sobota, 24 lipca 2010

Rozdział III

Ha! Po wielu bardzo wkurzających przygodach, jakimi było trzykrotne usunięcie napisanego tekstu, udało mi się dobrnąć do końca rozdziału III! Tak, tak, jestem z siebie dumna niezmiernie ^ ^. Więc nie pozostaje mi nic innego jak ponownie podziękować za wasze komentarze (One naprawdę działają motywująco, zwłaszcza po moim wspaniałym ostatnim blogu, który okazał się totalnym niewypałem. Chociaż ja to wolę zwalać na niedostateczną umiejętność zastosowania autoreklamy...) no i zapraszam do przeczytania kolejnej części ^ ^.

*** *** *** *** *** *** ***

Naruto wyrwał się z uścisku, cofnął kilka kroków i efektownie wychrzanił się o drewniany próg.
„Piękny popis mych nieprzeciętnych umiejętności.” Pomyślał ironicznie. Jednak nie miał za dużo czasu, aby roztkliwiać się nad tą kwestią.
- Co ty tu robisz? Ba, jak ty tu robisz?! Znaczy się… JAKŻEŚ SIĘ TU DOSTAŁ?! – wykrzyczał piskliwie, wskazując na czarnowłosego palcem.
Sasuke posłał mu jedynie wyniosłe spojrzenie i rzucił coś w stronę blondyna. Chłopak złapał sprawnie przedmiot i przyjrzał mu się z uwagą.
Ampułka. Pieprzona szpitalna ampułka.
„Zabiję cię, Sakura.” Pomyślał wściekle. Dziewczyna dała czarnowłosemu krew, którą pobrała mu przed walką z Orochimaru!
Wstał, nie spuszczając wzroku z Sasuke, czujnie obserwując jego ruchy i modląc się w duchu, że czarnowłosy nie wie nic o jego tymczasowej chakrowej niedyspozycji. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego sytuacja nie wygląda za ciekawie. Nie mógł się bronić, bynajmniej nie przy użyciu chakry. Czyli nie miał szans wyjść z opresji. No, ale zawsze pozostał mu blef…
- Słyszałem, że jesteś uziemiony.
„No to tyle z blefu.”
- Przyszedłeś się ponabijać? – warknął w jego stronę. – To już możesz sobie iść, bo ja…
W kolejnej sekundzie został przygnieciony do ściany, a jego nadgarstki znalazły się w żelaznym uścisku. Chciał się wyrwać, chciał krzyknąć, chciał zrobić cokolwiek, ale… Ale nie zdążył. Utonął w głębi górujących nad nim oczu. Sasuke był tak blisko. Zaledwie centymetry dzieliły ich usta, a ciepło ciała drugiego chłopaka nie działało dobrze na umysł Uzumakiego.
Widział jak twarz bruneta zbliża się. Przymknął oczy, a po chwili poczuł jak język Uchihy objeżdża kontury jego ust, aby po chwili zagłębić się brutalnie w ich wnętrzu. Blondyn jękną przeciągle i rękoma, które Sasuke uwolnił widząc uległość Naruto, objął delikatnie kark chłopaka.
A po chwili rozpłaszczał się na podłodze, oglądając popękany sufit swojego mieszkania.
„Co jest?” Zdezorientowany usiadł i spojrzał na oddalające się plecy czarnowłosego.
- Hej! – Podniósł się i podbiegł do drzwi, które Sasuke już zdążył przekroczyć. – Zwariowałeś?! Co to miało być?!
Brunet nawet się nie obejrzał.
- AGHRRR! To bujaj się, frajerze! – wrzasnął i trzasnął drzwiami.
Oparł się o nie i zsunął się na podłogę chowając twarz w dłoniach.
„Kyu, ty wyleniała, zapchlona kupo futra, pomóż mi. Cholera jasna, czemu teraz nie rzucasz tych swoich wkurzających uwag? Kyu… Odezwij się.”
Naruto był zagubiony. Powinien pobiec za brunetem, trzasnąć go w twarz i wywrzeszczeć wszystko co mu leży na sercu. Powinien. To by bardziej pasowało do jego osobowości. Ale jeżeli chodzi o Sasuke… Przy nim jakoś nie potrafił zachować swojej popieprzonej normy.
Zagłębił się w swojej podświadomości.
Znalazł się przed bramami lisiej klatki.
- Kyu? – zwołał niepewnie.
Uchylił stalowe pręty i postąpił naprzód.
Nie było tu już pieczęci. Od dłuższego czasu lisa wiązała z nim przysięga. Obaj więc mogli swobodnie poruszać się po dwóch swych światach, nie narażając siebie, ani nikogo innego, na niebezpieczeństwo. Fakt, faktem lis nigdy nie korzystał ze swej wolności, ku ogólnej uldze osób postronnych, wiedzących coś niecoś o tym połączeniu.
- Kyu, gdzie jesteś?
Powoli zaczął panikować.
- Kyuubi! – wrzasnął i przebiegł na drugą stronę klatki.
Tam, w ciemnościach, dostrzegł delikatny ruch. Odetchnął z ulgą i podbiegł bliżej. Jednak w miarę zbliżania się do lisa zwalniał. Coś było nie tak.
- Kyu? Kyu… Odezwij się.
Dotknął z wahaniem lisiego futra. Opadł na kolana i wtulił się w puchową powłokę.
- Kyu, błagam…
- Na…Naru? – chropowaty głos rozległ się nieco dalej. Naruto na klęczkach przemieścił się w jego stronę, cały czas starając się rękoma utrzymać kontakt z lisem, jakby bojąc się, iż może on w każdej chwili zniknąć. Futro było gdzieniegdzie jakby przypalone, w niektórych miejscach nawet do mięśni. Poczuł mdłości. Monumentalne zwierzęce ciało wyglądało, jakby ktoś potraktował je ogniem, albo kwasem…
„Boże, preparat Sakury!”
- Kyu, co… Powiedz coś!
- Naru… Już do…brze…
- Ale…
- Już… się nie… nie będziesz… ze…mną mę…czył…
- Kyuubi? – głos blondyna załamał się. Nie był w stanie wydobyć z siebie czegoś więcej niż zduszony szept. – Co masz na myśli?
- Ja… Umieram.

Uzumaki biegł przez wąskie uliczki kurczowo trzymając się za brzuch, jakby to w jakiś magiczny sposób miało pomóc lisowi. Po jego policzkach ciekły łzy bezradności. Wiedział, że to wszystko jego wina! Gdyby chociaż raz pomyślał, a nie rzucał się w wir wydarzeń, to Kyu by… By nie umierał. Boże, co on zrobił? Pieprzony egoista, mógł chociaż przez chwilę się zastanowić, czy ktoś przy tym nie ucierpi! A teraz… A teraz…
- Sakura! – krzyknął od progu szpitala. – Sakura…
Nikt nie chciał mu pomóc. Pacjenci szpitala wpatrywali się w niego złowrogo, personel omijał go wzrokiem.
„Co jest z tymi ludźmi?”
Stał na środku korytarza, co chwilę potrącany przez kogoś i niebędący w stanie wykrztusić słowa. Wszyscy unikali jego błagalnego spojrzenia.
„Kyu… Wytrzymaj.”
Ruszył korytarzem, zdesperowany, aby znaleźć kogokolwiek, kto może mu pomóc. Gdy z jednej z sal wyszła pielęgniarka chwycił ją za ramiona.
- Gdzie jest Haruno?
Zanim kobieta odpowiedziała, czyjaś delikatna dłoń chwyciła go za rękaw bluzy.
Blondyn zamrugał i nieco zdezorientowany spojrzał w orzechowe oczy Hokage.
- Babciu… - wykrztusił z ledwością i wtulił się gwałtownie w jej ramiona. – Babciu, on umiera. Pomóż mu.
Chwilę później znalazł się w lekarskim gabinecie, do którego po pewnym czasie wparowała zaspana Sakura. I po wstępnych oględzinach stwierdziła prosto:
- Ale przecież nic ci nie jest.
- Kyu…
- Lis? Co z nim?
Naruto naprawdę chciał powiedzieć co się dzieję. Jednak nie potrafił. Głos całkowicie uwiązł mu już w gardle. Potrząsnął głową, a na twarz pociekła mu nowa fala łez. Ktoś ponownie położył mu dłoń na ramieniu.
- Lis umiera – rozległ się gdzieś nad nim głos Tsunade.
- Twó… Twój eksperyment – udało się wyszeptać blondynowi. Reszty nie musiał mówić.
Sakura zasłoniła usta dłonią, a jej oczy rozszerzyły się do nienaturalnych rozmiarów.
- On składa się z chakry. Boże, to go dobitnie i powoli zabija.
- Można go uratować. – Donośny głos Tsunade w ogólnej ciszy brzmiał niczym trzask pioruna. Blondynka w zamyśleniu wpatrywała się w przestrzeń. Było widać, że intensywnie myśli, nad pomocą dla lisa. I najwyraźniej miała jakiś pomysł. – Wystarczyłoby przesłać chociażby odrobinę zdrowej chakry, a Kyuubi powinien być już w stanie sam się zregenerować.
- Ale? – Naruto zdawał sobie sprawę z tego, że uratowanie lisa nie może być aż tak łatwe. Nie przy jego życiowym szczęściu. I nie pomylił się.
- Ale to trzeba zrobić w twojej podświadomości.
- To co za problem? – W blondynie zaiskrzyła nadzieja. – Ja mogę…
- Właśnie o to chodzi, że ty nie możesz! Twoja chakra może go zabić, jeżeli chociaż odrobina tej cholernej substancji krąży w twoim organizmie!
- To co mam zrobić?! Przecież musimy mu jakoś pomóc!
W pomieszczeniu zaległa cisza.
„Musi być sposób… To nie może się tak skończyć!”
- Trzeba znaleźć jakąś metodę… - wyszeptał gorączkowo, podnosząc się ze swojego miejsca. Zaczął nerwowo krążyć po pomieszczeniu. – Musi być jakieś rozwiązanie. I pewnie mam je pod nosem.
Odetchnął głęboko. Po prostu potrzebował chwili zastanowienia. Czuł, że odpowiedz jest bardzo blisko. Że krąży pomiędzy szarymi komórkami jego mózgu, czekając, aż ją uchwyci chociażby końcówkami palców.
I nagle złapał ją. Albo też wręcz wygrzmocił w nią nosem.
- Sharingan – powiedział cicho wbijając wzrok w Tsunade.
Kobieta spojrzała na niego z zaskoczeniem wypisanym w orzechowych oczach. Jednak chwilowy szok po chwili zamienił się w zrozumienie.
Dzięki temu kekeygenkay ktoś mógł udać się z Uzumakim w głąb jego świadomości. I mógł przesłać lisowi część swojej chakry. To takie proste, takie banalne… Do uratowania Kyu potrzebowali tylko pełnoprawnego posiadacza Sharingana.
Naruto złapał się za głowę.
- AHGGGRRRR, tylko nie SASUKE!

- Kyu?
Naruto klęczał przy głowie lisa, niepewnie głaszcząc futrzaną łepetynę.
- Nie dasz mi zdechnąć w spokoju? – warknął słabo lis.
Dzieciak uśmiechnął się przez łzy.
- Nie… Ty też byś mi nie dał.
Oparł się o zwierzaka plecami i przymknął oczy.
Skrzywił się.
Cholera, jeżeli się nie uda to naprawdę się wścieknie. Nie po to naraża się na towarzystwo Uchihy, ażeby wszystko poszło na marne! Swoją drogą, czarnowłosy bubek powinien już się zjawić… Oh, o ile arcyksiążę łaskawie zgodzi się mu pomóc.
- Dlaczego?
- Co, dlaczego?
- Dla…czego sam mnie nie dobijesz? Nienawidziłeś mnie…
- Prawda.
- Więc?
- Wiesz, jeżeli ktoś ratuje mi tyłek w dość kryzysowej sytuacji, to moja apatia ma zwyczaj zanikać.
- Aha…
Naruto prychnął.
- Coś się małomówny zrobiłeś. Jakież to do ciebie niepodobne.
Lis nie odpowiedział. Co jeszcze bardziej zmartwiło blondyna.
- Kyu?
Dalej cisza.
- Kyuubi!
- Daj se siana, jeszcze nie zdechłem.
- Nie mów tak. – Naruto potrząsnął głową, próbując odegnać czarne myśli. – Nie mów tak, jakby wszystko było przesądzone.
- Dzieciaku… Nie rób sobie złudnej nadziei.
Blondyn ciężko przełknął ślinę.
- Zawsze trzeba mieć nadzieję – zaczął cicho, jednak z każdym słowem jego głos nabierał mocy. – Zwłaszcza, jeżeli już nic innego nie zostało. Słyszysz, ty głupi futrzaku?! Przestań mi pieprzyć takie głupoty i weźże się w garść!
Obrócił się gwałtownie wyczuwając czyjąś obecność. Czerwień sharingana wpatrywała się w niego intensywnie, jednak z postawy czarnowłosego nie dało się nic wyczytać.
„Och, czyli szanowny Uchiha postanowił zaszczycić nas swą obecnością?”
„Powiedz to głośno.”
„Coś ty, chcę żyć…”
- To teraz wypad.
- Że ty to do mnie mówisz? – Blondyn zerknął podejrzliwie na lisa. – Chyba zwariowałeś, że zostawię cię tu samego z tym…
- Naruto, póki ładnie proszę.
- Zapomnij – warknął dzieciak, jednocześnie oskarżycielsko wskazując palcem Sasuke. – Czy ty wiesz, co on…
- AGHRRR…
Zanim blondyn zdołał zareagować, został wydalony ze swej podświadomości. Zamrugał zdezorientowany.
- Ta zapchlona, ryża sterta kłaków… - postanowił wygłosić swoją nieprzychylną opinię Sakurze, która rozsiadła się na jednym ze szpitalnych łóżek.
- Czy Sasuke…
- Nie Sasukuj mi teraz! Ten niedopieszczony, zapchlony futrzak…
- Ale czy on…
- Nie wiem czy on, czy nie on! – zirytował się blondyn. – Ten wyleniały pasożyt wywalił mnie z mojej własnej głowy! Z MOJEJ GŁOWY! I jeszcze siedzi tam z mrocznym bubkiem, któremu nie wiadomo co chodzi po głowie!
Sam mroczny bubek również znajdował się w szpitalnej sali. Jakżeby inaczej. W końcu musiał jakoś się dostać do lisiej klatki. Czarnowłosy stał w zaciemnionym rogu i być może nawet nie dałoby się go zauważyć, gdyby nie jarząca się czerwień sharingana. Uchitowe oczęta wpatrywały się w sobie tylko znany punkt i Naruto podejrzewał, że chłopak aktualnie nie ma obecnie żadnego większego kontaktu z rzeczywistością.
„Może dorysować mu wąsy?” Zastanowił się przez chwilę i powrócił do swojej rozmowy z Sakurą. No… Monologu.
- A ty… JAK MOGŁAŚ? – wydarł się, zrywając się z łóżka. – Ja se wracam, po wyjątkowo upierdliwym pobycie w szpitalu, do mojego przytulnego domku i kogo tam zastaje? Czarnowłosego dupka! Tak, wiedziałem, że chce mnie dorwać od dłuższego czasu. Tak, zdaje sobie z tego sprawę, że sam to spowodowałem. Boże, nie jestem aż tak tępy! Ale czego ciekawego się jeszcze dowiaduje w ten jakże cudny dzień? Że to moja przyjaciółka, NAJLEPSZA, o ile mi wiadomo, podała mu na dłoni odpowiedni klucz do mojego mieszkania? Za co, się pytam? ZA CO?
- Bo on… On miał… Tobie… - Dziewczyna motała się w swoich wyjaśnieniach.
- Mniejsza z tym – mruknął blondyn, wbijając wzrok w swoje buty. Tak właściwie… To niewiele go teraz obchodziły powody zachowania dziewczyny. Bynajmniej nie w tym momencie. Och, chciałby wiedzieć co tam się dzieje! A jeżeli ten burak coś zrobił lisowi? Co jeśli… No… Coś mógł mu zrobić i tyle!
„Albo po prostu jesteś zazdrosny, że spędzam czas sam na sam z twoim kochasiem.”
- Zamknij się.
„Trafiłem?”
- Nie!
- Eee… Naruto?
„To czemu się tak podniecasz?”
- Co?! Zwariowałeś! Padło ci na ten rudy łeb!
- Naruto! – W głosie Sakury było słychać rozbawienie. Naruto spojrzał na nią naburmuszony. Jak ona może się śmiać, kiedy on użera się z tym… z tym… Nagle spłynęło na niego zrozumienie.
- Eee… - zaczął niepewnie. – Czy ja…
Dziewczyna entuzjastycznie pokiwała głową.
„Kyu?”
„Tak, tandetny kontenerze na mą wspaniałą osobowość?”
Naruto nawet nie miał siły odpowiedzieć na tę jawną obrazę.
„Wszystko w porządku? Nic ci nie jest?”
„Taaa, jak najbardziej.”
Blondyn kłapnął na łóżko.
- Naruto? Wszystko gra?
Dzieciak nie reagował. Myślał intensywnie. Jakoś nie mógł uwierzyć, że wszystko jest już w porządku. Boże… Czy to możliwe?
- Może go walnąć? – zaproponował Sasuke i nawet ochoczo uniósł rękę do wykonania owego czynu.
- Nawet się nie waż! – krzyknął blondyn, wybudzając się z transu i odskakując od niego na bezpieczną odległość. Czyli za plecy Sakury.
W następnej chwili pomieszczenie wypełnił wesoły śmiech chłopaka i przerażony pisk różowowłosej, która została porwana przez Naruto do tańca radości.
- Udało się! – wrzasnął, obracając się wraz z Haruno wokół własnej osi. – UDAŁO SIĘ!
Wyrzucił ramiona ku górze i zaniósł się szczęśliwym rechotem.
„Kretyn…” Podsumował jego zachowanie lis.
- Pf – prychnął czarnowłosy i wyszedł bez żadnego słowa.
A Naruto dalej upajał się swoim szczęściem.

Tsunade spoglądała badawczo na blondyna.
- Git majonez się czuję! Mogę już iść? – odpowiedział entuzjastycznie, zanim Hokage zdążyła o cokolwiek zapytać.
- Nie po to cię wezwałam. – Kobieta obróciła się do okna i spojrzała Konohę. Cholera, nie była dobra w tego typu rozmowach. Ponownie zwróciła się w stronę Naruto.
- Nie podoba mi się twoje zachowanie.
- Ale… - Dzieciak zmarszczył brwi. – Że o co chodzi?
- Nie udawaj kretyna! – warknęła. – Masz natychmiast dogadać się z Uchitą, a nie za wiele mnie obchodzi to, jak tego dokonasz.
- Szanowna wybaczy, ale to raczej moja prywatna sprawa – Widoczna niechęć w jego głosie jeszcze bardziej wybiła ją z równowagi.
- Dlatego też, nie wnikam o co wam poszło. Ale… - Uniosła dłoń, widząc, że dzieciak chce jej przerwać. – Ale to nie zmienia faktu, że przez te wasze śmieszne utarczki prawie żeś zginął. A jako Hokage nie mogę sobie pozwolić na utratę ludzi z takiego błahego powodu!
- Błahego – prychnął dzieciak. – Może dla ciebie jest błahy! Ja jednak…
- Naruto, proszę się. Martwię się o ciebie.
- Niepotrzebnie! Babciu, poradzę sobie! Tylko…
- Tylko co? – Tsunade złapała się za nasadę nosa. – Powiedz mi, co?
- Ja… - zająknął się chłopak. Zaczerwienił się intensywnie i spuścił głowę, aby to ukryć. – Ja…
Hokage wpatrywała się w niego z wyraźnym oczekiwaniem. Coś jej po woli zaczęło świtać pod czaszką. Naruto wyglądał jakby… jakby…
Kobieta parsknęła.
- Nie – powiedziała po chwili dosyć rozbawionym tonem. – To niemożliwe…
Dzieciak spojrzał na nią zrozpaczonym wzrokiem. W jego oczach można było czytać niemalże jak z książki.
- A jednak – mruknął po chwili.

3 komentarze:

  1. Akurat weszłam na GG, żeby sobie zrobić przerwę od "Deutsch Versuch'sa" i miło mnie zaskoczyło Twoje powiadomienie ^^ (Swoją drogą dobrowolne ślęczenie nad niemieckim W WAKACJE ssie. To chyba jakiś przejaw masochizmu albo coś. No ale przynajmniej podręczniki mam trofiejne XD)

    Ha! Toć zawsze powtarzam wszystkim, że strzykawki i pobieranie krwi to zUo. Teraz zacznę gadać że to zUo i spisek w jednym XD No i ten, muszę powiedzieć, że ja Saska chyba nie czaję. Owszem, gdyby poszedł daleko dalej niż tym razem, po prostu bym uznała, że jest facetem żyjącym wg słów: "Wham, bam, thank-you-ma'am", a tak too... No dobra nie wiem - paniczny lęk prawiczka? XD (Sorki, jest już późno - ja po 22 już nie myślę prostymi liniami, wszystko mi skręca w tylko jedną możliwą stronę XP)

    Cholera, przez to całe zawirowanie z Kyuubim (Ani mi się waż więcej próbować umierać, no!) zdrapałam sobie cały lakier z paznokci. Wygląda teraz bardzo... hmm, bardzo interesująco.

    Dobsz' to może już po Sakurze swatce spiskującej i handlującej na lewo krwią (stawiam, że niedługo przerzuci się na jakieś nerki XP), pojawi się też Tsunade swatka? XD Już sobie to, kurka, wyobrażam... ^^

    A teraz reszta spraw:
    "Oboje więc mogli swobodnie poruszać się po dwóch swych światach,(...)"
    Ajć, ajć - błąd, który ja również nagminnie popełniam i za który mój kolega ma ochotę mnie zakopać żywcem XD Powinno być "obaj" no chyba, że albo Kyuu, albo Naru gdzieś tam w międzyczasie zmienili płeć.

    "kekeygenkay" - dotychczas spotykałam się raczej z pisownią mniej anglopodobną: "kekkei genkai" chociaż Twoje wygląda dużo fajniej ;D

    Pozdrawiam,
    mechalice
    PS Nie wiem jak jest ze składnością komentarza, chociaż mam pewne podejrzenia co do tego, że jest raczej mniej spójny niż powinien być, ale kit... Jest za późno, żebym próbowała go jakoś uskładnić - niestety musisz to znieść i postarać się zrozumieć "Co poeta miał na myśli, pisząc... komentarz na Twoim blogu" ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam:)Muszę Ci powiedzieć, że bardzo mi się podoba to co piszesz. Pomysł jest ciekawy, przyjemnie się czyta i notki są dłuugie. Naruto jako osobnik przypadł mi do gustu. Nie jest jakąś ofiarą losu, którą na każdym kroku trzeba ratować z opresji. Sasuke- charakter zimnego drania(kryjącego swe uczucia) został zachowany i nie kreujesz go na mięczaka(który by odkupić swe winy nagle wszystkich kocha i niemalże płacze, błagając o wybaczenie). Kyuubi jako przyjaciel a nie życiowy, wredny ciężar także jest interesujący. Relacja Naru-Kyuu to jest to! Nawet nie wiem jak wyrazić to iż mi się to bardzo podoba.
    Teksty co tu dużo mówić są świetne. Powoli się zakochuję w Twoim blogu. Mam nadzieję, że nie uznasz go za niewypał bo bym się zdołowała^^ Już teraz kibicuję temu blogowi by się rozwijał i działał jak najdłużej ku uciesze czytelników:D
    Czekam z utęsknieniem na kolejną notkę:D
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero dziś znalazłam twojego bloga i muszę przyznać że przypadł mi do gustu i postanowiłam go czytać. Notki cudne, kurcze Tsunade się domyśliła.Zastanawiam się czy Sasuke z Naruto wreszcie się dogadają. I na pewno Sasuke zależy na Naruto skoro pomógł mu uratować lisa no i oddał ten pocałunek. Sasuke jest jak magnez. Naruś się zakochał.

    OdpowiedzUsuń