zadowolony, że się tak nie stało. Zresztą, kobieta zmienną jest, czyż nie?
- Okrutnie…
- A ty się zamknij!
Naruto przewrócił oczami. Masakra. Gobi i Kyu darli koty gorzej niż on i Sasuke. Oh, no właśnie…
- Dziwię się, że jeszcze tu nie wpadł. - Najwyraźniej Sakura również rozmyślała o czarnowłosym. Z psotnymi iskierkami w oczach spojrzała na Uzumakiego. – Może dlatego, że Tsunade nafaszerowała go środkami uspokajającymi. Jak go ostatnio widziałam, to wyglądał na nieźle otumanionego.
- Uuu, chodzi o tego czarnookiego przystojniaka, z którym przed chwilą rozmawialiśmy?
Blondyn zamarł, w skupieniu analizując podaną przez Gobi informacje.
Nie spodobała mu się ona. Bardzo, ale to bardzo się nie spodobała.
- Zabiję…

4 komentarze:

  1. Uaha...czyli co Sasu zaraz wparaduje do sali?
    Naru to dopiero teraz będzie miał na głowie. Dwa demony..heh. Kabaret w biały dzień. W tym wypadku non stop, 24 na dobę, Sasuke gratis. Jeszcze Sakura, Tsunade i cała reszta. Wychodzi na to że Konoha to jeden wielki dom wariatów.
    No ale jeśli chodzi o mnie to ja mogłabym w takim domu zamieszkać^^
    Kyuu chyba jednak zależy na Gobi skoro zdecydował się na rotowanie jej osoby. Forma co prawda nie każdemu przypadła do gustu no ale czas pokaże czy aby to na dobre nie wyjdzie.
    Rozwścieczonej Sakury też bym się bała. Nie dziwię się zatem Kyuu i Gobi, że elegancko się ewakuowali.
    A Orochimaru to już na amen załatwiony? Czy zrzuci skórę i znowu będzie pełzać? Hmmm i co z Kabuto?
    Pewnie się wyjaśni.
    „Bo to zła kobieta jest.”- hyhy inspiracja „Psami"?
    Gratulacje 5 :D
    Powrotu do zdrowia i żeby ktoś się znalazł do podawania kubka^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja biedna Irdine jest chora??? Nie zgadzam się!!! xD

    Możesz się dowartościować, możesz Tylko nie przesadź bo to niebezpieczne :D

    Notka... Z*******a Nie wiem, jak ty to robisz, ale notki masz niesamowite... Może mnie natchniesz do napisania czegoś? Dałoby się?

    A teraz brawa i wiwaty... Wściekły Uchiha wpada na salę i przeprowadza próbę mordu na biednym Uzumakim xD Przynajmniej dopóki Kyuubi i Gobi do nie odciągną... Rozumiem, że kontrakt Gobi zmusza ją też do ochrony Narusia...

    Swoją drogą to mu współczuję... Dwa... DWA demony na karku... Jakby mu Kyuu nie wystarczył... Dodaj do tego jeszcze ich małe demoniątka xD (Według zasady "Kto się czubi ten się lubi" niedługo wylądują w łóżku) Przyznaję rację deedwarda... Konoha to taki zakłąd psychiatryczny xD W kaftanik ich! No i patrzcie... Tyle czasu za nim ganiali, próbowali utłuc, a wystarczyło nasłać na niego Gobi, żeby mieć święty spokój...

    Prawdę mówiąc od wściekłej Haruno też bym zwiała... Widzę, że nie tylko ja :p

    Gratuluję 5 (też bym tak chciała) i życzę jak najszybszego powrotu do zdrowia...

    OdpowiedzUsuń
  3. OOOOOOOOO jakoś dziwnie potoczyło się to wszystko. Jednakże boska notka.Dwa demony? jakby już z jednym problemu nie miał. Sytuacja ciekawie się potoczyła.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzisiaj będzie tak bardzo na szybko-szybko, bo niestety czas mnie goni, a muszę jeszcze umyć okna ;/ Żeby było fajniej, to powiem, że mam umyć *liczy* 5 podwójnych T.T

    Gratulować piąteczki! ;) Ja na razie mam tylko sprawdziany pozapowiadane i to z takich rzeczy, z których będę mieć co najwyżej 3 na szynach ;P

    A Twój brat się przyzwyczai xD Jak mojego "wytrenowałam", to Twojego też się da ;P

    Ad rem:
    Powiem, że na Oro się trochę zawiodłam... Jeżu, jaki frajer z niego, że tylko ciach i mu się deadło. Ha, to co teraz będzie porabiał Kabuto??
    Współczuję Naruto, teraz to już ma cyrk na kółkach xD I Uchihę z gorącym pragnieniem dokonania wiwisekcji pewnie też będzie miał. Stawiam, że już w bardzo bliskiej przyszłości ;)

    Zdrowia ;*
    mechalice

    PS Co do podawania kubków z herbatą... Weź sobie kogoś porwij dla okupu, trzymaj w szafie i zmuś do usługiwania xD

    OdpowiedzUsuń